ryzyko – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Zmiana. Ryzyko. Wyzwanie https://v1ncentify.prohost.pl/post/zmiana-ryzyko-wyzwanie https://v1ncentify.prohost.pl/post/zmiana-ryzyko-wyzwanie#comments Wed, 22 Aug 2018 14:42:04 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=3614 Całe życie uciekamy. Jesteśmy zawodowymi sprinterami w zawodach nie do mety, ale zdala od niej.

Artykuł Zmiana. Ryzyko. Wyzwanie pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Całe życie uciekamy. Jesteśmy zawodowymi sprinterami w zawodach nie do mety, ale zdala od niej.

 

Jako ludzie jesteśmy uczuleni na wiele rzeczy. Nie lubimy polityków. Boli nas widok ludzi, którym w życiu wyszło. Pierwsze top 3 zajmują jednak kolejno:

 

Zmiana.

Ryzyko.

Wyzwanie.

 

Panicznie boimy się tych rzeczy, bo zmuszają nas one do opuszczenia ciepłego gniazdka i sprawdzenia się – więc zawsze staramy się biec w przeciwnym kierunku. Na pierwszy rzut oka takie rozwiązanie wydaje się być sensowne – uciekając walczymy o zachowanie status quo, czyli aktualnego, optymalnego ułożenia rzeczywistości. Nawet, jeśli nasza rzeczywistość w tym momencie posiada jakieś wady, to są one do przełknięcia, jeśli idą w parze z iluzją stabilności.

 

W tym wszystkim zapominamy, że gniazdko pielęgnujemy na ruchomych piaskach, które powoli, lecz sukcesywnie wciągają nas. To powolny proces, na tyle długotrwały, że na co dzień go nie widać. Dostrzegamy symptomy regresu dopiero, gdy sięgamy pamięcią lata wstecz, porównując swoją rzeczywistość z przeszłością.

 

Sam przez długi czas wykańczałem się emocjonalnie, po pierwsze: bojąc się wyzwań i ryzyka, po drugie: walcząc ze zmianą. Wiedziałem, że jedynym rozsądnym wyjściem jest iść do przodu, więc mimo obaw podejmowałem wyzwanie i ryzykowałem. Robiłem coś sprzecznego z moimi uczuciami, co kosztowało mnie wiele energii.

 

Gdy jechałem na swoje pierwsze płatne szkolenie umierałem ze stresu. Zaczynałem zupełnie nowy rozdział swojej kariery, koniec pracy na etacie – wreszcie byłem panem swego losu. Pragnąłem tego od bardzo dawna, a teraz, gdy w końcu to wywalczyłem, moją głowę atakowała setka dobijających myśli. Siedziałem w autokarze, słuchawki w uszach, a brzuch ściśnięty w kłębek.

 

Czy sobie poradzę? Co, jeśli klient nie będzie zadowolony? Czy nie porwałem się z motyką na słońce?

 

Szkolenie prowadziłem w Sopocie, więc miałem kilka długich godzin, by w kółko katować się wszystkim, co produkował mój przerażony mózg. Pocieszałem się, że to tylko trzy dni. Trzy dni, po których wrócę do bezpiecznego domu. Wyobrażałem sobie wszystkie bezpieczne, rutnowe czynności, które powitam z radością, jeśli tylko “przebrnę” przez szkolenie. W momencie, w którym dojechałem na miejsce byłem skrajnie skatowany przez adrenalinę – a nawet jeszcze nie zacząłem szkolenia.

 

Czy powyższa taktyka się opłaca? Z pozoru tak, przecież nie chowamy głowy w piasek, podejmujemy wyzwanie, ryzyko – wychodzimy naprzeciw zmianom. Jednocześnie jednak okupione jest to wewnętrzną walką, w wyniku której mamy zszarpane nerwy i dostajemy po żyłach końską dawką kortyzolu. Wykonujemy dobrą robotę, a jednak się boimy, ciągle oglądamy za siebie – na nasze gniazdko zbudowane na piaszczystej wydmie.

 

W pewnym momencie musiałem zmienić taktykę. Długoterminowo nikt nie jest w stanie funkcjonować z taką dawką stresu i niekończącą się, wewnętrzną batalią. Jeśli chcemy być skuteczni w długiej perspektywie, podejmowanie ryzyka nie może kojarzyć się z czymś nieprzyjemnym. Potrzebujemy nowego modelu.

