F L A M B O Y A N T:
Zgramoliłem się z trudem z łóżka, zbudzony intensywnymi promieniami słonecznymi. Ogarnąłem spodnie, rzucone wczoraj niedbałym, pijackim zamachem na podłogę. Pamiętałem wszystko z wczorajszej nocy, włącznie z rzyganiem do dwóch kibli. Ale w ogóle nie bolała mnie głowa. I przyznam, że niepokoiło mnie to trochę. Czy Krym uczynił ze mnie alkoholika? Na pewno zrobił ze mnie palacza. Zgniotłem w dłoni pustą ramkę fajek. Kurwa. Trzeba gonić do sklepu.
Przed kwartirą siedzieli Silnoręki z Siarą, pałaszując po dużej puszce fasoli, którą popijali porannym, zimnym piwkiem. Szczęśliwie, poratowali mnie fajką, więc mój spacer mógł jeszcze chwilę zaczekać.
– Widziałeś, jak się wczoraj Sasha zabawił? – spytał Siara swoim radosnym głosem.
Nie poznaliście jeszcze Sashy. Nim dojechaliśmy na Krym, Vincent i Zgrzewacz uprzedzili nas, że Sasha to solidny kawał ruchacza. Sasha nie był już chłopcem, ale nie był też jeszcze mężczyzną. Jego budzące respekt 165 cm wzrostu i 45 kg żywej wagi, w połączeniu z gębą szczura, mogło być żywym dowodem na to, że w uwodzeniu wygląd nie ma żadnego znaczenia. Z drugiej strony, Sasha był synem właściciela hotelu i miał dziengi (pieniądze). Jego strategia uwodzenia była prosta. Sasha wjeżdżał swoim japońskim motocyklem na deptak i łowił spojrzenia. Jebany miał całkiem niezłą przynętę. Zeszłej nocy, kiedy udało mi się już wyjąć mój łeb z kibla i upodlony alkoholem zasypiałem, nasza ekipa jeszcze ostro imprezowała. Z relacji świadków wynika, że byli bardzo głośno. Z kwartiry Sashy wyszła śliczna, w połowie naga dziewczyna i nakazała im, żeby byli cicho, bo nie może zasnąć. Nie wiem czy chłopaki jej posłuchali, ale myślę, że jak zobaczyli jej cycki to zaniemówili chociaż na chwilę.
Jeśli nauczyłem się na Krymie czegoś o uwodzeniu, to tego, że dziewczyny ładne, ale nie śliczne to też dobry target. Wcześniej dążyłem z uporem maniaka tylko do tych najlepszych, a szkoda. Przez takie przekonania ominęło mnie tyle pięknych przeżyć! Mniej atrakcyjne dziewczyny też gadają jak kobieta, przytulają się, a do tego fajnie się całują, mają cycki i golą cipki, które też robią się mokre. Eureka!
Żywo poruszony moim odkryciem, chwyciłem za komórkę i zadzwoniłem do Mashy. Nie była jakąś pięknością, ale świetnie się przy niej czułem. Chciałem w końcu zobaczyć ten prawdziwy Krym. Jeść soczyste melony, polewać je lepkim miodem i zapijać to wszystko kwasem chlebowym. O tak! Rozmawiałem z nią, a w jej głosie słyszałem radość. Umówiliśmy się, że zadzwoni do mnie o w pół do którejś godziny. Ale czy dobrze zrozumiałem? Sądzę, że nie. Masha nigdy już do mnie nie zadzwoniła. Nie odebrała też mojego telefonu ani nie odpisała na mój sms. Ja pierdolę! Chyba nie czekała na mnie? Raz umówiłem się z jedną cipą, która nie przyszła na spotkanie. Nie życzę tego nikomu.
Dzień był obrzydliwie zwykły. Od paru już dni buzowaliśmy na imprezę na plaży, zamykającą 4 – dniowy festiwal muzyczny. Żebyśmy otrzymali zniżki na wejściówki, musieliśmy odwiedzić tego dnia plażę. Należy tu odnotować, że Nitro zagadał do jakiejś dupy opalającej się topless. Gość zarzekał się potem, że urzekły go niebieskie oczy tej dziewczyny. Ale nikt mu tak naprawdę nie uwierzył. Któż patrzyłby w oczy widząc przed sobą dwa duże, opalone cycki?
Wieczorem dla odmiany polał się alkohol. Nie rozpaczałem nazbyt długo po Mashy. W końcu w każdej chwili mogłem chwycić za mój telefon i zadzwonić, żeby umówić się z Mashą i Ritą. Była to jedyna i niepowtarzalna okazja, abym przez trzy dni z rzędu umawiał się na randkę z inną dziewczyną o imieniu Masha. Czy jest tu jakiś kozak, który dzień po dniu spotykał się z trzema Kasiami albo trzema Martami? Pobij to chłopaku!
