plany – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 W obliczu sztormu bądź kapitanem swego okrętu https://v1ncentify.prohost.pl/post/obliczu-sztormu-badz-kapitanem-swego-okretu https://v1ncentify.prohost.pl/post/obliczu-sztormu-badz-kapitanem-swego-okretu#comments Thu, 18 Apr 2019 12:10:55 +0000 https://www.v1ncent.pl/?p=3905 Wykończony po 5 dniach szkolenia, które prowadziłem, wsiadam do auta. Do bagażnika wrzucam torbę, walizkę, laptopa. Siadam w wygodnym fotelu kierowcy i marzę tylko o tym, by już znaleźć się w łóżku. Odpalam muzę, włączam nawigację i wciskam przycisk "START". Nic się nie dzieje. Próbuję ponownie.

Artykuł W obliczu sztormu bądź kapitanem swego okrętu pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Kraków, sobota, 4 w nocy.

 

Wykończony po 5 dniach szkolenia, które prowadziłem, wsiadam do auta. Do bagażnika wrzucam torbę, walizkę, laptopa. Siadam w wygodnym fotelu kierowcy i marzę tylko o tym, by już znaleźć się w łóżku. Odpalam muzę, włączam nawigację i wciskam przycisk “START”. Nic się nie dzieje. Próbuję ponownie.

 

I znowu — gówno.

 

Świetnie. Auto właśnie padło na amen, a ja:

 

1) Jestem w obcym mieście.

 

2) Na dziedzińcu osiedla, do którego wjeżdża się przez tunel — laweta się nie zmieści.

 

3) W poniedziałek mam być w Warszawie, by ogarnąć ostatnie rzeczy przed urodzinami w Zakopanem.

 

Jasne, wkurwiam się. Oczywiście, czuję się bezradny. Te uczucia przytłaczają mnie przez kilka długich minut.

 

W końcu jednak stwierdzam: dziś już nic z tym nie zrobię, więc nie ma sensu o tym myśleć. Teraz muszę dotrzeć do łóżka, położyć się spać, a jutro z rana zadzwonię w kilka miejsc i opracuję plan działania. Zamawiam Ubera i gaszę moim myślom światło.

 

Z rana wykonuję parę telefonów. Wpierw podjeżdża taksówkarz z kablami.

— Panie, a gdzie do chuja, panie. Auto mi usmaży, nie będę nawet próbował się podpinać.

 

No to fajnie. Dzwonię po pomoc drogową. Przyjeżdża gość z porządnym sprzętem — auto, tak czy siak, nie chce odpalić, więc to nie akumulator.

 

Jest niedziela, jutro mam być w Warszawie. Wiem już, że nie będę, więc zamiast karmić emocje takie, jak: zawód, wkurwienie, bezsilność i zamiast biczować się w myślach, sortuję wszystko na chłodno:

 

1) Muszę zmienić plany, na sto procent nie wyrobię się do Warszawy przed urodzinami — poproszę kogoś, by załatwił te rzeczy za mnie.

 

2) Ogarnę sobie awaryjny transport do Zakopca na wypadek, gdyby auto musiało zostać w warsztacie na dłużej.

 

3) Dziś zrobię research dobrych warsztatów w Krakowie, a jutro z samego rana ogarnę wizytę, lawetę i łamigłówkę, w jaki sposób wyciągnąć auto z dziedzińca.

 

4) Gdy już wytypuję warsztat, po prostu odpuszczę i skupię się na czymś innym, bo dziś i tak już nic nie zdziałam — warsztaty w niedzielę są pozamykane.

 

Tylko dzięki tym założeniom jestem w stanie resztę dnia spędzić na luzie i cieszyć się wspólnym wieczorem z moją dziewczyną — nie wylewając na nią moich emocji. Jasne, czasem uciekam w myśli i roztrząsam sytuację. Pozwalam sobie też trochę ponarzekać — jestem tylko człowiekiem.

 

Jednak za każdym razem, gdy łapię się na jednej z tych dwóch rzeczy — staram się na powrót znaleźć tu i teraz oraz skupić się na byciu produktywnym. Odciąć od emocji, pozwolić im się wypalić bez podsycania ognia. 

 

Kolejnego dnia sprawy potoczyły się błyskawicznie — zaklepałem dobry warsztat, laweciarz pomógł mi wypchnąć auto z dziedzińca, a już pod wieczór wiedziałem, że przepaliły się kable od rozrusznika — nie była to poważna usterka.

