rodzina – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Halo, wszyscy umieramy https://v1ncentify.prohost.pl/post/halo-wszyscy-umieramy https://v1ncentify.prohost.pl/post/halo-wszyscy-umieramy#respond Mon, 08 Aug 2016 13:55:24 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=1737 - Ostatnio dużo myślę o tym, że wszyscy umrzemy.

- Co kurwa? Vincent, co ty?

- No umrzemy wszyscy. Umrą wszyscy, których kochamy.

- A mi ryje banię, że czas ucieka bardzo szybko, zaraz koniec lata.

- Koniec życia. Koniec lata to chuj. Zastanawiam się nad sensem zapracowywania się i marnowania czasu w pogoni za hajsem.

Artykuł Halo, wszyscy umieramy pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
– Ostatnio dużo myślę o tym, że wszyscy umrzemy.

– Co, kurwa? Vincent, co ty?

– No umrzemy. Umrą wszyscy, których kochamy.

– A mi ryje banię, że czas ucieka bardzo szybko, zaraz koniec lata.

– Koniec życia. Koniec lata to chuj. Zastanawiam się nad sensem zapracowywania się i marnowania czasu w pogoni za hajsem.

– Hm. Ale co, żyłbyś sobie za 2k na rękę? Nie potrafię tego ocenić. Też mam ostatnio rozkminy w tym temacie, że w sumie po co robić 50k miesięcznie. 10k to już taka granica, że musisz się postarać żeby wydawać wszystko na bieżąco. Najgorsze jest to, że czasu mało.

– Myślę, że sztuką jest zbalansować pracę i ilość zarabianego hajsu w taki sposób, by nie tracić całego czasu na zarabianie, bo później zabraknie go na życie.

– No taka klasyczna, bezsensowna pogoń za sałatą. Ale z drugiej strony weź nie miej auta, domu itp.

– Kurwa stary, my umieramy. To jedyna pewna rzecz na tym świecie. Nie wiesz, czy zdążysz w swoim wymarzonym domu chociaż pomieszkać.

– Haha, jakie schopenhauerowe myśli.

– Nie no, prawdziwe. To przerażające, jak się tak zastanowić.

– Dlatego trzeba z życia maks wycisnąć.

– Tylko co to jest maks?

– Nie tylko dupy i seks, tylko coś osiągnąć, zostawić coś po sobie. Wieczne tu i teraz – yolo – jest słabe.

– Ale po co coś zostawiać?

– Dla egoistycznej pobudki, że coś zrobiłeś. Na tyle wielkiego, że zostanie na długo po tym, jak umrzesz.

– Ale jak umrzesz nie będzie to dla Ciebie miało żadnego znaczenia.

– Idąc takim tokiem rozumowania, to równie dobrze można czekać sobie na śmierć i chuj.

– Czyli chcesz coś zostawić, żeby było lżej ci odejść.

– Nie lżej. Chcę mieć poczucie, że czegoś dokonałem.

– No dobrze, czyli chcesz coś zostawić, by lżej było umrzeć. Bo jakbyś nie zostawił, to byś żałował i tyle.

– Okej, racja. To tak, jak pójść na imprezę, gdzie są super dupy i stać w kącie.

– Dobre porównanie. Natomiast ja widzę tylko jedną alternatywę. Nadzieja, że w ciągu najbliższych 20-30 lat naukowcy wynajdą nieśmiertelność*. To jedyny sensowny powód zarabiania hajsu, jaki widzę. Bo tanie to nie będzie. A wracając do tematu – chodzi o to, żeby wymyślić, jak chcesz przeżyć swoje jedyne życie jakie masz.

– Trzeba wykorzystać to, co tu i teraz, ale z drugiej strony mieć plany na przyszłość. Zawsze jest jakiś punkt odniesienia, że za rok, za dwa, za dziesięć. Bez planów życie nie miałoby sensu.

– Ja nie wiem, co będzie za dziesięć lat. Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Ty potrafisz?

– Poniekąd.

– Dawaj.

– Z pewnością będę miał rodzinę. Nie wyobrażam sobie mieć 37 lat i nakurwiać non stop na imprezach. Powoli mi się to już przewartościowuje. Chcę mieć firmę, agencję marketingową. Być jej właścicielem, zatrudnić ogarniętego managera, który będzie lwią część za mnie ogarniał – a ja będę miał z tego pasyw. Jak już będę miał rodzinę, to chcę być blisko, bo jak sięgam pamięcią to najbardziej cenię sobie momenty, w których byłem blisko ojca i matki. Jako dzieciak w dupie miałem to, ile zarabiają. Chciałem grać z ojcem w piłkę, pomagać w garażu. To samo chciałbym dać moim dzieciom.

– Super, bardzo fajnie. Ja nie mam takich planów.

– Nie chciałbyś mieć rodziny? Dzieciaka z super laską?

– Nie wiem. Nie potrafię sobie tego wyobrazić.

– Dla mnie zaczyna to nabierać coraz większego sensu. Ludzie zakładają rodziny, bo są świadomi przemijania. Dzieci dają iluzję przedłużania życia. Przekazywanie genów.

