odpowiedzialnosc – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Nie słuchaj motywacyjnych bredni, po prostu się poddaj https://v1ncentify.prohost.pl/post/sluchaj-motywacyjnych-bredni-prostu-sie-poddaj https://v1ncentify.prohost.pl/post/sluchaj-motywacyjnych-bredni-prostu-sie-poddaj#respond Wed, 25 Apr 2018 11:58:26 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=3384 Ludzie mówią: nie poddawaj się szybko. Nie odpuszczaj, idź jak taran, walcz o swoje. A ja mówię: poddaj się szybko. Odpuść. Po pierwszym wyboju zjedź na pobocze i odpal szluga. Złóż broń.

Artykuł Nie słuchaj motywacyjnych bredni, po prostu się poddaj pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Ludzie mówią: nie poddawaj się szybko. Nie odpuszczaj, idź jak taran, walcz o swoje. A ja mówię: poddaj się szybko. Odpuść. Po pierwszym wyboju zjedź na pobocze i odpal szluga. Złóż broń.

 

Może zamrugasz oczami, rozdziawisz buzię i spytasz: jak to? Przecież “wszyscy” tak właśnie robią i dlatego nie osiągają swoich celów!

 

Nie. W odpuszczaniu nie ma nic złego. Złe jest to, co zazwyczaj następuje później: użalanie się nad sobą, racjonalizacje, zrzucanie winy na innych. Umywanie rączek.

 

Ja proponuję coś innego

 

Pozwól sobie odczuć emocje, które pojawią się po takiej decyzji. Po tym, jak odpuścisz. Wejdź pod rozpędzony pociąg wyrzutów sumienia. Niech kąsa Cię wstyd, palą policzki. Niech ciężar porażki przygniecie Cię jak kowadło w kreskówce. Nie racjonalizuj sobie, dlaczego nie wyszło. Nie mów, że nie Twoja wina, że było za trudno, że przecież chciałeś, ale widocznie nie było Ci pisane. Odrzuć to gówno i spójrz rzeczywistości w oczy. Weź na siebie odpowiedzialność i przyznaj, że to nie rząd, nie inni ludzie. To tylko Ty i Twoja słabość. Lenistwo, jak potłuczone szkło w butach. Brak organizacji i zdrowych nawyków. Poczuj się słabo, poczuj się jak pizda, którą jesteś. Pozwól, by pojawiła się wściekłość, by targnęły Tobą mdłości. Spraw, by ciężko było Ci spojrzeć w lustro.

 

Weź to wszystko na klatę.

 

Nie traktuj siebie jak jajko, bo nim nie jesteś. Nie obchodź się ze sobą jak z drogocenną porcelaną. Jeśli chcesz czegoś się nauczyć, to pociągnij za obrus, zrzucając drogocenną zastawę na ziemię. Patrz, jak się tłucze, zezuj na dłoń, która trzyma materiał – ta dłoń jest Twoja, zrozum to wreszcie. Podsyć wkurwienie na własną słabość.

 

Gdy już zrozumiesz, co sobie zrobiłeś, jak koncertowo dałeś dupy – zapamiętaj to uczucie. Wyryj je sobie w pamięci, noś jak bliznę, bo przyda Ci się na później.

 

Kolejnym razem, gdy staniesz przed nowym wyzwaniem, gdy zedrzesz sobie kolana, kiedy pojawi się chęć, by odpuścić – zerknij na bliznę, przypomnij sobie, że raz już tak zrobiłeś. Pozwoliłeś sobie na kapitulację. Odśwież to uczucie. Nie było zbyt przyjemne, prawda?

 

Uwierz mi, żaden dupomądry cytat motywacyjny nie działa nawet w połowie tak, jak osobiste doświadczenie.

 

W odpuszczaniu i w chwilach słabości nie ma nic złego. Złe jest niewyciąganie wniosków. W ludzi rzuca się hasłami motywacyjnymi, cytatami wklejonymi na skurwiałe obrazki, karmi się kołczobrednią, jakby miało ich to nauczyć życia. A później dziwi się, że to nie działa, że każdy i tak dalej popełnia te same błędy. Bo gangrena rozwinęła się u samych podstaw. Nie da się nikogo efektywnie zmotywować, by “robił”, bez pokazania “jak poprawnie robić”.

