stan – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Mocno wypaleni w sosie własnym https://v1ncentify.prohost.pl/post/mocno_wypaleni_w_sosie_wlasnym https://v1ncentify.prohost.pl/post/mocno_wypaleni_w_sosie_wlasnym#respond Tue, 06 Oct 2015 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=187 Nie będę dziś pisał o relacjach. Nie przesłodzę melancholijnym lamentem na temat zbliżającej się zimy. W mordę też bić nie będę - kontrowersję tym razem zostawiam krzykliwym blogerkom.

Porozmawiajmy o wypaleniu.

Artykuł Mocno wypaleni w sosie własnym pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Nie będę dziś pisał o relacjach. Nie przesłodzę melancholijnym lamentem na temat zbliżającej się zimy. W mordę też bić nie będę – kontrowersję tym razem zostawiam krzykliwym blogerkom.

Porozmawiajmy o wypaleniu.

 

Nic się nie chce. Jakoś smutno. Kreatywność na poziomie Przetrwanie – starczy, by rozbić jajka na omlet. 

Wypalamy się głównie przez to, że zapominamy o dwóch bardzo istotnych prawdach:

1. Statyczne otoczenie, czyli stymulowanie się tymi samymi bodźcami przez długi czas musi w końcu doprowadzić do stagnacji, zniechęcenia i apatii. 

 

2. Niesamowicie trudna jest zmiana stanu emocjonalnego poprzez samo myślenie o niej. Jeśli chcesz się lepiej poczuć, wykonaj działanie, które wykolei Cię z obecnego stanu.

Wystarczy zacząć dostarczać mózgowi nowych bodźców. Poznać kogoś, wyjechać gdzieś, zrobić coś po raz pierwszy. Odkurzyć i wybudzić pogrążone w śpiączce receptory. Zaskoczyć mózg. Zacząć można już od małych rzeczy. Przespacerować się do pracy inną drogą. Wyjąć z uszu słuchawki. Zrobić zakupy w innym sklepie. Próbowaliście kiedyś myć zęby lewą ręką? To jak zafundować umysłowi zimny prysznic. Wcale się nie zgrywam.

Czy przypadkiem jest, że najbardziej kreatywny staję się na wszelkiej maści wyjazdach? Gdy poznaję ludzi, eksploruję nowe miejsca, stawiam czoła nowym wyzwaniom? Nie sądzę. Podróżując zawsze mam notatnik pełen nowych pomysłów. Na wpisy, na książkę, na marketing, na szkolenia. Pogłębiam koncepty, które wyznaczają rytm mojego tu i teraz, schodząc niżej w kolejne rozgałęzienia. Rozumiejąc zjawiska wielopoziomowo i analizując je z różnych perspektyw.

Przed moim pierwszym lotem na Filipiny byłem zamknięty w depresyjnej spirali. Prowadziłem zbyt wiele szkoleń, za mało czasu miałem dla siebie. To był chyba początek kryzysu tożsamości, który docisnął mnie do ziemi dużo później. Nie dzieliłem się tym z Wami, ale za cholerę nie chciało mi się wylatywać z Polski. Natomiast, gdy tylko znalazłem się w Azji poczułem, jakbym otworzył oczy po długim, dusznym i ciężkim śnie. Byłem jak małe dziecko. Wszystko mnie ciekawiło, intrygowało. Każda sytuacja była nowa i zmuszała do improwizacji, wykorzystywania mózgu na pełnych obrotach. Gdy wróciłem do Polski dalej jechałem na tym rozpędzie, obserwując “codzienność” przez zupełnie inny pryzmat. Oczywiście z czasem to straciłem, a receptory znów się rozleniwiły – te wahania są jednak nieuniknione jeśli prowadzisz w miarę “stabilne” życie, a ja wtedy zagnieździłem się na dłużej w Warszawie.

