lek – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Przetrzyj swoją szybę https://v1ncentify.prohost.pl/post/przetrzyj-swoja-szybe https://v1ncentify.prohost.pl/post/przetrzyj-swoja-szybe#comments Sat, 09 Mar 2019 11:21:42 +0000 https://www.v1ncent.pl/?p=3819 Strach to woda na przedniej szybie, gdy w środku nocy dociskasz pedał gazu na trasie szybkiego ruchu.

Artykuł Przetrzyj swoją szybę pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Strach to woda na przedniej szybie, gdy w środku nocy dociskasz pedał gazu na trasie szybkiego ruchu. Krople rozciągają się w długie linie, zakrzywiając Twoją percepcję. Auta z naprzeciwka oślepiają Cię, nie potrafisz ocenić, czy przypadkiem nie zjeżdżasz na sąsiedni pas.

 

Nie możesz podjąć żadnej rozsądnej decyzji, bo jej definicję przekreśla bazowanie na zniekształconym obrazie rzeczywistości.

 

Nieprzetarta szyba to moment, w którym wchodzisz na wypełnioną po brzegi salę wykładową i zapada cisza. Oni wszyscy przyszli Cię zabić. Patrzą krytycznie i tylko czekają na Twoje potknięcie. Zastanawiasz się, co Ty do cholery tu robisz. Twoje myśli są pewne, że wyjdziesz na błazna, serce wpada w galop, a ręce masz śliskie od potu.

*

To także chwila, w której wchodzisz do klubu i wszystkie dziewczyny na twarzach wypisane mają “spierdalaj”, a każdy gość jest bardziej wyluzowany i bardziej atrakcyjny od Ciebie.

*

To przerażająca świadomość, że właśnie stoisz przed wyborem – chwycić w dłoń szansę (rozpoczęcie własnego biznesu lub wzięcie na siebie projektu, który da Ci awans) i zaryzykować porażkę, czy ominąć ją szerokim łukiem.

 

Przetarcie szyby to krok w ogień

 

Zaczynasz mówić. W gardle masz sucho, nie wiesz, czy przypadkiem nie gadasz głupot i odnosisz wrażenie, że poruszasz się po scenie jak robot. Minuty wloką się jak fabuła ostatnich sezonów The Walking Dead. Pierwsza, druga. Jest coraz lepiej. Łapiesz kontakt z publicznością i w Twoim żołądku rośnie przyjemne ciepło. Kolejne trzy minuty za Tobą. Wciąż jesteś żywy, mówisz płynnie, a dywanowy nalot nie następuje. Czujesz ze strony publiczności akceptację i zaangażowanie – z całą pewnością nikt nie chce Cię tutaj zabić.

*

Decydujesz się na ten krok, wyciągasz dłoń w kierunku mijającej Cię dziewczyny. Zwraca się ku Tobie z konsternacją na twarzy, a Ty wyciskasz z siebie kilka słów, jak płynną czekoladę z tubki. Ona uśmiecha się do Ciebie i seksownie mruży niebieskie oczy.

 

Dosłownie minutę wcześniej, gdy mijałeś ją na parkiecie, Twój mózg wmawiał Ci, że przy jakiejkolwiek próbie interakcji zostaniesz natychmiast spławiony, wgnieciony w ziemię, pobity lub wyrzucony z klubu. Teraz rozmawiasz z dziewczyną, która Ci się podoba i oboje powoli wciągacie się w konwersację. Klub przestaje być wrogim miejscem, czujesz się tu jak u siebie i zastanawiasz się, co działo się z Twoim mózgiem jeszcze kilka minut wcześniej.

*

Postanawiasz zaryzykować, planujesz i dokonujesz powolnej egzekucji. Wchodząc w detale projektu i sprawdzając stan faktyczny, dochodzisz do wniosku, że to wcale nie będzie tak straszne, jak podpowiadały Ci głosy w głowie. Zastanawiasz się, jak głupie byłoby, gdybyś jednak poddał się strachowi i odpuścił tę szansę.

 

Brawo. Właśnie włączyłeś wycieraczki i skreśliłeś z równania strach, dzięki czemu zobaczyłeś klarownie, jak wygląda rzeczywistość. Z zasady, im dłużej pozostajemy w sytuacji powodującej lęk, tym szybciej ten lęk opada.

