eupatoria – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Krym: Rozdział VIII: Motocykl Sashy https://v1ncentify.prohost.pl/post/krym_rozdzial_viii_motocykl_sashy https://v1ncentify.prohost.pl/post/krym_rozdzial_viii_motocykl_sashy#respond Sat, 27 Apr 2013 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=32 Zgramoliłem się z trudem z łóżka, zbudzony intensywnymi promieniami słonecznymi. Ogarnąłem spodnie, rzucone wczoraj niedbałym, pijackim zamachem na podłogę. Pamiętałem wszystko z wczorajszej nocy, włącznie z rzyganiem do dwóch kibli. Ale w ogóle nie bolała mnie głowa. I przyznam, że niepokoiło mnie to trochę. Czy Krym uczynił ze mnie alkoholika? Na pewno zrobił ze mnie palacza. Zgniotłem w dłoni pustą ramkę fajek. Kurwa. Trzeba gonić do sklepu. 

Artykuł Krym: Rozdział VIII: Motocykl Sashy pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
F L A M B O Y A N T:

 

Zgramoliłem się z trudem z łóżka, zbudzony intensywnymi promieniami słonecznymi. Ogarnąłem spodnie, rzucone wczoraj niedbałym, pijackim zamachem na podłogę. Pamiętałem wszystko z wczorajszej nocy, włącznie z rzyganiem do dwóch kibli. Ale w ogóle nie bolała mnie głowa. I przyznam, że niepokoiło mnie to trochę. Czy Krym uczynił ze mnie alkoholika? Na pewno zrobił ze mnie palacza. Zgniotłem w dłoni pustą ramkę fajek. Kurwa. Trzeba gonić do sklepu. 

Przed kwartirą siedzieli Silnoręki z Siarą, pałaszując po dużej puszce fasoli, którą popijali porannym, zimnym piwkiem. Szczęśliwie, poratowali mnie fajką, więc mój spacer mógł jeszcze chwilę zaczekać.

– Widziałeś, jak się wczoraj Sasha zabawił? – spytał Siara swoim radosnym głosem.

Nie poznaliście jeszcze Sashy. Nim dojechaliśmy na Krym, Vincent i Zgrzewacz uprzedzili nas, że Sasha to solidny kawał ruchacza. Sasha nie był już chłopcem, ale nie był też jeszcze mężczyzną. Jego budzące respekt 165 cm wzrostu i 45 kg żywej wagi, w połączeniu z gębą szczura, mogło być żywym dowodem na to, że w uwodzeniu wygląd nie ma żadnego znaczenia. Z drugiej strony, Sasha był synem właściciela hotelu i miał dziengi (pieniądze). Jego strategia uwodzenia była prosta. Sasha wjeżdżał swoim japońskim motocyklem na deptak i łowił spojrzenia. Jebany miał całkiem niezłą przynętę. Zeszłej nocy, kiedy udało mi się już wyjąć mój łeb z kibla i upodlony alkoholem zasypiałem, nasza ekipa jeszcze ostro imprezowała. Z relacji świadków wynika, że byli bardzo głośno. Z kwartiry Sashy wyszła śliczna, w połowie naga dziewczyna i nakazała im, żeby byli cicho, bo nie może zasnąć. Nie wiem czy chłopaki jej posłuchali, ale myślę, że jak zobaczyli jej cycki to zaniemówili chociaż na chwilę.

Jeśli nauczyłem się na Krymie czegoś o uwodzeniu, to tego, że dziewczyny ładne, ale nie śliczne to też dobry target. Wcześniej dążyłem z uporem maniaka tylko do tych najlepszych, a szkoda. Przez takie przekonania ominęło mnie tyle pięknych przeżyć! Mniej atrakcyjne dziewczyny też gadają jak kobieta, przytulają się, a do tego fajnie się całują, mają cycki i golą cipki, które też robią się mokre. Eureka!

Żywo poruszony moim odkryciem, chwyciłem za komórkę i zadzwoniłem do Mashy. Nie była jakąś pięknością, ale świetnie się przy niej czułem. Chciałem w końcu zobaczyć ten prawdziwy Krym. Jeść soczyste melony, polewać je lepkim miodem i zapijać to wszystko kwasem chlebowym. O tak! Rozmawiałem z nią, a w jej głosie słyszałem radość. Umówiliśmy się, że zadzwoni do mnie o w pół do którejś godziny. Ale czy dobrze zrozumiałem? Sądzę, że nie. Masha nigdy już do mnie nie zadzwoniła. Nie odebrała też mojego telefonu ani nie odpisała na mój sms. Ja pierdolę! Chyba nie czekała na mnie? Raz umówiłem się z jedną cipą, która nie przyszła na spotkanie. Nie życzę tego nikomu.

Dzień był obrzydliwie zwykły. Od paru już dni buzowaliśmy na imprezę na plaży, zamykającą 4 – dniowy festiwal muzyczny. Żebyśmy otrzymali zniżki na wejściówki, musieliśmy odwiedzić tego dnia plażę. Należy tu odnotować, że Nitro zagadał do jakiejś dupy opalającej się topless. Gość zarzekał się potem, że urzekły go niebieskie oczy tej dziewczyny. Ale nikt mu tak naprawdę nie uwierzył. Któż patrzyłby w oczy widząc przed sobą dwa duże, opalone cycki?

Wieczorem dla odmiany polał się alkohol. Nie rozpaczałem nazbyt długo po Mashy. W końcu w każdej chwili mogłem chwycić za mój telefon i zadzwonić, żeby umówić się z Mashą i Ritą. Była to jedyna i niepowtarzalna okazja, abym przez trzy dni z rzędu umawiał się na randkę z inną dziewczyną o imieniu Masha. Czy jest tu jakiś kozak, który dzień po dniu spotykał się z trzema Kasiami albo trzema Martami? Pobij to chłopaku!

Zadzwoniłem i oczywiście umówiliśmy się na kolejną podwójną randkę. Jedynym problemem było to, że Vincent cały czas upierał się, aby jechać na imprezę na plaży. W Białymstoku jest swing. Dwa dni wcześniej to Vincent zmuszony był zastąpić chorego Nitro, a teraz to Nitro będzie musiał dać zmianę powrotną. Imprezę na plaży odwiedzili dzień wcześniej Silnoręki z Siarą. Mówili nam, że było może 40 – 50 osób i było raczej chujowo. Uznaliśmy z Nitro, że reaktywujemy nasz super duet i ruszamy w miasto. Paweł, Zgrzewacz i Vincent wybrali imprezę na plaży.

Byliśmy w mieście i mieliśmy jeszcze sporo czasu do spotkania z dziewczynami. Mogliśmy zaczekać i odbyć męską rozmowę w świetle księżyca lub poznać jakieś dupy przy użyciu mojego ulubionego klubootwieracza. Wybór był prosty. Zagadaliśmy do dwóch dup siedzących na ławce. Zagadaliśmy to brzmi jak liczba mnoga… Zasadniczo, to ja gadałem. Za siebie i za Nitro. Ale o dziwo jakoś to szło. Dziewczyny chciały ustawić się na jutro. Było to najbardziej rozsądne rozwiązanie. Ale uznaliśmy, że symboliczny taniec musi być. Wpadliśmy do Randevu. Jebaliśmy dystans na pełne 100 %. Taniec trwał na pewno nie dłużej niż 30 sekund. Któraś z dup wyrwała się, wzięła koleżankę i uciekły. W sumie to może i lepiej? Skoro tak pragnęły dystansu, to pewnie nie sprawdzilibyśmy jak jest w ich cipkach.

Nabyliśmy po piwie i usiedliśmy przy fontannie. Odpaliłem papierosa, a z mojej kieszeni dobiegł stłumiony dźwięk wiadomości SMS. Nie znałem tego numeru. „We’re in Amsterdam”. Pokazałem telefon Nitro. Przeczytał, ale on, podobnie jak ja, nie wiedział kto to może być. Dzisiejsza Masha? Wczorajsza Masha? A może przedwczorajsza Masha? Alina z Julią? Olena? Poznaliśmy jakieś inne dupy? Z jednej strony, tylko jedna dziewczyna na Krymie mówiła po angielsku. Z drugiej strony, każda z tych dziewczyn, mogła poprosić o napisanie SMSa koleżankę, słusznie podejrzewając, że nie zrozumiem po rosyjsku. Wysłanie SMSa o treści: „Who are you?” też miało swoje oczywiste wady. Kiedy myślę o tym teraz, mogliśmy po prostu pójść do klubu i samemu się przekonać. Myślę, że mieliśmy odpowiedni zapas czasu.

Zdecydowałem się na wybór bramki nr 4: „Masha i Rita?”. Była to całkiem logiczna decyzja. W końcu to je mieliśmy spotkać tej nocy. A nawet jeśli to nie one, to co druga dziewczyna na Ukrainie ma na imię Masha. Pan Chajzer nie zaprosił nas na żadną przerwę reklamową. Dosłownie w 10 sekund później, moje oczy ucieszył piękny napis cyrylicą: „ебать”. Niestety, wyraz ten nie jest żadnym magicznym zaklęciem na rozwarcie długich, opalonych ukraińskich ud. Słowo to oznacza ni mniej, ni więcej: „jebać”. Cóż, przynajmniej mój ubogi słownik został wzbogacony o kolejne rosyjskie słowo.

