problemy – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Niektórzy ludzie daliby się pokroić, by mieć Twoje problemy https://v1ncentify.prohost.pl/post/niektorzy-ludzie-daliby-sie-pokroic-by-miec-twoje-problemy https://v1ncentify.prohost.pl/post/niektorzy-ludzie-daliby-sie-pokroic-by-miec-twoje-problemy#respond Tue, 15 Aug 2017 14:31:32 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=3029 W dzisiejszym świecie nie masz problemów, mimo że wydaje Ci się, że jest inaczej.

Artykuł Niektórzy ludzie daliby się pokroić, by mieć Twoje problemy pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
W dzisiejszym świecie nie masz problemów, mimo że wydaje Ci się, że jest inaczej. 

Ten człowiek poniżej to Leonid Rogozov. Rogozov pracował na Antarktyce, w sowieckim ośrodku badawczym, jako jedyny lekarz. 29 kwietnia 1961 roku zaczął się źle czuć. Nudności, gorączka i ból po prawej stronie brzucha. Kolejnego dnia jego stan się pogorszył, a on sam nie miał już wątpliwości – to wyrostek. Najbliższa zaludniona placówka z dostępnym lekarzem była oddalona o jedyne 1600 kilometrów. Niestety, ani ta, ani inne placówki nie posiadały samolotu – w dodatku, warunki pogodowe skutecznie uniemożliwiłyby jakikolwiek lot. Rogozov został postawiony przed wyborem: przeprowadzić operację na samym sobie albo umrzeć. Wypada wspomnieć, że operacja również groziła pęknięciem wyrostka, zakażeniem organizmu i śmiercią.

Lekarz zaczął sam siebie kroić o 2 w nocy, przy pomocy kierowcy oraz meteorologa (!!!), którzy podawali Leonidowi narzędzia oraz trzymali lustra, dzięki którym doktor dokładniej widział, co operuje. A raczej – miał dokładniej widzieć. Okazało się bowiem, że odwrócony obraz powoduje zbyt duże problemy z orientacją, skończyło się więc tak, że Leonid zrezygnował z luster, zdjął rękawiczki i operował na dotyk. Jakby nieszczęść było mało, podczas otwierania otrzewnej, Rogozov przypadkowo uszkodził jelito ślepe – które musiał zszyć przed przystąpieniem do docelowej operacji wyrostka. Cała operacja zakończyła się sukcesem po dwóch długich godzinach, w trakcie których doktor musiał robić przerwy z powodu osłabienia.


Jeśli nie jesteś ciężko chory, nie musisz sam sobie wycinać wyrostka, posiadasz wszystkie kończyny, a Twoim bliskim na ten moment nic nie grozi – skończ proszę pierdolić, że masz jakieś problemy. Problemy to mają ludzie w Afryce, państwach objętych wojną, w hospicjach i na OIOMie. Ludzie z gigantycznymi długami czy sprawami w sądach.

Zawsze szukamy problemów, czegoś, do czego można się dojebać. Rozwiążesz jedne, ich miejsce zajmują kolejne. I kolejne. Bo na coś trzeba narzekać, czymś należy się biczować. Ścieżki neuronalne mamy powycierane na głębokość koryta, które prowadzi do chujowego samopoczucia – od którego jesteśmy uzależnieni.

O tym, jak małe są nasze codzienne problemy łatwo się przekonać w momencie, gdy stawiasz czoło rzeczywiście ciężkiej sytuacji. Gdy myślisz, że zaliczyłeś wpadkę (bardzo otwiera oczy), gdy ocierasz się o śmierć lub myślisz, że jesteś ciężko chory. Mówisz sobie wtedy: przecież wszystko, czym przejmuję się na co dzień to jakieś błahostki. Jeśli tylko wszystko dobrze się ułoży będę doceniał to, jak dobre mam życie.

Tak się oczywiście tylko mówi, bo okazuje się, że tatusiem jeszcze przez jakiś czas nie zostaniesz, z wypadku wychodzisz bez szwanku, a wyniki masz w porządku – przez dwa, trzy dni jesteś wdzięczny. Przy czwartym wracasz do narzekania i brania pod lupę pierdół, które rozdmuchujesz do wielkości problemów.