 

Może by tak po prostu uświadomić tym ludziom, że zamiast stosowania uników, powinni doświadczyć wszystkich konsekwencji podjętych decyzji i wyciągnąć z takiej lekcji wnioski?

 

Bo jakim cudem ktoś, kto po prostu z własnej winy poniósł porażkę, a następnie zrzucił za to odpowiedzialność na kogoś innego miałby znaleźć energię, by wedle instrukcji “iść dalej jak taran” i “walczyć o swoje?”. Przecież świat taki niesprawiedliwy i generalnie ciężko jest coś osiągnąć – po co się starać, skoro jestem idealny i wszystko robię dobrze, a iluminaci zawsze podstawiają mi nogę?

 

Nasze społeczeństwo zbudowane jest na unikaniu odpowiedzialności, ludzi wychowuje się tak, by przez socjalizację szli po linii najmniejszego oporu. Później jak mantrę klepiemy:

  • “To przez profesora, dał za trudny egzamin”
  • “Projekt mi nie wypalił, mimo, że się starałem, nie nadaję się do tego”
  • “To nie ma sensu, to za ciężkie”
  • “Może nigdy nikogo sobie nie znajdę, może powinienem być sam”
  • “Dlaczego nikt nie widzi tego, jaki jestem w środku?”
  • “Nie mogę się zmienić, jestem jaki jestem”
  • “Innym jest łatwiej”
  • <wstaw dowolne wymiociny użalającej się nad sobą pizdy>

 

Dlaczego nikt nas nie uczy stawiania czoła konsekwencjom własnych działań? W szczególności zwrotów: “to moja wina, popełniłem błąd i kolejnym razem go uniknę”, “powinienem jeszcze mocniej się starać”, “jeśli to, co robię nie działa, to powinienem zrobić coś inaczej”, “kuleje u mnie organizacja, marnuję dużo czasu”.

 

Może dlatego, że to rzeczywiście trudniejsza droga – wystawić się na negatywne emocje, zamiast po prostu zwalić winę na kogoś innego. Ludzie od zawsze chcą natychmiastowej gratyfikacji i zrobią wszystko, by jak najszybciej poczuć się dobrze. Tylko, że fajne samopoczucie w krótkim czasie najczęściej równa się katastrofie w długiej perspektywie.

 

Na szczęście, ten mechanizm działa też na odwrót. Negatywne emocje i praca dziś, zwrot jutro. Całkiem fair, według mnie.

 

Podsumowując: zjebałeś? To się przyznaj, idź się wkurw, czy wypłacz. Zaciśnij zęby, obiecaj sobie, że kolejnym razem zrobisz lepiej i weź się do roboty.

Aha i odlajkuj te wszystkie fanpejdże z cytatami wyjętymi z koziej dupy.

 

Artykuł Nie słuchaj motywacyjnych bredni, po prostu się poddaj pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/sluchaj-motywacyjnych-bredni-prostu-sie-poddaj/feed 0
Pierwsza i ostatnia taka generacja https://v1ncentify.prohost.pl/post/pierwsza-taka-generacja https://v1ncentify.prohost.pl/post/pierwsza-taka-generacja#respond Wed, 27 Jan 2016 08:35:38 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=910 Pewnego razu pradziadek wziął mego dziadka na stronę i wyszeptał konspiracyjnie, że podobno w sąsiedniej wsi widziano na niebie metalowego ptaka.

Chodziło o samolot.

Artykuł Pierwsza i ostatnia taka generacja pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Pewnego razu pradziadek wziął mego dziadka na stronę i wyszeptał konspiracyjnie, że podobno w sąsiedniej wsi widziano na niebie metalowego ptaka.

Chodziło o samolot.

 

Dziadkom, z zabitej deskami wsi udało przenieść się do miasteczka. Moi rodzice mieszkali już w mieście. Ja i moi bracia jesteśmy obywatelami świata.

