zmiany – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 W obliczu sztormu bądź kapitanem swego okrętu https://v1ncentify.prohost.pl/post/obliczu-sztormu-badz-kapitanem-swego-okretu https://v1ncentify.prohost.pl/post/obliczu-sztormu-badz-kapitanem-swego-okretu#comments Thu, 18 Apr 2019 12:10:55 +0000 https://www.v1ncent.pl/?p=3905 Wykończony po 5 dniach szkolenia, które prowadziłem, wsiadam do auta. Do bagażnika wrzucam torbę, walizkę, laptopa. Siadam w wygodnym fotelu kierowcy i marzę tylko o tym, by już znaleźć się w łóżku. Odpalam muzę, włączam nawigację i wciskam przycisk "START". Nic się nie dzieje. Próbuję ponownie.

Artykuł W obliczu sztormu bądź kapitanem swego okrętu pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Kraków, sobota, 4 w nocy.

 

Wykończony po 5 dniach szkolenia, które prowadziłem, wsiadam do auta. Do bagażnika wrzucam torbę, walizkę, laptopa. Siadam w wygodnym fotelu kierowcy i marzę tylko o tym, by już znaleźć się w łóżku. Odpalam muzę, włączam nawigację i wciskam przycisk “START”. Nic się nie dzieje. Próbuję ponownie.

 

I znowu — gówno.

 

Świetnie. Auto właśnie padło na amen, a ja:

 

1) Jestem w obcym mieście.

 

2) Na dziedzińcu osiedla, do którego wjeżdża się przez tunel — laweta się nie zmieści.

 

3) W poniedziałek mam być w Warszawie, by ogarnąć ostatnie rzeczy przed urodzinami w Zakopanem.

 

Jasne, wkurwiam się. Oczywiście, czuję się bezradny. Te uczucia przytłaczają mnie przez kilka długich minut.

 

W końcu jednak stwierdzam: dziś już nic z tym nie zrobię, więc nie ma sensu o tym myśleć. Teraz muszę dotrzeć do łóżka, położyć się spać, a jutro z rana zadzwonię w kilka miejsc i opracuję plan działania. Zamawiam Ubera i gaszę moim myślom światło.

 

Z rana wykonuję parę telefonów. Wpierw podjeżdża taksówkarz z kablami.

— Panie, a gdzie do chuja, panie. Auto mi usmaży, nie będę nawet próbował się podpinać.

 

No to fajnie. Dzwonię po pomoc drogową. Przyjeżdża gość z porządnym sprzętem — auto, tak czy siak, nie chce odpalić, więc to nie akumulator.

 

Jest niedziela, jutro mam być w Warszawie. Wiem już, że nie będę, więc zamiast karmić emocje takie, jak: zawód, wkurwienie, bezsilność i zamiast biczować się w myślach, sortuję wszystko na chłodno:

 

1) Muszę zmienić plany, na sto procent nie wyrobię się do Warszawy przed urodzinami — poproszę kogoś, by załatwił te rzeczy za mnie.

 

2) Ogarnę sobie awaryjny transport do Zakopca na wypadek, gdyby auto musiało zostać w warsztacie na dłużej.

 

3) Dziś zrobię research dobrych warsztatów w Krakowie, a jutro z samego rana ogarnę wizytę, lawetę i łamigłówkę, w jaki sposób wyciągnąć auto z dziedzińca.

 

4) Gdy już wytypuję warsztat, po prostu odpuszczę i skupię się na czymś innym, bo dziś i tak już nic nie zdziałam — warsztaty w niedzielę są pozamykane.

 

Tylko dzięki tym założeniom jestem w stanie resztę dnia spędzić na luzie i cieszyć się wspólnym wieczorem z moją dziewczyną — nie wylewając na nią moich emocji. Jasne, czasem uciekam w myśli i roztrząsam sytuację. Pozwalam sobie też trochę ponarzekać — jestem tylko człowiekiem.

 

Jednak za każdym razem, gdy łapię się na jednej z tych dwóch rzeczy — staram się na powrót znaleźć tu i teraz oraz skupić się na byciu produktywnym. Odciąć od emocji, pozwolić im się wypalić bez podsycania ognia. 

