Warszawa podoba mi się coraz bardziej. Przez pierwsze parę tygodni nie działo się kompletnie nic, za to teraz dzieje się tyle, że nie wyrabiam się na zakrętach.
Godzinę przed tym, jak przyjechał do mnie kursant z mieszkania wyszła dziewczyna, którą poznałem dzień wcześniej. Byłem trochę zmęczony, ale jednocześnie podekscytowany kolejnym szkoleniem. Po trzech wyczerpujących dniach mogę stwierdzić, że znów, tak jak na samym początku mego rozwoju przekraczam swoje granice, co daje mi niesamowitą satysfakcję i świetne wspomnienia.
Na wcześniejszych coachingach łapałem się na tym, że pokazując kursantowi, jak powinno się podchodzić do dziewczyn robiłem to dla niego, nie dla siebie, przez co nie czułem z tymi kobietami żadnego połączenia. Zebranych numerów nawet nie zapisywałem w telefonie. Tym razem było inaczej i wiem, że w końcu odnalazłem w tym wszystkim równowagę. Efektem tego była sytuacja, w której całowałem się z nowo poznaną dziewczyną w galerii handlowej, a kolejnego dnia, gdy wracałem z kursantem z klubu – z kobietą w metrze, po minucie rozmowy.
Odnoszę wrażenie, że proces uwodzenia sprawia mi większą frajdę, niż kiedykolwiek wcześniej, a uczenie moich kursantów jest dużo bardziej efektywne. To niesamowite uczucie, widzieć faceta, który jeszcze dzień wcześniej był w klubie sparaliżowany, a następnej nocy sprawnie zabiera dziewczyny z parkietu na loże, gdzie… no, jest miło.
Wiem, zaniedbałem moje dziecko. Wszystko przez rzeczy, które ogarniam i dziewczyny, które ogarniają mnie. Ostatnio jedna z Czytelniczek, którą poznałem w Białymstoku opieprzyła mnie, mówiąc, że powinienem częściej pisać. Obiecuję poprawę i dwa nowe artykuły w tygodniu.
Odezwała się do mnie Różowa. Między nami już wszystko skończone, dlatego bardzo się zdziwiłem. Oczywiście wysłała smsa „przez pomyłkę, ale przy okazji – co słychać?”. Zabawna zagrywka. Z ciekawości się z nią spotkam na piwie, ale z zastrzeżeniem, że ona stawia.
Byłem ostatnio na najgorszej oraz na najlepszej randce w życiu.
Najgorsza randka – dziewczyna wyglądała dwa razy gorzej, niż w momencie, gdy ją poznałem. Usiedliśmy w knajpie i okazało się, że laska nie ma absolutnie nic ciekawego do powiedzenia. W dodatku jechało jej z ust jak z krypty. Ulotniłem się w tempie ekspresowym, to był chyba rekord, wyszedłem po pięćdziesięciu minutach. Na samo wspomnienie przechodzą mnie ciarki. Dobrze, że w lokalu nieopodal siedział Red Hood, bo musiałem się przed kimś wyspowiadać i wyrzucić to z głowy. Dziewczyny, ogarnijcie się.
Najlepsza randka – kobieta starsza ode mnie, konkretna, uwodzicielska, seksowna. Świadoma siebie i tego, o co chodzi we flircie. Dawno, serio dawno nie czułem takich emocji na spotkaniu. W dodatku śliczna i bardzo inteligentna. Czy istnieje bardziej niebezpieczna mieszanka dla faceta? Śmiem wątpić. Dyskusje wciągające jak odkurzacz przeplataliśmy czułościami tak intensywnymi, że ściągaliśmy na siebie uwagę całego lokalu. Trzy godziny minęły sam nie wiem kiedy. W dodatku jej zapach… ciąg dalszy nastąpi, ale Wy już go niestety nie poznacie 😉
Organizacja czasu. Mam ostatnio bardzo wiele na głowie. Przygniatało mnie to, cały czas myślałem o rzeczach, które muszę zrobić, przez co stałem się drażliwy i cały czas spędzałem w mojej głowie. W końcu znalazłem idealne rozwiązanie – doit.im. W momencie, gdy spisałem wszystko, co jest do zrobienia i podzieliłem to na czas wykonania – dziś, jutro, zaplanowane, kiedyś etc. – poczułem wewnętrzny spokój i od teraz wykonanie czynności z listy zajmuje mi dużo mniej czasu, stałem się też bardziej efektywny.
Już 9 listopada odbędzie się pierwsza edycja projektu The Red Pill. Nie wiem, jak Wy, ale ja jestem bardzo podekscytowany i nie mogę się doczekać.
Koniec ogłoszeń parafialnych. Do przeczytania już wkrótce.



11 kwietnia 2019