 

Nauczyłem się używać swoich “wycieraczek” jakoś  w wieku 21 lat, gdy wyszedłem naprzeciw moim największym lękom i spłonąłem w atmosferze. Dowiedziałem się wtedy wiele o naturze strachu i z powtarzającego się schematu wyciągnąłem prawidłowość.

 

Wyrobiłem w sobie nawyk automatycznego wchodzenia w stresujące sytuacje, by jak najszybciej “przetrzeć szybę”, wykreślić z równania lęk, pozwolić umysłowi na adaptację do nowej sytuacji – dzięki czemu mogłem szybko oceniać je takimi, jakimi były w rzeczywistości – zamiast opierać się na zniekształconej projekcji podszytego lękiem umysłu.

 

Dzięki temu zabiegowi bardzo szybko zauważyłem, że większość sytuacji, od jakich instynktownie w życiu uciekamy tylko wydaje się przerażająca i najczęściej wystarczy jeden krok do przodu, by rozwiać iluzję. Ta świadomość to bardzo fajne narzędzie w walce ze strachem oraz coś, co pomaga wyprzedzać innych o krok.

 

Tam, gdzie inni się wahają, Ty wchodzisz z podniesioną głową nawet nie po to, by wygrać (bo to tylko rodzi dodatkową presję), ale po to, by “przetrzeć szybę”, zobaczyć, jak wygląda rzeczywistość tej konkretnej sytuacji, gdy się w nią po prostu wrzucić, oswoić z lękiem i wykreślić go z równania.

 

Bardzo często okazuje się, że ten przerażający potwór w szafie, to tylko niegroźny, pluszowy miś, ale jeśli szafy nie otworzysz, nigdy się o tym nie przekonasz – a to sprawi, że całe życie będziesz bał się czegoś, co jest tylko projekcją Twojego umysłu (dorosły facet obawiający się pluszowego misia – to nie brzmi zbyt seksownie).

 

Nie miej mu za złe, jego zadaniem jest po prostu chronić Cię przed nowymi, nieprzewidywalnymi sytuacjami. Bądź jednak świadom tego mechanizmu, gdy po raz kolejny na drodze do Twojego celu stanie strach.

 

Nie zapomnij wtedy powiedzieć rzeczywistości: “sprawdzam”.

 

Artykuł Przetrzyj swoją szybę pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/przetrzyj-swoja-szybe/feed 3
Koszmar, w którym żyjesz https://v1ncentify.prohost.pl/post/koszmar-na-jawie https://v1ncentify.prohost.pl/post/koszmar-na-jawie#respond Thu, 13 Oct 2016 15:07:44 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=1914 Gdy miałem kilkanaście lat, co jakiś czas nawiedzał mnie ten sam koszmar.

Artykuł Koszmar, w którym żyjesz pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Gdy miałem kilkanaście lat, co jakiś czas nawiedzał mnie ten sam koszmar.

Zazwyczaj zaczynał się niewinnie. Bawiłem się na podwórku dziadków – albo kopałem piłkę albo ganiałem się z psem. W pobliżu, w zasięgu wzroku miałem rodziców, braci lub jakiegoś kumpla. Byłem spokojny i beztroski. W jednej chwili jednak niebo zmieniało się, a krystaliczny błękit wypierała zgniła, szara masa ciężkich chmur. Zrywał się nieprzyjemny wiatr, gwałtownie strącając liście z pobliskiego bzu. Gdy się rozglądałem nie było już rodziców, braci czy psa. Znajome podwórko stawało się nagle dziwnie obce, postarzone jak na przedwojennej pocztówce. Już nie czułem się bezpieczny. Rozglądałem się i byłem całkiem sam, choć dobrze wiedziałem, że w pobliżu czai się ktoś jeszcze. Ciarki na całym ciele i przerażenie ściskające mój żołądek podpowiadało mi, że znam tę osobę. W tym momencie wiedziałem już, że śnię, nie było to jednak żadnym pocieszeniem.

Znajdowałem się w śnie-pułapce, w którym wszystkie pokrętła emocji przekręcone były do oporu. Gdzie scenariusz musiał zawsze zostać odegrany od początku do końca, a jedyną szansą na wybudzenie była bolesna śmierć.

