zwiazek – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Jak nie ranić kobiet? Zostać gejem https://v1ncentify.prohost.pl/post/jak-nie-ranic-kobiet-zostac-gejem https://v1ncentify.prohost.pl/post/jak-nie-ranic-kobiet-zostac-gejem#respond Wed, 01 Mar 2017 19:34:53 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=2371 Takie kruche, niewinne i czułe...

Artykuł Jak nie ranić kobiet? Zostać gejem pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Takie kruche, niewinne i czułe…

Chciałbym dziś odnieść się do komentarza, który pojawił się pod jednym z moich artykułów, a przy okazji ugryźć temat traktowania kobiet, jakby były z porcelany z nieco innej strony, niż robiłem to dotychczas. Nie, to nie będzie kolejny post o tym, że kobiety bywają wyrachowane, złe i nieczułe (choć dobrze wiemy, że bywają) – ale nie krępuj się, śmiało sięgnij po popcorn. Przyda Ci się.

3, 2, 1… głęboki wdech.

(Pisownia autora komentarza bez zmian):

Napisales „ Jeśli przy tym składa Ci jakieś obietnice lub tworzy pozory, że „to coś więcej”, a Ty to łykasz, to właśnie znalazłaś się w potrzasku, a on jest głupim chujem „ Wije mi to lekka hipokryzja, z niektórych twoich wpisow sam przyznajesz ze jesteś z tym kobietami ale niczego im nie obiecujesz, ale jednocześnie nie chcesz sexu tylko wartościowej relacji zawierającej bliskosc emocjonalna, możliwość spotkania się z kobieta poza lozkiem itp. Nie kreci cie zwykly „fast food” sex tylko cos wiecej gdzie sex jest jednym z elementow a nie celem samym w sobie.

Zacznijmy od tego, że wypowiedź wyrwałeś z kontekstu i odnosiła się ona do sytuacji, w której facet zapewnia, że chce być w związku lub tworzy jedynie pozory, a patrząc obiektywnie interesuje go tylko bzykanie dziewczyny. Bez bliskości, aktywności innych niż seks i bez spotykania się poza łóżkiem.

Teraz odniosę się ogólnie do zjawiska, które opisałeś:

Ja nie wykluczam wejścia w dłuższą, monogamiczną relację i zawsze zostawiam sobie ku temu furtkę. Po prostu po pierwszym spotkaniu nie mam pojęcia, czego oczekuję od tej konkretnej dziewczyny. Nie znam jej, nie wiem jak jest nam razem i w jaki sposób nasza relacja ułoży się w dłuższej perspektywie. A jeśli nie wiem tych rzeczy, to niczego nie obiecuję, nie doklejam etykietek – generalnie nie bawię się we wróżenie z fusów, które jeszcze nikomu nie wyszło na dobre. Gdybym z miejsca naklejał etykietki, to robiłbym pod górkę nie tylko kobietom, ale przede wszystkim samemu sobie. Wymagając od siebie telepatii i przewidywania przyszłości, rzucając jakieś deklaracje bez pokrycia.

“Szukam czegoś poważnego” – a co, jeśli okaże się, że dogadujemy się jedynie w łóżku?

“Nie szukam niczego poważnego” – a co, jeśli po seksie okaże się, że jest nam razem dobrze, tylko że przy z góry narzuconych ramach relacji w tym momencie głupio będzie się wychylić, by je zmienić?

“Nie szukam niczego poważnego” – a co, jeśli kobieta, z którą moglibyśmy przeżyć coś pięknego wywnioskuje z tych słów, że szukamy lalki do ruchania i po prostu stwierdzi, że nie chce marnować na to czasu? Po co rzucać sobie takie kłody pod nogi? Prawda jest taka, że najładniejsze kobiety mają dostatek seksu, są przesycone takimi propozycjami. Wyjeżdżanie lasce prosto w twarz, że chcesz ją jedynie bzyknąć jest strzałem w k… kolano.

Mimo wszystko inwestując swój czas i energie w dana relacje zlbizasz się do kobiet w sposób intymny i pozwalasz im się zaangazowac i mieć nadzieje. To nie kwestia obietnic ani deklaracji, tego wszystkiego nie ma w sposób zwerbalizowany. Niby niczego slownie im nie obiecujesz, ale nadzieje i zaangażowanie nie koniecznie musze brac się z werbalizacji intencji, jak najbardziej można rozbudzić w kobiecie nadzieje na cos wiecej pomimo ze nie było to nasza intencja . Robimy to za pomocą innych rzeczy (niewerbalnie) mam na myśli wszystkie te cieple, czule i intymne gesty. Generalnie chdzi mi o bliskosc emocjonalna. Nie wiem jak ty ale ja nie potrafie odroznic zwyklej bliskości i zyczliwosci drugiego człowieka od bliskości swiadczacej o jego zaangażowaniu emocjonalnym.

Właśnie opisałeś sedno relacji damsko-męskich. Nie polegają one jedynie na tych “dobrych” emocjach, a jeśli masz tylko dobre, to może oznaczać, że nie są prawdziwe. Bo wszystko, co najlepsze i prawdziwe w życiu, jest słodko-gorzkie. W każdej relacji ZAWSZE na końcu ktoś cierpi. Czy oznacza to, że mamy wybrać celibat? Lub oszukiwać samych siebie, że jesteśmy w stanie zmienić prawa fizyki? Czasem coś po prostu nie wychodzi. Często poznając drugą osobę doznajesz rozczarowania i zdajesz sobie sprawę, że szukasz kogoś innego. I wtedy musi nastąpić rozstanie – tak jest po prostu fair. Z drugiej strony, czasem nie będziesz chciał relacji kończyć, ani też wchodzić w związek – po prostu bardzo polubisz z kobietą spędzać czas, więc naturalnie pojawi się chęć, by przeciągnąć taką relację w czasie.