Uznaliśmy z Nitro, że mamy czas i podejdziemy do Amsterdamu. Może uda się nam wyciągnąć te dupy z klubu i jeszcze wszystko odkręcić? Tak też zrobiliśmy. Niestety ani SMSy, ani telefony w niczym nam nie pomogły. Dziewczyny zabunkrowały się w klubie szczelniej niż Hitler, a my straciliśmy jedynie cenny czas. Nagle okazało się, że mamy tylko 5 minut do spotkania z Mashą i Ritą. Zadzwoniłem do dziewczyn, żeby potwierdzić, że zdążymy. Wszystko było w idealnym porządku. Uznałem, że przydałoby się jeszcze jedno piwko. Najwyżej spóźnimy się 10 minut. Napisałem im: „00:10”.

Trochę się nam przedłużyło i na miejscu byliśmy punkt 00:18. Nie widziałem ani Mashy, ani Rity, więc zadzwoniłem. Nikt nie odebrał. Ani teraz, ani nawet 3 telefony później. W międzyczasie odezwały się tajemnicze dziewczyny z Amsterdamu. Nie pamiętam co napisały, ale zobaczyłem, że wiadomość: „00:10” trafiła właśnie do nich. W około pół godziny spaliłem dwie pary kobiet, które chciały zobaczyć się z nami tej nocy. Jeśli nie możesz opędzić się od kobiet, napisz do mnie, coś na pewno poradzę.

Byliśmy już całkiem podłamani. Nitro pokazał mi swój telefon. Napisał Alinie dość bezpośredniego SMSa: „I want you to suck my balls”. Chyba żartował i tak naprawdę nie chciał wysłać tej wiadomości. Cóż, pomogłem Nitro nabrać trochę odwagi. Jednym uderzeniem mojego wskazującego palca w klawisz telefonu… Alina odpisała, ale nie wyraziła zainteresowania tą propozycją. Ja też pisałem SMSy:

F: „Zjebaliśmy. Napisz kim jesteście. Bawimy się z wieloma panienkami. Do kogo lepiej nie dzwonić?”

?: „Nie martw się. Robimy to samo.”

F: „Ok. Życzę wam, żebyście znalazły tej nocy kogoś, kto was naprawdę solidnie zerżnie.”

?: „My nie szukamy tego samego. Ale życzę wam powodzenia tej nocy.”

No to przynajmniej mieliśmy błogosławieństwo i życzenia pomyślności. Weszliśmy do klubu Lion. Nitro zaczął nawet tańczyć z jakąś dupą. Nie minęły jednak nawet dwie minuty, gdy DJ wyłączył muzykę, a ludzie zaczęli opuszczać parkiet, żeby zrobić miejsce na pokaz striptizu.

Ledwie zdążyliśmy usadzić nasze nędzne dupska w krzesłach, kiedy podszedł do nas ochroniarz i grzecznie nas wyjebał, ponieważ stolik był zarezerwowany. Wielka szkoda. Było to miejsce wprost stworzone do obserwacji cycków tancerki. Wszystkie pozostałe stoliki również były zajęte. Oparliśmy się więc o barierkę, chcąc podziwiać cycki na stojąco. Ochroniarz równie kulturalnie wyjebał nas, gdyż zasłanialiśmy cycki innym. Przegonili nas po całym klubie jak jakichś cyganów. A wszystkie dupy musiały to widzieć. Musieliśmy wyglądać maksymalnie nieatrakcyjnie.

Striptiz trwał dobre pół godziny. Byliśmy padnięci. Najwidoczniej obserwowanie cycków musiało odebrać nam resztkę energii. Nie miałem już zupełnie na to ochoty, ale Nitro nalegał na małą partyjkę ping ponga. Podbiliśmy do kilku ciekawszych dup. Ping. Pong. Ping. Pong. Chuj im w dupę!

Uznaliśmy, że to już najwyższa pora wracać do naszej kwartiry. Romantyczny spacer z Nitro w świetle księżyca. Jedno piwko mogło uczynić naszą drogę jedynie lżejszą. Przed nami szła naprawdę interesująca panna z kolesiem. Zarzucała swoją dupą jak jakimś wahadełkiem, hipnotyzując mnie. Nagle zatrzymali się, a jej typ zaczął awanturować się z nami, że wszystko rozumie po polsku. Pewno rozmawialiśmy o dupsku jego dziewczyny. Ale jak można było nie mówić o takiej dupie?

Po kilku minutach sytuacja uspokoiła się. Typ wyluzował, a jego dziewczyna zaczęła łasić się do mnie. Była dosyć pijana i głaskała moją klatkę i biceps, podczas gdy jej gach stał metr obok i nie reagował na to. Gdyby nie ten buc, to pewnie zerżnął bym ten jej kształtny tyłek. Może nawet byłby to trójkąt z Nitro? Z jej ust wylatywał potok słów. Zrozumiałem tylko: „ty krasiwyj pacan”. Krasiwyj to ładny, ale pacan? Spytałem ją co miała na myśli i powiedziała, że pacan to coś dobrego (kciuk w górę). Potem zaczęła dobierać się do Nitro. W końcu jej typ nie wytrzymał, zabrał ją i poprosił żebyśmy już sobie poszli.

Ruszyliśmy dalej, popijając powoli piwko. Nie podobało mi się dwóch pedałów, którzy szli kilka metrów przed nami. Cały czas odwracali swoje głowy i wyglądali na solidnych skurwysynów, którzy są w pełni przekonani, że morda nie szklanka. Przynajmniej mieliśmy przy sobie po butelce, co dawało nam pewną przewagę. Nagle Nitro po prostu zatrzymał się i zaczął głaskać uroczego, malutkiego kotka, który podszedł sobie do nas. Nasi koledzy z przodu też się zatrzymali i zapalili po papierosie.

Nitro nie był świadomy obecności tych dwóch kutasów. Po prostu chciał pogłaskać tego kociaka. Wybrał też chyba idealny moment na zakończenie czułości względem tego pieprzonego sierściucha. Doszła do nas jakaś 5 – 7 osobowa grupa dość przyjaźnie usposobionych ludzi. Przemknęliśmy obok tych gości i nie nękani przez nikogo dotarliśmy do naszej kwartiry. Ale mogło być różnie.

Przed pokojami siedziała cała nasza ekipa i robiła to, co każdej poprzedniej nocy. Tankowali. Impreza na plaży okazała się całkowitym niewypałem. Nasza noc w sumie też nie była jakoś specjalnie epicka. Jedynie Sasza nie mógł narzekać. Chłopaki widzieli wcześniej jego wybiedzoną sylwetkę, kiedy wyszedł z półnagą ślicznością, aby zapalić rozładowującego papierosa. Twoje zdrowie Saszka!

Artykuł Krym: Rozdział VIII: Motocykl Sashy pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/krym_rozdzial_viii_motocykl_sashy/feed 0
Krym: Rozdział VII: Prawdziwa Eupatoria https://v1ncentify.prohost.pl/post/krym_rozdzial_vii_prawdziwa_eupatoria https://v1ncentify.prohost.pl/post/krym_rozdzial_vii_prawdziwa_eupatoria#respond Fri, 19 Apr 2013 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=30 Opublikowane do tej pory wspomnienia z Krymu były niestety wszystkimi, które spisałem. W moim życiu wydarzyło się coś, co przerwało moją pracę i już nigdy nie wróciłem do upamiętniania wydarzeń z tamtych wakacji. Nie martwcie się jednak. Jest ktoś, kto równolegle ze mną spisywał krymskie przygody. Flamboyant. 

Artykuł Krym: Rozdział VII: Prawdziwa Eupatoria pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Opublikowane do tej pory wspomnienia z Krymu były niestety wszystkimi, które spisałem. W moim życiu wydarzyło się coś, co przerwało moją pracę i już nigdy nie wróciłem do upamiętniania wydarzeń z tamtych wakacji. Nie martwcie się jednak. Jest ktoś, kto równolegle ze mną spisywał krymskie przygody. Flamboyant. Od tej pory na blogu ukazywać się będą odcinki pisane jego wprawioną dłonią – ukazując wydarzenia z innej perspektywy. Język ma cięty, porównania obfite, a niektóre podsumowania wywołują niekontrolowane salwy śmiechu. Bukowski wymięka. Myślę, że gościnne pióro Flamboyanta bardzo przypadnie Wam do gustu. Żeby było chronologicznie startujemy dokładnie z momentu, w którym skończył się mój poprzedni wpis. Miłej lektury i nie zapomnijcie wspomnieć w komentarzu, jak się Wam podobało.

