podejscie – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Podejście nie musi być idealne https://v1ncentify.prohost.pl/post/podejscie_nie_musi_byc_idealne_ https://v1ncentify.prohost.pl/post/podejscie_nie_musi_byc_idealne_#respond Sat, 07 Mar 2015 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=153 Pierwsze z wielu video oraz zmiany na blogu.

Artykuł Podejście nie musi być idealne pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Pierwsze z wielu video oraz zmiany na blogu.

 

Panie i Panowie, na blog zawitała wiosna. Rozwijam kanał na youtube i od dziś techniczne aspekty uwodzenia przedstawiał będę głównie w formie krótkich filmów.

Warto zasubskrybować kanał – lądować na nim będą 3-4 video miesięcznie. I nie mówię tutaj tylko o vlogach…

Pierwszy film to nawiązanie do wpisu Perfekcyjna Niedoskonałość i odniesienie przedstawionej tam idei do poznawania kobiet. Do nagrania video zainspirował mnie jeden z kursantów, którego głównym problemem było: nie podejdę, bo ona zobaczy, że się stresuję.

 

Miłego oglądania i do przeczytania już wkrótce.

 


 

Artykuł Podejście nie musi być idealne pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/podejscie_nie_musi_byc_idealne_/feed 0
Strach przed podejściem https://v1ncentify.prohost.pl/post/strach_przed_podejsciem https://v1ncentify.prohost.pl/post/strach_przed_podejsciem#respond Sun, 03 Nov 2013 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=76 Ostatnio pewien facet przyszedł do mnie z oklepanym już pytaniem: „Jak wyeliminować strach przed podejściem do dziewczyny?”. Dziś oficjalnie odpowiadam na łamach bloga – strzelić sobie w łeb (tylko dokładniej, niż Werter). Wtedy nie będziesz czuł już nic.

Artykuł Strach przed podejściem pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Ostatnio pewien facet przyszedł do mnie z oklepanym już pytaniem: „Jak wyeliminować strach przed podejściem do dziewczyny?”. Dziś oficjalnie odpowiadam na łamach bloga – strzelić sobie w łeb (tylko dokładniej, niż Werter). Wtedy nie będziesz czuł już nic.

Nigdy w życiu nie chciałbym pozbyć się strachu przed podejściem. Po pierwsze dlatego, że po pewnym czasie to już nie jest strach, tylko czysta ekscytacja. Po drugie, za bardzo szanuję moje emocje i chwile, w których moje żyły rozsadza adrenalina.

Dlaczego uciekamy od emocji? Dlaczego faceci nie rozumieją, że jest to najlepsza rzecz w uwodzeniu (ba, w życiu!), która działa jak narkotyk?

Przyspieszone bicie serca, gdy ją widzisz.

Sekundy po podejściu, gdy następuje cisza, patrzycie sobie w oczy i rośnie napięcie.

Iskry, które przeskakują między Wami, gdy nie słyszycie i nie widzicie co dzieje się dookoła, bo w tej jednej chwili istniejecie tylko Wy.

Jeśli trzęsą Ci się ze stresu ręce po prostu weź jej dłoń, połóż sobie na serce i spytaj, czy czuje, jak na Ciebie działa. Będziesz wtedy spójny. Nie udawaj kozaka, jeśli nim nie jesteś. Totalna szczerość roztopi jej serce.

Im więcej emocji czujesz przed podejściem, tym więcej emocji przekażesz jej przy podejściu. Owszem, mógłbyś być jak robot. Podchodzić non stop, zaczepiać te dziewczyny i zbierać numery na zasadzie suchej wymiany informacji. Tylko jaką wartość mają takie relacje? I gdzie jest tu najważniejszy element, podstawa, absolutny fundament, paliwo dla interakcji?

