seks – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Słońce umarło https://v1ncentify.prohost.pl/post/slonce-umarlo https://v1ncentify.prohost.pl/post/slonce-umarlo#respond Thu, 27 Dec 2018 15:39:04 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=3734 Zima zamraża życie i produkcję serotoniny. Budzisz się, bierzesz prysznic, jesz śniadanie - włączasz światło w pokoju, bo za oknem robi się ciemno.

Artykuł Słońce umarło pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Zima zamraża życie i produkcję serotoniny. Budzisz się, bierzesz prysznic, jesz śniadanie – włączasz światło w pokoju, bo za oknem robi się ciemno.

 

Czujesz, jakbyś żył w jaskini. Włączasz 3 lampy 125W 5400K, których zwykle używasz do nagrywania vlogów, by poczuć się lepiej. Miękkie, mocne światło uderza Cię w twarz. Siedzisz tak, chłonąc energię, popijasz przy tym kawę i już po kilku minutach z głowy znikają mroczne myśli. Peak następuje w momencie, w którym kopie Cię kofeina.

 

Zastanawiasz się, w jaki sposób przetrzymałeś zimę rok wcześniej bez wspomagania się tymi lampami i nic rozsądnego nie przychodzi Ci do głowy.

 

Zautomatyzowane nawyki pomagają utrzymać codzienność w ryzach. Nadają Twojej walce struktury. Bez znaczenia, jak ciężki masz poranek, jak mroczne myśli wiją się w czaszce, Ty po prostu robisz. Odcinasz myślenie i skupiasz się na tym co dobre, rutynowe – na tym, co działa. 

 

Każde wyjście z domu jest wyzwaniem. Ubierasz się ciepło, żeby się nie przeziębić, a mimo to mróz przegryza ubranie jak spragniony krwi drapieżnik. Witasz się z dziewczyną, z nosa Ci leci, jest całkiem romantycznie. Uprawiasz seks, seks pozwala na odcięcie od mroku, na połączenie na głębokim poziomie. Seks to trwanie w chwili obecnej, wynurzenie z mułu i zaczerpnięcie powietrza. Przytulacie się po wszystkim i jesteście jak dwa fluorescencyjne misie Haribo, świecące w ciemności. Spędzacie ze sobą więcej czasu, misiujecie się zakrzywiając rzeczywistość, sprawiając że jest ona dobra pomimo całkowitej ciemności na zewnątrz, pomimo tego, że słońce umarło.

 

Chcesz spotykać się często ze znajomymi, by wspólnie krzesać światło i rozświetlać noc polarną, w której przyszło Wam żyć, ale częste spotykanie się jest serio trudne – bo każde wyjście z domu to wyzwanie, a gdy za oknem masz minusowe temperatury pięć razy zastanowisz się, czy rzeczywiście opuszczanie ciepłego gniazdka jest konieczne. Jednak momenty, w których się spotykacie, a w szczególności wspólne wyjazdy są jak reakcja jądrowa. Nie potrzebujecie słońca. Jesteście tysiącem słońc.

 

Łykasz witaminę d3, żeby uzupełnić deficyt. Łykasz różne rzeczy, by wspomóc układ nerwowy, odpornościowy i utrzymać pracę mózgu na zadowalającym poziomie.

 

Jedziesz na siłownię i jest zupełnie ciemno. Jedziesz na siłownię i z zaskoczeniem zauważasz, że dopiero wybiła piętnasta. Zastanawiasz się, kiedy do tego przywykniesz. Dochodzisz do wniosku, że pogodzenie się z tym to zrobienie sobie krzywdy. Nie należysz do tego klimatu, potrzebujesz słońca. Twoim podstawowym systemem jest szukanie światła, jesteś jak Powerwall Tesli, który nie może wykonywać swojej podstawowej funkcji.

 

Ćwiczysz i słuchasz muzyki. Odcinasz się od myśli i skupiasz na wyciskaniu, na tym jak pracuje Twoje ciało. Mija piętnaście, dwadzieścia minut. Powoli Twoje żyły rozgrzewają się i czujesz łaskotanie endorfin. Na Twojej twarzy wykwita delikatny uśmiech. Czujesz się dobrze. Od rana czołgałeś się przez lepki mrok właśnie dla tej chwili, dla zastrzyku dobrych hormonów.

 

Zjadasz dobry posiłek i wykonujesz dobrą pracę. Piszesz tekst i oczywiście chciałbyś, by ktoś poza Tobą go przeczytał, chciałbyś by ktoś go docenił, ale przede wszystkim klepiesz w klawiaturę dla siebie. Przelewając myśli, układając je w zdania powoli odklejasz się od mroku. Zapominasz o tym, że zanurzony jesteś w popiole zmarłego słońca. W słuchawkach płynie muzyka, unosi Cię, pozwala oddać się tworzeniu do takiego stopnia, że przestajesz zauważać, że w ogóle piszesz. Płyniesz, udajesz się w podróż i powoli stajesz się bardzo obecny, bardzo żywy. Jak w trakcie seksu, ale jednak nieco inaczej. Narasta w Tobie satysfakcja, czujesz motyle w brzuchu, rozpiera Cię euforia. Wchodzisz w wyższą świadomość, jesteś jak taran przebijający tamę innego wymiaru, uwalniający potok ukrytej mocy.

 

Jesteś baterią Tesli naładowaną pod korek.

 

Nie potrzebujesz trzech lamp, nie potrzebujesz kawy, siłowni ani seksu. Nie potrzebujesz słońca, słońce umarło i nie musi wracać.

 

Przynajmniej w tej jednej, krótkiej chwili.

 

Zima to szamotanina w mroku, który rozświetlają Twoje wybuchy. To ciągłe poszukiwanie iskry, paliwa, by nie dać się pochować żywcem. Nauka generowania energii i dobrych emocji niezależnie od warunków za oknem. Akceptacja ciemności to wywieszenie białej flagi i równia pochyła. Naucz się z nią walczyć, a ponowne pojawienie się słońca wiosną będzie miłym, ale jednak dodatkiem do samowystarczalnej codzienności.

 

Życie nie zaczyna się wiosną, życie jest teraz.

 

Artykuł Słońce umarło pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/slonce-umarlo/feed 0
Tobie powiem szczerze https://v1ncentify.prohost.pl/post/tobie-powiem-szczerze https://v1ncentify.prohost.pl/post/tobie-powiem-szczerze#respond Thu, 06 Jul 2017 14:10:07 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=2955 Czasami czuję się jak poeta w podziurawionym płaszczu i wytartym notesem wystającym z tylnej kieszeni spodni - który właściwie nie pamięta, po co go w ogóle ze sobą nosi.

Artykuł Tobie powiem szczerze pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Czasami czuję się jak poeta w podziurawionym płaszczu i wytartym notesem wystającym z tylnej kieszeni spodni – który właściwie nie pamięta, po co go w ogóle ze sobą nosi.

