stres – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Miesiąc bez narzekania i negatywnych myśli. Co Ty na to? https://v1ncentify.prohost.pl/post/miesiac-bez-narzekania-i-negatywnych-mysli-co-ty-na-to https://v1ncentify.prohost.pl/post/miesiac-bez-narzekania-i-negatywnych-mysli-co-ty-na-to#respond Wed, 17 May 2017 14:34:15 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=2845 Codziennie sami robimy sobie krzywdę, puszczając kierownicę i pozwalając, by mózg ściągał nas na pobocze, a w rezultacie raz za razem doprowadzał do wypadku, wykolejenia emocjonalnego. Chcę zminimalizować szkody i częstotliwość robienia samemu sobie "kuku". Wchodzisz w to?

Artykuł Miesiąc bez narzekania i negatywnych myśli. Co Ty na to? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Codziennie sami robimy sobie krzywdę, puszczając kierownicę i pozwalając, by mózg ściągał nas na pobocze, a w rezultacie raz za razem doprowadzał do wypadku, wykolejenia emocjonalnego. Chcę zminimalizować szkody i częstotliwość robienia samemu sobie “kuku”. Wchodzisz w to?

Wiesz, co w tym wszystkim najgorsze? Nikt nigdy nie nauczył nas kwestionować dialogu wewnętrznego. On po prostu towarzyszy nam tak długo, że traktujemy go jako integralną część nas samych. Akceptując myśli, które pojawiają się w naszych głowach czy utożsamiając się z nimi nadajemy im moc i sprawiamy, że czarne scenariusze stają się faktem. Z czasem tworzymy swoiste negatywne pętle, gdzie mózg przyzwyczajony jest do analizowania danej sytuacji na naszą niekorzyść. Wtedy odpalenie jednej myśli skutkuje pojawieniem się całego warkocza kolejnych, które prowadzą do załamania stanu emocjonalnego. Wierz mi, byłem w tym ekspertem.

Naszym problemem jest uzależnienie od złych emocji, od czucia się chujowo. Drobne sprawy w ciągu dnia, czy wlekące się za nami obowiązki są świetnym katalizatorem, za pomocą którego możemy wkręcać się w spiralę bez końca. Jest nam źle, ale zamiast wyrwać się z tej emocji i spróbować interweniować, podążamy za nią, pozwalając, by negatywne myśli mogły zakwitnąć, zatruwając samopoczucie. Jesteśmy tak przyzwyczajeni do tych “triggerów”, że nawet nie zauważamy, kiedy w głowie odpala się reakcja łańcuchowa, zatruwająca ciało końskimi dawkami kortyzolu.

Chcę przestać przejmować się pierdołami, nieistotnymi sprawami, które pielęgnowane w głowie rosną do rangi “być albo nie być”. Niestety, bez świadomej kontroli nie będę w stanie tego dokonać. Uważam, że i tak przejmuję się z kilka razy mniejszą intensywnością, niż przypadkowy Krzysio, a także zaprzątam sobie głowę mniejszą ilością spraw – lata praktyki na polu poznawania samego siebie nie poszły na marne. Jednakże cały czas zauważam u siebie niechciane stany i momenty, kiedy denerwuję się rzeczami, na które nie mam wpływu. Jest to nieefektywne i sprawia, że w ciągu dnia zdarzają mi się spore huśtawki nastroju.

Nie będzie to wyzwanie miesięczne, tylko na całe życie. Miesiąc to jednak dobry start i jasny komunikat dla mózgu, by w ciągu 30 najbliższych dni kierował skupienie w momenty zapalne negatywnych emocji – by móc skutecznie je przeramowywać i eliminować. Docelowo chcę zrobić z tego nawyk.

Życie dopiero się zaczyna i jest stanowczo za krótkie, by bezsensownie katować się w myślach.

