przyszlosc – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Dług przyszłości https://v1ncentify.prohost.pl/post/dlug-przyszlosci https://v1ncentify.prohost.pl/post/dlug-przyszlosci#comments Fri, 29 Mar 2019 11:09:35 +0000 https://www.v1ncent.pl/?p=3870 Pamiętasz, jak od małego wpajano Ci, że masz pierworodny grzech? Coś, co zostało przypisane w momencie poczęcia - z czym nic nie możesz zrobić? Przestań wierzyć w bajki. Zaoczny wyrok, który zapadł nie dotyczył żadnego grzechu, ale długu, który musisz spłacić w ciągu swojego życia.

Artykuł Dług przyszłości pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Pamiętasz, jak od małego wpajano Ci, że masz pierworodny grzech? Coś, co zostało przypisane w momencie poczęcia – z czym nic nie możesz zrobić? Przestań wierzyć w bajki. Zaoczny wyrok, który zapadł nie dotyczył żadnego grzechu, ale długu, który musisz spłacić w ciągu swojego życia.

Dług

Widzę to tak. Od momentu urodzenia wszyscy jesteśmy zadłużeni względem siebie z przyszłości. Naszym celem jest ten dług odpracować, by na starość nie mieć do siebie żalu, ani pretensji – ewentualnie ten dług zminimalizować, pozostawiając śladowe ilości niezbyt przyjemnych emocji.

Możesz powiedzieć – pieprzę to, żyję tu i teraz. Dobrze, Twój wybór, nic mi do tego. Tylko proszę nie udawaj, że przyszłość Cię nie dotyczy, bo wszyscy nieuchronnie podążamy w jej kierunku. Nie jesteś unikalnym płatkiem śniegu.

Odpracowywanie długu polega na podejmowaniu ryzyka, poszukiwaniu głębokiej satysfakcji i życiu na sto procent, bez kompromisów. Mało ma wspólnego z siedzeniem na dupie, oszukiwaniem samego siebie i zamiataniem pragnień pod dywan.

Uważam, że moim przywilejem jest pewna anomalia. Już tłumaczę, o co chodzi. Ja nie widzę żadnej granicy między teraźniejszością, a przyszłością. Kompletnie nie potrafię przerwać łańcucha przyczynowo-skutkowego, który rozkwita w mojej głowie, gdy staję na rozdrożu. Widzę dalekosiężne konsekwencje każdej mojej decyzji, każdego nawyku i powielanego schematu. Przyznam, że z początku nieco przeszkadzało mi to w codziennym funkcjonowaniu i zapychało pamięć RAM nieskończonymi scenariuszami. Z czasem jednak nauczyłem się z tego korzystać, by podejmować decyzje procentujące w przyszłości.

W ten sposób zacząłem natychmiastową gratyfikację zastępować gratyfikacją oddaloną w czasie, ale o wiele bardziej satysfakcjonującą, budującą mój charakter i pozwalającą egzekwować dalekosiężne projekty.

> To dlatego od lat chodzę na siłownię, nie jem cukru i nie piję alkoholu (pomijając kilka dni w roku).

> Ten sam powód stoi za odcięciem się od marihuany — choć za nic w świecie nie oddałbym dni, których co prawda nie pamiętam, ale wiem, że bawiłem się świetnie, mordując swoje szare komórki. Nie żałuję, ale nigdy więcej nie mógłbym pozwolić sobie na taki ciąg.

> Dlatego rzuciłem pracę na etacie i skupiłem się na budowaniu biznesu, który pozwala mi się realizować na prawdziwie głębokim, kreatywnym poziomie.

> Jest to przyczyna, dla której mocno selekcjonuję osoby, z którymi przebywam, wiedząc, że mam wielką tendencję do modelowania ludzi w moim najbliższym otoczeniu. Chcę, by wpływ na mnie miały pozytywne zachowania, nawyki — co niejako bezwysiłkowo popycha mnie w stronę zamierzonych celów.

> Dlatego rzadko przeglądam memy, mam wyjebane w oglądanie YouTube w celach rozrywkowych (chyba że wieczorem, gdy już cała praca danego dnia jest skończona), a pracuję z włączonym trybem samolotowym i korzystam z narzędzi pomagających organizować czas.

> Popycha mnie to do wchodzenia w niekomfortowe sytuacje, dotyczące sfer, które są dla mnie ważne. Wolę przez krótką chwilę poczuć się źle, by w dłuższej perspektywie na tym zyskać: doświadczenie, satysfakcję, nową umiejętność, zwieńczenie celu.

> Spłacam swój dług także za pomocą medytacji, która pozwala mi ćwiczyć mózg, wyrzucać z niego zbędne gówno oraz osiągać wysoką jakościowo koncentrację niezbędną do głębokiej, wydajnej pracy.

Spłacanie długu to pytanie do odbicia w lustrze: czego prawdopodobnie będę żałował pod koniec życia? Co mógłbym zrobić, by w tym momencie czuć spokój i satysfakcję? A następnie wcielenie odpowiedniego działania JUŻ TERAZ.

