W drodze na domówkę wypiliśmy z Michałem po piwie. Uznałem, że dawno nie czułem się podchmielony i dziś jest idealny dzień na to, by sobie ten stan przypomnieć.
Znaleźliśmy właściwy blok, weszliśmy po schodach na drugie piętro i zrozumieliśmy, skąd dobiegają głosy rozchodzące się po klatce schodowej. Pod drzwiami Red Hooda stało dwóch policjantów. Sprawdziłem godzinę. 22:30. Bardzo ładny czas, impreza ledwie się zaczęła i już interwencja. Nie bardzo wiedzieliśmy z Michałem co robić, czy czekać, czy wchodzić. Jeden z policjantów kazał nam jednak wejść na imprezę, podobno byliśmy za głośno (rozmawialiśmy sobie z jakąś uczestniczką domówki). Rozkaz to rozkaz.
Tylko przekroczyłem próg mieszkania i zobaczyłem, że jest konkretnie, na oko pięćdziesiąt osób. Z miejsca zacząłem się witać z dziewczynami. Po poznaniu większości stwierdziłem, że będę potrzebował drugiego piwa i to jak najszybciej. Wpadłem na znajomego, który sporo wypił i był w doskonałym humorze. Gdy z nim rozmawiałem obok nas przeszła fajna blondynka, nie widziałem jej wcześniej. Złapałem ją za dłoń.
– A ty kim jesteś? – spytałem.
Zaczęliśmy rozmawiać i było naprawdę przyjemnie, ale po jakimś czasie uciekła do znajomych.
– Stary, jej chłopak to taka pizda – skomentował kumpel.
– A jest tu na imprezie?
– Nie ma. – Uśmiech.
Odnalazłem moje drugie piwo i stanąłem pod jedną ze ścian, obserwując jak blondynka rozmawia w grupce. Co chwilę wymienialiśmy spojrzenia. W końcu zaprosiłem ją do siebie palcem. Szybko przeprosiła znajomych i podeszła do mnie. Dyskutowaliśmy o totalnych pierdołach jednocześnie przeciągając spojrzenia i uśmiechając się do siebie porozumiewawczo. I właśnie w tym momencie okazało się, że jej chłopak – pizda czy nie – miał wspaniały patent, by chronić swą lubą przed zalotami innych samców na odległość.
– Przepraszam, muszę zadzwonić – powiedziała, odczytując trzeciego smsa w ciągu pięciu minut. Uciekła do toalety.
Pociągnąłem łyk piwa. Złapałem Red Hooda.
– Kurwa, dalej jest za głośno – powiedział rozglądając się.
– O co w ogóle chodzi z tymi psami?
– Okazało się, że sąsiadka urodziła miesiąc temu.
– Auć.
Blondynka wróciła, więc do niej podszedłem. Rozmowa kleiła się jeszcze lepiej, niż poprzednio. I znów, w najlepszym momencie dostała sms od chłopaka. Zignorowała go. Po chwili jednak przyszedł kolejny.
– Wybacz, muszę odpisać. – Przekierowała uwagę na swego smartfona. Zorientowałem się, że skończyło mi się piwo, więc odstawiłem pustą butelkę na parapet. Schowała telefon tylko po to, by za moment znów go wyjąć.
– Wybacz, muszę znów zadzwonić. – Zniknęła w łazience.
Smycz idealna. Odnalazłem swoje trzecie piwo. Gdy je otwierałem ktoś zadzwonił do drzwi.
– Policja znowu!
– Ciii, policja.
– Ej wy, cicho tam!
– Szzzzzz!
Próbowałem pomóc w uciszaniu, ale już po chwili zorientowałem się, że nie ma to najmniejszego sensu. Ludzie na imprezie weszli właśnie w ten etap upojenia alkoholowego, w którym po prostu nie byli w stanie zachowywać się ciszej.
Druga interwencja zakończyła się bardzo konkretnie. 500 złotych mandatu i prosty komunikat: impreza zakończona, wypierdalać.
