rezultaty – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Zbrojenia do długodystansowej wojny https://v1ncentify.prohost.pl/post/zbrojenia_do_dlugodystansowej_wojny https://v1ncentify.prohost.pl/post/zbrojenia_do_dlugodystansowej_wojny#respond Sat, 23 May 2015 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=168 Czy rzeczywiście jestem wyjątkowy? Co takiego w życiu osiągnąłem? Przecież nie mam miliona na koncie, moje mieszkanie nie przypomina rezydencji Dana Bilzeriana. Z kranu nie płynie Dżony Łolkeler, pięć różnych par cycków nie uśmiecha się do mnie z 3-metrowego łóżka. Na domiar złego, biały pył na stole to nie kokaina, tylko pieprzona “Tortowa” z Biedronki. 

Artykuł Zbrojenia do długodystansowej wojny pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Czy rzeczywiście jestem wyjątkowy? Co takiego w życiu osiągnąłem? Przecież nie mam miliona na koncie, moje mieszkanie nie przypomina rezydencji Dana Bilzeriana. Z kranu nie płynie Dżony Łolkeler, pięć różnych par cycków nie uśmiecha się do mnie z 3-metrowego łóżka. Na domiar złego, biały pył na stole to nie kokaina, tylko pieprzona “Tortowa” z Biedronki. 

Czy do Twego umysłu pukają czasem podobne myśli? Czy lawirują w odmętach podświadomości zatruwając Twoją codzienność i obrzydzając nawet najprzyjemniejsze czynności? Podkopując Twoje poczucie własnej wartości i znęcając się nad zasadnością pracy, jaką wkładasz w to, by poprawić jakość swego życia?

UWAGA – TEKST JEST SKIEROWANY DO OSÓB, KTÓRE WYKONUJĄ KONKRETNE DZIAŁANIE W CELU POPRAWY SWEGO ŻYCIA, ALE JESZCZE NIE MAJĄ REZULTATÓW. JEŚLI SZCZYTEM TWOICH AMBICJI JEST OGLĄDANIE FAKTÓW W TVN I OPOWIADANIE WSZYSTKIM DOOKOŁA O SWOICH AMBITNYCH PLANACH – WYPIERDALAJ!

Takie myśli czasem zbierają się w sobie i bezczelnie pukają do mego umysłu. Tylko, że ja traktuję je podobnie jak Jehowych – po prostu nie otwieram drzwi.

 

Po pierwsze, widzę jaką drogę pokonałem i nie uważam wcale, że ktokolwiek musi podzielać mój pogląd odnośnie tego, że była wyjątkowa. Mam to w dupie, bo była wyjątkowa dla mnie. I tak jest z całym życiem. To, co przeżywasz zawsze będzie najbardziej znaczące dla Ciebie i nikt nie zbliży się choć trochę do zrozumienia tego, co masz w głowie i z czym walczyłeś, by dojść do momentu, w którym jesteś dzisiaj.

 

Okej, na jakiś czas straciłem zapał do rozwijania się w relacjach z kobietami, ale mam go znowu.

Przeżyłem stagnację biznesową, ale w tym momencie pompuję się moimi celami, jak jeszcze nigdy w życiu.

Rozumiem, że nie ma czegoś takiego, jak stabilny stan. Emocje to sinusoida, momenty kiedy z Twoich oczu płyną łzy szczęścia, ale także te gorzkie. Powodowane przez cierpienie wewnętrzne, krwotok duszy.  Kiedy czujesz się mały, bezsilny, pozbawiony jakiegokolwiek celu. Przekopany przez otoczenie, a co najgorsze: przez swojego najzacieklejszego wroga i jednocześnie najlepszego przyjaciela – samego siebie. Zadajesz sobie nowe rany, a także często rozdrapujesz stare. Tak czasami jest, po prostu.

Nie czuję się też bezwartościowy. Mam w dupie osiągnięcia innych ludzi i porównywanie się z nimi. Najważniejsze i tak zawsze, ale to kurwa zawsze jest to, czy dla Ciebie Twoje osiągnięcia są ważne, napawają Cię dumą i powodują przyspieszone bicie serca.  Bo jeśli myślisz w jakikolwiek inny sposób, to już przegrałeś i zawsze będziesz się katował porównywaniem z innymi ludźmi.

Przez ostatnie dwa lata nie zarabiałem oszałamiająco dużo, ale gdybym nie prowadził swojego biznesu, to w ogóle nie popełniałbym błędów. Jeśli nie popełniałbym błędów, nie wyciągałbym wniosków. Gdybym nie wyciągał wniosków, nie wiedziałbym co zmienić. Gdybym nie wiedział co zmienić nie miałbym teraz zapału do pracy i małego motorka w dupie, który codziennie rano wypycha mnie z łóżka i krzyczy przez megafon: ZAPIERDALAJ!

