– Musimy znaleźć revo* – zadecydował Zgrzewacz, gdy kupiliśmy powrotne bilety na autokar do Warszawy. Do pociągu mieliśmy jeszcze niecałą godzinę.
Chodziliśmy więc od sklepu do sklepu, aż w końcu znaleźliśmy nasz ukochany napój. Kupiliśmy kilka puszek i udaliśmy się na peron.
Pociąg już czekał. Wsiedliśmy do środka i ożyły wspomnienia. Plackarta. Najgorsza klasa w tego typu pociągach. Nie było tu przedziałów. Gdy ludzie poruszali się po wagonie musieli omijać wystające z dwupiętrowych łóżek stopy. Ludzie śmierdzieli cebulą, a w środku było tak gorąco, że pot ciekł z nas ciurkiem. Sauna. Jeszcze bardziej dobijała mnie świadomość, że pierwszy prysznic wezmę dopiero za 24 godziny. Na początek postanowiliśmy ze Zgrzewaczem, że chłopaki muszą zakosztować revo. Pierwsza puszka jeszcze nie była opróżniona, gdy Nitro siedział uśmiechnięty od ucha do ucha i powtarzał:
– Ale dobre to jest, hehe. Ale mnie klepnęło.
Czas mijał powoli. Na zmianę albo szedłem z kimś na fajkę między przedziały, czytałem CKMa lub piłem zimne piwo w wagonie restauracyjnym. Tylko tam była klimatyzacja. Żeby się do niego dostać trzeba było przejść przez kilka wagonów, zahaczając po drodze o wystające brudne ukraińskie stopy. Trud jednak się opłacał. Kilka chwil przy zimnym browarze w przyjemnym chłodzie – bezcenne. A za oknem malowniczo przesuwały się rozległe ukraińskie stepy, domki, pola. Całe połacie niezagospodarowanej przestrzeni. Mijane stacje były odrapane i wyglądały jak budynki w Czarnobylu. Smutne, przytłaczające. Po stacjach krążyły ukraińskie, zgarbione i owinięte w chusty babcie sprzedające pestki, piwo, wódkę oraz ręcznie lepione pierogi.
Podszedłem do pani, która nas obsługiwała w wagonie restauracyjnym. Mój rosyjski był kiepski po długiej przerwie, wiedziałem jednak że porozmawiam kilka razy w tym języku i wszystko wróci do normy.
– Witam, mam do pani sprawę… – zacząłem.
– Tak? – Blondynka w średnim wieku przechyliła głowę w oczekiwaniu i zaczęła mi się przyglądać. Uniosłem brwi ze zdziwienia. To niemożliwe.
– Zaraz, ja panią pamiętam!
– Ja ciebie też pamiętam. – Pani uśmiechnęła się. To była ta sama kobieta, która dokładnie rok temu podawała mi w tym wagonie piwo. Zapamiętała mnie, a ja ją, bo cały czas musiała przybiegać do stolika i otwierać kolejne browary. Miło było ją znowu zobaczyć.
– Chciałem zapytać, czy możemy u pani schłodzić wódkę. – Stwierdziliśmy z chłopakami, że jedyną szansą na sen w tym pociągu to parę kieliszków.
– Okej, jak mi kupisz czekoladę. – Wcale się nie zdziwiłem. Ukraińcy lubią łapówki. Kupiłem jej tę czekoladę i zmroziła nam wódkę. Wróciłem do stolika i zamówiłem kolejnego obolonia. Oboloń to niesamowite piwo. Bardzo lajtowe i świetnie wchodzi. Wizytówki Ukrainy to fajki parliamenty, revo i właśnie oboloń.
Słońce opadło niżej i gdy wróciliśmy do przedziału nie było już tak duszno. Wypiliśmy wódkę i każdy spał dobrze. Zamykałem oczy z nadzieją, że nie spadnę w nocy z piętrowej pryczy.
Gdy obudziłem się rano Nitrobolon powiedział, że ominął mnie świetny widok. Jak mogłem to przegapić? Gdy jedzie się pociągiem na Krym, w pewnym momencie z okien po obu stronach wagonu widać tylko wodę. Można by pomyśleć, że pociąg mknie po niej, gdyby nie wyboje i kołysanie spowodowane zdezelowanymi ukraińskimi torami kolejowymi.