Nie czujesz smrodu, kiedy sam tkwisz po uszy w gównie. Nie zauważasz absurdów systemu, jeśli zawsze jesteś jednym z jego trybików. Cieszę się z tego, że mam taką, a nie inną specyfikę pracy. Że dużo podróżuję, poznaję nowe osoby i stawiam sobie kolejne wyzwania. Moją profesja polega na zgłębianiu zależności pomiędzy wyżej wspomnianymi trybikami. Dzięki temu w klubach jestem wyluzowany i mogę śmiać się ze śmiertelnie poważnych facetów i instagramowych dziewczynek z kompleksem niższości. Układać usta w pełen zażenowania uśmiech obserwując z dystansu taniec godowy chłopców, którzy najchętniej przynieśliby ze sobą wielkie transparenty z wytłuszczonym:

+ stanem konta

+ rozmiarem fiuta

+ napisem: “Mam wyjebane” (akurat)

Pominięte: codzienne walenie konia, samotność, poczucie zagubienia.

Oczywiście kobiety przyniosłyby ze sobą swoje tablice informacyjne, a na nich tak istotne szczegóły, jak:

+ poziom niezależności

+ liczba followerów na insta i serduszek pod zdjęciami

+ “jestem dla ciebie zbyt zajebista”

Pominięte: praca w fast foodzie, krótkowzroczność, dupa i cycki jako jedyne atuty.

@up – tak, to była generalizacja. Jeśli zdążyłeś(aś) zapluć monitor to musisz wiedzieć, że wcale nie jest mi przykro.

 

Jeśli dostarczasz sobie za mało zróżnicowanych i nowych bodźców lub szprycujesz się wciąż tymi samymi, to wystarczy włączyć stoper i patrzeć, jak wszystko idzie się pierdolić. Nagle wkurzają Cię małe rzeczy. Że ktoś Cię popchnął na parkiecie, że szefowi coś się nie podoba. Że kot nie trafił do kuwety, bombardując lśniącą posadzkę. Ba, nawet sam(a) siebie zaczynasz wkurzać, a to już bardzo niepokojący sygnał – w końcu… z kim spędzasz najwięcej czasu?

/WTRĄCENIE

Nie da się nie przejmować opinią osób z danej grupy, jeśli stanowi ona Twoją podstawową i jedyną grupę. W dawnych czasach taki brak akceptacji oznaczałby albo wygnanie albo masowanie czaszki sporej wielkości kamieniem. To było kiedyś, ale Twój mózg nie wie, że już jest “teraz”.

Każdy miał/ma na studiach znajomych, którzy zawsze przejmowali się zaliczeniami, biurokracją w dziekanacie i tym, co powiedział profesor równie mocno, jakby w równanie wchodziło krzesło elektryczne. Zdarzały się też osoby, które miały we wszystko po prostu wyjebane. Głównie dlatego, że prowadziły bogate życie, którego mało znaczącym wycinkiem były studia. Mówimy tu o nabieraniu dystansu, o szerszej perspektywie.

/KONIEC WTRĄCENIA

Nie jest możliwa ciągła ekscytacja codziennością, jeśli składa się ona zawsze z tych samych elementów. W końcu przychodzi zmęczenie materiału. Nie trzeba tutaj płakać i się użalać, tylko przeorganizować parę rzeczy, a najlepiej wyjechać – nawet na weekend.

 

Urlop od “codzienności” nie jest kwestią wyboru. Jest obowiązkiem. Chyba, że chcesz się doprowadzić do sytuacji, w której przypominasz wypaloną, obojętną na wszystko skorupę. Wstąpić do armii zombie, które każdego dnia maszerują ulicami miast, wypełniając autobusy, tramwaje i metra. Pusty wzrok, motorek w dupie i kawa w kubku. Pstryk, zdjęcie – cudownie beznadziejny portret XXI wieku.

 

*

Od teraz na instagramie pojawiać się będą oceny filmów, które widziałem. 

Bo tak.