 

Mój obecny to witanie wyzwań, ryzyka i zmian z otwartymi ramionami. Już nie uciekam od tych rzeczy, a gdy pojawiają się na horyzoncie – po prostu wychodzę im naprzeciw.

 

Pierwszy składnik to akceptacja

Okej, na horyzoncie mam zmianę. Muszę podjąć ryzyko lub się w czymś sprawdzić. Jedynym wyborem jest akceptacja tego stanu rzeczy. Tak długo, jak nie zaakceptujesz tego faktu, będziesz toczyć w środku wewnętrzną batalię pt. “ja nie chcę”. Nikogo nie obchodzi, że nie chcesz, klamka zapadła. Dopasuj się lub zgiń.

 

Drugi składnik to ekscytacja

Zamień adrenalinę na ciekawość. Masz duży projekt do zrealizowania? Ciekawe, jak wypadnie. Otwierasz nowy biznes, idziesz do nowej pracy? Super, coś świeżego – nowy teren do eksploracji, będzie zabawa. To jedyne słuszne podejście. Nie masz wpływu na to, że pojawia się w Tobie jakaś emocja. Kontrolujesz jednak jej interpretację. Użyj tego mechanizmu na swoją korzyść.

 

Trzeci składnik to trenowanie mózgu

by wszelkie turbulencje i zmiany postrzegać w kontekście zasobu. Dopasowując się do zmian, czy podejmując ryzyko uczymy się nowych rzeczy, szlifujemy umiejętności i hartujemy charakter. Jeśli kolizja z tornadem jest nieunikniona, to trzeba wjechać w nie na pełnych obrotach i skupić się na tym, by wyciągnąć z doświadczenia sto procent – wycisnąć je jak mokrą szmatę. Nauczyć się czegoś o sobie, przekroczyć kolejne granice, sprawdzić się, wynieść lekcję na przyszłość. Dzięki temu, każde kolejne wyzwanie zamiast tyrać Cię emocjonalnie, będzie Cię wzmacniać.

 


Pamiętaj, że ostatecznie bezpieczne gniazdko i stabilność są iluzją, w którą wierzysz tylko dlatego, że boisz się zmiany. Żeby poruszać się efektywnie po falach życia i nie dać się podtopić, musisz wymienić je na deskę – i nauczyć się surfować.

Kto wie, może ten sport Ci się spodoba?

 

Artykuł Zmiana. Ryzyko. Wyzwanie pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/zmiana-ryzyko-wyzwanie/feed 2
Wiecznie podlany kwiatek https://v1ncentify.prohost.pl/post/wiecznie-podlany-kwiatek https://v1ncentify.prohost.pl/post/wiecznie-podlany-kwiatek#respond Fri, 30 Sep 2016 13:28:43 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=1846 Przestań się oszukiwać. Karmić iluzją i wmawiać sobie, że kiedyś nadejdzie dzień, w którym będziesz kompletny. Nie ma czegoś takiego, jak permanentna kompletność. Popkultura Ci nakłamała. Te wszystkie filmy z happy endem. Cukierkowate książki i bajki, które rodzice opowiadali Ci do poduszki. Gonisz zjawę, zrozum to wreszcie.

Artykuł Wiecznie podlany kwiatek pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Przestań się oszukiwać. Karmić iluzją i wmawiać sobie, że kiedyś nadejdzie dzień, w którym będziesz kompletny. Nie ma czegoś takiego, jak permanentna kompletność. Popkultura Ci nakłamała. Te wszystkie filmy z happy endem. Cukierkowate książki i bajki, które rodzice opowiadali Ci do poduszki. Gonisz zjawę, zrozum to wreszcie.

 

Większość ludzi ma źle obrany cel. Większość ludzi myśli, że istnieje coś takiego, jak “raz na zawsze”.

Raz na zawsze ogarnąć finanse.

Raz na zawsze ogarnąć życie seksualne, miłość.

Raz na zawsze ogarnąć sylwetkę.

Czyli przejść poziom, jak w Mortal Kombat. Rozpierdolić Subzero, problem Subzero rozwiązany. Tak? Nie, wszystko jest nie tak.

W naturze nie istnieje coś takiego, jak “raz na zawsze”. Raz na zawsze to miraż i powód, dla którego większość ludzi “szczęście” czuje jedynie od święta. Przy okazji kupna nowego auta, mieszkania; zaliczenia nowej dziewczyny, czy uzyskania awansu w robocie. Później wszystko wraca do normy, czyli do gonienia następnego checkpoint’u. I coraz większych rozczarowań.