Za każdym razem naiwnie powtarzałem sobie, że nic z tego, co za chwilę się wydarzy nie jest prawdziwe. Naiwnie, bo podobna mantra jeszcze nigdy mi nie pomogła. Nieznośne, ciężkie i dławiące uczucie obecności kogoś złego wlewało się we mnie przez każdy otwór w ciele, każdą komórkę. Obracałem się wokół własnej osi, żeby nie dać się zaskoczyć. Mój paniczny wzrok ślizgał się po żywopłocie, letniej kuchni, zbutwiałym płocie i zardzewiałej bramce. On nadchodził, a zła aura wypełniała powietrze do tego stopnia, że włosy stawały mi dęba. Koszmar robił się coraz bardziej fotorealistyczny. Nie był to zwykły, rozmazany i pastelowy sen. Nie tylko widziałem każdy detal otoczenia w wysokiej rozdzielczości. Czułem zapachy, lodowaty wiatr na skórze i zimny oddech szybko zasysany do gwałtownie rozkurczających się płuc. Serce zamieniło się w szaloną maszynę, z której ktoś pozdejmował wszelkie limity, zaprogramował, by dążyła do autodestrukcji przez jak najszybsze i jak najmocniejsze łomotanie w mojej klatce piersiowej.

Oczekiwanie Go pozbawiało tchu, wykańczało emocjonalnie, ale to moment, kiedy wdzierał się w pole mego widzenia był zawsze najbardziej przerażający. To strach, który przepalał receptory, powodował, że nogi zamieniały się w gumę do żucia, a moje usta zaczynały wypluwać nieartykułowane dźwięki. Wychodził zza rogu domu, wynurzał się z chlewa lub po prostu pojawiał się przy bramce. W brązowym, ciężkim płaszczu. Przepalał mnie na wylot zimnymi, błękitnymi ślepiami. Miał długie, białe wąsy, brodę i pobrużdżoną, poskręcaną ze starości skórę na bladych policzkach. W kościstych, kurczowo zaciśniętych dłoniach miętosił wielki, obrzydliwie szary worek.

Worek przygotowany na mnie.

Nie mogłem na niego patrzeć i się nie trząść. Trząść się i nie krzyczeć. Krzyczeć i nie uciekać. Nie miało znaczenia, w którym kierunku się rzucałem – wszystkie drogi zawsze prowadziły na dach. Do ostatniego wyboru. Biegłem więc, na miękkich nogach, ledwo nimi przebierając, zmuszając całą siłą woli do posłuszeństwa. Oglądałem się za siebie i najbardziej przytłaczające zawsze było to, że Jemu nigdzie się nie spieszyło. Po prostu wlókł się za mną ze stałą prędkością, spacerkiem. Nie spieszył się, a mnie doganiał. Stawiał leniwie krok za krokiem, aż prawie czułem jego brudny oddech na moich zimnych od potu plecach.

Wbiegałem po schodach, które wiły się wokół domu, prowadząc na dach. Była tu tylko płaska przestrzeń, bez barierek. Ciężko dysząc zbliżałem się do krawędzi. Z tej wysokości powinienem był zobaczyć podwórko, domy sąsiadów, drogę. Zamiast tego widziałem bezkresną, białą przepaść. Po horyzont, biała nicość. Nieskończony spadek. Pewna śmierć, pewna pobudka. Okupiona jednak długim, okropnym lotem.

Obecność.

Odwracam się, On już tu jest. Wdrapał się po schodach, ściska ten worek i maszeruje na mnie. Moje ciało dygocze, tracę zmysły na niego patrząc, na czeluść worka, mój koniec w nim. Oglądam się. Przepaść, biała, pewna śmierć. Bilet do jawy, moje wyjście ewakuacyjne. Waham się, choć zawsze wybieram tak samo. Czekam do ostatniej chwili, gdy prawie czuję zbutwiały, piwniczy smród, gdy mam Go na wyciągnięcie ręki, gdy wyrzuca w moja stronę szpony, by mnie chwycić.