F L A M B O Y A N T:

Kolejny wakacyjny, upalny dzień dobiegał końca. Na Krymie prawdopodobnie nigdy nie pada deszcz. Przynajmniej ani razu nie padało, odkąd tu przyjechaliśmy. Klasa. Uznałem, że raz jeszcze zaproszę Julię na spotkanie. Za pośrednictwem jej koleżanki Aliny. W końcu jedyne, co mógłbym stracić to moja godność. A tę już traciłem wielokrotnie, biorąc numery od jakichś tępych cip, które potem unikały moich telefonów. Nie pamiętam już, co mi odpisały, ale do spotkania ostatecznie nie doszło. Godność ponownie utracona. I wygolona cipka też utracona. Który to już raz? Pozostało tylko wyjść na miasto i zapoznać się z jakąś uroczą dziewczyną. A tych na Krymie było przecież całkiem sporo.

Dylematy wieczoru były raczej tradycyjne. Któż może to wiedzieć, która koszulka przyniesie tej nocy szczęście? V – neck czy t – shirt? Jakiego koloru? Z nadrukiem, czy bez? Wódka, piwo czy też wino? Który z tych trunków najlepiej rozwija zdolności językowe? Jaka ilość napoju będzie tą optymalną, która doda odwagi, nie odbierając równowagi? Naprawdę dużo zmiennych. Jedno jest pewne. Połączenie tych trzech trunków jest złym pomysłem. Ale to wiedziałem już od dawna. Nie bez powodu Immanuel Kant mawiał: „wszystka wiedza pochodzi z doświadczenia”. Święte słowa.

Któż może dziś wiedzieć, który rodzaj paliwa wybraliśmy tego wieczoru? Niemniej dla mnie, działał on kurewsko dobrze. Mój rosyjski był znacznie więcej niż tylko haraszo (dobry). Kiedy zamykałem oczy, przed samym pójściem spać, wiedziałem tylko jedno. Jeżeli w dalszym ciągu będę się uczył rosyjskiego w tym tempie, to do Polski wracam jako pierdolony tłumacz przysięgły.

Vincent z Nitro zniknęli w nędznym, darmowym klubie, gdzie zaraz porwali do tańca jakieś dupy. Ja z Pawłem woleliśmy zdobyć deptak. Dosłownie. Na pierwszy rzut poszły dwie, wysokie panny. Tradycyjne klubootwarcie. Dziewczyny polecały Amsterdam, zresztą jak większość. Może Amsterdam powinien otrzymać drugą szansę? Pośmialiśmy się, pożartowaliśmy i one poszły w swoją, a my w swoją stronę. Wszyscy liczyliśmy odnaleźć tam szczęście, rozumiane według własnych definicji.

Na następny ogień poszły trzy cipki, które okazały się być miejscowymi dziewczynami. Dwie były raczej niechętne, ale miałem silne wrażenie, że z jedną skleiło mi się od pierwszego wejrzenia. I takie akcje lubię! Dziewczyny miały jutro rano wstać do pracy i przyszły pospacerować. Umówiliśmy się z nimi na jeden taniec. Ale nie teraz, tylko za 20 minut. Czemu tak? Zwaliłbym to na słabą znajomość rosyjskiego. No i na alkohol. Wziąłem tylko numer od swojej i mieliśmy się za chwilę skontaktować.

Mniej więcej w tym samym czasie Vincent i Zgrzewacz zagadali do jakichś dwóch innych lasek na plaży. Spotkaliśmy się na deptaku. Zgrzewacz podszedł do mnie i powiedział, żebym go zastąpił jeśli chcę. On nie znał języka albo mu się nie chciało. Łotewer. Zeskanowałem je dokładnie. Dwie apetyczne dupy. Drobne, ale cholernie seksowne. Jak to Ukrainki… Karty były już rozdane. Ale dobrze. Moja podobała mi się nawet bardziej. Masha i Rita. Kolejna Masha. I uprzedzam was. Nieostatnia.

Podbiłem i zagadałem. Nie wiem, co piłem tej nocy, ale miałem skurwysyńskie flow. Były momenty, w których nie myślałem jak coś powiedzieć. Rosyjski wypływał ze mnie jak język ojczysty. Pogadaliśmy. Dziewczyny miały jakieś plany czy coś. Po prostu umówiliśmy się na następny wieczór. Hell yeah!

Po powrocie do Polski nieraz chwyta mnie nostalgia. Idziesz na imprezę, a dupy pieprzą się z tym, żeby zatańczyć, umówić się z tobą czy po prostu popuścić ci. Na Krymie więcej otwarć kończyło się spotkaniem niż przepędzeniem. A jak już się umówiły z nami to nigdy nie odwoływały spotkań i zawsze przychodziły. Inny świat, inna kultura. Podbijasz w Polsce do dupy na parkiecie, a ona robi minę jakby srała. Mówisz jej komplement, a ona się zachowuje jakbyś nazwał ją szmatą. Nic tylko zapakować je wszystkie do wagonu i wysłać na Krym. Niech się tam nauczą trochę kultury, kurwa!

Spacerowaliśmy dalej po deptaku. Nikogo z nas nie ciągnęło do klubów tej nocy. Przy fontannie siedziały trzy cipki. Te same, z którymi umówiliśmy się wcześniej na taniec. Podeszliśmy z Nitro i zagadaliśmy. Przysiadłem się obok swojej i gadałem tylko z nią. Masha. Kolejna Masha. Nie była jakąś ukraińską pięknością. Miała nawet ładną twarz, ale nie wyjątkowo. Do tego powinna trochę bardziej polubić fitness, a mniej kiepskie żarcie. Z drugiej strony miała cycki. Wciąż wydawało mi się, że lecimy na siebie. Kiedy jej koleżanki stwierdziły, że będą spadać, ona obwieściła im, że zostaje. No teraz to już miałem pewność, że skleiło się. Nitro też się elegancko pożegnał i zostaliśmy już tylko we dwoje.

Pospacerowaliśmy chwilę w świetle księżyca i gwiazd. Tak, to był kurewsko romantyczny wieczór. Zaprowadziła mnie na jakąś ławkę, w raczej spokojnej i wyludnionej okolicy. Trzymaliśmy się za dłoń, a Masha opowiadała mi o pracy w kantorze, o studiach i o jej marzeniu, aby zostać panią detektyw. I tak dalej. I tym podobne. Kobiety lubią mówić. Ja lubię je słuchać. I lubię patrzyć im w oczy. Lubię, kiedy się peszą i zapominają, o czym mówiły trzy sekundy temu. Zanim nie spojrzały mi głęboko w oczy.

Masha zamilkła. Pauza. Pauza. Pauza. Spytała czemu tak na nią patrzę. Nachyliłem się, aby ją pocałować. Odwróciła swoją głowę w bok w ostatniej chwili. Poczułem jej blond włosy na moim policzku i wargach. Nie zdążyłem nic zrobić ani powiedzieć. Masha od razu zaczęła mnie przepraszać, tłumaczyć się i pytać czy nie obraziłem się na nią. Ja pierdolę. Rozczuliłem się. Ta kobieta wie, jak traktować mężczyznę. Nie pocałowaliśmy się, a ja poczułem się lepiej niż po lodzie. Żeby tak polskie dziewczyny… Chyba naprawdę zorganizuję  duży wagon i pośle je wszystkie wpizdu na Krym.

Spacerowaliśmy trzymając się za rękę. Po drodze spotkaliśmy Vincenta, który dołączył do nas. Nie wiem co mi odbiło, ale zaproponowałem, żebyśmy skoczyli do Liona. Kiedy stała w kolejce do klubu, przeczuwałem już kto będzie płacił za wjazd. Chuj z tym. Czasem trzeba zapłacić.

Potańczyliśmy przez chwilę. Nieustannie przerywała taniec, aby poprawić swoją pozbawioną ramiączek sukienkę. A jej cycki jak na złość nie miały ochoty wyskoczyć. No żeby chociaż jeden. Chwilę posiedzieliśmy przy stoliku. Ale chyba nie chciała pomarszczyć mi pod stołem. Opuściliśmy klub. Vincent został w środku i o mało nie chwycił wpierdolu. Podrywał nie tę, co trzeba…

Kupiłem nam alkohol. Usiedliśmy przy plaży. W tle słychać było fale uderzające o brzeg. Kilka metrów dalej, kilka dni temu, jakiś ćpun chciał mnie kłuć. Masha dalej opowiadała o sobie. O graniu na skrzypcach, o swoich sześciu siostrach i o ojcu alkoholiku, który je bił. Imponowała mi jej cierpliwość. Naprawdę sporo nie rozumiałem. A ona tylko znajdywała inne słowa, a niektóre rzeczy po prostu mi pokazywała. Zaczynałem ją naprawdę lubić. I naprawdę dobrze się z nią czuć.

Ljubić znaczy po rosyjsku kochać. Chciałem jej coś powiedzieć i spytałem ją, jak powiedzieć, że coś się lubi. Nie pamiętam już tego słowa. Masha po prostu powiedziała, że mnie lubi. I nikt z nas nic nie mówił. Patrzyliśmy tylko sobie w oczy. I czas znowu się na chwilę zatrzymał. Bach. Zaczęliśmy się całować. Powoli, delikatnie kosztowałem jej usta. Czasem przygryzałem jej dolną wargę. Właśnie tak, jak wtedy chciałem. Bez żadnego pośpiechu. Żeby zapamiętać smak tej chwili na długo.

