kac – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Trip https://v1ncentify.prohost.pl/post/trip https://v1ncentify.prohost.pl/post/trip#respond Sat, 20 Dec 2014 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=140 Jadę polskim busem do Warszawy. Dzień jest wyjątkowo zimny, jeden z tych, kiedy lodowaty wiatr bezczelnie wgryza się w Twoje ubrania - nie ważne ile ciuchów masz na sobie, zawsze dosięga ciała i sprawia, że się wzdrygasz.

Artykuł Trip pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Jadę polskim busem do Warszawy. Dzień jest wyjątkowo zimny, jeden z tych, kiedy lodowaty wiatr bezczelnie wgryza się w Twoje ubrania – nie ważne ile ciuchów masz na sobie, zawsze dosięga ciała i sprawia, że się wzdrygasz.

Całe niebo zasnute jest granatowymi i szarymi chmurami. Na szybie pojawiają się krople deszczu. Zaczynam czytać Rok 1984 Orwella. Od lektury odrywam się po kilku stronach, za sprawą poświaty, którą widzę kątem oka.

Wyglądam przez okno i zamieram w bezruchu. Jest miejsce na niebie, gdzie w nieskończonej szarości, w chmurach zieje świetlista wyrwa. Tak jakby słońce się rozlało i nie dało się ocenić, w którym miejscu rzeczywiście się znajduje. Wyrwa ta kłuje oczy, idealnie podświetlając wszystkie warstwy białego puchu w sposób tak surrealistyczny, jak gdyby scena wyjęta została z jakiegoś snu.

Blask dźga szary dzień świetlistymi, anielskimi promieniami, które są jak lampy jarzeniowe. W jeden z tych promieni wlatuje właśnie maleńka chmurka (która sądząc po prędkości przesuwania się jest o połowę bliżej niż wyrwa), a jej szary puch rozżarza się w mgnieniu oka. Patrzę na to wszystko jak zaczarowany. Po kolei, inne małe chmurki wlatują w liczne promienie światła, również się na chwilę podpalając i niespodziewanie gasnąc. Niektóre z nich – ciężko jest to zauważyć – mienią się na przeróżne kolory od czerwieni po fiolet.

Oniemiały, rozglądam się po busie. Potrzebuję spotkać oczy równie zafascynowane sceną jak moje, potrzebuję mieć świadomość, że nie tylko ja podziwiam tę scenę. Jakaś dziewczyna śpi. Facet nieopodal ogląda film na laptopie. Unoszę się lekko, by zobaczyć resztę pasażerów. Część z nich rzeczywiście wygląda przez okno, ale jest to wzrok pusty, odległy, zwrócony do wewnątrz. Moją głowę trawią pytania: Czy oni naprawdę tego nie widzą? Czy rzeczywiście tylko ja zwróciłem na to uwagę? Może są zbyt zamyśleni, zmęczeni, zmartwieni?

A może najzwyczajniej w świecie mają to w dupie?

Spoko jest to, że jutro już nie będzie kaca.

 

Artykuł Trip pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/trip/feed 0
Krym: Rozdział II: Kolaż https://v1ncentify.prohost.pl/post/krym_rozdzial_ii_kolaz https://v1ncentify.prohost.pl/post/krym_rozdzial_ii_kolaz#respond Sat, 16 Mar 2013 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=16 Obudziłem się rano o dwunastej. Moją uwagę przykuł dziwny ślad na brzuchu. A tak. Czarnulka i jej ostre ząbki. Mam wrażliwą skórę, można po niej pisać, a ślady będą widoczne jeszcze długi czas. 

Artykuł Krym: Rozdział II: Kolaż pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Obudziłem się rano o dwunastej. Moją uwagę przykuł dziwny ślad na brzuchu. A tak. Czarnulka i jej ostre ząbki. Mam wrażliwą skórę, można po niej pisać, a ślady będą widoczne jeszcze długi czas. 

Drzwi do mojego pokoju otworzyły się. Zgrzewacz wszedł z papierosem i kucnął przy moim łóżku.

– Ale przejebane – zaczął.

– Co? – Uniosłem się na łokciu.

– Paweł ma przejebane.

– Dlaczego? Co się stało?

– Jego babcia dziś rano zmarła. Brat do niego napisał.

Zamurowało mnie.

– I jak on się trzyma?

– Siedzi zdołowany. Zastanawia się, czy nie wracać – odpowiedział Zgrzewacz zaciągając się papierosem.

– Ale przecież on teraz nie wróci. Bilety na pociąg trzeba rezerwować z miesięcznym wyprzedzeniem.

– Wiem. – Wstał i wyszedł z pokoju.

Ładnie nam się zaczął wyjazd. Usiadłem na łóżku. Dopiero co chłopak przyjechał na wakacje. Jak nie wiatr w oczy…

Chciałem iść do Pawła i z nim pogadać, tylko zupełnie nie wiedziałem jak. Zawsze wiem, co powiedzieć. Wyjątkiem są takie sytuacje jak ta. Bo co ja mu powiem? Że jest mi przykro? Jest mi bardzo przykro, ale czy słowa coś tu zmienią? Czy mu pomogą? Będzie mu lżej? W tym momencie wszystko, co można było powiedzieć wydawało się banalne i pozbawione jakiegokolwiek sensu.

Na sąsiednim łóżku Nitrobolon się przebudził.

– Pawła babcia zmarła.

– No co ty pierdolisz.

– Serio.

Wstałem i poszedłem do sąsiedniego pokoju. W środku był tylko Paweł. Siedział na skraju łóżka. Nie wyglądał dobrze. Podszedłem i poklepałem go po plecach. Nawet nie pamiętam, co do niego wtedy powiedziałem.