Czasem nie mam już siły nic pisać. Nie rozumiem w tym sensu, w dzieleniu się myślami. To dziwny stan, w którym nie chodzi o to, że wydaje mi się, że wszystko co miałem do napisania już napisałem, ale raczej o to, że nie czuję potrzeby przekazywać niczego co myślę lub czuję innym ludziom. Coraz częściej odmienne lub ewidentnie błędne stanowisko kwituję uśmiechem. Odwracam wzrok lub sprawdzam telefon. Słowne batalie mnie już nie kręcą, ani udowadnianie i dochodzenie z kimś moich racji. To przeszłość. W przeszłości byłem głośny i butny, chciałem krzyczeć, mieć megafon i swoje słowa innym ludziom siłą wpychać do oczu i uszu. Kręciła mnie możliwość manifestowania swoich przekonań, wciskania każdemu na nos moich okularów. “A nie mówiłem?”, “teraz rozumiesz…” były jak sierpowy w ten nos, a ja bardzo lubiłem trzask łamanych kości. 12 tekstów w miesiącu? Czułem się jak Indiana Jones życiowych tajemnic, osoba posiadająca klucz do każdych drzwi. Była w tym pycha, było w tym chamstwo i poczucie, że jestem lepszy. Nie była to najlepsza i najczystsza motywacja, ale działała. Moje słowa dźgały w oczy, tłukły po żebrach i podcinały nogi. Leżysz na deskach, 1:0. Wygrałem.

Teraz staram się już pisać tylko dla przyjemności, jaką daje sam twórczy proces. Dlatego nie odpowiada mi wiecznie głodna forma treści, jaką jest blogowanie. To nienasycony, zachłanny stwór, dopominający się regularności. Ja nie chcę pisać regularnie, tylko wtedy, gdy czuję potrzebę. Jeśli potrzeba jest regularna, to cele moje i potwora stają się zbieżne. Jeśli nie, to powstaje problem, a wraz z nim wyrzuty sumienia. Że blog się wietrzy, że zdycha. Może niech zdechnie?

Nigdy nie myślałem o tym, że blog tak mi się rozrośnie. I pewnie by się nie rozrósł, gdyby nie Volant, jego polecenia w kilku tekstach oraz fanpage Słowem w sedno. Gdyby nie pompowanie hajsu w reklamy na fejsie, gdyby nie lekka zmiana formy i celowe zainteresowanie tekstami również kobiet, które chętniej klikają, share’ują i komentują content. Facet, zanim kliknie “lubię to” pomyśli trzy razy, podrapie się w potylicę i zamiast przy tekście, wdusi serduszko przy samojebce Joli, Małgosi czy Kasi. Takiej ze sporymi ustami przez duże C, do której ślini się od kilku wiosen. Blogowanie umiera, a lud chce wideo, żeby się ruszało i żeby gadało. Żeby nie musieć czytać, bo czytanie męczy podobno bardziej niż scrollowanie tablicy i odkręcanie słoików od mamy.

Nigdy nie chciałem być rozpoznawalny, a teraz jestem. W galerii, w barze i w klubie. Podchodzą do mnie goście i żądają, żebym został małpą w ich prywatnym cyrku. Mają duże oczekiwania lub raczej wymagania, jakby wykupili ze mną taniec prywatny. Jestem jeszcze raczej człowiekiem, na imię mam M i jeśli tego nie rozumiesz – idź precz. Rozpoznają mnie też dziewczyny, uśmiechają się tym jednym, nie dającym się pomylić z innym rodzajem uśmiechu. “Wiem kim jesteś”. Wątpię, że wiesz, bo sam choć coraz częściej bywam pewien, to miewam czasami dylemat. Zdarza się, że one też mają określone wymagania, bo w ich oczach jestem chyba jak chodzący wibrator. A kiedy zamiast “tak, pojedźmy do mnie” odpowiadam “miło było poznać”, znajduję na fanpage wiadomość o treści “idiota”. Dziękuję więc za komplement. Do tych, które mnie rozpoznają nie lubię podchodzić i raczej unikam rozmowy. Jestem dla nich jak dwuwymiarowa postać z taniej kreskówki. Pomyliłaś Looney Toones z Ghost in the shell kochanie, ale szkoda mi energii na odkręcanie Twego fałks pałks. Będąc osobą publiczną jednocześnie dla innych ludzi przestajesz być sobą, a stajesz się avatarem. Niech tak będzie, to nawet zabawne. Przecież zawsze chciałem być Batmanem.

Wróćmy do pisania. Na bloga lubię z rana, po śniadaniu i z kofeiną, koniecznie mocną, koniecznie dobrą. Pisać książkę, tworzyć opowiadania wolę wieczorem. Gdy jest bardzo ciemno, ekran świeci mi w twarz. Nikt już nie pisze i nikt nie dzwoni. Nie mam już innych obowiązków, wyzerowany pośpiech, brak potrzeby bycia, czy odbycia gdzieś, z kimś, czegoś. Mogę nawrzucać, nawciskać, część siebie w tekst upuścić. Kiedyś w trakcie lubiłem jeszcze wyjść na spacer lub pobiegać. Gdy ulice i chodniki są puste, w świetle zbyt żółtych lamp, kiedy miasto pozoruje bezdech i odpoczynek. Z tłem oddalonych syren, ze szczekającym psem z przypadkowego okna i tajemniczym żarem papierosa na otulonej mrokiem ławce. Kiedyś wieczory miałem bardziej samotne i trochę mi tego brakuje. Ja z reguły wolę powoli, najlepiej w jednym miejscu i tylko ze sobą. Kiedy mogę drążyć własne myśli, ciosać z nich wnioski, stwierdzenia i zdania. Rąbać jak drewno. Nie mogę sobie jednak pozwolić, by taki stan trwał długo. Potrzebuję wychodzić do ludzi, być socjalnym i na zewnątrz. Taka praca, spora różnorodność. Za to ją lubię, że nie pozwala mi odpłynąć zbyt głęboko. Gdybym nie prowadził szkoleń, już dawno pozwoliłbym sobie na całkowitą alienację, tak mi się wydaje.

Miałem opublikować opowiadanie w Nowej Fantastyce, pamiętacie? Ja trochę zapominam, pilnujcie mnie, dobrze?

Czuję, jakbym skracał dziś z Wami dystans, choć wiem że to tylko iluzja. Choć to zawsze działa tylko w jedną stronę, gdy się spotykamy jesteście dla mnie obcy, wiecie o mnie wszystko, ja o Was… 🙂 Troszkę niesprawiedliwe, ale niech będzie, że mi pasuje. Pamiętajcie tylko, że nie będę dla Was tańczyć, dla Was lub Was podrywać i wedle Waszej woli kurczowo trzymać się przypiętego obrazka. Jeśli chcecie porozmawiać, to nie pytajcie mnie o kobiety, o pisanie i kolejną książkę. Spytajcie jak się bawię i zbijcie piątkę. Normalni po prostu bądźcie.

Miała być krótka notka dla mnie, ale widzę, że coś przyjemnego się tu skręciło. Kto wie, może wcisnę “opublikuj post” zanim się rozmyślę?

