glupota – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Chodzi o to, by grać w jednej drużynie https://v1ncentify.prohost.pl/post/chodzi-o-to-by-grac-w-jednej-druzynie https://v1ncentify.prohost.pl/post/chodzi-o-to-by-grac-w-jednej-druzynie#respond Wed, 27 Apr 2016 18:27:42 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=1173 Tymczasem codziennie setki facetów przedziera się przez zasieki kobiet i daje się wciągać w głupie gierki - tylko dlatego, że laski gdzieś przeczytały, że po pierwsze muszą być trudne, a po drugie do zdobycia.

Artykuł Chodzi o to, by grać w jednej drużynie pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Tymczasem codziennie setki facetów przedziera się przez zasieki kobiet i daje się wciągać w głupie gierki – tylko dlatego, że laski gdzieś przeczytały, że po pierwsze muszą być trudne, a po drugie do zdobycia.

 

Ostatnio zrobiłem zestawienie Top 5 błędów kobiet w relacjach, ale największy zostawiłem sobie na deser.

 

Jakiś czas temu znajomy, nazwijmy go Robert, poznał fajną laskę. Od początku była jakaś nieufna i tworzyła wokół siebie aurę pt. “Wiem, że chcesz, ale nie wiem, czy dostaniesz”. Robert był lekko zażenowany, ale z drugiej strony bardzo mu się podobała i postanowił dać jej szansę. Niestety, dzień przed spotkaniem nieco się rozchorował. Zaproponował więc, że zamiast w centrum na kawie, mogą spotkać się bliżej jego domu.

 

Co odpisałaby mądra kobieta?

“Ok” lub “jednak wolałabym za pierwszym razem spotkać się w ścisłym centrum :)”.

 

Co odpisała tamta laska?

“Czego ty właściwie się spodziewasz po tym spotkaniu? Bo dziwnie zabrzmiała twoja wiadomość”.

 

Czyli tam, gdzie nie było absolutnie żadnego problemu powstaje nagle kwas i atmosfera “się psuje”. Jej oczyszczenie oczywiście spada na barki faceta, bo jaśnie pani nie jest nawet świadoma tego, że popełniła gafę. Robert pojechał na to spotkanie, ale przez lwią jego część musiał wychodzić z szufladki “kobieciarz” i słuchać o tym, że faceci to chuje. Po tak fascynująco spędzonym wieczorze nie zaproponował ponownego spotkania, mimo SMS-ów od niej. Tragedią w tym wszystkim jest fakt, że większość facetów by się drugi raz spotkała. I trzeci. I czwarty. Przez to, że mężczyźni nie posiadają standardów i znoszą podobne gówno, takie kobiety niczego się nie uczą, bo nie mają pojęcia, że robią cokolwiek nie tak. Po prostu w ich oczach co któryś facet okazuje się być świnią (hm, dziwne – zazwyczaj jest to ten, który najbardziej jej się podoba i sprawia wrażenie obytego z kobietami).

 

Żądam mandatów dla kobiet, które utrudniają proces i dofinansowań dla facetów, którzy kasują ich numery.

 

To kompletny brak wyczucia oraz elastyczności – kiedy utrudniać mężczyźnie, a kiedy po prostu odpuścić i pozwolić rzeczom się dziać. Takie dziewczyny nie rozumieją, że relacje to nie zawody i ostatecznie obu stronom chodzi o to samo. Co więcej, zachowując się w ten sposób utrudniają i uprzykrzają proces nie tylko facetom, ale też sobie – z tego już rzadko zdają sobie sprawę. Przepuszczają atak nie na jego (mężczyzny) podwórko, tylko na wspólne.

 

A później dziwią się, że po horyzont nic, tylko leje po bombach.

