znajomi – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Jeśli tęsknisz do starych, dobrych czasów https://v1ncentify.prohost.pl/post/jesli-tesknisz-do-starych-dobrych-czasow https://v1ncentify.prohost.pl/post/jesli-tesknisz-do-starych-dobrych-czasow#respond Mon, 22 May 2017 16:57:31 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=2862 Kto twierdzi, że nie łapie się czasem na tym, że tęskni do "starych, dobrych czasów", ten kłamca.

Artykuł Jeśli tęsknisz do starych, dobrych czasów pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Kto twierdzi, że nie łapie się czasem na tym, że tęskni do “starych, dobrych czasów”, ten kłamca. 

Ławeczka i rowery

Był czas, jeszcze zanim przeprowadziłem się do Warszawy, że przyjeżdżałem tu co dwa tygodnie na studia. Pomieszkiwałem wtedy u brata, zanim wyleciał na stałe na Filipiny. Czasem wpadałem do niego wcześniej, przed weekendem i zostawałem dłużej. Każdego roboczego dnia z rana siłą ściągał mnie z łóżka, mimo że nie musiałem nigdzie wstawać. Trochę się dąsałem, trochę byłem zły. W domu już przyjemnie pachniało kawą. Nie znałem się wtedy kompletnie, a definicją “dobrej kawy” była byle jaka, często zwietrzała mieszanka zalana wrzątkiem, której smak oceniało się po tym, jak mocno wykręcała poranną, zaspaną gębę. Moc z kolei – po tym, jak szybko goniła do kibla. Zalepiony snem wkładałem krótkie spodenki i przypadkową koszulkę. Łapałem w dłoń gorący kubek, jednak gdy chciałem pociągnąć z niego parujący łyk, dostawałem po łapach.

– Na ławeczce – strofował mnie brat.

– Przecież chcę tylko nadpić, by po drodze się nie rozlało, spokojnie.

Z kubkami schodziliśmy po schodach i wynurzaliśmy się z bloku na zalane słońcem osiedle. Witała nas mieszanka lekko szczypiącego, porannego zimna i palącego, padającego pod ostrym kątem słońca. Zmierzaliśmy w stronę Ławeczki. Ludzie mijający nas po drodze nigdy nie ukrywali zdziwienia, widząc dwóch zaspanych gości człapiących po podwórku z kubkami w dłoni. Ławeczek było kilka, ale nasza była jedyna, nazywała się “34”. Obok rosło wysokie drzewo, na które ktoś przybił metalowy numer. Z oddali widzieliśmy, że Michał już jest – w dłoni oczywiście termos i parująca kawa. Zbijaliśmy piątkę, siadaliśmy. Po chwili z oddali wyłaniał się Donek z kubkiem. Czasem dołączał Mpi, rzadziej Bercik. Wszyscy spotykaliśmy się regularnie pod “34”, by wspólnie wypić kawę przed pracą. To był rytuał. Nie jestem pewien, kto go zapoczątkował, ale wydaje mi się, że był to mój brat. Czasem oczywiście kogoś nie było, czasem ktoś zaspał. Zawsze jednak jedna lub dwie osoby z ekipy odbębniały Ławeczkę w okolicach 7:30-8:00. Magiczne 20 minut, zanim każdy wypije swoją kawę służyło do porannych żartów, rozmów o życiu i wypalaniu fajek. Gdy kubki robiły się puste, zbijaliśmy piątkę i każdy rozchodził się do swojej pracy. Ja wracałem na mieszkanie, odpalałem laptop i ożywiony kofeiną zaczynałem produkować dla Was wpis.

Wieczorami z kolei był czas na rowery. Ponieważ w Warszawie nie miałem swojego, korzystałem z miejskich. Wsiadaliśmy całą paczką i rozpoczynaliśmy wieczorny lub nocny objazd po Mokotowie i Ursynowie. Pruliśmy przez zalane pomarańczem latarni, puste ulice. Przecinaliśmy ciche, zielone osiedla oprószone żywopłotami, zielonymi placami zabaw, poprzetykane kwitnącymi drzewami. Mijaliśmy grupki młodych osób, spijających dyskretnie piwo na osiedlowych ławeczkach. Raz pojechaliśmy na zamkniętą jeszcze autostradę przy Okęciu, położyliśmy się na asfalcie i podziwialiśmy napuchnięte brzuchy lądujących i startujących nad nami samolotów.

Minęło kilka lat i zarówno Ławeczkę 34, jak i nocne rowery wspominałem z lekką nostalgią, jako “stare, dobre czasy”. Coś, czego już nie ma i do czego nie da się wrócić. Ławeczka rzeczywiście, nie ma szans na powtórkę – brat na Filipinach to raz, pourywane kontakty dwa, każdy mieszka teraz w innej części Warszawy, to trzy.

Nowe, dobre czasy

Ostatnio wieczory zrobiły się ciepłe, wzięło mnie na wspomnienia i odezwałem się do Mpiego. Tak po prostu, jak gdyby wcale nie minęło kilka długich lat, stawiliśmy się na nocne zwiedzanie Warszawy. W momencie, kiedy rozpoczęliśmy jazdę, poczułem ciepły wiatr na twarzy i ciężkie do zdefiniowania uczucie wolności. Jednocześnie, ogarnęło mnie wrażenie, że nic tak naprawdę się nie zmieniło.

