opinia – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Jakim ty jesteś twardzielem https://v1ncentify.prohost.pl/post/jakim-ty-jestes-twardzielem https://v1ncentify.prohost.pl/post/jakim-ty-jestes-twardzielem#respond Tue, 31 Jan 2017 18:15:36 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=2306 Ostatnio usłyszałem opinię, jakoby pisanie o swoich emocjach było "babskie". Zgadzam się, udawanie, że jest się ze skały to klasyczny przykład męskości - na równi z dociskaniem gazu do dechy w golfie na widok lasek stojących nieopodal.

Artykuł Jakim ty jesteś twardzielem pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Ostatnio usłyszałem opinię, jakoby mówienie o swoich emocjach było “babskie”. Zgadzam się, udawanie, że jest się ze skały to klasyczny przykład męskości – na równi z dociskaniem gazu do dechy w golfie na widok lasek stojących nieopodal. 

Zresztą, mam kompletnie wyjebane w to, co uznaje się za “męskie”, “niemęskie”, “pizdowate” i “babskie”. Jestem człowiekiem, więc czuję jak człowiek. Akceptuję wszystkie emocje, które wchodzą w ten pakiet i się nimi dzielę, bo od tego mam bloga. To trochę egoistyczne, co teraz napiszę, bo mimo, że na skrzynkę regularnie dostaję od Was maile odnośnie tego, jak moje teksty Wam pomagają lub po prostu umilają długie wieczory – ostatecznie to ja wynoszę z tego układu największą wartość.

/Żeby nie było – bez Was nie istnieję i żyjemy w perfekcyjnej synergii. Kiedyś tego nie rozumiałem. Początki tego bloga to autoportret aroganckiego szczeniaka bez cienia pokory. Nic dziwnego, że w tamtym czasie dzień musiałem zaczynać od kasowania i banowania hejterów. Lubiłem myśleć o sobie jak o kimś nieomylnym, a jednocześnie pełnym szacunku i pokory – cóż za paradoks. W rzeczywistości nie rozumiałem tych słów, a wady widziałem u każdego wokół, lecz nigdy u siebie. Nie mówię, że teraz jestem idealny, bo nie jestem i nigdy nie było to moim celem. Zależy mi na docieraniu do prawdy i zrzucaniu kolejnych warstw iluzji. Założę się, że za kilka lat będę mógł spojrzeć na ten wpis, pokręcić głową z niedowierzaniem i sapnąć: “dzieciaku, gówno wiedziałeś o życiu i o samym sobie”. Prawdę mówiąc, ucieszyłbym się, bo zależy mi na ciągłym rozwoju./

Ten blog powstał tylko dlatego, że potrzebowałem swojego miejsca w internecie. Miejsca bez cenzury, z moimi zasadami, gdzie swobodnie przelewając myśli przez klawiaturę będę się oczyszczał. Jestem uzależniony od dzielenia się przemyśleniami i opiniami. Układam się w ten sposób, zapamiętuję na długie lata ważne dla mnie historie (między innymi dlatego, że w latach 2010-2013 regularnie spisywałem, co się u mnie w życiu dzieje, byłem w stanie precyzyjnie odtworzyć konkretne sytuacje, emocje i dialogi w książce) oraz świetnie się bawię. Pozbywam się też presji. Kiedyś, kiedy jeszcze byłem zagubionym, młodym facetem pisanie było dla mnie jedyną terapią. Zauroczyłem się – pisałem. Miałem depresję – pisałem. Byłem zainspirowany – zarywałem noc przy komputerze, stukając w klawiaturę. Czasem nawet budziłem się o 6 rano, by zapisać myśli. Fajne jest to, że wyrabiając sobie ten nawyk, uczyłem się akceptowania tego, jak się czuję. Pisałem o własnych emocjach bez wstydu, przez co nabierałem do nich dystansu i byłem w stanie je przepracowywać. Gdyby nie ten kanał ekspresji, po prostu bym się sam sobą udusił.

Tylko, że akceptacja własnych emocji to jedna kwestia. Pokazywanie ich i akceptacja tego, jak nasze emocje postrzegają inni, to zupełnie inna bajka.