Nitrobolon poprosił mnie, żebym napisał mu na kartce ruski alfabet, bo chce się uczyć języka. Zapisałem mu bukwy na kartce. Oprócz mnie, rosyjski znał jeszcze Flamboyant.
W końcu wyczerpująca podróż dobiegła końca. Zatrzymaliśmy się na stacji w Smerfopolu (tak Paweł mówił na Simferopol).
Pogoda była niesamowita. Żadnej chmurki na niebie, słońce i przyjemny, lekki wiaterek. Skierowaliśmy się w stronę kolejki elektrycznej, która jedzie do Eupatorii.
Po drodze kilka razy obejrzałem się za niesamowicie długimi i zgrabnymi nogami na szpilkach.
– Ej, Vincent! – zawołał Zgrzwacz, pokazując piękną dziewczynę, która właśnie nas minęła.
– Wiem. Zaczyna się! – Byłem podekscytowany. Nareszcie dojechaliśmy. Jeszcze tylko dostać się do Eupatorii i będzie można uznać nasz pobyt w raju za rozpoczęty.
Zmieniliśmy plany. W drodze na kolejkę opadła nas chmara taksówkarzy oferujących przewozy do Jałty, Eupatorii i Odessy. Jeden był na tyle natrętny i nieustępliwy, że w końcu nas przekonał. W chwili, gdy pakowaliśmy się do jego wana pomyślałem, że koleś jest niezły.
Samochód był klimatyzowany. Całe szczęście. Za oknem przewijały się uliczki Smerfopola. Po jakimś czasie wyjechaliśmy na główną trasę do Eupatorii. Nasz kierowca okazał się wariatem drogowym. Wyprzedzał na trzeciego, wymuszał, dawał gaz do dechy i gdy zjeżdżał na własny pas o centymetry mijał się z pojazdem jadącym z naprzeciwka lub zmuszał go do zjechania na pobocze. Chyba zależało mu na czasie.
W końcu dotarliśmy. Zobaczyłem znajomy szyld pensjonatu „Mewar”. Weszliśmy do środka przez otwartą bramę i znaleźliśmy się w barze. Zrobili mały remont. Między innymi wmontowali w bar akwarium, a na murku ustawili kilka gumowych jaszczurek. Zaczepiłem człowieka, którego kojarzyłem sprzed roku i powiedziałem mu, że jesteśmy od Buhaja.
Buhaj miał dolecieć samolotem. Zgrzewacz zna go od dwóch lat, poznali się gdy pojechali razem z biurem turystycznym na Krym po raz pierwszy. Ja poznałem go rok temu, też na Krymie. Buhaj jest specyficznym człowiekiem. Raz go lubię, raz nienawidzę. Trzeba mu jednak przyznać jedno – ten człowiek potrafi załatwić dosłownie wszystko. Jest urodzonym kombinatorem. Byłem z nim dwa razy w Kijowie i bez niego bym tam zginął.
Człowiek, którego zagadałem pobiegł gdzieś i po chwili wrócił z jakąś polką.
– Cześć, jestem Felicja. – Dziewczyna podała nam dłoń. Miała czarne, mocno kręcone włosy i była przy kości. Nie była ładną kobietą. – Jestem tu teraz rezydentką.
– Super. A gdzie jest Anita? – spytałem. Anita była naszą opiekunką rok temu, gdy jechaliśmy na Krym. Takiej nimfy w życiu nie widziałem. Kleiła się do każdego. Na jednej imprezie wyszła z klubu ze striptizerem, a po jakimś czasie wróciła po dokładkę i wyrwała kolejnego faceta. Rok temu siadała mi na kolanach i ściskała za tyłek. Wybrała jednak zły moment, to była noc gdy poznałem Anię. Poza tym Anita miała za grube nogi.
– Anity teraz nie ma. Jestem ja i muszę wam wystarczyć.
– Słyszałem, że pokoje są odnowione?
– No są – zaczęła z ironicznym uśmiechem. – Ale tylko dla klubu turystycznego. Wy będziecie mieć ten sam standard, co rok temu.
