Czasami pod latarnią jest najciemniej. Robimy coś cały czas nie zdając sobie nawet sprawy z prostego faktu, że można lepiej. Do mnie olśnienie napływało falami i dziś podjąłem decyzję, że od teraz będę robił wszystko inaczej, niż do tej pory.
Praktycznie odkąd zacząłem poznawać kobiety w dzień, robiłem to w ten sam sposób. Podchodziłem, witałem się i wtedy robiłem coś, co porównać mogę tylko do tłumaczenia opowiedzianego przed chwilą żartu. Werbalizowałem moje zainteresowanie nią. Mówiłem, co mi się w niej spodobało i że musiałem podejść, żeby ją poznać.
Jakie to zabawne. Kiedyś ktoś wymyślił, że bezpośrednie podejścia są lepsze od niebezpośrednich i teraz praktycznie cała Polska tak robi. Czytasz raporty, dzienniki i wszędzie widzisz kopię, kopii, kopii. W tym momencie już nikt nawet się nad tym nie zastanawia. Nowi wchodzą w tematykę i jedyne, co wynoszą z forum to „rób directy!”, a kobiety coraz częściej widząc podchodzącego kolesia mówią „ale ja ciebie nie chcę poznać” zanim on zdąży otworzyć usta.
Geneza tego wpisu jest taka, że coś zaczęło mi się w moich podejściach w dzień nie zgadzać. Nie czułem się z nimi tak komfortowo jak kiedyś. Pierwsze, co zauważyłem, to fakt, że werbalizuję moje zainteresowanie kobietą właśnie tylko w dzień. Bo jeśli chodzi o kluby, to nie robię tego już od bardzo dawna. Po prostu podchodzę, mówię „cześć” lub „jak masz na imię” lub jakikolwiek inny sytuacyjny tekst i tyle. Dlaczego nie mogę tak w dzień?
Otóż mogę, tylko przyzwyczajenie sprawiło, że zawsze przy podejściach w codziennych sytuacjach wciskałem tę nieszczęsną bezpośredniość, która jest totalnie zbędna. Dlaczego? Dlatego, że gdy podchodzę do dziewczyny, która mi się bardzo podoba to po mnie WIDAĆ, że mi się podoba. Nie muszę tego mówić. Nie znam żadnego naturala, który by tak robił. To tak, jakby wsiąść do autobusu i oznajmić kierowcy, że chcesz podjechać parę przystanków. Bez sensu.
Moim zdaniem podejścia, w których nie mówimy wprost o co nam chodzi, ale przekazujemy intencję swoim spojrzeniem, uśmiechem, tonem głosu są o niebo lepsze od bezpośrednich dlatego, że są bardziej tajemnicze. Przecież i tak wiadomo, o co chodzi. Ty wiesz i ona wie. Ale jest o niebo zabawniej niż w momencie, kiedy jej to mówisz wprost. Ona tego nie potrzebuje. Ona chce, żebyś uwiódł ją jak w filmie. Żebyś rozmawiał z nią o zwykłych rzeczach i jednocześnie sprawił, by było jej gorąco od napięcia wiszącego między wami. Ona nie chce musieć zmierzać się z Twoim obwieszczeniem pt „podobasz mi się i chcę cię poznać”. Możesz połechtać tym jej ego, a i tak w domu będzie się zastanawiać, czy przypadkiem nie mówisz tego samego tekstu do wszystkich panienek.
Czuję, że wyrzucenie werbalizacji zainteresowania w dzień będzie kolejnym milowym krokiem w moim rozwoju w drodze ku normalności. W moim słowniku uwodzenie ma być czymś jak najbardziej normalnym, naturalnym i zgodnym ze mną.
Dziś byłem na siłowni. Nieopodal mnie ćwiczyła seksowna blondynka, miała jeden z lepszych tyłków, jakie widziałem. Proste, długie włosy spięła w wysoki kucyk. Z twarzy wyglądała na zimną sukę. Przysięgam, widziałem strach na twarzach zerkających w jej stronę facetów. Blondynka ćwiczyła ze swoją mniej urodziwą koleżanką. Byłem akurat po robieniu przysiadu ze sztangą, stałem oparty o parapet, piłem wodę i myślałem nad tym wszystkim, co znalazło się w dzisiejszym wpisie.
Nie mogłem się powstrzymać. Podszedłem do niej od tyłu, musiała zobaczyć mnie kątem oka, bo zwróciła się twarzą do mnie. Uśmiechnąłem się.
– Cześć.
– Cześć. – Wyciągnęła dłoń w moją stronę, wymieniliśmy imiona. Zaczęliśmy najzwyczajniej w świecie rozmawiać o życiu, o pracy, o studiach. Plątały nam się słowa, bo patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Jej domyślna koleżanka zostawiła nas samych.
– Wiesz, ja mam chłopaka – powiedziała po jakimś czasie celując we mnie złożoną na podobieństwo pistoletu dłonią. Pociągnęła za spust. Odchyliłem głowę udając, że mój mózg tryska na ścianę z przestrzelonej skroni. Uśmiechała się do mnie słodko. Podczas podejścia nie powiedziałem jej, że przyszedłem po to, by ją bzykać. To było oczywiste, to po prostu czuć.
Więc po cholerę o tym rozmawiać?



11 kwietnia 2019