Uwierz mi na słowo, ostatnia rzecz, jakiej chcesz to świadomości, że zmarnowałeś najlepsze lata na przewracanie się z boku na bok w swoim ciasnym gniazdku, podczas gdy życie oferowało Ci miliardy możliwości. Że poddałeś się lękowi, obawie przed opinią innych i konwenansom. Że karmiłeś sam siebie kłamstwami. Przecież to nie jest tak, że możesz oszukiwać siebie na dłuższą metę. Ty wiesz. Wiesz, że wmawiasz sobie głupoty i może na krótką metę dasz tym głupotom wiarę:

“Następnym razem do niej zagadam, zresztą miała taką minę, że i tak by mnie olała”.

“Od następnego tygodnia będę chodził na siłownię regularnie”.

“Niedługo przejdę na dietę”.

“Zmienię pracę/upomnę się o awans/rzucę etat — ale jeszcze nie w tym momencie”.

Nie pociągniesz tak długo, zbyt inteligentny na to jesteś. Znasz siebie, pamiętasz inne sytuacje, w których karmiłeś sam siebie podobną strategią. Możesz w łatwy sposób wyciągnąć z tego schemat i zobaczyć, gdzie tym razem taka narracja Cię zaprowadzi. Prawda?

Z perspektywy czasu nie pamiętasz strachu. Pamiętasz tylko fakty — podjąłem działanie w decydującym momencie, czy stchórzyłem? I z tego, chcesz czy nie, sam siebie w przyszłości rozliczysz.

Uczucia, takie jak: brak satysfakcji, poczucie marnowanego czasu, samotność, lęk; nie znikną same z siebie. Przy powielaniu identycznego działania jak do tej pory, bez korekcji kursu, konkretnej zmiany — będą się tylko pogłębiać.

Patrz szerzej

Postrzegaj swoje nawyki (jak z reguły spędzasz swoje dni, co jesz, jak dbasz o zdrowie, z kim przebywasz, gdzie pracujesz, jak wygląda Twoje życie uczuciowe/seksualne) w perspektywie drogi. Przewiń sobie kilka miesięcy, pięć-dziesięć lat do przodu i zobacz, dokąd Cię ona prowadzi.

Jakie są dalekosiężne konsekwencje obecnego trybu życia?

Czy jest to miejsce, w którym chcesz się znaleźć?

Jeśli nie, to czas strzelić sobie liścia na otrzeźwienie, bo jesteś pociągiem pospiesznym, który zapieprza po torach wprost do tej właśnie stacji — i to w zastraszającym tempie.

Wiem, że z pewnego dystansu dzisiejszy tekst można zaszufladkować jako “typowe motywacyjne biadolenie”. Tylko, jeśli rzeczy, o których piszę są tak oczywiste, to dlaczego większość ludzi zachowuje się dokładnie tak, jakby miała na swoją przyszłość wyjebane? Życie jest jedną wielką imprezą tylko do momentu, w którym – no cóż – przestaje nią być. I wtedy wysiadasz na stacji, którą sam wybrałeś. Gdzie czeka na Ciebie procent z każdej Twojej, choćby najbardziej chybionej inwestycji. Pieniądze lub ich brak, zdrowie, na które zasłużyłeś (fizyczne, jak i psychiczne), zestaw umiejętności, bliscy/samotność i satysfakcja —  lub czarna, ziejąca pustką wyrwa znajdująca się w jej miejscu.

Nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania, ale wiem, że ludzie zdają się nie rozumieć sensu prostych słów “tak młody, jak dziś nie będziesz nigdy”.

Życzę dziś Tobie, byś rozumiał, szanował siebie i nie odkładał niczego na “jutro”. Bo “jutro” w końcu nadejdzie i jeśli będzie za późno, bardzo chętnie Cię ze wszystkiego rozliczy.

Artykuł Dług przyszłości pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/dlug-przyszlosci/feed 4
Kilka rzeczy, których nie rozumiem https://v1ncentify.prohost.pl/post/rzeczy-ktorych-rozumiem https://v1ncentify.prohost.pl/post/rzeczy-ktorych-rozumiem#comments Fri, 08 Jun 2018 13:45:52 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=3476 Im starszy jestem, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że zdrowie jest w życiu absolutnym priorytetem.

Artykuł Kilka rzeczy, których nie rozumiem pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Im starszy jestem, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że zdrowie jest w życiu absolutnym priorytetem.

 

Tym bardziej nie rozumiem ludzi, którzy na codzień wpierdalają gówno, piją fantę, zamiast chodzić na siłkę, biegać, czy ćwiczyć cokolwiek – mają wyjebane. Zupełnie tak, jakby po cichu wylosowali kupon na kolejne ciało, następne życie. Już nie chodzi o to, że robią krzywdę sobie, bo nie dbając o siebie robi się krzywdę bliskim. Zaniedbując zdrowie odpalasz bombę z opóźnionym zapłonem, która rozsadzi rzeczywistość Twoich bliskich za kilkadziesiąt lat (lub szybciej). Nawet jeśli nie wykitujesz przedwcześnie, to staniesz się dla innych ciężarem. Nie myślisz o tym, robiąc z żołądka, płuc, mózgu śmietnik.

