kontrola – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Kupon na miłosną loterię https://v1ncentify.prohost.pl/post/kupon-na-milosna-loterie https://v1ncentify.prohost.pl/post/kupon-na-milosna-loterie#respond Thu, 18 Feb 2016 16:15:59 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=1031 Żyjemy w tak pięknie poukładanym świecie. Taksówka na czas, ciuchy szyte na miarę. Organizer wypchany zadaniami, telefon urywa się od rana. W pracy perfekcyjnie sumienni, z gracją wślizgujemy się w rubryki na awans. Unikamy GMO, staramy się jeść zdrowo. Aktywny tryb życia, skrojony na miarę plan treningu. Chcemy mieć kontrolę. Nad czasem, pracą, progresem na siłowni i dietą. Wiedzieć, co dla nas najlepsze i o siebie zadbać. Tym większą kpiną wydaje się fakt, że najważniejszą część życia pozostawiamy przypadkowi.

Artykuł Kupon na miłosną loterię pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Żyjemy w tak pięknie poukładanym świecie. Taksówka na czas, ciuchy szyte na miarę. Organizer wypchany zadaniami, telefon urywa się od rana. W pracy perfekcyjnie sumienni, z gracją wślizgujemy się w rubryki na awans. Unikamy GMO, staramy się jeść zdrowo. Aktywny tryb życia, skrojony na miarę plan treningu. Chcemy mieć kontrolę. Nad czasem, pracą, progresem na siłowni i dietą. Wiedzieć, co dla nas najlepsze i o siebie zadbać. Tym większą kpiną wydaje się fakt, że najważniejszą część życia pozostawiamy przypadkowi. 

Szedłem po galerii handlowej i nagle mnie uderzyło. Że większość osób, które przepływa właśnie przed moimi oczami, których twarzy nie zapamiętam, dobiera się na zasadzie kompletnego, absurdalnego wręcz przypadku. Poukładane panie po trzydziestce. Studentki, absolwentki i karierowiczki. Maszerujący przed siebie faceci w garniturach, nerwowo zerkający na zegarek. Chłopaczki z liceum, właściciele wielkich firm i zaangażowani etatowcy.

W idealnie błękitnym morzu poważnych, szanowanych i zadbanych ludzi relacje są jak smoliście czarna plama ropy z przedziurawionego tankowca. Skaza, której skalę i siłę rażenia dostrzec można tylko z dystansu, będąc w powietrzu – i nikt nie ma pojęcia, co z nią zrobić. To globalna schizofrenia, ułomność dotykająca większość populacji ludzkiej, niezależnie od narodowości. Prawdziwa tragedia z nutką ironii. Najważniejsza sfera życia każdego człowieka, klucz do spełnienia biologicznego nakazu reprodukcji – marginalizowana, nierozumiana i kłopotliwa. Równie losowa, co wróżba w chińskim ciasteczku, czy liczby skreślone na kuponie Totolotka. Pusty śmiech porywa, nic tylko bić brawo.

Wychowywani jesteśmy by wierzyć, że z grubsza rzecz biorąc relacje damsko-męskie to jakaś zagadkowa, niezgłębiona kwestia na miarę czarnej materii. Coś, co zazwyczaj dzieje się “jakoś” samo. A jak się nie dzieje, to trudno – widocznie nie masz “szczęścia”.

Znajdź sobie dziewczynę.

Kiedyś poznasz kogoś, kto cię doceni.

Wszystko się ułoży.

Nie zasługiwał na ciebie.

Ona jest jakaś dziwna.

Same mistyczne stwierdzenia. Aż dziw bierze, że w dzisiejszych czasach ludzie nie modlą się już do Kupidyna. Albo że nikt nie wpadł jeszcze na założenie jakiegoś ugrupowania religijnego w tym kontekście. Już to widzę. Kościół Związkowych Przypadków. Wyznawcy Miłości Zesłanej. Intymne Dary Losu.

Może powinienem zmienić branżę i zrobić gruby biznes.