– Tak, ale to wciąż tylko iluzja, bo nie przedłużasz w ten sposób swojej świadomości.

– No nie, ale to najsensowniejsza opcja, którą możesz wybrać.

– Z pewnego punktu widzenia rzeczywiście, jest to całkiem sensowne. Tylko, że tutaj masz konflikt. Rodzina versus korzystanie z życia. Podróże, nowe miejsca, nowi ludzie. Mocne emocje. Cały świat stoi otworem. Nie ogarniesz tego mając małe dzieci, a to najlepsze lata, kiedy jeszcze jesteś sprawny fizycznie i możesz tego doświadczyć. Oczywiście możesz założyć rodzinę znacznie później, ale będziesz starym ojcem dla swoich dzieci.

– Nie potrafię znaleźć na to odpowiedzi. Wiem tylko tyle, że coraz większą wartość dostrzegam w kobiecie na stałe. Wiadomo, że nie będzie zawsze tych super emocji, ale przynajmniej coś budujesz. Brakuje mi teraz tego, w zasadzie od dłuższego czasu mam tylko powierzchowne relacje. Wkurwia mnie, że cały czas zmieniam laski.

– I tak mamy lepiej, niż one. Termin “przydatności” kobiety kończy się mniej więcej na trzydziestce. Do tego czasu muszą znaleźć stałego partnera i zbudować gniazdko. Jeśli tego nie zrobią, to później będą miały znacznie ciężej. W sumie średniowiecze nie było takie złe. Niektóre laski były wydawane za mąż nawet w wieku 12 lat.

– Bo ludzie żyli wtedy 30, czy 40 lat.

– Nie, to bzdury. Władysław Łokietek w wieku 70 lat osobiście dowodził jedną z bitew i jeszcze brał w niej udział. Ostatnio robiłem objazd po zamkach w Polsce, zazwyczaj właściciele umierali w wieku 60-80 lat. Mając w naszym wieku (27l) dziecko kilkunastoletnie, zaczynałbyś drugą młodość. W momencie, kiedy gotowe byłoby wyfrunąć z gniazdka byłbyś jeszcze w pełni sił do eksploracji świata. Mógłbyś wycisnąć to życie porządnie przed śmiercią i jeszcze przedłużyć linię genetyczną.

– Ja jak się bardzo głęboko zastanowię, to mógłbym w ciągu 5 lat mieć żonę i dzieci.

– Gratulacje, nie widzę tego kompletnie. Ale tak wcale. W sumie, to nawet ci zazdroszczę.

– Ale stary, jeśli nie to, to co? Zobacz, koło 35 będzie wyraźnie widać, że jesteś starszy. Każdy na imprezie będzie od ciebie młodszy. Znajdą się lepsi. Ciężko będzie bzykać młode laski.

– Ale po co komu małolaty, jak są dziewczyny 25-35? I to z całego świata. Tak w ogóle, to po co w Polsce siedzieć? Ja przedkładam moje własne, egoistyczne cele nad dzieci, których nie mam i nie wiadomo, czy kiedykolwiek będę miał. Chcę przeżyć moje życie jak najlepiej, a nie oddać młodość małym potworkom. W sumie, to mógłbym być nawet starym ojcem, wyjebane. Ważne, żebym żył jak mi się podoba i dużo celów realizował, zanim tych dzieci nie ma.

– Ja też, ale boję się tego, że w wieku 35 zacznę się mocno starzeć. Że mnie dopadnie kryzys wieku średniego.

– To nie jest kryzys wieku średniego. To kryzys świadomości przemijania i umierania. Dlatego mam teorię, że lepiej oswajać się codziennie z tym, że kiedyś umrzesz i cię nie będzie. Żeby być gotowym na to przemijanie. Chyba najgorsze, co można zrobić, to nie myśleć o tych rzeczach w ogóle i nagle w wieku 30 czy 40 lat dostać obuchem w łeb.

– Hm, pytanie, czy wraz z wiekiem nie zanika ta chęć korzystania z życia. Wiesz, testosteron z roku na rok spada.

– W sumie zależy jak żyjesz i co jesz. Chyba.

– Największa z moich obaw to ta, że w wieku 40 lat będę wyraźnie gorszy, niż moi konkurenci. Będzie mega ciężko pobzykać.

– Wracamy do hajsu. Jak będziesz miał pieniądze, to ciężko nie będzie.

– Co? Ruchać za hajs? To nie daje takiej frajdy. Coś jak lew w zoo, który nie musi polować. Dowartościowywanie się hajsem jest słabe.

– Nie za hajs. Po prostu posiadać status, który jest oczywistym składnikiem atrakcyjności w oczach kobiet. To nie bzykanie za kasę, tylko oznaka zaradności życiowej, element ciebie. Nie mówię, żeby wpychać laskom PLNy za stanik, ani przesadnie tym epatować. Po prostu być facetem, po którym widać, że ponadprzeciętnie ogarnia własne podwórko.

– A nie wiem, kurwa.