 

Sytuacja bardzo szybko się rozwiązała, odzyskałem moją dorożkę i na urodziny pojechałem z uśmiechem na ustach. Jestem jednak w stanie wyobrazić sobie, jak to wszystko by wyglądało jeszcze parę lat wcześniej:

 

1) Wkurwiłbym się niemiłosiernie i karmiłbym tę emocję, przez co musiałbym zacząć wypromieniowywać je na zewnątrz — odłamkami oberwaliby moi bliscy.

 

2) Przez kilka dni chodziłbym ze smolistą chmurą nad głową, przejmując się rzeczami, które są poza moją kontrolą — przez co stałbym się zestresowany, asocjalny, nieproduktywny i drażliwy.

 

3) W nieskończoność roztrząsałbym całą sytuację, podsycając mentalność ofiary (dlaczego akurat ja? Dlaczego akurat teraz?), nie mogąc pogodzić się z tym, że przy nieoczekiwanym zwrocie wydarzeń należy skorygować plan i iść dalej, a nie płakać nad tym, że uległ on zmianie.

 

Przykład powyższej historii banalny, ale zadaj sobie pytanie: jak często wkurzasz się, karmisz mentalność ofiary i w nieskończoność biczujesz w myślach, gdy przytrafia Ci się jakaś losowa sytuacja?

  • Dostajesz mandat.
  • Ucieka Ci pociąg.
  • Psuje Ci się auto.
  • Coś krzyżuje starannie dopieszczone plany.

 

Za każdym razem, gdy przytrafi Ci się coś takiego, najlepsze co możesz zrobić (dla siebie i swoich bliskich) to po prostu wyłączyć emocje, wziąć głęboki wdech i przejść w tryb działania.

 

Spytać samego siebie, na chłodno:

 

Na co konkretnie mam tutaj realny wpływ, a co znajduje się poza moją kontrolą?

 

Bardzo często, w obliczu losowych sytuacji marnujemy energię i rozdmuchujemy negatywne emocje, skupiając się na całkowicie nieproduktywnych aspektach danego zdarzenia. Wrzucamy sobie bez końca: dlaczego ja? Teraz muszę zmienić plany. Ja pierdolę. Dlaczego ten pociąg mi uciekł? Mogłem wcześniej wyjść z domu.

 

Tutaj trzeba na chłodno powiedzieć sobie: Okej, nie mam wpływu na to, że pociąg mi uciekł — to jest fakt. Nie zmienię tego w żaden sposób i muszę to zaakceptować.

 

Jakie działania dotyczące rzeczy pod moją kontrolą muszę wykonać, by problem rozwiązać?

 

Teraz powinienem usiąść w kawiarni, otworzyć laptop i kupić kolejny bilet.

 

Które plany muszę zmienić, biorąc pod uwagę obecną sytuację?

 

Muszę też wykonać parę telefonów, by przełożyć umówione spotkania. Czas oczekiwania na następny transport mogę wypełnić, odpisując na zaległe e-maile.


Brzmi jak konkretny plan? Oczywiście, tak wygląda skupianie się na byciu proaktywnym w obliczu nowej sytuacji i elastyczne dopasowanie się do chaosu rzeczywistości.

 

Odpuszczasz to, co poza Twoją kontrolą i robisz wszystko, by obecną sytuację rozwiązać, skupiając się na działaniu.

 

Nasz mózg na ustawieniach fabrycznych wcale nas w tym zadaniu nie wspiera, nic więc dziwnego, że podstawową reakcją na nieobliczalny przebieg zdarzeń są mocne uczucia, takie jak zwód, zdenerwowanie, stres, poczucie winy. Często nie mamy wpływu na inicjalny wyrzut emocji, ale mamy wpływ na to, czy będziemy je podsycać, czy przekierujemy skupienie w produktywne miejsca, takie jak działanie.

 

Karmiąc negatywne emocje, taplając się w nich, jesteś jak rozbitek na otwartym, wzburzonym morzu, którego podtapiają fale. Akceptując nowe warunki i wychodząc im naprzeciw, stajesz się kapitanem okrętu, który zarządza załogą w czasie sztormu. Łapiesz mocno ster i szukasz wyjścia z sytuacji — co sprawia, że zamiast bezradności powoli zaczynasz czuć, że kontrolujesz sytuację, a Twoje działania mogą doprowadzić do jej pomyślnego rozwiązania. Gruntuje to Twoją pewność siebie i ucina marnotrawienie energii.

 

Przestań naiwnie myśleć, że możesz przyjąć jakieś rzeczy za pewnik, że tworząc plan, otrzymujesz immunitet na losowe zdarzenia. Rzeczywistość to chaos w najczystszej formie i nie zmienisz tego, niezależnie od ilości pracy włożonej w tworzenie swojej wizji. Przestań się dziwić, że Twój domek z kart się wali, skoro budujesz go na ruchomych piaskach w trakcie wichury.

