pizda – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Mentalny sztruks https://v1ncentify.prohost.pl/post/mentalny-sztruks https://v1ncentify.prohost.pl/post/mentalny-sztruks#respond Wed, 06 Apr 2016 16:19:51 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=1244 Kiedy zaczyna się ten przeskok, tak się zastanawiam. Może człowiek jeszcze młody, w pełni sił i z pejzażem marzeń w głowie kładzie się grzecznie spać, a rano ledwie oczy otworzy, a tam sztruks? Wyskakuje z łóżka, pędzi do lustra tylko po to, by wytrzeszczyć oczy i chuchnąć krótkie: "o kurwa... więc to dzisiaj"?

Artykuł Mentalny sztruks pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Kiedy zaczyna się ten przeskok, tak się zastanawiam. Może człowiek jeszcze młody, w pełni sił i z pejzażem marzeń w głowie kładzie się grzecznie spać, a rano ledwie oczy otworzy, a tam sztruks? Wyskakuje z łóżka, pędzi do lustra tylko po to, by wytrzeszczyć oczy i sapnąć krótkie: “o kurwa… więc to już dzisiaj”?

Odpalam fejsa i zbiera mi się na wspomnienia. Sprawdzam więc profile znajomych z liceum i ze studiów. Klikam jeden profil, drugi i trzeci. Robi mi się przykro, ale zaciskam zęby i lecę dalej. Sztruks. Wszędzie sztruks, mimo że czasem taki ukryty. Weźmy na warsztat Filipa, głupi z niego był fiut, ale zawsze potrafił o siebie zadbać – wszystkie laski w średniej za nim się oglądały (i dwóch gejów też). Odpalasz profilowe, a tu sweter i tatusiowy brzuszek. W pubie siedzi, Żywca pije. Dobra, Filip stracony, biedaczysko, ale nic tam. Idziemy dalej. O, Maćka włączę. Też był taki amancik, oczka sprytne i wszystkie dupy na domówki ogarniał. Tylko fajnych chłopaków na te swoje imprezy zapraszał, czyli nie mnie. Zazdrościłem mu jak cholera, bo pragnąłem zobaczyć tę krainę wódą i grzechem płynącą, w roli obserwatora chociaż się znaleźć! Tak, Maćko nie mógł się zepsuć. Odpalam więc profil i czuję, że gdzieś na świecie właśnie umiera panda. Twarz kiedyś łagodna, teraz pobrużdżona smutkiem, obraz nędzy i rozpaczy. Kąciki ust poprawnie ułożone w uśmiech, ale ciężko pozbyć się wrażenia, że podciągnięte w Photoshopie. Chłopca w ramionach trzyma (albo dziewczynkę, nie wiem – małe dzieci są nieco na bakier z włosami). Czuć, że kocha miłością szczerą. Jakby promieniotwórczą strzechę czarnobylskiej chaty w dłoniach ściskał, czy jakiś inny azbest. Klikam dalej, by zobaczyć szczęśliwą mamę. Okej, widzę, żałuję i współczuję. Dwa plus dwa równa się wpadka.

O, wiem – Piotrek! Piotrek był bardziej, niż normalny. Spoko się ubierał, trzeźwo na świat patrzył. Zawsze miał swoje zdanie i był osobą, która nawet milcząc budziła respekt. Wszyscy myśleli o nim w kategorii przyszłego młodocianego milionera, co swój biznes założy i będzie pruł przez miasto pięknym autem, pokazując fakju systemowi. Albo że chociaż na tym swoim pokerze się dorobi i będzie najlepsze panny w swoim apartamencie gry w warcaby uczyć. Profilowe nie zwiastuje najgorszego. Nawet się chłopak nie zmienił na twarzy, jedyne co niepokoi to ta powaga. Następne zdjęcie (z wakacji all inclusive) i dostaję w mordę: tatusiowy brzuszek, zimne piwo i critical hit w duecie skarpety+klapki.

Życie ociosało pełnych wigoru i żądnych przygód chłopaków na poprawnych, spokojnych i przeciętnych obywateli. Zarazili się sztruksem, który wchłonął ich cały potencjał, wyrównując do przeciętności.

Sprawdzam kolejne profile, takich normalnych gości, z którymi studiowałem. Wszędzie ten piwny bebech, ale w gruncie rzeczy nie zmienili się aż tak. I w tym konkretnym przypadku to też jest przykre. Ciuchy i generalnie styl bycia, jaki można wybaczyć studentowi, rzadko kiedy będzie adekwatny dla kogoś, kto te studia dawno już ma za sobą. To zupełnie tak, jakby te osoby zatrzymały się w miejscu, podczas gdy świat ruszył do przodu. Rozpięte, flanelowe koszule w kratę, a pod spodem czarna podkoszulka. T-shirty metalowych i rockowych zespołów. Brak adaptacji do dynamicznie zmieniającego się świata i zamykanie się w ograniczających subkulturach to nie tylko stagnacja – to regres.

