wizja – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 To był pierwszy taki rok https://v1ncentify.prohost.pl/post/byl-pierwszy-taki https://v1ncentify.prohost.pl/post/byl-pierwszy-taki#comments Tue, 29 Jan 2019 15:48:08 +0000 https://www.v1ncent.pl/?p=3761 Dawno nie robiłem podsumowań rocznych. Nie mam zamiaru do nich wracać, ale miniony rok był wyjątkowy. Skradnę więc nieco Twojego skupienia.

Artykuł To był pierwszy taki rok pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Dawno nie robiłem podsumowań rocznych. Nie mam zamiaru do nich wracać, ale miniony rok był wyjątkowy. Skradnę więc nieco Twojego skupienia.

2013-2017

Nie wiem, co robię z własnym życiem. Budzę się rano, patrzę w sufit i po plecach wspina się coś oślizgłego.

 

Rozpraszam się. Pracuję i się socjalizuję. Z początku mieszkam na Mokotowie, a poranki i wieczory spędzam przy laptopie produkując wpisy lub w zmiętej pościeli z dziewczynami, popijając wino i oglądając filmy. Każde krzesło w moim pokoju to rozpadająca się atrapa, każdy kolejny seks w rozklekotanym łóżku to następna połamana w nim deska. Miewam noce, kiedy budzi mnie trzask, gdy jedna część łóżka wypada z zawiasów i ląduję na ziemi.

 

Tworzę Płonąc w atmosferze, wypruwam się dla Ciebie. I ciągle się boję.

 

Wpełza po plecach, zawija wokół gardła.

 

Wychodzę na imprezę. Wynurzam się spomiędzy szarych bloków z grafitti Hemp Gru oraz Jebać Policję. Jestem jak karaluch. Czekam na odrapanym przystanku z wybitą szybą, wraz z innymi karaluchami. Wsiadam do zerdzewiałego autobusu, w którym śmierdzi menelem i jadę tak do klubu.

 

Pętla się zaciska, więc odpalam muzykę. Coś mnie dusi, więc wracam do mieszkania z kolejną dziewczyną.

 

Staram się zapomnieć, ale zapomnieć nie jest łatwo. Mówię sobie, że jeszcze jest czas. Jeszcze będzie dobrze.

 

Znajomi mają ciepłe etaty. Dobry social, służbowe auta. Stabilizację. Ja mam blog, szkolenia z uwodzenia i chrzęst ścierających się ze sobą płyt tektonicznych.

 

Wiesz, jaka jest zasada? Możesz zajmować się czymś egzotycznym i dziwnym tylko wtedy, kiedy jesteś człowiekiem sukcesu.

 

Chcesz dowodu?

 

Wyobraź sobie, że idziesz po ulicy i widzisz gościa, ubranego jak Marilyn Manson. Co sobie myślisz? No kurwa, dziwak. Ale gdyby to rzeczywiście był Manson, nie miałbyś nic przeciwko. Przecież to legendarna gwiazda rocka. Jej wolno.

 

Więc wyobraź sobie, że budzę się przez te wszystkie lata ze świadomością, że ledwo utrzymuję się w Warszawie, czas mija, a ja jestem śmiesznym “trenerem uwodzenia” i prowadzę “bloga o dupach”.

 

Bomba.

 

“Może poszukaj innego zajęcia?”, słyszę. Wpierw od ludzi, później łapię się na tym, że to samo powtarzam w myślach sam do siebie.

 

Ale ja nie chcę rezygnować z marzeń. W moim aucie nie ma hamulca. Jest tylko gaz do dechy i wiara w to, że nie wypadnę z trasy. Gdy raz poczujesz smak wolności, nie musząc stawiać się w firmie na określoną godzinę, nie mając nad sobą szefa i samemu zarządzając własnym czasem – już nigdy nie wpadniesz na pomysł powrotu na etat.

