urodziny – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 30 https://v1ncentify.prohost.pl/post/30uro https://v1ncentify.prohost.pl/post/30uro#comments Thu, 11 Apr 2019 08:26:40 +0000 https://www.v1ncent.pl/?p=3903 Dziś wybiło mi 30 wiosen. Niespecjalnie czuję, by ten dzień był wyjątkowy (może nie licząc dużej imprezy, którą zaplanowałem), ale na blogu utarło się, że raz na kilka lat, 11 kwietnia wrzucam tekst. Ostatni taki napisałem dwa lata temu, natomiast pierwszy - sześć. Niech tradycji stanie się zadość. 

Artykuł 30 pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Dziś wybiło mi 30 wiosen. Niespecjalnie czuję, by ten dzień był wyjątkowy (może nie licząc dużej imprezy, którą zaplanowałem), ale na blogu utarło się, że raz na kilka lat, 11 kwietnia wrzucam tekst. Ostatni taki napisałem dwa lata temu, natomiast pierwszy – sześć. Niech tradycji stanie się zadość. 

 

Za sekundę zniesiemy z dziewczyną rzeczy do auta, odpalimy pluszowe new retro i pojedziemy w góry, by celebrować ten dzień z najlepszymi ludźmi, jakich poznałem w życiu. Na imprezie będzie 30 osób (przypadek? Tak). Na co dzień unikam alkoholu, ale dziś wieczorem będę pił schłodzony gin z tonikiem i limonką. Jointy palę bardzo rzadko, ale dziś odpalę kilka, wdając się w dyskusje z przyjaciółmi, rozkoszując atmosferą, która powstaje tylko wtedy, gdy wszyscy widzimy się w komplecie. W planach mamy dwie trasy, obie lekkie ze względu na zagrożenie lawinowe. Nam tyle wystarczy. W dzień natura, wieczorem dyskotekowe światła, lasery i wytwornica dymu w dwóch wielkich, wynajętych przez nas apartamentach. Będzie fajnie. W chwilach, gdzie otoczony jesteś przez tylu zajebistych i bliskich ludzi, z podobnym poczuciem humoru i drinkiem w dłoni nie ma opcji, by czuć się źle.

 

Wypiję dziś wieczorem także za Was, za to, że jesteście tutaj ze mną przez tak długi czas. W szczególności będę miał w myślach tych Czytelników, którzy śledzą moje wpisy od początku, czyli od 16 lutego 2013 roku. Ten blog to kawał mojego życia. Mimo, że nie piszę tutaj tyle, co kiedyś i że statystyki odwiedzin na tym cierpią, nie zamierzam przestawać. Ta strona wciąż jest dla mnie bardzo ważna i wciąż kocham pisać. Nie zmieni tego ani mój brak czasu, ani fakt, że ludzie wolą raczej oglądać vlogi, niż czytać. Ostatnie 6 lat było niesamowitą podróżą, którą udokumentowałem na łamach tego bloga. Macie tutaj wszystko, czarno na białym. Od naiwnego chłopca, przez aroganckiego szczeniaka, do faceta, którym jestem dzisiaj. Cieszę się, że przeżywając własne rozterki i dzieląc się osobistymi przemyśleniami, rykoszetem zainspirowałem Was do pełniejszego, bardziej świadomego życia – co potwierdzają setki komentarzy i maili.

 

Chcę Cię inspirować do pełniejszego życia na własnych zasadach. Nie będę Twoim tatą, ale chętnie zostanę przyjacielem, podzielę się wnioskami i zamiast wpuszczać w zarośniętą dżunglę, nakieruję Cię w przerzedzony (ale tylko trochę) maczetą szlak. Na własnym przykładzie pokażę Ci, że można się zmienić, żyć pełniej i zamiast cały czas próbować dogonić szczęście – odnaleźć je w sobie.

 

Misją tego bloga jest wyrwać Cię z apatii i nauczyć chodzić o własnych siłach. Widzieć własnymi oczami i przestać wycierać sobie gębę starymi, oklepanymi prawdami. Chcę dawać Ci dobre emocje, zmuszać do przemyśleń i czasem się z Tobą drażnić.

