Please enable JavaScript to view the comments powered by Disqus.
27 Kwi
 KOMENTARZY
, , , , ,
#Kultura

Mechaniczne zwierzęta

Dzieci pasione w McDonald’s. Gruby pierdolec z posklejanymi włosami, miażdżący tłustym palcem hordy wrogów na drogim smartfonie. Etatowe zimne suki z granitową twarzą i ich kolorowe drinki, za które nie zapłaciły. Goście w drogich garniturach zastanawiający się, czy szampan na stole wydłuża kutasa o 3, czy jednak tylko o 2 centymetry. 

No i jeszcze jesteś Ty. 

Zapinasz pasy zamawiając drinka, czy używasz awaryjnego wyjścia na wysokości dziesięciu tysięcy stóp?

Jesteś całkowicie wolny i sam odpowiadasz za swoje czyny. Zauważalnie prościej jednak przychodzi dokonywanie wyborów akceptowalnych społecznie, bo odpowiedzialność rozkłada się na całą statystykę. W kolażu XXI wieku bardzo łatwo się zgubić, bo jak wiemy dziś już nie tylko muchy jedzą gówno. 

W tym całym pierdolniku bardzo ciężko pozostać obojętnym na cokolwiek. Możesz się przejmować, udawać, że masz kompletnie w dupie albo zacząć się śmiać. Wybieram ostatnią opcję, bo patrząc na wszystko z coraz większego dystansu umówmy się – trudno zachować powagę. 

Ludzie myślą, że istnieje jeden, wielki świat z konkretnymi zasadami, które dotyczą wszystkich jednostek. A przecież każdy może mieć swoją własną rzeczywistość – wystarczy skupić się na sobie, być zdrowym egoistą. Problem polega na tym, że wtedy trzeba jednak w jakimś stopniu zacząć odpowiadać za swoje działania – a samodzielności nas nikt nie uczy. Licea i studia karmią kompletnie zbędną wiedzą, po czym wypluwają na rynek pracy nieprzystosowanych do życia nieudaczników. Zakompleksionych facetów na garnku rodziców i instagramowe, głupie cipki promieniujące przekonaniem, że zawsze będą młode i ciasne. 

Mamy coraz szerszy dostęp do informacji oraz technologii, co w teorii powinno nas oświecić, a w praktyce zamienia w debili scrollujących tablicę na fejsie. Niecierpliwych debili, którzy owszem – odpalą dwu-trzyminutowe video (z amerykańskimi dziećmi testującymi prawa fizyki przy użyciu deskorolek i własnych kości), ale którym szkoda czasu na cokolwiek dłuższego i bardziej ambitnego. “Too long, didn’t read” mottem każdego przestymulowanego internetem warzywa. 

Swoją drogą, ostatnio po raz pierwszy podróżowałem Blablacarem. Z braku innej opcji wybrałem kobietę Już przymknijmy oko na rozjebany tłumik, burdel w aucie i paskudne tatuaże. Laska stojąc w korku co pół minuty odświeżała fejsa. Na tyle namiętnie, że raz prawie skasowała samochód wjeżdżając komuś w dupę. Cieszę się, że bateria w moim telefonie ssie na tyle, że często wyłączam przesył danych. Jakoś nie zależy mi na tym, by być online 24/7.

Najbardziej zaradne i ciekawe osoby zawsze pozostawały głodne. Rozwijały się ponadprogramowo w dziedzinach, które przyprawiały je o ciarki i bezsenne noce. Potrafiły zainteresować się czymś więcej, niż egzekucją komend: jeść, spać, uczyć się, pracować, chlać. Tacy ludzie wiedzą, że cokolwiek by się nie działo, zawsze sobie poradzą. A nawet jeśli wystąpią trudności, ostatecznie będą musieli użerać się z własnym syfem, nie z cudzym – a to jest bardzo ważne.

Najgorszy jest marazm. Zaspokojenie podstawowych potrzeb. Stojąc w miejscu tak naprawdę się cofamy. Weźmy na warsztat faceta, który ma perspektywę spania pod mostem i jedzenia ryżu 8x dziennie. Jego motywacja będzie bardzo wysoka, więc zgrabnie ogarnie sobie jakąś pracę. Ale gdy już zapłaci czynsz i będzie mógł sobie pozwolić na imprezy – ta motywacja zniknie. Będzie mu o wiele ciężej wskoczyć wyżej, dla przykładu postarać się, by zamiast 2k zarabiać 10. 

Zawsze chcę być głodny. Głodny celu, inspiracji, wiedzy, doświadczeń. Kiedy tracę z horyzontu punkt, do którego dążę, zapadam się w siebie. Czuję się źle. Nic mnie nie cieszy. Zaczynam kwestionować to, kim jestem, jak wygląda moje życie. Rzeczywistość traci ostrość, a zabetonowane do tej pory przekonania zaczynają się chwiać. Tracę radość z małych rzeczy, a szczęście obecne zazwyczaj na wyciągnięcie ręki nie chce mieć ze mną nic wspólnego.

Potrzeba wiele samokontroli i zgrabnych zagrywek, by oszukiwać swój mózg, motywować się w długoterminowej perspektywie – by robić coś ponad program, wkładać energię i spełniać ambitną wizję. Bo przecież do wegetowania wystarczy normalna praca, fejs i śmieszne filmiki. Lenistwo i bierność to bardzo przyjemne rzeczy, bo nie oszukujmy się – Twój mózg zawsze będzie próbował Cię przekonać do tego, by zużywać jak najmniej energii. On nie wie, że czasy się zmieniły i spokój (nic nierobienie) wcale nie jest dla Ciebie najlepszą opcją. 

Wyobraź sobie wielki plac, centrum miasta. 8:00, setki ludzi, wszyscy gdzieś biegną. Przyspieszony krok, telefon w dłoni, słuchawki w uszach. Jedna osoba nagle się zatrzymuje, rozgląda powoli i otwiera szerzej oczy, chłonąc niespokojną energię tłumu. Zamienia się w obserwatora i zadaje abstrakcyjne pytanie:

– O co tutaj chodzi?


Tą osobą jesteś Ty.

comments powered by Disqus

Nie przegap

# • # • # • #

Już wiem, gdzie jesteś

#Dziennik

30

(Nie)zwykły poniedziałek

Przetrzyj swoją szybę

O vincencie

Dzięki swej determinacji zmienił się z zakompleksionego introwertyka w konkretnego, pewnego siebie faceta. Autor niniejszego bloga, współpracownik CKM oraz trener rozwoju osobistego.