 

Twoje ciało to Twój jedyny wehikuł, jaki masz. Musi starczyć Ci na całe lata. Jeśli przestaniesz o niego dbać, to po drodze się rozleci i odpadniesz z trasy w połowie drogi. Brak szacunku do własnego ciała można śmiało porównać do sytuacji, w której kapitan kosmicznego statku wyciąga młotek i zaczyna rozpieprzać podzespoły, licząc na to, że nic złego się nie stanie. Na zewnątrz przecież tylko próżnia i zero absolutne. Kapitan ma szalik i ciepły płaszcz, styknie.

 

Albo palenie fajek, jak ja tego kurwa nie rozumiem

 

Pakujesz w ryj coś, co Cię zabija, odpalasz i wdychasz truciznę – dobrowolnie (!). Ja kumam, że to nałóg, sam paliłem szlugi. Tylko moje zdanie takie, że jeśli nie potrafisz sobie z tym poradzić, to oznacza, że coś z Tobą nie tak. Albo krótkowzroczność połączona z głupotą albo rozpieprzona silna wola i lenistwo. Bo gdyby Cię przetransportować w przyszłość do momentu, w którym będziesz zdychać z podziurawionymi płucami, żeby zobaczyć jak kolorowo może to wyglądać w najdrobniejszym detalu, to raczej z pewnością nowa paczka szlugów wylądowałaby w kiblu.

 

Gdyby otworzyć okno przyszłości, zrobić w mózgu przeciąg i sprawić, by konsekwencje decyzji o jaraniu, żarciu gówna i braku ćwiczeń liznęły czarną śliną wyobraźnię, to nagle każdy zmieniłby się w hiperaktywnego pede vege LGBT sportsmena.

 

Najbardziej to pocieszne są jednak laski. Ma taka z 20-24 wiosny i myśli, że fajne ciało otrzymane w pakiecie z genami utrzyma się samo. Mija kilka lat, spotykasz taką na ulicy i zastanawiasz się, czy to przypadkiem nie jakieś monstrum przebrało się za tamtą pannę. Chujowe żarcie + częste imprezy, alko, piguły i nos + brak ćwiczeń + GRAWITACJA = Zuzia była piękna, a teraz jest tylko wyrobem Zuziopodobnym.

 

No sorry, ale jebać poprawność polityczną, nikogo nie jara dupa jak galareta, a jeśli masz wyjebane w to jak wyglądasz to się nie dziw, że ludzie mają wyjebane w Ciebie. To, jak wyglądasz bezpośrednio świadczy o tym, jaką jesteś osobą i jakie masz priorytety. Możesz być tłusty, tłusta i wmawiać sobie najsłodsze z najsłodszych pierdoleń, wgrywać w mózg te wszystkie tęczowe slogany o pięknym wnętrzu, ale biologia szcza na Twoją tęczę, spuszcza się na wnętrze, a fiuta wyciera w firankę. Jesteśmy zwierzętami, choć tak bardzo staramy się UDAWAĆ, że jest inaczej.

 

Pytanie tylko, czy możesz wygrywać w rzeczywistość, bawiąc się, że zasady jej funkcjonowania są zupełnie inne.

 

Przecież to jest kurwa tak głupie, że bolą mi już palce od walenia w klawiaturę

 

Dlaczego tłusta większość ludzi z pokolenia naszych rodziców NIC nie robi? Żadnego roweru, nawet spaceru, już o siłowni nie wspominając? Już pierzyć nasze pokolenie, jedyna dobra rzecz, jaką przyniósł Instagram to moda na bycie fit, która oddziałowuje coraz mocniej i spoko. Ale co z naszymi rodzicami, wujkami, ciotkami? 20 minut rowera dziennie ścina prawdopodobieństwo zawału O POŁOWĘ KURWA. Połowę. I to nie zostało udowodnione jednym badaniem, ale serią niezależnych. Tylko jakoś ten argument do moich rodziców na przykład kompletnie nie trafia, ja już nie potrafię z nimi o tym gadać – może ktoś z Was na ochotnika?

 

Nie wiem nawet, jak to nazwać. Bo to ani lekkomyślność, ani głupota. Ślepota raczej i zatrważająca ignorancja. Bierze się to pewnie trochę z tego, że w naszych europejskich społeczeństwach model życia starszego człowieka opiera się na „oby do emerytury”, a jak przychodzi emerytura, to czas umierać. Termin przydatności człowieka minął, won na śmietnik.

 

Natomiast badania odnośnie długowieczności jasno wskazują, że społeczności o średniej życia 100+ charakteryzują się głównie innymi uwarunkowaniami kulturowymi. Dla przykładu Azja, gdzie starsi ludzie są szanowani i traktowani jak dobre wino. Gdzie „starość” jest czasem na to, by spędzać całe dnie ze znajomymi oraz rodziną, chillować, jeździć na rowerze i wciąż cieszyć się życiem. Starsze osoby nie są spychane na margines, ale szanowane bardziej niż młode, co tworzy przekonanie w nich samych, że wciąż, pomimo wieku, są potrzebni.

 

W Polsce schemat jest taki, że ludzie w wieku naszych rodziców nie mają za bardzo wyższego celu w życiu, bo zakodowano im głęboko, że najważniejsza jest praca. A co się dzieje, gdy nadchodzi emerytura? Brak celu, jakiejkolwiek zajawki i zjazd w otchłań. Były nawet badania jasno wiążące ze sobą moment przejścia na emeryturę ze śmiercią.