Wszystko się rozpada, wszystko się degraduje. Sadzisz kwiatek – przestaniesz go podlewać, kwiatek usycha. Dwa plus dwa, cztery. Wiesz, że wiecznie podlany kwiatek to science fiction, a mimo to wierzysz w niego, jak naiwne dziecko w Mikołaja, zapach choinki i pierwszą gwiazdkę na niebie.

Życie ma tylko dwa biegi. Rozwój lub degradację – stagnacja, stanie w miejscu, to w rzeczywistości cofanie się. Uwstecznianie sposobu myślenia, utwierdzanie się w przekonaniach, które odcięte od nowych informacji szybko się dezaktualizują. To zapuszczanie korzeni w ziemi, która jest toksyczna i w dłuższej perspektywie po prostu Cię wykończy. Pewnego dnia powiesz sobie, że już nie musisz się rozwijać. Że w danej dziedzinie osiągnąłeś wszystko. Zatrzymasz więc ten obraz w swojej głowie, w wyobraźni oprawisz w ramkę i zawsze, gdy o sobie pomyślisz, zamiast faktycznego stanu rzeczy, dostrzeżesz tę właśnie laurkę.

Rysowanie laurek bywało niezłym zajęciem, ale w przedszkolu.

Wszystko jest w porządku – usłyszysz słodki szept z tyłu głowy. Nawet nie zauważysz, kiedy się przeterminowałeś – Ty, Twój sposób myślenia, umiejętności, relacje z bliskimi Ci ludźmi. Rzeczywistość spróbuje Cię wykoleić, pierdolnąć Ci w twarz, ale odbijesz się od ego, jak głowa kierowcy odbija się od poduszki powietrznej. Zracjonalizujesz sobie lenistwo, brak działania, rozwoju i stawiania sobie nowych wyzwań.

Człowiek dąży do status quo, tego co trwałe – by wydatkować jak najmniej energii, móc przełączyć mózg w Stand By mode. Przestaje być czujny i zamyka się w bańce. Tylko, że ta bańka nie zmienia podstawowych praw fizyki. Oszukiwanie samego siebie to żaden powód do dumy, wszyscy tak robią.

A teraz rozejrzyj się i sam oceń – jak na tym wychodzą “wszyscy”.

 

Weźmy na warsztat związki. Zwykle ludzie nie grają o ich jakość, ale o DEKLARACJĘ. Tak jakby “kocham cię”, “chcę być z tobą”, czy magiczne “tak” na banalne “wyjdziesz za mnie?” załatwiało sprawę. A, kochasz mnie? No to zajebiście, gdzie ten pilot od TV? Ludzie starają się, nadskakują sobie, a później nie tylko nie są w stanie długodystansowo sprostać odgrywaniu postaci, jaką wykreowali, ale po dobiegnięciu do mety (deklaracji) po prostu odpuszczają, kładą się na ziemi ciężko sapiąc – udało się. A przecież ta droga nigdy się nie kończy. W życiu nie chodzi o deklaracje, o kilka ciepłych słów. Słowa nie zastąpią właściwego uczucia i obopólnej chęci, by razem coś zbudować. Wciśnięcie drugiej osobie obrączki na palec nie powstrzyma biologii, ani nie zwolni Cię z obowiązku wkładania w relację energii – a już z pewnością nie zapewni “wierności aż po grób”.

(Przy okazji spójrzmy na wszystkie laski, które odwlekają w czasie seks z nowym facetem, byle tylko usłyszeć jakieś zapewnienie. Że tym razem po seksie będzie inaczej. Że napisze, odezwie się, będzie chciał znów się zobaczyć. Często tak bardzo na to napierają, że w końcu słyszą, co chciały usłyszeć. I po raz kolejny płaczą. Wybłaganie zapewnienia jest o wiele łatwiejsze, niż stanie się kobietą, do której facet będzie CHCIAŁ się odezwać po seksie.)