 

Kobiety kiedyś gdzieś przeczytały, że muszą być po pierwsze trudne, a po drugie do zdobycia. Dlaczego? Bo tak. To nic, że tak naprawdę wolałaby być “łatwiejsze”, a druga kwestia jest kompletnie bez pokrycia. Dlaczego uwodzenie miałoby być procesem jednostronnym? Co tak cennego posiada dziewczyna, czego nie ma facet? Ze złota jest, czy co? Z tym zdobywaniem jest jak ze sztruksowymi powiedzonkami, które powtarza się mechanicznie, “bo tak się przyjęło”, ale nikt już nie pamięta dlaczego – nikt też nie przejmuje się tym, czy pasują do kontekstu sytuacji.

 


Smutny tutaj jest fakt, że w głębi każdy z nas chce być szczery, otwarty i dzielić się ciepłymi emocjami. Nie komplikować, tylko dać się ponieść. Nauczeni jednak jesteśmy tego dziwnego schematu, w którym relacje przypominają wojnę. Dlatego też tak mało osób zdaje sobie sprawę z tego, jak fantastyczne rzeczy mogą się dziać, gdy mężczyzna i kobieta chcą stworzyć coś fajnego i podzielić się tym, co w nich najlepsze – bo po prostu prawie nikt tego nie doświadcza.

 

Gdzieś po drodze zapomnieliśmy, że żyjemy po to, by było przyjemnie. Nie ma żadnego odgórnego nakazu, by ludzi traktować powierzchownie i szorstko. Jesteśmy jak owoce z kurewsko grubymi skórami, pod którymi kryje się słodki, delikatny miąższ. Przez lata nauczyłem się go ukrywać, tak jak ukrywają go kobiety. To w pewnym sensie wygodne i zasadne, bo minimalizuje ryzyko zranienia. Sprawia jednak, że relacje stają się suche, mechaniczne i pozbawione magii oraz wyjątkowości. Ostatnie doświadczenia doprowadziły mnie do jednego pytania: Czy ryzyko zranienia nas przez drugą osobę usprawiedliwia blokowanie uczuć?

 

Okej, załóżmy, że zostaniemy zranieni. Osobiście nie znam ani jednej kobiety, która po rozstaniu z facetem lub nieudanej relacji byłaby sama dłużej niż tydzień-dwa. U mnie najdłuższy okres emocjonalnej rekonwalescencji wyniósł 3-4 miesiące – nie licząc jednej dziewczyny sprzed pięciu lat, o której nie mogę zapomnieć do dziś, ale są to bardzo ciepłe uczucia. Tak poza tym to żyję i mam się dobrze. Myślę, że strach przed zranieniem jest silniejszy, niż ewentualny ból emocjonalny, gdy sprawy nie pójdą po naszej myśli.

 

Chodzi o to, by grać w jednej drużynie. Otworzyć się na możliwość stworzenia czegoś wyjątkowego RAZEM. Oczywiście, najprościej jest podążać za sprawdzonymi schematami – ale gdyby wtórność była atrakcyjna i dostarczała świeżych emocji, to żylibyśmy w jakimś popieprzonym świecie, gdzie:

 

+ jedlibyśmy codziennie to samo

+ uprawialibyśmy seks w jednej pozycji

+ w kinach leciałyby ciągle te same filmy

+ opowiadalibyśmy w kółko ten sam kawał, po raz kolejny doprowadzając znajomych do płaczu

 

Skoro chcemy nowych i głębszych doświadczeń w każdej sferze życia, to dlaczego tak bardzo dajemy dupy w tej najważniejszej ze wszystkich?

 

Artykuł Chodzi o to, by grać w jednej drużynie pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/chodzi-o-to-by-grac-w-jednej-druzynie/feed 0
Kupidynie, chroń nas przed głupimi cipami https://v1ncentify.prohost.pl/post/kupidyniechron_nas_przed_glupimi_cipami https://v1ncentify.prohost.pl/post/kupidyniechron_nas_przed_glupimi_cipami#respond Sun, 06 Sep 2015 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=184 Mój przyjaciel poznał niedawno świetną dziewczynę. Ot, banalna historia. Paliła szluga na przerwie w firmowym szkoleniu. Podszedł, też zapalił. Gadka się skleiła. Wymiana numerów, w planach spotkanie.

