ideal – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Chciałem być Twoją gwiazdą rocka https://v1ncentify.prohost.pl/post/chcialem_byc_twoja_gwiazda_rocka https://v1ncentify.prohost.pl/post/chcialem_byc_twoja_gwiazda_rocka#respond Thu, 02 Apr 2015 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=159 Kiedyś bardzo wierzyłem w miłość, szczególnie tą nieszczęśliwą. Wmawiałem sobie, że cierpienie uszlachetnia i nadaje uczuciu głębi. Najczęściej uczucie było platoniczne, więc pogłębianie go przypominało wybieranie mózgu za pomocą łyżki. Znasz to?

Artykuł Chciałem być Twoją gwiazdą rocka pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Kiedyś bardzo wierzyłem w miłość, szczególnie tą nieszczęśliwą. Wmawiałem sobie, że cierpienie uszlachetnia i nadaje uczuciu głębi. Najczęściej uczucie było platoniczne, więc pogłębianie go przypominało wybieranie mózgu za pomocą łyżki. Znasz to?

Nieważne, gdzie byłaś, ani kim byłaś. Imię nie miało znaczenia. To, jaki miałaś charakter nie miało znaczenia. W moich snach, w moich wizjach byłaś idealna.

Zajmowałaś moje myśli i stosy zapisanych kartek. Ubierałem Cię w wersy, zwrotki. Budowałem najpiękniejsze zdania. Byłaś moją inspiracją, niespokojnym snem. A ja chciałem tylko jednego.

Być Twoją gwiazdą rocka.

Czy pragnąłem Cię poznać? Tak mi się wtedy wydawało. Dziś już wiem, że to bzdury. Bo ja nie chciałem Ciebie, ważniejsze było moje wyobrażenie o Tobie. Chciałem wielbić coś nieosiągalnego, postać na piedestale. Co jakiś czas zmieniałem obiekt kultu. Przenosiłem wszystkie moje mrzonki, wszystkie ideały na kolejną, niczego nieświadomą dziewczynę – która była tylko Twoją wizytówką, personifikacją w fizycznym świecie. Dowodem na to, że istniejesz.

Byłaś jak Święty Mikołaj. A ja byłem naiwnym dzieckiem, które nie chciało zauważyć znajomych butów wystających spod czerwonej peleryny.

Ostatnio paliłem je. Moje wiersze, teksty piosenek. Czytałem jeden po drugim – częściej niż powinienem odczuwając wstyd – a następnie rozdzierałem papier na kilka nierównych kawałków i odkładałem na stosik. Tak, to było prawie jak profanacja. 

Nie żałowałem godzin, jakie poświęciłem na zapisanie kartek. Nie miałem sobie za złe, że całymi dniami bazgrałem w specjalnym zeszycie. Że zrywałem się w nocy i w niespodziewanym przypływie weny uwalniałem myśli. To bardzo mi pomagało. Po prostu dziwiłem się, że byłem w stanie oszukiwać samego siebie przez tak długi czas.

Gdy skończyłem segregować papiery, pudło pełne było podartych świstków. Obok mnie leżały trzy kartki, które postanowiłem zatrzymać. Były to trzy najbardziej osobiste teksty, każdy napisany w przełomowej chwili mego życia. Tych się nie wstydziłem. Śledząc wzrokiem pochylone pismo, podświadomie pogłębiałem oddech. Odpłynąłem na moment w retrospekcyjną wycieczkę, która przyprawiła mnie o przyjemne łaskotanie w żołądku.

Tak. Te musiałem zatrzymać.

Nieszczęśliwa, niespełniona platoniczna miłość, to miłość pieprzonego egoisty. Oczywiście, pozory nakazują wnioskować raczej. Na myśl przychodzą ckliwe, romantyczne uniesienia. Prawda jest jednak inna.

Zawsze chodziło o to, czego JA chciałem. Co JA czułem. Ty byłaś tylko nieosiągalnym narzędziem, za pomocą którego miałem odnaleźć szczęście.

Miałaś być aspiryną na ból głowy i upragnionym lądem dla wysuszonego rozbitka.

Wiesz, dlaczego przestałem dla Ciebie pisać? Zatrzasnąłem kilka drzwi w głowie i wyrzuciłem klucz. Wypromieniowałem siebie na zewnątrz, przyjmując nową strategię. Doświadczać. Sprawdzać zasadność każdej myśli w rzeczywistości. Wybrałem się w długą podróż, która nauczyła mnie życia i zmieniła z chłopca w mężczyznę. 

Przestałem widzieć Twoją twarz w każdej mijanej dziewczynie. Zacząłem poznawać je – takimi, jakimi były naprawdę. Dawałem im coś, czego nie był w stanie zaoferować przeciętny Krzysiek, który zatrzymał się na etapie zranionego poety. Nie miałem wobec tych dziewczyn żadnych oczekiwań. Akceptowałem ich prawdziwą twarz, zamiast zauraczać się wyobrażeniami na ich temat.