Głupie jest uczenie się mechanizmów relacji i dynamiki socjalnej. No głupie, jak chuj. Dziecinne i dziwne. Co innego ślizgać palcem samojebki lasek na Tinderze, a te z reala stalkować na fejsie. Pisać teksty na zaczepkę. Nachalnie i bez wyczucia męczyć dziewczynę smsami, kiedy ta już dawno nie chce mieć z nami do czynienia. Płakać po rozstaniu i chlać wódę. Czyli użalać się nad sobą i katować wątrobę, bo druga osoba dokonała innego wyboru. To nie dziwne i nie głupie. To mądre jest, bo akceptowane, a nade wszystko – bardzo męskie przecież. Fajek w mordę i butelka. Wypisz, wymaluj, bohater filmu. Nie ma to jak zdrowy samiec w wieku rozpłodowym, bez opcji na seks – wszystko jest jak najbardziej w porządku.

Facet nie jest w stanie podejść do kobiety, która mu się podoba. Kobieta z kolei nie wie, dlaczego jej kolejny związek szlag trafił i najprawdopodobniej nigdy się nie dowie. Nikt jej nigdy nie powiedział, że jeśli zjawisko się powtarza to raczej nie jest wina “trafiania na nieodpowiednich facetów” tylko jej samej. No ale przecież relacje szyfrowane są bardziej sumiennie niż bazy danych Pentagonu, nie do ogarnięcia. Zamiast się zastanowić, coś zmienić, lepiej jest ostro się wymalować, jebnąć fotę na Insta i przepoczwarzyć się w szaloną, nierozumianą przez nikogo singielkę. Kolejna bohaterka filmu. Taka twarda, tak wkurwiona i taka niezależna. Po co jej faceci, to świnie są. A w głębi duszy taka się mazgai i czeka, bo przecież Kożuchowska w filmie, po tylu latach znalazła miłość życia (obstawiam, że talony dostała na rekolekcjach Szczęśliwych Zauroczeń, ale to tylko moje przypuszczenie).

Niedopasowane pary dobrane jak przypadkowe ciuchy na szmateksie. Skazani na jebany Shawshank. Bo co innego zrobić, jak się po pierwsze nie potrafi poznać nowej osoby, a po drugie nie posiada się absolutnie żadnych standardów? No kisić się, jak te ogóry w słoiku. A jak już ma się dość kiszenia to zawsze zostaje rozwód (nie chce mi się rzucać statystykami, ale ucieczka z Shawshank staje się dość popularnym sportem).

Żeby lepiej się poczuć, swoje ułomności ludzie zwykli obracać w żart. To z całą pewnością przypadek, że sfera życia, z którą najwięcej osób ma problem nabita jest pod korek stereotypami, kpiną i krzywdzącymi uogólnieniami.

Cieszę się, że miałem niedostatek. Cieszę się, że nie ugrzązłem w związku z przypadkową dziewczyną. Dziękuję jednej konkretnej kobiecie, że kilka lat temu mnie olała. Gdyby wtedy zgodziła się ze mną być, zrujnowałaby mi i sobie życie. Nigdy nie musiałbym rozszyfrować kobiecej psychiki. Wyznaczyć własnych standardów i uczyć się tego, jak być atrakcyjnym mężczyzną nie tylko dla kobiet, ale przede wszystkim dla samego siebie. Nie wiedziałbym, że “poczucie własnej wartości”, “pewność siebie” to rzeczy do wyrobienia, a nie coś, z czym “trzeba się urodzić”. Że relacje można zrozumieć (bo to nie jest fizyka kwantowa) i jako facet jestem w stanie złamać rzeczywistość i samodzielnie wybierać kobiety, z którymi chcę być. Cały czas uczyć się tego, co mi się podoba, czego szukam i jak chcę, by wyglądało moje życie. Po prostu przejąć kontrolę, wyłączyć autopilot i dodać gazu – samemu wybierając trasę.

Cieszę się, że mogę przekazywać to innym facetom i otwierać im oczy. Restartować system, odzierać relacje z mistycyzmu i pokazywać fakty – poszczególne mechanizmy, jakie wpływają na naszą atrakcyjność i powodzenie z kobietami. Wiedzę, której przecież powinno się uczyć w szkołach i w domu.