Pierwszy i zarazem najważniejszy krok, to oddzielenie rzeczy, nad którymi masz kontrolę, od tych, których nie kontrolujesz. 

 

Zaczynamy od kompletnych pierdół, bo to nasza ulubiona działka. Mój ojciec potrafi wkurzyć się w pięć sekund tylko dlatego, że stoi na czerwonych światłach i jest gorąco. Znam ludzi, dla których końcem świata jest spóźnić się na autobus, a padający z nieba deszcz zobowiązuje do rzucenia soczystego kurwa mać! Już wyeliminowanie wściekania się na te małe rzeczy, których nie kontrolujemy robi wielką różnicę. To, że w głowie pojawia Ci się jakaś myśl wcale nie oznacza, że musisz ją rozwijać, a rodząca się w Tobie emocja nie obliguje Cię do podążania na nią. Możesz wziąć głęboki wdech, wyluzować. Odpuść sobie. Oszczędzaj nerwy i trenuj umysł, bo jeśli pozwalasz takim pierdom wpływać na swoje samopoczucie, to jak możesz być gotowy lub gotowa na rzeczywiście trudne i ciężkie sytuacje w życiu?

 

Szef miał średni humor i był dla Ciebie niemiły. Czy to Twoja wina? Jeśli nie, odpuść – jego sprawa. Nie przynoś tego do domu, nie rozpamiętuj, zostaw w biurze.

 

Stoisz w korku i spóźnisz się na spotkanie. Zadzwoń i powiedz, że będziesz kilkanaście minut po czasie, bo tylko tyle możesz zrobić – i wyluzuj.

 

Egzamin poszedł Ci słabo mimo, że się uczyłeś/uczyłaś? Teraz możesz tylko spokojnie czekać na wynik, biczowanie się w myślach w niczym tutaj nie pomoże. Natomiast jeśli przygotowania do egzaminu zastąpili: facebook, znajomi i kac, to przekuj wyrzuty sumienia w determinację, wyciągnij wnioski i przyłóż się do poprawki. Obiecaj sobie, że kolejnym razem się postarasz i przestań kisić się w negatywnych emocjach. Bo przeszłości nie zmienisz, ale masz spory wpływ na to, co stanie się w przyszłości.

 

Suma wszystkich strachów

 

Jeśli posiadasz dach nad głową, zdrowie i pieniądze na czynsz oraz jedzenie, to nie masz absolutnie żadnych problemów, masz wyzwania. Wyzwania są dobre, bo sprawiają, że pozostajesz w formie, zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Ostatnie, czego potrzebujesz to bezstresowego siedzenia na kanapie i oglądania Gry o Tron. Sygnału dla ciała i mózgu: możemy wszystko olać i zamienić się w warzywo. Nie jesteś warzywem, tylko człowiekiem. Masz przekraczać swoje granice, pracować, sprawdzać się i realizować.

Przygniata Cię ilość pracy/nauki, ważnych projektów do zrealizowania czy nowych umiejętności, które musisz koniecznie nabyć (np. wystąpienia publiczne)? To świetnie. Dzięki temu rozwiniesz się, uodpornisz na stres i utrzymasz umysł w dobrej kondycji. Bardziej sobie zaufasz i poznasz swoje możliwości. Nauczysz się zarządzać czasem i innymi zasobami.

Jeśli z kolei obawiasz się przyszłości, tego jak rzeczy się ułożą i gdzie wylądujesz życiowo/w karierze zawodowej, to po prostu spójrz na swoją codzienność: jak sobie radzisz, w jaki sposób organizujesz obowiązki i jakie masz nawyki. Pomnóż to x10 i otrzymasz przybliżony obraz Twojej przyszłości. Jeśli obraz Ci się nie podoba, to zacznij nad sobą pracować. Zadbaj o to, jak spędzasz czas dziś i zniknie strach przed tym, co przyniesie jutro. To aż tak proste. Chwyć codzienność za jaja, przejmij kontrolę i ustaw taki kurs, jaki Ci się podoba.

Co tam bełkoczesz, że to nie jest takie proste? Okej nie jest, ale z pewnością nie jest też problemem, więc tak tego nie nazywaj. Gdyby życie pełną gębą było proste, to wszyscy dookoła mieliby zajebiste związki, siana jak lodu, a zimę spędzali w Tajlandii spijając świeżego kokosa.