Same tatusiowe brzuszki, kiepskie ciuchy i ogólna bylejakość. Zdezorientowany wyciągam dowód osobisty i upewniam się, ile mam lat. Rocznik 1989, więc 27. Biorę głęboki wdech i przestaję nerwowo zerkać na szafę, w której czai się moja para sztruksów (że się czai to jest pewne – jak clown pod łóżkiem w tym pojebanym horrorze, którego nazwy nie pamiętam). Największym podstępem sztruksu jest to, że wpierw atakuje psychikę i z początku jest ledwo wykrywalny. Dopiero w zaawansowanym stadium daje objawy widoczne gołym okiem.

Jakieś pół roku temu spotkałem przypadkiem Szymona. To znaczy, spotkałem to zbyt wiele powiedziane, bo w pierwszej chwili próbowałem go wyminąć.

– Nie poznajesz? – spytał, przez co zatrzymałem się i zacząłem skanować jego twarz.

Nie wiem, co stało się z Szymonem, ale gdyby ktoś w tamtym momencie powiedział mi, że to jakiś kosmita nieudolnie wcielający się w jego postać, to chyba bym mu uwierzył. Szymon był gościem, z którym kiedyś buszowałem po imprezach. Zazdrościłem facetowi charyzmy, tej nieziemskiej energii, którą roztaczał. Niektórzy ludzie mają coś takiego – idąc po ulicy skupiają uwagę wszystkich przechodniów; są kolorowi na tle szarego tłumu. Nie znasz typa, a już go szanujesz. Tymczasem osoba, która stała przede mną była marną Szymona podróbą. Już nie wnikajmy w typowe objawy sztruksu, czyli brzuszek i sweterek, ale gość był jak przebity materac. Zero energii. Głównie ja mówiłem i starałem się mówić dużo, bo gdy on się odzywał zaczynałem przysypiać, a z grzeczności wypadało porozmawiać chociaż te kilka minut. W końcu jednak przemogłem się i spytałem, co u niego. “A wiesz, z Kasią to…”, “…z Kasią tamto…”, Kasia, Kasia, Srasia. Nie ambitne plany, które miał, nie siłownia i dieta, które były dla niego świętością. Kasia, która powinna jakąś grzywnę zapłacić za nieudaną transformację. Wino w wodę przemieniła. Atrakcyjnego i pełnego radości faceta w ostatnią pizdę. Gdy pytałem o projekty, którymi tak był kiedyś podekscytowany, kręcił lekko speszony głową i znów z wujkowym rozmemłaniem o Kasi mi wciskał. Rozmowę zakończył sztruksowym: “Musimy się kiedyś spotkać, ustawić się, żeby pogadać dłużej. Zgadać się trzeba”.

Ja rozumiem, zakochać się i wejść w związek. Budować coś trwałego. Nie rozumiem jednak zamiany w tatusia. Zachowywania się, jakby związek i stabilizacja oznaczały koniec życia oraz młodości. Jak można spuścić w kiblu swoje plany, marzenia? Olać aktywny tryb życia i najbliższych znajomych? Przestać podróżować, a każdą propozycję wypadu zlewać lub zasłaniać się Kasią, Basią czy inną Mariolą? Co to, dziewczyna – kurator? Związek – obroża elektroniczna? Coś tutaj jest bardzo nie tak. Zresztą, nie chcę wszystkiego na monogamiczne relacje zwalać. Oczywiście, kobiety mają domyślnie wbudowany program ugłaskiwania tygrysów na grzeczne misie, ale obwinianie tylko płci żeńskiej byłoby ewidentnym pójściem na łatwiznę.

Myślę, że miażdżącą rolę odgrywa tutaj czynnik społeczny. Rosnąca wraz z wiekiem presja, zamieniająca ludzi w mentalnych dziadów, którym wmawia się, że najlepsze, beztroskie życia mają już za sobą. Chłopak budzi się w nowej rzeczywistości, w której “trzeba” spoważnieć, przejmować się małymi pierdołami i “wybić sobie z głowy durnoty”. Koniec sielanki, jesteś dorosły – a to nie przelewki. Idzie taki gość do pracy, gdzie okazuje się, że kariera to też nie piaskownica. Dodajmy do tego obawę przed opinią innych i unikanie ryzyka. Całość wymieszajmy ze stałą partnerką, brakiem własnych standardów i przykładem, jaki daje większość monogamicznych związków.

Powoli, wycina się z codzienności wszystko, co najlepsze: ciekawość świata; nieprzewidywalność; nowe bodźce i adrenalinę, a przede wszystkim – wewnętrzny luz i uśmiech. Do dupy z taką wegetacją.

Od teraz za każdym razem, gdy:

  • Otrzymasz możliwość zaryzykowania, sięgnięcia po wymarzony cel…
  • Będziesz miał ochotę gdzieś pojechać, zrobić coś kreatywnego…
  • Zapragniesz skupienia się na czymś, co nie jest związane z Twoimi obowiązkami, czy partnerką, ale najzwyczajniej w świecie da Ci świetne, świeże emocje…
  • Pomyślisz, by zgiąć się pod presją otoczenia i zachować bezpiecznie…

 

Upewnij się, że wybierając nie przemawia przez Ciebie sztruks. On czyha na każdego.

Jak clown pod łóżkiem.

Artykuł Mentalny sztruks pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/mentalny-sztruks/feed 0