 

Wyprowadzając się z Białegostoku obiecałem sobie dwie rzeczy: od tej pory żadnej pracy dla kogoś oraz koniec brania pieniędzy od rodziców. Trzymałem się tych postanowień mocno, nawet wtedy, gdy ledwo wiązałem koniec z końcem i musiałem chodzić głodny. Jestem jednak bliski złamania drugiego postanowienia w momencie, w którym umiera babcia.

 

Moja rzeczywistość się sypie i potrzebuję czasu, by dojść do siebie. Nie jestem w stanie prowadzić szkoleń, czyli zarabiać nawet marnych pieniędzy. Moja praca to nie biuro i spokojny proces tylko czas z drugim człowiekiem, który płaci, więc wymaga. Klienta nie obchodzi, czy miałem dobry, czy chujowy tydzień. Klient oczekuje przygody życia i mnie w najwyższej formie.

 

Wracam więc do formy. Rzucam fajki, mimo że nigdy nie paliłem ich dużo. Prostuję plecy, otrzepuję bojowy kurz i idę przed siebie.

 

Źle dobieram współpracowników, poznaję się na ludziach. Zauważam, które uliczki są ślepe. Popełniam błąd za błędem, więc uczę się i betonuję jasną wizję, do której zmierzam.

 

Pracuję za dużo, skąpany w problemach innych ludzi, wciąga mnie ciemna, lepka depresja. Nic nie ma sensu, wymiotuję na myśl o szkoleniach. Ratuje mnie brat, kupując mi bilet na Filipiny.

 

“Po cholerę tam w ogóle lecę?”, myślę przed wylotem. Parę dni później jestem wdzięczny, że wyrwałem się z Polski. Nabieram dystansu, szerszej biznesowej perspektywy. Inspiruję się poznanymi tam ludźmi. To właśnie z Filipin zaczynam uploadować pierwsze vlogi, mierząc się z druzgocącą krytyką, ucząc się od podstaw zupełnie nowej umiejętności.

 

Uwierz mi, nie ma nic fajnego w świeceniu swoją mordą na YouTube, gdy pod wideo większość ocen to dislike.

 

Wracam do Polski, każde kolejne wideo jest lepsze. Mam nową energię do pracy.

 

Moja branża wymaga umiejętności: pisarskich, copywritingu, marketingu online, produkcji oraz brandowania filmów, występowania przed kamerą, występowania przed publicznością, coachingu, planowania strategicznego, zarządzania czasem.

 

Drążę skałę i w każdej z tych dziedzin jestem coraz lepszy.

 

Aha, przy okazji się wyprowadzam i wreszcie doświadczam ludzkich warunków mieszkaniowych (czytaj: kuchni bez karaluchów, pokoju ze sprawnymi meblami oraz łóżkiem, które wytrzymuje ciężar dwóch dorosłych osób bez groźby pęknięcia w pół).

 

Poznaję właściwą osobę do współpracy. Uczymy się od siebie, wymieniamy kompetencjami i tworzymy nową wizję.

 

Mijają dwa kolejne lata, kilka razy zmieniam mieszkanie.

 

2018

Kapitan, okręt i spokojne morze. Już nie żółtodziób, zbita naprędce tratwa i nadciągający tajfun.

 

Pierwszy rok, w którym się nie boję. W którym znam swoją wartość i mam wypracowaną solidną pozycję na rynku. Towarzyszy mi świadomość, że tworzę jeden z najlepszych brandów uwodzeniowych w Polsce. Już nie jestem dziwakiem, tylko profesjonalistą. Gości we mnie spokój.

 

Wiem, że nawet gdybym w jednej chwili wszystko stracił, posiadam zakorzenione głęboko umiejętności, dzięki którym byłbym w stanie rozpocząć od podstaw kolejny biznes.

 

Kosztowało mnie to wiele długich lat, które wspominam jako słodko-gorzką przygodę.

 

Pamiętasz moje wpisy o wytrwałości? Osiąganiu celów, motywacji i podnoszeniu się po porażkach? O zarządzaniu czasem? Jak myślisz, dla kogo je pisałem?

 

Na pewno tylko dla Ciebie?