 

Kolejnego dnia sprawy potoczyły się błyskawicznie — zaklepałem dobry warsztat, laweciarz pomógł mi wypchnąć auto z dziedzińca, a już pod wieczór wiedziałem, że przepaliły się kable od rozrusznika — nie była to poważna usterka.

 

Sytuacja bardzo szybko się rozwiązała, odzyskałem moją dorożkę i na urodziny pojechałem z uśmiechem na ustach. Jestem jednak w stanie wyobrazić sobie, jak to wszystko by wyglądało jeszcze parę lat wcześniej:

 

1) Wkurwiłbym się niemiłosiernie i karmiłbym tę emocję, przez co musiałbym zacząć wypromieniowywać je na zewnątrz — odłamkami oberwaliby moi bliscy.

 

2) Przez kilka dni chodziłbym ze smolistą chmurą nad głową, przejmując się rzeczami, które są poza moją kontrolą — przez co stałbym się zestresowany, asocjalny, nieproduktywny i drażliwy.

 

3) W nieskończoność roztrząsałbym całą sytuację, podsycając mentalność ofiary (dlaczego akurat ja? Dlaczego akurat teraz?), nie mogąc pogodzić się z tym, że przy nieoczekiwanym zwrocie wydarzeń należy skorygować plan i iść dalej, a nie płakać nad tym, że uległ on zmianie.

 

Przykład powyższej historii banalny, ale zadaj sobie pytanie: jak często wkurzasz się, karmisz mentalność ofiary i w nieskończoność biczujesz w myślach, gdy przytrafia Ci się jakaś losowa sytuacja?

  • Dostajesz mandat.
  • Ucieka Ci pociąg.
  • Psuje Ci się auto.
  • Coś krzyżuje starannie dopieszczone plany.

 

Za każdym razem, gdy przytrafi Ci się coś takiego, najlepsze co możesz zrobić (dla siebie i swoich bliskich) to po prostu wyłączyć emocje, wziąć głęboki wdech i przejść w tryb działania.

 

Spytać samego siebie, na chłodno:

 

Na co konkretnie mam tutaj realny wpływ, a co znajduje się poza moją kontrolą?

 

Bardzo często, w obliczu losowych sytuacji marnujemy energię i rozdmuchujemy negatywne emocje, skupiając się na całkowicie nieproduktywnych aspektach danego zdarzenia. Wrzucamy sobie bez końca: dlaczego ja? Teraz muszę zmienić plany. Ja pierdolę. Dlaczego ten pociąg mi uciekł? Mogłem wcześniej wyjść z domu.

 

Tutaj trzeba na chłodno powiedzieć sobie: Okej, nie mam wpływu na to, że pociąg mi uciekł — to jest fakt. Nie zmienię tego w żaden sposób i muszę to zaakceptować.

 

Jakie działania dotyczące rzeczy pod moją kontrolą muszę wykonać, by problem rozwiązać?

 

Teraz powinienem usiąść w kawiarni, otworzyć laptop i kupić kolejny bilet.

 

Które plany muszę zmienić, biorąc pod uwagę obecną sytuację?

 

Muszę też wykonać parę telefonów, by przełożyć umówione spotkania. Czas oczekiwania na następny transport mogę wypełnić, odpisując na zaległe e-maile.


Brzmi jak konkretny plan? Oczywiście, tak wygląda skupianie się na byciu proaktywnym w obliczu nowej sytuacji i elastyczne dopasowanie się do chaosu rzeczywistości.

 

Odpuszczasz to, co poza Twoją kontrolą i robisz wszystko, by obecną sytuację rozwiązać, skupiając się na działaniu.

 

Nasz mózg na ustawieniach fabrycznych wcale nas w tym zadaniu nie wspiera, nic więc dziwnego, że podstawową reakcją na nieobliczalny przebieg zdarzeń są mocne uczucia, takie jak zwód, zdenerwowanie, stres, poczucie winy. Często nie mamy wpływu na inicjalny wyrzut emocji, ale mamy wpływ na to, czy będziemy je podsycać, czy przekierujemy skupienie w produktywne miejsca, takie jak działanie.