Kupiłem nam jeszcze po jednym piwie. Spacerowaliśmy, przytulając się. Masha opowiadała mi albo o sobie albo o Eupatorii. Od czasu do czasu całowaliśmy się, ale nie dobierałem się do jej majtek.

Około drugiej w nocy stwierdziła, że chce już wrócić do domu. Pomyślałem, że odprowadzę ją. Miałem cholerną ochotę zobaczyć prawdziwą Eupatorię. Nie kluby. Nie deptak. Chciałem zobaczyć bloki, nieoświetlone ulice i miejsca, gdzie żyją miejscowi ludzie. Pewnie nie było to najbardziej rozsądne, ale trochę już wypiłem i tak po prostu chciałem. Zawsze tak chcę, gdy odwiedzam jakieś nieznane mi miejsce. Kto chce oglądać jakieś kościoły i obrazy? Nie mam jestem przecież jeszcze starym dziadkiem.

Odprowadziłem ją. Nie bardzo mogliśmy się ze sobą pożegnać. Gdy tylko kończyliśmy pocałunek i któreś z nas mówiło paka (cześć), na nowo wracaliśmy do całowania. Umówiliśmy się na następny dzień. Miała mi pokazać jak wygląda ta prawdziwa Eupatoria. Mieliśmy spróbować kwasu chlebowego. Tego jeszcze nie wiecie, ale na każdym rogu w Eupatorii stoi mniejszy lub większy, żółty beczkowóz z napisem ‘KWAS’. Można tam kupować orzeźwiający kwas chlebowy. Summer love.

Pomyślałem, że wrócę do hotelu na piechotę. W końcu jutro poznam prawdziwą Eupatorię. W najgorszym razie wytną mi nerki i Krym mnie pochłonie. Droga wydawała się dosyć długa. Żeby nie było mi smutno tak iść samemu, kupiłem sobie piwo na drogę. Na Krymie chyba nie ma zakazu picia piwa w miejscu publicznym. Droga się dłużyła. Skończyłem piwo i pomyślałem, że jeszcze jedno piwo mi nie powinno zaszkodzić. W końcu miałem jeszcze całkiem ładny kawałek do przejścia.

Dotarłem do hotelu. Wszyscy jeszcze siedzieli przed kwartirami. I jakże by inaczej. Pili alkohol. Próbowałem przykucnąć, ale o mało nie wypierdoliłem się. Moje wypowiedzi też były już niespecjalnie płynne. Spróbowałem podzielić się moją radością z Vincentem.

– Tooo mi właaaśnie było poootrzebneee. Waakacyjnnaaa miiłooość. Taaakie poocałuunki. I taaaka… znajomość. Jutrooo Maaasha pokaaażeeee mi prawdziwą Eupatorię…

Poszedłem do mojego łóżka. Rzuciłem niedbale spodnie na ziemię i położyłem się. Ledwie zdążyłem zamknąć oczy, zaczął się helikopter. W Białymstoku chłopaki próbują go uziemić. Zrzucają jedną nogę na ziemię. Mi nie pomogło. Mam też swoją autorską metodę. Zbić konia na hipotetówie. Masha byłaby w sam raz. Niby Paweł spał, Zgrzewacz był w łazience, ale nie miałem chusteczek. Nabierałem powietrze i bardzo ciężko je wydychałem. Kibel wciąż był zajęty.

Nie wytrzymam tego kurwa! Wstałem i jakoś doszedłem do pokoju Nitro i Vincenta. Chłopaków nie było w środku. Włożyłem głowę do muszli. BŁEEEEEEEEE! Od razu lepiej. Tak. Puściłem jeszcze dwa naprawdę obfite pawie. Wróciłem do łóżka i zamknąłem oczy. Nie, to jeszcze nie jest to. Łazienka była już wolna. BŁEEEEE! Puściłem kolejne trzy pawie. Wyrzygałem z siebie mój cały słownik języka rosyjskiego. Jakie to szczęście, że za każdym razem trafiłem do muszli. No teraz to można iść spać.

Artykuł Krym: Rozdział VII: Prawdziwa Eupatoria pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/krym_rozdzial_vii_prawdziwa_eupatoria/feed 0
Krym: Rozdział VI: Podwójna randka https://v1ncentify.prohost.pl/post/krym_rozdzial_vi_podwojna_randka https://v1ncentify.prohost.pl/post/krym_rozdzial_vi_podwojna_randka#respond Sun, 14 Apr 2013 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=28 Nitro wyglądał i mówił, jakby poprzednią noc spędził na koncercie brutal death metalowej kapeli, a gardło przepłukał nitrogliceryną. Flamboyant, który przyszedł z rana do naszego pokoju odpalił fajkę.

Artykuł Krym: Rozdział VI: Podwójna randka pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Nitro wyglądał i mówił, jakby poprzednią noc spędził na koncercie brutal death metalowej kapeli, a gardło przepłukał nitrogliceryną. Flamboyant, który przyszedł z rana do naszego pokoju odpalił fajkę.

– Nitro – zaczął. – A właściwie, to dlaczego te twoje dupy, co miały przyjść wczoraj do Europy w końcu nie przyszły?

Cisza. Unoszę brew, patrzę na Nitro, Nitro na mnie. Wybuchamy śmiechem.

– A ty myślisz, że kogo lizałeś wczoraj na imprezie? – spytałem rozbawiony. – Ja właśnie się tak zastanawiałem, co ty odpierdalasz. Nitro przyprowadza sobie do klubu dwie laski, a ty mu lepszą zabierasz bez słowa i po chwili w ślinę z nią lecisz.

Flamboyant był w wielkim szoku.

– To były te dwie laski?! No nie wiedziałem! Ej sorry Nitro.

– Dobra, chuj tam – wychrypiał Oboloń. – Wziąłem drugą i też dobrze się bawiłem.

– No ale patrzę siedzą te dupy obok nas i tak się jakoś patrzą, to podszedłem. Potem widzę gość też się z drugą liże, myślałem że tak przypadkowo się zgraliśmy.

Pośmialiśmy się trochę i Nitro kopsnął się na bazar po czosnek i miód, żeby się leczyć. Ja otworzyłem zimne piwo. Nie ma to jak najebać się przed śniadaniem. Flamboyant zadzwonił do dwóch lasek, które domknął wczoraj na deptaku z Nitrooboloniem. Ustawił je na wieczór i wpadł do naszego pokoju.

– Słuchaj, ustawiłem te dziewczyny – powiedział do Nitro.

– Ja pierdolę, nigdzie dziś nie idę, chory jestem.

Akurat siedziałem na łóżku przysłuchując się rozmowie i podłapałem temat.

– A dobre są? – spytałem.

– Są fajne, ta moja w ogóle i wysoka do tego – odpowiedział Flamboyant.

– Ej, no to jak Nitro nie chce, to ja mogę się przejść. Te laski nawet się nie zorientują, że była podmianka.

– Dobra, chcesz to je bierz – odpowiedział Nitro po chwili zastanowienia. – Bo ja serio tak chujowo się czuję, że nawet do klubu dziś nie idę.

– Zresztą – uśmiechnąłem się. – Po tym czosnku z pewnością byś coś wyrwał.

Przed naszymi pokojami, na fotelach siedział rozjebany Kredka. W jednej dłoni trzymał revo, w drugiej gumową jaszczurkę.

– Co to jest? – spytałem, wskazując jaszczurkę.

– Nie co, tylko kto. – Poprawił mnie Kredka z namaszczeniem w głosie. – To jest Jaszczurka. Zajebałem wczoraj po pijaku z tego murku, co stoi zaraz jak się wchodzi do „Mewy”. Będzie dzisiaj pić z nami.

Zaczął się bifor. Powietrze było gęste, strasznie się pociłem mimo, że miałem na sobie tylko buty i jeansy. Z czyjegoś telefonu podpiętego pod głośniki leciała dobra muzyka. Stół uginał się od butelek. Piłem piwo, wódę i wino. Razem z nami piła Jaszczurka. Z Flamboyantem kupiliśmy finezyjne winko w kartonie, żeby wziąć ze sobą na naszą podwójną randkę. Zapaliliśmy ostatniego fajka przed wyjściem, wypiliśmy ostatni kieliszek i ostatni raz spojrzałem w lustro, żeby zobaczyć jaki jestem piękny. Byłem mocno pijany i miałem świetny humor.

Pojechaliśmy na miasto. Byliśmy z dziewczynami umówieni pod fontanną na deptaku. Po dotarciu na umówione miejsce zobaczyliśmy masę wystrojonych, niesamowicie pięknych dziewcząt. Do spotkania mieliśmy jeszcze parę chwil.

– Tylko wiesz – zaczął Flamboyant zapalając fajka. – Ta wyższa jest moja.

– Spoko. – Usiadłem na fontannie.

– Tylko boję się, że one kurde same się podzielą między sobą. No bo wyższy jesteś.

– Zobaczymy.

W końcu przyszły. Ładnie ubrane. Wyższa rzeczywiście była bardzo fajna. Mniejsza, która przypadła mi w udziale podobała mi się dużo mniej, ale nadal była do zrobienia.