Oczywiście, żadna z nich nie dorastała Ci nawet do pięt, jednocześnie jednak – to paradoks – każda była lepsza od Ciebie.

 

Cierpienie nikogo nie uszlachetnia. Nie nadaje niczemu głębi. Zmienia jedynie frajera w nieszczęśliwego frajera. To trucizna podawana facetom od najmłodszych lat w społecznej kroplówce. Środek, który upośledza i zamyka w introwertycznym kokonie. Ideały są piękne, jeśli budowane na prawdzie. W każdym innym wypadku będą zepsute. O zepsutych ideałach najwięcej wiedzą żołnierze, którzy zginęli za ropę i nieszczęśliwi – a po latach już zgorzkniali i zdziwaczali – niepoprawni romantycy.

Każdy z nich chce wierzyć w to, że kiedyś Cię znajdzie. Że jesteś im przeznaczona i odwzajemnisz gorące, platoniczne uczucie. Ciepła, kochająca, czuła. Widzisz krwawiące wnętrze, ukryte głęboko pod społeczną maską. Zawsze potrafisz dostrzec drżenie ust komika, gdy ten stoi na scenie sam.

Każdy z nich wierzy. I czeka.

Tylko dlaczego jakakolwiek prawdziwa dziewczyna miałaby zadać sobie tyle trudu, by przez tę maskę zajrzeć głębiej? Po pierwsze, nikogo nie obchodzą cudze problemy. Po drugie, żadna kobieta nie chciałaby w nagrodę zostać jedynie Twoim odbiciem, marną imitacją. Standardem, do którego nie jest w stanie doskoczyć.

Ktoś powinien wykrzyczeć to prosto w twarz tym naiwnym głupcom.

Od kilku lat nie napisałem ani jednej piosenki. Ani jednego wiersza. Ale nie żałuję. 

Bo Ty nie istniejesz.

I uwierz mi, oboje wychodzimy na tym lepiej, niż Ci się wydaje.

Artykuł Chciałem być Twoją gwiazdą rocka pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/chcialem_byc_twoja_gwiazda_rocka/feed 0
Perfekcyjna niedoskonałość https://v1ncentify.prohost.pl/post/perfekcyjna_niedoskonalosc https://v1ncentify.prohost.pl/post/perfekcyjna_niedoskonalosc#respond Wed, 18 Feb 2015 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=148 W moich snach zawsze byłem idealny. 

Podejmowałem właściwe decyzje, zawsze wiedziałem dokąd idę i czego chcę. Odkąd pamiętam zawsze chciałem przekuć te wizje w rzeczywistość. Jak to jest, że każdy jest z definicji wolnym człowiekiem, ale bardzo rzadko wstaje z bezpiecznego krzesła i idzie pod prąd, konsekwentnie realizując swoje cele?

Artykuł Perfekcyjna niedoskonałość pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
W moich snach zawsze byłem idealny. 

 

Podejmowałem właściwe decyzje, zawsze wiedziałem dokąd idę i czego chcę. Odkąd pamiętam zawsze chciałem przekuć te wizje w rzeczywistość. Jak to jest, że każdy jest z definicji wolnym człowiekiem, ale bardzo rzadko wstaje z bezpiecznego krzesła i idzie pod prąd, konsekwentnie realizując swoje cele?

Piszecie mi maile. Że jesteście w kropce, nie wiecie co robić. Że nie macie kobiet. Że facet was zdradził. Że boicie się żyć lub nie macie motywacji. Chcielibyście podpiąć się pod gniazdko z determinacją i odwagą, by zmienić cokolwiek w Waszym życiu. Powiem Wam, dlaczego takie rozwiązanie nie ma prawa zadziałać na dłuższą metę – tak długo, jak będziecie uzależniać swoje samopoczucie od czynników zewnętrznych (innych ludzi), tak długo będziecie potrzebowali okresowo ładować swoje akumulatory. Będziecie wzlatywać i opadać w nieskończoność, nigdy nie przekraczając pewnego pułapu.

Dlaczego nie działacie? Dlaczego mimo tego, że w głębi wszyscy wiecie, co dokładnie musicie zrobić, by poradzić sobie z problemami, wolicie siedzieć na dupie?

Bo boicie się porażek. Popełniania błędów. 

W moich snach zawsze byłem idealny.

Dlatego bardzo chciałem sny przekuć w rzeczywistość – i udało mi się, w większości. Tylko (lub aż) w większości z prostego powodu: olśniło mnie, że idealny być nie muszę.

Nikt ode mnie tego nie wymaga, nie ma takiej potrzeby, to tylko przeszkadza.