 

Karmiąc negatywne emocje, taplając się w nich, jesteś jak rozbitek na otwartym, wzburzonym morzu, którego podtapiają fale. Akceptując nowe warunki i wychodząc im naprzeciw, stajesz się kapitanem okrętu, który zarządza załogą w czasie sztormu. Łapiesz mocno ster i szukasz wyjścia z sytuacji — co sprawia, że zamiast bezradności powoli zaczynasz czuć, że kontrolujesz sytuację, a Twoje działania mogą doprowadzić do jej pomyślnego rozwiązania. Gruntuje to Twoją pewność siebie i ucina marnotrawienie energii.

 

Przestań naiwnie myśleć, że możesz przyjąć jakieś rzeczy za pewnik, że tworząc plan, otrzymujesz immunitet na losowe zdarzenia. Rzeczywistość to chaos w najczystszej formie i nie zmienisz tego, niezależnie od ilości pracy włożonej w tworzenie swojej wizji. Przestań się dziwić, że Twój domek z kart się wali, skoro budujesz go na ruchomych piaskach w trakcie wichury.

 

Zaakceptuj to i zamiast marnować energię na przeciwdziałanie zmianom — naucz się na nie skutecznie i szybko reagować.

 

Artykuł W obliczu sztormu bądź kapitanem swego okrętu pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/obliczu-sztormu-badz-kapitanem-swego-okretu/feed 8
Świat 2.0 https://v1ncentify.prohost.pl/post/swiat_20 https://v1ncentify.prohost.pl/post/swiat_20#respond Thu, 06 Nov 2014 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=132 Od zawsze uważałem, że ten świat wymaga konkretnej aktualizacji systemu, która połata absurdalne dziury w oprogramowaniu. Nie wiem, kto pisał kod źródłowy ludzi i generalnie całego życia na Ziemi, ale musiał mieć bardzo specyficzne poczucie humoru i ostro się przy tym szprycować różnymi substancjami.

Artykuł Świat 2.0 pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Od zawsze uważałem, że ten świat wymaga konkretnej aktualizacji systemu, która połata absurdalne dziury w oprogramowaniu. Nie wiem, kto pisał kod źródłowy ludzi i generalnie całego życia na Ziemi, ale musiał mieć bardzo specyficzne poczucie humoru i ostro się przy tym szprycować różnymi substancjami.

 

 

Patch Świat 2.0 naprawiłby największe babole. Między innymi:

• Zlikwidowałby komary, minusowe temperatury i chmury

• Doba trwałaby 48 godzin. Dzięki temu mielibyśmy 24 godziny słońca i czasu, w którym jesteśmy produktywni, spotykamy się ze znajomymi, uprawiamy nasze hobby. Nigdy już nie byłoby dylematu: iść z przyjacielem na piwo, spotkać się z dziewczyną, czy może jeszcze popracować? 24 godziny trwałaby również noc. Wypełniona seksem, imprezami i wypadami za miasto. Plus starczyłoby jeszcze czasu na to, żeby się porządnie wyspać. Snu bym nie zlikwidował. Bo spanie jest fajne. I sny też.

• Nie trzeba byłoby jeść. Robilibyśmy to tylko dla przyjemności i smaku potraw. No wkurwia mnie, gdy muszę przerwać pracę i iść do lodówki. Jeszcze bardziej wkurwia mnie widok tych wszystkich rzeczy i świadomość, że samo się nie zrobi. Jedzenie powinno być przyjemne i od razu gotowe. A nie poprzedzone napierdalaniem mięsa kurczaka młotkiem, dźgania brutalnie rozbitych jajek widelcem w celu przerobienia na panierkę i na koniec katowaniem tego całego kurestwa na patelni. Nie zrozumcie mnie źle, lubię gotować, ale robienie tego codziennie sprawia, że z czasem staje się to śmiertelnie nudne plus zabiera cenny czas.

