atrakcyjnosc – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Spotkajmy się głębiej https://v1ncentify.prohost.pl/post/spotkajmy-sie-glebiej https://v1ncentify.prohost.pl/post/spotkajmy-sie-glebiej#respond Mon, 05 Sep 2016 19:21:50 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=1816 Przeraża mnie, jak głęboko można zejść w każde zjawisko.

Artykuł Spotkajmy się głębiej pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Przeraża mnie, jak głęboko można zejść w każde zjawisko.

Dla przykładu, zaczynasz chodzić na siłownię – z pozoru prosta czynność. Wchodzisz, machasz, zarzucasz białko, wychodzisz. Tak? Nie. Prawda jest taka, że idziesz tam kilka razy i nagle okazuje się, że bez konkretnego planu nic nie zrobisz. Załatwiasz więc sobie plan, ale pojawia się następny problem, bo każdy koks na siłowni kręci z zażenowania głową widząc, jak kaleczysz po kolei każde ćwiczenie. Zaczynasz więc oglądać filmy instruktażowe, wgryzasz się głębiej. Czytasz o jedzeniu, o kaloriach, o proporcjach. Więc sobie gotujesz, więc wrzucasz tego kurczaka dwa-trzy razy dziennie, więc rośniesz (przy okazji poszerzasz świadomość na temat zdrowej żywności i tego, jak jest ważna). Pewnego dnia jednak budzisz się i boli Cię wszystko, nie masz ochoty na nic, a już z pewnością nie na siłownię. Śnieg po drodze, piździ, ugotować trzeba, niech to jasny chuj. Zaczynasz rozumieć, że to nie przelewki. Zaczynasz szanować wszystkich ludzi, którzy są w tym systematyczni (nie mylić z kłuciem dupy) i niejako zazdrościć im wyrobionego nawyku, zacięcia. Może mimo wszytko zmuszasz się do marszu przez zaspy, rozciągania obolałych mięśni i dokładania kolejnych ciężarów. Może odpuszczasz i wracasz za miesiąc, rok lub wcale – ale już nigdy nie będziesz robił sobie żartów z wysportowanych ludzi. Bo wiesz, ile poświęceń wymaga bycie wysportowanym.

Zaczynasz kręcić vlogi. Nic prostszego, kamera jest, czas jest, ochota jest. Tak? Srak. Stajesz przed kamerą i czujesz, że zamiast obiektywu mierzy w Ciebie lufa czołgu T-55. Nagrywasz, ale wychodzi gniot. Powtarzasz, ale wstydzisz się tego, co wyszło. Mówisz, ale to tak, jakbyś bez przekonania mówił, spięty się czujesz, pocisz się, nie wychodzi. Myśli jakieś w głowie są, ale bałagan w nich jak w Twoim mieszkaniu po weekendzie imprezowania. Więc się uczysz, oglądasz bez końca te wypociny. Krzywisz się zupełnie tak, jakbyś oglądał swoje miny podczas masturbacji i starasz się nie wstydzić tych wszystkich dziwnych ruchów, mimiki dziwnej, włosów źle ułożonych i w ogóle zerowego składu wypowiedzi.

Odpalasz filmy lepszych od siebie, zaczynasz zwracać uwagę na małe, maleńkie detale, których wcześniej nie widziałeś. Znów wychodzisz, znów nagrywasz. Jest lepiej i lepiej. Zupełnie tak, jakby w mózgu otwierały Ci się nowe szufladki, na płycie wypalały nowe ścieżki, połączenia. Chwytasz, po kilku tygodniach czujesz się już przed kamerą swobodnie. I wtedy jesteś tak głęboko, że przychodzą inne problemy. Dla przykładu mówisz na bardzo dobrej energii i płyniesz, ale płynąc nie zaplanujesz punchline’ów, mocnych uderzeń, point. W sensie, czasem wychodzą same, szczególnie jak się dobrze rozgadasz i przemyślisz temat, ale lepiej to działa, jeśli masz wcześniej przygotowany plan. Ale mając przygotowany plan nie jesteś w pełni naturalny i teraz rozdarcie. Jak bardzo planować? Troszkę tylko, czy dokładnie do każdego zdania, przecinka i pauzy? Jak jest lepiej? Sam nie wiesz, więc próbujesz, nagrywasz dalej, sprawdzasz, testujesz, mielisz, montujesz, oglądasz, oni oglądają, oceniasz, jesteś oceniany. Bierzesz feedback, bo już się nie fochasz na negatywne komentarze jak dzieciak, wiesz że jest to coś, czego musisz się nauczyć i popełniać przy tym błąd za błędem.

Albo pisanie. Na bloga najczęściej z potrzeby piszę, często też muszę nieco na siłę przysiąść, ale blog to pikuś w porównaniu do pisania książki. Bo pisać umiem, prawda? To siadam, patrzę na kursor i przerażenie we mnie wstępuje. Bo jak tu plan ułożyć, jaką myśl przewodnią dać, jak powiązać to wszystko? Jak sprawić, by dobrze się czytało i nie nużyło, a jednocześnie żeby zawrzeć tam wszystko, co zawarte być musi? Jakiej narracji użyć, jaki styl? Czy ten fragment pasuje do tamtego? No ciężko jest, ale się pisze. Tylko rzadko się pisze, bo ciężko usiąść. A jak już się usiądzie, to słowa jakoś się nie lepią, więc się wstaje lub wyłącza edytor tekstu. Tylko, że myśli się sobie – tak książki nie napiszę przecież. Więc trzeba się zmuszać, to praca musi być, codziennie, od rana, minimum pięć godzin pisał będę. Więc siadam rano i pięć godzin w kursor patrzę, muzyki słucham, myślę, piszę, skreślam, no skreślaj się kurwa mać, laptop wolny, do wymiany, wysypał się program już przekleństw brakuje. Więc od nowa odpalić. I patrzeć się w ekran? Nie, inaczej trzeba, poczuć, bo pisanie samo nie starczy. Czyta się więc poprzednie strony, żeby klimat poczuć, puszcza się piosenkę odpowiednią i po 30-50 minutach męczarni palce niejako się rozsupłują i się pisze. I płynnie to leci, nie musi się, tak jak przed godziną, na każdy przecinek patrzeć, słów ważyć, bo same się ważą. I się pisze pięknie i niesie wena i okazuje się, że ta wena nie jest niezależna od woli, że przymusić ją można, by się pojawiła. Więc młody pisarz uczy się tę wenę mieć codziennie i robi sobie z wchodzenia w wenę nawyk.