Cieszę się będąc według społeczeństwa tym “dziwnym”, który wykreśla przypadkowość z NAJWAŻNIEJSZEJ sfery życia. Bo jeśli ja jestem z tego powodu “dziwny”, to oni – licząc tutaj na przypadek – są w moim słowniku po prostu pojebani. Dlatego chcę na zawsze być “tym gościem od uwodzenia i rozwoju”, to dla mnie wspaniały komplement.

Wyobraźcie sobie, że podchodzi do Was na ulicy gość z mikrofonem i pyta, czy chcielibyście mieć całkowitą kontrolę nad tym:

  1. Z kim się spotykacie
  2. Jak poznajecie przedstawicieli płci przeciwnej
  3. Jak wygląda Wasze życie seksualne i uczuciowe
  4. W jaki sposób wyrażacie siebie

 

Na usta ciśnie się: “Tak, oczywiście”. Na co gość z mikrofonem odpowiada: “Przecież możesz”.

Niedociekanie, co działa w relacjach i jakie mechanizmy nimi sterują nie jest jedynie brakiem szacunku wobec siebie, ale także wobec każdej osoby, z którą będziemy się w przyszłości wiązać. To tak, jakby mieć kompletnie w dupie dietę, aktywność fizyczną, pracę zawodową i higienę osobistą. Przecież stawką jest szczęście, spełnienie uczuciowe i seksualne, a ostatecznie przekazanie genów i brak frustracji.

Wbrew pozorom wszystko sprowadza się do jednego dylematu: Rozrywasz swój miłosny kupon na strzępy, czy jak wszyscy – naiwnie stoisz z nim w kolejce? 

Artykuł Kupon na miłosną loterię pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/kupon-na-milosna-loterie/feed 0
Nie daj się pożreć https://v1ncentify.prohost.pl/post/nie_daj_sie_pozrec https://v1ncentify.prohost.pl/post/nie_daj_sie_pozrec#respond Mon, 12 Jan 2015 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=143 Jeszcze parę lat temu stres towarzyszył mi na każdym kroku. Był podpięty do mojej codzienności jak pasożyt, wysysając wewnętrzny spokój, zatruwając mój organizm.

Artykuł Nie daj się pożreć pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Jeszcze parę lat temu stres towarzyszył mi na każdym kroku. Był podpięty do mojej codzienności jak pasożyt, wysysając wewnętrzny spokój, zatruwając mój organizm.

 

Objawiał się w mniej lub bardziej istotnych sytuacjach. Przed trudnym egzaminem, gdy sprzed nosa uciekł mi autobus. Gdy goniły mnie terminy, a ja nie miałem dokończonego projektu. W ogóle nie zastanawiałem się nad tym, czy odczuwanie stresu w danej sytuacji miało sens. Po prostu miałem wpisany algorytm: uciekł mi autobus, więc trzeba kląć pod nosem i wzdychać ciężko, napinając wszystkie mięśnie w ciele. Nie przygotowałem się dobrze do egzaminu, więc muszę zacisnąć zęby i czekać na najgorsze, pocąc się ze strachu.

Zatapiałem się w negatywnych uczuciach z przyzwyczajenia, nieświadomie robiąc sobie krzywdę.

Zapewne też tak masz. Chciałbym, żebyś na moment przestał/przestała czytać ten tekst. Zastanów się, jak często w tygodniu odczuwasz stres i w jakich sytuacjach.

Czy uważasz, że negatywne emocje są Ci potrzebne do normalnego funkcjonowania?

Czy uważasz, że stres daje Ci jakiekolwiek korzyści?

W ilu przypadkach, po stresogennej sytuacji możesz z czystym sumieniem stwierdzić, że odczuwanie stresu było zasadne? Bo ja znam tylko jedną taką okoliczność: bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia.

Tak, bałem się jak cholera, gdy w środku tajfunu przedzierałem się bez jedzenia przez śliskie szczyty gór, mając po obu stronach urwisko. Ale to było realne zagrożenie. Natomiast społeczeństwo wychowuje nas, byśmy przejmowali się wszystkim i wszędzie, najlepiej każdą najmniejszą pierdołą. Jeszcze dałoby się to zaakceptować, gdyby chodziło o rzeczy, które faktycznie dzieją się tu i teraz.