– To nie jest dowartościowywanie się hajsem. Laski, mimo że w wyborze stałego partnera kierują się w dużej mierze statusem nie zawsze są tego świadome. Nie można powiedzieć, że wszystkie laski lecą na kasę i tylko za nią będą cię lubić. Z pewnością jest takich wiele, ale ja tutaj mówię raczej o dziewczynach, dla których jesteś atrakcyjny jako całość – a nie tylko dlatego, że masz wypchany portfel. Wiadomo, że jeśli laska ma wybrać gościa, który dobrze wygląda, świetnie pieprzy, jest zabawny i błyskotliwy, a takiego, który posiada identyczne cechy, ale w pakiet wchodzi też siano, to wybierze opcję numer 2. Nawet wtedy, kiedy będziesz miał te 35 lat.

– Ale jeśli ktoś jest młodszy i też z hajsem, to przegrasz.

– Tak. Chyba, że oprócz hajsu będziesz bardzo zadbany fizycznie i po prostu super jako osoba.

– Ta, jak Tede.

– No Tede ma 40 lat. Myślisz, że go w najmniejszym stopniu jebie, że laski chodzą z nim do łóżka dlatego, że jest popularny i ma hajs? Ciężko na to pracował. Hajs i popularność nie są jego wabikiem na laski. On sam nim jest, bo to integralna część jego osoby w tym momencie. Nie ma różnicy, z jakich pobudek laska cię pieprzy jeśli nie epatuje przy tym oczywistym parciem na pieniądze, że tylko o to jej chodzi.

– Pytanie, czy samo bzykanie wystarczy. Gdzie potrzeba bliskości z drugą osobą?

– Ale możesz ją mieć! W czym problem? Tak jak mówiłem wcześniej, pieniądze, status, wygląd fizyczny, charakter to wszystko integralna część ciebie. Myślisz, że czułość laski, której dodatkowo podoba się, że posiadasz status różni się w jakimś stopniu od czułości, którą daje ci zakochana w tobie kobieta, gdy jeszcze milionów na koncie nie masz?

– Nie wiem, trudne to wszystko. Jak żyć, gdzie jest balans, jakie wybory podejmować?

– Jest po prostu zbyt wiele opcji na to, jak przeżyć jedyne życie.

– Najgorsze są koszta utraconych możliwości. Wybierając A, nie robisz B.

– To odwieczny problem. Bzykasz dużo lasek, tęsknisz do jednej. Jesteś z jedną, tęsknisz do wielu. Robisz hajs, więc nie masz wakacji. Masz wakacje, tracisz pieniądze, które mógłbyś w tym czasie zarabiać. Jak to było w jakiejś książce: mieć tysiąc i nie mieć tysiąca to razem dwa tysiące.

– Zobacz Vincent, w alternatywnej rzeczywistości być może nie byłoby tak głupie, gdybyś już teraz miał żonę i dzieci. Może byłoby ci z tym dobrze. Albo gdybyś żył, jak RJ [wspólny znajomy]. Bez kasy, żyjąc w zgodzie z naturą, zgłębiając siebie i podróżując pieszo lub rowerem przez świat. Jest wiele scenariuszy i z pewnością każdy czegoś innego uczy, każdy ma wady i zalety. Tylko, że trzeba wybrać jeden konkretny.

– I żyć ze świadomością, że wybrałeś właśnie to. Ze wszystkimi konsekwencjami.

– I to jest najgorsze. A czas jest najważniejszy i spierdala bezpowrotnie.

– Fajnie byłoby być głupkiem. Takim idiotą, który nigdy nie ma podobnych dylematów. Albo zwierzakiem, które nie wie, że umrze. Który nie rozumie umierania. Nawet byś nie wiedział, że się kończysz. Myślisz, że nie byłbyś szczęśliwszy?

– Bardzo bym był. Już dawno doszedłem do wniosku, że takie rozkminy nie mają sensu, bo nigdy nie dotrzesz do jednej właściwej odpowiedzi.

– Moim zdaniem mają sens.

– Nie mają. To pewnik, że umrzesz i tyle. Co tu rozkminiać?

– Jak już się zaczyna w tym grzebać, to trzeba grzebać dalej. Inaczej cię to zje. Trzeba starać się to lepiej zrozumieć, poznać siebie i swoje potrzeby. Jednak dokonać wyboru. Nauczyć się żyć z jego konsekwencjami. To niefair, ale kto powiedział, że życie jest fair? “Fair” to pojęcie wymyślone przez ludzi, a nie przyrodę, która leży u podstaw wszystkiego, co istnieje. Mówisz, że to pewnik: umierasz i nie trzeba tego roztrząsać. To dlaczego nie zabić się już teraz? Trzeba coś wybrać i lepiej zrobić to świadomie. By gorzka tabletka była możliwie najmniej gorzka. Poradnie psychologiczne, sale sądowe i gałęzie w lasach pełne są ludzi, którzy o tym nie myśleli lub myśleli za mało i nie byli w stanie uciągnąć konsekwencji.

– Jeśli mam być szczery, to mi to wszystko nie ryje bani tak mocno, bo jestem dopiero gdzieś w 30% życia. Ale później zacznie.

– Z drugiej strony skąd wiesz, że nie umrzesz jutro? Myślisz, że ta cała rozmowa jest bezcelowa?