 

Podejście ludzi w wieku naszych rodziców do pracy? Jeśli nie wychowywałeś się w przedsiębiorczej rodzinie, to zwykle zamiast zachęty przy otwieraniu własnej firmy usłyszysz “normalną pracę byś znalazł”. Gdy pomyślisz o zmianie pracodawcy, bo uważasz, że stać Cię na więcej, z kolei osłuchasz się z “po co będziesz zmieniać, źle tam masz?”, “trzymać się jednej pracy trzeba”. Tak, trzeba trzymać się jednej pracy, aż po grób. Nawet za cenę zarabiania poniżej swoich kompetencji – tylko dlatego, że “pewne”.

 

Chcemy za wszelką cenę dobiec do mety i odpuścić. 

 

Nic nie jest permanentne. Twoje piękne mięśnie, przyjaźnie, biznes, kompetencje w danej dziedzinie. Permanentna i niezmienna jest jedynie konieczność “podlewania kwiatka”, w innym wypadku…

 

Spójrz na swój parapet. Policz martwe, uschnięte kwiatki. To nie ma być wyrzut sumienia, tylko lekcja. Język, którym posługiwałeś się biegle, ale przestałeś go używać. Fajna sylwetka, na którą zabrakło Ci motywacji. Dobrze prosperujący biznes, przy którym zamiast elastycznie odpowiadać na potrzeby rynku, powielałeś to, co działało na samym początku. Fotel w korpo, który miał dać Ci piękną przyszłość, a przyniósł stagnację. Niepielęgnowana, zdeptana miłość Twego życia. Relacje z przyjaciółmi, po których zostały cyferki w telefonie i “sto lat” raz do roku na Facebooku.

Zrozumienie natury rozwijania i utrzymywania jakiejkolwiek sfery w życiu pozwala oszczędzić wiele nerwów, czasu i energii.

 

Moje załamanie, upadek i strata szacunku do samego siebie były przywilejem. Dzięki temu przez lata robiłem wszystko, byle tylko nie wpaść w System. Nie poszedłem na etat, nie patrzyłem na to, co wypada i starałem się realizować własne cele – nie te sugerowane wymownym spojrzeniem rodziny, znajomych, czy piętnowane w popkulturze. Im bardziej jednak nie chciałem być częścią Systemu, tym bardziej System mnie dotyczył, bo byłem (i jestem) zmuszony stawiać mu ciągły opór. To wszystko przyniosło zrozumienie pewnych uniwersalnych mechanizmów. Niestety, nie każdy zdołał wyrwać sobie z karku wtyczkę z wgranym programem. Przeciętny Kowalski Systemu już nie widzi, bo od dawna jest jego częścią, o wiele ciężej jest więc mu dostrzec te wszystkie niuanse, kółka zębate i zależności.

 

Jednak mimo tej świadomości, daleko mi do pozowania na “oświeconego”. Nie jestem żadną wyrocznią i cały czas zdarza mi się popełniać te same błędy, od tego nie ma ucieczki. Pewnych lekcji uczymy się cyklicznie przez całe życie. Nie ma czegoś takiego, jak “zrozumieć” dane zjawisko raz na zawsze. Jako ludzie zapominamy, nadpisujemy to, co już wiemy, kasujemy i ładujemy od początku.

 

Ostatecznie jednak nie liczy się to, ile kwiatków Ci uschło, ale ile nowych dzięki nim mogło zakwitnąć.

 

 

Artykuł Wiecznie podlany kwiatek pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/wiecznie-podlany-kwiatek/feed 0
Nie wiesz, co chcesz robić, bo tego nie szukasz https://v1ncentify.prohost.pl/post/nie-wiesz-co-chcesz-robic-bo-tego-nie-szukasz https://v1ncentify.prohost.pl/post/nie-wiesz-co-chcesz-robic-bo-tego-nie-szukasz#respond Mon, 30 May 2016 17:23:20 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=1470 Pracuję z ludźmi na co dzień. Konsultacje Skype, trzydniowe szkolenia, seminaria. Dostaję maile. Słucham, rozmawiam, czytam i kurwa nie rozumiem.

Artykuł Nie wiesz, co chcesz robić, bo tego nie szukasz pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Pracuję z ludźmi na co dzień. Konsultacje Skype, trzydniowe szkolenia, seminaria. Dostaję maile. Słucham, rozmawiam, czytam i kurwa nie rozumiem.

Nie rozumiem jednego, powtarzającego się problemu.

– Nie wiem, co chcę robić w życiu. Do tej pory nie udało mi się znaleźć własnej drogi.

– A ile dróg spróbowałeś?

I tutaj następuje albo “yyyy” albo rozwarcie japy i cisza.