 

Każda zapisana na tym blogu linijka gruntowała mnie w moich postanowieniach, dodawała otuchy i pozwalała nie zbaczać z kursu. 300 wpisów popełnionych od początku istnienia tego bloga to kronika wyboistej drogi od chłopca w mężczyznę, nauki odpowiedzialności, wytrwałości i zdobywania kompetencji. Cieszę się, jeśli przy okazji mogłem Cię zainspirować do większego głodu życia, wpłynąć w pozytywny sposób na Twoje filtry, przez które postrzegasz rzeczywistość. Najwięcej jednak z tych wszystkich tekstów wyniosłem ja sam.

 

Jednocześnie, daleki jestem od otwierania szampana. Nigdy nie przestanę się uczyć. Teraz jednak, po latach, mogę wreszcie robić to spokojny o przyszłość.

 

To naprawdę znaczy wiele.

 

Dziękuję więc, że jesteś ze mną – niezależnie, od którego momentu śledzisz tę podróż. Twoje wsparcie jest nieocenione.

 

To był pierwszy taki rok, a przed nami wiele kolejnych. Zgadłeś, zgadłaś – jeszcze lepszych.

 

Artykuł To był pierwszy taki rok pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/byl-pierwszy-taki/feed 6
Jak odnaleźć siebie w betonowej dżungli? https://v1ncentify.prohost.pl/post/jak-odnalezc-siebie-w-betonowej-dzungli https://v1ncentify.prohost.pl/post/jak-odnalezc-siebie-w-betonowej-dzungli#respond Thu, 07 Sep 2017 14:08:24 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=3083 Podstawą szczęścia jest się realizować. Podstawą depresji i dołków emocjonalnych jest robić niezbędne minimum.

Artykuł Jak odnaleźć siebie w betonowej dżungli? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Podstawą szczęścia jest się realizować. Podstawą depresji i dołków emocjonalnych jest robić niezbędne minimum.

Realizować się możesz w pracy na etacie – jeśli to, co robisz napełnia Cię dumą, pozwala rozwinąć skrzydła i daje duży zwrot w postaci satysfakcji. Jeśli nie daje, to musisz znaleźć coś poza pracą, coś co będzie regularnie aplikować Ci energetyzujący zastrzyk. Możesz też tego nie robić i powoli dawać się ogryzać, jak sucha kromka chleba wrzucona do wody, mięknąca i rozszarpywana przez ryby.

Jeśli człowiek byłby rośliną, to satysfakcja byłaby jego słońcem. Bez słońca “usychasz”, rośnie niezadowolenie, pojawiają się ubytki w szczęściu i duże wahania nastroju. Lekarstwa na dołki emocjonalne są w dzisiejszych czasach oczywiste – alkohol, thc, mdma. To jak naklejanie plastra na urwaną, postrzępioną kończynę.

Halo, nie masz ręki, kikut do wesela się nie zagoi.

Jasne, wyrzucić problemy przez okno, na chwilę o nich zapomnieć – jakaś taktyka. Tylko, że później rozlega się pukanie do drzwi.

Puk.

Puk.

A głowa pęka od wypitego alkoholu, kiszki skręca, serce łomocze ociężale. Zwlekasz się z łóżka i otwierasz. Dzień dobry – uderzają Cię w mordę:

problemy,

niezadowolenie,

smutek.

Trzeba przyznać, daleko uciekłeś.

Brak celu w życiu, realizowania się w nim sprawia, że obijasz się o ściany codzienności, kręcisz w kółko, bez sensu i większych emocji.

Cel, realizacja, satysfakcja, szczęście

Gdybym nie pisał, gdybym nie podróżował i nie rozwijał firmy szkoleniowej, to zapewne wracałbym ze skurwiałej roboty (nie mówię, że każdy etat to zło, zaznaczam jedynie, że w moim wypadku absolutnie nie wchodzi w rachubę), kręcił jointa, walił konia i szedł spać puszczając po raz pięćsetny Californication do poduszki.