Angażujemy, a później cierpimy. To dobrze, na tym polega życie – na hartowaniu dupy, wyciąganiu wniosków. Bez tego nie mielibyśmy sił iść dalej i poznawać nowych ludzi, byłoby to zbyt bolesne. Naturalne jest więc, że w trakcie procesu musimy nieco się znieczulić. Kobiety w swoim życiu mają do czynienia z taką ilością facetów, związków, znajomości, zawodów miłosnych i uniesień, że stają się w tym kontekście twardsze niż większość mężczyzn- ale o tym się nie mówi.

Bez jasnej komunikacji intencji, nasze relacje sa pol-uczciwe, Bo niby nie obiecujemy im nic, ale one zazwyczaj i tak po cichu liczą, że jak się z nami prześpią to nas usidlą. Taka mentalność kobiet w polsce, mimo wszystko dążą do związków i dopóki nie powiesz jej wprost “nie szukam i nie chce związku”, to niestety ale w wiekoszkosci przypadkow ją oszukujesz czy Ci się to podoba, czy nie.

Fest (znajomy, z którym prowadzę szkolenia z relacji damsko-męskich) ma to do siebie, że bardzo dużo rozmawia z kobietami przez telefon, zawsze poruszając przy tym temat związków i seksu bez zobowiązań. Wniosek z dziesiątek przeprowadzonych rozmów jest jasny: jeżeli bardzo atrakcyjna kobieta stwierdzi, że facet jest zamknięty na kontynuację relacji (chce jednego), często całkowicie zabije to jej zainteresowanie nim. Dziewczyna potrzebuje choć cienia perspektywy, że ze znajomości może być coś więcej, by pójść do łóżka, ALE jeśli po seksie okaże się, że związek w tym przypadku nie wypali, to nic wielkiego się nie dzieje. Kobiety są w tę grę lepsze niż większość facetów i mają świadomość tego, że seks nie oznacza związku. Tylko, że jest różnica pomiędzy słodką pomyłką, a celowym wdepnięciem w potłuczone szkło.

 Nie myśl za kobiety, sprawdzaj, jak wygląda rzeczywistość. 

Jeśli ktoś nigdy nie był po drugiej strony barykady to nie zrozumie bol związanego z niedozwajemniona miloscia, zaangażowaniem itp i ma mało skrupolow wobec innych. Także tutaj kwestia sumienia i tego na ile kogoś obchodzi to, co ona myśli i jak sie czuje, wiem ze znajac prawdziwa nature kobiet i tego jak bardzo podle i wyrachowane potrafia byc wobec facetow, w mezczyznie duzo sie zmienia i automatycznie korygują się „głupie” wyobrażenia i chec traktowania ich fair i po ludzku, ale nieraz trafamiamy na normalne kobiety które nie zasluzyly na krzywdę i zranienie z naszej strony, a Czasami chcąc nie chac robimy kobietom swoisty „brainfuck”. O ile z twojej strony nie ma czegos „wiecej” to kobieta może ta relacje postrzegać zupełnie inaczej i być na zupełnie innym stopniu zaangażowania nawet jeśli udaje ze wszystko jest ok, a w glebi cierpi bo się zaangazowala i nie potrafi od ciebie odejść i zrezygnowac z toksycznej relacji ktora ja niszczy. W żaden sposób cie nie krytykuje ani nie probuje umoralniać, po prostu jesteś ciekaw tego w jaki sposób komunikujesz kobietom swoje niezwiazkowe intencje, w jaki sposób informujesz je ze nie jesteś na wylacznosc i nie chcesz z nia potencjalnego związku. Pozdrawia kilkuletni czytelnik twojego bloga 🙂

Nie chodzi o to, czy ktoś był “po drugiej stronie barykady”, tylko ile razy tam był i jak sobie z tym poradził (układając głowę i emocje w dobry sposób lub popadając w negatywną spiralę). Generalizując, kobiety były tam wystarczająco często, by się w tym kontekście uodpornić bardziej, niż jesteś w stanie to sobie wyobrazić. Dorzuć do równania wszystkich facetów, którzy czekają na taką kobietę na ławce rezerwowych, by ją pocieszyć. Fajna laska nigdy nie jest sama i jeśli po rozstaniu lub relacji, która nie wyszła nie chce samotnie spędzać wieczorów, to po prostu nie musi. Spotka się z którymkolwiek innym facetem, by oderwać się emocjonalnie i wrócić na normalne tory. Tak na marginesie, nieco komiczne jest to, że czytając o kobiecie leczącej swe rany innym mężczyzną nie mamy w głowie odruchu oceniającego pt. “wykorzystuje innego faceta dając mu nadzieję, a tak na serio jedynie stara się zapomnieć o poprzednim”, co tylko pokazuje jak wiele uchodzi kobietom na sucho w naszym społeczeństwie. Dziewczyny wiedzą, że nie ma nic złego we wchodzeniu w relacje, które czasem po prostu nie wychodzą.