Założenia są bardzo proste. Gdy zaczynam myśleć negatywnie, wkręcać się w spiralę, natychmiast:

  1. Rozpoznaję ten moment i pytam siebie: “czy mam na to wpływ?”, “czy mogę to zmienić?”. Jeśli nie mam wpływu i nie mogę nic z tym zrobić, to świadomie odpuszczam. Jeśli mam wpływ, planuję działanie i egzekucję w celu rozwiązania problemu (sporo “przejmowania się” to efekt braku konkretnego planowania). Następnie odpuszczam.
  2. Przekierowuję skupienie na pozytywy.
  3. Nie narzekam. Narzekanie to zapalnik negatywnej spirali emocjonalnej. Gdy zaczynam narzekać, zauważam to i zamiast tego zmieniam temat lub staram się wypunktować pozytywy sytuacji.
  4. Gdy osoba, z którą rozmawiam zaczyna narzekać, zauważam to i przeramowuję, zwracając uwagę na pozytywy – nie daję się wciągnąć.

 

Na ten moment realizuję wyzwanie od 3 dni. Ponieważ jestem “na świeżo” i pamiętam o założeniach, wychwytuję wszystkie “triggery”, punkty zapalne i z sukcesem przekierowuję skupienie. Ani razu nie pozwoliłem sobie na to, by negatywne myśli rozwinęły się, odpalając złe emocje. Co ciekawe, już kilka razy przekierowałem rozmowę na odpowiednie tory, gdy rozmówca zaczynał narzekać – a wiem doskonale, że jeszcze parę dni temu dałbym się wciągnąć w bagno i rozwijanie totalnie zbędnej odnogi konwersacji, której jedyną funkcją jest generowanie złego samopoczucia. Bardziej konkretnymi wnioskami i rezultatami będę mógł pochwalić się dopiero za miesiąc-dwa, ale już w tym momencie czuję się dużo lepiej. Jestem “lekki”, częściej uśmiechnięty i bardziej odprężony.

Dbam o zdrowie i suplementację, regularnie ćwiczę, jem czysto, nie piję alkoholu, nie palę szlugów ani jointów. Dużą uwagę przykładam do tego, by konkretnie się wysypiać. Głupio byłoby poświęcać tyle energii na utrzymanie się w dobrej kondycji, jednocześnie dając dupy na froncie wewnętrznym.

Zgadzasz się? Wchodzisz w to?

Artykuł Miesiąc bez narzekania i negatywnych myśli. Co Ty na to? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/miesiac-bez-narzekania-i-negatywnych-mysli-co-ty-na-to/feed 0
Nie zrób sobie krzywdy, ok? Myśli to nie zabawka https://v1ncentify.prohost.pl/post/nie-zrob-sobie-krzywdy-ok-mysli-to-nie-zabawka https://v1ncentify.prohost.pl/post/nie-zrob-sobie-krzywdy-ok-mysli-to-nie-zabawka#respond Mon, 03 Apr 2017 15:17:42 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=2256 To Twój szef, pogoda, rząd czy miejsce urodzenia sprawiają, że źle się czujesz i w siebie nie wierzysz, jasne. Rzeczy, których nie kontrolujesz. A przynajmniej tak brzmi oficjalna, wygodna wersja. Prawda spod lady natomiast szepcze, że największy wróg i główna przyczyna negatywnych myśli patrzy na Ciebie każdego poranka z lustra.

Artykuł Nie zrób sobie krzywdy, ok? Myśli to nie zabawka pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
To Twój szef, pogoda, rząd czy miejsce urodzenia sprawiają, że źle się czujesz i w siebie nie wierzysz, jasne. Rzeczy, których nie kontrolujesz. A przynajmniej tak brzmi oficjalna, wygodna wersja. Prawda spod lady natomiast szepcze, że największy wróg i główna przyczyna negatywnych myśli patrzy na Ciebie każdego poranka z lustra.