Artykuł Mocno wypaleni w sosie własnym pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/mocno_wypaleni_w_sosie_wlasnym/feed 0
Rozpęd https://v1ncentify.prohost.pl/post/rozped https://v1ncentify.prohost.pl/post/rozped#respond Tue, 05 May 2015 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=163 Jeśli stałe umiejętności uwodzenia są tym, co umożliwia Ci działanie w każdej sytuacji niezależnie od stanu, to złapanie rozpędu zaznacza moment, w którym zaczyna się prawdziwa zabawa.

Artykuł Rozpęd pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Jeśli stałe umiejętności uwodzenia są tym, co umożliwia Ci działanie w każdej sytuacji niezależnie od stanu, to złapanie rozpędu zaznacza moment, w którym zaczyna się prawdziwa zabawa.

 

Złapanie rozpędu Cię wyostrza. Stajesz się bardziej obecny i uważny. Zwierzęce mechanizmy poszukiwania samicy zostają podkręcone na maksimum. Zamieniasz się w rozpładniacza. Emanujesz mocną, męską energią. Zauważalnie częściej jesteś w stanie złapać kontakt wzrokowy z przypadkowymi kobietami. Czas reakcji na linii: atrakcyjna dziewczyna w zasięgu wzroku – podejście zmniejsza się bardziej z każdym kolejnym dniem łapania rozpędu, aż w końcu zaczynasz sam siebie zaskakiwać tym, jak szybko ruszasz do działania.

Z równania powoli wycinane są analiza oraz dialog wewnętrzny. Twój mózg zauważa, że w kontekście nowego głównego celu, jakim jest znalezienie samicy, kompletnie zbędne są filozoficzne rozważania, dlatego Twoja świadomość wypełniania jest w głównej mierze instynktami. Pewnej nocy wchodzisz do klubu i okazuje się, że nie potrzebujesz rozgrzewki. Nie musisz adaptować się do nowego środowiska, bo startujesz z tego samego miejsca, w którym skończyłeś poprzednim razem. Słyszysz muzykę, czujesz zapach papierosów zmieszany z damskimi perfumami i to wystarcza. Klik – jesteś zanurzony.

Ładna dziewczyna przyciąga Twój wzrok. Patrzenie odpala autopilot – chcesz znaleźć się bliżej. Móc spojrzeć w oczy, poczuć zapach, dotknąć. Więc stoisz przed nią i rozmawiacie, ale cała zabawa orbituje raczej wokół waszej mowy ciała, spojrzeń i narastających między wami, przyjemnych wibracji. Uczysz się poddawania się instynktom, bo one wiedzą najlepiej, co jest dla Ciebie najlepsze.

Rozpęd w uwodzeniu mocno sprzężony jest z wolnością działania. Daje najwięcej profitów wtedy, gdy nie ograniczają Cię ani przekonania, ani wewnętrzne blokady. Jest czymś, co budujesz w sobie powoli, ale systematycznie – dzień po dniu. Dlatego tak ważne jest wykorzystywanie każdej okazji i nieodpuszczanie. Jeśli masz na coś ochotę, powinieneś to zrobić. Dzięki temu dodasz małą cegiełkę. A później następną. Dobrze, jeśli jesteś już doświadczony i posiadasz umiejętność kalibracji na nieświadomym poziomie. 

 

 

Kilka szybkich uwag na temat uzyskiwania rozpędu:

Po pierwsze: działasz zawsze wtedy, gdy wymaga tego sytuacja. Nie ważne, czy rozmawiasz przez telefon, pijesz piwo z kumplem, czy robisz zakupy. Jeśli widzisz atrakcyjną kobietę i pojawia się w Tobie chęć działania – podążasz za tym uczuciem. Zostawiasz aktualnie wykonywaną czynność i po prostu wrzucasz się w chwilę. To samo tyczy się momentów, w których pojawia się u Ciebie lęk. Lęk zawsze pokazuje kierunek działania, bo przecież nie boisz się rzeczy, których nie chcesz zrobić. Zrozumienie tej zależności i ciągłe przekraczanie granic komfortu odpłaca się lepszym samopoczuciem, świetną energią oraz byciem tu i teraz. Pozwala również wyrobić w sobie zdrowe uzależnienie od ciągłego pokonywania mentalnych barier.