To spełnienie daje mi – oraz wszystkim szczęśliwym osobom, jakie znam – siłę. Moc dążenia do wymarzonego celu, satysfakcja z bycia kreatywnym, urzeczywistnianie pomysłów i zwrot w postaci szczęścia. Wolałbym wąchać kwiatki od dupy strony, niż nie móc pisać, kręcić vlogów, podróżować i pomagać facetom na szkoleniach. Znalazłem swoją niszę, własne źródełko ze szczęściem – przerażające jest to, że mógłbym nie znaleźć. Dlatego jestem wdzięczny, bo to przywilej – wiedzieć, co kochasz, co chcesz robić z własnym życiem.

Co Cię nie zabije, to Cię okaleczy

Za każdym razem, gdy traciłem z oczu moją wizję, wątpiłem we własne cele lub stałem na rozstaju – stawałem się BARDZO podatny na czynniki zewnętrzne. Pogoda dyktowała, jakie miałem samopoczucie. Jeśli za oknem chlupało, a miasto przygniatały kłęby ołowianych chmur, automatycznie odechciewało mi się wstawać z łóżka. Gdy ludzie byli dla mnie niemili, szukałem przyczyny w sobie, pękałem tak, jak pęka skorupka jajka. Najmniejsze pierdoły rosły do rangi życiowych problemów, wykolejając mnie emocjonalnie.

Teraz za oknem może sypać śnieg, a ja i tak będę się uśmiechał, bo od środka grzeje mnie własny ogień – wizja, cele z nią związane, satysfakcja. Ludzie mogą pluć w moim kierunku, a ja wzruszę ramionami. To immunitet na czynniki zewnętrzne i jeśli miałbym zgadywać, co zabija osoby znane lub po prostu takie, które mają pieniędzy do porzygu, to byłby to brak celu. To stwierdzenie potwierdza też moja obserwacja ludzi, którzy zarabiają serio duży hajs, a mimo to są nieszczęśliwe, uciekają w uzależnienia od używek, a ich samopoczucie jest jak chorągiewka przy nadciągającym tajfunie.

Czynnikiem wspólnym jest tutaj brak większej wizji, brak realizowania się i satysfakcji. Wewnętrznego ognia, który Cię grzeje i daje poczucie komfortu niezależne od tego, co dzieje się na zewnątrz.

Jak odnaleźć siebie w betonowej dżungli?

Chcesz recepty? Wyjdź z domu. Zrób coś po raz pierwszy, popełnij błąd i wróć do punktu wyjścia. Spróbuj czegoś innego, zaryzykuj bardziej, niż wcześniej. Otwórz się na nowe doświadczenia i nigdy nie wmawiaj sobie, że nie możesz zacząć się realizować w jakiejś dziedzinie tylko dlatego, że się na niej nie znasz i nie masz w niej doświadczenia. Łap się różnych rzeczy i często je zmieniaj, aż coś Ci “zaklika”. A jak zaklika, zacznij napierdalać.

Nie pracować.

Nie robić z doskoku.

Napierdalać.

Gdy dokopujesz się do złota nie zabierasz jednej grudki. Kopiesz, walisz kilofem i wyciągasz tyle, ile zdołasz unieść. To Twoje źródełko.

Z drugiej strony przestań się wkurzać, że nie masz wizji, celu, jeśli nie próbujesz jej znaleźć i nie robisz nic w tym kierunku. Nie bądź roszczeniową, bezczelną dziwką, bo absolutnie nic nie należy Ci się od życia za darmo. Byłbym szczerze zniesmaczony i zazdrosny, gdybyś po prostu od samego początku miał swoje źródełko lub zaczął w jakiejkolwiek dziedzinie odnosić sukcesy bez potu, łez i krwi. Bez próbowania, wychodzenia ze strefy komfortu i doświadczania emocji takich jak wstyd, zniechęcenie, lęk.

Tak, lato się kończy, a za oknem leje deszcz. Bierz parasol i do roboty.