Gdzie są emocje? Zamiast uciekać od strachu zaakceptuj go. Skup się na tym, co czujesz w ciele, gdy podchodzisz do kobiety. Czuj, jak serce przyspiesza, weź głęboki wdech rozprowadzając krew z adrenaliną po całym ciele. Podejdź, powiedz zwykłe „cześć” i uśmiechnij się. Nie wymuszaj tego uśmiechu, niech wypływa z tych wszystkich emocji, które w sobie przeżywasz. One będą pozytywne, jeśli tylko sobie na to pozwolisz. Gdy zaakceptujesz, co czujesz w środku odkryjesz, że nie ma czegoś takiego, jak zła emocja. To Ty interpretujesz sygnały, jakie wysyła Twoje ciało. Nie jesteś swoim własnym niewolnikiem, nie możesz być. Chyba, że sobie na to pozwolisz. Gdy będziesz przeżywał w pełni wszystko, co czujesz rozmawiając z kobietą, wreszcie odkryjesz czym jest chemia. Nie możesz złapać z dziewczyną połączenia, gdy jednocześnie skupiasz się na tym, by trzymać na wodzy strach, niepewność, podniecenie. Jesteś wtedy w swojej głowie, a nie w interakcji.

Ludzie codziennie uciekają od emocji

Gdy przeczytają śmiesznego smsa w autobusie lub przypomną sobie jakąś zabawną sytuację ukrywają uśmiech, robią wszystko, by nie wypuścić z gardła choćby najmniejszego dźwięku. Gdy podoba im się druga osoba zakładają maskę obojętności, uważając by żadnym sygnałem nie zdradzić swego zainteresowania. Nie przytulamy się do naszych rodziców, nie mówimy, że ich kochamy. Gdy nucimy wesołą piosenkę, bo czujemy szczęście i akurat w pobliżu pojawi się drugi człowiek urywamy nagle, udając że jesteśmy smutni lub obojętni. W dupie mam życie, w którym nie mogę kierunkować mego stanu wewnętrznego na zewnątrz. Dlatego jestem właśnie za tym, by mimo wszystko, na przekór tej ponurej, uśrednionej energii społeczeństwa dawać z siebie więcej, promieniować swe uczucia na ludzi wokół.

Gdyby w naszym społeczeństwie utarło się, że należy uzewnętrzniać uczucia, robiłbyś to, bo robiliby tak wszyscy. Uśmiechałbyś się do dziewczyn, które Ci się podobają, nie wnikając w to, czy odwzajemniają ten sygnał zainteresowania. Skakałbyś z radości i wpadał w ramiona przypadkowych przechodniów. Wszyscy bylibyśmy jedną, wielką rozemocjonowaną rodziną. Czy czułbyś się szczęśliwy mogąc jawnie okazywać to, co czujesz? Czy uważasz, że warto uzależniać swoje zachowanie od tego, co w danej kulturze uważane jest za normę?

Psy nie mają z tym problemu. Wczoraj na spacerze widziałem dwa znudzone kundle na smyczy, prowadzone przez właścicieli. W pewnym momencie podbiegł do nich uroczy wilczur – jego pan puścił go luzem. Ten wilczur skakał wokół kundli, przewracał się, zaczepiał, podgryzał im ogony, a one… wciąż były znudzone i przybite. Jesteśmy jak te psy. Część z nas wciąż jest trzymana na społecznej smyczy, która krępuje ruchy. Bardzo mało osób uświadamia sobie, że smyczy można się pozbyć, że istnieje ona tylko i wyłącznie w naszych głowach. Każdy z nas może być takim wilczurem, który promieniuje swoje emocje na zewnątrz, nie wstydzi się ich, nie przykrywa żadną maską ani konwenansami. Każdy może poczuć wolność i wreszcie wyrażać swoje uczucia, zamiast się ich wstydzić. Sprawić, by każda chwila, w której podejmujemy działanie była wyjątkowa za sprawą tych wszystkich emocji.