 

Czytam ostatnio książkę “UNSCRIPTED: Life, Liberty, and the Pursuit of Entrepreneurship”, której autorem jest MJ DeMarco. Polecam tę książkę gorąco, w szczególności, jeśli jeszcze nie prowadzisz własnego biznesu. Zrobiła ona na mnie ogromne wrażenie, a podejrzewam, że gdyby ktoś podesłał mi ją parę lat temu, zupełnie wywróciłaby moje życie do góry nogami. Z jedną stawianą przez autora tezą jednak się nie zgadzam. MJ pisze tam, że nikogo nie obchodzisz, więc pisanie bloga o sobie pozbawione jest sensu – Czytelnik chce wynieść z wpisu coś, co dotyczy jego sytuacji. Autor książki zapomniał jednak chyba, że wszyscy jesteśmy ludźmi, posiadamy empatię i uczymy się stawiania kroków w świecie poprzez uważną obserwację innych i stosowanie podpatrzonych rozwiązań.

 

Uważam, że jeśli piszesz o sobie szczerze, prześwietlając na łamach bloga swoje emocje, rozterki i przemyślenia, to nie tylko dokumentujesz własną podróż, ale dajesz innym pewien schemat działania, a także przykład, że przez daną sytuację można przejść z podniesioną głową. Historie i myśli spisywane z serca dają także dowód na to, że nie jesteś sam/sama. Widzisz, że ktoś inny również odczuwał podobne emocje, musiał rozwiązać te same problemy. To dodaje otuchy.

 

Inspiracja i umiejętność odnoszenia konkretnych rozwiązań do swojej sytuacji to potężne narzędzia, których nie wolno lekceważyć.


Nie mam ochoty w tym momencie robić jakiegoś wielkiego podsumowania ostatniej dekady, bo jak zapewne wiesz, niewielką wagę przywiązuję do wieku wyrażonego w cyfrach. Nawet w momencie, w którym ktoś przystawiłby mi pistolet do głowy, ciężko by mi było wymienić rzeczy, które na swojej drodze mogłem zrobić lepiej:

 

Błędy, które popełniałem – w ostatecznym rachunku i szerszej perspektywie i tak zawsze wychodziły na plus.

 

Decyzje, z którymi zwlekałem – może i mogłem wcielić je w życie szybciej (np. rzucenie etatu), ale wydaje mi się, że po prostu wcześniej nie byłem na to gotowy – patrząc z dystansu, wszystkie ważne wybory podjąłem w idealnym momencie.

 

Gdybym miał podsumować w tym momencie ostatnie 10 lat, szło by to tak: wszystkie puzzle, nawet te na pozór rzucone przypadkowo, ostatecznie upadły na swoje miejsce – tworząc obraz, który mi się podoba i w którym wiele bym nie zmienił.

 

Czuję, że wspinam się na szczyt, pod kątem zdrowotnym, biznesowym, relacji oraz ogólnego ogarnięcia życiowego.

 

Życie dopiero się zaczęło – pochłonąłem przystawkę i wciąż jestem głodny.

 

Tego głodu właśnie sobie życzę.

 

Bym nie osiadł na laurach i unikał zapuszczania korzeni. Chcę wciąż poszukiwać nowych rozwiązań, chłonąc życie wszystkimi dostępnymi receptorami.

 

Życzę samemu sobie dalszej pracy nad zarządzaniem własnymi emocjami i myślami, by nie projektować na ludzi w najbliższym otoczeniu moich słabości i dawać przykład – pilnować, by relacje z osobami, które kocham były szczere i pełne wyrozumiałości.

 

Zacementowania obecnej ekipy i jak najczęstszych spotkań, bo jeśli fajni ludzie w życiu to skarb, to chyba znalazłem świętego Graala.

 

Najlepszej firmy szkoleniowej na rynku, światowego poziomu produkcji vlogów, czasu na napisanie jeszcze kilku książek, długiej i głęboko satysfakcjonującej drogi do upragnionych kamieni milowych.

 

Usprawniania obecnych schematów i poszukiwania nowych rozwiązań, dzięki którym będę w stanie dostarczać jeszcze więcej wartości za pomocą vlogów, produktów, szkoleń, wpisów, a w efekcie jeszcze głębiej zmieniać życie klientów, widzów i czytelników.

 

Perfekcji w organizowaniu własnego czasu, ustalaniu celów, jeszcze większej kontroli nad wszystkimi sferami codzienności, by wyciskać dostępne dni, miesiące i lata jak świeżą pomarańczę.


Tego życzę sam sobie i za to dziś wypiję, a wznosząc toast pomyślę o tym miejscu, o Was i o wszystkim, co jest naprawdę ważne.

 

Za moje i Wasze zdrowie.