Artykuł Jak odnaleźć siebie w betonowej dżungli? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/jak-odnalezc-siebie-w-betonowej-dzungli/feed 0
Możesz albo dryfować albo wiosłować https://v1ncentify.prohost.pl/post/mozesz_albo_dryfowac_albo_wioslowac https://v1ncentify.prohost.pl/post/mozesz_albo_dryfowac_albo_wioslowac#respond Tue, 17 Mar 2015 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=157 Jeśli działanie bez celu jest stratą energii - i dałoby się ją magazynować - w tym momencie faceci uczący się uwodzenia bylibyśmy w stanie zasilić nią całą Polskę.

Artykuł Możesz albo dryfować albo wiosłować pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Jeśli działanie bez celu jest stratą energii – i dałoby się ją magazynować – w tym momencie faceci uczący się uwodzenia byliby w stanie zasilić nią całą Polskę.

Zazwyczaj wygląda to tak: gość chce poprawić swoje relacje z kobietami. Czyta jakieś materiały, zaczyna wychodzić na miasto i – jeśli znajduje się w szczęśliwych 10% – zaczepia nieznajome dziewczęta. Tutaj bardzo szybko swoją przygodę kończy większość facetów.

Załóżmy jednak, że nasz bohater tak łatwo się nie poddaje – ląduje w 3% mężczyzn, którzy podchodzą regularnie i starają się rozwijać w tematyce dłużej, niż rok. Poznają dużo kobiet, kilka razy w tygodniu wychodzą na miasto i do klubów. Zaszli już za daleko, by z tego zrezygnować, raczej nie grozi im zniechęcenie. Tych chłopaków zniszczy coś innego.

Brak wizji.

Możesz albo dryfować albo wiosłować

Jak to zazwyczaj wygląda? Facet łazi po klubach, podchodzi do dziewczyn, uczy się tańczyć, rozmawiać, okazywać intencję. Zastanawia się, w jaki sposób doprowadzić do seksu. Analizuje swoje działania. Ogląda filmy na youtube, czyta blogi – wciąga każdy materiał dotyczący uwodzenia jak Stachursky ścieżkę Persilu. Gdy nie wie, jak się zachować przypomina sobie raport ulubionego trenera lub po prostu bierze od dziewczyny numer i odchodzi.

Błądzenie we mgle, kręcenie się w kółko, beznadzieja. To tylko kilka określeń, które przychodzą mi do głowy, gdy tak o tym myślę.

Może coś tym facetom wychodzi. Może widać jakiś postęp. Ale nie jest to postęp, nad którym mają oni jakąkolwiek kontrolę. To raczej dryfowanie na otwartym oceanie i nadzieja, że kiedyś na horyzoncie zamajaczy kawałek lądu.

Nasz mózg działa w bardzo prosty sposób: wgrywasz mu program, a on ten program realizuje. Jeśli nie wgrasz swojego programu, włączy się domyślny. Pochodzący z otoczenia. Popłyniesz tam, gdzie pokierują Cię fale.

Ja, gdy tylko zacząłem się rozwijać wykształciłem w swojej głowie konkretną wizję mego rozwoju. Chciałem wiosłować, zamiast dryfować z nadzieją, że coś się wydarzy. 

Byłem nieśmiały, jąkałem się, garbiłem. Koszmarnie się ubierałem i nie miałem zielonego pojęcia, jak wyglądają relacje z kobietami. Płeć piękna jawiła mi się jako rasa obcych z odległej galaktyki, a wszelki kontakt przypominał czarną dziurę. Nie wiedziałem, co wpływa na to, że dziewczyna jest mną zainteresowana lub nie. Nie wiedziałem, jak się zachowywać, jak żartować, co – i w jaki sposób – mówić.

Mimo to, dobrze zdawałem sobie sprawę z tego, jak wygląda idealna, kompletna wersja mnie. Wiedziałem dokładnie, jaki chciałbym kiedyś być. Miałem bujną wyobraźnię i chętnie z niej korzystałem, gdy kładłem się spać. Widziałem siebie jako pewnego siebie, uśmiechniętego faceta z przeszywającym spojrzeniem. 