Jest wiosenno-letnia noc, ciśniemy z Mpim na rowerach przez puste, klimatyczne uliczki. Zupełnie tak, jakbyśmy wtedy wcisnęli Pauzę, a teraz nagle wdusili Play. Prujemy przez pagórki napuszone soczyście zieloną trawą, z której w górę strzelają złote mlecze. Jeździmy w kółko po boiskach, a następnie wyskakujemy na pustą ulicę. Mijamy wielkie, powciskane w parki pomniki. Zjeżdżamy na wariata stromą drogą, za jedyne oświetlenie mając tylko lampy rowerów i srebrny blask Księżyca.

Przypomniałem sobie główną zaletę tego, że na podwórku jest ciepło – mikroprzygody. Nie potrzebujesz orgii na Filipinach, ani wypadów do innych miast na imprezę, by zajebiście spędzić czas. Wystarczą koc i łąka, rower i noc, przyjaciel i spacer.

Iluzja

Tak sobie myślę, że stare, dobre czasy to w większości przypadków bzdura. Fajne wspomnienia warto sobie przewijać, ale zamiast rozczulać się nad tym, że już ich nie ma, lepiej zabrać się do produkcji nowych. Starzejesz się nie wtedy, gdy w lustrze znienacka napadają Cię zmarszczki albo nagle budzisz się cały w sztruksie, ale kiedy w kółko wspominasz sytuacje z przeszłości. Żeby była jasność, powspominać jest fajnie – ale kiedy robisz to non stop, plus łapiesz się na mieleniu po raz nty tej samej historii, jest to jasny sygnał mówiący, że nowy odcinek Barw Szczęścia jest bardziej emocjonujący, niż Twoje życie w tej chwili.

Jest wiosna. Wyjdź z domu i zrób coś fajnego. Nawet głupie rowery ze znajomymi, niepozorne spotkania z czasem nabierają wartości, by ostatecznie po latach zająć szczególne miejsce w albumie wspomnień.

Nie przestawaj ich tworzyć.

Artykuł Jeśli tęsknisz do starych, dobrych czasów pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/jesli-tesknisz-do-starych-dobrych-czasow/feed 0
Halo, wszyscy umieramy https://v1ncentify.prohost.pl/post/halo-wszyscy-umieramy https://v1ncentify.prohost.pl/post/halo-wszyscy-umieramy#respond Mon, 08 Aug 2016 13:55:24 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=1737 - Ostatnio dużo myślę o tym, że wszyscy umrzemy.

- Co kurwa? Vincent, co ty?

- No umrzemy wszyscy. Umrą wszyscy, których kochamy.

- A mi ryje banię, że czas ucieka bardzo szybko, zaraz koniec lata.

- Koniec życia. Koniec lata to chuj. Zastanawiam się nad sensem zapracowywania się i marnowania czasu w pogoni za hajsem.

Artykuł Halo, wszyscy umieramy pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
– Ostatnio dużo myślę o tym, że wszyscy umrzemy.

– Co, kurwa? Vincent, co ty?

– No umrzemy. Umrą wszyscy, których kochamy.

– A mi ryje banię, że czas ucieka bardzo szybko, zaraz koniec lata.

– Koniec życia. Koniec lata to chuj. Zastanawiam się nad sensem zapracowywania się i marnowania czasu w pogoni za hajsem.

– Hm. Ale co, żyłbyś sobie za 2k na rękę? Nie potrafię tego ocenić. Też mam ostatnio rozkminy w tym temacie, że w sumie po co robić 50k miesięcznie. 10k to już taka granica, że musisz się postarać żeby wydawać wszystko na bieżąco. Najgorsze jest to, że czasu mało.

– Myślę, że sztuką jest zbalansować pracę i ilość zarabianego hajsu w taki sposób, by nie tracić całego czasu na zarabianie, bo później zabraknie go na życie.

– No taka klasyczna, bezsensowna pogoń za sałatą. Ale z drugiej strony weź nie miej auta, domu itp.

– Kurwa stary, my umieramy. To jedyna pewna rzecz na tym świecie. Nie wiesz, czy zdążysz w swoim wymarzonym domu chociaż pomieszkać.

– Haha, jakie schopenhauerowe myśli.

– Nie no, prawdziwe. To przerażające, jak się tak zastanowić.

– Dlatego trzeba z życia maks wycisnąć.

– Tylko co to jest maks?

– Nie tylko dupy i seks, tylko coś osiągnąć, zostawić coś po sobie. Wieczne tu i teraz – yolo – jest słabe.

– Ale po co coś zostawiać?

– Dla egoistycznej pobudki, że coś zrobiłeś. Na tyle wielkiego, że zostanie na długo po tym, jak umrzesz.

– Ale jak umrzesz nie będzie to dla Ciebie miało żadnego znaczenia.

– Idąc takim tokiem rozumowania, to równie dobrze można czekać sobie na śmierć i chuj.

– Czyli chcesz coś zostawić, żeby było lżej ci odejść.

– Nie lżej. Chcę mieć poczucie, że czegoś dokonałem.

– No dobrze, czyli chcesz coś zostawić, by lżej było umrzeć. Bo jakbyś nie zostawił, to byś żałował i tyle.