Na tym poziomie wtajemniczenia już tak dziwne konstrukcje, sposoby, myśli, sposób patrzenia na pisanie, że nie da się z niepiszącą osobą o tych niuansach nawet dyskutować. Dla przykładu pisząc w określonym stylu muszę dietę czytelniczą sobie robić. Czyli nie mogę czytać w tym czasie pisarzy ze stylem dalece od mego odbiegającym, bo w moim pisaniu styl ten zacznie znajdować odbicie. Jest też bardzo pozytywny aspekt tego zjawiska – dzięki temu mogę swój styl wyostrzyć, karmiąc wenę książkami o stylu lepszym od mego. I czasem jeden rozdział dobrego pisadła przed własnym pisaniem połknąć i nagle piszę dosadniej, ostrzej, błyskotliwiej.

A relacje damsko-męskie? To już jest w ogóle kosmos. Wychodzisz na miasto, dziewczyna fajna. Ale strach jest, więc się nie podejdzie. I co ludzie powiedzą. Ale wiosna jest, lasek mnóstwo i chce się, czuje się pociąg taki wewnętrzny, w lędźwiach łaskocze. Więc idzie się za laską, ale co się do niej powie? Już się prawie zagaduje, ale się nie zagaduje, bo idź sobie albo czy się znamy i co wtedy? I więcej się myśli. A im więcej się myśli, tym trudniej zaczepić, bo za dużo śmieci w mózgu. Uczy się więc małe kroki robić, komplement powiedzieć, uśmiecha się, motylków w brzuchu setki, nawyk z podchodzenia się robi i się podchodzi, mimo że nie wychodzi. Bo się rozumie, że jak umiejętności się nie ma, to rezultatem jest sam fakt podejścia, odezwania się. Jak można rezultatów oczekiwać w postaci numeru, randki, seksu, jeśli nigdy się dziewcząt w życiu nie miało? Przecież to głupota i jeśli kto głupi, to przestanie podchodzić, bo się sfrustruje. A jak się nie sfrustruje i zrozumie, to zacznie się uczyć psychiki kobiet i swojej przede wszystkim. Jak znosić odrzucenie, jak się nie rozkleić, nie poddać. Podnieść się po raz dziesiąty, jedenasty i piętnasty, jeśli taka potrzeba. Gdy tylko ona w myślach, ale ona nie chce i już koniec i już nie chcę, ale trzeba, więc wychodzę i zapominam i kolejnej szukam. I się uczy się dalej. Jak rozmawiać, jak w rozmowie wyluzować, jak samopoczucie na samopoczucie rozmówcy wpływa. W jaki sposób numer zaproponować, co napisać, jak randka, co na randce, jak pocałować, kiedy, czy można, no można chyba, ale czy z pewnością? Więc podąża się za dobrym myśleniem, że kobiety lubią, że jakby nie chciała, to by nie przyszła, że po męsku tak. Więc się próbuje i się całuje i dobrze się całuje i jak ja mogłem tyle lat się nie całować. I dobrze się warunkuje myślenie o tej seksualności i warto to robić. I czasem się przegina i dlaczego te dziewczyny nie chcą?

A może elastycznym trzeba być? Może zamiast tak dotykania połączenie głębsze trzeba zbudować, dobry balans między wszystkim. I żarty i droczenie i seksualność i romantyczność i poważne tematy i całość po prostu. A nie kawałek tylko. I uczy się tego balansu całe życie i lepiej rozmawiać, dotykać, całować. Z własnymi emocjami sobie radzić, empatię większą wyrobić i wyczucie towarzyskie. I czasem boli w środku, bo stawia się czoła własnym lękom, kompleksom, słabości swojej całej. I buduje się odwagę, by odrzucić jak nie jest i widzieć, jak jest w rzeczywistości. Bo prawda może boleć ale pokaże obszary pracy. Więc rozwija się będąc świadomym i bardzo szybko, jeśli się wyciąga wnioski. I zauważa się, że same umiejętności towarzyskie, to nie wszystko. I trzeba holistyczne nad sobą pracować. I relacje i sport i pieniądze i wygląd, prezencja. Jest się całością, a nie kawałkiem, wycinkiem. Więc rozwija się na wszystkich płaszczyznach, lepiej rozumiejąc świat dookoła. Ma się więcej kobiet, lepszym się jest w łóżku, nadrabia się te wszystkie lata. Tworzy udane relacje nie tylko z kobietami, ale kolegami, rodzicami, pracownikami, szefami. Rozumie się to wszystko, widzi się te koła zębate mechanizmów wzajemnie się nakręcających. Samemu się je nakręca wedle woli.

I wchodzi się w dłuższą, głębszą relację i znowu się nic nie wie. Bo trzeba nauczyć się rozmawiać z kobietą, nie powierzchownie, ale otwierając się, będąc szczerym, czy potrafi się być szczerym? Bo najmniejsza nieszczerość buduje piramidę nieszczerości, która prowadzi do problemów i wybuchu – a odłamki ranią głęboko wszystkich w polu rażenia. Zbiera się te ochłapy, ociera krew, buduje się coś razem i lepiej jest, ale pęknięcia na zawsze tam pozostaną. Wybaczyć je można, ale one są tam, jak na pokancerowanym, poklejonym wazonie. I kolejne dochodzą i tłucze się wazon i tłucze i się skleja i już nie ma jak posklejać, za małe kawałki. I jakichś kompromisów się uczy i trzeba pamiętać, co się obiecało i energię wkładać, poświęcać się czasem.

