oczekiwania – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Wychodząc naprzeciw burzy 2 https://v1ncentify.prohost.pl/post/wychodzac-naprzeciw-burzy-2 https://v1ncentify.prohost.pl/post/wychodzac-naprzeciw-burzy-2#respond Mon, 26 Jun 2017 10:39:57 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=2935 Cześć

Artykuł Wychodząc naprzeciw burzy 2 pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>

(…) perhaps we should then bear our sadnesses with greater assurance than our joys. For they are the moments when something new enters into us, something uknown to us; our feelings, shy and inhibited, fall silent, everything in us withdraws, a stillness setles on us, and at the centre of it is the new presence that nobody yet knows, making no sound.

 

Letters To A Young Poet; R. M. Rilke

 

Cześć,

 

dawno mnie z Wami nie było. Nie miejcie mi za złe. Trochę się ostatnio w moim życiu pokręciło.

 

Jestem smutny, jestem szczęśliwy, trochę chce mi się płakać, a trochę tańczyć, drzeć się, krzyczeć. Żyję pełną gamą emocji i chyba ostatecznie o to chodzi – żeby codzienność malować używając do tego pełnej palety kolorów.

 

Kiedyś napisałem: “Życie jest o wiele mniej skomplikowane, gdy nie jesteś zakochany. Przy okazji jest też szare jak srajtaśma.”

 

Nie wiem, czym jest miłość, czym zakochanie, ani jak zdefiniować zauroczenie. Nie mam pojęcia, czy nazywanie uczuć ma jakikolwiek sens, skoro każda osoba wykształca nieco inne filtry i definicje opisujące to, co czuje. Wiem natomiast, że warto czuć, bo to pobudza, cuci ze śpiączki. Drąży w Tobie całkiem nowe tunele i pozwala odkrywać całe połacie niezagospodarowanej jeszcze przestrzeni.

 

Kiedyś myślałem, że za każdym razem, gdy się rozpadasz, tłuczesz się na mniejsze części i później o wiele trudniej jest się posklejać. Teraz jestem przekonany, że w składaniu samego siebie możesz dojść do perfekcji, a linie pęknięć nie osłabiają, ale wzmacniają całą strukturę. Dodatkowo, tylko rozpadając się masz szansę całości nadać nowy, lepszy kształt.

 

Na siłowni podnosisz ciężar, niszczysz mięśnie, rozrywasz włókna, które regenerują się grubsze, bardziej wytrzymałe. Tylko, że sztangi nie mają uczuć. Możesz brutalnie rzucać nimi po sali, dokładać kolejne krążki. W relacjach działa to identycznie, tylko że tutaj cierpią ludzie. Okej, urosłeś czyimś kosztem, zrozumiałeś coś. Gratulacje.

 

Poczucie winy jest jak jad przeżerający żyły, kąsający Cię od środka. Domyślam się, że żeby się go pozbyć, musisz krwawić, upaćkać się. Upuścić wystarczająco, by się oczyścić z trucizny, ale jednocześnie nie za dużo – by ustać na nogach i nie upaść.

 

/po co mi ten pociąg, skoro Ciebie nie ma na stacji?

 

Ulica zalana jest cyganami, którzy obwieszeni grubymi łańcuchami ciągną ujebane błotem dzieci po chodnikach – jakby były workami na śmieci. Siedzę w knajpie w centrum, otoczony zadbanymi kamienicami oraz dźgającymi niebo wieżami zabytkowych kościołów. Słaba kawa drażni moje kubki smakowe. A może z kawą jest wszystko w porządku, może to tylko gorycz, którą przesiąkłem, której nie mogę się pozbyć.
Nie tak wyobrażałem sobie Czechy. Nie tak wyobrażałem sobie koniec tej historii.

 

Nie wierzę w marzenia wypowiadane w myślach, prorocze sny ani przeznaczenie. Odnoszę jednak wrażenie, że życie nigdy nie daje Ci tego, czego chcesz, ale dokładnie to, czego potrzebujesz w danym momencie. W pierwszej chwili możesz to odrzucić, bronić się przed tym. Zrozumiesz po czasie – to była chwila, kiedy ktoś musiał wdusić “reboot”. Przerobiłem ten cykl wystarczająco wiele razy, by bez problemu rozpoznać gościa, który przekracza próg mieszkania – nie muszę patrzeć w jego stronę, ani czekać, aż zdejmie kapelusz.