Dawid był bardzo podekscytowany. W końcu nie smarkula (27 lat), ułożona i w dodatku śliczna. Dawid ma dość smarkul, niezdecydowanych i infantylnych kobiet. Pełen nadziei poszedł na randkę i wiecie co?

Artykuł Kupidynie, chroń nas przed głupimi cipami pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Mój przyjaciel poznał niedawno świetną dziewczynę. Ot, banalna historia. Paliła szluga na przerwie w firmowym szkoleniu. Podszedł, też zapalił. Gadka się skleiła. Wymiana numerów, w planach spotkanie.

Dawid był bardzo podekscytowany. W końcu nie smarkula (27 lat), ułożona i w dodatku śliczna. Dawid ma dość smarkul, niezdecydowanych i infantylnych kobiet. Pełen nadziei poszedł na randkę i wiecie co?

Po takim wstępie pewnie spodziewacie się, że było beznadziejnie. A jednak – sam byłem zaskoczony – spotkanie rozmazało Dawidowi mózg na ścianie. Bo okazało się, że od samego początku zaiskrzyło. Ona łapała jego poczucie humoru i co najważniejsze – podteksty, jeszcze bardziej je podkręcając. Była elokwentna, wygadana, po prostu idealna.

Po spotkaniu sama do niego dzwoniła, pisała kilka smsów z rzędu. Słowem – wkręciła się dziewczyna. A Dawidowi w to graj. „Może wreszcie normalna, ogarnięta panna się trafiła”. Zadzwoniła do niego z samego rana i zaprosiła na wieczór do siebie. Mówiła, że tęskni i nie może się doczekać.

I co? I gówno. Kontakt się urwał.

Dawid zadzwonił do mnie, z mózgiem nie mniej rozmazanym, niż po spotkaniu. Dlaczego przestała się odzywać i odbierać telefon? Może nie żyje? Może miała faceta, z którym się pokłóciła i do niego wróciła? Może porwali ją kosmici? Mi również historia wydała się nieco dziwna. Podrapałem się w głowę, po czym doradziłem głosem eksperta, by Dawid wysłał jej MMSa ze zdjęciem mojego kota.

Tak, kota. Mojego.

Jak to, kurwa, kota?

Dawid nie wiedział, że zdjęcie Jaskra (bo tak się zwie owy futrzak) potrafi zdziałać cuda. W końcu, już zrezygnowany, wysłał – bo co miał do stracenia? Z dopiskiem: „jakie masz plany na weekend?”.

Co, myślicie, że nie odpisała? Zaraz dostał wiadomość zwrotną:

Zupełnie inne niż Twoje. PS. Mała rada na przyszłość. Zanim zaczniesz prosić o numery telefonu od lasek w tej durnej aplikacji (badoo), sprawdź czy przypadkiem nie znają się z tą, z którą rozmawiasz. Powodzenia.

Nie śmierć.

Nie facet. Nie kosmici nawet.

Flirt z jej koleżanką na badoo – i pisze to DWUDZIESTOSIEDMIOLETNIA KOBIETA (SIC!!!).

Niektórzy ludzie (niektóre „kobiety”) nigdy mentalnie nie kończą gimnazjum. Zaprawdę powiadam Wam, wyrosło nam dziwne pokolenie głupich cip. No bo przecież po jednej randce i wymianie śliny Dawid nieświadomie zgodził się na wierność aż po grób, poblokowanie koleżanek na fejsie, odcięcie sobie wszelkich opcji kontaktu z płcią przeciwną i przyjęcie pięciu batów na gołą dupę za każde obejrzenie się za spódniczką na Mazowieckiej.  