I jest też ciemna strona, bo się ma wiele kobiet, kilka się bardzo dobrze poznaje i się widzi ich prawdziwą naturę. I nie porcelana i nie takie słabe, tylko przebiegłe. I też seksu chcą, potrafią być chłodne, wyrachowane, okrutne. I wpierw wkurwienie, później nienawiść. Później akceptacja, no okej, skoro one takie, to i ja taki będę. Ale to wypala i niszczy i poznaje się więcej i pościel zmienia częściej. W końcu trafia się na taką jedną, która wiarę w całe plemię przywraca. Znów emocje, radość, głębia i cykl się powtarza. A mózg się uczy, wyciąga wnioski, łączy poprzednie sytuacje, nadbudowuje na doświadczeniu strzeliste wieże przekonań, filtrów, wspomnień, wspaniałych chwil. I po jakimś czasie tej podróży stwierdza się, że kobiety chciało się poznawać, ale najbardziej to poznało się samego siebie.

I się lubi siebie. I zaczyna się własne potrzeby rozumieć, drogę własną. To, że sami jesteśmy, idziemy, padamy i umieramy. Sami też się podnosimy, nikt nie pomoże i zapierdalamy i gonimy szczęście, ale szczęścia nie da się dogonić, bo ma się je w sobie. Więc stara się je w sobie odkrywać, a nie w nowych butach, projekcie nowym, słowach ciepłych. I okazuje się, że podróż jest fajna dla podróży, a nie dla jej celu. Bo celem ostatecznie jest śmierć i wszystkie te umiejętności, te pisanie, kręcenie vlogów, kobiety i ich psychika, siłownia, kalorie, tyle a tyle białka, a pszenica gówniana, niezdrowa, pszenicy to najbardziej nie jeść – na nic wszystko, ostatecznie. Bo umrzesz, a wcześniej się zestarzejesz i już nie będziesz w stanie lub ochoty nie będzie nagrywać, bzykać, pisać, ćwiczyć. Więc okazuje się, że ta jedna chwila, że teraz tylko się liczy, jak blisko jesteś z tymi, których kochasz, tymi, co ich bardzo lubisz. Więc otaczasz się tylko najbliższymi, najcieplejszymi osobami i im najważniejszy swój zasób, czyli czas, poświęcasz. Z nimi chcesz się cieszyć, ich chcesz pocieszać, najważniejsi są. Ta mała plamka na linii historii. Ja i ty i jeszcze kilkoro z nich. Nic więcej, bo im dalej tym bardziej się rozmywa – co ktoś powiedział, kto Cię lubił, kto szanował, a kto pluł na Twój widok. Pragniesz więcej czasu, ale nie ma więcej, więc dzielisz go jak tylko możesz i coraz bardziej się starasz być z kimś, a nie sam, bo wszyscy zmierzamy ku zagładzie. Więc mocniej trzeba się kochać, goręcej przytulać, ze łzami w oczach żegnać i każdym momentem ekscytować.

Bo jesteśmy tylko momentem, który przemija.

Ale potrafi przemijać pięknie, jeśli się o to postara.

Artykuł Spotkajmy się głębiej pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/spotkajmy-sie-glebiej/feed 0
Czy kobiety śnią o niegrzecznych chłopcach? https://v1ncentify.prohost.pl/post/czy-kobiety-snia-o-niegrzecznych-chlopcach https://v1ncentify.prohost.pl/post/czy-kobiety-snia-o-niegrzecznych-chlopcach#respond Mon, 04 Jul 2016 17:40:28 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=1638 Jako faceci żyjemy w świecie, w którym seks jest nagrodą, istną marchewką na kiju, podczas gdy kobiety wydzielają ten skarb wedle uznania, za dobre sprawowanie. Uczeni jesteśmy, by kobiety szanować, spełniać każdą zachciankę, zawsze potakiwać, a swoją kreatywnością w aranżowaniu kolejnych randek prześcigać samego Casanovę. Domyślać się w mig, o co tym razem chodzi naszej lubej, dlaczego z niezadowoleniem tupie nóżką i robi minę co najmniej tak kwaśną, jak gdyby nikt nie chciał lajkować jej nowej fotki z dzióbkiem na fejsie.

Artykuł Czy kobiety śnią o niegrzecznych chłopcach? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Jako faceci żyjemy w świecie, w którym seks jest nagrodą, istną marchewką na kiju, podczas gdy kobiety wydzielają ten skarb wedle uznania, za dobre sprawowanie. Uczeni jesteśmy, by kobiety szanować, spełniać każdą zachciankę, zawsze potakiwać, a swoją kreatywnością w aranżowaniu kolejnych randek prześcigać samego Casanovę. Domyślać się w mig, o co tym razem chodzi naszej lubej, dlaczego z niezadowoleniem tupie nóżką i robi minę co najmniej tak kwaśną, jak gdyby nikt nie chciał lajkować jej nowej fotki z dzióbkiem na fejsie.

Innymi słowy, społeczeństwo od małego wykształca u facetów wysoce nieskuteczną technikę uwodzenia, jaką jest podlizywanie się. Bądź dla niej zawsze miły, obsypuj prezentami, płać na każdym spotkaniu (czy tylko mi się wydaje, że to podchodzi pod sponsoring?), spełniaj każdą zachciankę. Rób za prywatnego szofera w środku nocy (to nic, że rano wstajesz do pracy – każde poświęcenie z Twojej strony przybliża Cię do upragnionego bycia razem i seksu, prawda?). Daj jej się owinąć wokół palca, niech widzi, jak bardzo Ci zależy. A na koniec przeżyj ciężkie załamanie, obserwując, jak posuwa ją pierwszy, lepszy koleś.