 

To nie czas nas zabija, a styl życia, uwarunkowania kulturowe i przekonania. Czas po prostu mija, proszę się od czasu odpierdolić i wziąć do roboty.

 

Artykuł Kilka rzeczy, których nie rozumiem pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/rzeczy-ktorych-rozumiem/feed 10
Jesteśmy sami. To dobrze. Szlifuj swoje 10 procent https://v1ncentify.prohost.pl/post/jestesmy-sami-to-dobrze-szlifuj-swoje-10-procent https://v1ncentify.prohost.pl/post/jestesmy-sami-to-dobrze-szlifuj-swoje-10-procent#respond Tue, 09 May 2017 17:55:45 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=2704 To jedno z najbardziej makabrycznych odkryć młodego człowieka, który - przyzwyczajony do bliskości rodziców, bezpieczeństwa oraz iluzji trwania - w pewnym momencie zauważa, że życie jest nieco bardziej skomplikowane niż mu się wydawało i że na dobrą sprawę dopiero liznął kolorowe opakowanie z kokardką...

...które niezależnie od woli i tak będzie musiał rozerwać.

Artykuł Jesteśmy sami. To dobrze. Szlifuj swoje 10 procent pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
To jedno z najbardziej makabrycznych odkryć młodego człowieka, który – przyzwyczajony do bliskości rodziców, bezpieczeństwa oraz iluzji trwania – w pewnym momencie zauważa, że życie jest nieco bardziej skomplikowane niż mu się wydawało i że na dobrą sprawę dopiero liznął kolorowe opakowanie z kokardką…

…które niezależnie od woli i tak będzie musiał rozerwać.

(gdy piszę te słowa jest 18:43, 9 maja, za oknem pada śnieg, z głośników hipnotyzująco zawodzi Chris Corner)

Misio

Pies zdychał. Leżał przy budzie, z której płatami odchodziła zgniłozielona farba. Jego futro było wyblakłe, poszarpane, skołtunione. Pysk nosił głębokie blizny po latach zaciekłych walk z psami z sąsiedztwa. Misio nie skończył się dziś. Misio kończył się latami. Wpierw rozpędzona furgonetka i przetrącona miednica – wylizał się. Później złamana łapa, która zrosła się zaskakująco szybko, sprawiając jednak, że zaczął kuleć. Poharatany do nieprzytomności dochodził do siebie przez dwa tygodnie po tym, gdy stanął w obronie dziadka i sam – zwykły kundel – z furią zagrodził drogę dwóm owczarkom niemieckim, przyjmując głębokie, szarpane rany od kłów. Kolejne przygody zostawiały coraz głębsze ślady, Misio powoli się rozpadał i oddalał. Uwielbiałem tego psa, a teraz mogłem tylko patrzeć mu w oczy, które nie świeciły już blaskiem, słuchać jak sapie ciężko, zupełnie jakby chciał się na coś poskarżyć. I był z tym sam. Kręciłem, kręciliśmy się obok, a jednocześnie byłem, byliśmy daleko i nic nie mogliśmy z tym zrobić. W swoich ostatnich chwilach Misio stał się metaforą samotnej drogi, którą wszyscy idziemy. Jak obraz namalowany drżącymi palcami, maczanymi w smoliście czarnej farbie. I mimo, że nie byłem już szczeniakiem i oglądałem ten obraz wielokrotnie, nurzając się w nim w myślach, tracąc w ten sposób beztroskie dzieciństwo, to wciąż byłem wstrząśnięty. I jak za każdym razem, nie mogłem nie patrzeć na zjawisko w szerszej perspektywie.

Jesteśmy sami

Jesteśmy razem, a jednak osobno. Nikt za Ciebie nie podejdzie do tej fajnej dziewczyny, na którą się lampisz. Nie zdejmie z barków brzemienia straty i nie zatka podziurawionego jak sito serca. Nie pomoże przełknąć porażki, której smak wykręca Ci twarz, jakbyś próbował przełknąć miąższ wściekle gorzkich cytryn. Nie uwolni od odpowiedzialności za rzeczy, których nie zrobiłeś, zobowiązań, które ciążą jak betonowe buty, nie wyswobodzi z obietnic wobec samego siebie. Rodzice mogą przygotowywać dziecko na moment zderzenia się z prawdziwym życiem, ale nie da się z nim oswoić inaczej, niż go doświadczając. Mogłeś słyszeć o tym, żeby się nie przejmować, gdy ktoś się z Ciebie śmieje, ale w momencie, gdy zostałeś po raz pierwszy ośmieszony na forum klasy, zapiekły Cię policzki i nie wiedziałeś co zrobić z oczami. To było przytłaczające. Tak samo wystąpienie z referatem i pierwsze, rozpalające żołądek uczucie do kogoś, kto miał Cię w dupie. Maturalny stres, odpowiedzialność za uczucia osoby, z którą poszedłeś do łóżka, praca i obowiązki, płacenie rachunków. Te wszystkie dziwnie obce, strasznie głębokie uczucia powiązane ze wspomnieniami, przemijaniem, planami. Myśli, które przelatują przez głowę, gdy patrzysz w lustro. Czasem się do tego odbicia uśmiechasz, czasem nim gardzisz.