Ja kiedyś bardzo, bardzo dużo rysowałem. Gdy zostawiłem rysowanie wziąłem się za gitarę, do której miałem słomiany zapał. Później pisałem teksty piosenek i wiersze. Następnie przerzuciłem się na opowiadania. Poszedłem na bezużyteczny kierunek w Białymstoku, tylko po to, by zamienić go na bezużyteczny kierunek w Warszawie. Kręciłem amatorskie filmy, w których byłem reżyserem, scenarzystą, montażystą, a okazyjnie nawet aktorem. Myślałem, że zostanę HRowcem, by dojść do wniosku, że wszystko, co związane z branżą przyprawia mnie o mdłości. Wkręciłem się w MLM, by bardzo szybko się z niego wykręcić. Pracowałem w trzech korporacjach i z tych trzech korporacji zostałem wyrzucony – ponoć jestem niesubordynowany i nie słucham się poleceń. Założyłem bloga i zacząłem regularnie na nim pisać. Nauczyłem się występować publicznie i kręcić vlogi. Ze wspólnikiem przez rok poświęcaliśmy wolny czas na tworzenie aplikacji, która miała podbić globalny rynek. Nie podbiła. Przez parę miesięcy pracowałem nad książką, której ostatecznie zdecydowałem się nie wydawać. Wydałem dopiero następną, trzy lata później. Zacząłem prowadzić szkolenia, dzięki którym nauczyłem się pracować z ludźmi i rozwiązywać ich problemy. Stworzyłem cykl warsztatów, który upadł po trzeciej edycji. Podejmowałem współpracę z trzema lub czterema osobami, zanim poznałem tą właściwą. Pisałem dla CKMu i nie żałuję, ale była to dla mnie bardziej katorga i opad szczęki za każdym razem, gdy dostawałem z powrotem swój tekst po “korekcie” – czyli degradacji mojego stylu do “poziomu” czasopisma.

Łapałem się różnych rzeczy, próbowałem sił w wielu często “gryzących się” ze sobą dziedzinach. Dzięki temu dowiedziałem się, że moim przeznaczeniem na ten moment jest pisać bloga, książki i przekazywać wiedzę na szkoleniach. Zrozumiałem też, że nie jestem człowiekiem, który byłby w stanie pracować pod czyimś butem, bo po prostu mam zbyt dużo pomysłów i wszystko chcę robić po swojemu – co niestety kłóci się z procedurami wielkich firm.

Natomiast wspólnym mianownikiem ludzi, którzy zadają pytania pokroju tego z początku wpisu zazwyczaj jest bezczynność. Nic nierobienie. Wpadanie w bezpieczny schemat, który ich dusi. Chcieliby coś zmienić, odnaleźć własną drogę – ale ciężko jest to zrobić, jedynie przyglądając się mapie. Odkrywanie tego, co chcemy w życiu robić nie ma nic wspólnego z biernością i zadawaniem pytań. Trzeba wyjść z domu, poświęcić czas, energię i podążyć konkretną ścieżką. Co więcej, czasem szlak trzeba będzie przetrzeć, bo nie będziemy znali nikogo, na kim moglibyśmy się wzorować. I tak, czasem wybierzemy źle, co owszem – wiąże się ze straconym czasem, ale też daje nam bezcenny (bo osobisty) feedback. To nie jest tak, że ktoś nam powie: “nie nadajesz się do tego”. Sami sprawdziliśmy, więc wiemy o tym bez osób trzecich. A świadomość, czego w życiu robić nie chcemy jest równie ważna, jak dotarcie do tego, czego pragniemy i za co dalibyśmy się pokroić.

Kolejnym błędem ludzi jest to, że przestają szukać. Ja, mimo tego że odnalazłem to, co sprawia mi największą przyjemność i potrafię na tym zarabiać, cały czas otwarty jestem na nowe możliwości. To nie jest tak, że masz wąskie okno na poszukiwania, a to co robisz określa Cię na zawsze. Wiek mam za jedną z bardziej krzywdzących etykiet, a przekonanie, że nie można zacząć od nowa za bezczelny, nieprawdziwy slogan. Powinniśmy próbować wielu rzeczy, testować samych siebie w najróżniejszych rolach i dziedzinach. Dzięki temu możemy wyłuskać sfery, w których czujemy się dobrze i dalej je rozgałęziać, a nawet ze sobą łączyć.