Kobiety mogą mówić, że lubią romantycznych facetów, a seks jest be. Ale tak trzeźwo na to patrząc – co mają mówić? Że uwielbiają być ciągnięte za włosy, przyjmować klapsy i rżnąć się całą noc na pieska? Biorąc pod uwagę poglądy 95% facetów w tym kraju taka dziewczyna zostałaby z miejsca mianowana dziwką. To jest kolejny paradoks. Mężczyźni chcieliby dużo bzykać, ale gdy przychodzi do rozmów o seksie w gronie znajomych, kobiety idące szybko do łóżka określają mianem “łatwych”. Nie trzeba być Einsteinem, by domyślić się, że to skutecznie i bezpowrotnie zamyka furtkę z napisem “seks z koleżanką”. Czy istnieje dziewczyna, która chciałaby mieć później przypiętą metkę „łatwa”?  Ja takiej nie znam.

Gdzie podziały się nasze jaja? Akceptacja wspólnych potrzeb? One nie chcą kwiatków, wierszy i podlizywania się. W XXI wieku, w dobie plastikowych, internetowych znajomości, sweet fotek na fejsie i całego morza zakompleksionych, pizdowatych “facetów” – którzy nie mają zielonego pojęcia o realnych potrzebach kobiet – w cenie jest prawdziwy mężczyzna.

No właśnie, jaki jest ten prawdziwy facet?

1. Jest zdecydowany i potrafi prowadzić. Zamiast pytać, jak dziewczyna ma ochotę spędzić wieczór, po prostu planuje go za nią, wybierając opcję, którą uważa za najlepszą. Umawiając spotkanie nie proponuje pięciu wariantów godziny, ani nie dopytuje się, czy miejsce jest odpowiednie, tylko informuje, o której i gdzie się zobaczą. Zadaniem faceta jest prowadzić, zagospodarować wieczór i uwodzić, natomiast zadaniem kobiety – ładnie wyglądać i nie utrudniać całego procesu. Prowadzenie to również nagłe przyciśnięcie do ściany w pubie i namiętny, niespodziewany pocałunek. Propozycja pójścia do Ciebie, a u Ciebie zwierzęce rzucenie jej na łóżko. To nawet tak drobne rzeczy, jak trzymanie za rękę, gdy przemieszczacie się po klubie – w skrócie wszystkie gesty świadczące o tym, że wiesz co robisz i jesteś zdecydowanym samcem. Faceci w dzisiejszych czasach boją się kobiet, traktują je jak porcelanę (na przykład pytając, czy mogą ją pocałować). Zachowując się zupełnie inaczej robisz w głowie dziewczyny potężny kontrast i z miejsca stajesz się lepszy od jej wszystkich obecnych adoratorów.

2. Cechuje go szczerość, ma swoje zdanie i zasady, według których żyje. Nie przytakuje dziewczynie po to, by się jej przypodobać. Potrafi się z nią po prostu nie zgodzić i przedstawić swój punkt widzenia na dany temat. Jest to dla kobiet szczególnie atrakcyjne – w końcu na co dzień wszyscy faceci im się podlizują. Ogarnięty mężczyzna ceni swój czas i potrafi szczerze opieprzyć dziewczynę za spóźnienie lub nagięcie którejkolwiek ze swoich zasad. Dziewczyny szukają mężczyzn silniejszych psychicznie od nich samych. Związanie się z gościem, który godzi się na wszystkie jej zachcianki, znosi fochy i daje się modelować jak plastelina byłoby z perspektywy takiej kobiety po prostu śmieszne.

Ostatnio przyszła do mnie nowopoznana dziewczyna. Rozmawialiśmy przy winie, a w tle leciała moja ulubiona muzyka.

– Włącz coś normalnego – powiedziała. Brzmiało to jak rozkaz.
– Lubię ten zespół.
– Przecież tego nie da się słuchać, zmień – nalegała.
– Wygląda na to, że póki jesteś u mnie będziesz musiała się przemęczyć – odpowiedziałem, dolewając nam wina.

Nie chodzi o to, że zmiana piosenki stanowiła jakiś poważny problem – nie bądźmy śmieszni. Po prostu wyczułem, że dziewczyna przywykła do królewskiego traktowania, a w jej głosie słychać było ton rozkazujący, co mnie lekko zirytowało. Chciałem jej pokazać, że w moim domu panują moje zasady i że nie będę w podskokach spełniał jej zachcianek.
Tak, seks był świetny.

3. Trzyma w niepewności. Króliczek jest fajny, dopóki ucieka. Jeśli podasz jej siebie na tacy, staniesz się nieatrakcyjny. Nie bądź oczywisty, nie odkrywaj od razu wszystkich kart. Niech ona nie będzie pewna, czy po randce jeszcze się spotkacie. Ludzie chcą tego, czego nie mogą mieć. To właśnie ten mechanizm sprawia, że zaczyna nam zależeć. Kobiety mają zawsze pierwszeństwo, więc bądź dżentelmenem i pozwól jej na to, by pierwsza się w Tobie zauroczyła.

Gdy dochodzi do pierwszego pocałunku nie zachowuję się, jak pies zachłannie wylizujący miskę. Robię to namiętnie i bardzo krótko. Gdy dziewczyna chce więcej odchylam się i wracam do tematu rozmowy, jak gdyby nic się nie stało. Sprawiam, że ona nie jest do końca pewna, co się dzieje i na czym stoi.