Staję przed wami nagi – być może dzięki temu nabierzecie odwagi, by odrzucić iluzję i spojrzeć w lustro. Jesteśmy tylko ludźmi i jedyne, czego powinniśmy się wstydzić to dzień, w którym pozwoliliśmy sobie o tym zapomnieć. Tymi zdaniami rozpoczynam moją pierwszą książkę. Zapisałem te słowa, by w ogóle być w stanie puścić ją do drukarni. Przed samym wydaniem męczyły mnie różne dziwne myśli. Że zbyt osobista, za bardzo emocjonalna i odkrywa o wiele za dużo mnie. Pisanie “Płonąc w atmosferze” było jak spowiedź w konfesjonale. Ukończenie projektu i wydanie książki – też jak spowiedź, tyle że przez megafon plus wystawienie się na ostrzał. Dosłownie przez wgraniem pliku w system drukarni napisałem do osób odpowiedzialnych za skład i poinformowałem je, że musimy dodać jeszcze jedną stronę. Zapisałem na niej wyżej wspomniane motto. Miało mi przypominać o tym, że cokolwiek by się nie działo, emocje są dobre. Nie ma nic złego w ich odczuwaniu i dzieleniu się nimi. Wszyscy jesteśmy ludźmi, wstydzimy się, kochamy i cierpimy tak samo. Tylko, że mało kto ma jaja potrzebne do tego, by mówić o tym na głos.

Kobiety posiadają pełne przyzwolenie społeczne na dzielenie się emocjami. Dziewczyna płacze – bidulka, ciekawe co się stało. Płacze facet – co za pizda! Wielu facetów codziennie wychodzi z domu, idzie do pracy, na imprezę, jedzie na wakacje – podczas, gdy paradoksalnie ani na moment nie opuszcza mentalnego więzienia. Uczy się bycia kimś innym, wtapiania się w schemat: nie wychylać się i unikać oceny otoczenia. Wszyscy dookoła noszą maski i już nie wiesz, czy rozmawiasz z żywą osobą, czy z jej avatarem. Ludzie wstydzą się siebie, tego co czują i jak czują, a później dziwią się, że ich relacje przypominają mrożonki z Carrefoura. Staram się w moim życiu prywatnym i profesjonalnym być na tyle prawdziwy, na ile tylko mogę – rozciągając ogólnie przyjęte normy. Skutkuje to bardziej zażyłymi relacjami z rodziną, przyjaciółmi, znajomymi. Pozwala to też otwierać się moim klientom na szkoleniach i konsultacjach. Mimo wszystko, wciąż pracuję nad tym, by było tego jeszcze więcej i ciągle się uczę.

Zresztą, tam wyżej podałem przerysowany przykład o płaczu, kiedy ludzie mają problem ze zwykłymi szczerymi komplementami. Kiedy ostatni raz powiedziałeś przyjacielowi, że lubisz spędzać z nim czas?

Dwa miesiące temu bawiłem się na Filipinach. Jednego wieczora, gdy byliśmy z kumplem lekko pijani (i lekko coś jeszcze) – powiedziałem mu, że bardzo go lubię i że cieszę się, że go poznałem i że mógł ze mną polecieć. W zamian dostałem opierdol z przymrużeniem oka, bo akurat jest człowiekiem skrajnie otwartym w stosunku do innych ludzi i jeśli mnie pamięć nie myli, powiedział mi to już wcześniej, kiedy jeszcze byliśmy w Polsce. O wiele łatwiej jest powiedzieć coś takiego osobie, która pierwsza wyszła z inicjatywą. Skutkuje to zamkniętym kołem, gdzie jedna strona czeka na drugą i nikt nigdy nie mówi nic. Jesteśmy w kontaktach z innymi bierni, bo przyzwyczailiśmy się do odwzajemniania, zamiast dawania. To w ogóle odnosi się już do całego życia. Łatwiej jest konsumować content, niż go produkować. Prościej przyjąć zaproszenie, niż zaprosić i odebrać telefon niż zadzwonić. Ciągle narzekać, niż się zmienić.

Ostatnio miałem konsultację Skype z klientem, który całe życie uważał na to, co wypada mówić i kiedy. Przez lata wiązał uczucie wstydu z momentami, kiedy zdarzało mu się w relacjach być prawdziwym. Dziś nie ma ani jednego bliskiego znajomego, jego życie to praca – dom. Mentalne więzienie samotności i mijanie się z innymi ludźmi zupełnie tak, jakby zrobieni byli z powietrza. To nie jest tak, że procesu odwrócić się nie da, ale wymaga to dokładnego planu, pracy i cierpliwości. Lepiej nie iść tą drogą, niż musieć później z niej zawracać.