10 procent

I z tym wszystkim jesteś sam. Byłeś i będziesz.

Jesteśmy sami ze swoimi głębokimi emocjami, demonami, planami, zmartwieniami, kompleksami. Innym ludziom pokazujemy czubek góry lodowej, ledwie dziesięć procent siebie. Marne, wymuskane dziesięć procent zdatne do publikacji wysuwamy na linię frontu, w odwodach kłębiąc tsunami gotowe do tego, by w końcu uderzyć z pełną mocą. Przetoczyć się jak buldożer się przez konwenanse, zmiażdżyć plastikowe uśmiechy, powyrywać z korzeniami maski i rozszarpać wszystko, czego nie chcemy, a musimy. Albo schować się, zaszyć głęboko, uciec.

 

Ostatecznie jesteśmy sami, żyjemy sami i sami też umrzemy. Z innymi ludźmi możemy jedynie przebywać – każde z nas ma inną ścieżkę, priorytety, swój interes. Nikogo nie obchodzi Twój płacz, łkanie po nocach i złamane serce. W kolektywnej dupie mamy Twoją samotność, radość, wysokie loty i ciężkie upadki. Możesz kogoś zainteresować swoją historią, ale tylko na tyle, na ile ta osoba ma pamięci podręcznej – bo całą resztę mocy przeznacza na utrzymanie własnego, rozklekotanego życia w jakiejkolwiek zdatnej do funkcjonowania formie. Szok życia, ładna nazwa, tak będę na to mówił. Ludzie, doznając szoku życia próbują unikać tych rzeczy i wrócić do słodkiego, beztroskiego dzieciństwa – które było tylko iluzją, więc muszą stworzyć sobie kolejną iluzję, wirtualną, wolną od odpowiedzialności rzeczywistość. To generator dorosłych, bezradnych dzieci, uciekających od konsekwencji miękkich jak faja facetów i rozlazłych ciamajd – lasek, które są w stanie zgubić się na osiedlu w kwadrat i dzwonić po pomoc, lamentując przy tym, jakby właśnie straciły po pijaku dziewictwo.

 

Takie osoby nie mogą pogodzić się z tym, że jesteśmy sami, przez co odcinają sobie dalszą drogę eksploracji – skupiając się na oszukiwaniu samych siebie, unikaniu odpowiedzialności.

 

To dobrze, że jesteśmy sami

Nie możemy do końca poznać drugiego człowieka lub sprawić, by on zrozumiał nas – to smutne, zgadzam się.

 

Musimy dokonywać wyborów w samotności, nie dzieląc się z nikim konsekwencjami – czasem może przytłaczać, racja.

 

Tylko, zamiast skupiać się na tym, co smutne, przytłaczające i poza naszą kontrolą, może skierujmy uwagę w przeciwnym kierunku? To pobite, zmiażdżone ciężkim butem szkło to była kiedyś szklanka. Kałuża wokół wypełniała ją i ta szklanka była do połowy pełna, nie pusta.

 

Pełna. Rozumiesz?

 

Ucz się uśmiechać do odpowiedzialności, bo ona sprawia, że jesteś silny i ugruntowany, trzymasz się kupy. Baw się decyzjami wiedząc, że w dłoni ściskasz swoją przyszłość – możesz popchnąć ją w dowolnym kierunku. Wyciągaj wnioski z konsekwencji swoich decyzji i pamiętaj, że błędów nie popełnia tylko ktoś, kto ucieka od życia, nie wykonuje działania, cofa się w rozwoju i zamiast korzystać z codzienności, zamienia się w bezczynną, przerażoną larwę – z której oczywiście może coś wyrosnąć, zgadzam się, ale z całą pewnością nie będzie to motyl.

 

Możesz zejść w głąb siebie. Wyjść naprzeciw życiu, akceptując wszystkie wyzwania, które wiążą się z wybraną przez Ciebie drogą. Brać je na klatę i stawać się w tym lepszym. Odkryć w sobie całą galaktykę mechanizmów, zależności. Warstw przekonań, pragnień, motywacji i utkanych z nich uczuć. Dojść do tego, co Ciebie pasjonuje i podążyć za celem, wyruszyć w podróż. Możesz poznać, zaakceptować, pokochać siebie i ukierunkować cały swój wysiłek na to, by wzrastać, czuć się dobrze i tą energią się dzielić z innymi. Na pewnym etapie, jedyne co możesz zrobić, to szlifować swoje 10 procent w taki sposób, by dawać ludziom wartość. Zamienić je w coś pozytywnego, dającego nadzieję, inspirującego innych. Dzięki temu przyciągniesz wartościowe osoby i przestaniesz otaczać się spanikowanymi dziećmi.