Panienki spytały, gdzie idziemy. Zabraliśmy je więc na plażę. Na plaży było chujowo, bo zaczęły narzekać, że mają szpilki, a tu piasek i w ogóle. Zrobiło się podwójnie chujowo, gdy otworzyliśmy wino i okazało się, że będziemy musieli je wypić z Flamboyantem we dwóch. Dziewczyny albo nam nie ufały, albo brzydziły się ordynarnym winem w kartonie. Najpewniej obie opcje są prawdziwe.

W końcu wylądowaliśmy z nimi na ławce. Ja rozmawiałem ze swoją, Flamboyant ze swoją. Karton z winem krążył, co zaowocowało apogeum fazy alkoholowej u mnie. Nie mam pojęcia, o czym rozmawiałem z tą laską, był autopilot i zero jakiegokolwiek dotyku. W końcu dziewczyny stwierdziły, że mają ochotę wejść do klubu. Chciały nas zaciągnąć do Amsterdamu, ale namówiliśmy je na Europę.

Właściwie, to ciekaw jestem jak sprawy potoczyłyby się w Amsterdamie. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, co tracimy każdej nocy szukając innych klubów, zamiast dać temu jeszcze jedną szansę.

Tak czy inaczej, zbliżaliśmy się do lokalu zastanawiając się z Flamboyantem, czy trafiliśmy na naciągary, czy dziewczyny z klasą. Z wielką ulgą zauważyłem, że przy kasie dziewczyny wyciągają portfele i płacą same za siebie. Weszliśmy do środka i zabraliśmy dziewczyny na parkiet.

Taniec – owszem, był. Ale z zachowaniem dystansu. Widziałem, że Flamboyant miał ze swoją podobnie. Już wcześniej, na ławce wiedziałem, że nic się tu nie sklei. W tym momencie poczułem się, jak w potrzasku, a dwie dziewczyny, z którymi przyszliśmy zawadzały nam, jak kula u nogi. Po co one przyszły na spotkanie z nami? Czego się spodziewały? Że cały wieczór przegadamy w odległości 1,5 metra? Jak to podsumował Flamboyant: gadać to sobie mogły same ze sobą, nie potrzebowały do tego naszych kutasów.

Dziewczyny wróciły do stolika, a ja z Flamboyantem udaliśmy się na naradę wojenną do kibla.

– Nie no, to się nie sklei – stwierdził.

– Kurwa, ale bez sensu – odpowiedziałem przeglądając się w lustrze. – Weź mi stary powiedz, po co one tutaj w ogóle przyszły.

– Nie wiem, może one oczekują, że pstrykniemy palcami na kelnera i zaczniemy zamawiać martini, przekąski i tak dalej.

– Słuchaj, nie ma szans, żeby to zrobić. Zobacz, ile czasu już z nimi spędziliśmy. Z tą moją nie dam rady zbudować żadnego napięcia, jest totalnie aseksualna.

– Wiem no, tylko jak to teraz rozegrać, żeby się rozdzielić? Bo w sumie przyszliśmy tu z nimi.

– Możemy po prostu je olać i bawić się z innymi.

– Albo dać zjebaną wymówkę i zmienić klub.

Staliśmy tak zastanawiając się, co robić. My męczyliśmy się z nimi, a one z nami. W końcu zdecydowaliśmy, że idziemy z nimi pogadać i bezczelnie zmieniamy lokal. Weszliśmy na salę i zaczęliśmy się rozglądać. Nie było ich przy stoliku, nie było na parkiecie. Rozpłynęły się w powietrzu, uciekły z klubu. Zaczęliśmy się z Flamboyantem cieszyć jak dzieci. Przynajmniej oszczędziły nam wysiłku.

Zastanawialiśmy się, co robić. W Europie z laskami było średnio. Zacząłem pisać smsy z blondynką z poprzedniego dnia. Napisała mi, że jest w Malibu. Napisałem, żeby wyszła przed klub, bo będę się z nią całować. Wyszliśmy z klubu i ruszyliśmy deptakiem w stronę Malibu. Po drodze spotkaliśmy Julię, dziewczynę z którą Nitro był w wodzie. Nie odpisywała, nie odbierała od niego telefonów. Przed wyjściem prosił mnie, żebym ją spytał dlaczego się tak zachowuje, jeśli ją spotkamy. Spytałem, bo obiecałem, wiedziałem jednak że to najzwyczajniejsza w świecie zlewka. Rzuciła byle jaką wymówkę i się zmyła tak, jak podejrzewałem. Poszliśmy dalej. Natknęliśmy się jeszcze na Alinę, druga dziewczynę, z którą całował się wczoraj Nitro. Pogadaliśmy z nią parę minut i poszliśmy dalej.

Basową napierdalaninę słychać było już z daleka. Klub robił wrażenie. Prowadziły do niego wysokie schody, które kończyły się wejściem, nad którym świecił wielki napis „MALIBU”. Po obu stronach stały palmy. Usiedliśmy na murku naprzeciw i czekaliśmy, podczas gdy finezyjnie zapętlone jeb-jeb-jeb-jeb rozchodziło się drżeniem po deptaku.

– Coś jej nie widać – powiedziałem.

– Może w środku nie ma zasięgu.

Po chwili dosiadł się do nas jakiś Ukrainiec. Zaczął z nami rozmawiać, był ostro napruty. Zauważyłem, że po mojej nodze idzie karaluch. Wstałem szybko strzepując go z siebie. Za murkiem stał jakiś barek z fast-foodami. Współczuję każdemu, kto odważył się tam coś zjeść.

Po kilkunastu minutach dostałem smsa od blondynki, że zmieniła klub i obecnie bawi się w Amsterdamie. Nie chciało nam się tam iść i szczerze mówiąc byliśmy trochę zmęczeni. Siedzieliśmy tak na murku i wtedy koło nas przeszła para. Koleś z dziewczyną, która wydała mi się znajoma. Nagle panienka zostawiła typa i ruszyła w moją stronę. Teraz poznałem, Maria. Nie odzywałem się do niej, żeby się we mnie jeszcze mocniej nie wkręciła. Nie miałem na tych wakacjach ochoty na ckliwą, romantyczną, wakacyjną miłość. Podeszła, przytuliła się i zaczęliśmy rozmawiać. Powiedziała, że idzie do jakiegoś klubu. Chłopak, z którym była obserwował uważnie całą sytuację. Na pewno się ucieszył, gdy żegnając się pocałowaliśmy się z wczuciem w usta.

Kilka minut później dosiadła się do nas jakaś Ukrainka. Gdyby nieco schudła mógłbym się nią zainteresować.

Rozmawialiśmy z nią po angielsku.

– Fuck off – rzuciła do mnie w pewnym momencie.

Od początku mnie nie polubiła, zaczęła do mnie pyskować. Mówiła, że jestem niewychowany, chamski, arogancki i tak dalej. O nie, pomyślałem. Tak nie może być. Postanowiłem zrobić ją dla samej zasady.

Zacząłem grę.

– Patrz – powiedziałem do niej gestykulując. – Tu, między nami jest mur. Nie patrz na mnie i nie odzywaj się do mnie.

Zacząłem rozmawiać z Flamboyantem, zlewając ją kompletnie. Gdy odezwała się w moją stronę przypominałem o dzielącym nas murze.

Dziewczyna powiedziała parę zdań w nawiązaniu do słów Flamboyanta. Dodałem coś od siebie, na co ona:

– Nie mówiłam do ciebie.

– A ja nie mówiłem do ciebie. – Spojrzałem na nią unosząc brew. – Mówiłem do mojego kolegi. Halo, nie jesteś pępkiem świata.

Zamurowało ją. Zlewałem, momentami jeździłem po niej balansując na granicy dobrego smaku. Budowałem swoją wartość opowiadając o moich przekonaniach, o carpe diem. Miałem wtedy dobry pijacki flow. Widziałem, że dziewczyna jest coraz bardziej mną zainteresowana i coraz bardziej świecą jej się oczy. Na jedną z jej zaczepek odpowiedziałem, że gówno mnie obchodzi opinia innych ludzi na mój temat, a w szczególności gówno mnie obchodzi, co ona o mnie myśli.

– Respekt. – Wyciągnęła w moją stronę dłoń, żeby przybić mi żółwia. Uśmiechnąłem się do siebie w myślach, widząc jak dziewczyna jest z chwili na chwilę coraz bardziej urobiona.

Rozmawialiśmy we trójkę, a dziewczyna cały czas była we mnie wpatrzona, jak w obrazek. W tym momencie właściciel fast-fooda podszedł, słysząc jak co jakiś czas mówię z Flamboyantem po polsku. Zaczął z nami rozmawiać, spytał czy jeszcze żyje aktor, który grał główną rolę w „Stawce większej niż życie”. Na rozmowie z nim zeszło nam jakieś dwadzieścia minut. W końcu wrócił do pracy i znów zostaliśmy we trójkę.

Kucnąłem przed Ukrainką i perfidnie zacząłem jeździć palcami po jej nogach.

– Co robisz? – spytała z groźną miną, żeby mnie speszyć.