– Uważam, że tak. Trzeba być świadomym faktu, że nie przeżyjesz idealnego życia i zawsze będziesz tracił opcje. Podejmowanie złych wyborów to część tej całej zabawy.

– Chodziło mi o coś innego. Opcja 1: nie myślisz w ogóle o własnej śmiertelności, konsekwencji wyborów i nagle, w wieku 50 lat cię to przygniata. Opcja 2: myślisz sobie o tym już teraz, zadajesz pytania. Oswajasz się z tym. Moim zdaniem wiedząc, że umierasz posiadasz więcej mocy do życia. Taki naturalny motywator.

– Inaczej. Sądzisz, że teraz to wszystko rozkminisz i te wnioski pozostaną niezmienne do końca twojego życia? Myślenie się zmienia, priorytety się zmieniają.

– Jasne, że tak, ale czuję potrzebę ustawienia sobie tego w głowie na teraz.

– Ja płynę na fali życia. Nie chcę o tym myśleć, bo wpadnę w depresję.

– Ja chcę płynąć na tej fali, ale jednocześnie mieć z tyłu głowy świadomość, gdzie to wszystko zmierza, by wycisnąć więcej. Skonkretyzować plany. Dzięki temu też mogę bardziej docenić poszczególne szczęśliwe chwile. Pamiętając o tym, że nie są wieczne, nie mogą spowszednieć. Małe, fajne rzeczy. Drobne gesty i przyjemności. Chwile spędzone z ludźmi, których kochasz. Nigdy wcześniej nie byłem tak obecny i skupiony na delektowaniu się chwilami, jakie mam z rodzicami. Wspólna kawa, wciąganie w intrygujące rozmowy. Wspólne przeglądanie starych zdjęć i okazywanie więcej ciepła. Kiedyś już nie będę mógł tego robić.

– Jestem tylko ciekaw, na ile rzeczywiście będziesz miał to z tyłu głowy. Może być tak, że za jakiś czas ci przejdzie, znów wpadniesz w wir wyblakłej codzienności.

– Chyba będę miał. A może nie. Nieważne, po prostu potrzebuję tego teraz.

– Mnie tylko przeraża, że czasu jest tak mało. Chciałoby się częściej ze znajomymi widywać, jeździć do rodziców, podróżować. Ale, kurwa, się nie da. Ciężko to wszystko ze sobą pogodzić, jeszcze jak masz pracę na etacie. Te wybory są ciężkie.

– Jak którego chupa-chupsa wybrać.

– Pić alkohol, jarać blanty, cieszyć się życiem, czy cisnąć pracę i zapierdalać w imię lepszej przyszłości.

– Plus nie wiesz, czy będzie jakakolwiek przyszłość. Może zginiesz w wypadku, może będzie wojna.

– No, najlepiej być debilem i nie myśleć o tym.

– Tym optymistycznym akcentem…

– Zmieniam zdanie. Potrzebna była ta rozmowa.

 


*Do poczytania:

 

 

Dodatkowo:

 

Why Cryonics Makes Sense

The AI Revolution: The Road to Superintelligence

 

 

Artykuł Halo, wszyscy umieramy pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/halo-wszyscy-umieramy/feed 0
Dlaczego moja żona będzie Ukrainką? https://v1ncentify.prohost.pl/post/dlaczego_moja_zona_bedzie_ukrainka https://v1ncentify.prohost.pl/post/dlaczego_moja_zona_bedzie_ukrainka#respond Sun, 04 May 2014 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=104 Kochane Polki, przyszedł czas na gorzką prawdę.

Artykuł Dlaczego moja żona będzie Ukrainką? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Kochane Polki, przyszedł czas na gorzką prawdę.

Poniżej są trzy powody, dla których nigdy nie ożenię się z moją rodaczką:

1. Ukrainki są najpiękniejszymi kobietami na świecie

Szczerze nie mam pojęcia, kto wymyślił, że Polki są piękne. Bo wystarczy przeskoczyć jedną granicę na Wschód, by szybko zrewidować ten pogląd i dostać niekontrolowanego wytrzeszczu gałek ocznych. Po wejściu do typowego polskiego klubu mamy średnio 3-4 fajne dziewczyny na całą imprezę. Na Ukrainie te proporcje się odwracają i po wejściu na dyskotekę widzimy tylko 3-4 brzydkie.

W całej reszcie się zakochujemy.

Po dwóch wizytach na Krymie oraz dwóch w Kijowie nie mam wątpliwości – gdzieś na Ukrainie musi istnieć fabryka, w której produkowane są te wszystkie idealne kobiety. Długie, zgrabne nogi, śliczna talia, długie włosy, wielkie oczy. I ta gracja, kobiecość przy każdym ruchu. Chyba nie ma drugiego kraju, w którym 90% dziewcząt chodzi na szpilkach i w dodatku POTRAFI to robić.