Gdy wszedłem w tematykę uwodzenia ta wizja rozrosła się. Obserwowałem moich kumpli. Każdy z nich chciał być taki, jak ich guru. Zajęło mi to trochę czasu, ale w końcu zrozumiałem najważniejszą rzecz w rozwoju osobistym. Jeśli chcesz być dobry nie naśladuj innych ludzi. Naśladuj siebie z przyszłości. Z Twojej wizji. Bierz przykład z najlepszej możliwej wersji Ciebie. Nie próbuj stawać się facetem, który jest dla Ciebie autorytetem. To, co robi działa dla niego – jest spójne z nim, nie z Tobą.

Twoja wizja dobrze pokaże Ci, jaki możesz być przy potencjale, który posiadasz. Nikt nie zna Ciebie lepiej, niż Ty sam. Zaufaj swojej wyobraźni. Nie bój się marzyć na dużą skalę. 

Głęboka zmiana osobista, to kompletna zmiana charakteru. Wyrzucenie wszystkiego, co zbędne i implementacja cech, które chcesz posiadać. Jeśli nie zbudujesz swojej wizji, to zamiast iść prosto do celu będziesz błądził.

Ja zastanowiłem się dokładnie, jak chcę, żeby wyglądało moje uwodzenie. Dokładnie wiedziałem, jak będę się poruszał, gdy będę dobry. W jaki sposób będę patrzył na dziewczyny. Jak będzie wyglądała moja rozmowa z nimi. Chciałem, by to one się przy mnie peszyły, nie na odwrót. Wyobrażałem sobie, że emanuję ciepłą, seksualną energią – energią, która zasysa kobiety do mojej rzeczywistości i już nie puszcza. W tych wizjach widziałem, jak się uśmiecham, słyszałem swój ton głosu i obserwowałem szalone akcje, jakie będę robił. Zauważałem każdy detal, każdą subtelność.

Jaki był następny krok? Zaimplementowałem wszystkie zachowania “idealnego mnie” do mojej rzeczywistości. 

Oczywiście, było to trochę na wyrost. Zmieniłem tylko swoją powierzchowność. Zacząłem inaczej chodzić, inaczej mówić, inaczej patrzeć. Po pewnym czasie jednak weszło mi to w krew. Przeprogramowałem się. Pokazałem memu mózgowi, gdzie idziemy, a on zrobił całą resztę.

Najpotężniejszy wzrost skuteczności nastąpił wtedy, kiedy będąc w klubie przestałem siebie pytać: co zrobiłby teraz ten lub tamten trener? Zamiast tego pytałem: co zrobiłaby teraz najlepsza wersja mnie? Co zrobiłbym ja, gdybym miał już wszystkie umiejętności i byłbym ekstremalnie dobry w uwodzeniu? 

Następnie wchodziłem na parkiet, przyciągałem dziewczynę i zaczynałem ją całować. Podchodziłem do kobiety, którą podrywał inny facet i po prostu mu ją zabierałem. Najpierw wykluczałem go z rozmowy skupiając uwagę na sobie, następnie brałem ją za dłoń, dociskałem do filaru i zatracałem się w smaku jej błyszczyka do ust.

Ty dobrze wiesz, co musisz zrobić. Stwórz swoją wizję i jej zaufaj. Tak, to Twoja magiczna pigułka, droga na skróty. Tylko proszę – nie bagatelizuj tego. Nie traktuj jako kolejnego rozwojowego ćwiczenia,  o którym czytasz, ale którego nawet nie próbujesz wykonać.

Zdobywanie doświadczenia i wyciąganie własnych wniosków to jedno. Posiadanie szkieletu, na którym lokujesz te niesamowicie ważne elementy – to drugie. Wizja da Ci ten szkielet. A gdy go już wypełnisz obudzisz się pewnego ranka i stwierdzisz, że stałeś się najlepszą wersją siebie, zmaterializowałeś swoje myśli.

 

To będzie początek prawdziwej przygody.

 

Artykuł Możesz albo dryfować albo wiosłować pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/mozesz_albo_dryfowac_albo_wioslowac/feed 0