Po drugie: nie odpuszczasz nigdy, chyba że sytuacja jest ekstremalnie trudna. Przez sytuację ekstremalnie trudną rozumiem jej chłopaka, o którym można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że odmawia sobie iniekcji z teścia przed śniadaniem.

Gdy wspinasz się na falę, każda wykorzystana sytuacja wybija Cię jeszcze wyżej. Natomiast każdy moment, w którym odpuszczasz cofa Cię i blokuje dostęp do profitów płynących z łapania rozpędu. Dlatego gdy raz wejdziesz w rytm, staraj się nie zatrzymywać.

Po trzecie: wychodzisz z domu tak często, jak to tylko jest możliwe. Nigdy nie spędzasz wieczoru sam ze sobą w mieszkaniu – chyba, że jesteś fizycznie wykończony i rzeczywiście potrzebujesz regeneracji lub musisz pracować. Noce spędzasz albo poznając nowe kobiety albo spotykając się z już wcześniej poznanymi. Nie ma, że się nie chce. Idziesz i już. Weź ze sobą dobrych znajomych lub zaufanego kumpla – nawet, jeśli tej nocy nie spotkasz kobiety, która zrobi na Tobie wrażenie, to utrzymasz się wysoko pod względem dobrego samopoczucia.

Po czwarte: gdy już wejdziesz na szczyt i zakotwiczysz się na samym czubku fali, zrób wszystko by tam pozostać. Nie myśl sobie, że tak dobre samopoczucie utrzyma się na zawsze. Sam fakt, że złapałeś rozpęd oznacza, że poświęciłeś temu wiele czasu i energii. Jeśli nagle przestaniesz wychodzić, poznawać nowe kobiety lub przebywać z nimi – zaczniesz spadać i wylądujesz najprawdopodobniej gdzieś w pobliżu Twych domyślnych, stabilnych umiejętności.

Nie istnieje coś takiego, jak stabilne samopoczucie. Gdy jesteś na samym dnie sinusoidy i wspominasz momenty, w których miałeś morderczy rozpęd – odnosisz wrażenie, że już nigdy nie uda Ci się tego powtórzyć. Wydaje Ci się, że to była zupełnie inna osoba. Tak samo, będąc na fali nie widzisz możliwości powrotu do słabych okresów. Ale one wrócą. Zawsze wracają. Dlatego korzystaj póki jesteś nie do zatrzymania i postaraj się faszerować bodźcami, które utrzymają Cię w grze jak najdłużej.

Rozpęd to klucz do prawdziwie drastycznego progresu w uwodzeniu. Nie tracisz czasu na walkę z blokadami w głowie, wymówki przestają istnieć. Pozostaje działanie, upajanie się procesem i czerpanie z energii kobiet jak największej przyjemności. Jeśli poważnie myślisz o wejściu na wyższy poziom w kontekście uwodzenia kobiet, powinieneś przeznaczyć któryś luźniejszy miesiąc na pełne zanurzenie w działaniu i sprawdzić, dokąd prowadzi królicza nora.

 

Artykuł Rozpęd pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/rozped/feed 0
Jak zmienić swój stan? https://v1ncentify.prohost.pl/post/jak_zmienic_swoj_stan https://v1ncentify.prohost.pl/post/jak_zmienic_swoj_stan#respond Thu, 12 Mar 2015 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=155 Z jednej skrajności w drugą.

Artykuł Jak zmienić swój stan? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Z jednej skrajności w drugą.

 

Czy miałeś kiedyś noc, kiedy nic Ci nie wychodziło? Gdzie każda kobieta do której podszedłeś po prostu Cię odrzucała? Najczęstszą reakcją na taką sytuację jest rezygnacja: ech, dobra, może kolejnym razem…

 

Dziś przedstawiam Ci inną perspektywę i “magiczną pigułkę”. 

 

Możesz kontrolować swój stan. Możesz przeskoczyć z jednej skrajności w drugą. 