Bardzo zabawna sytuacja miała miejsce, gdy po raz pierwszy zawitaliśmy w Eupatorii. Poszliśmy do klubu Amsterdam, gdzie 8 na 10 kobiet wyglądało, jakby je wyjąć z okładek czasopism. Byliśmy w takim szoku, że wyszliśmy na zewnątrz ochłonąć. Siedzieliśmy na murku i paliliśmy papierosy. W tym momencie obok nas przeszło przypadkowe dziesięć par. Wszystkie laski były śliczne. Jeden z kumpli rzucił fajkę na ziemię, przygniótł butem i ruszył w stronę postoju taksówek.

– Pierdolę to – rzucił przez ramię.

Później do białego rana siedzieliśmy przy naszym pensjonacie i dyskutowaliśmy o tym, jak to w ogóle możliwe, że istnieje takie miejsce. Po tygodniowym pobycie na Krymie powrót do Polski był dla mnie jak nokaut.

Fakt, że istnieje państwo, w którym jest tak wiele ślicznych kobiet zmienia wszystko. W Polsce laska ładniejsza niż średnia krajowa czuje się jak miss świata. Zadziera do góry nos i w sumie nic ponad to nie musi robić. Nie musi być inteligentna, bo i tak znajdzie faceta, który ją przeleci. Nie musi mieć pasji i zainteresowań, bo nikt nie wymaga od niej, by była ciekawa. Ona ma się tylko ładnie uśmiechać i tym uśmiechem gasi wszystkie konkurentki. Opakowana w celofan, zimna suka.

Najchętniej wsadziłbym te wszystkie zapatrzone w siebie niewiasty w pociąg i wysłał na wycieczkę na Ukrainę, żeby nabrały trochę pokory.

Nie musicie wierzyć mi na słowo. Wejdźcie na stronę www.vk.com (wschodni odpowiednik facebooka), zarejestrujcie się i wybierzcie wyszukiwanie. Kliknijcie sobie Kijów, Lwów lub Dnietropietrowsk, a następnie filtrujcie kobiety ze zdjęciami. I nie układajcie ich według popularności, zdajcie się na przypadek. Porównajcie urodę tych kobiet z Polkami z facebooka.

UWAGA: Rysujecie sobie mózgi na własną odpowiedzialność! Istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że po wizycie na vk Polki już NIGDY nie będą wyglądać tak samo.

2. Ukrainki są ambitne, ciekawe świata i rozwijają swoje pasje

W kraju, w którym uroda jest pospolita kobiety muszą konkurować ze sobą osobowością, charakterem i stylem życia.

Za każdym razem, gdy poznaję jakąś dziewczynę ze Wschodu przeżywam szok. Spytaj Polkę, co robi w życiu. Odpowie, że spotyka się ze znajomymi, imprezuje i studiuje. Spytaj o to samo Ukrainkę. Powie, że jeździ konno, śpiewa, maluje obrazy i gra na klarnecie. Po kilkunastu odpowiedziach tego typu, przy jednej z rozmów zacząłem drążyć temat.

– Skąd u ciebie takie zainteresowania? Dlaczego to robisz? – spytałem.

– Wiesz, moja babcia uważała, że prawdziwa kobieta powinna potrafić śpiewać. Ucząc się wykorzystywać mój głos stałam się bardziej otwarta na inne formy sztuki, na przykład malarstwo. Wpierw rysowałam, w końcu kupiłam sobie płótno i jakoś tak poszło.

– No dobra, a jazda konna?

– Po prostu kocham konie, więc zaczęłam jeździć.

W tym momencie nie wytrzymałem i zaczęliśmy się całować. Gdy kobieta jest inteligentna i pielęgnuje swoje pasje, opowiada o nich z ogniem w oczach i wypiekami na policzkach – automatycznie jestem zakochany.

Polki na tle Ukrainek wypadają jak „zwykły proszek” przy Persilu. Szare, bezpłciowe, nieciekawe. Najbardziej inteligentne, wyrafinowane i przesiąknięte flirtem rozmowy miałem właśnie z dziewczynami ze Wschodu. Wyobraź sobie, że przed Tobą stoi bogini, najpiękniejsza panna, z jaką kiedykolwiek gadałeś i w dodatku posługuje się biegle trzema obcymi językami, prowadzi studio fotograficzne i pisze książki. Bluescreen, error, błąd w Matrixie. A raczej dziesiątki, setki, tysiące, miliony takich długonogich błędów.

3. Ukrainki to 100% zawartości kobiety w kobiecie

Przede wszystkim potrafią uwodzić i być uwodzone. W Polsce faceci są pizdami i mają grę na poziomie zerowym, ale kobiety wcale nie wypadają tutaj lepiej. Zamiast ognistego flirtu zazwyczaj mamy listę checkpointów do odhaczenia, zanim trafimy do łóżka. Polki w rozmowie są nieporadne, wstydzą się własnej seksualności i średnio radzą sobie z podtekstami.

Typowa Ukrainka to kwintesencja kobiecości. Wyzywająco ubrana, bo świadoma własnego seksapilu. Pewna siebie i przebojowa. Lepsza w uwodzeniu niż Ty i zaskakująca trafnymi ripostami. Ukrainki „wiedzą o co chodzi” i uwielbiają flirt. Potrafią doprowadzić Cię do wrzenia podczas zwykłej rozmowy. Nie udają zimnych suk i potrafią pierwsze zacząć Cię komplementować.