Nie życzę Wam powodzenia z kobietami, ten tekst nie jest skierowany tylko do mężczyzn.

Życzę Wam powodzenia z samym sobą, byście nauczyli się wreszcie akceptować własne uczucia i myśli, a przez to stali się lepszymi, otwartymi ludźmi, którzy przeżywają w pełni swoje życia.

Artykuł Strach przed podejściem pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/strach_przed_podejsciem/feed 0
Może uwierzę w prawo przyciągania https://v1ncentify.prohost.pl/post/moze_uwierze_w_prawo_przyciagania https://v1ncentify.prohost.pl/post/moze_uwierze_w_prawo_przyciagania#respond Sun, 28 Apr 2013 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=33 Przyjechałem do Warszawy na zjazd. Zgrzewacz wybył na majówkę do Włoch, więc mieszkanie miałem do swojej dyspozycji. Pomyślałem, że fajnie byłoby mieć tu w sobotę wieczorem jakąś kobietę. Ustawiłem się o dziewiętnastej pod rotundą ze Skillsem. 

Artykuł Może uwierzę w prawo przyciągania pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Przyjechałem do Warszawy na zjazd. Zgrzewacz wybył na majówkę do Włoch, więc mieszkanie miałem do swojej dyspozycji. Pomyślałem, że fajnie byłoby mieć tu w sobotę wieczorem jakąś kobietę. Ustawiłem się o dziewiętnastej pod rotundą ze Skillsem. 

Z zajęć wróciłem koło szesnastej i poszedłem się zdrzemnąć. Gdy obudził mnie budzik, wcale nie miałem ochoty ani wstawać, ani jechać na miasto. Zwlekłem się jednak z łóżka, wziąłem prysznic, wskoczyłem w moją ulubioną, czarną klubową koszulę (podejrzewałem, że wypad skończy się na jakimś disco), założyłem pantofle i kurtkę, bo akurat się ochłodziło, zaledwie chwilę wcześniej spadł deszcz.

Kręcąc się przy rotundzie walczyłem z sennością. Moje ciało jeszcze spało. Powinienem był wypić kawę przed wyjściem. Zerknąłem na ludzi dookoła, którzy stali wbici w ziemię jak tyczki. Każdy na kogoś czekał, zabawny widok.

Po chwili przyszedł Skills. Ruszyliśmy w stronę Nowego Świata rozmawiając. Ładnych kobiet nie stwierdzono.

Tak. Jestem wybredny. Podchodzę mało, rzadko widzę dziewczyny w moim typie. Ludzie, którzy ze mną wychodzą twierdzą, że przesadzam. Tylko Zgrzewacz i Skills mnie rozumieją, mamy podobny gust i podobne wymagania co do płci pięknej. Oczywiście nie oznacza to, że podchodzę tylko i wyłącznie do najpiękniejszych dziewczyn nadających się na okładki pism, a inne są u mnie spalone. Poznaję też ładne, średnie i te ‚okej’. Co nie zmienia faktu, że najbardziej energetyzują mnie interakcje z tymi najładniejszymi dziewczynami. Wtedy czuję, że jest tak, jak być powinno. Wszystko płynie samo, każdy element relacji sprawia mi radość i ładuje moje baterie.

Postanowiliśmy ze Skillsem wstąpić gdzieś na piwo, ewentualnie soczek. W chwilę później nogi się pode mną ugięły. Pojawiła się nagle – nie byłem na nią przygotowany. Wyszła zza rogu, minęła nas jak zjawa, krocząc bojowo. Wysoka brunetka. Proste, długie włosy związane w machający się na boki kucyk. Czarne szpilki, leginsy opinające bardzo długie i niesamowicie zgrabne nogi zwieńczone apetycznym, hipnotyzującym tyłkiem. Zanim się nad tym zastanowiłem, już ją goniłem. Gdybym jeszcze wystawiał dziewczynom numerki, tej dałbym bez wahania 9. W końcu się zrównaliśmy, spojrzała na mnie brązowymi, bardzo ciemnymi oczami. Na ustach miała krwisto-czerwoną szminkę. Z bliska była jeszcze bardziej niesamowita niż z daleka. Prawdopodobnie najpiękniejsza kobieta, jaką widziałem w tym roku, wpasowująca się w 100% w mój gust.