 

W jaki sposób?

 

O tym dowiesz się z dzisiejszego video. Miłego seansu.

 


 

 

Artykuł Jak zmienić swój stan? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/jak_zmienic_swoj_stan/feed 0
Czy do podejścia potrzebny jest ‚stan’? https://v1ncentify.prohost.pl/post/czy_do_podejscia_potrzebny_jest_stan https://v1ncentify.prohost.pl/post/czy_do_podejscia_potrzebny_jest_stan#respond Thu, 05 Sep 2013 22:00:51 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=638 Powoli dochodzę do wniosku, że na blogu należałoby stworzyć dział „Uwodzenie: Pogromca mitów”. W dzisiejszym odcinku wyrywamy sobie garściami włosy z głowy, stając w szranki z jedną z najczęściej spotykanych wymówek: ‚podszedłbym do niej, ale nie mam dziś stanu’.

Artykuł Czy do podejścia potrzebny jest ‚stan’? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Powoli dochodzę do wniosku, że na blogu należałoby stworzyć dział „Uwodzenie: Pogromca mitów”. W dzisiejszym odcinku wyrywamy sobie garściami włosy z głowy, stając w szranki z jedną z najczęściej spotykanych wymówek: ‚podszedłbym do niej, ale nie mam dziś stanu’.

Twój stan, to jak się czujesz ma wielki wpływ na interakcje z ludźmi – to jest fakt. Jeszcze parę lat temu nikt za bardzo sobie tym zagadnieniem nie zaprzątał jednak głowy i faceci jakoś radzili sobie bez tego magicznego ‚czegoś’. W pewnym momencie fora internetowe wykształciły sztuczny popyt, wmawiając mężczyznom, że jeśli chcą podejść do laski, muszą mieć STAN. Jest to świetny przykład stworzenia czegoś z niczego, zwrócenia uwagi na zupełnie marginalną kwestię i uczynienie z niej Świętego Graala. Nie ważny szlachetny cel, ważne są konsekwencje.

Doszło do sytuacji, w której widząc fajną dziewczynę, gość zamiast do niej podejść, analizuje przez moment wszystkie za i przeciw, po czym stwierdza: nie ma stanu, nie podejdę. Zatrzymajmy się tu na chwilę i przeanalizujmy dwie sytuacje:

1. Wstajesz z rana ze świetnym nastrojem. Puszczasz ulubioną muzykę, masz cały dzień wolny. Wpada do Ciebie kumpel, po czym ruszacie na miasto pozałatwiać ważne sprawy. Odkąd wstałeś rozpędzasz się socjalnie, rozmawiając z wieloma ludźmi. Lecisz jak kula śnieżna. Wpierw miła wymiana zdań z kobietą za ladą, gdy kupujesz sobie energetyka. Później parę żartów z fajną dziewczyną od ulotek. W końcu sprawy na uczelni. Wszystko Ci się dziś udało, zaliczyłeś semestr, masz niesamowity nastrój, w dodatku przez cały dzień nieustanny kontakt z ludźmi, dzięki czemu widząc świetną laskę bez zastanowienia do niej podchodzisz i nakręcasz niesamowitą interakcję zakończoną wymianą kontaktów.

2. Wstajesz rano, średnio się wyspałeś. Kumpel, który miał do Ciebie wpaść się rozchorował, więc na miasto planujesz ruszyć dopiero pod wieczór. Cały dzień spędzasz na facebooku, grając na kompie lub czytając jakąś książkę. Bite osiem godzin nie odzywasz się do nikogo. Dochodzisz do momentu, w którym średnio Ci się chce rozmawiać z ludźmi, a widząc przychodzące połączenie od znajomego po prostu je odrzucasz i wymieniasz z nim parę smsów. W końcu przychodzi ten moment – ruszasz na miasto. Jakoś w ogóle tego nie czujesz, ale już się umówiłeś ze znajomymi w pubie. Mus to mus. Wychodzisz z domu, jedziesz autobusem, wysiadasz w centrum. Po drodze do pubu widzisz porażająco piękną dziewczynę. Takiej sztuki nie spotkałeś od miesięcy. Podszedłbyś do niej, ale… no właśnie. Nie masz stanu. Nie czujesz czaczy. Odpuszczasz i idziesz do znajomych.