Nigdy nie zapomnę nocy w bułgarskim klubie. Spotkałem jedną ze śliczniejszych kobiet, jakie widziałem w całym moim życiu. Aż ugięły się pode mną kolana. Nie byłem jeszcze wtedy tak pewny siebie i doświadczony, jakbym sobie tego życzył. Ona stała z koleżanką obok stolika, obie piły drinki i paliły papierosy. Podszedłem i zaczęliśmy rozmawiać po angielsku. Okazało się, że dziewczyna jest modelką z Moskwy (nie była to Ukrainka, ale Rosjanki i Białorusinki są do nich bardzo podobne). Słowa mi się plątały, słyszałem tylko bicie mojego serca, zrobiło się bardzo niezręcznie. Nie wiedziałem, co robić, więc zaproponowałem, żebyśmy poszli zatańczyć.

– Piję drinka, później – odpowiedziała.

Odszedłem więc od niej i gdy tylko schowałem się za filarem, złapałem się za głowę. Co ja robię do cholery? Dlaczego od niej odszedłem? Wziąłem kilka głębszych wdechów i postanowiłem wrócić tam i rozmawiać z nią tak długo, aż:

a) wejdzie mi z nią

b) sama sobie pójdzie

c) każe mi spierdalać

Wróciłem więc i ciągnąłem maksymalnie niezręczną i nieklejącą się rozmowę. Nagle jej koleżanka poszła na parkiet, a obok nas zwolniła się loża.

– Usiądziemy? – zaproponowała.

Bardzo się zdziwiłem, bo przecież rozmawiało nam się koszmarnie. Usiadłem jednak obok niej. Temat zszedł na pasje. Dziewczyna zarabia kupę kasy na wybiegach i reklamach, dodatkowo śpiewa. Między nami powoli rosło napięcie, sama zaczęła dotykać mego kolana. W końcu przyszedł TEN moment, by ją pocałować, ale nie dałem rady tego zrobić. Byłem przytłoczony jej urodą, osobowością. Pierwszy raz w życiu uwodziłem kobietę tej klasy.

– Wiesz, bardzo chcę cię pocałować, ale jesteś zbyt śliczna. – Wykrztusiłem z siebie. Jej reakcja zdefragmentowała mi mózg.

– Och… to takie słodkie! – Dziewczyna zrobiła rozmarzone oczy, położyła dłoń na mój policzek, drugą złapała mnie za kark i przyciągnęła do siebie. To był najlepszy. Pocałunek. Ever.

Wziąłem ją za rękę i wyszliśmy na kanapy przed klub. Tam przez godzinę nasłuchałem się tyle komplementów, co od Polek przez całe życie. „You’re so handsome…”, „you’re so cool…”, „I think I could fall in love with you…”, „you have so beautiful eyes…”, „I love your lips…”, „you smell so good…”, „you’re such a good kisser…”.

Słuchając tego wszystkiego od tak ślicznej, ogarniętej kobiety, po mojej głowie tłukło się tylko jedno pytanie: „Czy ja śnię?!”

Dziewczyny ze Wschodu mają serce na dłoni, są autentyczne. Żeby dobrać się do serca Polki, musisz obierać ją jak cebulę, przedrzeć się przez wszystkie warstwy. Warstwę zimnej suki, warstwę obojętności, niedostępności, cnotki. Męczysz się, by w końcu się zorientować, że przeinwestowałeś, bo dziewczyna poza seksem nie ma Ci nic więcej do zaoferowania.

Ukrainki nie udają, nie chcą udawać. Gdy się którejś spodobasz, sama się do Ciebie uśmiechnie. Gdy zaczniecie rozmawiać powie Ci, co najbardziej ją w Tobie kręci. Nie będzie zgrywać przesadnie niedostępnej, poczuje się dobrze w roli uwodzonej, nie będzie też miała nic przeciwko, by nagle zacząć uwodzić Ciebie.

Angażowanie się w Polki jest jak skok ze spadochronem bez spadochronu. Chyba, że Polka wkręci się w Ciebie pierwsza. Wtedy można sobie pozwolić na częstsze myślenie o niej, ale też trzeba trzymać samego siebie na smyczy. Z dziewczynami ze Wschodu nie musisz bawić się w takie głupoty. Relacje z nimi są intensywne, autentyczne i sprawiają, że czujesz, że żyjesz. Nie ma zabaw w kotka i myszkę, bo te kobiety rozumieją, że na takie rzeczy był czas w przedszkolu. Są po prostu ogarnięte pod kątem relacji jak i ogólnie – życia.

Zapewne wielka w tym zasługa faktu, że w wieku 22 lat przeciętna Ukrainka jest już po studiach i rozpoczyna karierę zawodową. Podczas, gdy Polki jeszcze „uczą się” życia balując za hajs matki i zapijając się na śmierć na imprezach, ich koleżanki z Ukrainy idą na swoje, pracują i realizują się.