 

W jednej kieszeni mieścimy przedmioty, które naszym rodzicom zaśmiecały cały pokój: telefon, zegarek, kamera, dyktafon, budzik, odtwarzacz mp3, gps, zdjęcia, filmy, książki, notatki, kalendarz. Upakowanie tych wszystkich rzeczy w jedno urządzenie zajęło tylko dwadzieścia lat, a według naukowców technologia rozwija się wykładniczo – pięć, czy dziesięć lat do przodu i nie będziemy w stanie uwierzyć, że w roku 2016 byliśmy tak zacofani, że w ogóle używaliśmy telefonów komórkowych.

 

Wygraliśmy w pokoleniowej kumulacji – urodziliśmy się w czasach, w których wolno nam wszystko. Możemy podróżować za granicę i nie musimy ograniczać się nawet do własnego kontynentu. Wolno nam lecieć do USA, Azji, Australii. Kwestia chęci i dwóch zasobów: czasu oraz pieniędzy. Naszym przywilejem jest fakt, że urodziliśmy się w trakcie przełomu. Starsi ludzie już obecnej rzeczywistości nie rozumieją, a najmłodsi nie znają innej.

My jesteśmy idealną hybrydą.

 

Pamiętamy jeszcze czasy bez internetu i przynajmniej na razie – potrzebujemy umiejętności miękkich. Coraz mniej, ale wciąż potrafimy rozmawiać z drugim człowiekiem. Jedną stopą grzęźniemy w technologicznym chaosie, drugą jednak  twardo stoimy na sprawdzonych, ludzkich wartościach. Mimo wielkich zmian w naszych mózgach, upośledzonej zdolności do utrzymania skupienia, bronimy się przed zalewem substytutów prawdziwego życia. Na ten moment nic jeszcze nie zastąpi nam ciepła drugiego człowieka i rozkoszy doświadczania przepięknych miejsc, tworzenia historii. Nie jesteśmy cyborgami. Wciąż jesteśmy tylko ludźmi, ale z ponadprzeciętnymi możliwościami.

 

Mamy internet. Nieograniczony przepływ informacji bez cenzury. Dostęp do zaawansowanej wiedzy na każdy możliwy temat z dowolnego miejsca na świecie. Internet to narzędzie do dzielenia się sobą z innymi swobodnie, omijając “znanych krytyków”. Każdy może prowadzić swój własny program na YouTube, bez użerania się ze stacjami telewizyjnymi. Wolno nam pisać blogi bez obaw, że rzucimy kilka słów, które zniesmaczą naczelnego. Publikujemy fotografie na własnych stronach internetowych, nawet nie myśląc o wystawach. Mamy w dupie Empik i tradycyjny model dymania autorów książek. Nie obchodzi nas widzimisię wydawnictw, liczy się tylko to, czy ludzie nas cenią i chcą czytać. Bezpośredni kontakt z odbiorcami, bez ograniczających i problemowych pośredników – to prawdziwa wolność. Wolność na skalę, o której kiedyś autorzy treści mogli jedynie marzyć.

 

Żyjemy w pięknych czasach, w których to ludzie decydują o tym, co jest dobre. Nie pani prezenter w telewizji, kapryśny redaktor ani zdziadziały krytyk literacki. Nie potrzebujemy “szczęścia”, ani “układów” do tego, żeby się wybić. Zamiast tego pierwsze skrzypce grają pomysł, determinacja i pracowitość. Kanał dystrybucji mamy zapewniony. Tym bardziej szokujące jest, jak wiele osób po prostu odpuszcza, zamyka się w swojej głowie i marnuje: czas, predyspozycje i talent. Ciężko jest mi wyobrazić sobie coś smutniejszego od autosabotażu i spuszczenia w kiblu szans, jakie daje nam rzeczywistość.

 

Mego pradziadka dziwił metalowy ptak na niebie, ale zemdlałby widząc młodych ludzi, którzy mając takie możliwości wolą nie robić nic.