Widzisz, ludzie myślą, że muszą siebie słuchać. Albo że każda myśl jaka im się pojawia w głowie jest prawdą objawioną i określa ich rzeczywistość. Proste przykłady:

“Nie jestem wystarczająco przystojny, by do niej zagadać” lub “słabo dziś wyglądam/źle się dziś czuję, odpuszczę, spotkam inną”.

“Nie dam rady poprowadzić tego wykładu, to zbyt duża odpowiedzialność. Nie jestem przygotowany, zatnę się, będzie wstyd”.

“Wszyscy na mnie patrzą i mnie oceniają”.

Wiesz, co w tym wszystkim najgorsze? Nikt nigdy nie nauczył nas kwestionować dialogu wewnętrznego. On po prostu towarzyszy nam tak długo, że traktujemy go jako integralną część nas samych. Akceptując myśli, które pojawiają się w naszych głowach czy utożsamiając się z nimi nadajemy im moc i sprawiamy, że czarne scenariusze stają się faktem. Z czasem tworzymy swoiste negatywne pętle, gdzie mózg przyzwyczajony jest do analizowania danej sytuacji na naszą niekorzyść. Wtedy odpalenie jednej myśli skutkuje pojawieniem się całego warkocza kolejnych, które prowadzą do załamania stanu emocjonalnego. Wierz mi, byłem w tym ekspertem.

 

Pierwsze wystąpienie publiczne

Poranek przed. Otwieram zlepione snem oczy i już czuję ucisk stresu w żołądku. Zaraz później nadlatuje furgocząca lawina negatywnych myśli:

W co ja się, kurwa, wpakowałem. Nie dam rady. Przecież nic nie pamiętam. Ludzie z całej Polski zjechali się, by mnie zobaczyć. Ja pierdolę, co za kosmiczna kompromitacja. Po cholerę mi to było?

To był niekończący się potok, który tłukł się po mojej głowie gdy brałem prysznic, na siłę wpychałem w ściśnięty przełyk śniadanie i przymierzałem przed lustrem ciuchy. Nie słyszałem żadnej innej myśli, nie mogłem skupić się dosłownie na niczym poza prowadzeniem negatywnego dialogu wewnętrznego, który sprawiał że pragnąłem zostać w domu. Przypominało to sytuację, w której wichura otwiera Ci w domu okno, a Ty zamiast je zamknąć marzniesz i kulisz się w kącie, pochlipując: błagam, niech to się skończy.

Gdyby nie pomoc przyjaciela, który tuż przed wyjściem na scenę sprzedał mi mentalnego liścia i ustawił myślenie, to z ręką na sercu przyznaję – nie poprowadziłbym tego wykładu. Negatywna fala zepchnęła racjonalne myślenie tak głęboko, że bez pomocy z zewnątrz bym się stamtąd nie wydostał. Ja sam byłem wtedy zbyt niedoświadczony i brakowało mi narzędzi do tego, żeby sobie z tym poradzić.

Najśmieszniejsze w tej historii jest to, że po odpowiednim przygotowaniu mentalnym wyszedłem na scenę i dałem z siebie wszystko. Technicznie wystąpienie położyłem pod każdym kątem: chaotyczność, prędkość wypluwania słów, za dużo chodzenia i niekontrolowane ruchy dłońmi. Emocjonalnie jednak uwolniłem się ze smyczy do takiego stopnia, że pod koniec otrzymałem owacje na stojąco – do dziś nie udało mi się tego powtórzyć, mimo że występowałem później jeszcze wielokrotnie, z dużo lepszym warsztatem.

Wracając do tematu. Przed każdym kolejnym wykładem z rana napadały mnie podobne, negatywne myśli. Tylko wiesz co? Nauczyłem się ich nie słuchać. Zrozumiałem, że nie mają zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością i wychodzą ze stanu emocjonalnego, który po prostu mi nie sprzyja. Pozwalałem tym głupotom przelatywać swobodnie. Z czasem nabrałem do nich takiego dystansu, że zauważając jakąś konkretną myśl, aż kręciłem głową z niedowierzaniem, że mój własny mózg może produkować tak toksyczne brednie. Zamiast za nimi podążać, zacząłem skupiać się nad tym, co kontroluję:

“Okej, najwyżej się zatnę. Nic wielkiego się nie stanie.”