Artykuł Tobie powiem szczerze pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/tobie-powiem-szczerze/feed 0
Seksualny cyrk, czyli dlaczego zachowujemy się jak idioci https://v1ncentify.prohost.pl/post/seksualny-cyrk-czyli-dlaczego-zachowujemy-sie-jak-idioci https://v1ncentify.prohost.pl/post/seksualny-cyrk-czyli-dlaczego-zachowujemy-sie-jak-idioci#respond Sun, 23 Apr 2017 18:37:04 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=2633 Wiecie, od długiego czasu żyję w bańce informacyjnej. Wszyscy znajomi, na których mi zależy i z którymi utrzymuję kontakt wiedzą, czym się zajmuję. Większość z nich ma zdrowe przekonania na temat życia, biznesu i relacji damsko-męskich, bo własnie takimi ludźmi chcę się otaczać.

Artykuł Seksualny cyrk, czyli dlaczego zachowujemy się jak idioci pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Wiecie, od długiego czasu żyję w bańce informacyjnej. Wszyscy znajomi, na których mi zależy i z którymi utrzymuję kontakt wiedzą, czym się zajmuję. Większość z nich ma zdrowe przekonania na temat życia, biznesu i relacji damsko-męskich, bo własnie takimi ludźmi chcę się otaczać.

Zespół Madonny i ladacznicy – zaburzenie seksualne opisane przez psychoanalityka Renshava, polegające na ambiwalentnej postawie mężczyzny wobec natury kobiecej. W mentalności mężczyzny współistnieją dwa modele kobiety: Madonna – porządna, cnotliwa, idealna żona i matka oraz ladacznica – zmysłowa, rozpustna, dostępna, zabawowo traktująca seks.

 

Postawa ta według Renshava jest bardzo rozpowszechniona w kręgu kultury Zachodu i wynika z wychowania, lęku kastracyjnego, nieufności wobec kobiet i podwójnej moralności.

 

Wikipedia

 

W naszym świecie normalne jest zagadanie przypadkowej dziewczyny na ulicy i uprawianie z nią seksu tego samego dnia. Nie mamy kompleksu Madonny i Ladacznicy, bo prawdziwą naturę kobiet odkryliśmy już dawno temu i zrobiliśmy jedyną sensowną rzecz – zaakceptowaliśmy ją, co otworzyło nam drzwi do świata niedostępnego dla przeciętnego faceta.

Posiadając dobrze skonstruowaną bańkę możesz wyciąć ze swego życia ludzi i zachowania, których nie lubisz. Odłączyć się i przenieść do wirtualnej rzeczywistości, gdzie nie będą Cię dotyczyć myśli i przekonania osób, których w swoim świecie nie chcesz. Po jakimś czasie takiego odcięcia zapominasz, że w ogóle istnieją ludzie, którzy myślą inaczej. Twoje przekonania zapuszczają w Ciebie korzenie tak głęboko, że DZIWNY staje się fakt, że inni budują swoje tu i teraz wokół zupełnie innych systemów wartości.

Dla mnie osobiście najbardziej przerażające momenty interakcji z innymi ludźmi to te, w których przez przypadek (poznaję nowych ludzi, na przykład znajomych dziewczyny) lub z przymusu (komentarze do filmów Instynktownego na YouTube) wchodzę w patologiczne bańki i widzę, w jaki sposób myśli i funkcjonuje większość osób – szczególnie facetów.

Mam ciarki na samą myśl o zapuszczaniu się w ten niepokojący świat, ale właśnie nim się dzisiaj zajmiemy. Siostro, podaj skalpel i odsuń się proszę. Będzie krwawo.

Szpital wariatów

 

Kobiety to dla mężczyzn temat szczególnie wrażliwy, bo bezpośrednio powiązany z ego. Każdy chciałby być ekspertem i pozycjonować się na kogoś, kto nie ma problemów z płcią przeciwną. Jednocześnie wielu facetów wyrzuca do kosza entuzjazm związany z kobietami gdzieś w okolicach studiów, gdy powoli dociera do nich, że schematy, w których się poruszają są nieefektywne. Że bycie miłym, poprawnym i romantycznym nie działa (a miało działać!). Rośnie seksualna frustracja podszyta dezorientacją – negatywny szlam, który goście kierują na kobiety potwierdzające nieefektywność wpajanych od dziecka schematów zachowań.

Jeśli jakaś dziewczyna uprawia seks bez przejścia “rytuału” kilku randek, jest na celowniku. Jeśli wychodzi z nowopoznanym facetem z klubu, zostaje napiętnowana. Punktem wrzącym zagubienia jest natomiast sytuacja, w której dziewczyna uprawia seks z mężczyzną będącym kompletnym zaprzeczeniem modelu Faceta Idealnego, lansowanego przez popkulturę, mamę, tatę oraz same kobiety. Krzyś (który staje się powoli blogową maskotką – ktoś z Was powinien przygotować jego wizualizację na potrzeby takich wpisów) widzi na własne oczy, że jego wyidealizowana Asia – w której podkochuje się od lat, o której względy się stara zapraszając do kina, naprawiając komputer, robiąc za darmowego taksówkarza o każdej porze dnia i nocy – właśnie całuje się z gościem, który podszedł do niej zaledwie piętnaście minut temu. Krzyś ma blue screena. Jak to, moja Asia? Przecież to czysta Asia, z zasadami, nie jakaś dziwka. Asia by nigdy, przenigdy… może jej coś dosypał?! Ale przecież się uśmiecha, trzeźwo patrzy, dobrze się bawi. Jak to, zaraz! Przecież on nawet nie jest dla niej miły, przecież dotyka ją, jakby byli razem, dlaczego nie strzeliła mu z liścia, nie chlusnęła mu w twarz drinkiem? Dlaczego jest w niego tak wpatrzona i sama ciągnie za rękę do baru?

Wiecie, co dzieje się później?

Asia wychodzi z klubu, ale nie sama. Rozchlapane myśli kapią z rozłupanego łba Krzysia, który nie jest w stanie zracjonalizować tego, co się właśnie stało. Największą tragedią natomiast jest fakt, że pomimo nieefektywnego schematu myślowego, taki facet sam z siebie go nie zmieni, bo brakuje mu dystansu i odpowiednich informacji. Pomimo zbierania feedbacku z zewnątrz potwierdzającego, że świat relacji rządzi się innymi prawami fizyki, Krzyś będzie dalej poruszał się wytartymi ścieżkami, jak szczur w labiryncie, stając się coraz bardziej nieszczęśliwym, zagubionym człowiekiem, z rosnącym przekonaniem, że został oszukany. Zgorzknienie i frustracja zawsze muszą znaleźć ujście, więc w długoterminowej perspektywie gość zacznie nienawidzić kobiet i facetów, którym z nimi wychodzi.

Wreszcie znajdzie swoją racjonalizację: dziewczyny pokroju Asi to dziwki, a goście, którzy mają dużo seksu – smutni kolesie bzykający puste szmaty (bo jak wszyscy wiemy, te mądre różnią się biologicznie od głupich i nie odczuwają pożądania, a pieprzą się tylko w celu prokreacji). 