– Cześć. – Wysiliłem się na oryginalny tekst i szczerze się uśmiechnąłem.

– Hej – odpowiedziała, nie zwalniając kroku, a maszerowała bardzo szybko.

– Gdzie lecisz? – Kontynuowałem starając się dotrzymać jej kroku. Na tych szpilkach była prawie równa ze mną (mam 194 cm).

– Do Złotych Tarasów.

– Zakupy?

– Połazić.

– Spieszysz się? – spytałem, mając na uwadze, że Skills został daleko w tyle.

– Właściwie to nie.

– To zatrzymajmy się, zostawiliśmy mojego kolegę.

Stanęliśmy w miejscu i się sobie przedstawiliśmy. Marta jest modelką, od kilku lat chodzi po wybiegach w całej Europie i Azji. W sumie jest to pierwsza ‚prawdziwa’ modelka, jaką poznałem. Do tej pory trafiały mi się same fotomodelki. Rozmowa kleiła się dobrze. Po około dziesięciu minutach spytałem, czy ma ochotę spotkać się jutro na kawę. Odpowiedziała, że jutro jest zajęta, ale dziś chętnie. Umówiliśmy się tak, że ona pójdzie połazić po galerii, ja pokręcę się ze Skillsem i wtedy się zdzwonimy. Wymieniliśmy się numerami i się rozstaliśmy.

Wróciłem do Skillsa, zrobiliśmy sobie solidny spacer, podczas którego odpuściłem sobie uroczą blondynkę z napompowanymi cyckami, bo gadała przez telefon. Nie miałem fazy na akcję pod tytułem „oddzwonisz później, skończ rozmowę”, a czekać nam się też nie chciało.

Gdy w końcu usiedliśmy na soczek, postanowiłem, że zorientuję się, co robi Marta. Zadzwoniłem i okazało się, że właśnie miała wracać do domu, bo wyszła ze Złotych. Poprosiłem ją, żeby na mnie zaczekała i pójdziemy gdzieś pogadać. Soczek ze Skillsem nie wypalił, wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę galerii, po drodze Skills odbił na swój przystanek.

Już z daleka zobaczyłem, jak Marta kręci się przy Hard Rock Cafe, szukając mnie wzrokiem. Uśmiechnęła się na mój widok. Weszliśmy do Złotych, szukając miejsca, w którym można spokojnie pogadać. Najbardziej w galeriach handlowych wkurwia mnie brak jakichkolwiek stylowych lokali z fajnym klimatem. Wszędzie te korpo-kawiarnie. Sterylne, bez charakteru – typowe, konsumenckie gówno. Wchodzisz, płacisz za usługę, wychodzisz. Dzień dobry, dziękuję, dobranoc.

W oddali zobaczyłem neon Coffe Heaven. Dookoła i tak nie było nic ciekawszego, trudno. Skierowaliśmy się w tamtą stronę, po drodze Marta oferowała mijanym facetom karkoskręt, szczękoopad i niebezpiecznie szeroki wytrzeszcz. Wzrok kobiet zaś szybko ześlizgiwał się z mojej towarzyszki na mnie, wyrażając coś na kształt zazdrości. Zawsze mnie takie sytuacje bawią. Wstąpiliśmy do kawiarni, zajęliśmy miejsca na niewygodnej, ordynarnie zwykłej kanapie, by zaraz wstać i podejść do kasy, bo przecież w tego typu dziurach nie ma czegoś takiego, jak obsługa klienta przy stoliku.

