#kobiety
Musisz spłonąć w atmosferze
Bardzo nie lubię słowa ‚musisz’, bo uważam, że żaden człowiek nic nie musi, a najwyżej może. Wyrzuciłem to słowo ze słownika już dawno temu i od tamtej pory moje życie stało się prostsze. Dziś jednak zrobię wyjątek i napiszę:
Musisz spłonąć w atmosferze.
Może uwierzę w prawo przyciągania
Przyjechałem do Warszawy na zjazd. Zgrzewacz wybył na majówkę do Włoch, więc mieszkanie miałem do swojej dyspozycji. Pomyślałem, że fajnie byłoby mieć tu w sobotę wieczorem jakąś kobietę. Ustawiłem się o dziewiętnastej pod rotundą ze Skillsem.
Krym: Rozdział V: I will be here
Tego dnia fale były monstrualne. Nie dało się ustać w wodzie, linia brzegowa została przesunięta, a ludzie pouciekali z kocami w głąb plaży.
Zostałem wykorzystany
Wchodzę do klubu z Pawłem. Jest sporo ludzi, ale to nie to, czego oczekiwałem po jednej z pierwszych imprez po poście, który totalnie zmiażdżył życie nocne w Białymstoku. Przechadzam się na drugi parkiet w poszukiwaniu znajomych. Znajduję Radka i Nitro, przesiadamy się do większego stolika. Po chwili dołączają do nas koleżanki. Rozmawiamy, śmiejemy się. Dawno się wszyscy razem nie widzieliśmy. W końcu przychodzi czas, by wyruszyć na parkiet. Po drodze zgarniam zaczepny kontakt wzrokowy od wysokiej szatynki. Odwracam się. To samo. Uśmiecham się, ona leciutko unosi kąciki ust i odwraca wzrok w momencie, gdy obejmuje ją jej chłopak.
Przepis na zrujnowany wieczór
Weźmiesz dwie białorusinki. Jedną blondynkę, drugą brunetkę. Pamiętaj, by wybrać te podpite, w których kiełkuje zazdrość i gotuje się żółć. Dobrze, jeśli któraś z nich czuje do Ciebie żal. Umieść je w klubie, do którego wybierasz się tej nocy ze swoją wybranką. Zrujnowany wieczór gwarantowany.


17 sierpnia 2015
11 kwietnia 2019