Z kolei przeciętny facet w przypadku zawodu miłosnego przechodzi przez prawdziwe piekło, bo on musi aktywnie poznawać dziewczyny, by stworzyć sobie jakąkolwiek “ławkę rezerwową” (już nie wspominajmy o niemoralnym leczeniu się po byłej za pomocą “wykorzystywania” niewinnych, kruchych kobiet – ci faceci to prawdziwe świnie są). Nie ma jak się “wykurować”, więc cierpi. Przy braku umiejętności poznawania nowych dziewczyn to cierpienie się potęguje, bo najprawdopodobniej na kolejną okazję wejścia w relację z fajną laską będzie musiał długo poczekać i liczyć w tym kontekście na szczęście. Sytuacja beznadziejna, nic więc dziwnego, że ciężka do zniesienia, przyjmująca formę traumy.

Jeśli chcesz domniemywać, w jaki sposób działają i myślą kobiety, to mierz je ich miarą, nie własną – biorąc pod uwagę kolosalne różnice w życiu uczuciowym i doświadczeniu przeciętnej kobiety i przeciętnego faceta. W innym wypadku takie wnioskowanie jest nic niewarte i prowadzi do patologicznych przekonań i zachowań w stosunku do płci przeciwnej (traktowanie drugiej osoby jakby była porcelanową filiżanką).

Ja jakiś czas temu byłem w bardzo trudnej relacji, gdzie zarówno ja, jak i moja kobieta wiedzieliśmy, że nasz związek jest bez przyszłości. Bez wdawania się w szczegóły, zbyt dużo przeszkód stało nam na drodze, więc każde spotkanie było na wagę złota – biorąc pod uwagę, że w tle słyszeliśmy ciężkie tykanie zegara, który zapowiadał nieuchronny koniec bajki. Mimo to angażowaliśmy się jak szaleni i wyrywaliśmy kolejne spotkania, godziny i minuty, by spędzić ze sobą jak najwięcej czasu. Wymienić jak najwięcej czułych gestów i łez. Czyli oboje robiliśmy sobie “brain fuck” wiedząc, że całość źle się skończy. Tylko, że wiesz co? Mimo tego całego bólu, a ostatecznie ciężkiego rozstania i tak BYŁO WARTO. Dla tych momentów, gdzie super się przy sobie czuliśmy i dla wspomnień, do których oboje możemy się teraz uśmiechać. Dla zajebistego seksu, adrenaliny i endorfin. Uczucia bliskości i bycia kimś ważnym dla drugiej osoby.

Z kolei idąc Twoim tokiem rozumowania, powinniśmy być jak dwa roboty, które na chłodno kalkulują “zbyt wiele emocji nas to będzie kosztować, rozstańmy się już teraz”. Tylko, że prawdziwe życie to nie rozważania w internecie. To prawdziwi ludzie, prawdziwe emocje i decyzje, które niosą realne konsekwencje. Czasami, gdy poznamy kogoś wyjątkowego nie powinniśmy godzinami myśleć i logicznie pytać: “czy stać mnie na to, by się zaangażować i później cierpieć?”, bo to złe pytanie.

Dobre brzmi: “czy stać mnie na to, by się NIE zaangażować i stracić te wszystkie piękne chwile, które mam na wyciągnięcie ręki?”. I prawdopodobnie to jest pytanie, które zadają sobie kobiety, o których piszesz w swoim komentarzu. One nie są głupie, znają sytuację i angażują się świadomie – akceptując konsekwencje. 

Im więcej masz relacji, doświadczenia i samoświadomości, tym lepiej rozumiesz, że czas spierdala. Nie robimy się młodsi, więc tym bardziej powinniśmy korzystać z możliwości do tego, by poznawać ludzi, zakochiwać się i też cierpieć. Wzmacniać mięsień emocjonalny i brnąć dalej w poszukiwaniu kolejnej chwili, która przyspiesza serce. Nie unikać złych emocji, tylko akceptować jako część procesu i wykorzystywać je, by wzrastać, uodparniać się. Nie będziesz w stanie nadążyć za najpiękniejszymi i najbardziej pewnymi siebie, ogarniętymi życiowo kobietami, jeśli nie wyrobisz sobie równie mocnej psychiki w relacjach, co one.

Oznacza to, że działając protekcjonalnie w stosunku do samego siebie, do tego obchodząc się z każdą dziewczyną jak z jajkiem, nie będziesz wzmacniał tego emocjonalnego mięśnia, który wymagany jest do szybkiego wychodzenia z dołków, chłodnego myślenia przy mocnym zaangażowaniu i radzenia sobie z najlepszymi kobietami.

Spokojny wydech…

Artykuł Jak nie ranić kobiet? Zostać gejem pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/jak-nie-ranic-kobiet-zostac-gejem/feed 0
Kiedy związku naprawić się nie da https://v1ncentify.prohost.pl/post/kiedy-zwiazku-naprawic-sie-nie-da https://v1ncentify.prohost.pl/post/kiedy-zwiazku-naprawic-sie-nie-da#respond Sun, 22 Jan 2017 16:09:52 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=2263 Bardzo często otrzymuję maile od kobiet spragnionych porady. Mam wrażenie, że widzą we mnie takiego tatę, który przyjdzie i sklei połamaną lalkę Kena, pogłaszcze po główce i zapewni, że wszystko będzie dobrze. Niestety, rzeczywistość wygląda nieco inaczej - czasem lalki nie da się naprawić. Wtedy mówię o tym prosto z mostu, bo wychodzę z założenia, że bolesna prawda jest lepsza od niezdatnej się do użytku karykatury zabawki owiniętej taśmą klejącą.