Gdyby owa niewiasta miała choć ćwierć mózgu, wykorzystałaby całą sytuację jako narzędzie kontroli, swoistego monitoringu. Spotykałaby się z Dawidem i jednocześnie obserwowała, jak zachowuje się w stosunku do jej koleżanki. Zadając sobie TYLE trudu (chociażby po to, by udowodnić sobie, że każdy mężczyzna to świnia, prostak i chuj), musiałaby zbierać szczękę z ziemi i przewartościować sobie co nieco w pustej wiacie zwanej głową. Bo gdy kiedyś relacja Dawida z dziewczyną zrobiła się poważna, potrafił bez mrugnięcia okiem jednego dnia zadzwonić do trzech innych – z którymi spotykał się bez zobowiązań – i powiedzieć, że to koniec. Bo poznał kogoś i to już tak na serio. A do tego trzeba mieć jaja. Ale bohaterka dzisiejszego wpisu się o tym nigdy nie dowie 🙂

Jak to jest, że jakoś nie poznaje się już ludzi? Że wszystko jest takie bezwysiłkowe, plastikowe, oczywiste i czarno-białe? Fast foodowe?

Niektóre laski żyją w jakimś odstrzelonym od rzeczywistości świecie. Przecież gdyby to Dawid odkrył, że ona dała jeszcze komuś swój numer i zrobiłby z tego powodu awanturę, wyszedłby na skończonego frajera z zaniżonym poczuciem własnej wartości. To przykład jeden z wielu odnośnie tego, co wolno laskom, a czego nie wolno facetom. Już pomijam tutaj fakt, że Dawid nigdy nie odpaliłby dramatu o taką pierdołę, bo wie, że jedna randka (nie ważne, jak zajebista, słodkia i wyjątkowa) nie świadczy w żaden sposób o tym, co będzie później. I że trzeba każdej relacji dać więcej czasu.

Cholera, nawet seks nie zobowiązuje absolutnie do niczego, jeśli nie było wcześniej składanych obietnic!

Rozumiem, że bohaterka wpisu w dniu poznania Dawida niezwłocznie przywdziała pas cnoty, wykasowała z telefonu kontakty wszystkich adoratorów i poinformowała rodziców o zbliżającym się ślubie.

Zdjęcie z mojego Instagrama. 

 

Każda fajna dziewczyna ZAWSZE ma ławkę rezerwowych – i nie ma w tym nic złego. Złe natomiast jest, gdy to facet posiada opcje. Wtedy jest bajerantem, podrywaczem i złamanym kutasem. Z tego co pamiętam, to się “hipokryzja” nazywa.

Opisana tutaj kobieta to wzorowa przedstawicielka tragicznego gatunku lasek, które panicznie boją się zostać bzyknięte “na raz” i właśnie dlatego najczęściej tylko “na raz” są bzykane.

Kupidynie, chroń nas przed głupimi cipami.

 

Artykuł Kupidynie, chroń nas przed głupimi cipami pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/kupidyniechron_nas_przed_glupimi_cipami/feed 0
Kogo śmieszą polskie kabarety? https://v1ncentify.prohost.pl/post/kogo_miesza_polskie_kabarety https://v1ncentify.prohost.pl/post/kogo_miesza_polskie_kabarety#respond Fri, 03 May 2013 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=38 Za każdym razem, gdy wśród znajomych ktoś wpada na genialny pomysł, by włączyć youtube i zapuścić polskie kabarety, odruchowo dopijam piwo i zaczynam sznurować buty szykując się do wyjścia.

Artykuł Kogo śmieszą polskie kabarety? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Za każdym razem, gdy wśród znajomych ktoś wpada na genialny pomysł, by włączyć youtube i zapuścić polskie kabarety, odruchowo dopijam piwo i zaczynam sznurować buty szykując się do wyjścia.

Może jestem kosmitą, ale nigdy w życiu nie zrozumiem ludzi zanoszących się szczerym śmiechem na widok naszych ‚wspaniałych’, krajowych skeczy. Oglądając takie gnioty cierpnie mi skóra i ogarnia zażenowanie na myśl, że komuś może się to podobać i wywoływać reakcję inną niż automatyczne zwracanie ostatnio spożytego posiłku.