Nie ucieszyłem się zbytnio. Wziąłem Nitro i poszliśmy obejrzeć pokoje. Przeszliśmy przez bar i szliśmy korytarzem przez stołówkę. Na murku obok siedziała ładna dziewczyna ubrana w zwiewną sukienkę. Grała chyba w Farmville na laptopie. Wyszliśmy na podwórko, wokół którego rozmieszczono pokoje gościnne. Część z nich była na parterze, schody zaś prowadziły na wyższy poziom, gdzie było ich więcej. Wzięliśmy sobie z Nitro lokum dwuosobowe, Zgrrzewacz, Paweł i Flamboyant zamieszkali w trójce. Pokoje były stare, ściany odrapane, rozpadające się szafy bez wieszaków, skrzypiące łóżka. „Łazienka” była klaustrofobiczna i w wyposażeniu miała zlew, obok brodzik i kibel. Ciepłej wody oczywiście nie było. Czułem się brudny. Rozebrałem się i zacząłem myć. Zimny prysznic sprawił, że poczułem się wreszcie jak człowiek. Gdy wyszedłem, reszta chłopaków rozmawiała na podwórku.
– Trzeba będzie szukać innego lokum – stwierdził Zgrzewacz.
– No ja sobie nie wyobrażam, żebym miał sprowadzić tu laskę na dupcenie – podsumował Flamboyant odpalając papierosa.
– Zostaniemy tu, póki czegoś nie znajdziemy.
Zebraliśmy pieniądze i zapłaciłem właścicielowi „Mewy”, Siergiejowi za pięć nocy. Po chwili podbiegła do mnie Felicja z wyrazem twarzy jakby chciała mi poderżnąć gardło.
– Dlaczego poszedłeś z kasą do Siergieja?
– Żeby zapłacić.
– Wszystko macie załatwiać przeze mnie, rozumiesz? W szczególności opłaty.
– Nie rozumiem, stało się coś? – Kobieta zaczynała mnie denerwować. – Przyjechaliśmy to zapłaciłem właścicielowi i nie rozumiem, w czym tkwi problem.
– Słuchaj ty nie wiesz jak tu jest, ja trochę czasu tu już spędziłam i znam zasady. Kolejnym razem do mnie, jasne?
Tak jak na początku byłem wobec Felicji obojętny, tak teraz wiedziałem już, że nie polubię suki.
Ogarnęliśmy się, kupiliśmy sobie z Nitrobolonem i Flamboyantem ukraińskie karty sim, żeby mieć do siebie cały czas kontakt. Później wsiedliśmy taksówkę i pojechaliśmy na Rycerską Plażę.
W Eupatorii większość taksówek to stare łady. Niesamowity klimat. Tym bardziej, że zapakowaliśmy się w auto w pięciu chłopa. Nie mogłem się doczekać, aż chłopakom zrobi się rysa na bani na widok ukraińskich ślicznotek. Na plaży było dużo fajnych dziewczyn, ale wiedziałem, że dopiero gdy wieczorem wyjdziemy na deptak będą zbierać szczęki z ziemi. Słońce grzało, woda była ciepła. Czego chcieć więcej?
Po jakimś czasie, gdy wróciliśmy z plaży przyjechała ekipa, która leciała samolotem. Przywitałem się z Buhajem, Silnorękim i Siarą. Silnoręki jest duży. Masa mięśni. Raz poszliśmy z nim na imprezę w Warszawie i nigdzie go nie chcieli wpuścić. Ochroniarze bali się, że jak się rozbryka nie dadzą mu rady. Siara był jego kolegą z siłowni. Miał trochę mięśni, ale przeważał tłuszcz. Następnie poznałem Przemka i Kredkę. Przemek miał dwadzieścia sześć lat i wyglądał na normalnego kolesia. Miał małą wadę wymowy, ale już wiedziałem, że go polubię. Negatywne pierwsze wrażenie zrobił na mnie Kredka. Ważył 50 kilo i wyglądał mi na cwaniaczka. Jak się później okazało, zupełnie pomyliłem się w jego ocenie.
Zrobiliśmy mały beforek i ruszyliśmy na miasto. Ekipa od Buhaja piła wódę, my zaś chcieliśmy jak najszybciej dostać się na deptak, więc się rozdzieliliśmy. Buhaj zadzwonił nam po Popierdalatora, naszego ulubionego taksówkarza w Eupatorii. Słychać go już było, zanim spalił gumę przed „Mewą”. Zapakowaliśmy się do środka i pojechaliśmy, a raczej popierdoliliśmy do centrum. Zaczęło się. Tylko wysiedliśmy z taksówki i wszystkim gały wyszły na wierzch. Przed nami szła idealna blondynka, ubrana w niesamowicie obcisłe ciuchy z dużym dekoltem i na wysokich szpilach.