• Nie byłoby prezerwatyw, chorób przenoszonych drogą płciową. Przed każdym seksem facet by wybierał: strzelam dziś ślepakami, czy prawdziwą serią? Ślepaki wygrywałyby w 99,9% przypadków. Chyba.

• Okres u kobiet. Komentarz zbędny.

• Koniec z atrapami cycków. Piersi każdej kobiecie się należą. Push-upy idą precz.

• Każda dziewczyna miałaby kodowane w genach: miłość do szpilek, sportu,  gotowania, oralnego seksu, książek i – uwaga, tutaj opcja do wyboru! – pisania/śpiewania/jeżdżenia konno/malowania obrazów/gry na dowolnym instrumencie.

• Zamiast posługiwać się językami, które z natury są ograniczone i obarczone błędem interpretacji, wszyscy korzystaliby z telepatii.

• Każdy miałby obowiązek – przynajmniej raz w życiu wdupić psychodeliki, po czym napisać z tego rozprawkę i zdać w odpowiednim urzędzie. Alternatywą byłoby płacenie podatku od ignorancji. „Przepraszam, dopiero teraz rozumiem życie. Byłem głupi, że miałem zastrzeżenia, pierdoliłem głupoty, przyznaję!” – tak zaczynałaby się większość takich pism.

• Byłaby taka specjalna rakieta, do której raz w miesiącu pakowałoby się wszystkie feministki i wysyłało na Marsa. Albo nie, za blisko. Może niech szukają szczęścia w innej galaktyce? Mam dziwne wrażenie, że kosmici przerabialiby je na biopaliwo.

• A propos paliw. Pionierzy wykorzystywania alternatywnych źródeł energii przestaliby być piętnowani, opłacani i wyciszani przez koncerny naftowe. Nie znikaliby w tajemniczych okolicznościach ludzie wymyślający silniki na wodę. Nikt by nie popełniał samobójstwa inżynierom opracowującym metody zasilania o wiele bardziej skuteczne niż bezmyślnie eksploatowane paliwa kopalniane.

• To samo tyczy się koncernów farmaceutycznych, które obecnie dławią alternatywne, naturalne sposoby leczenia ciężkich chorób typu rak, AIDS itp.

• Szkoły by uczyły zamiast upośledzać.

• Nie byłoby płacenia podatków. Chyba, że od głupoty.

• W rządach państw zasiadaliby specjaliści, którzy mają jakiekolwiek pojęcie na temat funkcjonowania gospodarek.

• Kościół straciłby wszelkie przywileje. Zabroniony byłby chrzest przed 18 rokiem życia. Oczywiście możecie spytać mnie dlaczego, ale musicie być gotowi na wojnę.

• Wszyscy lubiliby koty. Bo tak.

• Niezależne i rzetelne media typu VICE byłyby dobrze finansowane, a cała reszta, codziennie gwałcąca ludziom mózgi zostałaby zdelegalizowana.

• Wiadomości przestałyby służyć do zastraszania ludzi. Kogo, kurwa, obchodzi, ile dzisiaj było wypadków? Gdzie informacje o wynalazkach, sukcesach naukowców, nowych odkryciach – rzeczach, które się UDAŁY? Ja wiem, że z reguły człowiek bardzo lubi się bać i wciągać kolejne informacje o tym, kto gdzie i z kim się napierdala, kto kogo zgwałcił, komu poćwiartowali kota, ale…

• …ludzie staliby się w końcu inteligentni i nie chcieliby się karmić tym syfem. Szare masy przestałyby istnieć. Społeczeństwo byłoby zdeterminowane do tego, by się rozwijać, myśleć w szerszej perspektywie, krytycznie filtrować i z ostrożnością przyjmować wszelkie informacje.

• Dzięki temu, że ludzie staliby się inteligentni, prawdziwi artyści zarabialiby zasłużone miliony, podczas gdy kolejne kopie Justina Biebera robiłyby za manekiny w sklepach.

• Wynalazca maszyny przerabiającej ekstremalnych islamistów na karmę dla kotów otrzymałby pokojową nagrodę Nobla.

Takie są moje typy. 