Zrozumiałem, że kobieta nie odrzuci mnie, gdy popełnię jeden błąd przy podejściu. Bo tutaj nie chodzi o to, by błędów nie popełniać. Chodzi o to, by popełniać ich jak najmniej. Mogę się zająknąć przy powitaniu. Mogę zgubić wątek, zapatrzony w jej oczy. Uśmiechnąć się i stwierdzić, że wypadłem z rytmu i w sumie nie wiem, co chciałem powiedzieć. Przyznać – bez cienia wstydu, po prostu, po ludzku – że nie jestem idealny.

Perfekcyjna niedoskonałość.

Odkryłem, że lepiej zrobić 10 projektów, z których ostatecznie 3 ujrzą światło dzienne, niż pracować długimi miesiącami nad jednym tylko celem, dopieszczając go w nieskończoność, martwiąc się każdym detalem. Na dziesięć ukończysz tylko trzy, ale pozostałe siedem da Ci bezcenną wiedzę i doświadczenie, którego nie zdobędziesz zaczytując się mądrymi książkami.

Nauczyłem się, że nigdy nie ucieknę przed krytyką. Ze nie muszę – a przede wszystkim nie chcę – być lubiany przez wszystkich. Gdybym był lubiany przez każdą osobę, która mnie poznaje, słucha wykładu lub czyta oznaczałoby to, że jestem bezpłciowy. Że się nie wyróżniam jako indywidualna jednostka i nie można wyrobić sobie o mnie jednoznacznej opinii. Chcę słyszeć, że Was poruszyłem, zmusiłem do myślenia, że zafundowałem Wam gradobicie brutalnej, poruszającej prawdy. Chcę słyszeć, że mnie nienawidzicie. Ze nie lubicie mnie czytać, bo przesadzam, nie mam racji, nie zgadzacie się, wkurwiam Was. Niech włosy stają Wam dęba, ciało przeszywają ciarki. Zaciskajcie zęby z bezsilnej złości. I miejcie świadomość, że w obu skrajnych przypadkach wygrywam.

Większość weny leci do szuflady. Szuflada pęcznieje i coraz w niej ciaśniej. Mógłbym tą szufladą zasilać bloga przez najbliższe dwa lata, jednak tego nie robię. Jestem cierpliwy i odliczam czas pozostały do detonacji. Cierpliwość i czekanie na efekt to wrzód na dupie i ość w gardle. Natychmiastowa praca i natychmiastowy efekt motywują bardziej, bo bardzo szybko widzisz owoce poświęconych roboczogodzin. Wielkim wyzwaniem jest wkładać ogrom pracy i czekać na właściwy moment, układać cegiełka po cegiełce, montować wielki obraz z małych puzzli. Na tym wykłada się większość osób. Łapie się biznesów mających przynieść błyskawiczne rezultaty, szuka okazji. Zaczyna poznawać kobiety i zniechęca się po dwóch miesiącach nie rozumiejąc, że rozwój to podróż, a zmiana to proces. Tym dłuższy, im większe braki. To tłumaczy, dlaczego spektakularnie z kobietami radzi sobie tylko niewielki ułamek procenta z wszystkich ludzi, którzy wchodzą w tematykę.

Większość ludzi wcale nie chce rozwiązania swoich problemów. Bo rozwiązanie ich to duży koszt. Najczęściej wymaga odsłonięcia się i popełniania błędów. Zaryzykowania utraty czegoś – najczęściej tym czymś są kruche przekonania na własny temat. Bo przecież może się okazać (i w większości przypadków tak będzie), że rzeczywistość brutalnie zrewiduje nasz wyimaginowany obraz i to zaboli.

Ból jest dobry. Wystawienie się na ostrzał jest dobre. Rozszarpanie i zdeptanie iluzji – zbawienne. Dopiero przełknięcie ego, zaakceptowanie faktów i obiektywnej prawdy czyni nas wolnymi i daje dostęp do fundamentów, które można zabetonować konkretnymi, opartymi na doświadczeniu przekonaniami. Budujmy siebie na prawdzie, nie na kłamstwach.

I ani na moment nie zapominajmy, że w tym wszystkim jesteśmy tylko i aż – ludźmi.

Wytrwałość, systematyczność, wnioski, cierpliwość. I przyzwolenie na bycie niekompletnym. Na popełnianie błędów i gromadzenie jak największej ilości doświadczeń.

 

Bycie perfekcyjnie niedoskonałym.

*
Tak, wiem że ostatnio mało na blogu się dzieje. Nie będę obiecywać, że sytuacja się poprawi. Po prostu ją poprawię – już od kolejnego miesiąca zmasowany atak 🙂
 
Do wakacji szykuje mi się kilka wystąpień publicznych. Jeśli chcecie być o nich na bieżąco informowani – zostawcie maila w formularzu pod tym artykułem.
 

Artykuł Perfekcyjna niedoskonałość pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/perfekcyjna_niedoskonalosc/feed 0