Wtedy robię krok w tył, a moja stopa nie znajduje oparcia. Moje ciało się przechyla, zaczynam spadać. Żołądek wypełnia nieznośne łaskotanie, które rośnie geometrycznie, poza wszelkie normy odczuwania. Nie mogę tego wytrzymać, już nie widzę Jego, ani domu. Tylko ta biel i spadek.

Spadam bez końca, a każda komórka żołądka syczy z bólu. Podrywam się z łóżka z otwartymi ustami – ktoś krzyczy.

To ja krzyczę.


Koszmar wracał do mnie co kilka miesięcy, nie pamiętam już jak długo. Pamiętam jednak dokładnie noc, kiedy przyśnił mi się po raz ostatni.

Przewijamy. Replay. Stoję przerażony, strach ugniata mi serce, On wchodzi w pole widzenia. Włączam czerwony alarm dla nóg, nogi reagują zbyt wolno. Worek chce mnie wessać, jest coraz bliżej.

Coś się zmienia. Tym razem coś jest inaczej, niż zwykle.

Odwołuję alarm, tym razem nie będę uciekać. Zamiast tego krzyczę: “Stój!”. Efekt jest taki, jakby nagle zatrzymać płytę. Strach przestaje być straszny, cała ponura, ciężka aura rozpływa się, jakby było jej głupio, że za pomocą tak tanich trików próbowała mnie zaszczuć. On jest zdziwiony – staje w miejscu, opuszcza worek, unosi brwi. “O co ci chodzi?!” – krzyczę jeszcze pewniej, bo się poczułem, odzyskałem kontrolę. Sen wraca do normy. Widzę rodziców, otoczenia nabiera kolorów. Sielanka.

Gość mi nie odpowiada, po prostu znika.

Nigdy więcej mi się nie śni.


Jak często sobie to robisz? Uciekasz przed czymś, co wydaje się być przerażające, nigdy nie analizując dlaczego i czy w ogóle jest czego się bać?

Jak często podążasz za impulsem, wypaloną w mózgu ścieżką reakcji, ani przez chwilę nie zastanawiając się nad własnym zachowaniem? Nie dociekając skąd się bierze, ani czy kontekst jest adekwatny do tego, by odpalić właśnie ten schemat?

Jak bardzo zajęty, zajęta jesteś codziennie uciekaniem? Jak długo jeszcze możesz tak pociągnąć?

Możesz albo stawić Mu czoła, gdy się pojawi albo uciec. Za każdym razem. Tylko pamiętaj, że ucieczka jest o wiele bardziej bolesna, łatwo się od niej uzależnić i popaść w automasochizm. Zrobić sobie krzywdę uważając, że robisz dobrze. Zakodować sobie tę samą reakcję na ten sam bodziec. Przestać to kontrolować, wydrążyć w sobie algorytm. Przenieść odpowiedzialność na coś, co po jakimś czasie przestaniesz kwestionować. Ale to będzie wracać. To jak z wodą, której wlejesz zbyt dużo do garnka. Gotując się, zacznie kipieć, targać pokrywą, a w końcu wylewać się, ściekać i kapać na płomień. Zaczniesz gasnąć, zamieniając się w dziwne stworzenie, przepełnione frustracją, lękiem i wyrzutami sumienia.

Kwestionuj swoje myśli, automatyczne odruchy i nawyki. Wybieraj to, co Ci się najbardziej opłaca, a nie to, co zapewni Ci chwilowy komfort, okupiony późniejszym żalem. Rozmawiaj ze sobą (tak w przenośni, ale tylko jeśli uważasz za niemodne noszenie kaftana bezpieczeństwa).

Im dłużej żyję i obserwuję świat, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że okej, ludzie mają problem w komunikacji z innymi ludźmi – to fakt. Ale najbardziej przejebane jest to, że prawie nikt nie potrafi rozmawiać sam ze sobą. Mało kto sam siebie rozumie. Swoje potrzeby, motywacje i genezę własnych zachowań.

Dlaczego w jednym momencie jesteśmy spokojni, a sekundę później następuje emocjonalny wybuch? Co jest zapalnikiem?

Dlaczego unikamy trwałych, głębokich emocjonalnie reakcji? Przed czym tak uciekamy?

Dlaczego racjonalizujemy skrajnie głupie, nieodpowiedzialne oraz niezdrowe zachowania, nawyki?