– Okej, racja. To tak, jak pójść na imprezę, gdzie są super dupy i stać w kącie.

– Dobre porównanie. Natomiast ja widzę tylko jedną alternatywę. Nadzieja, że w ciągu najbliższych 20-30 lat naukowcy wynajdą nieśmiertelność*. To jedyny sensowny powód zarabiania hajsu, jaki widzę. Bo tanie to nie będzie. A wracając do tematu – chodzi o to, żeby wymyślić, jak chcesz przeżyć swoje jedyne życie jakie masz.

– Trzeba wykorzystać to, co tu i teraz, ale z drugiej strony mieć plany na przyszłość. Zawsze jest jakiś punkt odniesienia, że za rok, za dwa, za dziesięć. Bez planów życie nie miałoby sensu.

– Ja nie wiem, co będzie za dziesięć lat. Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Ty potrafisz?

– Poniekąd.

– Dawaj.

– Z pewnością będę miał rodzinę. Nie wyobrażam sobie mieć 37 lat i nakurwiać non stop na imprezach. Powoli mi się to już przewartościowuje. Chcę mieć firmę, agencję marketingową. Być jej właścicielem, zatrudnić ogarniętego managera, który będzie lwią część za mnie ogarniał – a ja będę miał z tego pasyw. Jak już będę miał rodzinę, to chcę być blisko, bo jak sięgam pamięcią to najbardziej cenię sobie momenty, w których byłem blisko ojca i matki. Jako dzieciak w dupie miałem to, ile zarabiają. Chciałem grać z ojcem w piłkę, pomagać w garażu. To samo chciałbym dać moim dzieciom.

– Super, bardzo fajnie. Ja nie mam takich planów.

– Nie chciałbyś mieć rodziny? Dzieciaka z super laską?

– Nie wiem. Nie potrafię sobie tego wyobrazić.

– Dla mnie zaczyna to nabierać coraz większego sensu. Ludzie zakładają rodziny, bo są świadomi przemijania. Dzieci dają iluzję przedłużania życia. Przekazywanie genów.

– Tak, ale to wciąż tylko iluzja, bo nie przedłużasz w ten sposób swojej świadomości.

– No nie, ale to najsensowniejsza opcja, którą możesz wybrać.

– Z pewnego punktu widzenia rzeczywiście, jest to całkiem sensowne. Tylko, że tutaj masz konflikt. Rodzina versus korzystanie z życia. Podróże, nowe miejsca, nowi ludzie. Mocne emocje. Cały świat stoi otworem. Nie ogarniesz tego mając małe dzieci, a to najlepsze lata, kiedy jeszcze jesteś sprawny fizycznie i możesz tego doświadczyć. Oczywiście możesz założyć rodzinę znacznie później, ale będziesz starym ojcem dla swoich dzieci.

– Nie potrafię znaleźć na to odpowiedzi. Wiem tylko tyle, że coraz większą wartość dostrzegam w kobiecie na stałe. Wiadomo, że nie będzie zawsze tych super emocji, ale przynajmniej coś budujesz. Brakuje mi teraz tego, w zasadzie od dłuższego czasu mam tylko powierzchowne relacje. Wkurwia mnie, że cały czas zmieniam laski.

– I tak mamy lepiej, niż one. Termin “przydatności” kobiety kończy się mniej więcej na trzydziestce. Do tego czasu muszą znaleźć stałego partnera i zbudować gniazdko. Jeśli tego nie zrobią, to później będą miały znacznie ciężej. W sumie średniowiecze nie było takie złe. Niektóre laski były wydawane za mąż nawet w wieku 12 lat.

– Bo ludzie żyli wtedy 30, czy 40 lat.

– Nie, to bzdury. Władysław Łokietek w wieku 70 lat osobiście dowodził jedną z bitew i jeszcze brał w niej udział. Ostatnio robiłem objazd po zamkach w Polsce, zazwyczaj właściciele umierali w wieku 60-80 lat. Mając w naszym wieku (27l) dziecko kilkunastoletnie, zaczynałbyś drugą młodość. W momencie, kiedy gotowe byłoby wyfrunąć z gniazdka byłbyś jeszcze w pełni sił do eksploracji świata. Mógłbyś wycisnąć to życie porządnie przed śmiercią i jeszcze przedłużyć linię genetyczną.

– Ja jak się bardzo głęboko zastanowię, to mógłbym w ciągu 5 lat mieć żonę i dzieci.

– Gratulacje, nie widzę tego kompletnie. Ale tak wcale. W sumie, to nawet ci zazdroszczę.

– Ale stary, jeśli nie to, to co? Zobacz, koło 35 będzie wyraźnie widać, że jesteś starszy. Każdy na imprezie będzie od ciebie młodszy. Znajdą się lepsi. Ciężko będzie bzykać młode laski.

– Ale po co komu małolaty, jak są dziewczyny 25-35? I to z całego świata. Tak w ogóle, to po co w Polsce siedzieć? Ja przedkładam moje własne, egoistyczne cele nad dzieci, których nie mam i nie wiadomo, czy kiedykolwiek będę miał. Chcę przeżyć moje życie jak najlepiej, a nie oddać młodość małym potworkom. W sumie, to mógłbym być nawet starym ojcem, wyjebane. Ważne, żebym żył jak mi się podoba i dużo celów realizował, zanim tych dzieci nie ma.