Nie wiem, co mi odbiło, ale kazałem jej za siebie zapłacić. Nie po chamsku, normalnie – stwierdziłem, że płacimy oddzielnie. Nie mam pojęcia, skąd mi się to wzięło, bo nigdy nie widzę problemu w płaceniu za kobietę na pierwszej randce, a tu wypaliłem jak z automatu. Zrobiło się dziwnie, tym bardziej, że przecież to ja ją tu zaprosiłem. Postanowiłem się tym jednak nie przejmować.

Usiedliśmy i rozmowa stała się drętwa. Marta zaczęła unikać kontaktu wzrokowego, a ja zauważyłem u siebie, że zachowuję się inaczej, niż przy innych dziewczynach. Nie do końca szczerze, nie do końca tak, jak chciałem. Z pewnością miało to związek z jej urodą, a także życiowym doświadczeniem, dziewczyna jest też bardzo inteligentna. Ogarnij się, skarciłem sam siebie w myślach, to tylko kobieta, zachowuj się tak samo, jak przy innych pannach, z którymi się spotykałeś.

Po chwili wróciłem do siebie i automatycznie rozmowa zaczęła się kleić. Rozmawialiśmy o podróżach, opowiadałem jej moje porąbane przygody z Kijowa. Nie dotykałem jej. Minęło 1,5 godziny i stwierdziłem, że lecimy stąd. Wyszliśmy ze Złotych.

– Wiesz, szczerze mówiąc, to nie wiem, gdzie idziemy – przyznałem.

– No to masz dwadzieścia sekund, żeby wymyślić. – Marta wzięła się pod boki i uśmiechnęła zawadiacko.

– No to jedziemy do mnie. Kupimy jakiś alkohol, pogadamy, może obejrzymy film.

– Okej, może być. – Zdziwiło mnie, że poszło tak gładko.

Wsiedliśmy w autobus i zajechaliśmy na Mokotów. Wstąpiliśmy do nocnego po piwa, za które tym razem ja zapłaciłem i wylądowaliśmy w domu. W momencie, gdy przekroczyliśmy próg mieszkania uświadomiłem sobie, że zostawiłem w pokoju totalny burdel. Otworzyłem balkon, poprawiłem łóżko, zgarnąłem niepotrzebne rzeczy. Lubię u Zgrzewacza jeden patent – nigdy nie składa łóżka. Pościel przykrywa miłą w dotyku, mięciutką narzutą. Zanim jednak się położyliśmy, skierowaliśmy się do kuchni. Marta była głodna, więc przygotowałem jej jajecznicę, jednocześnie popijając piwo i przekomarzając się z nią. W końcu spoczęliśmy na łóżku. Włączyłem muzykę. Rozmawialiśmy z takim zainteresowaniem, że wpadliśmy w trans. Minuty zlewały się ze sobą, czas mijał bardzo szybko, a wspólne tematy mnożyły się jak grzyby po deszczu. Piwo szybko ubywało z butelek.

Do tej pory nie było żadnego dotyku, ani solidnej chemii. Nachyliłem się do niej, by sprawdzić reakcję – tak jak podejrzewałem, odchyliła się.

– Wąchasz mnie? – spytała.

– Yhm. Daj mi dłoń.

– Po co?

Sam ją sobie wziąłem i zacząłem pieścić. Odwzajemniała dotyk, zrobiło się bardzo miło. Nachyliłem się, żeby ją pocałować. Zrobiła unik.

– Hej, ja nie chcę ciebie pogryźć, tylko pocałować.

Znów się nachyliłem, znów się odchyliła. Zacząłem się śmiać.

– Z czego ty się tak cieszysz? – spytała, też rozbawiona.

– Bawi mnie twoja reakcja. Czego się boisz?

– Ja niczego się nie boję.

– Tak?

Ponownie się nachyliłem, odwróciła głowę, dotknąłem jej policzka, zwracając twarz do mnie.