“Nawet, jeśli technicznie będę popełniał błędy, to postaram się przekazać wiedzę po prostu tak, jak potrafię najlepiej”.

“Jestem przygotowany, w razie gdyby coś poszło nie tak, zawsze mogę zrobić pięć minut przerwy”.

Dodatkowo, gdy nabrałem doświadczenia dorzuciłem do tego zaufanie do samego siebie:

“Występowałeś już X razy. Wiesz, że potrafisz i że będzie dobrze”.

Twoje myśli, szczególnie w emocjonujących i stresogennych chwilach bardzo często będą Cię osłabiać, zamiast dodawać otuchy. W takiej chwili warto jest pamiętać, że mają bardzo mało wspólnego z rzeczywistością. Nie trzymać się ich kurczowo, pozwolić im przepłynąć, na przekór powiedzieć sobie: dam radę. Przypomnieć wszystkie inne, podobne sytuacje, w których stanąłeś na wysokości zadania. Skupić się na pozytywnych aspektach, na tu i teraz. Zaufać sobie i z tego zaufania robić nawyk. W końcu, po jakimś czasie pozbędziesz się negatywnego dialogu wewnętrznego, a jego miejsce zajmie twarde przekonanie, że będzie dobrze – przekonanie to zbudowane będzie na solidnych, empirycznych dowodach, na doświadczeniu. Teraz, gdy budzę się przed wystąpieniem publicznym nie czuję żadnego stresu, a głowę mam czystą. Lekkie podniecenie zaczyna się dopiero w drodze na salę i celowo używam tu słowa “podniecenie”, bo to emocja bardziej pozytywna i napędzająca, niż destruktywna.

Negatywne myśli nie pomagają Ci w żaden sposób, ani nie zmieniają rzeczywistości – powodują tylko nieprzyjemne samopoczucie. Pozytywne myśli z kolei też nie naginają praw fizyki, ale po pierwsze nie przeszkadzają, a po drugie dają Ci dostęp do lepszych zasobów.

“Wiara w siebie”

Na studiach prawie nigdy nie uczyłem się do egzaminów ustnych, bo wiedziałem że zawsze mam o połowę większe szanse zdać ustny, niż pisemny – a to dlatego, że w opcji numer 1 mamy interakcję z drugą osobą. Ponieważ poznawałem bardzo dużo nieznajomych ludzi (kobiet) i uczyłem się zarządzać emocjami w rozmowie, dobrze wiedziałem, że potrafię być błyskotliwy i świetnie “lać wodę” w taki sposób, by druga osoba zaczęła mnie lubić. Przed samym egzaminem obserwowałem zestresowanych kolegów i koleżanki z roku – uczyli się bardzo dużo, bili mnie na głowę wiedzą (czyli na pierwszy rzut oka posiadali zasoby, których ja nie miałem), a dziwnym trafem zwykle wychodziłem z lepszą lub taką samą oceną. Opierałem się całkowicie na kreatywności, nawiązywaniu połączenia z drugą osobą – a wychodziło mi to dobrze, bo po pierwsze ufałem sobie w tej kwestii, a co za tym idzie byłem wyluzowany.

Magiczna “wiara w siebie”, która pozwala pokonywać wszelkie przeszkody to nic innego, jak wkroczenie w sytuację z lepszymi zasobami – mniejszym stresem, większym przekonaniem i entuzjazmem – co z kolei bezpośrednio przekłada się na rezultaty. To jest aż tak proste i logiczne. To dlatego facet, który podchodzi do kobiety czując kompletny luz jest z miejsca atrakcyjny – dziewczyna może poczuć się przy nim swobodnie, nie promieniuje on na nią swoich lęków, niepewności i zmieszania.