 

100 lat?

Artykuł 30 pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/30uro/feed 8
Płonąc w atmosferze – jak książka mogłaby wyglądać? https://v1ncentify.prohost.pl/post/plonac-w-atmosferze-jak-ksiazka-moglaby-wygladac https://v1ncentify.prohost.pl/post/plonac-w-atmosferze-jak-ksiazka-moglaby-wygladac#respond Sun, 07 May 2017 17:32:30 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=2714 Nadszedł maj, a w maju świętujemy wydanie mojej pierwszej książki, która już wkrótce skończy roczek. Dokładnie za 4 dni, bo 11 maja uruchomiłem przedsprzedaż. I tak, rok temu o tej porze słońce świeciło już mocno i dało się wypić piwo na kocu...

Artykuł Płonąc w atmosferze – jak książka mogłaby wyglądać? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Nadszedł maj, a w maju świętujemy wydanie mojej pierwszej książki, która już wkrótce skończy roczek. Dokładnie za 4 dni, bo 11 maja uruchomiłem przedsprzedaż. I tak, rok temu o tej porze słońce świeciło już mocno i dało się wypić piwo na kocu…

 

Pierwsze pół roku po wydaniu “Płonąc…” wspominam mgliście. Zakurzony, zadymiony lej po bombie, istny imprezowy rausz. Byłem szczęśliwy i chciałem bez ograniczeń móc się tym szczęściem dzielić. Ten okres najlepiej obrazuje mój dialog z mamą:

 

Cieszę się, że się z tego beztroskiego transu wyrwałem i w końcu poukładałem priorytety, ale nie żałuję ani jednego jointa na łące, szotu wódki na barze i szalonych wypadów do Lwowa. Zasłużyłem.

 

W dzisiejszym wpisie przygotowałem dla Was niespodziankę “od kuchni”, czyli prezentację kilku alternatywnych okładek do książki, prosto z PDFa, którego otrzymałem od magików z This Way Design na pół roku przed premierą książki. Był to zaczyn, z którego wspólnie lepiliśmy i wypiekaliśmy chleb (każdą z okładek wraz z opisem można dokładnie obejrzeć klikając prawym przyciskiem myszy i wybierając otwórz grafikę w nowej karcie):

 

PROPOZYCJA #2

Jak widać po opisie przy wizualizacji, projektowanie okładki to nie zwykłe sklecenie przypadkowych pomysłów w photoshopie. Mieliśmy tutaj konkretną agendę, co świetnie obrazuje skrót mojej korespondencji z TWD:

 

VINCENT: Książka to powieść, metaforyczna podróż z chłopca w mężczyznę ukazana na mojej osobistej historii. Treść skupia się na pokonywaniu wewnętrznych barier, przekraczaniu granic. Wyrwaniu się z krępujących, wpajanych od dziecka przekonań, wzięciu życia w swoje ręce. Przełamywania strefy komfortu, tytułowemu “spalaniu się w atmosferze”. To początek rajdu przez najlepsze lata życia, pierwsza część z serii. Projekt powinien być minimalistyczny. Na samym początku myślałem o tym, by pokombinować z moim logiem – może je “popękać”, “nadpalić”. Pytanie tylko, czy dałoby radę to zrobić bez popadania w kicz. To luźna propozycja, generalnie jestem otwarty na nowe pomysły tak długo, jak będą wykonane minimalistycznie, dosadnie i nie będą “kiczowate”.

TWD: Rozumiem, że tytuł “Płonąc w atmosferze” nawiązuje metaforycznie do przełamania bariery między atmosferą Ziemi a kosmosem. Zdecydowanie sugeruje to coś ryzykownego, niezależnie czy w atmosferę wchodzi np. taki wahadłowiec czy meteoryt. Czy tekst książki również wskazuje na pewne ryzyko, coś co może się nie udać?

 

VINCENT: Tak. Co więcej – wychodząc z introwertyzmu, podejmując działanie i zaczynając żyć według własnych reguł wystawiamy się na opinię ludzi, której procent ZAWSZE będzie negatywnym zjawiskiem “zrównania” do ogólnego poziomu, taka kara za wyjście przed szereg. Więc podejmowanie inicjatywy czy to w rozwoju swojej osoby, czy to w biznesie zawsze wiąże się z przyjmowaniem na klatę krytyki.

TWD: I stąd wypływa kolejne pytanie: czy powieść ma pełnić funkcje mobilizującą do działania? Zawierać pewne porady, mimo, że technicznie poradnikiem nie będzie?