– Czego się boisz? – ponowiłem pytanie. Nasze usta dzieliło kilkanaście centymetrów. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Zacząłem bardzo wolno się przybliżać. Gdy już prawie stykaliśmy się ustami, zahaczyłem moją górną wargą o jej dolną, odchylając ją delikatnie. W końcu złapałem ustami dolną wargę i zacząłem ją ssać. Kilka chwil później całowaliśmy się już na całego.

Odchyliłem się, rozmawialiśmy dalej jak gdyby nic się nie stało. Wiedziałem już, że tej nocy nie będzie seksu. Marta od samego początku trzymała dystans i rozpraszała napięcie wtedy, gdy się pojawiało. W końcu, koło 2:30 zadzwoniła po taksówkę i pojechała do znajomych, którzy się za nią stęsknili i wydzwaniali co pięć minut. Przed wyjściem zatańczyliśmy sobie na środku pokoju i poprosiła mnie, żebym podał jej swój profil na fb. Na noc zostać nie chciała.

Odprowadziłem ją na dół. Idąc z tyłu napawałem się widokiem jej kształtnego tyłka i niesamowitych nóg. Przy taxi daliśmy sobie po buzi.

– Do zobaczenia – rzuciła wsiadając do środka.

Przed snem wymieniliśmy jeszcze kilka smsów.

To był nieoczekiwany, ale bardzo przyjemny dzień.

A pomyśleć, że mogłem zrezygnować z wyjścia na miasto i cały wieczór gnić bezproduktywnie w łóżku.

Artykuł Może uwierzę w prawo przyciągania pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/moze_uwierze_w_prawo_przyciagania/feed 0
Koniec z bezpośredniością niewerbalną https://v1ncentify.prohost.pl/post/koniec_z_bezposrednioscia_niewerbalna https://v1ncentify.prohost.pl/post/koniec_z_bezposrednioscia_niewerbalna#respond Wed, 20 Feb 2013 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=8 Czasami pod latarnią jest najciemniej.
Robimy coś cały czas nie zdając sobie nawet sprawy z prostego faktu, że
można lepiej. Do mnie olśnienie napływało falami i dziś podjąłem
decyzję, że od teraz będę robił wszystko inaczej, niż do tej pory.

Artykuł Koniec z bezpośredniością niewerbalną pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Czasami pod latarnią jest najciemniej. Robimy coś cały czas nie zdając sobie nawet sprawy z prostego faktu, że można lepiej. Do mnie olśnienie napływało falami i dziś podjąłem decyzję, że od teraz będę robił wszystko inaczej, niż do tej pory.

 

Praktycznie odkąd zacząłem poznawać kobiety w dzień, robiłem to w ten sam sposób. Podchodziłem, witałem się i wtedy robiłem coś, co porównać mogę tylko do tłumaczenia opowiedzianego przed chwilą żartu. Werbalizowałem moje zainteresowanie nią. Mówiłem, co mi się w niej spodobało i że musiałem podejść, żeby ją poznać.

 

Jakie to zabawne. Kiedyś ktoś wymyślił, że bezpośrednie podejścia są lepsze od niebezpośrednich i teraz praktycznie cała Polska tak robi. Czytasz raporty, dzienniki i wszędzie widzisz kopię, kopii, kopii. W tym momencie już nikt nawet się nad tym nie zastanawia. Nowi wchodzą w tematykę i jedyne, co wynoszą z forum to „rób directy!”, a kobiety coraz częściej widząc podchodzącego kolesia mówią „ale ja ciebie nie chcę poznać” zanim on zdąży otworzyć usta.

 

Geneza tego wpisu jest taka, że coś zaczęło mi się w moich podejściach w dzień nie zgadzać. Nie czułem się z nimi tak komfortowo jak kiedyś. Pierwsze, co zauważyłem, to fakt, że werbalizuję moje zainteresowanie kobietą właśnie tylko w dzień. Bo jeśli chodzi o kluby, to nie robię tego już od bardzo dawna. Po prostu podchodzę, mówię „cześć” lub „jak masz na imię” lub jakikolwiek inny sytuacyjny tekst i tyle. Dlaczego nie mogę tak w dzień?