Kolejnym razem stając przed stresującą sytuacją spróbuj wpierw zauważyć, co pojawia się w Twojej głowie i czy warto za tym podążać. Nie zrób sobie krzywdy, ok? Myśli to nie zabawka.

Artykuł Nie zrób sobie krzywdy, ok? Myśli to nie zabawka pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/nie-zrob-sobie-krzywdy-ok-mysli-to-nie-zabawka/feed 0
Podejście nie musi być idealne https://v1ncentify.prohost.pl/post/podejscie_nie_musi_byc_idealne_ https://v1ncentify.prohost.pl/post/podejscie_nie_musi_byc_idealne_#respond Sat, 07 Mar 2015 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=153 Pierwsze z wielu video oraz zmiany na blogu.

Artykuł Podejście nie musi być idealne pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Pierwsze z wielu video oraz zmiany na blogu.

 

Panie i Panowie, na blog zawitała wiosna. Rozwijam kanał na youtube i od dziś techniczne aspekty uwodzenia przedstawiał będę głównie w formie krótkich filmów.

Warto zasubskrybować kanał – lądować na nim będą 3-4 video miesięcznie. I nie mówię tutaj tylko o vlogach…

Pierwszy film to nawiązanie do wpisu Perfekcyjna Niedoskonałość i odniesienie przedstawionej tam idei do poznawania kobiet. Do nagrania video zainspirował mnie jeden z kursantów, którego głównym problemem było: nie podejdę, bo ona zobaczy, że się stresuję.

 

Miłego oglądania i do przeczytania już wkrótce.

 


 

Artykuł Podejście nie musi być idealne pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/podejscie_nie_musi_byc_idealne_/feed 0
Pierwszy raz https://v1ncentify.prohost.pl/post/pierwszy_raz https://v1ncentify.prohost.pl/post/pierwszy_raz#respond Thu, 05 Mar 2015 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=152 Przed pierwszym razem przeciętny facet ma w głowie prawdziwy Wietnam:

Artykuł Pierwszy raz pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Przed pierwszym razem przeciętny facet ma w głowie prawdziwy Wietnam:

 

 

  • Czy dam jej orgazm?
  • Czy wypadnę dobrze?
  • Czy zorientuje się, że jestem prawiczkiem?
  • Czy będę wiedział, jak zmieniać pozycje?
  • Czy mi stanie?
  • Czy nie dojdę za szybko?
  • Co pomyśli o moim ciele?

 

Większość obaw dotyczy tego, czy ONA będzie zadowolona. Czy JEJ będzie dobrze. Co ONA pomyśli. To wspaniały sposób na to, by się zestresować i kompletnie zepsuć sobie wieczór, który mógłby być bardzo przyjemny.

Prawie wszystkie problemy z seksem – brak erekcji, przedwczesny wytrysk, zanik erekcji – biorą się z głowy, a konkretniej z myślenia. Tworzenia sobie presji. Każdy facet chce od razu wypaść dobrze – najlepiej, jak na redtube.

Chcesz dobrego pierwszego razu? Olej ją. 

Skup się TYLKO i wyłącznie na sobie. Najgorsze co możesz zrobić, to podczas seksu siedzieć w swojej głowie i się zastanawiać co JEJ się podoba. Ona prawdopodobnie miała seks w życiu wiele razy – ta chwila jest dla Ciebie.

Wybij sobie z głowy, że będziesz bzykał ją tego wieczora jak na filmach porno, bo nie będziesz.

 

Ona i tak pewnie zorientuje się, że nie masz doświadczenia, więc bez sensu jest to w jakikolwiek sposób maskować.

Ukrywanie stresu powoduje jeszcze większy stres. Ten wieczór jest dla CIEBIE, nie dla niej. Koniec. Kropka.