VINCENT: Zdecydowanie. To książka dająca nadzieję samotnym facetom, stłamszonym przez społeczeństwo. Prawdziwa historia będąca jasnym przykładem, że wyrwanie się z bagna jest możliwe.

TWD: Ukazanie nadpalonego logo może być o tyle trafnym zabiegiem, że czytelnik zauważy, że autor książki jest kimś, kto ma to już za sobą. Równocześnie nasuwa się pytanie: czy przeżył / czy odniósł sukces / czy było to bolesne. Sądzę, że jedna z propozycji może opierać się na tym motywie, jednak poszukamy również innych interpretacji tego tematu. Pewnie podczas projektowania pojawią się bardziej szczegółowe pytania, damy wtedy znać.

Propozycję numer “2” odrzuciłem dość szybko – zbyt mocno kojarzyła mi się ona z popularnym papierem toaletowym o nazwie Sekret.

PROPOZYCJA #3

Propozycja odrzucona przeze mnie odruchowo. W ogóle do mnie nie trafia, nie klika, nie intryguje. Co najwyżej dezorientuje i – szczerze mówiąc – jest po prostu brzydka.

PROPOZYCJA #4

Okej, przyznam, że tutaj miałem dużą zagwozdkę. Byłem rozerwany, bo z jednej strony z miejsca zaczarowała mnie propozycja #1 (o której niżej), a z drugiej “czwórka” dawała spore pole do popisu. Nie trafiał do mnie niebieski kolor, ale łatwo było go podmienić na czerwony, tak by pasował do estetyki bloga. Sporo boksowałem się z tym w myślach, ale ostatecznie zdecydowałem się drążyć wizualizację, w której zakochałem się od pierwszego wejrzenia…

PROPOZYCJA #1

 

 

Surowa, mocna, minimalistyczna. Dokładnie o to mi chodziło. Idealnie nadpalone logo i ten warkocz dymu/wypalona okładka. Dostałem ciarek od samego patrzenia. Po odrzuceniu innych propozycji krzyknąłem “YOU ARE THE CHOSEN ONE!” i zacząłem molestować TWD, wybrzydzać i bombardować poprawkami. Chciałem koloru. Chciałem więcej przekazu. Pragnąłem, by okładka była nie tylko minimalistyczna i mocna, ale też seksowna. Żeby w tym minimalizmie zawrzeć głębię powieści, dać mały teaser.

 

VINCENT: Skupiłbym się na pierwszym projekcie. Proponuję sprawdzić, jak nadpalone logo wygląda w oryginalnym, tj czerwonym kolorze (ewentualnie w gradiencie wynikającym z nadpalenia). Dodatkowo w “szczelinie” powstałej z wypalenia dodałbym dla testu przebijające się napisy powiązane z treścią książki: WIARA, WIZJA, DETERMINACJA, ZMIANA, DOŚWIADCZENIE, EMOCJE, SZCZĘŚCIE, CEL, INSPIRACJA, – to może wyjść fajnie lub kiczowato, musimy po prostu sprawdzić.

 

TWD: Podsyłam w załączeniu wizualizację okładki z dodanymi napisami i czerwonym logo. Napisy wyglądają całkiem dobrze, można je tam wstawić. Podzieliłem je na grupy w zależności od ich znaczenia. Zaczynamy od dołu inspiracją a poprzez wizję, cel (a właściwie jego wyznaczenie) docieramy do zmiany a w końcu do szczęścia – umieszczonego na samej górze. Wyrazy są nieco poukrywane tak, aby niejako wyglądały na świat za szczeliny.Mają one dodawać trochę smaczku i nie rzucać się w oczy od pierwszego spojrzenia, stąd dobór ich umiejscowienia i wielkości. Jedynie ZMIANA jest większa, ponieważ chyba to ona jest najważniejsza ze wszystkich, to jest ta bariera za którą zaczyna się coś nowego. Zbyt duże napisy sprawiłyby, że zatracilibyśmy czytelność efektu nadpalenia, a to on jest wiodącym elementem na okładce.