 

Otóż mogę, tylko przyzwyczajenie sprawiło, że zawsze przy podejściach w codziennych sytuacjach wciskałem tę nieszczęsną bezpośredniość, która jest totalnie zbędna. Dlaczego? Dlatego, że gdy podchodzę do dziewczyny, która mi się bardzo podoba to po mnie WIDAĆ, że mi się podoba. Nie muszę tego mówić. Nie znam żadnego naturala, który by tak robił. To tak, jakby wsiąść do autobusu i oznajmić kierowcy, że chcesz podjechać parę przystanków. Bez sensu.

 

Moim zdaniem podejścia, w których nie mówimy wprost o co nam chodzi, ale przekazujemy intencję swoim spojrzeniem, uśmiechem, tonem głosu są o niebo lepsze od bezpośrednich dlatego, że są bardziej tajemnicze. Przecież i tak wiadomo, o co chodzi. Ty wiesz i ona wie. Ale jest o niebo zabawniej niż w momencie, kiedy jej to mówisz wprost. Ona tego nie potrzebuje. Ona chce, żebyś uwiódł ją jak w filmie. Żebyś rozmawiał z nią o zwykłych rzeczach i jednocześnie sprawił, by było jej gorąco od napięcia wiszącego między wami. Ona nie chce musieć zmierzać się z Twoim obwieszczeniem pt „podobasz mi się i chcę cię poznać”. Możesz połechtać tym jej ego, a i tak w domu będzie się zastanawiać, czy przypadkiem nie mówisz tego samego tekstu do wszystkich panienek.

 

Czuję, że wyrzucenie werbalizacji zainteresowania w dzień będzie kolejnym milowym krokiem w moim rozwoju w drodze ku normalności. W moim słowniku uwodzenie ma być czymś jak najbardziej normalnym, naturalnym i zgodnym ze mną.

 

Dziś byłem na siłowni. Nieopodal mnie ćwiczyła seksowna blondynka, miała jeden z lepszych tyłków, jakie widziałem. Proste, długie włosy spięła w wysoki kucyk. Z twarzy wyglądała na zimną sukę. Przysięgam, widziałem strach na twarzach zerkających w jej stronę facetów. Blondynka ćwiczyła ze swoją mniej urodziwą koleżanką. Byłem akurat po robieniu przysiadu ze sztangą, stałem oparty o parapet, piłem wodę i myślałem nad tym wszystkim, co znalazło się w dzisiejszym wpisie.

 

Nie mogłem się powstrzymać. Podszedłem do niej od tyłu, musiała zobaczyć mnie kątem oka, bo zwróciła się twarzą do mnie. Uśmiechnąłem się.

 

– Cześć.

 

– Cześć. – Wyciągnęła dłoń w moją stronę, wymieniliśmy imiona. Zaczęliśmy najzwyczajniej w świecie rozmawiać o życiu, o pracy, o studiach. Plątały nam się słowa, bo patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Jej domyślna koleżanka zostawiła nas samych.

 

– Wiesz, ja mam chłopaka – powiedziała po jakimś czasie celując we mnie złożoną na podobieństwo pistoletu dłonią. Pociągnęła za spust. Odchyliłem głowę udając, że mój mózg tryska na ścianę z przestrzelonej skroni. Uśmiechała się do mnie słodko. Podczas podejścia nie powiedziałem jej, że przyszedłem po to, by ją bzykać. To było oczywiste, to po prostu czuć.

 

Więc po cholerę o tym rozmawiać?

 

Artykuł Koniec z bezpośredniością niewerbalną pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/koniec_z_bezposrednioscia_niewerbalna/feed 0