 

Gdy znajdziecie się w łóżku, wyjdź ze swojej głowy. Masz czuć, nie myśleć. Cały syf pod tytułem:

  • Czy jej dobrze?
  • Dlaczego mi nie staje? 
  • O nie, chyba zaraz mi opadnie…

 

Ucinaj nożem. Seks to podniecenie. Myślenie wyklucza podniecenie. Jeśli będziesz myślał, martwił się, się zastanawiał to ja Ci obiecuje, że nic z tego nie wyjdzie.

 

Musisz skupić się maksymalnie na przyjemności. Stopień, w jakim czerpiesz przyjemność z seksu zależy od stopnia, w jakim pozwalasz sobie zatracić się w chwili, która trwa. Nie spiesz się. Całuj ją, czuj jej skórę, zapach. Dotykaj piersi – nakręć się. Spraw, byś z tym odpłynął, żebyś przestał kompletnie myśleć. Czuj jej mokrą cipkę, dotykaj, smakuj, bądź cały w łóżku, a nie w głowie. Rób wszystko, co Cię podnieca.

To Twój pierwszy raz. Ty się liczysz. Wyrzuć do kosza oczekiwania. Chcesz dobrze wypaść? Pierdol to, czy jej dobrze, co myśli, co woli. Skup się w stu procentach na sobie. Jeśli podniecisz siebie – siłą rzeczy oboje będziecie zadowoleni.

UWAGA!

 

Kobiety mają jedną, bardzo irytującą cechę: uważają, że facet może ZAWSZE i wszędzie. Często wydaje im się, że sam fakt, że są obok działa na nas, jak viagra. Nic mnie w łóżku nie irytuje bardziej, niż pośpiech. Nie wiem dlaczego przyjęło się, że skoro jesteśmy facetami, to nie potrzebujemy gry wstępnej.

 

Okej, czasem nie potrzebujemy, ale tylko dlatego, że byliśmy już WCZEŚNIEJ napaleni lub jest to regularny seks z tą samą kobietą i wtedy rzeczywiście, sama bliskość często wystarcza. 

Popędzanie i zdania:

  • “Wejdź już we mnie”
  • “Na co czekasz?”
  • “Co się dzieje?”
  • “Nie podniecam cię?”

 

Strasznie drażnią, powodując skok ciśnienia. Szkoda tylko, że nie tam, gdzie trzeba.

Mężczyzno – jeśli jest to Twój pierwszy raz lub pierwszy raz z tą konkretną kobietą i słyszysz takie teksty (w szczególności dwa ostatnie), masz w obowiązku uświadomić ją, że tylko utrudnia cały proces. “Potrzebuję czasu, nie popędzaj mnie, pomóż mi się wczuć”.

Na sam koniec pamiętaj o tym, że kobiety też często stresują się w łóżku, mają swoje obawy i chcą wypaść jak najlepiej. Ich kompleksy są zwykle absurdalne i dotyczą małych mankamentów, których Ty i tak nie zauważasz.

Ona przejmuje się za Was oboje, więc Ty już nie musisz. Bądź mądrzejszy – odpuść sobie.

Artykuł Pierwszy raz pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/pierwszy_raz/feed 0
Nie daj się pożreć https://v1ncentify.prohost.pl/post/nie_daj_sie_pozrec https://v1ncentify.prohost.pl/post/nie_daj_sie_pozrec#respond Mon, 12 Jan 2015 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=143 Jeszcze parę lat temu stres towarzyszył mi na każdym kroku. Był podpięty do mojej codzienności jak pasożyt, wysysając wewnętrzny spokój, zatruwając mój organizm.

Artykuł Nie daj się pożreć pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Jeszcze parę lat temu stres towarzyszył mi na każdym kroku. Był podpięty do mojej codzienności jak pasożyt, wysysając wewnętrzny spokój, zatruwając mój organizm.