Najczęściej jednak jest tak, że stresujemy się rzeczami, które MOGĄ, ale NIE MUSZĄ nadejść. Ciężkim egzaminem, opinią ludzi na nasz temat gdy podejmiemy działanie, rozmową kwalifikacyjną, napiętym grafikiem. Moi rodzice często panikują, gdy ja lub brat podróżujemy samolotem. Czyli faszerują się stresem wynikającym z tego, że coś MOŻE się zdarzyć. Za każdym razem jednak wszystko kończy się pomyślnie, a oni mają na własne życzenie zszargane nerwy i brak snu w nocy.

Udowodniono naukowo, że odczuwanie stresu osłabia system immunologiczny i otwiera drzwi wszelkim chorobom. Czy wiecie, że w stresujących sytuacjach komórki zrzekają się swoich normalnych funkcji i przyjmują postawę defensywną? Oznacza to, że zasoby energii podtrzymujące rozwój organizmu przekierowywane są do systemu odpowiedzialnego za zapewnienie ochrony w czasie stresu. Prowadzi to do różnych zaburzeń pracy Twojego organizmu. Zaburzeń, które nie mogą być dla Ciebie niczym więcej niż trucizną.

Odczuwanie stresu można porównać do jazdy autem. Pierwszy kierowca będzie omijać dziury na drodze, drugi w nie wjeżdżać. Nie trzeba być geniuszem, by domyślić się, kto zajedzie dalej. Na nasze nieszczęście uczeni jesteśmy by być tym drugim typem kierowcy, czyli kretynem, który na własne życzenie rujnuje swoje auto.

 

Oczywiście koncerny farmaceutyczne mają na to odpowiedź. Odczuwasz stres? Masz tu pigułki, ćpaj, śmiało. Wpychaj do ryja i popijaj wodą. Tylko nie zapomnij przeczytać ulotki dołączonej do opakowania.

Czyli wracając do metafory z jazdą: Twoim błędem nie jest to, że wjeżdżasz autem w każdą dziurę, jak ostatni debil. Twoim błędem jest to, że nie wykonujesz regularnych napraw w warsztacie!

Porównanie z dziurawą drogą ma jeden mankament – w maszynie łatwo wymienić popsute części, a ciało masz jedno od narodzin aż po grób.

 

Twoje myśli należą do Ciebie, ale nie potrafisz nad nimi panować. Pakujesz się w wir negatywnych emocji, fundując sobie stres, który z kolei zwalczasz chemią rozkładającą Twój organizm. Kumpel, który pracuje w aptece powiedział mi, że coraz więcej młodych ludzi faszeruje się lekami uspokajającymi.

Największą pomyłką tego świata jest patologiczna sytuacja, w której każdy ma mózg, ale nikt nie ma dołączonej do niego instrukcji obsługi. Naprawdę mało znam ludzi, którzy świadomie kontrolują swoje myśli, potrafią odpowiednio przekierowując skupienie i trzymać swoje uczucia w ryzach. A to przecież powinna być cegiełka elementarnej edukacji, czy to w domu czy w szkole.

To nie jest tak, że musisz odczuwać stres. Ty POZWALASZ sobie go odczuwać. Z całą pewnością potrafisz sobie przypomnieć sytuację, w której panika przejmowała nad Tobą kontrolę, natomiast ktoś inny był całkiem wyluzowany i uśmiechnięty. Najprostszym przykładem są egzaminy na studiach. Kiedy uczyłem się na SGHu niedobrze mi się robiło, kiedy spokojnie czekałem na korytarzu, podczas gdy moi znajomi z roku karmili się stresem, gorączkowo przerzucając notatki. Zachowywali się co najmniej tak, jakby mieli za moment zostać solidnie wychłostani. A przecież i tak ostatecznie większość zdawała, jak nie za pierwszym to za drugim razem.

Pamiętam, gdy czekałem na obronę pracy magisterskiej. Przede mną miała wejść drobna dziewczyna. Była blada i dosłownie trzęsła się ze strachu. Próbowałem ją uspokajać, ale była kompletnie opętana przez stres. Efekt? Wyszła z egzaminu po dziesięciu minutach cała zapłakana. Tuż za nią wybiegł promotor. Szlochając tłumaczyła mu, że kompletnie się pogubiła i nie była w stanie przypomnieć sobie rzeczy, które powtarzała regularnie przez ostatnie dwa tygodnie.