4. Emanuje spokojem. Oznacza to, że niełatwo go sprowokować. Nie rzuca się z pięściami na innych mężczyzn zagadujących jego kobietę, bo doskonale zna swoją wartość i nie boi się konkurencji. Wyjątkowo natrętnych jegomościów zbywa konkretnymi, lecz nieagresywnymi komunikatami. Zamiast emocjonalnie reagować na fochy i okresowe wybuchy swojej dziewczyny, po prostu patrzy na nią i uśmiecha się, uświadamiając jej jak dziecinnie się zachowuje.

Szczególnie na początku znajomości kobiety próbują zbić faceta z tropu. Najczęstszym tekstem, jaki słyszę na randkach jest:
– Często tak zaczepiasz dziewczyny?
– Tak – odpowiadam z uśmiechem. – Tego dnia, gdy się poznaliśmy bałem się, że twój numer nie zmieści mi się na karcie SIM.

Lub:
– To z iloma dziewczynami się spotykasz tygodniowo?
– Mam zapchany grafik. – Sprawdzam godzinę. – Właściwie, to niedługo będę musiał się zbierać, bo mam jeszcze dziś dwie randki.

Oczywiście wszystko z jajem i na totalnym luzie. Kobiety nie chcą znać dokładnej odpowiedzi na te pytania, tylko sprawdzić, jak zareagujesz. Jeśli zaczniesz się jąkać, zacinać i kombinować osiągną swój cel – znajdą rysę na obrazie, jaki prezentujesz. Jeśli będziesz się z sytuacji śmiać pokażesz, że masz do siebie dystans i że do wyprowadzenia Cię z równowagi będzie potrzeba dużo cięższej artylerii.

5. Nie jest idealny. Każdy ma swoje słabości, wady. Zamazywanie tych rzeczy korektorem i udawanie, że nie istnieją mija się z celem i jest dobre tylko na krótką metę. W dłuższej relacji wszystko i tak wyjdzie na wierzch. Prawdziwy facet jest tego świadom i potrafi przyznać się do popełnionego błędu lub niekompetencji w danej dziedzinie. Nikt nie wymaga od Ciebie, byś był Supermanem. Najbardziej żałosną rzeczą pod słońcem jest udawanie przed kobietą, tylko po to, by się przypodobać lub nie wyjść na gorszego od niej.

6. Potrafi być seksualny. Dziewczyny czują przy nim, że gość ma penisa i w odpowiedniej chwili z pewnością nie zawaha się go użyć. Prawdziwy facet nie wstydzi się swojej seksualności, akceptuje też w pełni seksualność kobiety, z którą się spotyka. Potrafi bez problemu wytrzymać dłuższy kontakt wzrokowy i rozgrzać ją tym do czerwoności. Złapać za kark i namiętnie pocałować, po czym jak gdyby nigdy nic wrócić do tematu rozmowy, wybijając ją totalnie z rytmu. Nie robi z seksu wielkiej rzeczy, to dla niego tak normalne, jak parzenie kawy, czy wyjście do kina. Kobieta ma przy nim poczucie, że po wspólnej nocy nie będzie wyznawał jej miłości i przynosił kwiatów – nie zaangażuje się za szybko, w przeciwieństwie do większości facetów, z którymi miała wcześniej do czynienia.

7. Jest świetny w łóżku. Gdy w końcu dochodzi do zbliżenia wie „jak to działa” i nie traktuje kobiety jak drogocennego artefaktu, który może się potłuc. Nie boi się mocniej pociągnąć za włosy, czy dać klapsa. Wytrzymuje w łóżku dłużej niż kilka minut, zna czułe punkty kobiety i potrafi je wykorzystać. Wbrew pozorom bycie dobrym kochankiem nie jest trudne, wystarczy potrafić korzystać z Internetu – jest tam cała wiedza, jakiej potrzebujesz, by dać jej kilka orgazmów.

Kobiety śnią o niegrzecznych chłopcach. Możesz być zwykłym Szczepanem, obdarowującym dziewczynę czekoladkami albo tym, który później je z niej zjada.

Wybór należy do Ciebie.


Tekst pierwotnie ukazał się na łamach pisma CKM nr. 06/14.

Artykuł Czy kobiety śnią o niegrzecznych chłopcach? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/czy-kobiety-snia-o-niegrzecznych-chlopcach/feed 0
Jak zrazić do siebie faceta? https://v1ncentify.prohost.pl/post/jak-zrazic-do-siebie-faceta https://v1ncentify.prohost.pl/post/jak-zrazic-do-siebie-faceta#respond Tue, 15 Mar 2016 18:14:19 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=1106 Czyli Top 5 najbardziej zniechęcających zachowań kobiet.

Artykuł Jak zrazić do siebie faceta? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>

1. Przeklinaj

 

Na pytanie: “Jakiej kobiecie pasuje przeklinanie” odpowiedź brzmi: “Żadnej”. Zastanawiam się i nie jestem w stanie sobie przypomnieć ani jednej sytuacji, w której nie poczułem się zażenowany słysząc piskliwe “kurwy i chuje”. Nie wiem dlaczego tak jest, ale to po prostu nie gra. Co ciekawe, nie gra też w formie pisanej (z tego powodu nie jestem w stanie przeczytać ani jednego tekstu pewnej blogerki – żal ściska mi dupę imadłem i muszę zamknąć stronę).

Najczęściej kobiety używają bluzgów nie po to, by podkreślić dany fragment wypowiedzi, ale by się przypodobać. Nie obchodzi mnie, jak “przebojowa” jesteś, za jak fajną się uważasz i jak bardzo chcesz zaznaczyć teren – używając wulgaryzmów wychodzisz na słodką idiotkę. Żenujący try hard, tym bardziej że zazwyczaj na dłoni widać intencję, jaka stoi za takim zachowaniem.

Jak dobrze, że w życiu poznałem zaledwie kilka przeklinających kobiet, bo wierzę, że gdybym przebywał z takimi częściej, nabawiłbym się  impotencji.

