czytelnicy – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Tobie powiem szczerze https://v1ncentify.prohost.pl/post/tobie-powiem-szczerze https://v1ncentify.prohost.pl/post/tobie-powiem-szczerze#respond Thu, 06 Jul 2017 14:10:07 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=2955 Czasami czuję się jak poeta w podziurawionym płaszczu i wytartym notesem wystającym z tylnej kieszeni spodni - który właściwie nie pamięta, po co go w ogóle ze sobą nosi.

Artykuł Tobie powiem szczerze pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Czasami czuję się jak poeta w podziurawionym płaszczu i wytartym notesem wystającym z tylnej kieszeni spodni – który właściwie nie pamięta, po co go w ogóle ze sobą nosi.

Czasem nie mam już siły nic pisać. Nie rozumiem w tym sensu, w dzieleniu się myślami. To dziwny stan, w którym nie chodzi o to, że wydaje mi się, że wszystko co miałem do napisania już napisałem, ale raczej o to, że nie czuję potrzeby przekazywać niczego co myślę lub czuję innym ludziom. Coraz częściej odmienne lub ewidentnie błędne stanowisko kwituję uśmiechem. Odwracam wzrok lub sprawdzam telefon. Słowne batalie mnie już nie kręcą, ani udowadnianie i dochodzenie z kimś moich racji. To przeszłość. W przeszłości byłem głośny i butny, chciałem krzyczeć, mieć megafon i swoje słowa innym ludziom siłą wpychać do oczu i uszu. Kręciła mnie możliwość manifestowania swoich przekonań, wciskania każdemu na nos moich okularów. “A nie mówiłem?”, “teraz rozumiesz…” były jak sierpowy w ten nos, a ja bardzo lubiłem trzask łamanych kości. 12 tekstów w miesiącu? Czułem się jak Indiana Jones życiowych tajemnic, osoba posiadająca klucz do każdych drzwi. Była w tym pycha, było w tym chamstwo i poczucie, że jestem lepszy. Nie była to najlepsza i najczystsza motywacja, ale działała. Moje słowa dźgały w oczy, tłukły po żebrach i podcinały nogi. Leżysz na deskach, 1:0. Wygrałem.

Teraz staram się już pisać tylko dla przyjemności, jaką daje sam twórczy proces. Dlatego nie odpowiada mi wiecznie głodna forma treści, jaką jest blogowanie. To nienasycony, zachłanny stwór, dopominający się regularności. Ja nie chcę pisać regularnie, tylko wtedy, gdy czuję potrzebę. Jeśli potrzeba jest regularna, to cele moje i potwora stają się zbieżne. Jeśli nie, to powstaje problem, a wraz z nim wyrzuty sumienia. Że blog się wietrzy, że zdycha. Może niech zdechnie?

Nigdy nie myślałem o tym, że blog tak mi się rozrośnie. I pewnie by się nie rozrósł, gdyby nie Volant, jego polecenia w kilku tekstach oraz fanpage Słowem w sedno. Gdyby nie pompowanie hajsu w reklamy na fejsie, gdyby nie lekka zmiana formy i celowe zainteresowanie tekstami również kobiet, które chętniej klikają, share’ują i komentują content. Facet, zanim kliknie “lubię to” pomyśli trzy razy, podrapie się w potylicę i zamiast przy tekście, wdusi serduszko przy samojebce Joli, Małgosi czy Kasi. Takiej ze sporymi ustami przez duże C, do której ślini się od kilku wiosen. Blogowanie umiera, a lud chce wideo, żeby się ruszało i żeby gadało. Żeby nie musieć czytać, bo czytanie męczy podobno bardziej niż scrollowanie tablicy i odkręcanie słoików od mamy.