 

Czerwone logo też wygląda nieźle, ale pod warunkiem, że jest odpowiednio nadpalone. Oczywiście oryginalne jest intensywnie czerwone, ale takie by zupełnie nie pasowało do stylu okładki. My właściwie jesteśmy zwolennikami czarnej wersji, ale tego typu nadpalona czerwień też się jakoś broni.
Efekt urwał mi tyłek i tak już zostało:
 
Tył okładki natomiast powstał spontanicznie, przez przypadek. Marcin Gajosiński z TWD spytał mnie, co tam dajemy. Rzuciłem mu cytat z książki: Słodka dezercja, a wejście w ogień – to jedynie pozorny wybór, gdy raz sięgnąłeś dna, a on dorobił grafikę i niespodziewanie stworzył perełkę idealnie wpasowującą się w klimat projektu. Po prostu magik.

LAYOUT

 

Okładka za nami, ale chciałbym jeszcze pokazać Wam, jak mogło wyglądać wnętrze książki. Jak dobrze wiemy, aktualnie prezentuje się ono (w sporym przybliżeniu) tak:
 
A mogło wyglądać tak:

Produkt finalny to właściwie mieszanka obu tych propozycji.
 
Docieranie ostatecznej wersji wizualnej książki było bez dyskusji najprzyjemniejszym etapem tworzenia “Płonąc…”. Każdy mail z nowym projektem od TWD był jak prezent na Gwiazdkę. To właśnie wtedy zaczęło do mnie docierać, że moja wizja budzi się do życia, zaczyna być namacalna, rzeczywista. To już nie tylko litery, długie ciągi zdań i ciężkie akapity, które wypluwałem z siebie nocami. To grafika, która nadaje całemu tworowi swoistego trójwymiaru, zupełnie jak opływowa, elegancka karoseria auta. Atrakcyjne, cieszące oczy opakowanie. Design książki jest minimalistyczny, oryginalny i intrygujący – w stu procentach spełnił moje założenia.
 
Który projekt najbardziej podoba się Tobie? Daj znać w komentarzu co myślisz i jak patrzysz na moją książkę w rok po premierze. Bardzo mnie to ciekawi 🙂 A jeśli jeszcze nie czytałeś, nie czytałaś…

UWAGA!

Z okazji urodzin, przez CAŁY MAJ podpisuję każdą kopię książki z imienną dedykacją.”Płonąc w atmosferze” można zamówić KLIKAJĄC TEN LINK.  Jeśli imię osoby, dla której ma być dedykacja różni się o imienia osoby zamawiającej, proszę o maila na adres kontakt@v1ncent.pl!

 

Artykuł Płonąc w atmosferze – jak książka mogłaby wyglądać? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/plonac-w-atmosferze-jak-ksiazka-moglaby-wygladac/feed 0
Ogień, którym płonę dla Ciebie https://v1ncentify.prohost.pl/post/ogien-ktorym-plone-dla-ciebie https://v1ncentify.prohost.pl/post/ogien-ktorym-plone-dla-ciebie#respond Tue, 11 Apr 2017 16:40:24 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=2551 Kończę dziś 28 lat. Nigdy wcześniej nie byłem tak sprawny fizycznie, tak restrykcyjny jeśli chodzi o ćwiczenia oraz dietę. Nigdy też lepiej nie rozumiałem samego siebie i nie podążałem w lepszym kierunku. Nie, nie czuję się staro, a jeśli czytasz bloga wiesz, że nie przywiązuję zbyt dużej wagi do tych cyferek.

Artykuł Ogień, którym płonę dla Ciebie pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Kończę dziś 28 lat. Nigdy wcześniej nie byłem tak sprawny fizycznie, tak restrykcyjny jeśli chodzi o ćwiczenia oraz dietę. Nigdy też lepiej nie rozumiałem samego siebie i nie podążałem w lepszym kierunku. Nie, nie czuję się staro, a jeśli czytasz bloga wiesz, że nie przywiązuję zbyt dużej wagi do tych cyferek. 

Niektórzy moi znajomi nie rozumieją tej beztroski. To nie jest tak, że nie uderza mnie przemijanie, rozpiętość czasu. Rzeczywiście, dziwnie się czuję na myśl, że dokładnie 10 lat temu udawałem, że się świetnie bawię na swojej osiemnastce. Dziwnie mi, że mój młodszy brat ma obecnie więcej lat, niż ja miałem, gdy rozgrywały się wydarzenia opisane w Płonąc w atmosferze. Natomiast dopóki dbam o swoje ciało i umysł, jestem sprawny fizycznie i cały czas stawiam przed sobą wyzwania, pozostając rześkim – czym się, kurwa, przejmować? Ja tak młody i wypełniony energią byłem ostatnio, gdy na wariata kupowałem bilety lotnicze do Kijowa, by spotkać się z Anią (21 lat). Nie wiem, dlaczego jakieś cyfry miałyby określać sposób, w jaki na siebie patrzę. Czy się realizuję? Tak. Czy jestem szczęśliwy? Jestem. Czy się rozwijam? Jak nigdy. Sztruksowe spodnie też trzymają się ode mnie z daleka, a gdy próbują wychynąć z szafy, dostają z buta.