– Dotykam cię – odpowiedziałem patrząc jej w oczy, aż odwróciła wzrok.

– A co z murem? – spytała.

– Flamboyant – powiedziałem po polsku. – Udaj, że ktoś do ciebie dzwoni i odejdź na chwilę. Ja ją przeliżę i spadamy do domu.

Nastawił sobie budzik z minutowym wyprzedzeniem. W końcu zadzwonił. Flamboyant wstał, przyłożył telefon do ucha i udawał, że z kimś rozmawia. Odszedł dość daleko. Dziewczyna zaczęła coś mówić. Podniosłem się, przysunąłem do jej ust i zacząłem całować. Była w szoku. Po chwili zjechałem na jej szyję, zaczęła dyszeć.

– Gdzie dziś śpisz? – spytałem szeptem muskając wargami jej ucho.

– Nie wiem… – odpowiedziała z przymkniętymi powiekami. Tu cię mam.

W końcu usiadłem koło niej i zapaliłem fajkę. Wrócił Flamboyant, spytał czy idziemy. W moich żyłach było sporo alkoholu i zapachniało mi seksem. Poprosiłem mego skrzydłowego o obiektywną opinię. Wydawał się być bardziej trzeźwy, niż ja. Nie chciałem mieć na drugi dzień wyrzutów sumienia. Stwierdził, żebym zrobił jak chcę. Zaciągnąłem się papierosem i stwierdziłem, że skoro mam wątpliwości, to lepiej po prostu iść do domu spać.

Tak też zrobiliśmy.

Artykuł Krym: Rozdział VI: Podwójna randka pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/krym_rozdzial_vi_podwojna_randka/feed 0
Krym: Rozdział V: Farewell to Buhaj https://v1ncentify.prohost.pl/post/krym_rozdzial_v_farewell_to_buhaj https://v1ncentify.prohost.pl/post/krym_rozdzial_v_farewell_to_buhaj#respond Sat, 30 Mar 2013 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=22 Około siódmej rano zaczął się na podwórku ruch. Co chwila ktoś przechodził pod moim oknem. Słyszałem przytłumione rozmowy ale nie rozumiałem słów. W końcu otworzyłem jedno oko i zobaczyłem, że pod moim oknem przeszedł Silnoręki. Chwilę po nim mignął na sekundę Buhaj i Zgrzewacz. Wszyscy byli ubrani jak na miasto i rozbudzeni.

Artykuł Krym: Rozdział V: Farewell to Buhaj pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Około siódmej rano zaczął się na podwórku ruch. Co chwila ktoś przechodził pod moim oknem. Słyszałem przytłumione rozmowy ale nie rozumiałem słów. W końcu otworzyłem jedno oko i zobaczyłem, że pod moim oknem przeszedł Silnoręki. Chwilę po nim mignął na sekundę Buhaj i Zgrzewacz. Wszyscy byli ubrani jak na miasto i rozbudzeni.

Zamknąłem oczy i poszedłem dalej spać. Nawet ciekawość nie pokonała zmęczenia, które zamknęło moje powieki.

Jakiś czas później obudził mnie płacz. Ktoś szlochał w sąsiednim pokoju.

– Buhaj, Buhaj. – Łagodnie mówił Siara. Głos mu się łamał. – Spokojnie Buhaj. Wypłacz się.

Wychyliłem się. Pod moim oknem stał Silnoręki i palił papierosa. Dym wydmuchiwał nosem. Twarz miał zamyśloną, patrzył w ziemię.

Co znowu, pomyślałem. Parę minut później drzwi mojego pokoju otworzyły się. Wszedł Zgrzewacz z fajkiem w ustach. Kucnął przy moim łóżku. Pieprzone deja vu.

– Ojciec Buhaja miał zawał.

Poczułem jak żołądek podjeżdża mi do gardła.

– I co?

– Nie żyje – odpowiedział Zgrzewacz kipując papierosa w kromce chleba, która leżała na ziemi. – Poszedłem z nim do bankomatu i wypłaciłem trzy tysiące złotych. Buhaj wraca do kraju.

– Nie chcę tu być. – Łamiący się głos doszedł nas z sąsiedniego pokoju. – Nie mogę tu być. Muszę wracać.

– Spokojnie Buhaj… – Znów głos Siary.

– Co jest nie tak z tym jebanym wyjazdem? – Spytałem, nie mogąc uwierzyć w całą sytuację. – I jak on załatwi bilet do Polski?

– Siergiej mu pomaga. Ma jakieś kontakty na lotnisku. Tyle, że bilet na dziś kosztuje trzy tysie. – Porozmawialiśmy ze Zgrzewaczem jeszcze chwilę i poszedł do swojego pokoju. Opadłem na łóżko. Znałem ojca Buhaja. To on podwoził nas i odbierał z lotniska, gdy lecieliśmy dwa razy do Kijowa. Świetny człowiek. Spokojny, opanowany z dobrym poczuciem humoru. Mimo tylu lat na karku widać było w nim jeszcze dawny żar. Dało się wyczuć, że za młodu lubił dobrze się bawić i poznawać kobiety. Buhaj opowiadał mu o swoich podbojach, kogo i kiedy przeleciał. Między nimi była szczególna więź, której ja nigdy nie będę miał ze swoim ojcem. On mógł ze swoim porozmawiać na dosłownie każdy temat. Gdy obserwowałem ich z boku, miałem wrażenie że przysłuchuję się rozmowie dwóch świetnych kumpli, nie ojcu i synowi.

Wstałem, poszedłem pod prysznic. Nałożyłem krótkie spodenki i wyszedłem na podwórko. Z czystego, błękitnego nieba spływał na podwórko ciężki żar.

Wszedłem do pokoju Buhaja. Silnoręki leżał na łóżku pod ścianą i się nie odzywał. Buhaj pakował swoją walizkę. Nie było po nim widać, że płakał. Przyjął maskę obojętności, żeby pokazać, że jakoś się trzyma. Znam go jednak za długo, żeby się na to nabrać. Podszedłem, przytuliłem go i poklepałem po plecach.

– Tak mi przykro, stary.

– Co zrobisz. – Widziałem, że prawie się rozkleił. Szybko odwrócił się, podniósł koszulkę z łóżka i rzucił do walizki. – Trzeba żyć dalej, nie? Każdego z nas kiedyś to czeka. Śmierć rodziców.

– Słyszałem, że Siergiej załatwia ci bilety do kraju.

– Nie chcę tu dłużej być. Chyba rozumiesz. Muszę i chcę być tam, gdzie moje miejsce w tej chwili. Niezależnie od tego, ile będzie mnie to kosztować. – Buhaj odpalił papierosa. – Zgrzewacz uratował mi dupę. Po tym jak mnie okradli mam cały chuj. Rozliczę się z nim, jak wrócę do Polski.

W ciągu godziny wszystko było załatwione. Siergiej, właściciel „Mewy” przytulił Buhaja i życzył mu wszystkiego najlepszego. W jego oczach widać było prawdziwe współczucie. Spytał, czy może jeszcze coś dla niego zrobić. Złoty człowiek.

Wszyscy odprowadziliśmy naszego towarzysza na taksówkę. Z głośników rozstawionych przy „Mewie” rozpływały się dźwięki jakiejś smutnej piosenki w stylu Louisa Armstrong’a. Cała scena wydała mi się, jak wyjęta z filmu. Każdy po kolei żegnał się z Buhajem i życzył mu powodzenia. Drzwi taksówki zatrzasnęły się i samochód odjechał.

Czekał na ten wyjazd cały rok. Kochał Ukrainę bardziej niż ja. A teraz ją opuszczał. Już nikt nie bał się stwierdzić, że wyjazd jest felerny i ciąży na nim jakieś fatum. Cóż, trzeba było żyć dalej.

Kilka godzin później znaleźliśmy się na plaży. Leżeliśmy i opalaliśmy się rozmawiając o wszystkim. Wtedy któryś z chłopaków zwrócił uwagę na dziewczynę samotnie spacerującą po plaży ze słuchawkami na uszach. Miała świetny tyłek. Po krótkim namyśle wstałem i poszedłem do niej bojąc się, że zrobi to któryś z chłopaków. Szedłem w jej stronę, ona to widziała i nieśmiało się do mnie uśmiechała. Też się uśmiechnąłem i stanąłem przed nią. Zapytałem po rosyjsku, czego słucha i wziąłem od niej na chwilę słuchawkę. Dziewczyna bardzo słabo rozmawiała po angielsku. Pospacerowałem z nią chwilę. Spytała, czy chcę pójść z nią usiąść. Parę minut później siedzieliśmy na jej ręczniku i kontynuowaliśmy rozmowę. Wziąłem kamyczki, których pełno było na plaży i zacząłem sypać je na jej dłoń, a ona na moją. Wymieniliśmy się numerami i umówiliśmy na spacer wieczorem.

Wróciliśmy z plaży, coś zjedliśmy i chłopaki zamówili u Felicji saunę, która była w „Mewie”. Ja nie lubię tego typu rozrywki. Zawsze później boli mi serce i słabo się czuję. Gdy szykowałem się na spotkanie, Kredka był już mocno zaprawiony.