Same dziewczyny nie są tutaj bez winy, bo na każdym kroku utwierdzają mężczyzn w patologicznych schematach, poruszając się bezpiecznie pod społecznym płaszczykiem czystej kobiety, która do seksu potrzebuje związku. Na co dzień prezentują postawę cnotliwej córeczki tatusia, by w nocy pieprzyć się i realizować fantazje z facetami, którzy dostarczają im odpowiednich emocji i dyskrecji. Tak, wiem że lepiej udawać i z tego udawania czerpać profity, niż skazać się na ostracyzm społeczny i łatkę “łatwej dziwki”. Wiem, że bezpieczniej jest założyć, że facet, z którym się spotykasz ma równie średniowieczne przekonania, co 95% mężczyzn, niż przejechać się na szybkim i wyuzdanym seksie z nim. Ja jedynie zwracam uwagę na dokładanie cegiełki do patologicznego modelu relacji. To popieprzony łańcuch kłamstw, w którym każde kolejne ogniwo umacnia zakrzywione postrzeganie rzeczywistości, powodując zagubienie i frustrację u mężczyzn oraz wyrzuty sumienia i wstyd z powodu odczuwania naturalnych instynktów u kobiet. Niektóre z nich akceptują swoją prawdziwą naturę  i po prostu odgrywają bezpieczną szopkę, by nie nadwyrężyć swojej reputacji. Inne z kolei jej nie akceptują, więc każde działanie pod wpływem impulsu muszą sobie racjonalizować i w tę racjonalizację wierzyć. “Było dużo alkoholu… nie planowałam tego…”, “weszłam do niego na szybką herbatę i jakoś tak wyszło…”.

Nie możesz czuć się dobrze, za model myślowy przyjmując taki, który zaprzecza Twoim naturalnym instynktom. Wszyscy jesteśmy ludźmi i wszyscy chcemy seksu, bliskości oraz dowolności w zakresie tego, z kim i w jaki sposób zrealizujemy te potrzeby. Czy w związku, czy poza nim. A teraz mamy patową sytuację, w której facet wstydzi się tego, że jest napalony na dziewczynę i nie chce jej tym urazić, a kobieta z kolei musi udawać urażoną i zgrywać trudno-dostępną, bo albo czuje wyrzuty sumienia z powodu swoich pragnień albo po prostu wie, że musi odegrać kabaret. Brzmi, jak szpital wariatów.

 

Mężczyzna albo zaakceptuje, że kobiety uwielbiają seks i nie dzielą się na te “czyste bez skazy” i “rozpustnice” albo na zawsze pozostanie zdezorientowany i zablokuje sobie dostęp do zdobywania doświadczenia. Ta sama kobieta przy dwóch różnych facetach będzie wyświetlać dwie skrajnie różne osobowości. Dla jednego będzie napaloną “zdzirą” i bzyknie się tej samej nocy lub na pierwszym spotkaniu – tylko dlatego, że zostanie dobrze poprowadzona i zobaczy, że gość jej nie ocenia. Dla drugiego z kolei, wykazującego symptomy zespołu madonny i ladacznicy, będzie czystą cnotką, mówiącą, że “za szybko”, wodzącą za nos, wymarzoną dziewczyną do związku – byle nie wdepnąć w minę i dopasować się do wizji mężczyzny.

To nie jest tak, że “faceci nie rozumieją kobiet”. Faceci nie rozumieją rzeczywistości, w której żyją, a ponieważ znajdują się w pułapce myślowej – nie mogą spojrzeć na nią z dystansu. Mężczyzna albo wyrwie się z “Matrixa” albo do końca życia będzie bardzo nieszczęśliwy, ponosząc porażkę za porażką, popełniając te same błędy w imię przyjętych (fałszywych) założeń co do otaczającego świata. Z tym, że wbrew pozorom wyrwanie się jest ekstremalnie trudne. Po pierwsze, jako ludzie mamy tendencję do fanatycznej obrony swoich przekonań (nawet wtedy, kiedy zostały nam zaszczepione i wcale takie “nasze” nie są), a po drugie społeczeństwo nieustannie bombarduje nas kłamstwami mającymi na celu zakorzenić nas w patologicznym modelu relacji. Po trzecie, porzucenie całego systemu wartości i zmiana modelu wydaje się być przerażająca. Jako ludzie potrzebujemy prostych zasad i dowodu społecznego. Najlepiej, żeby te zasady zostały narzucone z góry (bezpieczeństwo) i były powszechnie przestrzegane (potwierdzenie), w myśl zasady, że miliony much nie mogą się mylić, a jeśli tylko będziemy robić to, co one – nie grozi nam nic złego.

Facet musi zaakceptować prawdziwą naturę kobiet, by zdobywać z nimi doświadczenie, wyrobić sobie standardy, mieć porównanie. Ile razy słyszymy Krzysia mówiącego “to moja wybranka” o lasce, na którą jest skazany, bo nie posiada kompetencji, które pozwoliłyby mu poznawać inne kobiety? Jak mawia mój kumpel, wybór z jednego nie jest żadnym wyborem. Potrzebujemy wielu dziewczyn, by nauczyć się, co oznacza asertywność oraz jak pozostać niezależną jednostką w relacji, wzrastać jako mężczyzna – nie stawać się w związku czarną dziurą, która nieustannie wymaga atencji. By dojść do momentu, gdzie wchodzimy w związek nie ze strachu przed samotnością, ale z rzeczywistego WYBORU, przynosząc na podwórko swoje zabawki. Tak, to kobieta, której chcę. Byłem z Agnieszką, Kasią i Mariolą, poznałem rozpiętość osobowości kobiet, przerobiłem szybki seks, zazdrość, odrzucenie, poznałem siebie i poukładałem w głowie. Dzięki temu wiem, że TO jest kobieta, z którą chcę dalej wzrastać, stworzyć coś zajebistego. I rzeczywiście WIEM, bo posiadam doświadczenie. Nie wkręcam sobie, że oto przede mną stoi wyjątkowa laska, podczas gdy na miano wyjątkowej zasługuje w moim słowniku każda, która po zamienieniu dwóch zdań nie zaczyna spierdalać w podskokach.

Podwójne standardy

 

Takiego przekonania nie da się osiągnąć w inny sposób – facet nie będzie w pełni facetem, jeśli nie podejmuje działania. Z drugiej strony, mężczyzn “ogarniętych” w temacie relacji określa się mianem “kobieciarzy”, które niesie wydźwięk równie subtelny, co kop w jaja. Wymaga się od faceta, żeby wiedział co powiedzieć i gdzie zabrać. Jak wydrylować spojrzeniem, by zrobiło się jej gorąco, a w odpowiedniej chwili przemienić się w Rocco Siffredi, zamknąć usta pocałunkiem, pociągnąć za włosy, zsunąć majtki i dać klapsa. Zafundować emocjonalny rollercoaster, a do tego z czasem nie zamienić się w grzecznego misia i nie spiździeć. Facet powinien rozumieć, kiedy trzeba przytulić, a kiedy jednym zdaniem sprowadzić na ziemię. Być tajemniczym, słodkim, czułym i szorstkim draniem, rzeźbionym dłutem w granicie skurwielem, ale też emocjonalnym i czasem miękkim jak topione masełko ptysiem, którego nic, tylko na bułeczce rozsmarować. Musi być wirtuozem nieprzewidywalności, maszynką na żetony do fundowania orgazmów, pocieszycielem z darem telepatii, który nie da sobie wejść na głowę, a jednocześnie będzie żywo wciągał uchem – raz lewym, raz prawym – potoki smętnego pierdolenia. Do tego wszystkiego powinien być prawiczkiem, a wiedzę i doświadczenie wyssać z mlekiem matki. Zjawisko działa identycznie w kontekście oczekiwań przeciętnego faceta względem kobiet.