 

Objawiał się w mniej lub bardziej istotnych sytuacjach. Przed trudnym egzaminem, gdy sprzed nosa uciekł mi autobus. Gdy goniły mnie terminy, a ja nie miałem dokończonego projektu. W ogóle nie zastanawiałem się nad tym, czy odczuwanie stresu w danej sytuacji miało sens. Po prostu miałem wpisany algorytm: uciekł mi autobus, więc trzeba kląć pod nosem i wzdychać ciężko, napinając wszystkie mięśnie w ciele. Nie przygotowałem się dobrze do egzaminu, więc muszę zacisnąć zęby i czekać na najgorsze, pocąc się ze strachu.

Zatapiałem się w negatywnych uczuciach z przyzwyczajenia, nieświadomie robiąc sobie krzywdę.

Zapewne też tak masz. Chciałbym, żebyś na moment przestał/przestała czytać ten tekst. Zastanów się, jak często w tygodniu odczuwasz stres i w jakich sytuacjach.

Czy uważasz, że negatywne emocje są Ci potrzebne do normalnego funkcjonowania?

Czy uważasz, że stres daje Ci jakiekolwiek korzyści?

W ilu przypadkach, po stresogennej sytuacji możesz z czystym sumieniem stwierdzić, że odczuwanie stresu było zasadne? Bo ja znam tylko jedną taką okoliczność: bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia.

Tak, bałem się jak cholera, gdy w środku tajfunu przedzierałem się bez jedzenia przez śliskie szczyty gór, mając po obu stronach urwisko. Ale to było realne zagrożenie. Natomiast społeczeństwo wychowuje nas, byśmy przejmowali się wszystkim i wszędzie, najlepiej każdą najmniejszą pierdołą. Jeszcze dałoby się to zaakceptować, gdyby chodziło o rzeczy, które faktycznie dzieją się tu i teraz.

Najczęściej jednak jest tak, że stresujemy się rzeczami, które MOGĄ, ale NIE MUSZĄ nadejść. Ciężkim egzaminem, opinią ludzi na nasz temat gdy podejmiemy działanie, rozmową kwalifikacyjną, napiętym grafikiem. Moi rodzice często panikują, gdy ja lub brat podróżujemy samolotem. Czyli faszerują się stresem wynikającym z tego, że coś MOŻE się zdarzyć. Za każdym razem jednak wszystko kończy się pomyślnie, a oni mają na własne życzenie zszargane nerwy i brak snu w nocy.

Udowodniono naukowo, że odczuwanie stresu osłabia system immunologiczny i otwiera drzwi wszelkim chorobom. Czy wiecie, że w stresujących sytuacjach komórki zrzekają się swoich normalnych funkcji i przyjmują postawę defensywną? Oznacza to, że zasoby energii podtrzymujące rozwój organizmu przekierowywane są do systemu odpowiedzialnego za zapewnienie ochrony w czasie stresu. Prowadzi to do różnych zaburzeń pracy Twojego organizmu. Zaburzeń, które nie mogą być dla Ciebie niczym więcej niż trucizną.

Odczuwanie stresu można porównać do jazdy autem. Pierwszy kierowca będzie omijać dziury na drodze, drugi w nie wjeżdżać. Nie trzeba być geniuszem, by domyślić się, kto zajedzie dalej. Na nasze nieszczęście uczeni jesteśmy by być tym drugim typem kierowcy, czyli kretynem, który na własne życzenie rujnuje swoje auto.

 

Oczywiście koncerny farmaceutyczne mają na to odpowiedź. Odczuwasz stres? Masz tu pigułki, ćpaj, śmiało. Wpychaj do ryja i popijaj wodą. Tylko nie zapomnij przeczytać ulotki dołączonej do opakowania.

Czyli wracając do metafory z jazdą: Twoim błędem nie jest to, że wjeżdżasz autem w każdą dziurę, jak ostatni debil. Twoim błędem jest to, że nie wykonujesz regularnych napraw w warsztacie!

Porównanie z dziurawą drogą ma jeden mankament – w maszynie łatwo wymienić popsute części, a ciało masz jedno od narodzin aż po grób.