Nigdy nie chciałem być rozpoznawalny, a teraz jestem. W galerii, w barze i w klubie. Podchodzą do mnie goście i żądają, żebym został małpą w ich prywatnym cyrku. Mają duże oczekiwania lub raczej wymagania, jakby wykupili ze mną taniec prywatny. Jestem jeszcze raczej człowiekiem, na imię mam M i jeśli tego nie rozumiesz – idź precz. Rozpoznają mnie też dziewczyny, uśmiechają się tym jednym, nie dającym się pomylić z innym rodzajem uśmiechu. “Wiem kim jesteś”. Wątpię, że wiesz, bo sam choć coraz częściej bywam pewien, to miewam czasami dylemat. Zdarza się, że one też mają określone wymagania, bo w ich oczach jestem chyba jak chodzący wibrator. A kiedy zamiast “tak, pojedźmy do mnie” odpowiadam “miło było poznać”, znajduję na fanpage wiadomość o treści “idiota”. Dziękuję więc za komplement. Do tych, które mnie rozpoznają nie lubię podchodzić i raczej unikam rozmowy. Jestem dla nich jak dwuwymiarowa postać z taniej kreskówki. Pomyliłaś Looney Toones z Ghost in the shell kochanie, ale szkoda mi energii na odkręcanie Twego fałks pałks. Będąc osobą publiczną jednocześnie dla innych ludzi przestajesz być sobą, a stajesz się avatarem. Niech tak będzie, to nawet zabawne. Przecież zawsze chciałem być Batmanem.

Wróćmy do pisania. Na bloga lubię z rana, po śniadaniu i z kofeiną, koniecznie mocną, koniecznie dobrą. Pisać książkę, tworzyć opowiadania wolę wieczorem. Gdy jest bardzo ciemno, ekran świeci mi w twarz. Nikt już nie pisze i nikt nie dzwoni. Nie mam już innych obowiązków, wyzerowany pośpiech, brak potrzeby bycia, czy odbycia gdzieś, z kimś, czegoś. Mogę nawrzucać, nawciskać, część siebie w tekst upuścić. Kiedyś w trakcie lubiłem jeszcze wyjść na spacer lub pobiegać. Gdy ulice i chodniki są puste, w świetle zbyt żółtych lamp, kiedy miasto pozoruje bezdech i odpoczynek. Z tłem oddalonych syren, ze szczekającym psem z przypadkowego okna i tajemniczym żarem papierosa na otulonej mrokiem ławce. Kiedyś wieczory miałem bardziej samotne i trochę mi tego brakuje. Ja z reguły wolę powoli, najlepiej w jednym miejscu i tylko ze sobą. Kiedy mogę drążyć własne myśli, ciosać z nich wnioski, stwierdzenia i zdania. Rąbać jak drewno. Nie mogę sobie jednak pozwolić, by taki stan trwał długo. Potrzebuję wychodzić do ludzi, być socjalnym i na zewnątrz. Taka praca, spora różnorodność. Za to ją lubię, że nie pozwala mi odpłynąć zbyt głęboko. Gdybym nie prowadził szkoleń, już dawno pozwoliłbym sobie na całkowitą alienację, tak mi się wydaje.

Miałem opublikować opowiadanie w Nowej Fantastyce, pamiętacie? Ja trochę zapominam, pilnujcie mnie, dobrze?

Czuję, jakbym skracał dziś z Wami dystans, choć wiem że to tylko iluzja. Choć to zawsze działa tylko w jedną stronę, gdy się spotykamy jesteście dla mnie obcy, wiecie o mnie wszystko, ja o Was… 🙂 Troszkę niesprawiedliwe, ale niech będzie, że mi pasuje. Pamiętajcie tylko, że nie będę dla Was tańczyć, dla Was lub Was podrywać i wedle Waszej woli kurczowo trzymać się przypiętego obrazka. Jeśli chcecie porozmawiać, to nie pytajcie mnie o kobiety, o pisanie i kolejną książkę. Spytajcie jak się bawię i zbijcie piątkę. Normalni po prostu bądźcie.

Miała być krótka notka dla mnie, ale widzę, że coś przyjemnego się tu skręciło. Kto wie, może wcisnę “opublikuj post” zanim się rozmyślę?

Artykuł Tobie powiem szczerze pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/tobie-powiem-szczerze/feed 0
Idziemy jak burza https://v1ncentify.prohost.pl/post/idziemy-jak-burza https://v1ncentify.prohost.pl/post/idziemy-jak-burza#respond Mon, 29 Feb 2016 18:11:40 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=1086 Długo nic nie pisałem, bo dużo się u mnie aktualnie dzieje i nie wyrabiam na zakrętach. Nie lubię być wielozadaniowy, a na ten moment mam deszcz palących spraw i każda domaga się uwagi - oczywiste więc, że coś musiało dostać tutaj rykoszetem. Padło na bloga.