Życie nie ma być proste. życie ma być jak tor przeszkód do pokonania na czas

 

Potrzebujemy w życiu rozsądnej dawki chaosu, nieoczekiwanych zadań i palących deadline’ów. Każda przeszkoda jest wyzwaniem, które mobilizuje Cię do adaptacji, wzrostu, stania się kimś więcej, niż jesteś dzisiaj. Do momentu, kiedy jesteś w stanie taki płotek bez problemu przeskoczyć. Po płotku będziesz miał wspinaczkę. Później czołganie się i bieg na setkę. Przyjdzie też moment, gdy przeszkody się skończą i najgorsze, co możesz wtedy zrobić, to wyluzować, odpuścić, usiąść na dupie i nic nie robić. Jeśli życie przestaje Ci rzucać wyzwania, to masz obowiązek (wobec samego siebie) wymyślić sobie nowe, by pozostać w grze.

Szukasz wytchnienia, którego nie ma. Spokoju, co Cię wykończy i odpowiedniego zakończenia. Prawda jednak jest taka, że póki żyjesz zamknąć możesz rozdział, nie książkę. Podróż nie kończy się nigdy, jeśli kochasz życie i szanujesz siebie. Natomiast jeśli w pewnym momencie postanowisz przestać się starać, osiąść na laurach to wiedz, że nie kończysz historii, a jedynie sprzedajesz prawa do jej kontynuacji beznadziejnej wytwórni, która rozrobi Cię na drobne odcinając kupony od tego, co było.

 

Jeśli Twoja osobista podróż jest dla Ciebie brzemieniem, codzienność męczarnią, a przyszłość szarą, pustą skorupą i jedyne, czego chcesz to uwolnić się od odpowiedzialności, odizolować i zaznać „świętego spokoju” to wiedz, że problem nie tkwi w okrutnym losie, ale w Tobie. To Twoje wybory, priorytety i Twój wyrzut sumienia. Owszem, możesz tak żyć, tylko jaka z takiego życia radość? Niektóre osoby wegetują aż do upragnionej emerytury, końca pracy, jakiej nienawidzili przez całe dekady. I wiesz, co się wtedy dzieje w pierwszej kolejności? Umierają.

 

Podróż nie kończy się nigdy

 

Nie umieraj, nie rób z siebie mentalnego dziada i skończ być jęczącą dziwką. Zaakceptuj wyzwania jako coś oczywistego i pożądanego. Jeśli zmienisz swoje nastawienie, będziesz widzieć potencjał do wzrostu w rzeczach i sytuacjach, które kiedyś Cię przerażały – zaczniesz witać je z uśmiechem i traktować jako naturalny dopalacz.

Dzięki temu znacznie zwiększysz szanse powodzenia i dzięki nowym zasobom (entuzjazm, przygotowanie do konfrontacji z nową lub niekomfortową sytuacją) zaczniesz radzić sobie lepiej, niż osoby, które przy byle wyzwaniu kulą się w kącie jak duże dzieci.

(rzuca mikrofonem i schodzi ze sceny)


Tak na marginesie, odnośnie dzisiejszego wpisu gorąco polecam wciągnięcie książki “Antifragile: Things That Gain From Disorder” (Nassim Nicholas Taleb). Książka pozytywnie wykręca zwoje mózgowe w nieoczekiwane miejsca i opowiada o oczywistościach związanych z chaosem, życiowymi wyzwaniami – oczywistościach, których nikt nie widzi, a których znajomość pozwala na odsapnięcie, akceptację, a nawet (po zrozumieniu przedstawionego mechanizmu) rozpoczęcie poszukiwań kolejnych wyzwań i “problemów”; z nowym, lepszym nastawieniem.