Ja po stokroć wolę spotykać się z kobietą, która miała dużo doświadczeń seksualnych i w relacjach w ogóle, bo oznacza to, że zna siebie, swoje ciało i oczekiwania. Przy takich dziewczynach nie czuję się jak opiekun dziecka specjalnej troski, który musi przymykać oko na potknięcia i nieporadność, tylko jak FACET. Gdy idę z taką laską po ulicy, ludzi kroję na plasterki laserem z oczu, wyższy jakiś jestem (przy moim wzroście to już przesada, wiem) i generalnie zaczynam rozważać, czy zamiast gum do żucia nie wpakować w mordę paru gwoździ. Tak samo, przy ogarniętym mężczyźnie kobieta może się poczuć prawdziwą KOBIETĄ, a nie testerką wyrobu mężczyznopodobnego.

Tylko właśnie, kobiety o doświadczenie nie muszą walczyć, bo są i mogą być w tym układzie pasywne. Niezależnie od przekonań na temat świata, otaczającej rzeczywistości, ciągle mają w swoim życiu facetów. Podchodzą, zaczepiają, piszą, proponują, się płaszczą. Dzięki temu dziewczyny mogą bez żadnych problemów uczyć się na relacjach siebie i mężczyzn, by dojść do konkluzji, czego tak naprawdę oczekują od partnera i się “wyrobić”, “otrzaskać”. Informacje spływają nieprzerwanym ciągiem, podczas gdy facet musi je sobie wyszarpywać, konfrontując się z lękiem, odrzuceniem, niepewnością i negatywnym feedbackiem otoczenia. Żadna dziewczyna nigdy nie zrozumie, ile poświęcenia, silnej woli i samozaparcia wymaga czasem od faceta wykonanie działania. Laski mówią “no patrzył się, patrzył, ale dlaczego nie podszedł?”.

Nie podszedł, bo czuł lęk, ale ty i tak tego nie zrozumiesz, więc szkoda klawiatury.


Ja mogę sobie tutaj pisać, stukać w klawiaturę i się mądrzyć, ale ostatecznie ani świata, ani wpajanych od dziecka prawd w ten sposób nie zmienię. Nieświadomi faceci w dalszym ciągu będą dziewczynom misiować, popychając je prosto w ramiona tych, którzy rozumieją opisane tutaj mechanizmy. Kobiety będą tkwić w nieszczęśliwych związkach ze średniowiecznymi konserwami, wcielając się w rolę madonny, a potrzeby ladacznicy spełniając na boku. 

Jaki z tego wszystkiego morał, ktoś zapyta? Cóż, zależy od tego, w jakiej bańce się znajdujesz.

Pozwólcie, że w spokoju wrócę do swojej.

Zdjęcie: Fedor Shmidt

Artykuł Seksualny cyrk, czyli dlaczego zachowujemy się jak idioci pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/seksualny-cyrk-czyli-dlaczego-zachowujemy-sie-jak-idioci/feed 0
Dlaczego każdy powinien mieć PASJĘ https://v1ncentify.prohost.pl/post/dlaczego-kazdy-powinien-miec-pasje https://v1ncentify.prohost.pl/post/dlaczego-kazdy-powinien-miec-pasje#respond Thu, 09 Mar 2017 19:27:30 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=2441 Bardzo często w przeróżnych gazetach, mądrych programach i na jeszcze mądrzejszych blogach pojawiają się teksty, które sugerują, że żeby być osobą atrakcyjną na rynku matrymonialnym, musisz mieć pasję. Że bez zajęć z capoeiry, nałogowej gry na gitarze, czy regularnych skoków ze spadochronem nie tylko nie utrzymasz przy sobie nikogo na dłużej, ani nawet nie poruchasz (tyczy się facetów, bo jak wiadomo atrakcyjna kobieta bzyka zawsze).

Prawda to, czy fałsz? Zależy.

Artykuł Dlaczego każdy powinien mieć PASJĘ pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Bardzo często w przeróżnych gazetach, mądrych programach i na jeszcze mądrzejszych blogach pojawiają się teksty, które sugerują, że żeby być osobą atrakcyjną na rynku matrymonialnym, musisz mieć pasję. Że bez zajęć z capoeiry, nałogowej gry na gitarze, czy regularnych skoków ze spadochronem nie tylko nie utrzymasz przy sobie nikogo na dłużej, ani nawet nie poruchasz (tyczy się facetów, bo jak wiadomo atrakcyjna kobieta bzyka zawsze).

Prawda to, czy fałsz? Zależy.

Zależy, bo posiadanie pasji rzeczywiście czasem pomaga – ale stoją za tym inne mechanizmy, niż te lansowane przez popkulturę.

Wbrew obiegowej opinii, w pasji nie chodzi o to, by po prostu jakąś posiadać. Znam wiele osób, które próbują swoje niecodzienne zainteresowania wykorzystać do tego, by zabłysnąć przed kobietami. Tylko, że dziwnym trafem to nie działa. Goście zapisują się na sztuki walki, skoki spadochronowe, czy zaczynają grać w zespole. Później dziwią się, że mimo wszystko laski nie ustawiają się do nich w kolejkę. Problem w tym taki, że z podobnym nastawieniem jesteś jak menel, który przychodzi wyżebrać 2zł. Mam pasję = daj mi walidację, doceń jaki jestem fajny, no przyznaj, że zaplusowałem.

Na samym początku zaznaczmy podstawową rzecz: jeśli nie jesteś interesującą, skalibrowaną społecznie osobą, zabranie się za jakąś pasję, byle odhaczyć na liście “posiadanie zainteresowania – checked” zbyt wiele nie zmieni. Problemy, które posiadasz i kompleksy, z którymi walczysz wciąż są główną przyczyną, dla której nie wychodzi Ci w relacjach. Znam osoby, które absolutnie nie posiadają żadnych zainteresowań, a mimo to mają seks i szczęśliwe związki. Uważam natomiast, że zainteresowania stanowią niesamowicie ważną wartość dodaną.

Pasje są ważne dlatego, że wybudzają nas z marazmu i nie pozwalają ugrzęznąć w codzienności. To defibrylator przywracający nas do tego, co tu i teraz. To silne emocje, które stanowią przeciwwagę dla logicznej i poukładanej rzeczywistości. To szczęście niezależne od innych osób. Spełnienie wewnętrzne i więcej energii każdego dnia. Aura, którą promieniujesz przy innych. Właśnie TO jest atrakcyjne. Nie fakt, że posiadasz jakieś zainteresowanie, ale sposób, w jaki wzbogaca Cię ono jako osobę. 