2. Mów mu o swoich kompleksach

 

– Masz seksowny tyłek…

– Nieprawda, za duży jest.

– Nie no, o czym ty mówisz, jest idealny.

– Nie cierpię na niego patrzeć.

– Głupie rzeczy mówisz, mi się podoba.

– Ale mi nie. Boże, jak chciałabym mieć mniejszy…

– Masz rację, jest kurwa beznadziejny. Ubieraj się, wołam ci taksówkę.

 

Może gdyby w taki sposób kończyły się podobne rozmowy, pewne kobiety poszłyby po rozum do głowy i nauczyły się, kiedy trzeba się uśmiechnąć i powiedzieć: “Dziękuję”. Żaden facet nie chce słuchać o Twoich kompleksach, więc jeśli kiedyś będziesz chciała któremuś obrzydzić przebywanie z Tobą, zacznij o nich gadać. Skuteczność gwarantowana. To jest serio jedna z najmniej atrakcyjnych rzeczy, jakie może robić kobieta. A już najgorsze i najbardziej żenujące jest wykłócanie się i przekonywanie faceta do tego, że spotyka się z pasztetem. Nieważne, jak bardzo mu się podobasz, zacznij kierować jego uwagę na (urojone lub prawdziwe) mankamenty, a bardzo szybko przebywanie w Twoim towarzystwie zamieni się w dziwny bad trip. To podobna sytuacja, jak oglądanie filmu z osobą, która non stop się go czepia. Nawet, jeśli z początku jestem wciągnięty w seans, to po jakimś czasie (chcę tego, czy nie) zaczynam przejmować krytyczne filtry i czerpię z niego mniejszą przyjemność.

 

Może rzeczywiście masz zastrzeżenia do swego ciała lub zaniżone poczucie własnej wartości, tylko że nikt nie chce o tym słuchać, więc lepiej zacznij gryźć się w język.

 

 

3. Bądź losowym generatorem problemów

 

Ulubione zajęcie kobiet, które chcą być zawsze w centrum uwagi (gdyby naukowcom udało się pozyskać walidację w stanie ciekłym, masowo podpinałyby się pod kroplówki). Jakiś czas temu dostałem taką wiadomość na fanpage (przemilczmy IQ autorki):

 

aaaa

To oczywiście wyjątkowo skrajny przypadek, ale robi robotę na potrzeby dzisiejszej wyliczanki. Łapiecie, o co chodzi.

 

Wyrzuć do kosza “ja” i “on” – zrób z tego “my”. Dopominaj się spotkań 3-5x w tygodniu, oczekuj, że wszystko będziecie robić razem. Naciskaj, by przestał widywać się ze znajomymi, olał swoje zainteresowania i każdą wolną chwilę poświęcał “wam”.

 

A później zawracaj dupę blogerowi.

 

 

4. Targuj się seksem

 

Czyli najlepszy sposób, by udowodnić mężczyźnie, że nadajesz się tylko do bzykania. Nienaturalnie odwlekaj seks w czasie, mów o nim jak o czymś, na co trzeba zasłużyć (dodatkowe afirmacje w stylu: “Moja cipka jest ze złota” powinny wzmocnić przekaz).

 

Czasem możesz również użyć seksu jako dźwigni do uzyskania od faceta deklaracji (“bzykam się tylko, gdy jestem w związku”), bo jak wiemy nie ma nic mądrzejszego, od sprzedawania kota w worku. Silniejszą formą, dodatkowo wspomagającą cały spektakl jest coś w stylu: “Pewnie jak to zrobimy, to już się ze mną nie spotkasz”. Popuść wodze wyobraźni. Przecież każdy gość to skończona pizda, łatwy do zmanipulowania jak, dajmy na to, pies za pomocą kawałka kiełbasy.

 

Tylko przygotuj sobie kilka opakowań chusteczek na moment, w którym Reksio się naje, stwierdzi że nic tu po nim i po prostu odejdzie szukać zestawu, w którym kiełbasa jest tylko dodatkiem do ludzkiego ciepła i przytulnej budy. To będzie chwila, w której będziesz mogła z czystym sumieniem upić się na smutno z psiapsiółkami i powtarzać chórem mantrę: “Faceci to świnie”.

 

 

5. Nieudolnie próbuj wywołać u niego zazdrość

 

Dla mnie osobiście nie jest to specjalnie uciążliwe, najwyżej… pocieszne. Pokazuje jednak, jak niepewnie w relacji czuje się dziewczyna, a to już jest nieatrakcyjne i skutecznie studzi moje zaangażowanie. Manipulować trzeba umieć, a niektóre laski robią to z gracją słonia w składzie porcelany. Przykład, który zapadł mi w pamięć:

 

– Spotkałam się wczoraj z moim byłym… – zaczyna.

– O, super. Dobrze się bzykał? – pytam, śmiejąc się. Jak wspominałem wyżej, to takie pocieszne.

– … – Mina świadcząca o tym, że rozmowa poszła nie tak, jak sobie ją zaplanowała.

 

Albo inna sytuacja. Leżę w łóżku z dziewczyną, a ta ostentacyjnie przesuwa gości na Tinder i pisze z nimi wiadomości. Przecież nawet jakbym chciał, nie potrafiłbym się nie uśmiechać. Lasce skrzą się oczy na mój widok jak w kreskówkach, a ta próbuje udawać, że interesują ją inne opcje? Przysuwam się więc i wypytuję, którego najchętniej by bzyknęła. I znów mission failed.

You. Do. It. Wrong.

 


 

 

Podobnych błędów taktycznych jest cała masa, ale zebrane powyżej bywają najbardziej irytujące. Przyjęło się, że to faceci nie radzą sobie w relacjach, ale prawda jest taka, że obie strony bywają w tym aspekcie równie upośledzone. Po prostu zazwyczaj to kobiety krzyczą głośniej o niekompetencji facetów, bo oni na ogół są zbyt nieogarnięci by dostrzec…

 

…niekompetencję kobiet.