Artykuł Idziemy jak burza pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Długo nic nie pisałem, bo dużo się u mnie aktualnie dzieje i nie wyrabiam na zakrętach. Nie lubię być wielozadaniowy, a na ten moment mam deszcz palących spraw i każda domaga się uwagi – oczywiste więc, że coś musiało dostać tutaj rykoszetem. Padło na bloga.

Natomiast nie ma co płakać, bo to naturalna kolej rzeczy. Marzec Wam wszystko wynagrodzi. Tymczasem łapcie garść newsów:

Idziemy jak burza

 

W ciągu tylko ostatniego miesiąca doszło mi około pół tysiąca nowych Czytelników. Licząc od początku roku (1 stycznia) wychodzi zawrotna liczba tysiąca, a rozpatrując ostatnie pół roku – dwa tysiące (czyli fanpage się podwoił w zaledwie 6 miesięcy). Idziemy jak burza, co ma również adekwatne odzwierciedlenie w bebechach Google Analytics.

Witam bardzo serdecznie nowych Czytelników i Czytelniczki (55% wszystkich fanów) i życzę udanej przejażdżki. Ze swojej strony mogę zapewnić, że dopiero się rozkręcam, a blog wchodzi powoli w pierwszy z kilku zaplanowanych etapów ekspansji. W niedalekiej przyszłości przygotuję zestawienie najlepszych wpisów w historii bloga – swoisty przewodnik po najbardziej wartościowych artykułach.

Dziękuję również tym userom, którzy są ze mną od samego początku i pamiętają jeszcze pierwsze wpisy na paskudnym, posklejanym własnoręcznie wordpressowym szablonie. Pamiętam, że nauczenie się od podstaw WP zajęło mi 3 dni i byłem bardzo dumny – w tamtym czasie był to szczyt moich kreatywnych możliwości. Nie miałem pojęcia, co zrobię z blogiem, ani czy będę w stanie regularnie go prowadzić. Po prostu potrzebowałem własnego miejsca w Internecie, gdzie mógłbym bezkarnie przelewać myśli. Z całą pewnością nie podejrzewałem, że przyjmie to taką skalę. Wreszcie mam przyzwoity zasięg – oznacza to, że prawdziwa zabawa dopiero się zaczyna.

Książka

 

Po wielu przygodach, odrzuceniu tekstu przez jedną cnotliwą redaktorkę (pozdrawiam środkowym palcem) – tekst jest gotowy. Przeszedł profesjonalną redakcję oraz korektę. W tym momencie czas poświęcam na ostatnie szlify (dla przykładu zmieniam imiona niektórym bohaterom) i w ciągu najbliższych kilku dni całość leci do składu. Oznacza to, że pre-order ruszy prawdopodobnie pod koniec marca. Będzie to pierwszy z planowanych trzech tomów i nie mogę doczekać się, kiedy drukarnia zasypie mój pokój pod sam sufit (nie, nie będzie ebooka – książka to papier i tyle w temacie).

Dziś wreszcie napisałem ostateczną wersję wstępu. Przekopałem też całe Google Keep, gdzie przez ostatni rok wpisywałem krótkie notatki, one-shoty czy uwagi dotyczące konkretnych fragmentów tekstu. Dziś wreszcie odznaczyłem i zarchiwizowałem je wszystkie, a niektórym z nich zmieniłem nagłówki z “Płonąc w atmosferze” na “Blask szminki”…

Przede mną ostateczne czytanie całości i wtedy moje dziecko ląduje u magików, którzy z suchego tekstu zrobią dzieło sztuki. Nie mogę się doczekać, aż będę mógł pochwalić się fantastycznym layoutem. Z całą pewnością się zakochacie.

Przeprowadzka

 

Wynoszę się z Mokotowa do Centrum, a mieszkać będę w doborowym towarzystwie, bo z Festem. Ciekaw jestem, jak nowe miejsce wpłynie na moją kreatywność i poustawianie nowych nawyków (będzie o tym oddzielny tekst, bo to arcyciekawa kwestia). Chciałbym zwielokrotnić efektywność i jestem przekonany, że świeże lokum mi w tym pomoże.