– Ja też, ale boję się tego, że w wieku 35 zacznę się mocno starzeć. Że mnie dopadnie kryzys wieku średniego.

– To nie jest kryzys wieku średniego. To kryzys świadomości przemijania i umierania. Dlatego mam teorię, że lepiej oswajać się codziennie z tym, że kiedyś umrzesz i cię nie będzie. Żeby być gotowym na to przemijanie. Chyba najgorsze, co można zrobić, to nie myśleć o tych rzeczach w ogóle i nagle w wieku 30 czy 40 lat dostać obuchem w łeb.

– Hm, pytanie, czy wraz z wiekiem nie zanika ta chęć korzystania z życia. Wiesz, testosteron z roku na rok spada.

– W sumie zależy jak żyjesz i co jesz. Chyba.

– Największa z moich obaw to ta, że w wieku 40 lat będę wyraźnie gorszy, niż moi konkurenci. Będzie mega ciężko pobzykać.

– Wracamy do hajsu. Jak będziesz miał pieniądze, to ciężko nie będzie.

– Co? Ruchać za hajs? To nie daje takiej frajdy. Coś jak lew w zoo, który nie musi polować. Dowartościowywanie się hajsem jest słabe.

– Nie za hajs. Po prostu posiadać status, który jest oczywistym składnikiem atrakcyjności w oczach kobiet. To nie bzykanie za kasę, tylko oznaka zaradności życiowej, element ciebie. Nie mówię, żeby wpychać laskom PLNy za stanik, ani przesadnie tym epatować. Po prostu być facetem, po którym widać, że ponadprzeciętnie ogarnia własne podwórko.

– A nie wiem, kurwa.

– To nie jest dowartościowywanie się hajsem. Laski, mimo że w wyborze stałego partnera kierują się w dużej mierze statusem nie zawsze są tego świadome. Nie można powiedzieć, że wszystkie laski lecą na kasę i tylko za nią będą cię lubić. Z pewnością jest takich wiele, ale ja tutaj mówię raczej o dziewczynach, dla których jesteś atrakcyjny jako całość – a nie tylko dlatego, że masz wypchany portfel. Wiadomo, że jeśli laska ma wybrać gościa, który dobrze wygląda, świetnie pieprzy, jest zabawny i błyskotliwy, a takiego, który posiada identyczne cechy, ale w pakiet wchodzi też siano, to wybierze opcję numer 2. Nawet wtedy, kiedy będziesz miał te 35 lat.

– Ale jeśli ktoś jest młodszy i też z hajsem, to przegrasz.

– Tak. Chyba, że oprócz hajsu będziesz bardzo zadbany fizycznie i po prostu super jako osoba.

– Ta, jak Tede.

– No Tede ma 40 lat. Myślisz, że go w najmniejszym stopniu jebie, że laski chodzą z nim do łóżka dlatego, że jest popularny i ma hajs? Ciężko na to pracował. Hajs i popularność nie są jego wabikiem na laski. On sam nim jest, bo to integralna część jego osoby w tym momencie. Nie ma różnicy, z jakich pobudek laska cię pieprzy jeśli nie epatuje przy tym oczywistym parciem na pieniądze, że tylko o to jej chodzi.

– Pytanie, czy samo bzykanie wystarczy. Gdzie potrzeba bliskości z drugą osobą?

– Ale możesz ją mieć! W czym problem? Tak jak mówiłem wcześniej, pieniądze, status, wygląd fizyczny, charakter to wszystko integralna część ciebie. Myślisz, że czułość laski, której dodatkowo podoba się, że posiadasz status różni się w jakimś stopniu od czułości, którą daje ci zakochana w tobie kobieta, gdy jeszcze milionów na koncie nie masz?

– Nie wiem, trudne to wszystko. Jak żyć, gdzie jest balans, jakie wybory podejmować?

– Jest po prostu zbyt wiele opcji na to, jak przeżyć jedyne życie.

– Najgorsze są koszta utraconych możliwości. Wybierając A, nie robisz B.

– To odwieczny problem. Bzykasz dużo lasek, tęsknisz do jednej. Jesteś z jedną, tęsknisz do wielu. Robisz hajs, więc nie masz wakacji. Masz wakacje, tracisz pieniądze, które mógłbyś w tym czasie zarabiać. Jak to było w jakiejś książce: mieć tysiąc i nie mieć tysiąca to razem dwa tysiące.

– Zobacz Vincent, w alternatywnej rzeczywistości być może nie byłoby tak głupie, gdybyś już teraz miał żonę i dzieci. Może byłoby ci z tym dobrze. Albo gdybyś żył, jak RJ [wspólny znajomy]. Bez kasy, żyjąc w zgodzie z naturą, zgłębiając siebie i podróżując pieszo lub rowerem przez świat. Jest wiele scenariuszy i z pewnością każdy czegoś innego uczy, każdy ma wady i zalety. Tylko, że trzeba wybrać jeden konkretny.

– I żyć ze świadomością, że wybrałeś właśnie to. Ze wszystkimi konsekwencjami.