 

Twoje myśli należą do Ciebie, ale nie potrafisz nad nimi panować. Pakujesz się w wir negatywnych emocji, fundując sobie stres, który z kolei zwalczasz chemią rozkładającą Twój organizm. Kumpel, który pracuje w aptece powiedział mi, że coraz więcej młodych ludzi faszeruje się lekami uspokajającymi.

Największą pomyłką tego świata jest patologiczna sytuacja, w której każdy ma mózg, ale nikt nie ma dołączonej do niego instrukcji obsługi. Naprawdę mało znam ludzi, którzy świadomie kontrolują swoje myśli, potrafią odpowiednio przekierowując skupienie i trzymać swoje uczucia w ryzach. A to przecież powinna być cegiełka elementarnej edukacji, czy to w domu czy w szkole.

To nie jest tak, że musisz odczuwać stres. Ty POZWALASZ sobie go odczuwać. Z całą pewnością potrafisz sobie przypomnieć sytuację, w której panika przejmowała nad Tobą kontrolę, natomiast ktoś inny był całkiem wyluzowany i uśmiechnięty. Najprostszym przykładem są egzaminy na studiach. Kiedy uczyłem się na SGHu niedobrze mi się robiło, kiedy spokojnie czekałem na korytarzu, podczas gdy moi znajomi z roku karmili się stresem, gorączkowo przerzucając notatki. Zachowywali się co najmniej tak, jakby mieli za moment zostać solidnie wychłostani. A przecież i tak ostatecznie większość zdawała, jak nie za pierwszym to za drugim razem.

Pamiętam, gdy czekałem na obronę pracy magisterskiej. Przede mną miała wejść drobna dziewczyna. Była blada i dosłownie trzęsła się ze strachu. Próbowałem ją uspokajać, ale była kompletnie opętana przez stres. Efekt? Wyszła z egzaminu po dziesięciu minutach cała zapłakana. Tuż za nią wybiegł promotor. Szlochając tłumaczyła mu, że kompletnie się pogubiła i nie była w stanie przypomnieć sobie rzeczy, które powtarzała regularnie przez ostatnie dwa tygodnie.

Oczywiście byłbym hipokrytą, gdybym powiedział, że ja w ogóle nie odczuwałem strachu. Stres był, ale marginalny. Po pierwsze dlatego, że byłem świadom wiedzy, jaką posiadam. Po drugie wiedziałem, że zawsze świetnie radzę sobie na egzaminach ustnych dzięki dobrze rozwiniętym umiejętnościom miękkim. Po trzecie jasne dla mnie było, że nie wszystko zależy ode mnie i nie mam całkowitej kontroli nad przebiegiem egzaminu.

 

Zamartwiamy się rzeczami, na które nie mamy wpływu, podczas gdy bezpowrotnie ucieka nam życie. Codzienność może być kolorowa, jeśli tylko tego chcemy. Wystarczy nauczyć się odpuszczać. Wziąć głęboki wdech, gdy stanie się coś, czego nie mogliśmy przewidzieć i nad czym nie posiadamy kontroli.

Masz kontrolę nad tym, co dzieje się w Twojej głowie. Nie mów, że to wina Twojego charakteru, że nie potrafisz inaczej. Takie wymówki są dobre dla dzieci. Prawda jest taka, że sam wartościujesz rzeczy i sytuacje, które Cię spotykają. Jeśli jesteś wkurzony lub zestresowany, to w większości przypadków TWOJA wina.

Bycie smutnym, zamartwianie się każdą duperelą jest łatwe. To jest nasz program domyślny. Prawdziwym wyzwaniem jest pozostanie pozytywnym wtedy, gdy wszystko dookoła się wali. Konwertowanie myśli w taki sposób, by z każdej sytuacji wyciągać plusy. Pozbycie się manii kontroli nad każdym aspektem codzienności.

I to właśnie powinno być silnym postanowieniem każdego świadomego człowieka na 2015 rok.

 

Artykuł Nie daj się pożreć pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/nie_daj_sie_pozrec/feed 0