Artykuł Niektórzy ludzie daliby się pokroić, by mieć Twoje problemy pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/niektorzy-ludzie-daliby-sie-pokroic-by-miec-twoje-problemy/feed 0
Kiedy związku naprawić się nie da https://v1ncentify.prohost.pl/post/kiedy-zwiazku-naprawic-sie-nie-da https://v1ncentify.prohost.pl/post/kiedy-zwiazku-naprawic-sie-nie-da#respond Sun, 22 Jan 2017 16:09:52 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=2263 Bardzo często otrzymuję maile od kobiet spragnionych porady. Mam wrażenie, że widzą we mnie takiego tatę, który przyjdzie i sklei połamaną lalkę Kena, pogłaszcze po główce i zapewni, że wszystko będzie dobrze. Niestety, rzeczywistość wygląda nieco inaczej - czasem lalki nie da się naprawić. Wtedy mówię o tym prosto z mostu, bo wychodzę z założenia, że bolesna prawda jest lepsza od niezdatnej się do użytku karykatury zabawki owiniętej taśmą klejącą.

Artykuł Kiedy związku naprawić się nie da pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Bardzo często otrzymuję maile od kobiet spragnionych porady. Mam wrażenie, że widzą we mnie takiego tatę, który przyjdzie i sklei połamaną lalkę Kena, pogłaszcze po główce i zapewni, że wszystko będzie dobrze. Niestety, rzeczywistość wygląda nieco inaczej – czasem lalki nie da się naprawić. Wtedy mówię o tym prosto z mostu, bo wychodzę z założenia, że bolesna prawda jest lepsza od niezdatnej się do użytku karykatury zabawki owiniętej taśmą klejącą.

Zazwyczaj te maile wyglądają podobnie. Otrzymuję sielankowy opis idealnego związku, w którym w pewnym momencie pojawia się pewno “ale”. Ups, przepraszam – “magicznie pojawia się” według autorki, kiedy gołym okiem widać, że to “ale” było tam od samego początku, jak lufa czołgu gotowa wyrzygać się pociskiem. Tylko, że jako ludzie lubimy się oszukiwać i naginać rzeczywistość do naszych oczekiwań. Najczęściej jest to połączone z naiwną wiarą, że “on się zmieni”.

Powtórzę po raz setny – ludzie zmieniają się rzadko lub wcale. Wymazanie wad drugiej osoby korektorem nie sprawi, że wspólne zdjęcie pozostanie bez skazy. Poskutkuje to jedynie tym, że te rzeczy wybuchną w końcu ze zdwojoną siłą, kalecząc i pozostawiając głębokie, piekące blizny, bo będzie już za późno, żeby po prostu powiedzieć “no nic, nie wyszło” i odejść w przeciwnym kierunku. Z czasem inwestujemy w drugą osobę więcej zasobów, więc nagłe zakończenie związku okupione będzie wielkim kosztem emocjonalnym, nieprzespanymi nocami i łzami. Czasem sama myśl o stracie sprawi, że taka osoba po raz kolejny wyciągnie korektor i – zużywając na raz cały nabój – białą plamą przesłoni resztę pęknięć. Bo nie widzieć opłaca się bardziej, niż podjąć radykalną decyzję. Taka decyzja owszem, jest ciężka, ale na tego typu sytuacje należy patrzeć długoterminowo. Powiedzenie sobie, że “może wszystko jakoś się ułoży” to masochizm w najczystszej postaci. Zakończenie relacji natychmiast po wykryciu ubytków nie do odratowania boli TERAZ, ale jest mądrzejsze w dłuższej perspektywie, bo znacznie skraca emocjonalną rekonwalescencję. Tutaj oczywiście pojawia się problem bierności, bo boimy się radykalnych zmian w życiu i ich konsekwencji – filozofia “chujowo, ale stabilnie” w praktyce.

Jako ludzie bardzo chcemy czuć się dobrze i pragniemy osiągnąć ten stan wszystkimi dostępnymi środkami. Kobiety, które piszą do mnie maile nie chcą usłyszeć prawdy – żądają, żebym naprawił lalkę, której naprawić się po prostu nie da. Na pierwszym miejscu oczekują zapewnienia, że będzie dobrze, na drugim przynajmniej nadziei, a na trzecim konkretnych kroków, które ONE mogą wykonać, by “naprawić” swojego Kena. A ten, tak na marginesie, zgadnijcie co?

No właśnie. Ani myśli się zmieniać i ma to w dupie. Jest seks, ona kocha i się stara – no czego chcieć więcej?