Zadzwoniłem i oczywiście umówiliśmy się na kolejną podwójną randkę. Jedynym problemem było to, że Vincent cały czas upierał się, aby jechać na imprezę na plaży. W Białymstoku jest swing. Dwa dni wcześniej to Vincent zmuszony był zastąpić chorego Nitro, a teraz to Nitro będzie musiał dać zmianę powrotną. Imprezę na plaży odwiedzili dzień wcześniej Silnoręki z Siarą. Mówili nam, że było może 40 – 50 osób i było raczej chujowo. Uznaliśmy z Nitro, że reaktywujemy nasz super duet i ruszamy w miasto. Paweł, Zgrzewacz i Vincent wybrali imprezę na plaży.
Byliśmy w mieście i mieliśmy jeszcze sporo czasu do spotkania z dziewczynami. Mogliśmy zaczekać i odbyć męską rozmowę w świetle księżyca lub poznać jakieś dupy przy użyciu mojego ulubionego klubootwieracza. Wybór był prosty. Zagadaliśmy do dwóch dup siedzących na ławce. Zagadaliśmy to brzmi jak liczba mnoga… Zasadniczo, to ja gadałem. Za siebie i za Nitro. Ale o dziwo jakoś to szło. Dziewczyny chciały ustawić się na jutro. Było to najbardziej rozsądne rozwiązanie. Ale uznaliśmy, że symboliczny taniec musi być. Wpadliśmy do Randevu. Jebaliśmy dystans na pełne 100 %. Taniec trwał na pewno nie dłużej niż 30 sekund. Któraś z dup wyrwała się, wzięła koleżankę i uciekły. W sumie to może i lepiej? Skoro tak pragnęły dystansu, to pewnie nie sprawdzilibyśmy jak jest w ich cipkach.
Nabyliśmy po piwie i usiedliśmy przy fontannie. Odpaliłem papierosa, a z mojej kieszeni dobiegł stłumiony dźwięk wiadomości SMS. Nie znałem tego numeru. „We’re in Amsterdam”. Pokazałem telefon Nitro. Przeczytał, ale on, podobnie jak ja, nie wiedział kto to może być. Dzisiejsza Masha? Wczorajsza Masha? A może przedwczorajsza Masha? Alina z Julią? Olena? Poznaliśmy jakieś inne dupy? Z jednej strony, tylko jedna dziewczyna na Krymie mówiła po angielsku. Z drugiej strony, każda z tych dziewczyn, mogła poprosić o napisanie SMSa koleżankę, słusznie podejrzewając, że nie zrozumiem po rosyjsku. Wysłanie SMSa o treści: „Who are you?” też miało swoje oczywiste wady. Kiedy myślę o tym teraz, mogliśmy po prostu pójść do klubu i samemu się przekonać. Myślę, że mieliśmy odpowiedni zapas czasu.
Zdecydowałem się na wybór bramki nr 4: „Masha i Rita?”. Była to całkiem logiczna decyzja. W końcu to je mieliśmy spotkać tej nocy. A nawet jeśli to nie one, to co druga dziewczyna na Ukrainie ma na imię Masha. Pan Chajzer nie zaprosił nas na żadną przerwę reklamową. Dosłownie w 10 sekund później, moje oczy ucieszył piękny napis cyrylicą: „ебать”. Niestety, wyraz ten nie jest żadnym magicznym zaklęciem na rozwarcie długich, opalonych ukraińskich ud. Słowo to oznacza ni mniej, ni więcej: „jebać”. Cóż, przynajmniej mój ubogi słownik został wzbogacony o kolejne rosyjskie słowo.
Uznaliśmy z Nitro, że mamy czas i podejdziemy do Amsterdamu. Może uda się nam wyciągnąć te dupy z klubu i jeszcze wszystko odkręcić? Tak też zrobiliśmy. Niestety ani SMSy, ani telefony w niczym nam nie pomogły. Dziewczyny zabunkrowały się w klubie szczelniej niż Hitler, a my straciliśmy jedynie cenny czas. Nagle okazało się, że mamy tylko 5 minut do spotkania z Mashą i Ritą. Zadzwoniłem do dziewczyn, żeby potwierdzić, że zdążymy. Wszystko było w idealnym porządku. Uznałem, że przydałoby się jeszcze jedno piwko. Najwyżej spóźnimy się 10 minut. Napisałem im: „00:10”.
Trochę się nam przedłużyło i na miejscu byliśmy punkt 00:18. Nie widziałem ani Mashy, ani Rity, więc zadzwoniłem. Nikt nie odebrał. Ani teraz, ani nawet 3 telefony później. W międzyczasie odezwały się tajemnicze dziewczyny z Amsterdamu. Nie pamiętam co napisały, ale zobaczyłem, że wiadomość: „00:10” trafiła właśnie do nich. W około pół godziny spaliłem dwie pary kobiet, które chciały zobaczyć się z nami tej nocy. Jeśli nie możesz opędzić się od kobiet, napisz do mnie, coś na pewno poradzę.