Ukrainki mają w sobie całe pokłady ciepłej, kobiecej energii. Chcą kochać i być kochane. Chcą Cię przytulić, powiedzieć Ci, jak bezpiecznie się przy Tobie czują. Chcą stroić się dla Ciebie, chcą dla Ciebie gotować i sprzątać. Są śliczne, inteligentne i bystre. Są prawdziwymi kobietami.

Warto przeczytać ten artykuł, by poznać ciekawe statystyki.

W tym miejscu chciałbym jednak rozbić mit, że Ukrainki chcą się za każdą cenę dostać do Polski, by lepiej żyć i utrzymywać się z Twojej pensji. Ukrainki kochają swoją ojczyznę i domowe ognisko. Są bardzo przywiązane do kultury i tradycji.

Dziewczyny, o których piszę nie potrzebują też Twoich pieniędzy, bo najpewniej są wykształcone lepiej od Ciebie oraz realizują się zawodowo. Bardziej chodzi tutaj o kogoś, z kim będą one mogły utworzyć stabilną relację, rodzinę. Rodzina i stabilność to pojęcia, które na Ukrainie mają dużo większe znaczenie, niż w Europie Zachodniej. Ukrainek się nie „rucha”, Ukrainki się kocha. Serio.

 

Co na to Polki?

Nic sobie z tego nie robią i jest z nimi coraz gorzej. Mam wrażenie, że Polki z roku na rok mniej o siebie dbają. Nie jest to tylko moja opinia. Uważam, że obecnie jedynym miastem, w miarę trzymającym poziom, jeśli chodzi o urodę i inteligencje kobiet jest Warszawa – która i tak wypada żałośnie przy takim Kijowie czy Lwowie.

Jeśli sytuacja nie ulegnie poprawie, to ogarnięci faceci coraz częściej będą szukać żon na Wschodzie, a zimne, nieogarnięte Polki dalej będą szczycić się szalonym życiem singielki (kot, dildo i kac w niedzielę rano).

Zanim typowa Polka zrozumie błędy, jakie popełnia, będzie już dla niej za późno.

Artykuł Dlaczego moja żona będzie Ukrainką? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/dlaczego_moja_zona_bedzie_ukrainka/feed 0
Musisz spłonąć w atmosferze https://v1ncentify.prohost.pl/post/musisz_splonac_w_atmosferze https://v1ncentify.prohost.pl/post/musisz_splonac_w_atmosferze#respond Mon, 13 May 2013 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=40 Bardzo nie lubię słowa ‚musisz’, bo uważam, że żaden człowiek nic nie musi, a najwyżej może. Wyrzuciłem to słowo ze słownika już dawno temu i od tamtej pory moje życie stało się prostsze. Dziś jednak zrobię wyjątek i napiszę:

Musisz spłonąć w atmosferze.

Artykuł Musisz spłonąć w atmosferze pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Bardzo nie lubię słowa ‚musisz’, bo uważam, że żaden człowiek nic nie musi, a najwyżej może. Wyrzuciłem to słowo ze słownika już dawno temu i od tamtej pory moje życie stało się prostsze. Dziś jednak zrobię wyjątek i napiszę:

 

Musisz spłonąć w atmosferze.

Odkąd skończyłem 14 lat intensywnie zastanawiałem się, o co chodzi w życiu. Wpierw myślałem, że chodzi o szczeniacką miłość i czerwone wypieki na twarzy, gdy dawałem bukiet kwiatów koleżance. Później byłem przekonany, że chodzi o cierpienie, o to by słuchać smutnych piosenek i manifestować całemu światu swoje stany depresyjne. Następnie zacząłem umawiać się z Mary Jane, która nauczyła mnie, że chodzi o to, by się wyluzować i skręcić kolejnego jointa. Po jakimś czasie doszedłem do wniosku, że to jednak nie to. Rozpieprzyłem swoje życie na kawałki i poukładałem jak puzzle, znajdując sens w naprawianiu samego siebie, zdobywaniu wyznaczonych celów i ganianiu po galeriach handlowych za kolejnymi panienkami. Wtedy byłem przekonany, że w końcu znalazłem odpowiedź i że mogę z czystym sumieniem powiedzieć: wiem, o co chodzi w życiu. Chodzi o samolot do innego kraju tylko po to, by ponownie spojrzeć w oczy ukochanej kobiety. Chodzi o tych zajebistych ludzi i o zapach wszystkich długonogich dziewcząt, które coraz chętniej i coraz szybciej pozwalały smakować swoich ust. Rozczarowanie przyszło w momencie, w którym okazało się, że miłość na odległość nie działa, a seks jest przereklamowany i – jakkolwiek by to nie brzmiało – po prostu normalny. Dotarło do mnie, że fakt posiadania w życiu dziewczyn nie zapełnia pustki, nie jest odpowiedzią na żadne pytanie i z całą pewnością nie stanowi o tym, czy nasze życie ma sens, czy nie.

Wtedy przyszła pora na mocne psychodeliki, które przekonały mnie, że jestem częścią Wszechświata, połączony węzłami ciepłej, pulsującej energii z każdą żywą istotą na tej planecie. Że mogę wszystko i nie muszę nic w tym samym momencie. Że jesteśmy tutaj przez krótką chwilę po to, by smakować moment, który przemija. Że jesteśmy manifestacją kosmicznej energii, a po śmierci wrócimy do źródła, stapiając się z potęgą Wszechświata i wszystkimi jego wymiarami, ale zanim to się stanie musimy jak najwięcej czasu spędzić z naszymi bliskimi.