– I to jest najgorsze. A czas jest najważniejszy i spierdala bezpowrotnie.

– Fajnie byłoby być głupkiem. Takim idiotą, który nigdy nie ma podobnych dylematów. Albo zwierzakiem, które nie wie, że umrze. Który nie rozumie umierania. Nawet byś nie wiedział, że się kończysz. Myślisz, że nie byłbyś szczęśliwszy?

– Bardzo bym był. Już dawno doszedłem do wniosku, że takie rozkminy nie mają sensu, bo nigdy nie dotrzesz do jednej właściwej odpowiedzi.

– Moim zdaniem mają sens.

– Nie mają. To pewnik, że umrzesz i tyle. Co tu rozkminiać?

– Jak już się zaczyna w tym grzebać, to trzeba grzebać dalej. Inaczej cię to zje. Trzeba starać się to lepiej zrozumieć, poznać siebie i swoje potrzeby. Jednak dokonać wyboru. Nauczyć się żyć z jego konsekwencjami. To niefair, ale kto powiedział, że życie jest fair? “Fair” to pojęcie wymyślone przez ludzi, a nie przyrodę, która leży u podstaw wszystkiego, co istnieje. Mówisz, że to pewnik: umierasz i nie trzeba tego roztrząsać. To dlaczego nie zabić się już teraz? Trzeba coś wybrać i lepiej zrobić to świadomie. By gorzka tabletka była możliwie najmniej gorzka. Poradnie psychologiczne, sale sądowe i gałęzie w lasach pełne są ludzi, którzy o tym nie myśleli lub myśleli za mało i nie byli w stanie uciągnąć konsekwencji.

– Jeśli mam być szczery, to mi to wszystko nie ryje bani tak mocno, bo jestem dopiero gdzieś w 30% życia. Ale później zacznie.

– Z drugiej strony skąd wiesz, że nie umrzesz jutro? Myślisz, że ta cała rozmowa jest bezcelowa?

– Uważam, że tak. Trzeba być świadomym faktu, że nie przeżyjesz idealnego życia i zawsze będziesz tracił opcje. Podejmowanie złych wyborów to część tej całej zabawy.

– Chodziło mi o coś innego. Opcja 1: nie myślisz w ogóle o własnej śmiertelności, konsekwencji wyborów i nagle, w wieku 50 lat cię to przygniata. Opcja 2: myślisz sobie o tym już teraz, zadajesz pytania. Oswajasz się z tym. Moim zdaniem wiedząc, że umierasz posiadasz więcej mocy do życia. Taki naturalny motywator.

– Inaczej. Sądzisz, że teraz to wszystko rozkminisz i te wnioski pozostaną niezmienne do końca twojego życia? Myślenie się zmienia, priorytety się zmieniają.

– Jasne, że tak, ale czuję potrzebę ustawienia sobie tego w głowie na teraz.

– Ja płynę na fali życia. Nie chcę o tym myśleć, bo wpadnę w depresję.

– Ja chcę płynąć na tej fali, ale jednocześnie mieć z tyłu głowy świadomość, gdzie to wszystko zmierza, by wycisnąć więcej. Skonkretyzować plany. Dzięki temu też mogę bardziej docenić poszczególne szczęśliwe chwile. Pamiętając o tym, że nie są wieczne, nie mogą spowszednieć. Małe, fajne rzeczy. Drobne gesty i przyjemności. Chwile spędzone z ludźmi, których kochasz. Nigdy wcześniej nie byłem tak obecny i skupiony na delektowaniu się chwilami, jakie mam z rodzicami. Wspólna kawa, wciąganie w intrygujące rozmowy. Wspólne przeglądanie starych zdjęć i okazywanie więcej ciepła. Kiedyś już nie będę mógł tego robić.

– Jestem tylko ciekaw, na ile rzeczywiście będziesz miał to z tyłu głowy. Może być tak, że za jakiś czas ci przejdzie, znów wpadniesz w wir wyblakłej codzienności.

– Chyba będę miał. A może nie. Nieważne, po prostu potrzebuję tego teraz.

– Mnie tylko przeraża, że czasu jest tak mało. Chciałoby się częściej ze znajomymi widywać, jeździć do rodziców, podróżować. Ale, kurwa, się nie da. Ciężko to wszystko ze sobą pogodzić, jeszcze jak masz pracę na etacie. Te wybory są ciężkie.

– Jak którego chupa-chupsa wybrać.

– Pić alkohol, jarać blanty, cieszyć się życiem, czy cisnąć pracę i zapierdalać w imię lepszej przyszłości.

– Plus nie wiesz, czy będzie jakakolwiek przyszłość. Może zginiesz w wypadku, może będzie wojna.

– No, najlepiej być debilem i nie myśleć o tym.

– Tym optymistycznym akcentem…

– Zmieniam zdanie. Potrzebna była ta rozmowa.

 


*Do poczytania:

 

 

Dodatkowo:

 

Why Cryonics Makes Sense

The AI Revolution: The Road to Superintelligence

 

 

Artykuł Halo, wszyscy umieramy pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/halo-wszyscy-umieramy/feed 0
Dla wszystkich facetów, którzy zdążyli zapomnieć https://v1ncentify.prohost.pl/post/dla_wszystkich_facetowktorzy_zdazyli_zapomniec https://v1ncentify.prohost.pl/post/dla_wszystkich_facetowktorzy_zdazyli_zapomniec#respond Fri, 18 Oct 2013 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=73 Witam wszystkich facetów. Pytanie dzisiejszego odcinka: gdzie podziały się nasze jaja? Jestem pewien, że na odpowiedź czekają również niewiasty. Z nerwów wstrzymując oddech.