Sytuacja numer jeden jest sytuacją idealną. Ponadprzeciętny nastrój, fajnie spędzony dzień, a przede wszystkim – od rana bardzo dużo kontaktu z ludźmi. Rozpędzasz się socjalnie do momentu, w którym poznanie nieznajomej dziewczyny staje się banalnie proste. Czujesz się jak młody bóg, jesteś jak czołg – nie do zatrzymania.

Częściej jednak mamy do czynienia z sytuacją numer dwa. Albo z wyboru albo przymusu połowę dnia spędzasz w domu lub pracy, gapiąc się w monitor. Masz bardzo mało kontaktu z drugim człowiekiem.W końcu, widząc dziewczynę swoich marzeń wymiękasz, jako powód podsuwając sobie ‚nie mam stanu’.

Ja pytam – skąd możesz nagle wytrzasnąć stan, skoro cały dzień spędziłeś w głowie, z własnymi myślami, nie odzywając się do nikogo ani słowem? No nie da się. Twoje samopoczucie nie bierze się z powietrza, ale z każdej czynności, jaką wykonujesz danego dnia. Czy jest na to lekarstwo, spytasz? Tak, nawet trzy:

1. Czekasz na flow. Nie robisz nic do momentu, w którym  magiczny stan napędzi Twoje żyły paliwem rakietowym (:)) i zmusi do działania. Przydarzy Ci się to powiedzmy 1-2 razy w tygodniu. Pozostałe dni jesteś pipka i nie podchodzisz.

2. Wywołujesz w sobie stan, rozpędzając się towarzysko. Przykład: wybierasz się do klubu, ale cały dzień spędziłeś oglądając seriale. Jeśli chcesz mieć flow, musisz się postarać. Jadąc do centrum dzwonisz do kumpla lub koleżanki. Rozmawiacie parę minut. Idąc w stronę klubu pytasz kogoś o ogień lub flirtujesz z laską od ulotek. Podłapujesz rozmowy mijanych dziewcząt i dodajesz żartobliwe komentarze. Wchodzisz do klubu, rozmawiasz chwilę z szatniarką, w końcu – już rozkręcony – podchodzisz do laski.

A teraz uwaga. Trzeci, NAJLEPSZY sposób. Dla ludzi, którzy nie zwykli do celu raczkować, tylko biec sprintem:

3. Niezależnie od pogody, towarzyskiego rozpędu i fryzury Elvisa – PODCHODZISZ. Podchodzisz, bo rozumiesz, że lepiej jest wywołać stan podejściem, niż podejście stanem. Rozumiesz, że nie warto ograniczać się do momentów, w których czujesz się zajebiście, tym samym marnując dziesiątki okazji na poznanie świetnej kobiety. Nie czekasz, aż rozpędzisz się zagadując ludzi, bo okazja na podejście może pojawić się wcześniej. Dlatego, mimo wymówek, zamulonego łba i poczucia, że nie jesteś w formie – PODCHODZISZ. Podchodzisz i nagle dzieje się magia. W momencie, gdy zaczynasz rozmawiać z tą ślicznotką okazuje się, że wcale nie myślisz o tym, że podszedłeś ‚nieprzygotowany’. Myślisz o jej zbyt krótkiej mini. O zwilżonych ustach i piersiach napierających na małe guziki, które sprawiają wrażenie, jakby miały zaraz pęknąć. Wokół was tworzy się bańka.

Ze zdziwieniem zauważasz, że nie musisz mieć przed podejściem ‚stanu’, bo on tworzy się podczas rozmowy z kobietą, która Ci się podoba.


Eureka!

Artykuł Czy do podejścia potrzebny jest ‚stan’? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/czy_do_podejscia_potrzebny_jest_stan/feed 0