 

Godzę się na wszystkie konsekwencje moich decyzji. Rosnącą popularność, pogardę niektórych kobiet (pozdrawiam), które skazane są na niezrozumienie tego, czym się zajmuję. Przedmiotowe traktowanie przez wielu czytelników, których spotykam w klubach i na wykładach – zupełnie jakbym nie był człowiekiem, tylko automatem, który wypluwa rozwiązania na każdy palący problem. 

Na mojej drodze nie ma zbędnych doświadczeń. Zbędna to może być ich niewłaściwa interpretacja. Dosłownie każda relacja biznesowa, każdy ruch marketingowy i każde podjęte przeze mnie ryzyko nauczyło mnie, że albo zrobiłem coś dobrze albo zrobiłem coś źle. Dzięki temu mój mózg buduje drzewka decyzyjne i rozgałęzia te linie, które są najlepszą opcją według danych, jakie posiada.

DZIAŁANIE->RYZYKO->DOŚWIADCZENIE->FEEDBACK->UPGRADE MINDSETU->ZAPĘTLIĆ

Dostrzegam ciągłą ewolucję siebie i dokładnie zdaję sobie sprawę z tego, w którym miejscu jestem. Dlatego też kompletnie nie rozumiem facetów, którzy po wejściu w tematykę psychologii relacji po kilku miesiącach załamują ręce i stwierdzają, że się do tego nie nadają, bo nie mają efektów. Kurwa mać! Ja na samym początku w ogóle nie oczekiwałem ŻADNYCH spektakularnych rezultatów, bo wiedziałem, że startuję z poziomu -100! Potrafiłem chodzić nakręcony przez pół dnia, BO SPYTAŁEM FAJNĄ DZIEWCZYNĘ O TO, KTÓRA JEST GODZINA. Pisałem podjarany maile bratu – zobacz, co osiągnąłem! Przełamałem swoją fobię społeczną! Czuję się jak młody bóg! 

 

Robiłem małe kroki i każdy, nawet ten najmniejszy napawał mnie absolutną, rozpierdalającą na kawałki DUMĄ.

Teraz mam identyczne podejście do biznesu. Świadomię pracuję dopiero od ponad dwóch lat. Wiem, jakie mam braki i zapełniam je doświadczeniem, popełnianiem błędów – stosuję identyczną analogię, co przy rozwoju umiejętności miękkich. Tutaj należy podkreślić jedną ważną rzecz:

Jeśli nie będziesz doceniał tego, ile robisz, jak dużo osiągnąłeś w tym momencie i się z tego po prostu cieszyć jak mały berbeć, który stawia swoje pierwsze kroki i ciągle pada na ziemię – co wywołuje u niego jeszcze większą radość – to NIGDY, ALE TO NIGDY NIE BĘDZIESZ SZCZĘŚLIWY I ZADOWOLONY Z SIEBIE.

Wiesz dlaczego? Bo tak na serio droga, którą sobie obierasz (nie ważne w jakiej sferze życia) nie ma końca. Rozwój to proces i właśnie ten proces jest celem samym w sobie. Mając podejście roszczeniowe i dawkując sobie szczęście od konkretnego celu, który sobie wyznaczasz, zawsze przegrywasz. Gdy osiągniesz swoje postanowienia wyznaczysz kolejne zadania, pojawią się następne problemy. Skatujesz się na śmierć, zgorzkniejesz i najpewniej rzucisz w końcu wszystko w pizdu.

Jeszcze rok temu nie potrafiłem sobie wyobrazić prowadzenia obecnego biznesu na szeroką skalę, nie tracąc przy tym idei i nie srając na własną markę. Teraz widzę to jasno i klarownie, bo ciężar skupienia mam na zupełnie innych rzeczach, posiadam też nowe dane, które wyciągnąłem z bezcennego doświadczenia. I to jest ewolucja. To jest ciągłe parcie naprzód. I to kiedyś mi zaprocentuje. Nie chcę tego zwrotu z inwestycji teraz, jutro, za miesiąc. Bo wiem, że zwrot i tak nadejdzie – wystarczy świadomość, że idę we właściwym kierunku. Wkładam pracę, a czas? Czas i tak minie.

Zbroję się na długodystansową wojnę. Nie oczekuję pieprzonej Armii Zbawienia, nie liczę na świętego Mikołaja i w dupie mam wiarę w to, że cokolwiek samo się ułoży. Nic się samo nie układa. Jestem ja, moje umiejętności, moja droga i świadomość tego, przez co przeszedłem i co jest przede mną. Identyczny mindset towarzyszył mi wtedy, gdy ocierałem łzy po kolejnym zwątpieniu w siebie i szedłem na miasto, by raz jeszcze stanąć do walki z własnym lękiem. 

Mocniej zaciskając wiązania na rękawicach i dopuszczając jedną, jedyną tylko możliwość: będę uderzał z całej siły, moim wewnętrznym blokadom serwuję techniczny nokaut. 

Tyle.

Artykuł Zbrojenia do długodystansowej wojny pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/zbrojenia_do_dlugodystansowej_wojny/feed 0