Artykuł Dla wszystkich facetów, którzy zdążyli zapomnieć pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Witam wszystkich facetów. Pytanie dzisiejszego odcinka: gdzie podziały się nasze jaja? Jestem pewien, że na odpowiedź czekają również niewiasty. Z nerwów wstrzymując oddech.

One chcą, żebyś był mężczyzną. Nie chcą kwiatów, bombonierek ani wyznań miłości po kilku randkach. Nie chcą pięciu słodkich smsów na godzinę, ani buziaczków w komentarzach na fejsie. Mogą mówić, że chcą. Nie słuchaj ich. Gdyby powiedziały Ci wprost, na co mają ochotę mózg wywaliłby Ci bluescreen, a wgrany od dziecka system dostał zwarcia krzycząc: ERROR! ERROR! ERROR!

Z drugiej strony: dlaczego faceci mają być męscy? Wystarczy rzucić okiem na wzorce wpajane ludziom od małego, by stwierdzić, że są one bardziej skuteczne, niż kastracja. Od dziecka dziewczynki urabiane są na księżniczki, a chłopcy na potulnych misiaczków. Cały czas słyszymy, że seks to zło. W telewizji przykładem (nie)męskości są bracia Mroczek, a w liceum każą nam się zaczytywać Werterem, zniewieściałą pizdą, która strzela sobie w łeb z (platonicznej) miłości do kobiety. Jak w takich warunkach chłopak ma wyrosnąć na tryskającego testosteronem samca, który bierze to, co chce, jest zdecydowany i zamiast pytać dziesięć razy pannę:

 

  1. Czy ta godzina jej odpowiada
  2. Czy miejsce spotkania jest ok
  3. Czy ma ochotę na kawę, piwo czy pieprzony teatr

 

… po prostu stwierdza: widzimy się tu i tu, o tej i o tej, pasuje? Chwyta ją za dłoń i prowadzi tam, gdzie uważa, że najlepiej spędzą czas?

Konkretni mężczyźni są ściągani w dół przez otoczenie. Gdy kupiłem sobie porządne ciuchy i w końcu czułem się atrakcyjnie, stałem się w grupie na uczelni obiektem drwin, że niby ubieram się ‘pedalsko’. Jednak ja wtedy spotykałem się z dziewczynami, a goście we flanelowych koszulach wciąż walili konia. Kiedy się wyróżniasz, chcesz więcej niż ogół społeczeństwa i Twe najbliższe otoczenie, to MUSISZ liczyć się z tym, że ludzie zrobią wszystko, byś poczuł się z tym do dupy i uświadomił sobie, że przeciętność w sumie była spoko. Jednak, gdy raz poczujesz się wolny, gdy zaczniesz robić to, na co masz ochotę i zobaczysz z dystansu smutną masę w fotelikach dla dzieci, w pasach bezpieczeństwa, kaskach na łbach i ochraniaczach zrozumiesz, że Ty wygrałeś i idziesz do przodu, a oni stoją w miejscu, usychając każdego dnia, żyjąc bezpiecznie, w granicach wyznaczonych przez społeczeństwo. Tyle, że z życiem na to tyle wspólnego, co rzeżucha więdnąca na parapecie. Spotykając takich ludzi po paru latach, widzisz ich w dokładnie tym samym miejscu, w którym ich zostawiłeś, podczas gdy oni w co drugim zdaniu podkreślają, jak bardzo się zmieniłeś. To chyba o czymś świadczy.

Przestań zachowywać się jak gamoń. Nie pytaj, czy możesz ją pocałować, po prostu to zrób. Nie zastanawiaj się, czy warto podejść do tej ślicznej dziewczyny, gdy jesteś ze swoimi znajomymi. Warto. Warto też zwrócić uwagę na reakcję Twojej ekipy. Jeśli Ci nie wyszło i dostałeś kosza, a oni się z Ciebie śmieją, to tylko po to, by zamaskować zazdrość i prosty fakt, że oni NIGDY by się na to nie odważyli. Ja dziękuję za takich ‘znajomych’. Wolę po stokroć trzymać ze szczęśliwymi, pozytywnymi osobami, które dodatkowo motywują mnie do działania, a widząc jak podchodzę do dziewczyny kibicują mi i życzą jak najlepiej.

Kiedyś na studiach na okienku wyskoczyłem z dwoma kumplami z grupy do sklepu. Tak, wtedy już ubierałem się jak ‘pedał’ i miałem bardzo dobry progres, jeśli chodzi o pewność siebie i relacje z kobietami. W tym sklepie zauważyłem fajną blondynę. Chciałem ją poznać, ale powstrzymywała mnie reakcja tych dwóch gości, z którymi przyszedłem. W końcu jednak nie wytrzymałem, oddałem jednemu z nich zakupy i poszedłem zagadać. Rozmowa była bardzo ciepła, zakończona wymianą numerów i buziakiem. Gdy wróciłem do znajomych i zobaczyłem ich wytrzeszczone gały usłyszałem:

– Ale ty jesteś pojebany!