Artykuł Kiedy związku naprawić się nie da pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Bardzo często otrzymuję maile od kobiet spragnionych porady. Mam wrażenie, że widzą we mnie takiego tatę, który przyjdzie i sklei połamaną lalkę Kena, pogłaszcze po główce i zapewni, że wszystko będzie dobrze. Niestety, rzeczywistość wygląda nieco inaczej – czasem lalki nie da się naprawić. Wtedy mówię o tym prosto z mostu, bo wychodzę z założenia, że bolesna prawda jest lepsza od niezdatnej się do użytku karykatury zabawki owiniętej taśmą klejącą.

Zazwyczaj te maile wyglądają podobnie. Otrzymuję sielankowy opis idealnego związku, w którym w pewnym momencie pojawia się pewno “ale”. Ups, przepraszam – “magicznie pojawia się” według autorki, kiedy gołym okiem widać, że to “ale” było tam od samego początku, jak lufa czołgu gotowa wyrzygać się pociskiem. Tylko, że jako ludzie lubimy się oszukiwać i naginać rzeczywistość do naszych oczekiwań. Najczęściej jest to połączone z naiwną wiarą, że “on się zmieni”.

Powtórzę po raz setny – ludzie zmieniają się rzadko lub wcale. Wymazanie wad drugiej osoby korektorem nie sprawi, że wspólne zdjęcie pozostanie bez skazy. Poskutkuje to jedynie tym, że te rzeczy wybuchną w końcu ze zdwojoną siłą, kalecząc i pozostawiając głębokie, piekące blizny, bo będzie już za późno, żeby po prostu powiedzieć “no nic, nie wyszło” i odejść w przeciwnym kierunku. Z czasem inwestujemy w drugą osobę więcej zasobów, więc nagłe zakończenie związku okupione będzie wielkim kosztem emocjonalnym, nieprzespanymi nocami i łzami. Czasem sama myśl o stracie sprawi, że taka osoba po raz kolejny wyciągnie korektor i – zużywając na raz cały nabój – białą plamą przesłoni resztę pęknięć. Bo nie widzieć opłaca się bardziej, niż podjąć radykalną decyzję. Taka decyzja owszem, jest ciężka, ale na tego typu sytuacje należy patrzeć długoterminowo. Powiedzenie sobie, że “może wszystko jakoś się ułoży” to masochizm w najczystszej postaci. Zakończenie relacji natychmiast po wykryciu ubytków nie do odratowania boli TERAZ, ale jest mądrzejsze w dłuższej perspektywie, bo znacznie skraca emocjonalną rekonwalescencję. Tutaj oczywiście pojawia się problem bierności, bo boimy się radykalnych zmian w życiu i ich konsekwencji – filozofia “chujowo, ale stabilnie” w praktyce.

Jako ludzie bardzo chcemy czuć się dobrze i pragniemy osiągnąć ten stan wszystkimi dostępnymi środkami. Kobiety, które piszą do mnie maile nie chcą usłyszeć prawdy – żądają, żebym naprawił lalkę, której naprawić się po prostu nie da. Na pierwszym miejscu oczekują zapewnienia, że będzie dobrze, na drugim przynajmniej nadziei, a na trzecim konkretnych kroków, które ONE mogą wykonać, by “naprawić” swojego Kena. A ten, tak na marginesie, zgadnijcie co?

No właśnie. Ani myśli się zmieniać i ma to w dupie. Jest seks, ona kocha i się stara – no czego chcieć więcej?

Jakieś konkretne przykłady? Proszę bardzo:

#1. Kocham go, jesteśmy razem, ale w ogóle nie jest ambitny i całymi dniami marnuje czas

#2. Nie docenia mnie, nie mam w nim oparcia, jest miły gdy chce seksu, a poza łóżkiem bywa oschły i egoistyczny

#3. Spotyka się ze mną, robi mi nadzieję, po czym żali się, że tęskni do byłej. Jak go w sobie rozkochać?

#4. On kocha mnie tak bardzo, że zrobiłby dla mnie wszystko, ale przez to nie jest męski, brakuje “prowadzenia”, czegoś co mnie zaskoczy, po prostu emocji

#5. Zdradził mnie i prosi, by dać mu kolejną szansę.

To takie główne “problemy”, które przychodzą mi na skrzynkę. Tak na deser wklejam skrajny przypadek z wisienką w postaci usprawiedliwiania swego lubego:

Cześć. Piszę do Ciebie, aby spytać się o radę. Nigdy nie sądziłam, że znajdę się w takiej sytuacji… Spotykałam się przez 1.5 roku z mężczyzną sporo starszym ode mnie, który miał/ma za sobą trudne doświadczenia, o których wiedziałam ogólnie, ale nigdy nie chciał mówić wprost… Bywało lepiej, gorzej. Często był zdystansowany, nigdy wprost nie powiedział ‘kocham‘. Ale też na to nie naciskałam. Aż na dniach dowiedziałam się (nie od niego), że ma dziecko, o którym ‘zapomniał’ mi powiedzieć przez tyle czasu. Gdy spytałam o co chodzi, powiedział, że nie jest gotowy o tym rozmawiać. Na tydzień ślad po nim zaginął. Po tygodniu, przy okazji  odbierania czegoś powiedział mi, że owszem, prawdopodobnie ma dziecko, ale nie jest w 100% pewny, czy on jest biologicznym ojcem (chłopczyk ma 8 lat). Czasami go widuje, ale mały nie wie, że on prawdopodobnie jest tatą. I że to jest wierzchołek góry lodowej tego, co on przeżył i że nie jest w stanie i nie chce ze mną o tym rozmawiać. Na moje zarzuty, że nie rozliczam go za przeszłość, ale o takich rzeczach się mówi, bo to nie jest chomik o którym zapomniał, tylko ośmioletnie dziecko; powiedział, że to w żaden sposób mnie nie dotyczy i te 2 światy nigdy się nie zetkną. Że nie planujemy ślubu itd, wiec mi o tym nie mówił (faktycznie, oboje wiemy, ze nigdy nie zamieszkalibyśmy razem, ze o dzieciach czy ślubach nie wspomnę, za dużo nas dzieli po prostu). O ile to mnie dotknęło, to byłabym w stanie wybaczyć, ale… Rozmawiałam z nim dzisiaj i mówię, że nie wiem, czy zauważył, ale praktycznie wcale nie rozmawiamy ze sobą, on nie ma pojęcia co się u mnie działo przez ostatni tydzień i oprócz łózka okazyjnie nic nas nie łączy ostatnimi czasy. A on mi na to, że mu to nie przeszkadza. Zatkało mnie. Pytam jak to możliwe, że gdyby mu zależało, to byłoby to istotne, próbowałby coś z tym zrobić. On na to, że mu trochę zależy. Spytałam – jak to trochę? On, że zdaje sobie sprawę, ze jest ‘zepsuty’. Że on nic nie czuje. Nikogo nie kocha, nie potrzebuje, chce być sam. Trochę mu na mnie zależy, i to trochę w porównaniu do innych jest dużo dla niego, ale nigdy nie będzie mnie kochał, nie potrafi. Że nie zawsze tak było, ale  z biegiem czasu, podczas wydarzeń o których mi mówił się zmienił, wystarczajaco wycierpiał i nie chce więcej nikogo. Że jak go będę potrzebować, to przyjedzie, ale nie będziemy razem oficjalnie, nie będzie normalnie. Już nie wytrzymałam i się rozkleiłam. Powiedziałam, żebyśmy dali sobie ze sobą spokój. On na to, ze dobrze, pocałował mnie i wyszedł. I tyle.
A ja jestem tak durna, że siedzę i ryczę. Na dodatek jakby przyszedł i powiedział, że chce wrócić, to bym go przyjęła. Jestem sama na siebie wściekła i jednocześnie zdziwiona, jak można być tak naiwną. Gdzie się podziała moja duma?! Co robić?

Screenshot_4

Skrajny przypadek, więc skrajna odpowiedź, ale raczej nie zdziwi Was, że nawet gdy się na temat rozpiszę, nie dostaję wiadomości zwrotnej? Prawda boli jak przypalanie sobie petów na przedramieniu.

Po części popełniam ten wpis po to, by na podobne wiadomości wklejać gotowy link, przyznaję. Staram się odpowiadać na każdego maila, jako że szanuję czas, jaki druga osoba poświęca na napisanie do mnie – nawet, jeśli pisze bzdury i nawet, jeśli podświadomie nie chce znać konkretnej odpowiedzi na opisany problem.

Do wklepania zamiast tabliczki mnożenia:

Jeśli facet spotyka się z Tobą tylko na seks, to najwidoczniej jesteś na tyle fajna, by Cię bzykać, ale niewystarczająco, by z Tobą być na stałe (ewentualnie po prostu aktualnie nie szuka związku i macie zdrowy, jasny układ, ale ten konkretny przypadek tutaj pomijamy). Jeśli przy tym składa Ci jakieś obietnice lub tworzy pozory, że “to coś więcej”, a Ty to łykasz, to właśnie znalazłaś się w potrzasku, a on jest głupim chujem. Toniesz w jeszcze większym bagnie, jeśli od czasu do czasu żali Ci się, że tęskni do byłej. Wtedy jest głupim chujem do kwadratu, a Ty… no dopowiedz sobie.

Jeśli facet nie jest ambitny, bywa egoistyczny i czujesz, że Cię nie docenia, to nie istnieje żadna magiczna różdżka, która to zmieni. Możesz z nim o tym rozmawiać, motywować z zapałem godnym damskiej wersji Tony’ego Robbinsa, ale jeśli on sam nagle nie wyskoczy z łóżka jak popieszczony prądem, stwierdzając, że od teraz zmienia swoje życie i będzie codziennie zapieprzał, by osiągnąć wymarzone cele, szepcząc Ci każdego poranka, że jesteś najlepszym, co mu się przytrafiło, to bardzo mi przykro. Najprawdopodobniej zamiast tego ściągnie kolejny odcinek serialu i odstawi talerz na brudną stertę nawet Ci nie dziękując, że spędziłaś pół dnia w kuchni.