 

A Wy? Co byście dorzucili?

Artykuł Świat 2.0 pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/swiat_20/feed 0
Coś się kończy, coś się zaczyna https://v1ncentify.prohost.pl/post/cos_sie_konczycos_sie_zaczyna https://v1ncentify.prohost.pl/post/cos_sie_konczycos_sie_zaczyna#respond Fri, 31 Oct 2014 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=129 Powitajmy zmiany.

Artykuł Coś się kończy, coś się zaczyna pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Powitajmy zmiany.

 

Z dniem dzisiejszym stary blog przestał istnieć. Był brzydki, brakowało mu wielu funkcjonalności i notorycznie doprowadzał mnie do szału.

Strona, którą widzicie dzisiaj wygląda tak, jak od początku ją sobie wyobrażałem – nie miałem jednak na nią środków. Jest wygodna, miła dla oka i wielozadaniowa.

Przygotowywałem się do przenosin już od dłuższego czasu. Między innymi dlatego blog stał się od jakiegoś czasu bardziej multimedialny.

Przyznam również, że na myśl o pisaniu czegokolwiek na stary blog – wiedząc, że wkrótce przenoszę się na to cacko – skręcało mnie w środku. Wyjaśnia to częstotliwość ostatnich wpisów.

Zapewne znajdą się osoby, którym się nie spodoba. Jednak specjalnie się nimi nie przejmuję. Zmiany są dobre, a blog po raz pierwszy odkąd zacząłem go prowadzić zmierza w najlepszym możliwym kierunku. Możecie tupać nogą, narzekać. Pamiętajcie jednak o tym, że to miejsce wciąż należy do mnie, a Wy jesteście tutaj jedynie gośćmi.

Idziesz do przodu lub zostajesz w tyle. Tak działa świat.

Dobra, do rzeczy. Co konkretnie się zmieniło?

Disqus. Reset komentarzy i share’ów

 


 

Idziemy z duchem czasu – od dziś na blogu króluje Disqus.

 

Wszystkie Wasze dotychczasowe notki poszły się kochać. Z początku miałem dylemat – zostawić komentarze, czy nie? Wkrótce doszedłem jednak do wniosku, że blog jest najwyższą wartością, a cała reszta to tylko dodatek. Poza tym pozbycie się tego wszystkiego sprawiło, że znacznie lżej się poczułem.

Dodatkowo, niestety, wyzerowane zostały liczniki lajków pod wpisami. Tylko znów pojawia się pytanie. Co buduje wartość? Jakość tekstu, czy ilość udostępnień? Najlepsze według mnie wpisy i tak miały mało kliknięć, podczas gdy te pisane kompletnie bez weny i trochę na odwal się biły rekordy popularności.

Jak już robimy reset, to na całego.

Szkolenia

 


Zmodernizowana została zakładka ze szkoleniami. Teraz można bez problemu rozeznać się w dostępnych terminach, a także wybrać jedną z trzech (docelowo będą cztery) dostępnych opcji.

Video

 


 

Ponieważ zacząłem rozwijać kanał na YouTube, na stronie głównej pojawiła się lista udostępnianych filmów. Wystarczy kliknąć Materiały video, by zobaczyć je wszystkie.

Newsletter

 

W widocznym miejscu pojawiło się miejsce, gdzie można zostawić swego maila. Wraz ze startem nowej strony na ostro biorę się za newsletter, więc nie może Cię zabraknąć na mojej liście. Będę dzielił się na niej materiałami, które nigdy nie ukażą się na blogu. 

 

Osoby wpisane na listę również najwcześniej dowiedzą się o szczegółach dotyczących mojej książki, a także będą mogły skorzystać z licznych promocji.

Cała reszta

 

Pojawiło się dynamiczne, rozwijane menu. A w nim zakładki, których tak bardzo brakowało. Jakie to zakładki? Śmiało, pobuszujcie po menu i przekonajcie się sami.

Czyja to robota?

 

Strona w całości została zaprojektowana i wdrożona przez studio Lorenz Young. Chłopaki są świetnie zorganizowani, mają całą masę innowacyjnych pomysłów i potrafią bezbłędnie zrealizować przedstawioną wizję.