– Dlaczego? – spytałem.

– Popierdoliło cię! Co ty jej nagadałeś? – ich umysły nie były w stanie przetworzyć tego, co się przed chwilą stało. ERROR! ERROR! ERROR! A przecież to tylko krótka rozmowa. Prosta wymiana numerów. Do cholery jasnej, Twoi rodzice nie mieli ani internetu, ani telefonów komórkowych, a mimo wszystko CZYTASZ TERAZ TE SŁOWA. O czym to świadczy? O tym, że Twój ojciec był bardziej pewny siebie niż większość Twoich kumpli. To raz. Dwa, że faceci pizdowacieją bardziej z każdym kolejnym pokoleniem. Wirtualna rzeczywistość. Portale randkowe, facebook. Wymyślony image, słodkie fotki, sto lajków i tysiąc znajomych. To jest teraz w cenie. Uznanie w oczach osób, które tak naprawdę gówno Cię obchodzą i których nawet nie lubisz. Umiejętności towarzyskie i zdolność do prowadzenia interesującej rozmowy? Po co to komu, skoro można napisać wiadomość lub wstawić na tablicę tekst, który nabije całą masę polubieni i sprawi, że Twój kutas przez pięć minut będzie kilka centymetrów dłuższy?

– Że mi się bardzo podoba i chcę z nią wyskoczyć jutro na kawę – odpowiedziałem.

– Ty to jebnięty jednak jesteś.

Tak, jestem jebnięty. Zamiast się ślinić i marzyć działam i biorę to, na co mam ochotę. Chciałbym, by wszyscy byli tak jebnięci. Życie byłoby o wiele bardziej proste, a ludzie mniej sfrustrowani.

Wpis zakończę tekstem niejakiego Smakosza. Być może już kiedyś go czytałeś, ale według mnie warto do niego wracać:

O, ktoś to wreszcie zrozumiał!

 

Nie na darmo zostaliśmy rozpierdoleni przez testosteron w łonie matki. Przeszliśmy mutację w drapieżcę, w wojownika, w naszej krwi płynie rwącym nurtem czysta energia, potęga i moc. Na świat przyszliśmy w rytmie wojennych bębnów, krzycząc! Krzycz, wrzeszcz, rycz jak dzikie zwierzę! JESTEŚ dzikim zwierzęciem, jesteś niepokonany, w ręku dzierżysz pioruny, jesteś monumentalnym wulkanem z którego wznoszą się smoliste kłęby dymu! Jesteś bogiem rodem z greckiej mitologii!

 

Kto urobił Cię na posłusznego chłopczyka? Kto urobił Cię na nafaszerowaną kompleksami istotkę? Ktoś, kto śmiertelnie się bał, kogo ogarniała istna trwoga na myśl o tym, że kiedykolwiek zdołasz się przebudzić! Ejże, jesteście przydupasami wielkiego tchórza! Wielki tchórz wyrolował Was, wmówił wam, że jesteście słabeuszami, nudziarzami i smutasami! Dajecie się manipulować wielkiemu manipulatorowi!

 

Kurwa, jacy smutni? Jacy SŁABI?! Myślicie, że tygrys zastanawia się nad własną atrakcyjnością? NIE! On WIE, że jest zajebisty, że jest jedyny w swoim rodzaju. Nawet nie tyle wie, ile to CZUJE. Bo to jest prawda. To jest rzeczywistość. A kto ma z sobą potęgę rzeczywistości, kto ma pomocną dłoń prawdy i wsparcie natury – ten jest niezniszczalny.

Nie chodzi o kobiety. Kobiety nie są magicznymi wyzwolicielkami ze społecznego więzienia. Kto Ci wmówił, że kobieta rozwiąże Twoje problemy? Że zapełni wewnętrzną pustkę? Gówno prawda – nagonka i ułuda.

 

Pustkę zapełnić możesz samemu. To proste jak budowa cepa. Pustka… nie istnieje. Pustka ma to do siebie, że jej nie ma. Nigdy o tym nie pomyślałeś? Została w Ciebie gwałtem wpisana durna myśl o jakimś braku, który musisz nieustannie zalepiać kasą, dziewczynami, posadką, furą, mięśniami, byciem podrywaczem. I tak do usranej śmierci, jak popierdoleniec.

Chcesz tak? CHCESZ?! Przyznaj się, że chcesz mieć to wszystko. Chcesz być popierdoleńcem. To najnormalniejsza rzecz w świecie. Serio.

 

A teraz dajże na luz. Zacznij się cieszyć głupim promieniem słońca, potańcówką, śmiej się, śmiej się, ciągle śmiej, skacz, czytaj książki. Myślisz, że cokolwiek z tego co Cię spotyka ma znaczenie? Po śmierci przestanie istnieć. Gdybyś naprawdę zrozumiał, że za 5 minut wszystko, WSZYSTKO może przestać istnieć, prysnąć jak bańka mydlana, zniknąć – nie płakałbyś nad wyimaginowanymi pustkami, tylko zaczął tryskać energią – jak u zarania. Jak u początku istnienia, kiedy jako dzielny i pewny siebie bobas zwiedzałeś te wszystkie zajebiste zakamarki świata.

