…i będą przypominać o tym, jak bardzo możemy być żywi.
Postanowiliśmy z kursantem, że zrobimy przerwę obiadową. Wjechaliśmy więc na najwyższe piętro w Złotych i zamówiliśmy solidną porcję kurczaka z ryżem. Gdy dostałem moje jedzenie właśnie rozmawiałem przez telefon z innym kursantem, dzieląc się z nim wrażeniami ze szkolenia.
W tym momencie obok nas przeszła bardzo zgrabna brunetka, poczułem, że mocniej zabiło mi serce. Miała długie, proste i zadbane włosy, wąską talię, fajny tyłek i niesamowicie zgrabne nogi w slimowanych jeansach. Nawet bez szpilek wyglądała nieziemsko. Nie przerywając rozmowy telefonicznej podbiegłem do niej i ją zatrzymałem.
– Sorry, I don’t speak Polish – powiedziała uśmiechając się. Miała śliczne, niebiesko-szare oczy.
– So, where are you from?
– Russia.
Okazało się, że dziewczyna jest w Warszawie na jeden dzień, bo leci do Paryża na dwa tygodnie, uczyć się języka. Widziałem, że rozmowa klei nam się idealnie, powiedziałem więc kursantowi przez telefon, że oddzwonię do niego później. Irina szukała czegoś do jedzenia, zaproponowałem więc, że zaprowadzę ją w dobre miejsce. Pomogłem jej zamówić jedzenie i usiedliśmy razem z kursantem przy jednym stoliku.
Świetnie nam się rozmawiało, dziewczyna była uśmiechnięta, otwarta i generalnie bardzo pozytywnie nastawiona do całej sytuacji. Czułem fajne wibracje i powoli tworzyła się między nami specyficzna więź. Nie parłem na nic, po prostu rozmawiałem z nią na luzie, utrzymując kontakt wzrokowy i dużo się uśmiechając. Jedliśmy, śmialiśmy się i trochę przekomarzaliśmy. W pewnym momencie mój kursant zobaczył, jak fajnie nam ze sobą i – jako, że w trakcie szkolenia się usamodzielnił – poszedł poznawać inne dziewczęta.
Gdy zostaliśmy z Iriną sami zaproponowałem jej kawę. Poszliśmy do mojej ulubionej kawiarni na Złotych, która jest ukryta w jednym ze sklepów i mało ludzi wie o jej istnieniu. Ostatnio nie lubię tam chodzić, bo pracuje tam dziewczyna, z którą kiedyś flirtowałem, ale dałem sobie spokój po tym, jak okazała się zbyt natarczywa z proponowaniem spotkań i podtrzymywaniem kontaktu. No trochę się przestraszyłem, generalnie nieśmiały chłopak ze mnie.
Usiedliśmy z Iriną na jednej z kanap, bardzo blisko siebie. Objąłem ją ramieniem i zamówiliśmy kawę (wyżej wspomniana dziewczyna na nasz widok zrobiła minę, jakby właśnie zjadła całą cytrynę i do obsługi stolika wysłała swojego kumpla).
Nie przejąłem się tym i całą uwagę poświęciłem rozmowie z Iriną. Tak jak wcześniej rozmawialiśmy raczej o błahostkach, tak teraz zeszliśmy na bardzo głębokie i emocjonujące tematy. Dyskutowaliśmy o marzeniach, przyszłości, realizacji celów, dzieciństwie. O uczuciach, miłości i szczerości. O tym, jak niesamowite jest, że znamy się zaledwie kilka chwil, a rozmawiamy ze sobą tak swobodnie, jak gdybyśmy się znali od zawsze. Zaczęła pokazywać mi zdjęcia plaży w Kalingradzie. Zbliżyłem się do niej i z każdą chwilą coraz bardziej czułem się pijany jej zapachem i naszą bliskością. Jak szczeniak, poczułem motyle w brzuchu. Teraz rozmawialiśmy ze sobą będąc naprawdę blisko, na takim poziomie zrozumienia, że kończyliśmy za siebie niektóre zdania. Dawno nie rozmawiało mi się tak dobrze z nowo poznaną kobietą.
W pewnym momencie Irina opowiadała mi o swoim podejściu do życia, emocji i relacji między ludźmi. Robiła to z niesamowitą pasją, słuchałem jej lekko nie dowierzając, bo zgadzałem się z każdym jej słowem. Byliśmy w siebie wtuleni, w końcu motyle w brzuchu i ciarki sprawiły, że musiałem jej przerwać.
– Oh, fuck it – powiedziałem, wziąłem ją za kark i zbliżyłem się do jej ust. Delikatnie się odchyliła, lecz nagle spojrzała na moje usta i zaczęliśmy się całować.
Nie ma na świecie takich narkotyków, które mogłyby zastąpić to magiczne uczucie. Mówię o łapaniu każdej chwili, jak gdyby była ostatnią. Celebrowaniu młodości i okazji do przeżycia czegoś wyjątkowego. Uczucia, które szepcze do ucha, że bariery istnieją tylko w naszych głowach, a życie jest jednym, wielkim placem zabaw dla ludzi wystarczająco odważnych, by zacząć się bawić.
I przeżywać.
I kochać.
I zatracić się bez reszty, nie martwiąc się o to, co będzie za pięć minut, godzinę, czy jutro.
Byliśmy oboje roztrzęsieni po tym pocałunku, Irina uznała, że wszystko dzieje się bardzo szybko. Tak, byłem winny i było to kurewsko słodkie uczucie, pnące się po moim kręgosłupie jak śliski wąż, przyprawiające mnie o przyjemne ciarki.
Czasem słyszę, że jestem nieczułym skurwysynem, jebaką, podrywaczem. Zazwyczaj od lasek, które mnie nie znają i gówno o mnie wiedzą, ale wydaje im się, że wiedzą o mnie wszystko. W takich chwilach, jak ta nie ma to najmniejszego znaczenia. Niech ludzie dalej myślą, że życie jest czarno-białe, a ja będę zatracał się bez reszty we wszystkich odcieniach szarości – odcieniach, które dla wielu na zawsze pozostaną niedostępne.
Jestem żywy, więc chcę czuć, że żyję. W chwili, gdy miałem przy sobie ciepło i zapach Iriny byłem żywy jak sam skurwysyn.
Powoli musieliśmy się zbierać. Irina musiała spakować się przed lotem. Odprowadziłem ją na tramwaj. Długo przytulaliśmy się na przystanku. Planujemy zobaczyć się za dwa tygodnie, gdy przyleci na dwa dni wracając z Paryża. Bardzo chcę wierzyć w to, że jeszcze się zobaczymy i mam nadzieję, że rzeczywistość tego brutalnie nie zweryfikuje, ale na ten moment wszystko jest na dobrej drodze. Nawet gdybyśmy mieli się już więcej nie spotkać – siedzę przed laptopem, po dwóch wyczerpujących i bezsennych dniach szkolenia, a mimo to energii mam w sobie tyle, co reaktor jądrowy. I za to jej dziękuję.
Tak, nie mogę się doczekać.
CDN…
Obrazek pochodzi z filmu Before Sunrise, jeśli podobał Ci się klimat tej historii, to ten tytuł jest w takim właśnie stylu, dlatego od razu mi się skojarzył. Polecam.



11 kwietnia 2019