Jakieś konkretne przykłady? Proszę bardzo:

#1. Kocham go, jesteśmy razem, ale w ogóle nie jest ambitny i całymi dniami marnuje czas

#2. Nie docenia mnie, nie mam w nim oparcia, jest miły gdy chce seksu, a poza łóżkiem bywa oschły i egoistyczny

#3. Spotyka się ze mną, robi mi nadzieję, po czym żali się, że tęskni do byłej. Jak go w sobie rozkochać?

#4. On kocha mnie tak bardzo, że zrobiłby dla mnie wszystko, ale przez to nie jest męski, brakuje “prowadzenia”, czegoś co mnie zaskoczy, po prostu emocji

#5. Zdradził mnie i prosi, by dać mu kolejną szansę.

To takie główne “problemy”, które przychodzą mi na skrzynkę. Tak na deser wklejam skrajny przypadek z wisienką w postaci usprawiedliwiania swego lubego:

Cześć. Piszę do Ciebie, aby spytać się o radę. Nigdy nie sądziłam, że znajdę się w takiej sytuacji… Spotykałam się przez 1.5 roku z mężczyzną sporo starszym ode mnie, który miał/ma za sobą trudne doświadczenia, o których wiedziałam ogólnie, ale nigdy nie chciał mówić wprost… Bywało lepiej, gorzej. Często był zdystansowany, nigdy wprost nie powiedział ‘kocham‘. Ale też na to nie naciskałam. Aż na dniach dowiedziałam się (nie od niego), że ma dziecko, o którym ‘zapomniał’ mi powiedzieć przez tyle czasu. Gdy spytałam o co chodzi, powiedział, że nie jest gotowy o tym rozmawiać. Na tydzień ślad po nim zaginął. Po tygodniu, przy okazji  odbierania czegoś powiedział mi, że owszem, prawdopodobnie ma dziecko, ale nie jest w 100% pewny, czy on jest biologicznym ojcem (chłopczyk ma 8 lat). Czasami go widuje, ale mały nie wie, że on prawdopodobnie jest tatą. I że to jest wierzchołek góry lodowej tego, co on przeżył i że nie jest w stanie i nie chce ze mną o tym rozmawiać. Na moje zarzuty, że nie rozliczam go za przeszłość, ale o takich rzeczach się mówi, bo to nie jest chomik o którym zapomniał, tylko ośmioletnie dziecko; powiedział, że to w żaden sposób mnie nie dotyczy i te 2 światy nigdy się nie zetkną. Że nie planujemy ślubu itd, wiec mi o tym nie mówił (faktycznie, oboje wiemy, ze nigdy nie zamieszkalibyśmy razem, ze o dzieciach czy ślubach nie wspomnę, za dużo nas dzieli po prostu). O ile to mnie dotknęło, to byłabym w stanie wybaczyć, ale… Rozmawiałam z nim dzisiaj i mówię, że nie wiem, czy zauważył, ale praktycznie wcale nie rozmawiamy ze sobą, on nie ma pojęcia co się u mnie działo przez ostatni tydzień i oprócz łózka okazyjnie nic nas nie łączy ostatnimi czasy. A on mi na to, że mu to nie przeszkadza. Zatkało mnie. Pytam jak to możliwe, że gdyby mu zależało, to byłoby to istotne, próbowałby coś z tym zrobić. On na to, że mu trochę zależy. Spytałam – jak to trochę? On, że zdaje sobie sprawę, ze jest ‘zepsuty’. Że on nic nie czuje. Nikogo nie kocha, nie potrzebuje, chce być sam. Trochę mu na mnie zależy, i to trochę w porównaniu do innych jest dużo dla niego, ale nigdy nie będzie mnie kochał, nie potrafi. Że nie zawsze tak było, ale  z biegiem czasu, podczas wydarzeń o których mi mówił się zmienił, wystarczajaco wycierpiał i nie chce więcej nikogo. Że jak go będę potrzebować, to przyjedzie, ale nie będziemy razem oficjalnie, nie będzie normalnie. Już nie wytrzymałam i się rozkleiłam. Powiedziałam, żebyśmy dali sobie ze sobą spokój. On na to, ze dobrze, pocałował mnie i wyszedł. I tyle.
A ja jestem tak durna, że siedzę i ryczę. Na dodatek jakby przyszedł i powiedział, że chce wrócić, to bym go przyjęła. Jestem sama na siebie wściekła i jednocześnie zdziwiona, jak można być tak naiwną. Gdzie się podziała moja duma?! Co robić?