Nie obchodzi mnie, za jakiego twardziela się uważasz, bo jeśli w Twoim słowniku “być męskim” oznacza wstydzić się samego siebie, swoich myśli i uczuć – to dla mnie jesteś raczej pocieszną autoparodią. Trzymam kciuki, przyda Ci się.

PS. Mówiłem kiedyś, że Was lubię? Mam nadzieję, że tak. Na wszelki wypadek: bardzo Was lubię. Dzięki, że jesteście;)

 

Artykuł Jakim ty jesteś twardzielem pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/jakim-ty-jestes-twardzielem/feed 0
Udowodnij sobie, że nie musisz niczego udowadniać https://v1ncentify.prohost.pl/post/udowodnij_sobieze_nie_musisz_niczego_udowadniac https://v1ncentify.prohost.pl/post/udowodnij_sobieze_nie_musisz_niczego_udowadniac#respond Sun, 27 Sep 2015 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=186 Ludzie to lubią zabierać się za ogarnianie życia od dupy strony. Związki zaczynać od miłości zamiast seksu. Wpierw się kłócić, a dopiero później rozmawiać. Przede wszystkim jednak - udowadniać wszystkim dookoła, jacy to nie są zajebiści, co bywa tylko jaskrawym dowodem na to, że... mentalnie nigdy nie opuścili gimnazjum.

Artykuł Udowodnij sobie, że nie musisz niczego udowadniać pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Ludzie to lubią zabierać się za ogarnianie życia od dupy strony. Związki zaczynać od miłości zamiast seksu. Wpierw się kłócić, a dopiero później rozmawiać. Przede wszystkim jednak – udowadniać wszystkim dookoła, jacy to nie są zajebiści, co bywa tylko jaskrawym dowodem na to, że… mentalnie nigdy nie opuścili gimnazjum.

 

Bardzo często w klubach zaczepiają mnie faceci, czytelnicy bloga. Zdarza się, że proszą, żebym “pokazał, co potrafię”. Zazwyczaj wzruszam wtedy ramionami i odpowiadam, że jestem słaby, nic nie umiem. Nie będę robić za małpę w cyrku i już dawno nauczyłem się, że nikomu nie muszę niczego udowadniać. Okres w mojej karierze, kiedy tego nie rozumiałem był najbardziej rozczarowującym w moim życiu. Do dziś męczy mnie sytuacja, w której bzyknąłem laskę z klubu tylko dlatego, że lokal wyładowany był gośćmi, którzy wiedzieli czym się zajmuję. 

Ale nie to było najgorsze.

Najgorsze było, że przez pierwszą połowę imprezy nic nie zrobiłem, czując na sobie ogromną presję. Dopiero na koniec podszedłem do uroczej brunetki, zamieniłem z nią dwa zdania. Później się całowaliśmy. Gdy już czekałem na kurtkę w szatni przechodziła obok, złapałem ją za dłoń i wylądowaliśmy w taksówce.

Nikt nie widział momentu, w którym opuściliśmy razem klub, a nazajutrz po mieście chodziły plotki, że “Vincent nie podchodzi”, mimo iż miałem wtedy seks. Cała relacja była wymuszona, a mi został po niej moralny kac. Sytuacja zmusiła mnie do zadania sobie fundamentalnego pytania: dla kogo ja to robię?

 

Dla siebie? Czy może dla ludzi, których nawet nie znam?

Nie jestem w stanie zliczyć sytuacji, w których podchodzą do mnie faceci i w pierwszych kilku zdaniach spowiadają mi się z tego, ile mają seksu, jakie dziewczyny i jak bardzo ogarniają. Zupełnie tak, jakby mnie to chociaż minimalnie obchodziło. Myślę wtedy: no kurwa mać, co za kosmici. Jednocześnie czuję głęboką wdzięczność za to, że sam już kosmitą nie jestem. Nie potrafię sobie wyobrazić gorszego sposobu na “zaprezentowanie wartości” i zapoznanie się z drugim człowiekiem, niż takie pajacowanie.

Fakt, że prowadzę bloga o relacjach i uczę, jak stać się atrakcyjnym facetem nie oznacza, że chcę słuchać o tym, jak długiego masz fiuta i jak bardzo jesteś szczęśliwy. Szczerze mówiąc mam to głęboko w dupie i w ogóle nie oceniam facetów na podstawie tego, jak radzą sobie z kobietami. Oceniam ich za to po tym, czy potrafią być NORMALNI i prowadzić NORMALNĄ ROZMOWĘ. Większość nie potrafi. Większość jest odstrzelona od socjalnej rzeczywistości i pochodzi nie tylko z innej planety, ale przede wszystkim z innej galaktyki.