Gdy przyszedłem do Lorenz Young miałem jedynie mglistą wizję tego, co chcę osiągnąć. Studio wzięło tę wizję, wycisnęło z niej więcej, niż się spodziewałem i zmodernizowało w sposób, który – mi osobiście – urwał dupę.

Dzięki chłopaki. Odwaliliście kawał solidnej roboty i pomogliście mi przesiąść się z malucha do ferrari. 

 

 

Co dalej?

 

Kochać, komentować, lajkować, udostępniać. I czekać na nową falę wpisów.

 

Artykuł Coś się kończy, coś się zaczyna pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/cos_sie_konczycos_sie_zaczyna/feed 0
Pożegnałem Białystok https://v1ncentify.prohost.pl/post/pozegnalem_bialystok https://v1ncentify.prohost.pl/post/pozegnalem_bialystok#respond Tue, 30 Jul 2013 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=57 Nie czułem tego. Leżałem po pożegnalnej imprezie w domku na działce. Był środek nocy. Na łóżku obok Nitro spał ze swoją kobietą. Pryczę dalej chrapał Specialized. Odwróciłem się na drugi bok i objąłem ramieniem ciepłe ciało Różowej. Wtuliłem twarz w jej pachnącą owocami szyję. Już pojutrze miałem opuścić rodzinne miasto i w ogóle tego nie czułem.

Artykuł Pożegnałem Białystok pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Nie czułem tego. Leżałem po pożegnalnej imprezie w domku na działce. Był środek nocy. Na łóżku obok Nitro spał ze swoją kobietą. Pryczę dalej chrapał Specialized. Odwróciłem się na drugi bok i objąłem ramieniem ciepłe ciało Różowej. Wtuliłem twarz w jej pachnącą owocami szyję. Już pojutrze miałem opuścić rodzinne miasto i w ogóle tego nie czułem.

Większość znajomych pojechała już do domu, na noc zostało tylko kilka osób. Nie mogłem zasnąć. Nie dlatego, że już pojutrze miałem się na stałe wyprowadzić z rodzinnego miasta, ale dlatego, że w ogóle się tym nie przejmowałem. Dziwiło mnie to.
Kiedy podjąłem decyzję o przeprowadzce do Warszawy sądziłem, że kiedy ten moment w końcu nadejdzie będę miał mętlik w głowie, nie będę w stanie zebrać myśli. Być może w końcu oswoiłem się z tym faktem. W tamtym momencie przeniesienie się do innego miasta wydało mi się tak banalne, jak zrobienie sobie śniadania.

Nie byłem zdezorientowany, myślałem trzeźwo. Nie wahałem się. Czułem jedynie żal. Przejechałem dłonią po miękkiej skórze Różowej. Dlaczego musiałem ją poznać akurat trzy tygodnie przed wyjazdem? Niezła ironia, przez cały czas, gdy mieszkałem w Białymstoku narzekałem na brak odpowiednich dziewczyn do stałego związku, a gdy tylko postanowiłem się stąd wynieść trafiłem na kobietę, która zawróciła mi w głowie. Gdybym tu został mógłbym z nią być. Stolica nie jest daleko, ale po prostu wiem, że to nie ma prawa się udać na odległość. Postanowiłem cieszyć się tym, co mam w tej chwili. Jeśli ta relacja ma się sama wypalić – trudno. Niech tak będzie. Takie są zasady gry. Ale nie mam zamiaru tego kończyć przed czasem tylko dlatego, że tak podpowiada mi logika.

Wsłuchiwałem się w spokojny oddech Różowej. Moja dłoń pachniała jej cipką. Nie byłem pewien, kiedy znów ją zobaczę. Tak słodko spała, że przez chwilę zawahałem się, zanim silnym ruchem ściągnąłem jej niebieskie stringi poniżej wysportowanych pośladków.

Różowa otworzyła oczy i mruknęła cichutko.

Artykuł Pożegnałem Białystok pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/pozegnalem_bialystok/feed 0