Jeśli facet nie potrafi w relacji być męski, podejmować decyzji, a zamiast tego Ci pieskuje, przez co nie jest już atrakcyjny to niestety, ale z dnia na dzień jaj mu nie wyhodujesz. Sam też sobie nie wyhoduje, bo najprawdopodobniej całymi latami karmił się złymi wzorcami, wdrukowując sobie fałszywe przekonania na temat kobiet i świata, cementując wszystko koszmarnymi nawykami. On Cię zdobył, bardzo Cię kocha i do tego jeszcze ma seks. I najprawdopodobniej jest święcie przekonany, że wszystko jest w idealnym porządku, bo przecież według popkultury magiczna “miłość” to wszystko, czego potrzeba, by usłyszeć sielankową muzyczkę oraz zobaczyć napisy końcowe poprzedzone oklepanym “żyli długo i szczęśliwie”. On nie rozumie kobiet ani mechanizmów wpływających na atrakcyjność. W dodatku uważa, że jeśli raz Cię zdobył, to nie musi się już starać. Przeczytanie jednego artykułu na tym blogu nic nie zmieni. Przeczytanie całego bloga może też nic nie zmienić. Wszystkie materiały świata zdziałają gówno, jeśli facet nie zostanie kopnięty w dupę wystarczająco mocno, by SAM POCZUŁ POTRZEBĘ ZMIANY.

Jeśli facet zdradził Cię raz, to bardzo możliwe, że robił to już wcześniej. Prawie pewne jest także, że zdradzi Cię ponownie. No dalej, daj mu drugą szansę. Wyzywam Cię. Przecież tak ładnie wyglądasz, gdy płaczesz, a rozmazany tusz jest sexy.

I tak na sam koniec: jeśli facet traktuje Cię jak szmatę do podłogi, a Ty to akceptujesz to nie tylko on wychodzi na złamanego kutasa – Ty wychodzisz na głupią, naiwną cipę bez grama szacunku do samej siebie. 

Pytasz więc, co masz robić?

Olać go i żyć dalej. I wyciągnąć jakieś wnioski, do jasnej cholery.

Artykuł Kiedy związku naprawić się nie da pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/kiedy-zwiazku-naprawic-sie-nie-da/feed 0
Chodzi o to, by grać w jednej drużynie https://v1ncentify.prohost.pl/post/chodzi-o-to-by-grac-w-jednej-druzynie https://v1ncentify.prohost.pl/post/chodzi-o-to-by-grac-w-jednej-druzynie#respond Wed, 27 Apr 2016 18:27:42 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=1173 Tymczasem codziennie setki facetów przedziera się przez zasieki kobiet i daje się wciągać w głupie gierki - tylko dlatego, że laski gdzieś przeczytały, że po pierwsze muszą być trudne, a po drugie do zdobycia.

Artykuł Chodzi o to, by grać w jednej drużynie pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Tymczasem codziennie setki facetów przedziera się przez zasieki kobiet i daje się wciągać w głupie gierki – tylko dlatego, że laski gdzieś przeczytały, że po pierwsze muszą być trudne, a po drugie do zdobycia.

 

Ostatnio zrobiłem zestawienie Top 5 błędów kobiet w relacjach, ale największy zostawiłem sobie na deser.

 

Jakiś czas temu znajomy, nazwijmy go Robert, poznał fajną laskę. Od początku była jakaś nieufna i tworzyła wokół siebie aurę pt. “Wiem, że chcesz, ale nie wiem, czy dostaniesz”. Robert był lekko zażenowany, ale z drugiej strony bardzo mu się podobała i postanowił dać jej szansę. Niestety, dzień przed spotkaniem nieco się rozchorował. Zaproponował więc, że zamiast w centrum na kawie, mogą spotkać się bliżej jego domu.

 

Co odpisałaby mądra kobieta?

“Ok” lub “jednak wolałabym za pierwszym razem spotkać się w ścisłym centrum :)”.

 

Co odpisała tamta laska?

“Czego ty właściwie się spodziewasz po tym spotkaniu? Bo dziwnie zabrzmiała twoja wiadomość”.

 

Czyli tam, gdzie nie było absolutnie żadnego problemu powstaje nagle kwas i atmosfera “się psuje”. Jej oczyszczenie oczywiście spada na barki faceta, bo jaśnie pani nie jest nawet świadoma tego, że popełniła gafę. Robert pojechał na to spotkanie, ale przez lwią jego część musiał wychodzić z szufladki “kobieciarz” i słuchać o tym, że faceci to chuje. Po tak fascynująco spędzonym wieczorze nie zaproponował ponownego spotkania, mimo SMS-ów od niej. Tragedią w tym wszystkim jest fakt, że większość facetów by się drugi raz spotkała. I trzeci. I czwarty. Przez to, że mężczyźni nie posiadają standardów i znoszą podobne gówno, takie kobiety niczego się nie uczą, bo nie mają pojęcia, że robią cokolwiek nie tak. Po prostu w ich oczach co któryś facet okazuje się być świnią (hm, dziwne – zazwyczaj jest to ten, który najbardziej jej się podoba i sprawia wrażenie obytego z kobietami).

 

Żądam mandatów dla kobiet, które utrudniają proces i dofinansowań dla facetów, którzy kasują ich numery.

 

To kompletny brak wyczucia oraz elastyczności – kiedy utrudniać mężczyźnie, a kiedy po prostu odpuścić i pozwolić rzeczom się dziać. Takie dziewczyny nie rozumieją, że relacje to nie zawody i ostatecznie obu stronom chodzi o to samo. Co więcej, zachowując się w ten sposób utrudniają i uprzykrzają proces nie tylko facetom, ale też sobie – z tego już rzadko zdają sobie sprawę. Przepuszczają atak nie na jego (mężczyzny) podwórko, tylko na wspólne.