Byliśmy już całkiem podłamani. Nitro pokazał mi swój telefon. Napisał Alinie dość bezpośredniego SMSa: „I want you to suck my balls”. Chyba żartował i tak naprawdę nie chciał wysłać tej wiadomości. Cóż, pomogłem Nitro nabrać trochę odwagi. Jednym uderzeniem mojego wskazującego palca w klawisz telefonu… Alina odpisała, ale nie wyraziła zainteresowania tą propozycją. Ja też pisałem SMSy:
F: „Zjebaliśmy. Napisz kim jesteście. Bawimy się z wieloma panienkami. Do kogo lepiej nie dzwonić?”
?: „Nie martw się. Robimy to samo.”
F: „Ok. Życzę wam, żebyście znalazły tej nocy kogoś, kto was naprawdę solidnie zerżnie.”
?: „My nie szukamy tego samego. Ale życzę wam powodzenia tej nocy.”
No to przynajmniej mieliśmy błogosławieństwo i życzenia pomyślności. Weszliśmy do klubu Lion. Nitro zaczął nawet tańczyć z jakąś dupą. Nie minęły jednak nawet dwie minuty, gdy DJ wyłączył muzykę, a ludzie zaczęli opuszczać parkiet, żeby zrobić miejsce na pokaz striptizu.
Ledwie zdążyliśmy usadzić nasze nędzne dupska w krzesłach, kiedy podszedł do nas ochroniarz i grzecznie nas wyjebał, ponieważ stolik był zarezerwowany. Wielka szkoda. Było to miejsce wprost stworzone do obserwacji cycków tancerki. Wszystkie pozostałe stoliki również były zajęte. Oparliśmy się więc o barierkę, chcąc podziwiać cycki na stojąco. Ochroniarz równie kulturalnie wyjebał nas, gdyż zasłanialiśmy cycki innym. Przegonili nas po całym klubie jak jakichś cyganów. A wszystkie dupy musiały to widzieć. Musieliśmy wyglądać maksymalnie nieatrakcyjnie.
Striptiz trwał dobre pół godziny. Byliśmy padnięci. Najwidoczniej obserwowanie cycków musiało odebrać nam resztkę energii. Nie miałem już zupełnie na to ochoty, ale Nitro nalegał na małą partyjkę ping ponga. Podbiliśmy do kilku ciekawszych dup. Ping. Pong. Ping. Pong. Chuj im w dupę!
Uznaliśmy, że to już najwyższa pora wracać do naszej kwartiry. Romantyczny spacer z Nitro w świetle księżyca. Jedno piwko mogło uczynić naszą drogę jedynie lżejszą. Przed nami szła naprawdę interesująca panna z kolesiem. Zarzucała swoją dupą jak jakimś wahadełkiem, hipnotyzując mnie. Nagle zatrzymali się, a jej typ zaczął awanturować się z nami, że wszystko rozumie po polsku. Pewno rozmawialiśmy o dupsku jego dziewczyny. Ale jak można było nie mówić o takiej dupie?
Po kilku minutach sytuacja uspokoiła się. Typ wyluzował, a jego dziewczyna zaczęła łasić się do mnie. Była dosyć pijana i głaskała moją klatkę i biceps, podczas gdy jej gach stał metr obok i nie reagował na to. Gdyby nie ten buc, to pewnie zerżnął bym ten jej kształtny tyłek. Może nawet byłby to trójkąt z Nitro? Z jej ust wylatywał potok słów. Zrozumiałem tylko: „ty krasiwyj pacan”. Krasiwyj to ładny, ale pacan? Spytałem ją co miała na myśli i powiedziała, że pacan to coś dobrego (kciuk w górę). Potem zaczęła dobierać się do Nitro. W końcu jej typ nie wytrzymał, zabrał ją i poprosił żebyśmy już sobie poszli.
Ruszyliśmy dalej, popijając powoli piwko. Nie podobało mi się dwóch pedałów, którzy szli kilka metrów przed nami. Cały czas odwracali swoje głowy i wyglądali na solidnych skurwysynów, którzy są w pełni przekonani, że morda nie szklanka. Przynajmniej mieliśmy przy sobie po butelce, co dawało nam pewną przewagę. Nagle Nitro po prostu zatrzymał się i zaczął głaskać uroczego, malutkiego kotka, który podszedł sobie do nas. Nasi koledzy z przodu też się zatrzymali i zapalili po papierosie.
Nitro nie był świadomy obecności tych dwóch kutasów. Po prostu chciał pogłaskać tego kociaka. Wybrał też chyba idealny moment na zakończenie czułości względem tego pieprzonego sierściucha. Doszła do nas jakaś 5 – 7 osobowa grupa dość przyjaźnie usposobionych ludzi. Przemknęliśmy obok tych gości i nie nękani przez nikogo dotarliśmy do naszej kwartiry. Ale mogło być różnie.
Przed pokojami siedziała cała nasza ekipa i robiła to, co każdej poprzedniej nocy. Tankowali. Impreza na plaży okazała się całkowitym niewypałem. Nasza noc w sumie też nie była jakoś specjalnie epicka. Jedynie Sasza nie mógł narzekać. Chłopaki widzieli wcześniej jego wybiedzoną sylwetkę, kiedy wyszedł z półnagą ślicznością, aby zapalić rozładowującego papierosa. Twoje zdrowie Saszka!



11 kwietnia 2019