 

Zaakceptuj to i zamiast marnować energię na przeciwdziałanie zmianom — naucz się na nie skutecznie i szybko reagować.

 

Artykuł W obliczu sztormu bądź kapitanem swego okrętu pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/obliczu-sztormu-badz-kapitanem-swego-okretu/feed 8
Dług przyszłości https://v1ncentify.prohost.pl/post/dlug-przyszlosci https://v1ncentify.prohost.pl/post/dlug-przyszlosci#comments Fri, 29 Mar 2019 11:09:35 +0000 https://www.v1ncent.pl/?p=3870 Pamiętasz, jak od małego wpajano Ci, że masz pierworodny grzech? Coś, co zostało przypisane w momencie poczęcia - z czym nic nie możesz zrobić? Przestań wierzyć w bajki. Zaoczny wyrok, który zapadł nie dotyczył żadnego grzechu, ale długu, który musisz spłacić w ciągu swojego życia.

Artykuł Dług przyszłości pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Pamiętasz, jak od małego wpajano Ci, że masz pierworodny grzech? Coś, co zostało przypisane w momencie poczęcia – z czym nic nie możesz zrobić? Przestań wierzyć w bajki. Zaoczny wyrok, który zapadł nie dotyczył żadnego grzechu, ale długu, który musisz spłacić w ciągu swojego życia.

Dług

Widzę to tak. Od momentu urodzenia wszyscy jesteśmy zadłużeni względem siebie z przyszłości. Naszym celem jest ten dług odpracować, by na starość nie mieć do siebie żalu, ani pretensji – ewentualnie ten dług zminimalizować, pozostawiając śladowe ilości niezbyt przyjemnych emocji.

Możesz powiedzieć – pieprzę to, żyję tu i teraz. Dobrze, Twój wybór, nic mi do tego. Tylko proszę nie udawaj, że przyszłość Cię nie dotyczy, bo wszyscy nieuchronnie podążamy w jej kierunku. Nie jesteś unikalnym płatkiem śniegu.

Odpracowywanie długu polega na podejmowaniu ryzyka, poszukiwaniu głębokiej satysfakcji i życiu na sto procent, bez kompromisów. Mało ma wspólnego z siedzeniem na dupie, oszukiwaniem samego siebie i zamiataniem pragnień pod dywan.

Uważam, że moim przywilejem jest pewna anomalia. Już tłumaczę, o co chodzi. Ja nie widzę żadnej granicy między teraźniejszością, a przyszłością. Kompletnie nie potrafię przerwać łańcucha przyczynowo-skutkowego, który rozkwita w mojej głowie, gdy staję na rozdrożu. Widzę dalekosiężne konsekwencje każdej mojej decyzji, każdego nawyku i powielanego schematu. Przyznam, że z początku nieco przeszkadzało mi to w codziennym funkcjonowaniu i zapychało pamięć RAM nieskończonymi scenariuszami. Z czasem jednak nauczyłem się z tego korzystać, by podejmować decyzje procentujące w przyszłości.

W ten sposób zacząłem natychmiastową gratyfikację zastępować gratyfikacją oddaloną w czasie, ale o wiele bardziej satysfakcjonującą, budującą mój charakter i pozwalającą egzekwować dalekosiężne projekty.

> To dlatego od lat chodzę na siłownię, nie jem cukru i nie piję alkoholu (pomijając kilka dni w roku).

> Ten sam powód stoi za odcięciem się od marihuany — choć za nic w świecie nie oddałbym dni, których co prawda nie pamiętam, ale wiem, że bawiłem się świetnie, mordując swoje szare komórki. Nie żałuję, ale nigdy więcej nie mógłbym pozwolić sobie na taki ciąg.

> Dlatego rzuciłem pracę na etacie i skupiłem się na budowaniu biznesu, który pozwala mi się realizować na prawdziwie głębokim, kreatywnym poziomie.

> Jest to przyczyna, dla której mocno selekcjonuję osoby, z którymi przebywam, wiedząc, że mam wielką tendencję do modelowania ludzi w moim najbliższym otoczeniu. Chcę, by wpływ na mnie miały pozytywne zachowania, nawyki — co niejako bezwysiłkowo popycha mnie w stronę zamierzonych celów.

> Dlatego rzadko przeglądam memy, mam wyjebane w oglądanie YouTube w celach rozrywkowych (chyba że wieczorem, gdy już cała praca danego dnia jest skończona), a pracuję z włączonym trybem samolotowym i korzystam z narzędzi pomagających organizować czas.