To powinno być karalne. 

 

Możemy pracować w międzynarodowych korporacjach, zakładać start-upy i korzystać ze stron typu crowdfunding. Tworzyć własne marki, zarabiać “z laptopa”, grzejąc tyłek na drugim końcu świata. To cały ocean szans, niektórzy mogą nawet uważać, że opcji jest zbyt wiele. Stoimy na rozstajach, tylko że zamiast dwóch czy trzech dróg do wyboru – mamy ich tysiące. Naszym rodzicom rzeczywiście było pod tym względem łatwiej, ale kosztem dużych ograniczeń. Bardzo się cieszę, że mogę sondować poszczególne ścieżki i próbować różnych rzeczy. Wszystko po to, by w końcu obrać kurs nie będący przypadkiem czy przymusem, a rzeczywistym przeświadczeniem, że ten właśnie jest stworzony dla mnie. Że to czuję, w tym się spełniam i to chcę w życiu robić. A jeśli kiedyś zmienię zdanie?

 

Nie palimy za sobą mostów, a z roku na rok możliwości pojawia się coraz więcej – czas gra więc na naszą korzyść.

 

Nie wolno nam narzekać (ten przywilej to już historia) na “trudny start”, nie przy takich możliwościach. Jesteśmy w pełni odpowiedzialni za swoje życia, wszystkie decyzje, a przede wszystkim ich brak. Narzekać, to mogły nasze mamy, gdy spędzały tygodnie w uczelnianej bibliotece, pisząc magisterkę (nawet nie marząc o czymś takim jak ksero czy Google). Narzekać mogli nasi ojcowie, gdy jedno słowo za dużo kończyło się donosem, a zdobycie głupiego telewizora oznaczało trzy miesiące stania w kolejce. My możemy co najwyżej docenić czasy, w których żyjemy i spróbować jak najlepiej je wykorzystać. Zrozumieć, że jesteśmy pierwszą i zarazem ostatnią taką generacją.

 

Zrobić krok do przodu i zacząć się realizować, nawet w najbardziej abstrakcyjny sposób – rzeczywistość XXI wieku z całym technologicznym arsenałem tylko czeka na to, by nas wesprzeć i poprowadzić za rękę. 

 

Artykuł Pierwsza i ostatnia taka generacja pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/pierwsza-taka-generacja/feed 0
Dzień, w którym przestajesz być jęczącą dziwką https://v1ncentify.prohost.pl/post/dzienw_ktorym_przestajesz_byc_jeczaca_dziwka_ https://v1ncentify.prohost.pl/post/dzienw_ktorym_przestajesz_byc_jeczaca_dziwka_#respond Thu, 09 Jul 2015 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=177 Kompletnie nie zgadzam się z przyjętą przez społeczeństwo definicją “dorastania”, bo kojarzy mi się z ponuractwem, wypraniem z pozytywnych emocji i długą listą rzeczy, których już “nie wypada” (i które trzeba robić po kryjomu lub usprawiedliwiać alkoholem).

Artykuł Dzień, w którym przestajesz być jęczącą dziwką pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Kompletnie nie zgadzam się z przyjętą przez społeczeństwo definicją “dorastania”, bo kojarzy mi się z ponuractwem, wypraniem z pozytywnych emocji i długą listą rzeczy, których już “nie wypada” (i które trzeba robić po kryjomu lub usprawiedliwiać alkoholem).

W moim słowniku dorosłość to zrozumienie – nie na poziomie logicznym, lecz emocjonalnym – że sami jesteśmy odpowiedzialni za to, jak wygląda nasza teraźniejszość, a co tym idzie, przyszłość. Nie mówię też tutaj o biczowaniu się za wszystkie porażki, ale o tym za moment.

Czy to nie jest głupie? Że w naszym społeczeństwie bezkarnie możesz być jęczącą, narzekającą na wszystko dziwką? Kimś, kto stęka 24/7, a za niepowodzenia i bycie życiową porażką oskarża rząd, szefa lub przeznaczenie – i nikt nie zwróci ci uwagi?