Pasja, to coś co kochasz robić. Nie coś, za co się zabierasz, bo jest modne, bo wypada, bo podobno robi wrażenie. Możesz powiedzieć kobiecie, że lubisz jeździć motorem z nadzieją, że dostaniesz za to punkty. Z drugiej strony, jeśli rzeczywiście kochasz pruć szosą i zaczniesz z emocjami opowiadać jej, dlaczego – wciągniesz ją w swój świat. Nie będziesz próbował czegoś ukraść, zamiast tego podzielisz się z nią częścią ognia, którym płoniesz.

Robić w życiu to, co kochasz, to jak podpiąć się do nieskończonego źródła energii, z którego możesz nieustannie czerpać – i to ponad limit dostępny dla osób, które w niczym się nie realizują. I to ta energia sprawia, że ludzie lgną do Ciebie, jak ćmy do światła.

Czasem spotykam dziewczyny, które tańczą. Ta informacja jest dla mnie neutralno-pozytywna. No okej, tańczy, robi coś poza scrollowaniem fejsa, fajnie. Wszystko zmienia się w momencie, w którym widzę, jak bardzo ten taniec jest dla niej ważny. Jak zaczyna mi opowiadać o nim z zaangażowaniem, kiedy widzę, że to dla niej coś więcej, niż 3 zajęcia w tygodniu do odbębnienia. Pokazuje mi to, że dziewczyna ma głębię. Że nie jest tylko dwuwymiarową, przeciętną laską, która na przykład zapieprza na siłkę tylko po to, by nie wstydzić się przed koleżankami, a tak na serio nienawidzi ćwiczyć. Chodzi o ten błysk w oku i poświęcenie się czemuś. Tworzy to wrażenie, że dziewczyna jest samowystarczalna, posiada cel w życiu –  a to jest bardzo atrakcyjne.

Będąc osobą, która rzeczywiście realizuje się i czerpie niesamowitą przyjemność ze swojego zainteresowania wyróżniasz się na tle chodzących czarnych dziur, które potrzebują drugiego człowieka do tego, by poczuć szczęście, spełnienie i satysfakcję. Co więcej, ludzie pozbawieni tej formy ekspresji dużo częściej bywają w relacjach z innymi toksyczni i zaborczy. W końcu partner staje się dla nich całym światem, a wolny czas trzeba jakoś zagospodarować. Najgorsza sytuacja powstaje wtedy, gdy jedna osoba w związku pasję posiada, a druga nie. Ta druga często (nie mówię, że zawsze) nie ma punktów odniesienia potrzebnych do tego, by zrozumieć, dlaczego czasem trening, czy pisanie w skupieniu będzie ważniejsze od wspólnego seansu The Walking Dead (swoją drogą, nowe odcinki całkiem, całkiem).

Zainteresowanie, w którym się realizujesz i z którego czerpiesz siły witalne to Twój skarb. I właśnie dlatego warto pasję posiadać. Nie dla innych ludzi, nie dla poklasku. Dla poczucia celu, konkretnych priorytetów i staniu się osobą, która ma misję. Dla przyjemności i całkowitego oderwania od energii innych ludzi. Wtedy nie potrzebujesz jej do tego, by funkcjonować, bo generujesz jej wystarczająco dużo, by jeszcze się nią dzielić – przestajesz więc być wampirem energetycznym.

Niestety, większość osób nigdy nie znajdzie swojej niszy. Ja z pisaniem miałem szczęście, bo czytałem bardzo dużo książek, a do tego dysponowałem nieźle rozwiniętą wyobraźnią, która szukała formy ekspresji. Zacząłem więc nałogowo tworzyć opowiadania, szkice książek, scenariusze do filmów. Skończyło się na książce i blogu. Moim zdaniem największym przywilejem w życiu jest nie tylko pasję posiadać, ale móc zamienić ją w źródło dochodu. Kiedy każda czynność wykonana w kierunku zarobku jest jednocześnie zajęciem, do którego siadasz z uśmiechem. W tym kontekście czuję się, jakbym wygrał w totka.

I prawdę mówiąc, nie smuci mnie, że ludzie nie odkrywają swoich pasji. Przygniata mnie natomiast fakt, że gruba większość z nich nawet jej nie szuka.

Wiesz co jest największą tragedią tego świata? Ludzie, którzy nigdy nie odkryli, co naprawdę chcą robić i do czego mają zdolności. Synowie, którzy zostają kowalami, bo ich ojcowie byli kowalami. Ludzie, którzy mogliby fantastycznie grać na flecie, ale starzeją się i umierają, nie widząc żadnego instrumentu muzycznego, więc zostają oraczami. Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć.

– Terry Pratchett


ZMIANY NA BLOGU!

 

Od dziś żegnamy okropnego, topornego, znienawidzonego Disqusa. Jeśli jesteście zalogowani na fejsie, to już w tej chwili możecie bezwysiłkowo zostawić mi komentarz pod wpisem. Bez żadnych kont i logowania. Czekałem na tę zmianę i wiem, że Wy też – te wszystkie maile i prywatne wiadomości sprawiły, że system komentarzy już od jakiegoś czasu widniał na mojej liście do odstrzału.

Na starych wpisach zostaje Disqus, ale wszystkie nowe będą już miały zaimplementowane komentarze fejsbukowe. Jeśli cieszysz się z tej nowiny tak, jak ja, koniecznie zostaw testowy komentarz:)

Artykuł Dlaczego każdy powinien mieć PASJĘ pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/dlaczego-kazdy-powinien-miec-pasje/feed 0
Jak nie ranić kobiet? Zostać gejem https://v1ncentify.prohost.pl/post/jak-nie-ranic-kobiet-zostac-gejem https://v1ncentify.prohost.pl/post/jak-nie-ranic-kobiet-zostac-gejem#respond Wed, 01 Mar 2017 19:34:53 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=2371 Takie kruche, niewinne i czułe...

Artykuł Jak nie ranić kobiet? Zostać gejem pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Takie kruche, niewinne i czułe…

Chciałbym dziś odnieść się do komentarza, który pojawił się pod jednym z moich artykułów, a przy okazji ugryźć temat traktowania kobiet, jakby były z porcelany z nieco innej strony, niż robiłem to dotychczas. Nie, to nie będzie kolejny post o tym, że kobiety bywają wyrachowane, złe i nieczułe (choć dobrze wiemy, że bywają) – ale nie krępuj się, śmiało sięgnij po popcorn. Przyda Ci się.

3, 2, 1… głęboki wdech.