– To była dycha – powiedziałem do Flamboyanta.
– Tak. Dycha. – Kręcił głową z niedowierzania.
– A dopiero, co weszliśmy na deptak.
Poszliśmy dalej do przodu. Głowy latały nam raz w prawo, raz w lewo. Co drugą dziewczynę z tego deptaka można by fotografować i dawać na okładki pism. Mimo, że byłem na Ukrainie już kilka razy, te kobiety robią na mnie zawsze takie samo wrażenie. Idealne. Perfekcyjne. Długie nogi, zgrabna figura, klepsydra. Nawet bardzo niskie dziewczyny są u nich proporcjonalne i nie mają grama zbędnego tłuszczu. Ukrainki nie mają też cellulitu. Jak to stwierdził któryś z chłopaków, gdzieś musi być fabryka, gdzie produkują te dziewczyny hurtowo. U nas jedna dziewczyna na dziesięć jest fajna. Na Krymie jedna na dziesięć jest niefajna. Chłopaków pojebało. Szli z bananami na twarzach, z oczami jak pięciozłotówki. Widziałem, jak rosła w nich euforia.
– Już wiem, skąd skurwysyn Mickiewicz miał wenę na sonety krymskie! – wykrzyknął w pewnym momencie Flamboyant.
Właśnie mijaliśmy Jużnyj Chriest, nasz ulubiony klub. Na nasze nieszczęście, był zamknięty. Wróciły mi wspomnienia o Ani. Mijaliśmy miejsce, gdzie robiła mi loda. Zrobiło mi się trochę smutno. W końcu zatrzymaliśmy się koło Lajona. Klub zamiast jednej ze ścian miał barierkę i widać było, co dzieje się w środku. Chciałem wejść do środka, Flamboyant też. Chłopaki stwierdzili, że będą patrzyć jak się bawimy przez barierkę, bo chcą jeszcze pozwiedzać deptak.
Weszliśmy więc do środka we dwójkę. Na parkiecie było sporo ludzi. Czułem na sobie presję. Reszta ekipy patrzyła na nas z zewnątrz. Flamboyant poszedł po drinka do baru, podążyłem wolnym krokiem za nim, obserwując dziewczyny w klubie. Złapałem długi kontakt wzrokowy i uśmiech od małej brunetki, która siedziała przy barze ze swoim chłopakiem.
Wszedłem na parkiet sam i chwilę się poruszałem. Nie czułem muzyki, więc stanąłem przy filarze. W tym momencie podeszła do mnie ta mała czarnulka.
– Myślę, że jesteś dobrym tancerzem. – Uśmiechnęła się rozbrajająco i zatrzepotała rzęsami.
Wziąłem ją za dłoń i weszliśmy na parkiet. Ona obejrzała się na swojego chłopaka i zaprowadziła mnie na drugi skraj podestu, żeby nie było nas widać.
Zaczęliśmy zwariowany i gorący jak ogień taniec. Dawno tak nie wywijałem z żadną dziewczyną. Wiedziała, o co chodzi w każdym ruchu. Gdy ją przyciągałem i uginałem kolana sama wskakiwała na mnie i oplatała mnie nogami w pasie, a ja ją wychylałem aż do samej ziemi. Zeskoczyła ze mnie, odwróciłem ją do siebie tyłem i zaczęła jeździć tyłkiem po moim kroczu. Złapałem ją za kark i zacząłem całować szyję. W tym momencie otworzyłem szeroko oczy. Ta dziewczyna pachniała zupełnie, jak Ania. I nie chodzi mi tu o zapach perfum, tylko ciała. To było po prostu niesamowite. Czy ja oszalałem? Czarnulka odwróciła się i zaczęła schodzić do parteru. Ugryzła mnie w brzuch, wstała i wpiła się w szyję. Ściskałem jej pośladki, masowałem piersi i… wtedy przyszedł jej chłopak i zabrał ją do baru. Chyba nie mógł już dłużej na to patrzyć. Swoją drogą, niezła z niego pizda.