Przemek był na spacerze z dziewczyną z sex-shopu. Mówił, że było miło, ale do niczego nie doszło.

Poszedłem pod prysznic. Doprowadziłem się do ładu i wyszedłem na podwórko.

– O człowieku, nie będziesz mógł opędzić się od panien – podsumował Siara popijając revo.

Pożegnałem się z chłopakami i udałem się na spotkanie. O dwudziestej pierwszej godzinie serce Eupatorii budziło się do życia. Deptak prowadzący do centrum klubów był niesamowicie długi, poprzetykany porozstawianymi namiotami i stoiskami z zimnym piwem, kwasem chlebowym, muzyką z Kazantipu, watą cukrową, popcornem, pamiątkami. Z każdej strony krzyczały kolorowe neony. Z mijanych lokali wypływała muzyka, która łączyła się z gwarem setek ludzi przewijających się przez deptak. Niebo było rozgwieżdżone, powietrze pachniało morską bryzą zmieszaną z perfumami mijanych kobiet i smrodem śmietników porozstawianych co kilkanaście metrów.

Gdy zaszedłem na miejsce, ona już czekała. Muszę przyznać, że wyglądała lepiej bez ubrania. Przywitaliśmy się i poszliśmy do wesołego miasteczka na karuzelę. Zapłaciłem za nią. Wiem, jestem wielką pizdą. Później był spacer i na koniec rozmowa na ławce naprzeciw „Jużnego Chriesta” – mojego ulubionego klubu, który był w tym roku zamknięty na cztery spusty. Spotkanie było czerstwe, nie było między nami chemii. Nic się nie kleiło. Nie było iskier, ognia, ani znajomych motyli w brzuchu. Nie stanął mi, a ona nie miała kisielu w majtkach. Nie mieliśmy ochoty rzucić się na siebie i zrywać z siebie ubrań. Dziewczyna zabierała z siebie moje dłonie powtarzając, że nie jest przyzwyczajona do tak szybkiego rozwoju sytuacji. Zresztą nie dziwię się jej, robiłem wszystko na siłę i z automatu, nie czułem tego.

Siliłem się, żeby wytrzymać z nią jeszcze kilka minut. Właśnie wtedy sama mnie uratowała mówiąc, że ma ochotę iść do klubu. Stwierdziłem, że w takim razie wracam do znajomych. Podziękowałem za spotkanie i zadzwoniłem do Nitroobolonia, który był z Pawłem na deptaku. Spotkałem się z chłopakami i stwierdziłem, że muszę poznać dziś jakieś dziewczyny. Na pierwszy ogień poszła blondynka rozdająca ulotki. Podszedłem do niej i umówiłem się na spacer. Wymieniliśmy się numerami i buziakami w policzek. Parę minut później sytuacja powtórzyła się, gdy podszedłem do seksownej dziewczyny, która była na deptaku z koleżankami.

Koleżanki, gdy zorientowały się o co chodzi zostawiły nas samych. Miała na imię Maria i utrzymywaliśmy intensywny kontakt wzrokowy. Mówiła po angielsku, co było miłym zaskoczeniem. Twarz miała słabszą od ciała, ale czułem z nią silne połączenie. Widziałem, że jest mocno podekscytowana całą sytuacją. Wpisała mi numer, puściłem jej sygnał i pożegnaliśmy się.

Nitro tej nocy też wziął numer od dwóch dziewczyn. Wróciliśmy do domu. Nikt nie miał dziś ochoty na klub. W „Mewie” okazało się, że chłopaki są jeszcze na saunie.

Relacja Flamboyanta:

„Ja chciałem odpocząć i położyć się wcześnie spać. Znaczy chciałem się zabawić, ale nikt nie chciał iść do klubu. Co miałem iść sam? To i tak nie miał był mój odcinek… Może lepiej dać czasem sprawom zwolnić? Wybrałem się z resztą ekipy do sauny. Był i Kredka. Zadziwiał mnie. Miał 180 cm wzrostu i ważył 50 kg. Ciągle na bani. Nie widziałem, żeby jadł. Czy wszystkie kalorie dostarczał sobie wódką? Czy słyszał o kacu? Nie wiem skąd on wziął siły, żeby pójść do sauny. A nie była to taka zwykła sauna…

Lubię pójść na saunę i wygrzać kutasa. Ale takiej sauny jeszcze nie widziałem. W pomieszczeniu do ochłodzenia się po wyjściu z sauny stał stół. Służył tylko do jednego celu. Żeby było gdzie wódkę polać. Kredce zaszkliły się oczy, gdy zobaczył flakon Nemiroffa. Nie wiem, jak on jeszcze stał na nogach, ale polewał i wznosił toasty. W swoim sprinterskim tempie. Tylko ja nie piłem. Siedzieliśmy w saunie, a każdy z nas oczekiwał nieuniknionego. Kiedy Kredka zarzyga wszystko i wszystkich? To byłoby coś. Jednak tym razem guma nie ugrzęzła mu w gardle i jakoś utrzymał całą wódkę w swoim żołądku. Zrobił jedynie pokaz kulturystyczny, okazując nam każde pojedyncze żebro swojego wychudzonego, biednego ciała.”

Chłopaki opowiadali mi, że Kredka na koniec przegrał na rękę ze wszystkimi. Łącznie z Felicją.

Nie chciało się już nic konkretnie robić, dopiłem więc piwo, które kupiłem na deptaku i poszedłem spać.

To był dziwny dzień.

Artykuł Krym: Rozdział V: Farewell to Buhaj pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/krym_rozdzial_v_farewell_to_buhaj/feed 0
Krym: Rozdział III: Amsterdamska hipotetówa https://v1ncentify.prohost.pl/post/krym_rozdzial_iii_amsterdamska_hipotetowa https://v1ncentify.prohost.pl/post/krym_rozdzial_iii_amsterdamska_hipotetowa#respond Sat, 23 Mar 2013 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=20 Wstałem rano o piętnastej. Chłopaki już dawno byli na nogach, odwiedzili bazarek i sklep. Wkrótce pojechaliśmy na plażę. Byłem w wodzie z Pawłem. Nagle naszła nas głupawka. Zacząłem zachowywać się jak upośledzony.

Artykuł Krym: Rozdział III: Amsterdamska hipotetówa pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Wstałem rano o piętnastej. Chłopaki już dawno byli na nogach, odwiedzili bazarek i sklep. Wkrótce pojechaliśmy na plażę. Byłem w wodzie z Pawłem. Nagle naszła nas głupawka. Zacząłem zachowywać się jak upośledzony.

– E! Y! – krzyczałem.

Paweł śmiał się do tego stopnia, że prawie się utopił.

– Weź podejdź tak do jakiejś dupy z olejkiem, żeby ci plecy posmarowała i mów E! Y! jak debil.

Pomysł wydał mi się ciekawy, miałem dziwny humor i wielką ochotę, by zrobić z siebie imbecyla. Wybrałem na cel dziewczynę, która nie chciała posmarować Nitroobolonia (tak mówiliśmy na Nitrobolona. Od słów Nitro i Oboloń). Paweł nagrał całą „akcję”.

Kucnąłem przy dziewczynie. Pokazałem na olejek.

– E!

A następnie na moje plecy.

-Y!

Dziewczyna była dzielna i na twarzy miała pokerface.

– E! Y! – powtórzyłem.

Pokerface.

– E! Y!

– Debil? – Dziewczyna, nadal z pokerem na twarzy zadała pytanie, na które byłem odpowiedzią.

Gdy wróciliśmy do „Mewy” była już osiemnasta i właśnie przyjechał nowy turnus studentów. Sporo ludzi, sporo dziewczyn. Buhaj najszybciej spróbował się z nimi zintegrować. Nie trwało to jednak długo bo… zaczęła mu lecieć krew z dupy. Zgrzewaczowi zresztą też.

Wcześniej nieśmiało, a teraz z większą pewnością w głosie ludzie z ekipy zaczęli mówić, że wyjazd jest jakiś felerny i dzieje się dużo złych rzeczy. Zgrzewacz nie pił tego dnia wódki, żeby sobie nie pogarszać. Buhaj miał wyjebane i pił ile wlazło. Wątpię jednak, by ktokolwiek chciał wylądować w ukraińskim szpitalu.

Pierwszego dnia wyjazdu, idąc do pokojów zauważyłem seksowną dziewczynę z laptopem. Okazało się, że pracuje w seks-szopie (mieścił się w tym samym budynku co „Mewa”). Przemek poszedł do niej i zaczął ją bajerować. Siara się podniecił.

– Vincent! Mówię ci, ten koleś to wariat! Do panien w busie zagaduje. Żebyś zobaczył co on robi to byś nie uwierzył.

Po jakimś czasie wrócił do nas. Był ustawiony na spacer. Nieźle.

Zaczął się bifor i Buhaj zrobił się nie do zniesienia. Rozsiadł się w fotelu i szpanował przy Felicji, która na każdy wypowiedziany przez niego tekst śmiała się jak upośledzona i dotykała jego kolana lub ramienia. Zaczął do wszystkich z ekipy mówić władczym tonem, wywyższać ię. Nie chciało mi się brać w tej parodii udziału, więc ignorowałem i jego i Felicję.