(Pisownia autora komentarza bez zmian):

Napisales „ Jeśli przy tym składa Ci jakieś obietnice lub tworzy pozory, że „to coś więcej”, a Ty to łykasz, to właśnie znalazłaś się w potrzasku, a on jest głupim chujem „ Wije mi to lekka hipokryzja, z niektórych twoich wpisow sam przyznajesz ze jesteś z tym kobietami ale niczego im nie obiecujesz, ale jednocześnie nie chcesz sexu tylko wartościowej relacji zawierającej bliskosc emocjonalna, możliwość spotkania się z kobieta poza lozkiem itp. Nie kreci cie zwykly „fast food” sex tylko cos wiecej gdzie sex jest jednym z elementow a nie celem samym w sobie.

Zacznijmy od tego, że wypowiedź wyrwałeś z kontekstu i odnosiła się ona do sytuacji, w której facet zapewnia, że chce być w związku lub tworzy jedynie pozory, a patrząc obiektywnie interesuje go tylko bzykanie dziewczyny. Bez bliskości, aktywności innych niż seks i bez spotykania się poza łóżkiem.

Teraz odniosę się ogólnie do zjawiska, które opisałeś:

Ja nie wykluczam wejścia w dłuższą, monogamiczną relację i zawsze zostawiam sobie ku temu furtkę. Po prostu po pierwszym spotkaniu nie mam pojęcia, czego oczekuję od tej konkretnej dziewczyny. Nie znam jej, nie wiem jak jest nam razem i w jaki sposób nasza relacja ułoży się w dłuższej perspektywie. A jeśli nie wiem tych rzeczy, to niczego nie obiecuję, nie doklejam etykietek – generalnie nie bawię się we wróżenie z fusów, które jeszcze nikomu nie wyszło na dobre. Gdybym z miejsca naklejał etykietki, to robiłbym pod górkę nie tylko kobietom, ale przede wszystkim samemu sobie. Wymagając od siebie telepatii i przewidywania przyszłości, rzucając jakieś deklaracje bez pokrycia.

“Szukam czegoś poważnego” – a co, jeśli okaże się, że dogadujemy się jedynie w łóżku?

“Nie szukam niczego poważnego” – a co, jeśli po seksie okaże się, że jest nam razem dobrze, tylko że przy z góry narzuconych ramach relacji w tym momencie głupio będzie się wychylić, by je zmienić?

“Nie szukam niczego poważnego” – a co, jeśli kobieta, z którą moglibyśmy przeżyć coś pięknego wywnioskuje z tych słów, że szukamy lalki do ruchania i po prostu stwierdzi, że nie chce marnować na to czasu? Po co rzucać sobie takie kłody pod nogi? Prawda jest taka, że najładniejsze kobiety mają dostatek seksu, są przesycone takimi propozycjami. Wyjeżdżanie lasce prosto w twarz, że chcesz ją jedynie bzyknąć jest strzałem w k… kolano.

Mimo wszystko inwestując swój czas i energie w dana relacje zlbizasz się do kobiet w sposób intymny i pozwalasz im się zaangazowac i mieć nadzieje. To nie kwestia obietnic ani deklaracji, tego wszystkiego nie ma w sposób zwerbalizowany. Niby niczego slownie im nie obiecujesz, ale nadzieje i zaangażowanie nie koniecznie musze brac się z werbalizacji intencji, jak najbardziej można rozbudzić w kobiecie nadzieje na cos wiecej pomimo ze nie było to nasza intencja . Robimy to za pomocą innych rzeczy (niewerbalnie) mam na myśli wszystkie te cieple, czule i intymne gesty. Generalnie chdzi mi o bliskosc emocjonalna. Nie wiem jak ty ale ja nie potrafie odroznic zwyklej bliskości i zyczliwosci drugiego człowieka od bliskości swiadczacej o jego zaangażowaniu emocjonalnym.

Właśnie opisałeś sedno relacji damsko-męskich. Nie polegają one jedynie na tych “dobrych” emocjach, a jeśli masz tylko dobre, to może oznaczać, że nie są prawdziwe. Bo wszystko, co najlepsze i prawdziwe w życiu, jest słodko-gorzkie. W każdej relacji ZAWSZE na końcu ktoś cierpi. Czy oznacza to, że mamy wybrać celibat? Lub oszukiwać samych siebie, że jesteśmy w stanie zmienić prawa fizyki? Czasem coś po prostu nie wychodzi. Często poznając drugą osobę doznajesz rozczarowania i zdajesz sobie sprawę, że szukasz kogoś innego. I wtedy musi nastąpić rozstanie – tak jest po prostu fair. Z drugiej strony, czasem nie będziesz chciał relacji kończyć, ani też wchodzić w związek – po prostu bardzo polubisz z kobietą spędzać czas, więc naturalnie pojawi się chęć, by przeciągnąć taką relację w czasie.

Angażujemy, a później cierpimy. To dobrze, na tym polega życie – na hartowaniu dupy, wyciąganiu wniosków. Bez tego nie mielibyśmy sił iść dalej i poznawać nowych ludzi, byłoby to zbyt bolesne. Naturalne jest więc, że w trakcie procesu musimy nieco się znieczulić. Kobiety w swoim życiu mają do czynienia z taką ilością facetów, związków, znajomości, zawodów miłosnych i uniesień, że stają się w tym kontekście twardsze niż większość mężczyzn- ale o tym się nie mówi.

Bez jasnej komunikacji intencji, nasze relacje sa pol-uczciwe, Bo niby nie obiecujemy im nic, ale one zazwyczaj i tak po cichu liczą, że jak się z nami prześpią to nas usidlą. Taka mentalność kobiet w polsce, mimo wszystko dążą do związków i dopóki nie powiesz jej wprost “nie szukam i nie chce związku”, to niestety ale w wiekoszkosci przypadkow ją oszukujesz czy Ci się to podoba, czy nie.

Fest (znajomy, z którym prowadzę szkolenia z relacji damsko-męskich) ma to do siebie, że bardzo dużo rozmawia z kobietami przez telefon, zawsze poruszając przy tym temat związków i seksu bez zobowiązań. Wniosek z dziesiątek przeprowadzonych rozmów jest jasny: jeżeli bardzo atrakcyjna kobieta stwierdzi, że facet jest zamknięty na kontynuację relacji (chce jednego), często całkowicie zabije to jej zainteresowanie nim. Dziewczyna potrzebuje choć cienia perspektywy, że ze znajomości może być coś więcej, by pójść do łóżka, ALE jeśli po seksie okaże się, że związek w tym przypadku nie wypali, to nic wielkiego się nie dzieje. Kobiety są w tę grę lepsze niż większość facetów i mają świadomość tego, że seks nie oznacza związku. Tylko, że jest różnica pomiędzy słodką pomyłką, a celowym wdepnięciem w potłuczone szkło.

 Nie myśl za kobiety, sprawdzaj, jak wygląda rzeczywistość. 