Byłem wykończony. Źle się czułem. Byłem cały mokry i robiło mi się ciemno w oczach. Serce biło jak szalone. Usiadłem i czułem, jak krople potu skapują z mojej twarzy. Co do cholery? Przypomniałem sobie, że przed wyjściem wypiłem non-stopa. Kolejny ukraiński energetyk. Pół litrowy, trzy razy mocniejszy od naszych. Pewnie to mi zaszkodziło. Nie dałem rady już się bawić. Siedziałem tylko i łapałem kontakt wzrokowy z czarnulką. Jeden taniec i kaplica. Byłem wkurzony. Obiecałem sobie, że więcej nie dotykam na tym wyjeździe żadnych energy drinków. Nie mogłem się już bawić, dalej czułem się źle, więc tylko kibicowałem Flamboyantowi, który najpierw tańczył z dziewczyną, który miała dekolt tak duży, że cycki praktycznie wypadały jej na wierzch, a później podszedł do fajnej brunetki. Co jakiś czas wąchałem moją dłoń i koszulkę. Cały pachniałem tą dziewczyną.
Czarnulka poprosiła swojego faceta, żeby zrobił jej ze mną zdjęcie. Nie rozumiem tych ukraińskich kobiet i ich cipowatych facetów. W Polsce bym już dawno zbierał zęby z ziemi.
Gdy wyszliśmy z Lajona, Flamboyant złapał mnie za kark.
– Ten gość mnie tu przywiózł haha! Nie mogę w to uwierzyć!
Spotkaliśmy się z resztą chłopaków i stwierdziliśmy, że jedziemy do domu. Cała droga zeszła nam na rozmyślaniu, skąd do cholery tyle tu niesamowitych kobiet. Każdy z nas miał mętlik w głowie. Widziałem, że chłopaki tak jak ja rok temu otrzymali olbrzymi mindfuck.
Wróciliśmy do pensjonatu. Była druga, albo trzecia godzina. Przed pokojami stały fotele i stół, zostały po beforze. Usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać.
Zauważyłem, że Flamboyant wącha swoją dłoń.
– Ale te ukrainki pachną.
– Zaraz, też to czujesz? – Nie mogłem w to uwierzyć.
– No kurde ta laska tak pachniała że teraz nie będę się myć przez tydzień.
– Ale masz na myśli perfumy, czy zapach ciała? Bo miałem dziś coś dziwnego. Ta czarnula z klubu pachniała identycznie jak Ania. Wiele razy mówiłem Ani, że chciałbym, żeby jej zapach butelkowali i sprzedawali w sklepach. I to nie są perfumy. – Uniosłem dłoń i powąchałem. Zakręciło mi się w głowie. Co za zapach! Zawsze, gdy byłem blisko Ani myślałem, że oszaleję. Pragnąłem, by moja pościel pachniała w ten sposób. A dziś spotkałem dziewczynę, której naturalny zapach ciała był identyczny. Jak feromony.
Chłopaki zaczęli się z nas nabijać, ale nie miało to znaczenia. Skoro Flamboyant też spotkał dziewczynę, która tak pachniała, to znaczy, że nie oszalałem. Rozmawialiśmy o tym kilka minut, aż w końcu reszta ekipy wkręciła się w temat.
– A może one tak pachną, bo to inna rasa? Może wszystkie ukrainki mają taki zapach? – podsunął Zgrzewacz.
– Kurde, nie mogę się doczekać, aż powącham moją pierwszą ukrainkę – wtrącił Nitro.
Flamboyant siedział z zamkniętymi oczami i wąchał swój nadgarstek.
Nagle przyszedł Siara. Cały czerwony, pijany. Z czyjąś koszulką w ręku. Usiadł z nami.
– Gdzie reszta? – spytałem.
– Nie wiem!
– Jak to nie wiesz?
– Mówię ci, nie wiem. Był Silnoręki – nie ma. Miałem hrywny – nie mam. Nie wiem.
– Ale byliście w klubie?
– Nie pamiętam! Pojechaliśmy razem i nie ma. Nie wiem. O Jezu co za noc. Nic nie wiem! Miałem kasę – nie mam. Był Silnoręki – nie ma Silnorękiego.
– A czyja to koszulka, co trzymasz w dłoni?
– Silnorękiego! Znalazłem.
– Gdzie znalazłeś?
– W fontannie była! Miałem – nie mam. Byli ze mną – nie ma.