Dlaczego tak bardzo przejmujemy się opinią innych? Czy to prawidłowo obrany cel?

Dlaczego czujemy zazdrość w konkretnym kontekście? Skąd się to wzięło i o czym świadczy?

Dlaczego wybieramy życie w selektywnej rzeczywistości, gdzie obudujemy swoją codzienność szczelną bańką?

Jak infantylna jest wiara w to, że dorobienie do czegoś ideologii jest w stanie zmienić PRAWDĘ? Że zamiatanie problemów, słabości pod dywan się opłaca?

Konfrontacja ze stanem faktycznym jest nieunikniona. Jeśli stawiasz mu czoła na bieżąco, tak naprawdę nie masz czego się bać. Jeśli wolisz to odwlekać, mamić się i zwodzić – proszę bardzo. Miej jednak świadomość, że to się nawarstwia. I po jakimś czasie będzie jak czołowe zderzenie przy 200 kilometrach na godzinę. Zmiażdży Ciebie, Twoje ego i przerobi iluzję, którą utkałeś na nic niewarty, poskręcany złom.

Poturbuje Cię, posiniaczy i rzuci na beton. Oj, uwierz mi – wtedy zmiana nie będzie już kwestią wyboru.

Ponieważ mało kto siebie rozumie, mało kto jest w stanie dostrzec, że potrzebuje zmiany. Bardziej efektywnych rozwiązań, innych nawyków. Stawienia czoła prawdzie, od której pęka lustro. Z ludzi, którzy wiedzą, że muszą się zmienić zmienia się już jedynie promil. To gówno maleje wykładniczo. Żeby się w nim babrać potrzeba nie tylko świadomości, zrozumienia, odarcia się ze złudzeń, ale też wysiłku, energii włożonej w zmianę. Na to już nie stać każdego.

Lepiej uciekać. Lepiej się bać. Skoczyć w przepaść, by uciec. Przyśnić sobie miły sen.

Nie zauważyć obrzydliwych, szarych chmur wpełzających na czyste niebo.

Zapętlić.

Artykuł Koszmar, w którym żyjesz pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/koszmar-na-jawie/feed 0
Nauka odpuszczania https://v1ncentify.prohost.pl/post/nauka_odpuszczania https://v1ncentify.prohost.pl/post/nauka_odpuszczania#respond Fri, 08 May 2015 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=164 Głównym powodem narastania wewnętrznych blokad jest ucieczka przed odczuwaniem negatywnych emocji. 

Artykuł Nauka odpuszczania pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Głównym powodem narastania wewnętrznych blokad jest ucieczka przed odczuwaniem negatywnych emocji. 

  • Widzisz fajną kobietę – w ciele kumuluje się stres, z którym walczysz
  • Czekasz na ważny egzamin – robi Ci się gorąco, czujesz ścisk w żołądku, narastają obawy
  • Zbliża się termin wystąpienia publicznego – odczuwasz niepokój, masz problemy ze snem

Za każdym razem, kiedy nadchodzi nieprzyjemna emocja, masz dwa wyjścia:

  1. Walczyć z nią lub/oraz ją analizować (wchodzić w – najczęściej – negatywne schematy myślowe, które ściągają w dół Twój stan)
  2. Zaakceptować ją

To, co piszę może brzmieć banalnie, bo w istocie takie jest: blokując emocje, które się w Tobie pojawiają, robisz sobie krzywdę. Możesz odpychać od siebie falę strachu, ale ona wróci jeszcze mocniejsza. Nie możesz być zamknięty, bo wtedy się blokujesz, zamykasz w skorupie – odcinasz nie tylko “złe” rzeczy, ale także te pozytywne. I wcale nie czujesz się z tym dobrze, bo takie postępowanie odbija się na fizjologii (ból żołądka lub głowy, fale gorąca, nudności, słabość).

Najlepszym możliwym wyjściem jest otworzenie się na wszystko, co odczuwasz. Bo żadna emocja nie jest zła – zła może być jedynie interpretacja tej emocji. W momencie kiedy jesteś otwarty i spokojnie wystawiasz się na odczuwanie, pozwalasz uczuciom swobodnie przez Ciebie przepływać, zauważasz że strach przestaje Cię paraliżować. Stres napędza do działania, orzeźwia i sprawia, że jesteś bardziej obecny. Niepokój zamienia się w lekką ekscytację.