 

Na pewnym poziomie wciąż będziecie mieli siebie nawzajem w dupie, bo przecież żyjemy sami i sami umieramy, ale jednocześnie, pomimo tego, będziecie mogli kolektywnie wzrastać, dzielić się wiedzą, doświadczeniem, zajebistymi emocjami i determinacją. Wraz z doświadczeniem uświadomisz sobie, że nic w Twoim życiu nie musi być, “bo tak”. Nabierzesz świadomości, że możesz wszystko poruszyć, zmodyfikować, poddać działaniu swojej woli. Tak, to brzmi jak kołczingowy bullshit, ale zaczniesz rozumieć, że każde banalne, żałosne motywacyjne powiedzonko zdaje się być kupą gówna tylko do momentu, w którym staje się podstawą Twojego życia. Z perspektywy zauważysz, że tutaj chodzi o ogólne koncepty i ścieżki, a mniej o detale.

 

To będzie jak spacer w parku. Będziesz kroczyć w swoim tempie, w konkretnie obranym kierunku. Czasem zadumany, czasem zainspirowany lub podekscytowany. Zatrzymasz się na moment, by pozdrowić osobę nadchodzącą z naprzeciwka. Przekażesz jej swoje wnioski, podzielisz się energią i jeśli będzie to ktoś właściwy – te rzeczy do Ciebie wrócą. Pomnożycie swoje 10 procent. Dzięki nim, bogatszy, po krótkiej chwili ruszysz dalej sam, bez żadnego żalu. Nie możecie pójść razem, to prawda.

 

Prawdą jest też to, że wcale nie musicie. Rozumiesz?

 

Artykuł Jesteśmy sami. To dobrze. Szlifuj swoje 10 procent pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/jestesmy-sami-to-dobrze-szlifuj-swoje-10-procent/feed 0
Nie ma złych doświadczeń. Jest zła interpretacja https://v1ncentify.prohost.pl/post/nie-ma-zlych-doswiadczen-jest-zla-interpretacja https://v1ncentify.prohost.pl/post/nie-ma-zlych-doswiadczen-jest-zla-interpretacja#respond Sun, 19 Mar 2017 15:09:28 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=2524 Gdybyś miał jedną szansę.

Gdybyś mogła.

Cofnąłbyś, cofnęłabyś czas, by zmienić pewne decyzje? Wykrzywić bieg zdarzeń i przepuścić inną odnogą rzeki?

Artykuł Nie ma złych doświadczeń. Jest zła interpretacja pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Gdybyś miał jedną szansę.

Gdybyś mogła.

Cofnąłbyś, cofnęłabyś czas, by zmienić pewne decyzje? Wykrzywić bieg zdarzeń i przepuścić inną odnogą rzeki?

Gdy patrzę wstecz, im dłużej analizuję wszystkie decyzje, jakie podjąłem i błędy, które popełniłem, tym bardziej umacniam się w przekonaniu, że nie zmieniłbym zbyt wiele.

Konsekwencją wszystkich podjętych przeze mnie działań jest miejsce, w którym znajduję się teraz. Wszystkie przekonania, sposób, w jaki myślę i doświadczenie, które pomaga mi być mądrzejszym. To wnioski, dzięki którym działam rozsądniej. Swędzące blizny przypominające, których zakrętów unikać. Słodki smak w ustach, dzięki któremu w odpowiednich momentach dociskam gaz do dechy pamiętając, że to dobry kierunek.

Nawet patrząc na lata, które straciłem jako chodząca oferma i nerd, nie potrafię się nie uśmiechać. Okej, byłem sfrustrowany, brakowało mi wiary w siebie, wzięcia odpowiedzialności za własne życie i bliskości. Z drugiej strony jednak, byłem w stanie pielęgnować mój introwertyzm, który ma też sporo plusów. Mogłem zatapiać się w filmach, książkach, grach, a także bardzo dużo pisać, szlifując warsztat. Dzięki samotnym latom bardzo rozwinąłem wyobraźnię i swoją emocjonalną stronę. Odkryłem w sobie potężny świat, odrębną galaktykę. Nie oddałbym tych lat, nie zamieniłbym ich na nic innego. Oczywiście wtedy tak nie myślałem, zbyt mocno doskwierały mi samotność i depresyjne myśli.

Etaty, na których pracowałem nie były stratą czasu. Pozwoliły mi wyklarować przekonanie, że to nie dla mnie, że koniecznie muszę otworzyć własny biznes. Myślałem o tym budząc się codziennie o 5:00, wychodząc na śnieżną zamieć i pakując się do szarego, odrapanego autobusu razem z całą armią zombie. Otoczony przez zniszczone, zaspane twarze ludzi, którzy tak jak ja jechali do roboty, której nie cierpią. Żeby na nich nie patrzeć wyciągałem opasły tom “Lodu” Dukaja i śledziłem tekst w świetle mdłego, drażniącego światła. O 7 rano podpisywałem listę obecności w pracy, po czym przez bite 8 godzin musiałem słuchać, jak koleżanki drą się przez telefon na dłużników, generując negatywne emocje, rozładowując je soczystymi kurwami po każdej rozmowie i śmierdzącymi szlugami na krótkich przerwach. Do tego wieczne polecenia, krępujące procedury. Żeby wytrzymać słuchałem Beethovena i Bacha, a gdy nikt nie patrzył tworzyłem szkice opowiadań i wysyłałem je sobie na maila. Zrozumiałem, że potrzebuję pracy, która pozwoli mi być kreatywnym. Że nie mogę dać się zabić. Wiedziałem, że 2-3 lata takiej chujni wykończy moją wrażliwość, zdepcze wyobraźnię i sprasuje emocjonalnie. Potrzebowałem realizować się bez żadnych ograniczeń. Ta praca i dwa inne etaty nauczyły mnie, czego z całą pewnością od życia nie chcę. “Lodu” nigdy nie doczytałem, może źle mi się zaczął kojarzyć?