Oczywiście byłbym hipokrytą, gdybym powiedział, że ja w ogóle nie odczuwałem strachu. Stres był, ale marginalny. Po pierwsze dlatego, że byłem świadom wiedzy, jaką posiadam. Po drugie wiedziałem, że zawsze świetnie radzę sobie na egzaminach ustnych dzięki dobrze rozwiniętym umiejętnościom miękkim. Po trzecie jasne dla mnie było, że nie wszystko zależy ode mnie i nie mam całkowitej kontroli nad przebiegiem egzaminu.

 

Zamartwiamy się rzeczami, na które nie mamy wpływu, podczas gdy bezpowrotnie ucieka nam życie. Codzienność może być kolorowa, jeśli tylko tego chcemy. Wystarczy nauczyć się odpuszczać. Wziąć głęboki wdech, gdy stanie się coś, czego nie mogliśmy przewidzieć i nad czym nie posiadamy kontroli.

Masz kontrolę nad tym, co dzieje się w Twojej głowie. Nie mów, że to wina Twojego charakteru, że nie potrafisz inaczej. Takie wymówki są dobre dla dzieci. Prawda jest taka, że sam wartościujesz rzeczy i sytuacje, które Cię spotykają. Jeśli jesteś wkurzony lub zestresowany, to w większości przypadków TWOJA wina.

Bycie smutnym, zamartwianie się każdą duperelą jest łatwe. To jest nasz program domyślny. Prawdziwym wyzwaniem jest pozostanie pozytywnym wtedy, gdy wszystko dookoła się wali. Konwertowanie myśli w taki sposób, by z każdej sytuacji wyciągać plusy. Pozbycie się manii kontroli nad każdym aspektem codzienności.

I to właśnie powinno być silnym postanowieniem każdego świadomego człowieka na 2015 rok.

 

Artykuł Nie daj się pożreć pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/nie_daj_sie_pozrec/feed 0
No to wszyscy mamy przejebane https://v1ncentify.prohost.pl/post/no_to_wszyscy_mamy_przejebane https://v1ncentify.prohost.pl/post/no_to_wszyscy_mamy_przejebane#respond Sat, 22 Nov 2014 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=136 ...a przynajmniej tak wynika z newsów.

Artykuł No to wszyscy mamy przejebane pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
…a przynajmniej tak wynika z newsów.

Z ciekawości wchodzę na TVN24 i czytam nagłówki:

1. Wtargnięcie do PKW. Dwa wnioski trafiły już do sądu

2. Tir jak pochodnia. Kierowca w porę uciekł z pojazdu

3. Prąd poraził robotników. Trzy osoby nie żyją

4. „Pierwsi umierają ci najlepsi”. Jej narzeczony zginął na Majdanie

5. Zatrzymali autobus, podzielili ludzi, połowę rozstrzelali i odjechali

6. Aktor z „M jak miłość” skazany. Chodzi o porno z dziećmi i zwierzętami

Już po lekturze samych nagłówków poczułem natychmiastowy przypływ pozytywnej energii. Przecież nie ma nic lepszego, jak pokrzepić się solidną dawką trupów, zamieszek i pedofilii na dobry początek dnia.

Nic, tylko wyczynowo skoczyć z okna na mokre spotkanie z betonem. Z opcjonalnym telemarkiem.

Jak?

No pytam jak można mieć spokój w głowie, czyste myśli, jeśli codziennie sra się sobie do mózgu? Jak Polacy mają nie narzekać, gdy karmią się takimi informacjami? Dlaczego nikt nie widzi, że serwowanie ludziom tak skrajnie negatywnych newsów jest trybikiem większej machiny?

Myślenie i analizę otaczającego Cię świata zostaw wiadomościom. Wszechwiedzącym prezenterom i podstawianym lekarzom w reklamach. Oni wiedzą najlepiej, co jest dla Ciebie dobre i wykroją Ci taki zakres informacji, by wystarczył Ci do wegetowania. Przy okazji, nie wychodź z domu. Sam widzisz, co się dzieje na świecie. Wszędzie wypadki, morderstwa, kradzieże, samobójstwa, dzieciobójstwa, gwałty, perwersja, łapówki, kurwy, narkotyki, upadek moralności, strzelaniny, bluzgi, tragedie, huragany i powodzie. Gdy wyjdziesz na ulicę rozerwie Cię granat, więc zamknij mordę, siedź jak siedzisz, pij ten browar i patrz w telewizor.