 

Artykuł Jak zrazić do siebie faceta? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/jak-zrazic-do-siebie-faceta/feed 0
Bądź sobą… https://v1ncentify.prohost.pl/post/badz-soba https://v1ncentify.prohost.pl/post/badz-soba#respond Sat, 19 Dec 2015 18:53:54 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=657 ...czyli najbardziej bezużyteczna rada, jakiej można udzielić.

Artykuł Bądź sobą… pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
…czyli najbardziej bezużyteczna rada, jakiej można udzielić. 

 

Trzeba kogoś bardzo nie lubić lub mieć problemy z logicznym myśleniem, by wyskoczyć z takim tekstem. Slogan “bądź sobą”, a wszystko “jakoś” (magicznie) się ułoży najczęściej wpychany jest samotnym facetom i laskom, których nikt nie chce. W tym tekście już pominę problem braku szczerości – poświęcony temu był poprzedni wpis. Tutaj skupimy się na automatycznych, nieprzemyślanych “radach”, jakich udzielamy sobie na co dzień i ich konsekwencjach.

 

Przykład: jako facet nie radzisz sobie w relacjach.

Gdybyś wystarczył do tego, by oczarować sobą kobietę, to miałbyś satysfakcjonujące życie seksualne. Jeśli nie masz, to znaczy, że nie wystarczysz – proste, logiczne i zrozumiałe. Musisz się zmienić, stać się kimś innym i dopiero wtedy “bycie sobą” będzie miało jakiś sens. Naprawdę przeraża mnie, że ludziom trzeba wykładać taką łopatologię.

 

To samo tyczy się np. kobiet, których wszystkie relacje kończą się po seksie/kilku tygodniach. W momencie, w którym da się zauważyć tutaj schemat wypadałoby się zastanowić, co może być przyczyną. Zamiast tego większość lasek wkręca sobie, że trafia na samych “dupków” – w czym podtrzymują je średnio rozgarnięte koleżanki.

 

Warto przemyśleć: Czy możliwe jest uzyskanie nowego wyniku, mając te same zmienne w równaniu?

Lub prościej: czy uderzając głową w mur wystarczająco długo, będziesz w stanie go w końcu przebić?

 

Na wszelkie sposoby unikamy jakichkolwiek zmian oraz opuszczania strefy komfortu. Wybieramy niekończącą się i frustrującą grę w statystykę. “Kiedyś spotkasz kogoś, kto cię doceni”. Okej, może jednej kobiecie na milion spodoba się, że jesteś tak słodko nieśmiały, nieporadny i misiowaty. Tylko po pierwsze nigdy nie będzie to dziewczyna, na wybór której masz realny wpływ, a po drugie – i tak w końcu Cię zostawi i wrócisz do punktu wyjścia. A nawet jeśli nie zostawi, to resztę życia będziesz się bał, że kiedyś to zrobi.

 

Uczeni jesteśmy jakiejś takiej bierności, marazmu. Przyjmowania tego, co nam się przytrafia i zrzucania odpowiedzialności na czynniki zewnętrzne. Na ludzi, pogodę, rodzinę, rząd, predyspozycje. Na to, że “inni też tak mają”. Wmawia się nam, żebyśmy “byli sobą”, a “reszta jakoś się ułoży”*. Mało jest ludzi proaktywnych, którzy mają rzeczywisty wpływ na własne życia. Większość po prostu siedzi na dupach i narzeka, od czasu do czasu wykonując pozorne ruchy. A my staramy się gorączkowo robić to, co oni – czyli nic. W myśl zasady, że miliony much nie mogą się mylić. Nie rozumiemy przy tym, że “większość” może być w błędzie, a powielanie schematów, które się nie sprawdzają niekoniecznie jest najrozsądniejszym wyborem dla Ciebie.

Boimy się robić inaczej – kończymy więc jak wszyscy, jedząc gówno.

 

Bierze się to z dziwnego przekonania, że musimy już na zawsze pozostać tacy, jacy jesteśmy w danym momencie. Że jakakolwiek większa zmiana nie jest możliwa – mamy produkt finalny, z którym już nic nie da się zrobić. Jako kuźnię naszych osobowości traktujemy dzieciństwo i dorastanie, później patrząc na siebie jak na skamielinę nie do ruszenia. Chodzimy tymi samymi ścieżkami, nie doświadczamy nowych rzeczy, otaczamy się podobnymi ludźmi. W końcu stajemy się apatycznymi zombie bez perspektyw.

Gdy trafiamy na przeszkodę lub kolejny zawód – sami lub z pomocą znajomych sprawdzamy, czy maszyna losująca jest pusta. Wtedy następuje zwolnienie blokady, czekamy chwilę i wybieramy slogan najbardziej pasujący do sytuacji.

 

Stoimy naprzeciw Losu, który do nas strzela, na rany postrzałowe naklejając plaster. A wystarczyłoby po prostu zejść z linii ognia. Tylko, że – jak pokazuje doświadczenie – człowiek rzeczywiście jest w stanie znieść każde cierpienie, byle tylko nie musieć się zmieniać. 

 

Najlepszym prezentem, jaki możesz sobie zrobić na tegoroczną Gwiazdkę, to przestać myśleć sloganami i sloganów słuchać. Wreszcie się obudzić i wziąć na własne barki odpowiedzialność za to, jak wygląda Twoje tu i teraz. 

W jaki sposób skutecznie tego dokonać? Tego dowiesz się w kolejnym wpisie. 

 


 

* Najczęściej nie jest tak, że ludzie chcą dla Ciebie źle. Oni po prostu nie wiedzą, co innego mogliby powiedzieć, bo sami biorą tylko to, co daje im los. Nie mają pojęcia, w jaki sposób przebiega zmiana, ani że jest w ogóle możliwa i zależna od nich.