Jeśli ktoś nigdy nie był po drugiej strony barykady to nie zrozumie bol związanego z niedozwajemniona miloscia, zaangażowaniem itp i ma mało skrupolow wobec innych. Także tutaj kwestia sumienia i tego na ile kogoś obchodzi to, co ona myśli i jak sie czuje, wiem ze znajac prawdziwa nature kobiet i tego jak bardzo podle i wyrachowane potrafia byc wobec facetow, w mezczyznie duzo sie zmienia i automatycznie korygują się „głupie” wyobrażenia i chec traktowania ich fair i po ludzku, ale nieraz trafamiamy na normalne kobiety które nie zasluzyly na krzywdę i zranienie z naszej strony, a Czasami chcąc nie chac robimy kobietom swoisty „brainfuck”. O ile z twojej strony nie ma czegos „wiecej” to kobieta może ta relacje postrzegać zupełnie inaczej i być na zupełnie innym stopniu zaangażowania nawet jeśli udaje ze wszystko jest ok, a w glebi cierpi bo się zaangazowala i nie potrafi od ciebie odejść i zrezygnowac z toksycznej relacji ktora ja niszczy. W żaden sposób cie nie krytykuje ani nie probuje umoralniać, po prostu jesteś ciekaw tego w jaki sposób komunikujesz kobietom swoje niezwiazkowe intencje, w jaki sposób informujesz je ze nie jesteś na wylacznosc i nie chcesz z nia potencjalnego związku. Pozdrawia kilkuletni czytelnik twojego bloga 🙂

Nie chodzi o to, czy ktoś był “po drugiej stronie barykady”, tylko ile razy tam był i jak sobie z tym poradził (układając głowę i emocje w dobry sposób lub popadając w negatywną spiralę). Generalizując, kobiety były tam wystarczająco często, by się w tym kontekście uodpornić bardziej, niż jesteś w stanie to sobie wyobrazić. Dorzuć do równania wszystkich facetów, którzy czekają na taką kobietę na ławce rezerwowych, by ją pocieszyć. Fajna laska nigdy nie jest sama i jeśli po rozstaniu lub relacji, która nie wyszła nie chce samotnie spędzać wieczorów, to po prostu nie musi. Spotka się z którymkolwiek innym facetem, by oderwać się emocjonalnie i wrócić na normalne tory. Tak na marginesie, nieco komiczne jest to, że czytając o kobiecie leczącej swe rany innym mężczyzną nie mamy w głowie odruchu oceniającego pt. “wykorzystuje innego faceta dając mu nadzieję, a tak na serio jedynie stara się zapomnieć o poprzednim”, co tylko pokazuje jak wiele uchodzi kobietom na sucho w naszym społeczeństwie. Dziewczyny wiedzą, że nie ma nic złego we wchodzeniu w relacje, które czasem po prostu nie wychodzą.

Z kolei przeciętny facet w przypadku zawodu miłosnego przechodzi przez prawdziwe piekło, bo on musi aktywnie poznawać dziewczyny, by stworzyć sobie jakąkolwiek “ławkę rezerwową” (już nie wspominajmy o niemoralnym leczeniu się po byłej za pomocą “wykorzystywania” niewinnych, kruchych kobiet – ci faceci to prawdziwe świnie są). Nie ma jak się “wykurować”, więc cierpi. Przy braku umiejętności poznawania nowych dziewczyn to cierpienie się potęguje, bo najprawdopodobniej na kolejną okazję wejścia w relację z fajną laską będzie musiał długo poczekać i liczyć w tym kontekście na szczęście. Sytuacja beznadziejna, nic więc dziwnego, że ciężka do zniesienia, przyjmująca formę traumy.

Jeśli chcesz domniemywać, w jaki sposób działają i myślą kobiety, to mierz je ich miarą, nie własną – biorąc pod uwagę kolosalne różnice w życiu uczuciowym i doświadczeniu przeciętnej kobiety i przeciętnego faceta. W innym wypadku takie wnioskowanie jest nic niewarte i prowadzi do patologicznych przekonań i zachowań w stosunku do płci przeciwnej (traktowanie drugiej osoby jakby była porcelanową filiżanką).

Ja jakiś czas temu byłem w bardzo trudnej relacji, gdzie zarówno ja, jak i moja kobieta wiedzieliśmy, że nasz związek jest bez przyszłości. Bez wdawania się w szczegóły, zbyt dużo przeszkód stało nam na drodze, więc każde spotkanie było na wagę złota – biorąc pod uwagę, że w tle słyszeliśmy ciężkie tykanie zegara, który zapowiadał nieuchronny koniec bajki. Mimo to angażowaliśmy się jak szaleni i wyrywaliśmy kolejne spotkania, godziny i minuty, by spędzić ze sobą jak najwięcej czasu. Wymienić jak najwięcej czułych gestów i łez. Czyli oboje robiliśmy sobie “brain fuck” wiedząc, że całość źle się skończy. Tylko, że wiesz co? Mimo tego całego bólu, a ostatecznie ciężkiego rozstania i tak BYŁO WARTO. Dla tych momentów, gdzie super się przy sobie czuliśmy i dla wspomnień, do których oboje możemy się teraz uśmiechać. Dla zajebistego seksu, adrenaliny i endorfin. Uczucia bliskości i bycia kimś ważnym dla drugiej osoby.

Z kolei idąc Twoim tokiem rozumowania, powinniśmy być jak dwa roboty, które na chłodno kalkulują “zbyt wiele emocji nas to będzie kosztować, rozstańmy się już teraz”. Tylko, że prawdziwe życie to nie rozważania w internecie. To prawdziwi ludzie, prawdziwe emocje i decyzje, które niosą realne konsekwencje. Czasami, gdy poznamy kogoś wyjątkowego nie powinniśmy godzinami myśleć i logicznie pytać: “czy stać mnie na to, by się zaangażować i później cierpieć?”, bo to złe pytanie.

Dobre brzmi: “czy stać mnie na to, by się NIE zaangażować i stracić te wszystkie piękne chwile, które mam na wyciągnięcie ręki?”. I prawdopodobnie to jest pytanie, które zadają sobie kobiety, o których piszesz w swoim komentarzu. One nie są głupie, znają sytuację i angażują się świadomie – akceptując konsekwencje. 

Im więcej masz relacji, doświadczenia i samoświadomości, tym lepiej rozumiesz, że czas spierdala. Nie robimy się młodsi, więc tym bardziej powinniśmy korzystać z możliwości do tego, by poznawać ludzi, zakochiwać się i też cierpieć. Wzmacniać mięsień emocjonalny i brnąć dalej w poszukiwaniu kolejnej chwili, która przyspiesza serce. Nie unikać złych emocji, tylko akceptować jako część procesu i wykorzystywać je, by wzrastać, uodparniać się. Nie będziesz w stanie nadążyć za najpiękniejszymi i najbardziej pewnymi siebie, ogarniętymi życiowo kobietami, jeśli nie wyrobisz sobie równie mocnej psychiki w relacjach, co one.

Oznacza to, że działając protekcjonalnie w stosunku do samego siebie, do tego obchodząc się z każdą dziewczyną jak z jajkiem, nie będziesz wzmacniał tego emocjonalnego mięśnia, który wymagany jest do szybkiego wychodzenia z dołków, chłodnego myślenia przy mocnym zaangażowaniu i radzenia sobie z najlepszymi kobietami.

Spokojny wydech…

Artykuł Jak nie ranić kobiet? Zostać gejem pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/jak-nie-ranic-kobiet-zostac-gejem/feed 0