Wbrew nazwie wpisu, nie znajdziesz tutaj „10 sposobów na…”. To tylko jeden z najbardziej bezczelnych i prymitywnych zabiegów marketingowych mających za zadanie przykuć Twoją uwagę.
Teraz, kiedy już ją mam, mogę dowolnie ją ukierunkować.
Nie zrobię obiecanej wyliczanki. Zamiast tego, opowiem Ci o łosiu.
ŁOŚ
W końcu wyjechaliśmy z lasu i znaleźliśmy się na otwartej przestrzeni. Na horyzoncie zamajaczyła skromna kapliczka – wyłuskana z mroku przez księżycową poświatę. Właśnie przejeżdżaliśmy obok, gdy zauważyliśmy obiekt wyraźnie ciemniejszy od reszty otoczenia. Było to bliżej nieokreślone, kobylaste zwierzę. Obstawiałem konia, ale Rafał zdawał się być przekonany, że oto trafił nam się łoś.
Zatrzymałem auto, zgasiłem silnik i wyłączyłem światła. Odsunąłem szybę i do pojazdu wślizgnął się mróz. Patrzyliśmy na zwierzę, a ono patrzyło na nas. Księżyc w pełni sprawił, że szadź pokrywająca pola wokół skrzyła się magicznie, nadając nieoczekiwanemu spotkaniu tajemnicy, jakiegoś drugiego dna – energii, której nie potrafiliśmy nazwać. Tym bardziej, że domniemany łoś zdawał się pochłaniać wszelkie światło. Jego sylwetka pozostawała smoliście czarna, wyraźnie odcinając się na tle pola oprószonego srebrem.
Niespodziewanie, zwierzę zaczęło oddalać się od nas i kapliczki. Po chwili kompletnie się rozpłynęło, idealnie stapiając się z mrokiem lasu nieopodal. Przez dłuższą chwilę po polach rozchodził się jedynie dźwięk kopyt rytmicznie uderzających w zmarzniętą ziemię.
CEL
Widzisz, cel jest jak taki łoś w księżycową noc.
Pomyślisz sobie zapewne w tym momencie – co też ten Vincent pierdoli? Podpowiem Ci, że poprawnie sformułowane pytanie brzmi nie co, a kogo.
Vincent pierdoli ludzi, którzy wykazują postawę roszczeniową. Którzy uważają, że z jakiegoś powodu są wyjątkowi i wyróżniają się spośród stada liczącego 7 miliardów osobników. Mowa o ludziach, którym wydaje się, że im się cokolwiek należy. Bez systematyczności i wkładanej pracy. Bez urzeczywistniania, cegiełka po cegiełce, utkanej na niciach wyobraźni wizji. To z reguły takie osoby szukają „10 sposobów na…”, drogi na skróty.
Gorsi od nich są tylko marzyciele. Czyli ludzie przeżywający życia w swoich głowach. Dla nich każdy większy cel (przepraszam – marzenie) na zawsze pozostanie takim bliżej nieokreślonym łosio-koniem. Czarną, nieprzeniknioną masą, uwięzioną w tajemnej sylwetce – zjawą w księżycową noc. Będzie ich nawiedzać przed snem. Będą o niej opowiadać wszystkim dookoła, oczarowani. A wraz z upływającym czasem ich zapał zacznie przygasać.
Aż w końcu będą oni w stanie usłyszeć jedynie echo galopu, niesione przez niespokojny wiatr. I wtedy w końcu się zamkną. Było marzenie – zostało zgorzknienie.
Cel albo realizujesz albo nie. Siadasz, konkretnie planujesz robotę i ryzykujesz, zaciskając zęby. Codziennie działasz – poświęcając być może inne sprawy – i nadajesz swemu marzeniu kształty. Inwestujesz energię, nie mając żadnej pewności, czy się zwróci. Dlatego też uczysz się czerpać przyjemność z procesu. To zatracanie się w nim daje siłę, wenę, determinację. Rozumiesz, że droga do celu to nie księżycowa noc i skrząca się polana. W jednym momencie pozbywasz się złudzeń i widzisz drogę taką, jaka jest w rzeczywistości. Systematyczność, małe kroki. Nieustanne hartowanie charakteru i wytrwałość. Walka z lenistwem i odmawianie serialu, spotkania, piwa czy seksu – by popracować jeszcze chwilę, nie rozpraszać się, wykorzystać czas. Moc drzemiącą w tej nieuchwytnej chwili, kiedy zatracasz się kompletnie w wykonywanej czynności i uzyskujesz dostęp do nieskończonych pokładów kreatywności.
To proces staje się sensem, sprawia, że stajemy się świeży, rześcy. Łatwo się od tego uczucia uzależnić i po osiągnięciu celu poczuć nagle pustkę. To tłumaczy, dlaczego często pisarze po ukończeniu finalnego szkicu książki popadają w depresję, nie wiedzą co mają ze sobą zrobić.
Jednak lepiej borykać się z takimi problemami, niż ze świadomością, że nasze wizje nigdy nie opuściły głowy. I nie dlatego, że nie było to możliwe – dlatego, że po prostu nie chciało nam się przejrzeć na oczy i zacząć zapierdalać.
A to już jest po prostu smutne.



11 kwietnia 2019