Natomiast przeprowadzka jest świetnym pretekstem do tego, by w końcu wyrzucić na śmietnik większość rzeczy, które trzymałem od kilku lat w pokoju. Wiecie, jak to jest – wszystko było mi potrzebne, czułem psychiczny opór przed zrobieniem z tym porządku.

Wczoraj w końcu zrzuciłem wszystko na środek pokoju i zacząłem segregować. W efekcie na śmietnik poleciało trzydzieści (!) dużych toreb. Niekiedy łza mi się w oku zakręciła, ostatecznie jednak czuję się teraz lekki jak nigdy. Zupełnie tak, jakbym zamiast pokoju, gruntownie wysprzątał swój mózg – co za ulga! Zostawiłem sobie tylko absolutnie niezbędne przedmioty i ciuchy. Wszystko inne poszło won.

Poznań

 

Lekko ponad miesiąc temu (a może dwa?) Polskę odwiedził Chris Corner z IAMX. Koncert był fantastyczny i przeorał mi mózg. Teraz gra ponownie w Poznaniu i nie mogę się doczekać, by raz jeszcze zobaczyć tego wariata na żywo – póki jeszcze się nie zaćpał na śmierć. Oznacza to trip do nieznanego mi miasta. Mam zacną ekipę i ambicje, by prócz Eskulapu z Chrisem zaliczyć fajniejsze kluby i nagrać trochę materiału wideo (Instynktowne). Jeśli są tutaj osoby z Poznania, to prawdopodobnie zobaczymy się gdzieś na mieście – nie zapomnijcie się przywitać.

Natomiast na blogu prawdopodobnie szczegółowy raport z wypadu plus zdjęcia – czyli coś, co sukcesywnie zaniedbywałem objeżdżając całą Polskę przy okazji prowadzenia szkoleń. Obiecuję poprawę.


Kończę i lecę ogarniać spadający z nieba napalm. Trzymajcie za mnie kciuki – jeśli nie odezwę się przez najbliższy tydzień, to dzwońcie na policję. 

PS. Wbijajcie na parapetówkę.

PPS. Żartowałem.

Artykuł Idziemy jak burza pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/idziemy-jak-burza/feed 0
Ten blog nie jest dla Ciebie https://v1ncentify.prohost.pl/post/ten_blog_nie_jest_dla_ciebie https://v1ncentify.prohost.pl/post/ten_blog_nie_jest_dla_ciebie#respond Tue, 03 Mar 2015 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=151 Wiecie, co mnie męczyło przez ostatnie miesiące?

Artykuł Ten blog nie jest dla Ciebie pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Wiecie, co mnie męczyło przez ostatnie miesiące?

Do końca nie było wiadomo, o czym i dla kogo jest ten blog.

Część wpisów, czysto technicznych, związanych z poznawaniem kobiet, trafiało do bardzo wąskiej grupy odbiorców. Facetów, którzy chcą się rozwijać bądź rozwijają się w świadomym budowaniu relacji. Ludzi powiązanych z  “podziemną społecznością uwodzicieli” (kurwa, jak to beznadziejnie brzmi). Content tego typu odstraszał trochę resztę Czytelników, a inni wstydzili się klikać pod wpisami “like”. W końcu tematyka UWODZENIA w naszym kraju kojarzona jest z pajacami tego biznesu, robiącymi z siebie błaznów w mediach mainstreamowych. Z ludźmi, którzy poza marketingiem nie mają do zaoferowania absolutnie żadnej wartościowej wiedzy i krzywdzą swoich klientów, robiąc im z mózgu drugą Hiroszimę.

Z powodu czarnego PR-u typowy facet nie chce pokazać znajomym na fejsbuku, że interesują go tego typu materiały, bo pleśń wykwitła już na całej tematyce, niezależnie od tego, czy ktoś oferuje gówno zawinięte w celofan, czy konkretne materiały, które rzeczywiście mogą pomóc. Jest to bardzo smutne zjawisko, ponieważ umiejętność ŚWIADOMEGO budowania relacji i znajomość psychologii zachowań ludzkich powinno być wiedzą ELEMENTARNĄ, którą wynosi się z domu i szkoły. 