Olbrzym był przejęty losami swoich kolegów, ale scena była maksymalnie śmieszna przez to, w jaki sposób opowiadał, co się stało.
– Ja ich zapierdolę. Mieliśmy się nie rozdzielać. A teraz byli – nie ma. Miałem kasę – nie mam. Nie wiem. Nie wiem!
– Aaaaa kurwaaaaaaaa! – ktoś krzyknął obok, aż podskoczyłem. Okazało się, że cały czas Buhaj siedział po turecku przy swoim pokoju. Było ciemno, więc nie zobaczyliśmy go w pierwszej chwili. Koleś był tak napruty, że praktycznie nie dał rady mówić. Nie dało się też położyć go do łóżka. Stwierdził, że będzie siedział, a po chwili puścił na siebie obfitego pawia.
Chciało nam się spać. Siara usiadł w fotelu i czekał, aż reszta ekipy wróci z miasta. Totalnie nic nie pamiętał z tej nocy. Poszedłem do pokoju i walnąłem się na łóżko.
Nad ranem obudził mnie jakiś głos. Ktoś się kłócił.
– Kurwa mać!
– Co kurwa!
– No chodź kurwa!
– To ty chodź! Myślisz, że ci nie wpierdolę?
– To dawaj, dawaj no!
– Chłopaki, ej kurwa, przestańcie! Ja pierdolę!
– Kredka się kurwa nie mieszaj. Silnoręki, kurwa. Mieliśmy się nie rozdzielać. A co? Zostawiliście mnie, ja pierdolę!
– Człowieku nikt cię nie zostawił, zgubiliśmy się rozumiesz?
– A od czego kurwa masz telefon? Od czego? To nie tak miało być, Silnoręki. Tak się nie robi, kurwa! W obcym mieście! Jesteś – nie ma cię. Co do chuja?!
– Zrozum kurwa, że my sami nie pamiętamy co się stało, rozumiesz? Nikt nie pamięta nic! Podobno nas wyjebali z klubu, ale ja tego nie pamiętam! Pamiętam tylko jak byłem w fontannie.
– Właśnie kurwa. Jeszcze twoją jebaną koszulkę do domu przyniosłem. Zostawiliście mnie, kurwa wasza mać! W obcym mieście! Cały fart, że adres pensjonatu pamiętałem, bo by mi nerę wykroili. Zjebałeś kurwa motyw!
– Ja zjebałem?
– Masz telefon? To go kurwa odbieraj!
– Człowieku, nas wszystkich wyjebali z klubu, razem! Podobno zdjąłem na parkiecie koszulkę i to przez to. Ale później nic nie pamiętam. Kredka też błąkał się sam parę godzin zanim go spotkałem.
– I widzisz! I widzisz! A jakbyś go nie spotkał? Bez wątroby by kurwa wrócił! Tak się nie robi! Silnoręki, kurwa mać. Poszliśmy wszyscy razem, to się kurwa razem trzymajmy! Wszyscy się kurwa pogubili, co to ma być?!
– Zachowuj się jak mężczyzna – podsumował Silnoręki zmęczonym głosem.
Kłótnia trwała jeszcze pół godziny. Tak się na siebie darli, że nie mogłem usnąć. Nad ranem okazało się, że Buhaja po drodze do domu pobili, zabrali całe pieniądze, karty do bankomatu i telefon.
Nieźle zaczął się wyjazd.
Pieprzone Kac Vegas.
* revo – napój sprzedawany na Ukrainie w 0,5 litrowych puszkach. Zawiera kofeinę, taurynę, guaranę, a także afrodyzjak – ekstrakt z Damiana. Jest trzy razy mocniejszy od naszych krajowych energetyków. Oprócz tego zawiera 8,5% alkoholu. Na puszce widnieje rewolwer oraz adekwatny do mocy eliksiru napis „one shot – one hit”. Po jednej wypitej puszce obserwuje się rozszerzone źrenice, nadpobudliwość i słowotok. Po dwóch puszkach wygląda się jak na spidzie. Gdy byłem na Krymie rok wcześniej, mój kumpel wszedł do klubu z potężnym uśmiechem na ustach. Pytam go jak leci. On na to „wypiłem dwa revo – ten klub jest mój”. Klub był jego. Później powiedział mi, że gdyby wypił trzecie revo zostałby DJem. Wierzę mu.



11 kwietnia 2019