 

Wstałbyś wreszcie z pierdolonego krzesełka. Wyszedł na ulicę. I robił na co tylko masz ochotę. Śmiał się jak wariat. Wkładał we wszystko 100% siebie. Albo i nie. Czy to ma, do stu piorunów, jakiekolwiek znaczenie?

Nie pocieszaj się rutynami, nie pocieszaj się czytaniem for, nie pocieszaj się ogarnianiem jakichś regułek. Przecież JESTEŚ SZCZĘŚLIWY, więc po chuj to robić? Przecież JESTEŚ drapieżnikiem, pięknym bogiem, między nogami masz BERŁO WŁADZY. Wykorzystaj je, jeśli tylko tego pragniesz. Dziewczyny będą wniebowzięte, kiedy będą mogły wreszcie poczuć, że nie zapomniałeś o co chodzi w tym wszystkim. Poczuć to w sobie, na dole, poczuć CIEBIE!

 

Rodzisz się sam i umierasz sam, brat. Przestań bać się żyć, obiecana ziemia zakazana dla lapsów, których PRAWDA kłuje niczym kaktus. Jesteś, kurwa, zajebisty – i nic tego nie zmieni. Słyszysz odwieczny bęben w swej klacie? Tańcz w jego rytmie! Pierdol tych wszystkich zjebów i tańcz! No dawaj! Tańcz, tańcz, TAŃCZ! Jaaaaaaaał! Ha, Tygrysku!

 

Hahaha!

 


Artykuł Dla wszystkich facetów, którzy zdążyli zapomnieć pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/dla_wszystkich_facetowktorzy_zdazyli_zapomniec/feed 0
Pozwól im odejść https://v1ncentify.prohost.pl/post/pozwol_im_odejsc https://v1ncentify.prohost.pl/post/pozwol_im_odejsc#respond Sun, 24 Feb 2013 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=9 Osoby, które spotykamy w naszym życiu
potrafią zostawić po sobie trwały ślad. Mają wielki wpływ na nasz
charakter, współtworzą wspomnienia, które zostaną z nami na długie lata.
Nic jednak nie jest wieczne i gdy znajomość z bliskimi nam ludźmi
zaczyna się wypalać możemy zrobić tylko jedno – pozwolić im odejść.

Artykuł Pozwól im odejść pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Osoby, które spotykamy w naszym życiu potrafią zostawić po sobie trwały ślad. Mają wielki wpływ na nasz charakter, współtworzą wspomnienia, które zostaną z nami na długie lata. Nic jednak nie jest wieczne i gdy znajomość z bliskimi nam ludźmi zaczyna się wypalać możemy zrobić tylko jedno – pozwolić im odejść.

 

Jeszcze nie tak dawno temu wpadłem w bardzo przygnębiający nastrój. Rozmyślałem nad tym, jak bardzo posypała się białostocka ekipa. Byliśmy bardzo zgraną paczką, widzieliśmy się kilka razy w tygodniu. Wychodząc z tymi ludźmi przeżyłem chwile, które zapamiętam do końca życia. Wiem, że kiedyś będę opowiadał te wszystkie historie moim dzieciom (no, może z ‚delikatną’ cenzurą…). Z czasem jednak wszystko zaczęło się psuć. Po kolei ludzie się wykruszali. Ktoś wszedł w związek. Komuś było wszystko jedno. Ktoś wyjechał. Ktoś zaczął kręcić swój biznes.

 

Nie potrafiłem pogodzić się z faktem, że nigdy już nie będzie tak jak kiedyś. Starałem się utrzymać to wszystko w kupie, organizowałem wspólne spotkania, wyjścia na miasto – nie rozumiałem wtedy, że było to równie skuteczne, co próba złożenia w całość rozbitego jajka.

 

Bo prawda jest taka, że w życiu trzymamy z innymi ludźmi wtedy, kiedy jest nam po drodze. Kiedy na dłuższą lub krótszą chwilę łączą nas wspólne cele i ambicje. Możesz znać kogoś kilka lat, możecie mieć bardzo głęboką relację, ale w momencie, kiedy zmieniają się wam priorytety, naturalne jest, że wasze drogi się rozchodzą. Trzeba się z tym pogodzić. Podtrzymywanie kontaktu na siłę jest jak podpięcie znajomości pod respirator. Niby jeszcze nie jest martwa, ale ewidentnie widać, że nie ma w niej już najważniejszego elementu – obopólnego zaangażowania.

 

Dlatego też doszedłem do wniosku, że nie ma sensu się tym zbytnio przejmować. Nie ma sensu walczyć o coś, co się wypaliło, bo nic nie trwa wiecznie. Ludzie przychodzą i odchodzą. Warto pamiętać wspaniałe, przeżyte wspólnie chwile, ale gdy się kończą – po prostu iść dalej przed siebie. Poznawać nowe osoby, które Cię zainspirują, pokażą inny punkt widzenia.

 

Jest tyle wspaniałych ludzi do poznania, tyle możliwości do odkrycia, że po prostu nie opłaca się żyć przeszłością.

 

Artykuł Pozwól im odejść pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/pozwol_im_odejsc/feed 0