W wypadku drogowym zginęły trzy osoby. Czy był wśród nich jakiś mój krewny lub znajomy? Jeśli nie, to chuj mnie to obchodzi?

Dlaczego mam słuchać o powodziach? Nic w żadnej nie straciłem.

Napad na bank? Chętnie bym poczytał, jak sobie z tym radzi policja, ale tylko wtedy, kiedy siedziałbym w kryjówce przeliczając skradzione miliony. We wszystkich innych przypadkach pozwalam sobie mieć to w dupie. 

Odnoszę wrażenie, że mieszkańcy tego kraju nazbyt się wiadomościami ekscytują.

Najczęściej nałogowo wciągają je ludzie, którzy nie mają porządku na własnym podwórku. Tak bardzo inwestują swój czas, emocje, myśli w politykę, wypadki drogowe i wojny, że nie starcza im godzin w dobie na to, by ogarnąć własny pierdolnik. Wypełniają swoje nudne życia życiem innych.

Czasem można się za pomocą wiadomości wybielić. Henio wróci pijany do domu i szarmancko zajebie żonie stołem w mordę. Przy okazji pocieszy, że przecież mógł zabić – tak jak ten chory zwyrodnialec z wieczornych wiadomości.

Edukujmy się, że mamy dobrze i nie powinniśmy chcieć więcej. Najniższa krajowa w sumie jest spoko, przez te pieniądze to tylko afery, kanty i skandale.

Przecież newsy komponują psychopaci żerujący na najniższych ludzkich instynktach.

Świat to nie tylko napalm o poranku, ścinanie głów, wyprute flaki, przekręty finansowe i pieprzona pedofilia. Jednak jeśli nie dostarczasz mózgowi innych, pozytywnych informacji, to właśnie tak zaczynasz widzieć rzeczywistość. Ponurą, skąpaną we krwi i matactwach. Z nożownikami w ciemnych alejkach i seryjnymi gwałcicielami biegającymi po lasach.

Wodospad skrajnie negatywnych newsów. 

Cóż, niestety rzeczy, które się udały tak dobrze się nie sprzedają. W dodatku, nie można za ich pomocą skutecznie trzymać ludzi za jaja. Bo przecież taki obywatel może nagle poczuć się zbyt bezpiecznie. Wyjść z domu i chcieć zawalczyć o swoje. Zacząć myśleć. A to bardzo nie na rękę ludziom u władzy. Władza nie chce obywateli, którzy myślą. Dobry obywatel to taki, który płaci podatki i wylizuje upierdolony stół Durczoka nie zadając żadnych pytań.

Kiedyś nie wyobrażałem sobie poranka bez przejrzenia najważniejszych wiadomości. 

Zauważyłem jednak, że długoterminowo działa to na mnie bardzo negatywnie. Nawet nie utożsamiając się z informacjami, gromadziłem je przecież w głowie, co miało wpływ na moje samopoczucie. To był ostatni element, który nie pozwalał mi się wyluzować. Gdy wprowadziłem sobie dietę informacyjną – wybierając świadomą ignorancję – wszystko się zmieniło. Pozbyłem się jakiegoś dziwnego uczucia niepokoju, który często mi towarzyszył. Przestałem się ekscytować wydarzeniami, które nie mają bezpośredniego wpływu na moją egzystencję tu i teraz. Co za tym idzie – bardziej skupiłem się na tym, co jest dla mnie ważne. Na własnym życiu i osiąganiem osobistych celów. 

Teraz nawet, gdy czasem odpalę serwis informacyjny, wybieram tylko te wiadomości, które niosą dla mnie jakąkolwiek wartość. Przejąłem kontrolę i zacząłem uważać na to, co wkładam do swojej głowy.

W 90% wiadomości to odpady, a przecież Twój mózg to nie śmietnik. 

Masz wybór. Nie daj sobie zrobić z głowy wysypiska.

 

Artykuł No to wszyscy mamy przejebane pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/no_to_wszyscy_mamy_przejebane/feed 0