Jedziemy dalej. Porażki biznesowe i projekty, które nie wypaliły? Teraz wiem, z kim nie wchodzić w spółkę, gdzie kierować skupienie. Nabrałem pokory i zostałem tym mądrym, który ma na tyle samoświadomości, by wiedzieć, że jest debilem. Przede mną dużo nauki, ale już nigdy nie wpadnę w te same pułapki – wystarczająco się sparzyłem. Każdy błąd pozwala skorygować kurs. Jak opona, spod której tryska żwir, alarmując, że zjeżdżasz na pobocze. Jak furkoczące, prążkowane pasy na autostradach i trasach szybkiego ruchu. Bzzzt, zbaczasz z kursu, pobudka. Czy są tu w ogóle osoby, które pamiętają, jak ten blog wyglądał parę lat temu? Polecam użyć Google Time Machine.

Fuckupy w relacjach zahartowały mój emocjonalny mięsień. Pomogły lepiej zrozumieć mechanikę stojącą za procesem zauroczenia, dostrzec cały obraz z dystansu i odkryć, jaką dynamiką napędzane są relacje damsko-męskie. Niezliczone wyjścia na miasto, podejścia do nieznajomych kobiet, odrzucenie za odrzuceniem – wszystko to oderwało mnie od rezultatu i pozwoliło skupić się całkowicie na tym, nad czym mam kontrolę. Na własnym działaniu, na robieniu tego, na co mam ochotę w danym momencie, podążaniu za impulsem. Pokora i cierpliwość. Jakie kurwa cofanie czasu? Nie ma opcji, żeby uczyć się na samych sukcesach.

Razy, kiedy zbaczałem z dobrego kursu i wpadałem w błoto stagnacji pozwoliły mi nabrać szacunku do procesu. Do tego, że ciągle muszę pilnować organizacji pracy, czasu, zdrowia, przekonań. Że jesteśmy w stanie ciągłego rozpadu i albo regularnie będziemy wkładać energię w swój rozwój albo przegramy. Uderzenie w gong, Entropia wstaje z narożnika. To walka z kontraktem na nieograniczoną ilość rund.

A teraz przygotuj się, bo zdradzę Ci, dlaczego tak boli Cię przeszłość.

Życie przeszłością jest pozbawione sensu. Nudny slogan, tak? Paulo Coelho. Niby wszyscy to wiedzą, a wciąż spotykam ludzi, którzy nie potrafią odpuścić. Pałują się za decyzje podjęte kiedyś, “zmarnowany czas”. Zamiast zamienić je w zasób – lekcję i doświadczenie – wolą uczynić z nich piętno, doczepić kulę u nogi.

Wynika to po części z tego, że lekcja i doświadczenie służy jedynie osobom, które są PROAKTYWNE, a większość osób to BIERNE, reaktywne kukły, narzekające na los, szefa, pracę, pogodę, geny i wiatr słoneczny. Nie widzą zasobu w przeszłości i popełnianych błędach, bo na co dzień nie podejmują działania, które mogliby skorygować cennym doświadczeniem.

Jeśli Krzysiu przez głupi błąd traci wymarzoną dziewczynę, będzie się tym biczować długie lata, bo wie, że nie robi NIC w kierunku tego, by regularnie poznawać takie kobiety i mieć wybór – była to jego JEDYNA SZANSA i jest w tym kontekście zdany na ślepy los. Gdyby jednak Krzysiu podejmował działanie, stawał się każdego dnia bardziej atrakcyjnym facetem, to “głupi błąd” zamieniłby w ważną lekcję, która pozwoliłaby mu następnym razem postąpić mądrzej. Co więcej, aktywnie sterując swoim tu i teraz zrozumiałby, że wykonując dobre działanie, będąc cierpliwym i wyciągając wnioski stworzy sobie dziesiątki, jeśli nie setki sytuacji do tego, by poznać kolejną wartościową dziewczynę.

Brak działania i unikanie podejmowania decyzji zamienia się w rakotwórczy nawyk. Sprawia, że pragniesz całe życie przejść bez konieczności wzięcia odpowiedzialności za cokolwiek, chcesz tylko, żeby zostawiono Cię w spokoju. Jesteś jak tratwa na oceanie. A kiedy już rzeczywistość przygniata Cię tak, że MUSISZ podjąć jakąś decyzję to nie masz doświadczenia, siły woli ani punktów odniesienia, które pozwoliłyby Ci postąpić mądrze. Wybierasz więc głupio, po linii najmniejszego oporu. I znów rozpamiętujesz, narzekasz. W taki sposób żyją wszyscy. “Wszyscy” to przeciętność, więc jeśli chcesz czegoś więcej – musisz odrzucić ten schemat i zacząć robić coś innego.

Nawalasz. Wyciągasz pozytywy, lekcję na przyszłość. Działasz dalej. TO jest dobra pętla.