Jak się postarasz, znajdziesz mój wpis sprzed 4 lat, też popełniony w dzień urodzin. Lubię go czytać, by przypominać sobie, jak głupi byłem, jak mało wiedziałem o życiu oraz jaki proces przeszedłem, by znaleźć się tu, gdzie jestem teraz. Za nic nie chciałbym się cofnąć, bo jako ludzie potrzebujemy czasu, by wyklarować drogę, po której chcemy podążać oraz wytworzyć narzędzia, by się jej utrzymać w długiej perspektywie.

Chcę Cię inspirować do pełniejszego życia na własnych zasadach. Nie będę Twoim tatą, ale chętnie zostanę przyjacielem, podzielę się wnioskami i zamiast wpuszczać w zarośniętą dżunglę, nakieruję Cię w przerzedzony (ale tylko trochę) maczetą szlak. Na własnym przykładzie pokażę Ci, że można się zmienić, żyć pełniej i zamiast cały czas próbować dogonić szczęście – odnaleźć je w sobie.

Misją tego bloga jest wyrwać Cię z apatii i nauczyć chodzić o własnych siłach. Widzieć własnymi oczami i przestać wycierać sobie gębę starymi, oklepanymi prawdami. Chcę dawać Ci dobre emocje, zmuszać do przemyśleń i czasem się z Tobą drażnić.

Życie jest teraz, nie jutro. Pamiętam, że po przeprowadzce do Warszawy bardzo dużo pracowałem, by nie umrzeć z głodu. Na głowie miałem setki problemów, mało czasu dla siebie, a uwaga wciąż uciekała gdzieś daleko w przyszłość. Mówiłem sobie, że pożyję, gdy tylko się ustabilizuję. Gdy rozwiążę pierwszy, drugi, trzeci problem. Gdy blog się rozkręci, gdy będę miał więcej klientów lub pewność, że sobie poradzę. W końcu, pewnego pięknego dnia spadła mi na łeb ciężka konkluzja: teraz jest życie. To “kiedyś pożyję” właśnie się dzieje, a ja to przegapiam, wpatrzony gdzieś w horyzont. Twoje szczęście, najlepsze chwile przeciekają Ci gdzieś między problemem, który Cię zżera, czasem, którego nie cofniesz i rutyną codzienności. Czekasz na wiosnę tylko po to, by zaplanować lato, a latem wyjeżdżasz powoli zarzynając się nadchodzącą jesienią. Gdy to zrozumiesz, zaczniesz się wybudzać. Ćwiczyć uważność każdego dnia. Puszczać sobie ulubioną muzykę, biorąc prysznic. Dbając o siebie, ustawiając życie tak, by służyło Twoim celom. Oddając się chwili, gdy wyciągnięty na kocu pijesz zimne piwo. Gdy patrzysz w rozszerzone do granic źrenice osoby, która leży obok Ciebie w pogniecionej, rozgrzanej jeszcze pościeli. Nie czekaj na wielkie pieniądze, jedyną w swoim rodzaju miłość, czy wycieczkę do USA. Rób wszystko, by osiągać cele, ale żyj już teraz, bo właśnie teraz spierdala Ci czas. Dociera? Jeszcze nie? No to lepiej złap się fotela, bo Ci coś opowiem.

IDAHO, PERRINE BRIDGE

 

Mój kumpel Bartek stoi na moście. Nie przyjechał jednak podziwiać widoków. Wypakował swój spadochron i spuścił w dół, przygotowując się do jednego z bardziej niebezpiecznych stunt’ów (wygląda to TAK). Musi przeskoczyć nad swoim spadochronem i zaufać, że ciężar ciała go obróci. Że złapie powietrze, nie zaplącze się. Ma tylko jedną szansę, most ma śmieszne 150 metrów wysokości, nikt nie zabiera na ten trick zapasowego spadochronu, bo byłby i tak bezużyteczny.