Co jest gorsze? Facet, który ciągle się rozwija na wszystkich płaszczyznach, pracuje nad własną atrakcyjnością i umiejętnościami miękkimi – potrafi bez problemu poznawać dziewczyny w bardzo naturalny i przyjemny dla obu stron sposób, czy typowy creep, który stalkuje upatrzoną dziewczynę? Kupuje jej kwiatki i bombonierki? Traktuje jak jajko, jak figurkę z porcelany? Robi za szofera, stawia obiady, kolacje, podróże, słowem – daje się dymać na wszystkie możliwe sposoby dostając w zamian samotność i złudne wrażenie, że KIEDYŚ ona doceni jego starania? Że kiedyś, wtulając się w niego i szlochając po kolejnym skurwielu, który ją bzyknął i zostawił zauważy, że cokolwiek się nie dzieje w jej życiu ON zawsze jest dla niej? I nagle wszystko się zmieni, już będą żyć razem, długo i szczęśliwie?

Nie będą. Natomiast kobiety, które wykorzystują w podobny sposób naiwnych i nieświadomych facetów są żałosne i zasługują tylko na to, by je bezceremonialnie zerżnąć i skasować numer.

Bo wcale nie uważam, że beznadziejne położenie zagubionych gości robiących za przyjaciółki z penisem to wina tylko i wyłącznie ich samych. Obie strony dają dupy. Przecież zdarzają się żeńskie odpowiedniki. Dziewczyny, które są w stanie zrobić dla faceta wszystko, podają siebie na tacy. Tylko, że ja nigdy w życiu nie miałbym sumienia, by je wodzić za nos i wykorzystywać. A laski to potrafią. Zastanów się nad tym przez chwilę i spróbuj powstrzymać odruch wymiotny. 

Dobra, zagalopowałem się i umknęła mi myśl przewodnia wpisu. Wróćmy do tematu bloga i czytelników.

Kolejną grupę stanowią ludzie, którzy lubią czytać moje przemyślenia o życiu i relacjach generalnie. Tutaj mam dużo Czytelniczek, które bardzo sobie cenię. Tylko, że powstaje w tym momencie kwas. Bo kiedy piszę o technicznych aspektach relacji Czytelniczki i fani życiowych wpisów się nudzą. I odwrotnie.

Powodowało to sytuację, w której pewne tematy omijałem, niektórych wpisów nie publikowałem i generalnie wierciłem się jak stara panna, do której drzwi zapukało przekwitanie.

Dlatego dziś apel do Was

 

Jeśli:

  • boicie się “lajkować” wpisy – czyli jesteście facetami, którzy niby chcą się rozwijać, stawać się autonomicznymi, świadomymi jednostkami, ale jednocześnie drżycie o opinię wśród “znajomych” i wstydzicie się samych siebie
  • interesują Was tylko wybrane tematy, które poruszam

 

Odlajkujcie bloga, zamknijcie kartę w przeglądarce i już tu nie wracajcie, bo nie jesteście mile widziani. 

Wymarzyłem sobie zbitą grupę wiernych, zaangażowanych Czytelników, których interesuje wszystko, o czym piszę. Którzy lubią czytać MNIE, a nie tematykę konkretnych wpisów. I właśnie dla tych osób będzie dedykowany blog – tak, jak kiedyś. Da mi to większą przestrzeń artystyczną i całkowicie wolną rękę – w doborze tematów i formie ich przedstawienia. Będę tworzył dla siebie i jednocześnie, przy okazji dla Was.

Nie chcę mieć na facebooku fanów-zombie. Jeśli wpis Ci się podoba to kliknij, że lubisz i podaj dalej zwiększając zasięg. FB to narzędzie, za pomocą którego mogę rosnąć w siłę. Im więcej zaangażowanych osób, tym potężniejszy przekaz i więcej zadowolonych z życia facetów oraz kobiet. Każda osoba, której ten blog pomaga dzień po dniu poszerzać perspektywę to osoba uratowana przed społecznym syfem.

 

Lubisz to? Jeśli tak, to witam na pokładzie.

 

Artykuł Ten blog nie jest dla Ciebie pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/ten_blog_nie_jest_dla_ciebie/feed 0