Screenshot_4

Skrajny przypadek, więc skrajna odpowiedź, ale raczej nie zdziwi Was, że nawet gdy się na temat rozpiszę, nie dostaję wiadomości zwrotnej? Prawda boli jak przypalanie sobie petów na przedramieniu.

Po części popełniam ten wpis po to, by na podobne wiadomości wklejać gotowy link, przyznaję. Staram się odpowiadać na każdego maila, jako że szanuję czas, jaki druga osoba poświęca na napisanie do mnie – nawet, jeśli pisze bzdury i nawet, jeśli podświadomie nie chce znać konkretnej odpowiedzi na opisany problem.

Do wklepania zamiast tabliczki mnożenia:

Jeśli facet spotyka się z Tobą tylko na seks, to najwidoczniej jesteś na tyle fajna, by Cię bzykać, ale niewystarczająco, by z Tobą być na stałe (ewentualnie po prostu aktualnie nie szuka związku i macie zdrowy, jasny układ, ale ten konkretny przypadek tutaj pomijamy). Jeśli przy tym składa Ci jakieś obietnice lub tworzy pozory, że “to coś więcej”, a Ty to łykasz, to właśnie znalazłaś się w potrzasku, a on jest głupim chujem. Toniesz w jeszcze większym bagnie, jeśli od czasu do czasu żali Ci się, że tęskni do byłej. Wtedy jest głupim chujem do kwadratu, a Ty… no dopowiedz sobie.

Jeśli facet nie jest ambitny, bywa egoistyczny i czujesz, że Cię nie docenia, to nie istnieje żadna magiczna różdżka, która to zmieni. Możesz z nim o tym rozmawiać, motywować z zapałem godnym damskiej wersji Tony’ego Robbinsa, ale jeśli on sam nagle nie wyskoczy z łóżka jak popieszczony prądem, stwierdzając, że od teraz zmienia swoje życie i będzie codziennie zapieprzał, by osiągnąć wymarzone cele, szepcząc Ci każdego poranka, że jesteś najlepszym, co mu się przytrafiło, to bardzo mi przykro. Najprawdopodobniej zamiast tego ściągnie kolejny odcinek serialu i odstawi talerz na brudną stertę nawet Ci nie dziękując, że spędziłaś pół dnia w kuchni.

Jeśli facet nie potrafi w relacji być męski, podejmować decyzji, a zamiast tego Ci pieskuje, przez co nie jest już atrakcyjny to niestety, ale z dnia na dzień jaj mu nie wyhodujesz. Sam też sobie nie wyhoduje, bo najprawdopodobniej całymi latami karmił się złymi wzorcami, wdrukowując sobie fałszywe przekonania na temat kobiet i świata, cementując wszystko koszmarnymi nawykami. On Cię zdobył, bardzo Cię kocha i do tego jeszcze ma seks. I najprawdopodobniej jest święcie przekonany, że wszystko jest w idealnym porządku, bo przecież według popkultury magiczna “miłość” to wszystko, czego potrzeba, by usłyszeć sielankową muzyczkę oraz zobaczyć napisy końcowe poprzedzone oklepanym “żyli długo i szczęśliwie”. On nie rozumie kobiet ani mechanizmów wpływających na atrakcyjność. W dodatku uważa, że jeśli raz Cię zdobył, to nie musi się już starać. Przeczytanie jednego artykułu na tym blogu nic nie zmieni. Przeczytanie całego bloga może też nic nie zmienić. Wszystkie materiały świata zdziałają gówno, jeśli facet nie zostanie kopnięty w dupę wystarczająco mocno, by SAM POCZUŁ POTRZEBĘ ZMIANY.

Jeśli facet zdradził Cię raz, to bardzo możliwe, że robił to już wcześniej. Prawie pewne jest także, że zdradzi Cię ponownie. No dalej, daj mu drugą szansę. Wyzywam Cię. Przecież tak ładnie wyglądasz, gdy płaczesz, a rozmazany tusz jest sexy.