 

Obrót spadochronu to pikuś. Co, jeśli źle wymierzy i zamiast przeskoczyć nad, wskoczy w spadochron? Co, jeśli stopa mu się poślizgnie i źle się wybije? Serce szarżuje, jak kopnięte prądem. Pompuje w żyły adrenalinę, ciężko złapać spokojny oddech. Nie ma szans, Bartek schodzi. Tego dnia staje jeszcze na krawędzi dziesięć razy, za każdym razem przegrywa ze swoim mózgiem. W pewnej chwili pojawia się starszy pan. Twarz pobrużdżona zmarszczkami, siwe włosy rozwiane przez wiatr i szalony błysk w oku.

 

– Pokażę ci, młody – mówi, po czym staje na krawędzi, spuszcza spadochron, uśmiecha się i bez zastanowienia skacze. Przelatuje nad spadochronem jak kamień, ciągnie go w dół, po czym oczom Bartka ukazuje się rozłożony, niebieski spadochron.

 

Bartek dochodzi do siebie, po czym wchodzi na krawędź raz jeszcze i tym razem decyduje się na skok.

 

Już na dole zagaduje starszego pana. Pyta go o skoki, jak się wkręcił.

 

– Wiesz – mówi. – Razem z przyjacielem całe życie pracowaliśmy, byliśmy księgowymi w jednej firmie. Praca, praca, praca. Robiliśmy projekty, trzepaliśmy nadgodziny, życie odkładając na później. “Na emeryturze sobie pożyjemy”, tak mówiliśmy. Już pieprzyć wakacje, których nie było – dziesiątki lat poświęciliśmy na zamartwianie się o karierę, jakieś błahe problemy. Nigdy nie było nas “teraz”. Ciągle nieobecni, zapatrzeni przed siebie, na to życie, które miało na nas czekać gdzieś tam, za kilka lat. Szczęście, wycieczki, inne kraje, a przede wszystkim coś tak banalnego i prostego, jak obudzić się rano, uśmiechnąć się i poczuć relaks, spokój. W końcu przyszła upragniona emerytura, zaplanowaliśmy wyjazdy, pobookowaliśmy przeloty, hotele.

– I co? – spytał Bartek.

–  Dwa miesiące później mój przyjaciel zmarł na zawał serca, a ja zacząłem skakać.

 

Żyjmy dziś, nie jutro.

 

PS. Dziadek bawił się w base jeszcze jakiś czas – w końcu wymyślił sobie stunt, który wykonał tylko trzy razy. Polegał on na tym, że skakał, podpalał główny spadochron i otwierał zapasowy. Dwa razy mu się udało.

 

Artykuł Ogień, którym płonę dla Ciebie pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/ogien-ktorym-plone-dla-ciebie/feed 0
24 https://v1ncentify.prohost.pl/post/_24 https://v1ncentify.prohost.pl/post/_24#respond Thu, 11 Apr 2013 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=27 Przyjęło się, że urodziny to taki dzień w roku, który zmusza do refleksji. Nad osiągniętymi celami, jak i tymi do osiągnięcia. Nad przyszłością. Tak myślę i myślę, ale tylko jedno przychodzi mi dziś do głowy: stara dupa ze mnie.

Artykuł 24 pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Przyjęło się, że urodziny to taki dzień w roku, który zmusza do refleksji. Nad osiągniętymi celami, jak i tymi do osiągnięcia. Nad przyszłością. Tak myślę i myślę, ale tylko jedno przychodzi mi dziś do głowy: stara dupa ze mnie.

No dobra, żartowałem.

Lata mijają, a ja z każdym rokiem jestem inny. Gdy przypominam sobie siebie sprzed dwóch wiosen widzę kolosalną różnicę. Wiem, że idę w dobrą stronę. Cieszy mnie to bardzo, bo czuję nieustanny progres. Z każdym kolejnym miesiącem wiem więcej, patrzę szerzej.

I sądzę, że słowo ‚zmiana’ nie jest tu adekwatne. Ja nie czuję, że się zmieniam, tylko że coraz bardziej się przebudzam. Szerzej otwieram oczy i doświadczam więcej – więcej widzę, słyszę, czuję, rozumiem. Towarzyszy mi takie dziwne uczucie, że odkrywam w sobie całe kilometry niezagospodarowanej przestrzeni, o której nie miałem wcześniej pojęcia, że w ogóle istnieje.