Przez osiem lat błądziłem, uzyskując wiele odpowiedzi na to samo pytanie, jednak żadna z nich nie była dla mnie w stu procentach satysfakcjonująca. Dopiero niedawno zrozumiałem, że nie chodziło tu o to, że wnioski, do których dochodziłem były złe. Wręcz przeciwnie. Każdy z nich jest prawdziwy, ale w oderwaniu od siebie żaden z nich nie ma sensu. Dopiero wszystkie odpowiedzi zebrane razem składają się na pełną, jasną odpowiedź na podstawowe pytanie:

O co chodzi w życiu?

Chodzi o bukiet kwiatów i rumieńce na twarzy.

O cierpienie i izolację.

Zgubienie drogi i odnalezienie tej właściwej.

O jointa w rozgwieżdżoną noc.

O gorzkie łzy i szeroki uśmiech.

O wielką, niespełnioną miłość i uganianie się za spódniczkami.

O seks, smak błyszczyka do ust i jej nagie ciało z samego rana.

O realizację celów, upadanie i podnoszenie się, by dalej iść przed siebie.

O potęgę natury, jedność z każdą żywą istotą, smakowanie momentu, który szybko przemija.

O budowanie niesamowitych wspomnień i spotkanie na drodze życia cudownych ludzi.

O czas spędzony z Twoimi bliskimi.

Chodzi to, by DOŚWIADCZAĆ I CHŁONĄĆ.

 

Ryzykować, sprawdzać, wyciągać wnioski.

 

Życie musi stać się Twoim narkotykiem.

 

Musisz ćpać życie.

Musisz spaść z orbity i spłonąć najjaśniejszym światłem, bo właśnie moment spadania jest najważniejszym okresem w Twoim życiu. To pięć minut, które ukształtuje Ciebie jako człowieka. Pięć minut, które da Ci wspomnienia i tylko Ty decydujesz o tym, czy będą to miłe obrazy, do których chcesz wracać, czy szara codzienność, w której jeden dzień nie różnił się niczym od poprzedniego.

Życie jest za krótkie na to, by się bać. Masz tylko jedno życie, więc doświadcz i wchłoń jak najwięcej. Zakochaj się i płacz. Tańcz i się śmiej. W życiu chodzi o emocje, o momenty, w których czujesz, że żyjesz. Przykładasz dłoń do swojej piersi, w której grzmi podekscytowane serce i wiesz, że jesteś człowiekiem. Nie uciekaj od żadnych emocji, bo żadna emocja nie jest zła. Złe jest Twoje podejście do życia. Podejdź do kobiety, na widok której szybciej bije Twoje serce. Zostań odrzucony. Poczuj obezwładniające uczucie elektryzujące Twoje ciało. Uśmiechnij się, nie jesteś robotem. Ty czujesz.

Obejrzyj smutny film. Wspomnij piękne obrazy z dzieciństwa, wzrusz się. Wyjdź z domu, spotkaj znajomych. Zróbcie coś szalonego. Zakochaj się, strać nad sobą kontrolę. Nie zastanawiaj się, czy powinieneś się angażować, nie trać czasu, który przecieka między Twoimi palcami na zbędne analizy. Żyjesz teraz, więc bądź teraz. Nie odkładaj uczucia na później, bo później może nigdy nie nadejść.

Doświadcz w życiu jak najwięcej. Otwarty umysł to podstawa. Czytaj książki, zainteresuj się muzyką, której nigdy nie słuchałeś. Oglądaj filmy, podróżuj. Przeżyj romans z narkotykami. Poznawaj ludzi, ucz się. Medytuj. Odkryj sprzeczne filozofie i różne spojrzenia na świat. Nie zamykaj się w swojej skorupie. Nie mów, że coś nie jest dla Ciebie, jeśli tego nie spróbowałeś. Sprawdź sam. Doświadcz sam. Wyciągnij własne wnioski. Kwestionuj wszystko: politykę, zasady, religię, wychowanie, życie. Zdaj sobie sprawę z faktu, że jako ludzie jesteśmy na Ziemi przez chwilę krótką, jak mrugnięcie powiekami, więc nie daj sobie wmówić, jak masz żyć. Nie skupiaj się tylko na jednej rzeczy. Bądź ciekaw wszystkiego. Znajdź równowagę w swoich zainteresowaniach i nie pozwól, byś popadł w obsesję na jakimkolwiek elemencie, który jest tylko małym wycinkiem składającym się na Twoją egzystencję.

Lepiej spłonąć w atmosferze, niż bezczynnie krążyć po orbicie.

Lepiej działać, niż żałować.

Lepiej doświadczać, niż się domyślać.

Lepiej prawdziwie żyć i w pełni czuć, niż wygodnie wegetować.

Artykuł Musisz spłonąć w atmosferze pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/musisz_splonac_w_atmosferze/feed 0