 

A później dziwią się, że po horyzont nic, tylko leje po bombach.

 

Kobiety kiedyś gdzieś przeczytały, że muszą być po pierwsze trudne, a po drugie do zdobycia. Dlaczego? Bo tak. To nic, że tak naprawdę wolałaby być “łatwiejsze”, a druga kwestia jest kompletnie bez pokrycia. Dlaczego uwodzenie miałoby być procesem jednostronnym? Co tak cennego posiada dziewczyna, czego nie ma facet? Ze złota jest, czy co? Z tym zdobywaniem jest jak ze sztruksowymi powiedzonkami, które powtarza się mechanicznie, “bo tak się przyjęło”, ale nikt już nie pamięta dlaczego – nikt też nie przejmuje się tym, czy pasują do kontekstu sytuacji.

 


Smutny tutaj jest fakt, że w głębi każdy z nas chce być szczery, otwarty i dzielić się ciepłymi emocjami. Nie komplikować, tylko dać się ponieść. Nauczeni jednak jesteśmy tego dziwnego schematu, w którym relacje przypominają wojnę. Dlatego też tak mało osób zdaje sobie sprawę z tego, jak fantastyczne rzeczy mogą się dziać, gdy mężczyzna i kobieta chcą stworzyć coś fajnego i podzielić się tym, co w nich najlepsze – bo po prostu prawie nikt tego nie doświadcza.

 

Gdzieś po drodze zapomnieliśmy, że żyjemy po to, by było przyjemnie. Nie ma żadnego odgórnego nakazu, by ludzi traktować powierzchownie i szorstko. Jesteśmy jak owoce z kurewsko grubymi skórami, pod którymi kryje się słodki, delikatny miąższ. Przez lata nauczyłem się go ukrywać, tak jak ukrywają go kobiety. To w pewnym sensie wygodne i zasadne, bo minimalizuje ryzyko zranienia. Sprawia jednak, że relacje stają się suche, mechaniczne i pozbawione magii oraz wyjątkowości. Ostatnie doświadczenia doprowadziły mnie do jednego pytania: Czy ryzyko zranienia nas przez drugą osobę usprawiedliwia blokowanie uczuć?

 

Okej, załóżmy, że zostaniemy zranieni. Osobiście nie znam ani jednej kobiety, która po rozstaniu z facetem lub nieudanej relacji byłaby sama dłużej niż tydzień-dwa. U mnie najdłuższy okres emocjonalnej rekonwalescencji wyniósł 3-4 miesiące – nie licząc jednej dziewczyny sprzed pięciu lat, o której nie mogę zapomnieć do dziś, ale są to bardzo ciepłe uczucia. Tak poza tym to żyję i mam się dobrze. Myślę, że strach przed zranieniem jest silniejszy, niż ewentualny ból emocjonalny, gdy sprawy nie pójdą po naszej myśli.

 

Chodzi o to, by grać w jednej drużynie. Otworzyć się na możliwość stworzenia czegoś wyjątkowego RAZEM. Oczywiście, najprościej jest podążać za sprawdzonymi schematami – ale gdyby wtórność była atrakcyjna i dostarczała świeżych emocji, to żylibyśmy w jakimś popieprzonym świecie, gdzie:

 

+ jedlibyśmy codziennie to samo

+ uprawialibyśmy seks w jednej pozycji

+ w kinach leciałyby ciągle te same filmy

+ opowiadalibyśmy w kółko ten sam kawał, po raz kolejny doprowadzając znajomych do płaczu

 

Skoro chcemy nowych i głębszych doświadczeń w każdej sferze życia, to dlaczego tak bardzo dajemy dupy w tej najważniejszej ze wszystkich?

 

Artykuł Chodzi o to, by grać w jednej drużynie pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/chodzi-o-to-by-grac-w-jednej-druzynie/feed 0
Wszystkie jesteście takie same https://v1ncentify.prohost.pl/post/wszystkie_jestescie_takie_same https://v1ncentify.prohost.pl/post/wszystkie_jestescie_takie_same#respond Sun, 26 Jan 2014 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=91 Nie ważne, jak inteligentna jest dziewczyna, z którą się spotykasz, bo jest jedna płaszczyzna relacji, na której każda kobieta zachowuje się identycznie głupio.


Artykuł Wszystkie jesteście takie same pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Nie ważne, jak inteligentna jest dziewczyna, z którą się spotykasz, bo jest jedna płaszczyzna relacji, na której każda kobieta zachowuje się identycznie głupio.

Koniec ze słodzeniem, powiedzmy sobie szczerze – niewiasty w naszej kulturze posiadają przyzwolenie społeczne na dziecinne zachowania i bardzo chętnie z tego prawa korzystają.

Ile razy miałeś sytuację, w której dziewczyna nagle przestała się odzywać, a z jej pseudo-inteligentnych, uzewnętrzniających wypocin na fejsie można było wywnioskować, że strzeliła focha? Te wszystkie memy w stylu:

Oczywiście pod obrazkiem z miejsca przybywa garść lajków od jej ukochanych przyjaciółek, z którymi – chcesz tego, czy nie – jesteś w trójkącie. Jeszcze pół biedy, gdybyś rzeczywiście miał profity takie, jak z realnego trójkąta i mógłbyś je bzykać. Nie ma tak dobrze. Zostaje Ci tylko mentalny rozpierdol wspomagany „ciociami dobra rada”, które wkładają w usta Twojej lubej swoje zdania, podszyte kompleksami i zazdrością.