– Zastanawiam się, czy nie wracać – powiedział patrząc przed siebie.

– Nawet gdybyś bardzo chciał, to niewykonalne. Nie masz biletu na pociąg i nie kupisz na najbliższe dni.

Zaczęliśmy rozmawiać o całej sytuacji. Chłopak sam nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Nie utrzymywał zbyt zażyłych stosunków z tą babcią, ale zawsze gdy umiera ktoś z rodziny w jakiś sposób to nas dotyka. Zrozumiałem podczas tej rozmowy, że Paweł potrzebuje czasu, żeby to sobie poukładać w głowie.

Wyszedłem na podwórko. Silnoręki, Siara, Kredka i Buhaj siedzieli na fotelach. Oni nie wyglądali na skacowanych, to za słabe określenie. Oni byli zniszczeni.

– Siara. Ale darłeś ryja w nocy – zacząłem rozmowę. Olbrzym machnął ręką i wziął duży łyk piwa. Silnoreki uśmiechnął się.

– Już wszystko sobie wyjaśniliśmy. Czasem po pijaku się kłócimy, ale zawsze się kończy dobrze. No nie, świniaku?

– Sam jesteś świnia – odbił piłeczkę Siara.

– Kurwa, nic z wczoraj nie pamiętam. – Obudził się Kredka.

Buhaj narzekał na puste kieszenie. Prawda jest taka, że gdyby się nie spił ponad miarę i pilnował stada nic takiego nie miałoby miejsca.

Nagle zaczął się kabaret. Buhaj i Siara zaczęli cisnąć po Kredce. Jak się jednak okazało, nie był łatwym zawodnikiem w pojedynku na słowa. Masakrował obu naraz swoimi ripostami. Przez piętnaście minut wszyscy dookoła słuchali kłótni, to było istne przedstawienie. Płakałem ze śmiechu i bolał mi brzuch. Gdy już myślałem, że bardziej się śmiać nie mogę, Kredka jeszcze intensywniej sypał tekstami z rękawa. To było niesamowite. Koleś powinien serio zainteresować się robieniem skeczy.

Pojechaliśmy na plażę. Na miejscu stwierdziliśmy, że pora zobaczyć nudystów. Podpłynęliśmy kawałek i… zryło mi beret. Te wszystkie ślicznotki nago, z rozkraczonymi nogami prezentujące swoje muszelki. Siara złapał mnie za ramię.

– O kurwa, Vincent trzymaj mnie. O Jezusie słodki. Ale bym jej zapakował, aż po same kule. Nie mogę, nie wytrzymam.

Ja też już nie mogłem na to patrzeć. Widok nagich idealnych ciał w takich ilościach jest niezdrowy. Tak jak każde lekarstwo w większych dawkach staje się trucizną. Po prostu nie mogłem tego wytrzymać, więc wróciliśmy na naszą plażę, opaliliśmy tyłki i wróciliśmy do pensjonatu.

Na beforze chłopaki skutecznie zabijali kaca znów wlewając w siebie wódkę. Tylko Buhaj jakby się ogarnął i prawie nic nie pił. Dobrze mu musieli wpierdolić. Postanowił, że pojedzie z nami do klubu, a reszta niech sobie pije.

– A i wiesz co? – dodał. – Straciliśmy Popierdalatora.

– Jak to?

– W tym telefonie, co mi zajebali miałem jego numer. Nikt inny nie ma.

Pech.

Wylądowaliśmy znów w Lajonie. Namówiłem Pawła, żeby pojechał z nami i się czymś rozproszył.

Wieczór w klubie był dla mnie dziwny. Działo się wiele i nic zarazem. Miałem sporo podejść i sporo tańczyłem, ale nic się nie kleiło. Raz tylko, gdy wywijałem seksowną, trzydziestoletnią kobietą z dużym dekoltem poczułem jakąś chemię. Widziałem, że zaczęło ją to peszyć i po drugim tańcu podziękowała mi i wróciła do swoich koleżanek. Ah, te MILFy. Coraz bardziej się nudziłem, wyszedłem więc ze Zgrzewaczem przed klub, zobaczyć co słychać na deptaku. Zgarnąłem jedną dziewczynę z koleżanką do klubu. Byłoby fajnie, gdyby koleżanka się nie mieszała. Warowała przy nas jak pies. Zostawiłem je. Później byłem już tak znudzony, że gdy tańczyłem z małolatą, która cały czas pilnowała dystansu między nami, zacząłem ją przedrzeźniać i rozwaliłem jej fryzurę czochrając włosy. Przynajmniej było zabawnie.

Wróciłem do stolika i stwierdziłem, że pasuję dzisiejszej nocy. Spojrzałem na Flamboyanta i Nitrobolona. Byli na parkiecie i obaj nieźle sobie radzili. Flamboyant zaczął się całować z seksowną brunetką, podczas gdy jej koleżanka jeździła tyłkiem po kroczu Nitro, który zatopił twarz w jej włosach. Pewnie ją wąchał.

Akcja wyglądała, jak pewniak. Tym większe było moje zdziwienie, gdy dziewczyny nagle zostawiły chłopaków i ich olały. Buhaj w tym czasie stwierdził, że jest już wystarczająco pijany, żeby podejść do kobiety, którą sobie upatrzył. Wziął od niej numer i niedługo później wróciliśmy do „Pulsara”.

Kładąc się spać myślałem o felernych dwóch dniach wyjazdu. Najpierw chłopaki mieli Kac Vegas, później babcia Pawła. Zamknąłem oczy z przekonaniem, że gorzej już być nie może.

Już parę dni później miałem się przekonać, jak bardzo się myliłem.

Artykuł Krym: Rozdział II: Kolaż pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/krym_rozdzial_ii_kolaz/feed 0