Zrób sobie eksperyment. Następnym razem, gdy poczujesz lęk przed podejściem do kobiety, powiedz sobie: Okej, boję się, ale podejdę do niej, by poczuć strach całym sobą – zobaczymy, co najgorszego może się stać. Otwórz się na lęk, niech rozpłynie się po całym ciele. Wejdź w niego i obserwuj. Znajdź w nim przyjemność.

To samo możesz zrobić z trudnym egzaminem, wystąpieniem publicznym, czy ciężką rozmową z partnerem. Nie walcz z tym, co czujesz. Nadchodzi fala – nie zatrzymuj jej. Weź głęboki wdech i rozprowadź ją po całym ciele. Odpuść.

Gdy przestajesz sie blokować i odpuszczasz, zauważasz, że pomimo wielkich emocji wciąż masz kontrolę i – co ciekawe – większy dostęp do zasobów. Nie jesteś zamknięty, więc nie jesteś ślepy. Podkręcony organizm zaczyna zauważać wyjścia z sytuacji i przyzwyczaja się do przebywania w lękowej sytuacji (tym samym lęk spada lub zamienia się w coś przyjemnego).

To właśnie dzięki zastosowaniu tej metody, mogłem kilka lat temu ostro rozwijać się uwodzeniu i poszerzać strefę komfortu w każdej innej dziedzinie życia. Otwierałem się na lęk, odczuwałem całym sobą i płynąłem na nim, jakbym łapał wielką falę. Wykorzystywałem siłę emocji, która się we mnie pojawiała do działania. Przecież w normalnych warunkach strach powinien mnie blokować – w końcu miałem zerowe doświadczenie, wiele kompleksów i psychicznych wyrw.

Praktycznie cały początkowy etap mojego rozwoju oparłem na odczuwaniu i nie ocenianiu pojawiających się emocji. Potrafiłem zobaczyć śliczną dziewczynę, poczuć paraliż w nogach na sam widok, a następnie zamienić to uczucie w podniecenie. Upajałem się jej energią do przesady, z ciarkami na plecach i urywanym oddechem. Wchodziłem w trans i będąc w tym transie podchodziłem, wsysając ją do swojej rzeczywistości. Mogła pozostać obojętna na wszystko, ale nie na fascynację, którą emanowałem. To właśnie w taki sposób przeżywałem pierwsze pocałunki w klubach bez słów, zabierałem innym facetom dziewczyny, które podrywali i wychodziłem z klubu za rękę z kobietami, na widok których wpierw uginały się pode mną kolana.

Po takich sytuacjach byłem dosłownie naćpany endorfinami. I właśnie to nazywam prawdziwym przeżywaniem, doświadczaniem w pełni. Zawsze masz wybór. Zamknąć się w sobie, zasłonić tarczą i tym samym się ograniczyć; czy otworzyć i poczuć przepływ mocy.

Walczenie z negatywną emocją za pomocą myśli jest równie skuteczne, co dmuchanie na tornado. Bo przecież na logicznym poziomie wiesz, że po podejściu do kobiety nie urwie Ci nogi, a stojąc na scenie nikt nie rzuci w Ciebie nożem. Tu chodzi o podłoże emocjonalne. Branie przekonania na warsztat (np. “warto podchodzić do kobiet w dzień”) i potwierdzanie go za pomocą DOŚWIADCZANIA – wchodzenia w lękowe sytuacje, otwierania się na wszystkie emocje, które się z tym wiążą.

Mówi się, że każda emocja jest po coś. Ja mówię, że każda emocja jest dla Ciebie i możesz ją dowolnie wykorzystać. To siła, która pochodzi z zewnątrz (bodziec), przechodzi przez Twoje filtry (przekonania -> interpretacja), i którą możesz w konsekwencji wypromieniować w konkretnym kierunku (wykonać działanie) lub dać się jej zniszczyć (zblokować, pogłębić negatywny stan).

Wybór, jak zawsze, należy do Ciebie.

Artykuł Nauka odpuszczania pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/nauka_odpuszczania/feed 0