Przewińmy to raz jeszcze – zamiast przyjść do Ciebie i powiedzieć Ci prosto w oczy, co się stało i sprawę wyjaśnić, dziewczyna z którą się spotykasz woli zrobić dramat. O tak, one kochają dramaty. Nie ważne, w jakim są wieku. To nie dotyczy tylko długonogich, zapatrzonych w siebie 19stek, które ustawiają na telefonach swoje własne zdjęcia (o kurwa), ale też kobiet bardziej dojrzałych – rekordzistka, która próbowała w taki sposób się zachowywać miała 26 wiosen na karku.

I nie wiem, jak Ty, ale ja uwielbiam takie dramaty gasić.

Najważniejsza tutaj jest podstawowa kwestia – najlepszym sposobem, żeby nie przegrać w grę jest po prostu w nią nie grać. Przestań się podkładać, nie dopytuj się „kochanie, co się stało”, nie podniecaj się. Przyjmuj takie rzeczy na zimno. Nie próbuj nic wyjaśniać przez smsy, po prostu z nią się spotkaj. Jak nie chce się spotkać, to olej. Sama się odezwie, bo przecież bez konfrontacji całe przedstawienie, jakie zorganizowała nie miałoby najmniejszego sensu.

Kwestia druga – gdy już się spotkacie, spytaj o co jej chodzi. Jak będzie kręcić nosem, udawać że złożyła śluby milczenia – nie reaguj. Potraktuj ją jak małą dziewczynkę i zajmij się smsami lub sprawdź pocztę. W końcu pęknie. Powie Ci, że słyszała od koleżanki, że flirtowałeś z koleżanką w pracy. Albo że znalazła bloga, którego prowadzisz (:)). Albo że poświęcasz jej za mało czasu. Nie odnoś się jeszcze do sedna problemu, tylko skarć ją. Daj jej to, czego tak bardzo pragnie – dramat. Ona jest przyzwyczajona, że do tej pory takie zachowanie uchodziło jej na sucho i dawało profity w postaci urabiania swego partnera jak ludzika z plasteliny. Musisz jej w tym momencie pokazać, że nie dasz się wyginać, jak łyżka w Matrixie i jeśli będzie się tak dalej zachowywać to po prostu uznasz, że mentalnie nie opuściła przedszkola i poszukasz sobie normalniejszej dziewczyny. Pytasz ją „i nie mogłaś mi tego po prostu powiedzieć?”. Nie mogła, bo jest kobietą – pamiętaj. Musiałbyś być telepatą, by wyłapać w czym problem, ale prawda jest taka, że ona wcale nie chce, żebyś czytał jej w myślach. Tu cały czas chodzi o pierdolony dramat. Kontynuując powiedz „uważam, że zachowałaś się głupio i po prostu dziecinne jest, że zamiast szczerze ze mną pogadać wolisz chodzić obrażona i wyrabiać sobie na jakiś temat opinię bez konsultowania tego ze mną i poznania mego stanowiska.”

Brzmi, jak rozmową z małą dziewczynką? Nic dziwnego. Jestem święcie przekonany, że jeśli kiedykolwiek będę miał 10 letnią córkę, to będę rozmawiał z nią tym samym językiem, jakim posługuję się w relacjach z kobietami teraz.

Celem rozmowy jest uświadomienie jej, że w relacji z Tobą takie rzeczy jak fochy i urywanie kontaktu bez podania przyczyny po prostu nie przejdą i prowadzą donikąd, dodatkowo degradując jej obraz w Twoich oczach. Wiedz, że jedna dobrze przeprowadzona rozmowa w takim stylu gwarantuje, że w przyszłości takie sytuacje albo nie będą mieć miejsca w ogóle albo staną się bardzo rzadkie, co pozwoli budować Ci fajną relację na Twoich zasadach.

Kompletnie nie rozumiem tych wszystkich pizdusiów, czołgających się przed swoimi kobietami, jakby nie byli ich partnerami tylko co najwyżej sługusami. Czołgają się, płaszczą i są urabiani na potulnych misiaczków. Przepraszają nawet wtedy, gdy nie powinni lub gdy wina leży po stronie dziewczyny. Zrobią wszystko, za trochę czułości i seks – jak pies za pełną miskę. Niech dziewczyny pomiatają takimi „facetami” do woli, bo sami na taki los się skazują, ale ze mną takie akcje nie przejdą w życiu.

W kolejnym etapie rozmowy rozwiej jej wątpliwości. Racjonalnie, chłodno, definitywnie. Jeśli oczekuje wyjaśnień, to jej wyjaśnij. Jeśli rzeczywiście zachowałeś się nie fair lub Twoje zachowanie mogło ją urazić, to po prostu przyznaj się do błędu jak facet i wyciągnij z tego wnioski. Szczera rozmowa w relacji jest najważniejsza i jest to coś, co oboje powinniście sobie wbić do głowy.

Tekst zakłada, że jej foch wynikał z braku komunikacji i wyrobienia sobie zdania na podstawie poszlak, podczas gdy tak na prawdę było inaczej. Jeśli jednak na przykład dałeś dupy i będąc z nią w monogamicznej relacji lizałeś się lub bzykałeś z kimś innym to przykro mi – jesteś głupim chujem.

 

Artykuł Wszystkie jesteście takie same pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/wszystkie_jestescie_takie_same/feed 0