Przez ostatni rok dużo bardziej otworzyłem się na ludzi. Staram się dostrzegać pozytywne cechy w każdym człowieku. Kiedyś bardzo szybko skreślałem osoby za byle pierdołę, co było piramidalną głupotą. Wiadomo, że nie każdy jest doskonały. Ja nie jestem. A przez pochopne ocenianie można stracić szansę na poznanie wielu wyjątkowych osób.

Otworzyłem się na filozofię wschodu, nowe gatunki muzyczne, ciekawe poglądy. Przestałem brać swoje obecne przekonania i doświadczenia za pewnik, zamiast tego doceniłem ile daje kwestionowanie. Kwestionowanie wszystkiego. Zrozumiałem, że nie warto w życiu się ograniczać i trzeba poznawać, uczyć się, chłonąć jak najwięcej. Sprawdzać nieznane do tej pory sfery, by zdobyć doświadczenie i być może zainteresować się na dłużej rzeczami, obok których w normalnych okolicznościach przeszlibyśmy obojętnie.

Nie wiem dlaczego, ale przypomniała mi się sytuacja chyba sprzed roku, kiedy pojechałem autem na urodziny kumpla. Planowałem zostać krótko. Impreza była fajna, tym bardziej że sponsorowana głównie przez Mary Jane. Gdy wyszedłem na podwórko strasznie lało. Było ciemno i nie mogłem znaleźć auta. Mój stan świadomości nie ułatwiał mi zadania, ale po kilku minutach mi się udało.

Wyjechałem na główną drogę. Do domu miałem niedaleko. Mój samochód sunął przez śliniącą się potokami deszczu ulicę, po drodze mijałem rozmazane przez deszcz neony i uliczne lampy.

Włączyłem moją ulubioną składankę IAMX & Sneaker Pimps.

Gdy pierwsze dźwięki piosenki swobodnie rozpłynęły się po samochodzie i przeszły przez moje ciało poczułem dreszcze. Byłem w innej rzeczywistości. Droga przede mną była surrealistyczna, mroczna i piękna zarazem. Czułem się jak bohater filmu, który wraca przez skąpane w deszczu miasto nocą. Wiatr tańczył z jesiennymi liśćmi unoszącymi się wszędzie i wirującymi szaleńczo przed autem, na przystankach i chodnikach. Czułem euforię i spokój zarazem. Rozsiadłem się wygodnie w fotelu i byłem obserwatorem nocnej jazdy.

Wycieraczki pracowały na pełnych obrotach, samochód przesuwał się powoli, a moje oczy obserwowały spokojną, skąpaną w deszczu i czeluściach nocy okolicę. Cała scena wydała mi się jakimś pięknym, nieuchwytnym snem, którego nie mogę zatrzymać na zawsze, którym muszę się cieszyć właśnie w tej jednej, szczególnej chwili.

Otworzyłem okno po stronie kierowcy i do samochodu wdarł się orzeźwiający, pachnący deszczem wiatr. Podkręciłem dźwięki wydobywające się z odtwarzacza i oddałem się wizji, chciałem być jej częścią w każdym calu. Mijałem latarnie, ciemne uliczki i przesuwające się raz za razem domki jednorodzinne. Minąłem moje stare liceum i jechałem drogą, którą kiedyś codziennie chodziłem do szkoły. Kiedyś, kiedy nie byłem jeszcze sobą. Kiedy żyłem dla innych, zamiast dla siebie. Zamknięty w ciasnej skorupie nakazów, spętany ogólnie przyjętymi normami, z klapkami na oczach. Kiedy nie wiedziałem, że życie może w głównej mierze być piękne, pełne i takie, jakim tego chcemy.

Zobaczyłem człowieka, który mimo deszczu szedł wolnym krokiem przed siebie i po prostu mókł. Następnie dziewczynę, skręcającą w jakieś pogrążone we śnie osiedle. Przypomniał mi się tekst piosenki T.Love – To wychowanie:

„Cześć, gdzie uciekasz

Skryj się pod mój parasol

Tak strasznie leje i mokro wszędzie

Ty dziwnie oburzona odpowiadasz – nie trzeba

Odchodzisz w swoją stronę, bo tak cię wychowali”

Droga do domu nie była długa, ale ja miałem wrażenie, że ciągnęła się w nieskończoność. Gdy już zaparkowałem pod domem uśmiechnąłem się i wiedziałem, że przeżyłem coś wyjątkowego.

Tak na marginesie.

Serio stara dupa ze mnie.

Artykuł 24 pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/_24/feed 0