> Popycha mnie to do wchodzenia w niekomfortowe sytuacje, dotyczące sfer, które są dla mnie ważne. Wolę przez krótką chwilę poczuć się źle, by w dłuższej perspektywie na tym zyskać: doświadczenie, satysfakcję, nową umiejętność, zwieńczenie celu.

> Spłacam swój dług także za pomocą medytacji, która pozwala mi ćwiczyć mózg, wyrzucać z niego zbędne gówno oraz osiągać wysoką jakościowo koncentrację niezbędną do głębokiej, wydajnej pracy.

Spłacanie długu to pytanie do odbicia w lustrze: czego prawdopodobnie będę żałował pod koniec życia? Co mógłbym zrobić, by w tym momencie czuć spokój i satysfakcję? A następnie wcielenie odpowiedniego działania JUŻ TERAZ.

Uwierz mi na słowo, ostatnia rzecz, jakiej chcesz to świadomości, że zmarnowałeś najlepsze lata na przewracanie się z boku na bok w swoim ciasnym gniazdku, podczas gdy życie oferowało Ci miliardy możliwości. Że poddałeś się lękowi, obawie przed opinią innych i konwenansom. Że karmiłeś sam siebie kłamstwami. Przecież to nie jest tak, że możesz oszukiwać siebie na dłuższą metę. Ty wiesz. Wiesz, że wmawiasz sobie głupoty i może na krótką metę dasz tym głupotom wiarę:

“Następnym razem do niej zagadam, zresztą miała taką minę, że i tak by mnie olała”.

“Od następnego tygodnia będę chodził na siłownię regularnie”.

“Niedługo przejdę na dietę”.

“Zmienię pracę/upomnę się o awans/rzucę etat — ale jeszcze nie w tym momencie”.

Nie pociągniesz tak długo, zbyt inteligentny na to jesteś. Znasz siebie, pamiętasz inne sytuacje, w których karmiłeś sam siebie podobną strategią. Możesz w łatwy sposób wyciągnąć z tego schemat i zobaczyć, gdzie tym razem taka narracja Cię zaprowadzi. Prawda?

Z perspektywy czasu nie pamiętasz strachu. Pamiętasz tylko fakty — podjąłem działanie w decydującym momencie, czy stchórzyłem? I z tego, chcesz czy nie, sam siebie w przyszłości rozliczysz.

Uczucia, takie jak: brak satysfakcji, poczucie marnowanego czasu, samotność, lęk; nie znikną same z siebie. Przy powielaniu identycznego działania jak do tej pory, bez korekcji kursu, konkretnej zmiany — będą się tylko pogłębiać.

Patrz szerzej

Postrzegaj swoje nawyki (jak z reguły spędzasz swoje dni, co jesz, jak dbasz o zdrowie, z kim przebywasz, gdzie pracujesz, jak wygląda Twoje życie uczuciowe/seksualne) w perspektywie drogi. Przewiń sobie kilka miesięcy, pięć-dziesięć lat do przodu i zobacz, dokąd Cię ona prowadzi.

Jakie są dalekosiężne konsekwencje obecnego trybu życia?

Czy jest to miejsce, w którym chcesz się znaleźć?

Jeśli nie, to czas strzelić sobie liścia na otrzeźwienie, bo jesteś pociągiem pospiesznym, który zapieprza po torach wprost do tej właśnie stacji — i to w zastraszającym tempie.

Wiem, że z pewnego dystansu dzisiejszy tekst można zaszufladkować jako “typowe motywacyjne biadolenie”. Tylko, jeśli rzeczy, o których piszę są tak oczywiste, to dlaczego większość ludzi zachowuje się dokładnie tak, jakby miała na swoją przyszłość wyjebane? Życie jest jedną wielką imprezą tylko do momentu, w którym – no cóż – przestaje nią być. I wtedy wysiadasz na stacji, którą sam wybrałeś. Gdzie czeka na Ciebie procent z każdej Twojej, choćby najbardziej chybionej inwestycji. Pieniądze lub ich brak, zdrowie, na które zasłużyłeś (fizyczne, jak i psychiczne), zestaw umiejętności, bliscy/samotność i satysfakcja —  lub czarna, ziejąca pustką wyrwa znajdująca się w jej miejscu.

Nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania, ale wiem, że ludzie zdają się nie rozumieć sensu prostych słów “tak młody, jak dziś nie będziesz nigdy”.

Życzę dziś Tobie, byś rozumiał, szanował siebie i nie odkładał niczego na “jutro”. Bo “jutro” w końcu nadejdzie i jeśli będzie za późno, bardzo chętnie Cię ze wszystkiego rozliczy.

Artykuł Dług przyszłości pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/dlug-przyszlosci/feed 4