 


 

Ogłoszenie parafialne

 

Blog został odremontowany zgodnie z Waszymi sugestiami, a główne usprawnienia to:

 

  1. Poprawiony czas ładowania – strona śmiga cztery razy szybciej i w końcu przeglądanie jej nie wiąże się z frustracją i rzucaniem przekleństw
  2. Bardziej wyrazista kolorystyka
  3. Opadające menu
  4. Usunięcie filtrów przyciemniających z obrazków na głównej

 

Magikiem tutaj jest programista Show Off, który z kulawego CMS profesjonalnie przerzucił mnie z powrotem na niezastąpionego WordPressa (tęskniłem!).

 

Napiszcie w komentarzach, jak podobają się zmiany. Na dniach jeszcze usunę twittera (i tak z niego nie korzystam).

Btw. działa Wam feed RSS?

 

Artykuł Bądź sobą… pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/badz-soba/feed 0
Mężczyzno, spójrz w lustro https://v1ncentify.prohost.pl/post/mezczyznospojrz_w_lustro https://v1ncentify.prohost.pl/post/mezczyznospojrz_w_lustro#respond Fri, 24 Jan 2014 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=90 …czyli nieoczywiste oczywistości na temat prezencji.

Artykuł Mężczyzno, spójrz w lustro pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
…czyli nieoczywiste oczywistości na temat prezencji.

Faceci, którzy ocknęli się i zrozumieli, że mogą rozwinąć lub zdobyć umiejętności socjalne, jakich nie dało im wychowanie oraz dorastanie posiadają jedną cechę wspólną, która chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać – ubierają się jak gówno. Wychodzą na miasto w koszmarnych ciuchach i podchodzą do ślicznych lasek. Niektórzy szybko orientują się, że nie tędy droga, inni – i jest ich całkiem sporo – miesiącami biją banią w mur i zastanawiają się, od czego boli im głowa. Serio, też ubierałem się jak typowy przedstawiciel branży IT (chociaż nigdy nim nie byłem). Jednak po dwóch tygodniach nieudanego podrywu wraz z kumplem doszliśmy do wniosku, że jeśli chcemy poznawać te najlepsze kobiety, to musimy być na podobnym poziomie atrakcyjności, co one. Pod względem ubioru, fryzury oraz sylwetki – ogólnie prezencji. Od tamtej pory wypośrodkowaliśmy ciężar naszych starań między wymianę garderoby oraz siłownię, a naukę skutecznego uwodzenia.

Zabawna sytuacja miała miejsce na jednym z eventów poświęconych relacjom damsko-męskim. Impreza zorganizowana została w sali wykładowej jednej z wyższych szkół. W momencie, gdy wychodziliśmy na przerwę ze Zgrzewaczem usłyszeliśmy konwersację zaintrygowanych studentek:

– Ej, Paulina tam jest szkolenie z uwodzenia i wszyscy goście, którzy tam wchodzą to bazyle!

Najlepsze w tym wszystkim jest, że uczestnicy szkolenia nie byli paskudni, brzydcy, ani trędowaci. Każdy z nich był w miarę przystojny, ale chujowo ubrany i niezadbany. Założę się, że gdyby wjechał tam stylista, ułożył im normalne fryzury oraz wymienił garderobę, plotkujące laski na widok tych samych chłopaków miałyby tak mokro, że musiałaby interweniować sprzątaczka z mopem.

Najlepszy tekst, jaki słyszałem w tym temacie: ubieram się tak, żeby było mi wygodnie!

Szczerze? A ja ubieram się tak, żeby było zarówno wygodnie jak i atrakcyjnie. Da się, tylko trzeba chcieć przejrzeć na oczy i zrozumieć, że prezencja jest Twoją wizytówką.

Drugi najlepszy tekst: „To, że gościu nie jest zadbany tj spodnie byle jakie, buty byle jakie, koszulka to nie znaczy, że nie może zadbać o kobiete i nie ma ciekawego życia. Ubiór to tylko nasza warstwa zewnętrzna każdy ma różny stosunek do tego. Przykładowo gościu w bagach i bluzie z kapturem może dać kobiecie więcej czułości i wsparcia i atrakcji niż nażelowany laluś z białą klamrą przy pasku”.

Podobnie myślącym ludziom polecam wybranie się na rozmowę kwalifikacyjną w szarym T-shircie, pogniecionej, flanelowej koszuli, zbyt dużych spodniach i brudnych butach. Nawet, jeśli jesteś zajebistym specjalistą, to tak ubrany pracy nie dostaniesz, bo komunikujesz na wstępie nowo poznanym ludziom: jestem niechlujny, nie potrafię o siebie zadbać, brak mi wyczucia, a ponadto mam w was totalnie wyjebane.

Twoja prezencja świadczy o Tobie, a umiejętność dobrania odpowiedniego ubioru do sytuacji podkreśla, że jesteś ogarniętą osobą. Dlatego też idąc na pierwszą randkę z dziewczyną oczekuję od niej, że będzie zadbana, pachnąca, fajnie ubrana i uśmiechnięta – bo sam też staram się wyglądać jak najlepiej. Podsumowując: ubieranie się byle jak wcale nie oznacza, że nie jesteś wartościowym człowiekiem, ale niestety DOKŁADNIE TAKI KOMUNIKAT WYSYŁA OTOCZENIU.

Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest, że wcale nie musisz być „nażelowanym lalusiem z białą klamrą przy pasku”. Wystarczą czyste, fajnie ułożone włosy, proste, ale dobrze dopasowane ciuchy i ewentualnie parę dodatków. Prostota i schludność, bez zbędnego czarowania.

Artykuł Mężczyzno, spójrz w lustro pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/mezczyznospojrz_w_lustro/feed 0