W pewnym momencie jednak ledwo się powstrzymałem, by na jego zaczepkę nie odpowiedzieć „idź wytrzyj krew z dupy”. Za to nie utrzymałem już języka za zębami, kiedy Felicja pocisnęła właściwie za nic Nitro. Nie pamiętam, jakich słów użyłem wobec niej, ale poczułem ulgę.

Pierwsza integracyjna impreza studentów, którzy właśnie przyjechali miała się odbyć w Amsterdamie, który był także naszym celem na ten wieczór. Amsterdam. Rok temu to był istny szok. Klub, w którym 80-85% dziewczyn wygląda, jakby je wyjąć z okładek pism, czy stronek z pornolami (z zakładek beautiful, long legs, tremendous, babes, heels i stockings). Zależało mi, żeby pójść właśnie tam, by pokazać chłopakom z ekipy, którzy pierwszy raz byli na Krymie, co to znaczy koncentracja dobrych kobiet w jednym miejscu.

Siedzieliśmy właśnie na fotelach, gdy Kredka oznajmił, że guma wpadła mu do gardła. Wyjmując ją wydał na świat obfitego pawia. Wyglądało na to, że musimy przenieść się parę metrów dalej. Jebało niemiłosiernie. Mało tego. Kredka wstał i ruszył do pokoju. Zatrzymał się jednak przed drzwiami, oparł o słup i rzygnął raz jeszcze na bis. Klasa, jakby to powiedział Flamboyant.

Założyłem czarną koszulę, Buhaj dał mi srebrny krawat, który świetnie pasował. Wypiłem dużo. Miałem świetny humor, może aż za dobry. Wszyscy wyszli przed „Mewę”. Razem było około trzydzieści osób. Wyszedł nawet Kredka! Ten człowiek był nie-do-za-je-ba-nia. Felicja obdzwoniła firmy taksówkarskie po transport. Co chwila jakaś łada zatrzymywała się i grupka Polaków wsiadała do środka.

– Kurwa, jak mi szkoda Popierdalatora – mruknął Buhaj. – Nie ma szans, żeby odzyskać jego numer.

Nagle usłyszeliśmy pisk. Biała, stuningowana łada wleciała wślizgiem w uliczkę, na której była „Mewa” i chyżo popierdoliła przed siebie.

– Buhaj! Buhaj! – Siara podbiegł do nas z butelką wódki. Jego czerwona twarz promieniała w dziecięcym uśmiechu. – To był On! Popierdalator! To musiał być on!

Uśmiechnąłem się i zaniosłem wesołe nowiny dalej. Teraz trzeba było go zatrzymać, gdy będzie wracał.

– Tylko nie wiadomo, czy będzie tędy przejeżdżał – rzucił Silnoręki odpalając papierosa.

Ludzie z wjazdu słuchali z zaciekawieniem, kim jest ten słynny Popierdalator. W tym momencie usłyszeliśmy pisk opon. W kierunku „Mewy” znów mknęła biała łada. Wyszliśmy na środek ulicy i zatrzymaliśmy ją. To był on! Buhaj wziął od niego numer i kazał mu po nas za chwilę zajechać. To się nazywa szczęście.

Po kilku minutach wsiadłem do Popierdalatora. Buhaj siedział z przodu, a ja z tyłu po środku, wciśnięty między Silnorękiego i Siarę. Czułem się mały. W pewnym momencie Silnoręki położył swoją dłoń na moim prawym kolanie, a Siara na lewym.

– Teraz jesteś naszą dziwką – stwierdził z lubieżnym uśmiechem ten pierwszy. Siara potwierdził pijackim chichotem. Mi nie było za bardzo do śmiechu.

Buhaj kazał kierowcy się zatrzymać i pobiegł do sklepu, w którym kupił mu fajki. Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobił. Gdy wysiedliśmy i szliśmy przez deptak w kierunku Amsterdamu Silnoręki dał mi Revo.

– Masz.

– Nie chcę – zaprotestowałem. – I tak się najebałem.

– Nie chcę, żebyś pił to Revo. Masz je ukryć. – Wielkolud nie mógł być bardziej tajemniczy.

– Jak to, kurwa, ukryć.

– Jesteśmy najebani jak świnie. Po klubie będzie się chciało pić! Revo do środka nie wniesiemy, ale możesz ukryć je gdzieś w parku obok Amsterdamu.

Tym sposobem zatrzymaliśmy się w drzewach opodal klubu. Schowałem Revo za jakimś krzakiem. Byłem pewien, że później nie znajdę cholernej puszki.

Wszedłem do klubu. Rozejrzałem się. Podniosłem szczękę z ziemi. Spojrzałem raz jeszcze. Tyle kobiet. Tyle pięknych kobiet. Tyle pięknych, seksownych kobiet w obcisłych, skąpych ciuchach i wysokich szpilkach! Spotkałem Nitro. Stanęliśmy razem na schodkach, z których było widać dużą część klubu.

– Patrz – powiedziałem do niego pokazując laski na dole. – Jebałby, jebałby, jebałby, jebałby, o tej by nie jebał. Jebałby, jebałby, oooo tą jebałby! I tą by jebał. I tamtą. I jej koleżankę. O i tą. I tą by jebał.

Wyliczałem tak jeszcze przez jakiś czas. Nitro złapał się za głowę.

W międzyczasie spotkałem Flamboyanta, który wytłumaczył mi, czym jest hipotetówa.

– Bo wiesz – zaczął. – Pamięciówa to jest jak trzepiesz przypominając sobie jak dupcyłeś się z laską. Hipotetówa to jest, gdy wyobrażasz sobie, że dupcysz się z laską, z którą seksu nie miałeś.

Hipotetówa weszła na stałe do naszego słownika.

Mimo takiego natłoku niesamowitych kobiet bawiliśmy się czerstwo. Muzyka była w stylu „przejechał kijem po płocie”. Zero imprezowych kawałków do potańczenia. Dziewczyny dawały zlewki, nie chciały tańczyć do takich rytmów. Ludzie w Amsterdamie sprawiali wrażenie, jakby przyszli się polansować, nie dobrze bawić. Tylko Flamboyantowi coś zaskoczyło, przegadał z dziewczyną pół godziny. Niestety, jak się okazało źle jej zapisał swój numer. To się nazywa pech.

Ja odbijałem się od dziewczyn jak piłeczka, postanowiłem jednak dobrze się bawić mimo to. Podszedłem do podestu i przybiłem dwie piątki seksownej tancerce. Później pobujałem się sam i zobaczyłem Polki z wyjazdu, które dziś przyjechały. Tańczyły w kółeczku. Było wiadomo, że to Polki, bo ruszały się najgorzej ze wszystkich lasek w klubie. Fajna była tylko jedna, Jola.

Podszedłem do niej, wziąłem ją za dłoń i zaprowadziłem w głąb parkietu. Taniec był świetny. Wyszalałem się, ale wiedziałem że nic z tego więcej nie będzie, mimo że momentami było bardzo gorąco. Tej nocy Silnoręki miał seks z Felicją. Co kto lubi.

Z chłopakami stwierdziliśmy, że impreza chujowa i spadamy do domu. Po wyjściu próbowałem odnaleźć puszkę Revo, ale mi się nie udało. Wiedziałem, że tak będzie.

Wróciliśmy do „Mewy”. Usiedliśmy przed pokojami. Śmierdziało rzygowinami. Rozmawialiśmy o tym, jak słabo się bawiliśmy w Amsterdamie. W tym momencie nie wiadomo skąd zjawił się Kredka. Niuchnął parę razy jak chomik i wykrzywił twarz.

– A co tu tak jebie? – W tym momencie zauważył własne rzygowiny. – A kto tu tak narzygał? Ja pierdolę, ludzie.

Kilka sekund ciszy i nagle wszyscy wybuchli śmiechem. Kredka stał patrząc na nas. Też się uśmiechnął.

– Ale o co wam chodzi?

– To twoje. – Ktoś wykrztusił z siebie przez łzy.

Uśmiech zniknął z jego twarzy.

– No co wy pierdolicie…

Kredka przyglądał się, jak zwijamy się w spazmach śmiechu. Wtedy zrozumiał, że nie żartujemy i też zaczął się śmiać. Podrapał się w głowę, jakby zadawał sobie w myślach pytanie: „że niby jakim cudem?”. Wkrótce poszedł spać. Siedzieliśmy jeszcze trochę i kończyliśmy browary. Robiło się już jasno. Jutro trzeba znaleźć klub, w którym będziemy się dobrze bawić, pomyślałem. Porozmawialiśmy o tym chwilę z chłopakami i zapadła cisza. Zrobiliśmy się senni. Wszyscy zaczęli wstawać i rozchodzić się do pokojów.

– To co, chłopaki. Hipotetówa! – podsumował noc Flamboyant.

Artykuł Krym: Rozdział III: Amsterdamska hipotetówa pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/krym_rozdzial_iii_amsterdamska_hipotetowa/feed 0