W jednym momencie chaos panujący w mieszkaniu został ukierunkowany. Ludzie zaczęli zbierać się do wyjścia, deptać wzajemnie, krzyczeć rzeczy w stylu:
– Kto zajebał mój płaszcz?!
Rozglądałem się, ale blondynki już więcej nie zobaczyłem. Podszedłem do stołu, przy którym Red Hood, Michał i reszta chłopaków polewali wódkę. Tak, wypiłem shota i zapiłem go piwem. Mądrze, prawda?
Z Michałem postanowiliśmy, że zaczekamy aż ludzie ulotnią się z imprezy i razem z Red Hoodem uderzymy do Opery. Tak też zrobiliśmy, tylko że w międzyczasie dalej piłem piwo i wódkę. Nie lubię być mocno pijany, ale skoro domówkę diabli wzięli pomyślałem że upicie się jest całkiem niezłą opcją – tym bardziej, że nie byłem pewien, czy dotrzemy do jakiegokolwiek klubu.
A jednak.
Byłem oślepiony przez światła i nie wiedziałem, co się dzieje. Oczywiście piłem piwo, bo dlaczego nie. Jedno w jedną, czy w drugą stronę – w tym momencie nie miało to znaczenia. Rozmawiałem z jakimiś dziewczynami, nie miałem pojęcia o czym, jak i dlaczego. Nie potrafiłem ocenić, czy uśmiechają się do mnie, czy ze mnie. Ostatni raz w takim stanie w klubie byłem chyba na imprezie w Kijowie. Szczerze podziwiam ludzi, którym po alkoholu włącza się god m0de i świetnie radzą sobie z dziewczynami. Ja po prostu nie lubię, gdy nie mam kontroli nad sytuacją. Chcę powiedzieć jedno, wychodzi mi drugie, w dodatku po hebrajsku. Gdzie tu sens?
Od zawsze w klubach byłem trzeźwy i dlatego nie lubię pijanych lasek. Domyślam się, że podobne odczucia mają trzeźwe dziewczyny, atakowane całą noc przez bandę najebusów. Tamtej nocy jednak mogłem porozumieć się tylko z kimś równie zrobionym, co ja. Nie mam pojęcia, w jaki sposób rozpocząłem z nią konwersację, ale była urocza. Byliśmy blisko siebie, patrząc sobie w oczy i zaciekle flirtując. Mówiła mi, że ma chłopaka (chyba taka noc) w Krakowie i nie może ze mną rozmawiać. A jednak stała dalej obok i nie miała nic przeciwko, gdy ją dotykałem, a nasze spojrzenie pogłębiało się z każdą minutą. Tak bardzo chciałem wtedy być trzeźwy i potrafić ocenić sytuację. Niestety nie byłem. Nawet nie pamiętam, jak skończyła się nasza rozmowa. Reszta nocy to tylko przebłyski. Kolejne piwo, parkiet, podwórko, sklep nocny. I Michał, który otwierając piwo bardzo elokwentnie poinformował nas:
– Jak chcecie to nie, a jak wypierdalać to spierdalać.
Nie do końca wiem, co miał wtedy na myśli, ale z tego tekstu śmiejemy się do dziś.
Jestem zadowolony z faktu, że w klubach potrafię bawić się zupełnie na trzeźwo. Na drugi dzień nie mam kaca, w portfelu zostaje sporo pieniędzy i przede wszystkim pamiętam wszystko, co robiłem. Już nawet dwa piwa psują mi imprezę i nie czuję się tak, jakbym chciał. Alkohol zaburza moje postrzeganie sytuacji i przytępia zmysły, przez co uwodzenie staje się dużo mniej satysfakcjonujące. Ogólnie przestałem rozumieć ideę picia większych ilości alko i w tym momencie traktuję to jako zatruwanie swojego organizmu, nie widzę w tym żadnych profitów, przestało mnie to zupełnie bawić. Czasami wchłonąć drinka z whisky, czy zrobić dwa piwa – okej. Ale więcej? Po co?
Jak z tym jest u Was?



11 kwietnia 2019