Nie trać czasu na lamenty nad tym, jak naprawić błędy popełnione wczoraj. Zastanów się, jak z ich pomocą możesz mieć lepsze dziś i zajebiste jutro. 


Dodaj mnie na snapie: v1ncent.pl

Artykuł Nie ma złych doświadczeń. Jest zła interpretacja pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/nie-ma-zlych-doswiadczen-jest-zla-interpretacja/feed 0
Filmy, do których lubię wracać #2 https://v1ncentify.prohost.pl/post/filmy-do-ktorych-lubie-wracac-2 https://v1ncentify.prohost.pl/post/filmy-do-ktorych-lubie-wracac-2#respond Tue, 31 May 2016 15:54:19 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=1482 Parę lat temu udostępniłem na blogu listę klipów, które stale wracają do mnie przy różnych okazjach. Dziś przedstawiam część drugą zestawienia.

Artykuł Filmy, do których lubię wracać #2 pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Parę lat temu udostępniłem na blogu listę klipów, które stale wracają do mnie przy różnych okazjach. Dziś przedstawiam część drugą zestawienia.

 

>>tutaj część pierwsza<<

1. Fuck your feelings

Kilka słów od serca na temat otyłych ludzi, niezdrowego jedzenia i mdłej poprawności politycznej. Pierdolić Twoje uczucia.

 

 

2. It’s my 80’s

Łza zakręci się w oku każdego, kto wychował się na zdartych taśmach VHS, katując w nieskończoność wszelkiej maści Robocopy, Terminatory, Predatory, Alieny, Gwiezdne Wojny, Ucieczki z Los Angeles, Cobry, Mad Maxy i Szklane Pułapki. Chylę czoła montażyście tego klipu, bo odwalił kawał dobrej roboty i upakował moje całe dzieciństwo w 4 minuty i 37 sekund.

 

 

3. Carpenter Brut – Turbo Killer

Skoro już jesteśmy w klimatach retro, nie może w zestawieniu zabraknąć teledysku do piosenki zespołu Carpenter Brut. Jest to jeden z lepszych klipów cyber punk-retro, jaki miałem przyjemność oglądać. Warto obejrzeć całe i jeśli istnieje taka opcja – nie całkiem na trzeźwo.

 

 

4. Big Bang Big Boom

Wspaniała wariacja na temat naszego Wszechświata, wykonana techniką stop-motion na mistrzowskim poziomie powodującym opad szczęki i niemożność tej szczęki podniesienia aż do ostatniej sekundy filmu. Klip zachwyca dokładnością, starannością, kreatywnością i rozmachem. Warto obejrzeć całe, bo to mini-dzieło rozkręca się bardziej z każdą minutą.

 

 

5. Przyszłość jest teraz, czyli HoloLens od Microsoftu

Filmik nie jest aktualny, bo od czasu jego publikacji Microsoft wypuścił kilka innych, które wywracają mózg na lewą stronę. Natomiast wracam zawsze do tego, bo był (chyba) pierwszy z serii i zrobił na mnie największe wrażenie. To taki mały look w naszą przyszłość za kilka lat. Zabawne jest to, że w poprzednim zestawieniu (2013) zamieściłem short pt. “Sight” – wtedy koncept przedstawiony w filmie wydawał się jeszcze być czystym science fiction, z kolei dziś to już prawie nasza codzienność.

 

 

6. A co powiecie na hologramy, których można dotykać?

 

 

7. Kung Fury

Film nakręcony z budżetu platformy Kickstarter. Niesamowita uczta dla fanów absurdu, klimatu retro i lat 80. Oglądając ten short nie mogłem uwierzyć, że jakakolwiek produkcja może AŻ TAK bawić się własną konwencją i jednocześnie łaskotać widza dokładnie tam, gdzie trzeba. Ja już widziałem całość kilka razy.

 

 

8. Apparat – You Don’t Know Me

Uwielbiam samą piosenkę, jednak prawie zawsze słucham jej jednocześnie odpalając teledysk (a w zasadzie kapitalną scenę z filmu Octane – całego nie warto oglądać, poświęciłem się, sprawdziłem i żałuję). W połączeniu otrzymujemy klip przesiąknięty seksualnym napięciem. Stanowi on idealną odpowiedź na pytanie: w jaki sposób podniecić kobietę samym spojrzeniem? Przykład momentami jest mocno przerysowany, a jednak hipnotyzuje i ciężko się od klipu oderwać.

 

 

9. Emocjonalny występ Morrissey’a na Hollywood Bowl

Poniższego klipu nie jestem w stanie po prostu obejrzeć i się nie wzruszyć. W trakcie piosenki Morrissey przeżywa kryzys, a do oczu napływają mu łzy i z trudem kontynuuje show. Za każdym razem zastanawiam się, jaka była przyczyna. Czasem myślę, że to smutek z powodu utraconej młodości. Innym razem mam wrażenie, że powodem była kobieta.

 

 

10. Nauka vs Muzyka

Polecam full HD i bardzo dobre głośniki lub słuchawki.

 

 

Artykuł Filmy, do których lubię wracać #2 pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/filmy-do-ktorych-lubie-wracac-2/feed 0