Nie możesz za to tarzać się po jesiennych liściach. Skakać po kałuży, iść w deszczu. Podejść do ślicznej dziewczyny. Usiąść na huśtawce. Cieszyć się bez powodu, po prostu być żywym – uśmiechać się idąc po ulicy lub siedząc w metrze.

O tak, wtedy zwracasz uwagę ludzi, bo się wyróżniasz i bardzo, ale to bardzo ich wkurwiasz.

Wkurwiasz ich, bo potrafisz cieszyć się z małych rzeczy.

Wkurwiasz ich, bo posiadasz nieskrępowaną wolność w działniu, która pozwala Ci robić dokładnie to, na co masz w danej chwili ochotę.

Wkurwiasz ich, bo pokazujesz im, jak krótką mają smycz.

Najczęściej próby otworzenia im oczu na to, że można żyć inaczej są równie efektywne, jak wąchanie kwiatków dupą. Zostawmy ich i wróćmy do tematu – czyli nowej definicji dorosłości.

Pierwszy krok w dorosłość następuje wtedy, kiedy przestajesz być tytułową, jęczącą dziwką. Kiedy coś spieprzysz i już marszczysz twarz w polaczkowatym grymasie niezadowolenia, już rozglądasz się za winowajcą, zaciskając pięści, już z Twoich ust wychodzi krótkie:

– Kurrrr… – I nagle doznajesz olśnienia.

Że to nie szef.

Nie mama, nie pogoda.

Nie przypadek i nie przeznaczenie.

To tylko Ty i Twój brak kompetencji.

Tylko Ty i Twoje lenistwo.

Tylko Ty i robienie wszystkiego na odpierdol. Twoje spanie do późna i niedotrzymywanie słowa. Twój brak szacunku do siebie i kosz na śmieci z pomiętymi już marzeniami.

Wtedy też może zdarzyć się coś o wiele ciekawszego. Dojdziesz do wniosku, że przecież zrobiłeś wszystko dobrze. Ciężko pracowałeś, poświęciłeś czas, energię. Twoja droga naznaczona była wyrzeczeniami i głęboką wiarą w sukces – a i tak się nie udało. To będzie drugi i najtrudniejszy krok. Akceptacja pełnego wachlarza możliwości. Tego, że mimo trudu, zaangażowania – może po prostu nie wyjść. Kiedy obiektywnie i na chłodno szukasz elementu, który nie zadziałał. Może źle oceniłeś rynek. Może przewartościowałeś swoje możliwości. Wyciągasz wszystkie wnioski, bierzesz głęboki wdech i zaczynasz od nowa – oczywiście pozwalając sobie na chwilę złości (wszyscy jesteśmy ludźmi, a trzymanie w sobie negatywnych emocji jest niezdrowe). Jeśli tracisz motywację, tego dnia już odpuszczasz, idziesz spać, ale od rana znów jesteś gotów do walki. Bo wiesz, że nic się nie dzieje samo z siebie i jesteś jedyną osobą, która jest w stanie te puzzle ułożyć.

Gdy dorastasz do takiego nastawienia, w głowie masz wszystko posegregowane jak w bibliotece. Rzeczy, które zrealizowałeś. Rzeczy, które próbowałeś zrealizować. Takie, które olałeś, bo zmieniły Ci się priorytety.

Masz też te, których bardzo chciałeś i nie odważyłeś się po nie sięgnąć – to druga strona medalu i brzemię, którego nie zrzucisz na nikogo innego, bo akceptujesz fakt, że ono należy tylko do Ciebie. To Twoje fuck up’y, niewykorzystane szanse i wyrzuty sumienia. Twoja odpowiedzialność za niepodjęcie działania. Tych będziesz chciał mieć jak najmniej i będziesz robił wszystko, by lista była jak najkrótsza.

Bo ostatecznie, z tymi będziesz musiał nauczyć się żyć.

Artykuł Dzień, w którym przestajesz być jęczącą dziwką pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/dzienw_ktorym_przestajesz_byc_jeczaca_dziwka_/feed 0