Chcesz poznać kogoś, kogo szanujesz i kto według Ciebie osiąga sukcesy w jakiejś sferze życia? To zamiast od początku budować ramę znajomości pt. “fan-guru” lub, co gorsza “JESTEM TAK SAMO LUB BARDZIEJ ZAJEBISTY OD CIEBIE” po prostu potraktuj tę osobę jak człowieka. Przywitaj się. Spytaj, jak wieczór. Wybierz temat niezwiązany z działalnością tej osoby. Bądź banalnie normalny, do cholery jasnej. Zrobisz lepsze wrażenie, niż 90% innych ludzi (kosmitów).

Pamiętam, jak byłem na domówce u kumpla (którego notabene poznałem w taki sposób, że zaczepił mnie w klubie – z tym, że właśnie był NORMALNY) i nagle w mieszkaniu pojawił się jakiś jego dalszy znajomy. Od progu zaczął wszystkim zebranym opowiadać o tym, jakich to nie zrobił przekrętów, ile milionów nie wydoił i że za tydzień wypierdala z tej okazji do Azji. Życzyłem mu w myślach, by wypierdalał gdziekolwiek, byle szybko, po czym wyszedłem na taras, żeby powstrzymać krwotok z uszu.

Prawdziwie kompetentną osobę w danej dziedzinie poznasz po tym, że się nie chwali i nie przejmuje się tym, co pomyślą o niej ludzie wokół. Czy wypadnie dobrze, czy sprosta wykreowanemu obrazowi. Takie osoby charakteryzuje głębokie zrozumienie trzech rzeczy:

1. Stanowisz wartość samą w sobie. 

Wiesz, na ile cię stać i jak bardzo jesteś kompetentny w danej dziedzinie. Nie zmieni tego żadna opinia, a już tym bardziej nie opinia kogoś, kto Cię kompletnie nie zna.

2. Nie masz na to wpływu – ludzie zawsze będą pierdolić.

Pierwszy z brzegu przykład: ktoś zobaczy mnie w klubie przez moment rozmawiającego z kumplem. Wniosek: Vincent nic nie potrafi. Ta osoba nie widzi już tego, co działo się wcześniej, czy później. A może tej nocy rzeczywiście nie podejdę ani razu, bo nie spodoba mi się żadna kobieta?

3. To, co robisz, robisz dla siebie. Uznanie w oczach innych osób jest jedynie dodatkiem.

Ludzie cenią pisarzy za styl i przekazywane emocje. Pisarze z kolei cenią sobie pisanie za możliwość uzewnętrznienia się, wpadnięcia w trans i doświadczenia oczyszczającego uczucia, jakie towarzyszy tworzeniu tekstu. Uwielbiam kobiety, bo kocham chemię, jaka może się wytworzyć między dwiema osobami. To jest mój narkotyk. Wydzielanie odrębnego świata, “tylko dla nas”. Doświadczanie całej palety emocji i niesamowitych przygód rodem z filmu. Tworzenie unikalnych historii, które zostaną na całe lata. A nie jakiś pusty seks, czy niedowierzanie wymalowane na twarzy faceta, który przypadkiem ogląda całą sytuację.

To właśnie dlatego prawie nigdy w towarzystwie nie angażuję się w rozmowy o relacjach. Odpuszczam też kompletnie, gdy ktoś prosi mnie, bym wytłumaczył, czym się zajmuję. Jeśli mam mało czasu, nie zależy mi lub czuję, że nie byłbym w stanie wyklarować wszystkich niuansów – po prostu wzruszam ramionami i kapituluję. Wcale nie potrzebuję do szczęścia, by wszyscy rozumieli motywację stojącą za tym, co robię.

Być może zarabiasz dużo pieniędzy, prowadzisz własny start-up, świetnie grasz w piłkę, dobrze piszesz lub masz ultra-ciekawe życie i zwiedziłeś cały świat. Wspaniale. Jednak jeśli te rzeczy służą Ci głównie do tego, by mentalnie wydłużać sobie penisa i zdobywać uznanie innych osób, to stajesz się irytującym innych, wydrążonym w środku i uzależnionym od walidacji, samotnym dziwakiem.

Artykuł Udowodnij sobie, że nie musisz niczego udowadniać pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/udowodnij_sobieze_nie_musisz_niczego_udowadniac/feed 0