Bawienie głupotą. Tylko tak mogę nazwać zjawisko ‚polskich kabaretów’. Patent jest zawsze ten sam. Ubierz się jak debil, wyjdź na scenę, strzel parę min z serii ‚zjadłem o pięć tabletek za dużo’ i pieprz od rzeczy. Ludzie będą płakać ze śmiechu, zrywać boki, tarzać się po ziemi i wołać o jeszcze. Bo we współczesnych skeczach nie chodzi o dobry tekst. Chodzi o zrobienie z siebie głąba.

Nie wiem jak wy, ale ja spotykam wystarczająco dużo głupich ludzi na co dzień i nie widzę potrzeby , by dodatkowo zadręczać się ich widokiem na scenie. Ja wiem, że to jest biznes, wszystko rozumiem. Sprzedajesz to, na co jest popyt. Ręce mi jednak opadają na myśl, że Polacy mają tak beznadziejny gust i jeszcze płacą za oglądanie tych wątpliwej jakości skeczy niemałe pieniądze.

Najpopularniejsza grupa kabaretowa. Od lewej: chomik, grubas i zjeb.

Oglądając polskie kabarety można bardzo łatwo wyłowić elementy wspólne dla niemal wszystkich grup robiących w tym biznesie:

1. Strój

Ubierają ciuchy, które najpewniej zajebali z pomocy dla powodzian. Strach na wróble skrzyżowany z menelem prezentowałby się dostojniej niż ci pseudoartyści.

2. Ton głosu

W każdym skeczu występuje przynajmniej jeden aktor, który drze ryja, piszczy jak niewiasta lub wydaje z siebie nieartykułowane dźwięki. Główna zasada jest taka: ma być głośno i irytująco. Jeśli słuchając przykładowego skeczu nie masz ochoty kogoś udusić, oznacza to, że trafiłeś na słaby kabaret.

3. Mimika

Wytrzeszcz, mina kota srającego na pustyni, twarz wykręcona jak po wciągnięciu całej paczki dropsów – wszystkie chwyty dozwolone. Im durniejszą minę potrafisz zrobić, tym bardziej popularnym komikiem jesteś. Sądzę, że ten pan rozkręciłby w naszym kraju piękną karierę:

4. Teksty

Ma być prosto (prostacko?). Zero ironii, żadnego sarkazmu ani trudnych do wyłapania podtekstów. Przecież nie chcemy, by ktoś ze słuchaczy musiał się zastanowić nad tym, co właśnie usłyszał? Dobrze, gdy zdania kończymy takimi słowami, jak ‚dupa’, ‚spoko’ oraz ‚nom’ (koniecznie z wieśniackim akcentem) – ubarwiają przekaz oraz podnoszą walory artystyczne przedstawienia (salwy śmiechu na sali mówią same za siebie).

Vincent, a co ty lubisz?

Żeby nie było – to nie jest tak, że nienawidzę wszystkiego, co związane z kabaretem. Bardzo cenię sobie Kryszaka, Dańca, Pazurę oraz duet Laskowik & Malicki. Ci panowie według mnie robią show z klasą. Jednak cała reszta przygłupów z branży obrzydziła mi zjawisko skeczy na tyle, że słysząc słowo ‚kabaret’ krzywię się jakby ktoś jeździł kredą po tablicy.

Dzień, w którym zacznę fascynować się występami przygłupów pokroju Ani Mru Mru, Halamy, Łowców B, czy innej Świetlówki będzie zapewne tym samym, w którym zmoczę się na widok Justina Biebera i ubiorę się jak ten pedał:

Zdjęcie wzięte z pewnego bloga dotyczącego mody męskiej, jest to propozycja ubioru dla panów na lato. Serio.

Artykuł Kogo śmieszą polskie kabarety? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/kogo_miesza_polskie_kabarety/feed 0