I tak na sam koniec: jeśli facet traktuje Cię jak szmatę do podłogi, a Ty to akceptujesz to nie tylko on wychodzi na złamanego kutasa – Ty wychodzisz na głupią, naiwną cipę bez grama szacunku do samej siebie. 

Pytasz więc, co masz robić?

Olać go i żyć dalej. I wyciągnąć jakieś wnioski, do jasnej cholery.

Artykuł Kiedy związku naprawić się nie da pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/kiedy-zwiazku-naprawic-sie-nie-da/feed 0
Jak zrazić do siebie faceta? https://v1ncentify.prohost.pl/post/jak-zrazic-do-siebie-faceta https://v1ncentify.prohost.pl/post/jak-zrazic-do-siebie-faceta#respond Tue, 15 Mar 2016 18:14:19 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=1106 Czyli Top 5 najbardziej zniechęcających zachowań kobiet.

Artykuł Jak zrazić do siebie faceta? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>

1. Przeklinaj

 

Na pytanie: “Jakiej kobiecie pasuje przeklinanie” odpowiedź brzmi: “Żadnej”. Zastanawiam się i nie jestem w stanie sobie przypomnieć ani jednej sytuacji, w której nie poczułem się zażenowany słysząc piskliwe “kurwy i chuje”. Nie wiem dlaczego tak jest, ale to po prostu nie gra. Co ciekawe, nie gra też w formie pisanej (z tego powodu nie jestem w stanie przeczytać ani jednego tekstu pewnej blogerki – żal ściska mi dupę imadłem i muszę zamknąć stronę).

Najczęściej kobiety używają bluzgów nie po to, by podkreślić dany fragment wypowiedzi, ale by się przypodobać. Nie obchodzi mnie, jak “przebojowa” jesteś, za jak fajną się uważasz i jak bardzo chcesz zaznaczyć teren – używając wulgaryzmów wychodzisz na słodką idiotkę. Żenujący try hard, tym bardziej że zazwyczaj na dłoni widać intencję, jaka stoi za takim zachowaniem.

Jak dobrze, że w życiu poznałem zaledwie kilka przeklinających kobiet, bo wierzę, że gdybym przebywał z takimi częściej, nabawiłbym się  impotencji.

2. Mów mu o swoich kompleksach

 

– Masz seksowny tyłek…

– Nieprawda, za duży jest.

– Nie no, o czym ty mówisz, jest idealny.

– Nie cierpię na niego patrzeć.

– Głupie rzeczy mówisz, mi się podoba.

– Ale mi nie. Boże, jak chciałabym mieć mniejszy…

– Masz rację, jest kurwa beznadziejny. Ubieraj się, wołam ci taksówkę.

 

Może gdyby w taki sposób kończyły się podobne rozmowy, pewne kobiety poszłyby po rozum do głowy i nauczyły się, kiedy trzeba się uśmiechnąć i powiedzieć: “Dziękuję”. Żaden facet nie chce słuchać o Twoich kompleksach, więc jeśli kiedyś będziesz chciała któremuś obrzydzić przebywanie z Tobą, zacznij o nich gadać. Skuteczność gwarantowana. To jest serio jedna z najmniej atrakcyjnych rzeczy, jakie może robić kobieta. A już najgorsze i najbardziej żenujące jest wykłócanie się i przekonywanie faceta do tego, że spotyka się z pasztetem. Nieważne, jak bardzo mu się podobasz, zacznij kierować jego uwagę na (urojone lub prawdziwe) mankamenty, a bardzo szybko przebywanie w Twoim towarzystwie zamieni się w dziwny bad trip. To podobna sytuacja, jak oglądanie filmu z osobą, która non stop się go czepia. Nawet, jeśli z początku jestem wciągnięty w seans, to po jakimś czasie (chcę tego, czy nie) zaczynam przejmować krytyczne filtry i czerpię z niego mniejszą przyjemność.

 

Może rzeczywiście masz zastrzeżenia do swego ciała lub zaniżone poczucie własnej wartości, tylko że nikt nie chce o tym słuchać, więc lepiej zacznij gryźć się w język.