Nic dziwnego, że nie wiesz, co chcesz robić, jeśli nie robisz nic. Lub gdy wpadasz w pętlę robienia jednej tylko rzeczy i zamykasz się na wszystko inne.

Wrastamy w swoje role, mościmy gniazda w szufladkach. Zapuszczamy korzenie i coraz ciężej jest się wyrwać.

Znam to. A znasz to?

Każdy z nas widział kiedyś w szkole taki obrazek:

d9d322e44852e87e8489b2991abbb33c

Słońce i kręcące się wokół niego planety. Dynamika tej prezentacji wyznacza sposób, w jaki interpretujemy wszystko, co dzieje się na Ziemi. Ziemia okrąża słońce zawsze po tej samej trasie, zaliczając po drodze identyczne checkpointy: wiosna, lato, jesień, zima. Według tych stałych poszatkowaliśmy nasze życie tutaj na lata, miesiące i dni. Ponadawaliśmy każdej chwili etykiety. Co dziś mamy, poniedziałek? Poniedziałek rok temu z dużym prawdopodobieństwem był podobny. Lato nieśmiało przebijało się przez wiosnę, wyluzowani maturzyści pili tanie wina w parkach, a zieleń była puszysta – zupełnie, jak teraz, gdy piszę te słowa. Moglibyśmy wziąć długopis i na powyższej, dwuwymiarowej prezentacji zaznaczyć, gdzie byliśmy. Prawda?

Gówno prawda. Bo co się stanie, gdy do powyższego dodamy trzeci wymiar, czyli przedstawimy zjawisko takim, jakie jest naprawdę? Co, jeśli za punkt odniesienia weźmiemy nie Słońce, a naszą galaktykę i z tej perspektywy popatrzymy na nasz Układ? Przecież nie tylko Ziemia krąży wokół Słońca – Słońce krąży wokół centrum Drogi Mlecznej.

sadhu_helicalmotion1.jpg.CROP.original-original

Z tej perspektywy, nasza planeta wykonuje ruch spiralny, próbując dogonić uciekające Słońce. Niby wszyscy jesteśmy tego uczeni, ale dopiero zobaczenie wizualizacji z tej perspektywy uświadamia nam kilka rzeczy:

1. Nigdy nie znajdujemy się dwa razy w tym samym miejscu w czasoprzestrzeni

2. Wszystko, co robimy przypisane jest do zupełnie nowego punktu na trasie

3. Rzeczy, które robiliśmy w ten sam dzień rok temu są już miliony kilometrów za nami

Ludzie sami narzucili sobie schemat myślowy, efektem którego jest przekonanie, że żyjemy w pętli. Odklejenie się od pomysłu, że Ziemia cyklicznie drąży to samo miejsce całkowicie zmienia perspektywę.

Nie żyjesz w dniu świstaka. Wszystko, co robisz jest niepowtarzalne, bo przypisane do nowego miejsca galaktycznej autostrady. Kiedy kolejny raz usłyszysz, że możesz zacząć z czystą kartą, będzie to bzdura, bo każdego dnia, każdej godziny i w każdej sekundzie zaczynasz od nowa – po prostu powielasz te same zachowania, bo przyzwyczaiłeś się do konkretnego schematu. Ten schemat nie jest wiążący i możesz się z niego wyłamać w dowolnym momencie.

Nabierz perspektywy. Pomyśl o tym, że to nowy poniedziałek. Pierwszy i ostatni taki w Twoim życiu. To pierwszy taki maj, a każdy kolejny rok to niepowtarzalne 365 dni, następne 940 milionów kilometrów naszej kosmicznej wędrówki w warkoczu za Słońcem. Przeczytanie tego wpisu zajmuje jakieś pięć minut, czyli podczas, gdy umiliłem Ci czas pokonaliśmy wspólnie 9 tysięcy kilometrów (odległość jak z Warszawy do Alaski) i obecnie znajdujemy się w miejscu w czasoprzestrzeni, w którym nie byliśmy jeszcze nigdy.

Wszystko jest zawsze w ruchu. Schemat to tylko iluzja. Pętla istnieje w Twojej głowie, a możliwych dróg są tysiące.

Zacznij szukać swojej już teraz.

Artykuł Nie wiesz, co chcesz robić, bo tego nie szukasz pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/nie-wiesz-co-chcesz-robic-bo-tego-nie-szukasz/feed 0