 

 

3. Bądź losowym generatorem problemów

 

Ulubione zajęcie kobiet, które chcą być zawsze w centrum uwagi (gdyby naukowcom udało się pozyskać walidację w stanie ciekłym, masowo podpinałyby się pod kroplówki). Jakiś czas temu dostałem taką wiadomość na fanpage (przemilczmy IQ autorki):

 

aaaa

To oczywiście wyjątkowo skrajny przypadek, ale robi robotę na potrzeby dzisiejszej wyliczanki. Łapiecie, o co chodzi.

 

Wyrzuć do kosza “ja” i “on” – zrób z tego “my”. Dopominaj się spotkań 3-5x w tygodniu, oczekuj, że wszystko będziecie robić razem. Naciskaj, by przestał widywać się ze znajomymi, olał swoje zainteresowania i każdą wolną chwilę poświęcał “wam”.

 

A później zawracaj dupę blogerowi.

 

 

4. Targuj się seksem

 

Czyli najlepszy sposób, by udowodnić mężczyźnie, że nadajesz się tylko do bzykania. Nienaturalnie odwlekaj seks w czasie, mów o nim jak o czymś, na co trzeba zasłużyć (dodatkowe afirmacje w stylu: “Moja cipka jest ze złota” powinny wzmocnić przekaz).

 

Czasem możesz również użyć seksu jako dźwigni do uzyskania od faceta deklaracji (“bzykam się tylko, gdy jestem w związku”), bo jak wiemy nie ma nic mądrzejszego, od sprzedawania kota w worku. Silniejszą formą, dodatkowo wspomagającą cały spektakl jest coś w stylu: “Pewnie jak to zrobimy, to już się ze mną nie spotkasz”. Popuść wodze wyobraźni. Przecież każdy gość to skończona pizda, łatwy do zmanipulowania jak, dajmy na to, pies za pomocą kawałka kiełbasy.

 

Tylko przygotuj sobie kilka opakowań chusteczek na moment, w którym Reksio się naje, stwierdzi że nic tu po nim i po prostu odejdzie szukać zestawu, w którym kiełbasa jest tylko dodatkiem do ludzkiego ciepła i przytulnej budy. To będzie chwila, w której będziesz mogła z czystym sumieniem upić się na smutno z psiapsiółkami i powtarzać chórem mantrę: “Faceci to świnie”.

 

 

5. Nieudolnie próbuj wywołać u niego zazdrość

 

Dla mnie osobiście nie jest to specjalnie uciążliwe, najwyżej… pocieszne. Pokazuje jednak, jak niepewnie w relacji czuje się dziewczyna, a to już jest nieatrakcyjne i skutecznie studzi moje zaangażowanie. Manipulować trzeba umieć, a niektóre laski robią to z gracją słonia w składzie porcelany. Przykład, który zapadł mi w pamięć:

 

– Spotkałam się wczoraj z moim byłym… – zaczyna.

– O, super. Dobrze się bzykał? – pytam, śmiejąc się. Jak wspominałem wyżej, to takie pocieszne.

– … – Mina świadcząca o tym, że rozmowa poszła nie tak, jak sobie ją zaplanowała.

 

Albo inna sytuacja. Leżę w łóżku z dziewczyną, a ta ostentacyjnie przesuwa gości na Tinder i pisze z nimi wiadomości. Przecież nawet jakbym chciał, nie potrafiłbym się nie uśmiechać. Lasce skrzą się oczy na mój widok jak w kreskówkach, a ta próbuje udawać, że interesują ją inne opcje? Przysuwam się więc i wypytuję, którego najchętniej by bzyknęła. I znów mission failed.

You. Do. It. Wrong.

 


 

 

Podobnych błędów taktycznych jest cała masa, ale zebrane powyżej bywają najbardziej irytujące. Przyjęło się, że to faceci nie radzą sobie w relacjach, ale prawda jest taka, że obie strony bywają w tym aspekcie równie upośledzone. Po prostu zazwyczaj to kobiety krzyczą głośniej o niekompetencji facetów, bo oni na ogół są zbyt nieogarnięci by dostrzec…

 

…niekompetencję kobiet.

 

Artykuł Jak zrazić do siebie faceta? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/jak-zrazic-do-siebie-faceta/feed 0