 

To dlatego jestem smutny i uśmiechnięty. Zgorzkniały i pełen nadziei. To dlatego skarżę się, jak skrzywdzony pies, rzucam po kątach jak opętany, nie śpię w nocy – jednocześnie mam więcej energii, niż kiedykolwiek, budzi się we mnie coś nowego. Parę dni temu, we Lwowie, byłem najbliżej zapalenia papierosa od momentu, kiedy rzuciłem. Rozrywają mnie sprzeczności, a ja zamiast z nimi walczyć, po prostu akceptuję. Ciemne chmury się kłębią, groźnie grzmi i burza nadchodzi. Otwieram okno, zapraszam serdecznie.

 

Będzie, będę okej.

 

Myślę, że prawda o Tobie zawsze leży gdzieś między niewypowiedzianymi w porę słowami, szybszym biciem serca i pełnym wyrzutów spojrzeniu, które kroi Cię na plasterki. Pytanie, czy jesteś gotów mówić po fakcie, zejść na zawał i dać się pokroić. Wyjść naprzeciw burzy.

 

Teraz wiem już, że po drugiej książce będzie trzecia. Nie dlatego, że chcę ją napisać, ale dlatego, że jej potrzebuję. Tak, jak potrzebowałem dzisiejszego wpisu.

 

Artykuł Wychodząc naprzeciw burzy 2 pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/wychodzac-naprzeciw-burzy-2/feed 0
Seksualny cyrk, czyli dlaczego zachowujemy się jak idioci https://v1ncentify.prohost.pl/post/seksualny-cyrk-czyli-dlaczego-zachowujemy-sie-jak-idioci https://v1ncentify.prohost.pl/post/seksualny-cyrk-czyli-dlaczego-zachowujemy-sie-jak-idioci#respond Sun, 23 Apr 2017 18:37:04 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=2633 Wiecie, od długiego czasu żyję w bańce informacyjnej. Wszyscy znajomi, na których mi zależy i z którymi utrzymuję kontakt wiedzą, czym się zajmuję. Większość z nich ma zdrowe przekonania na temat życia, biznesu i relacji damsko-męskich, bo własnie takimi ludźmi chcę się otaczać.

Artykuł Seksualny cyrk, czyli dlaczego zachowujemy się jak idioci pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Wiecie, od długiego czasu żyję w bańce informacyjnej. Wszyscy znajomi, na których mi zależy i z którymi utrzymuję kontakt wiedzą, czym się zajmuję. Większość z nich ma zdrowe przekonania na temat życia, biznesu i relacji damsko-męskich, bo własnie takimi ludźmi chcę się otaczać.

Zespół Madonny i ladacznicy – zaburzenie seksualne opisane przez psychoanalityka Renshava, polegające na ambiwalentnej postawie mężczyzny wobec natury kobiecej. W mentalności mężczyzny współistnieją dwa modele kobiety: Madonna – porządna, cnotliwa, idealna żona i matka oraz ladacznica – zmysłowa, rozpustna, dostępna, zabawowo traktująca seks.

 

Postawa ta według Renshava jest bardzo rozpowszechniona w kręgu kultury Zachodu i wynika z wychowania, lęku kastracyjnego, nieufności wobec kobiet i podwójnej moralności.

 

Wikipedia

 

W naszym świecie normalne jest zagadanie przypadkowej dziewczyny na ulicy i uprawianie z nią seksu tego samego dnia. Nie mamy kompleksu Madonny i Ladacznicy, bo prawdziwą naturę kobiet odkryliśmy już dawno temu i zrobiliśmy jedyną sensowną rzecz – zaakceptowaliśmy ją, co otworzyło nam drzwi do świata niedostępnego dla przeciętnego faceta.

Posiadając dobrze skonstruowaną bańkę możesz wyciąć ze swego życia ludzi i zachowania, których nie lubisz. Odłączyć się i przenieść do wirtualnej rzeczywistości, gdzie nie będą Cię dotyczyć myśli i przekonania osób, których w swoim świecie nie chcesz. Po jakimś czasie takiego odcięcia zapominasz, że w ogóle istnieją ludzie, którzy myślą inaczej. Twoje przekonania zapuszczają w Ciebie korzenie tak głęboko, że DZIWNY staje się fakt, że inni budują swoje tu i teraz wokół zupełnie innych systemów wartości.

Dla mnie osobiście najbardziej przerażające momenty interakcji z innymi ludźmi to te, w których przez przypadek (poznaję nowych ludzi, na przykład znajomych dziewczyny) lub z przymusu (komentarze do filmów Instynktownego na YouTube) wchodzę w patologiczne bańki i widzę, w jaki sposób myśli i funkcjonuje większość osób – szczególnie facetów.

Mam ciarki na samą myśl o zapuszczaniu się w ten niepokojący świat, ale właśnie nim się dzisiaj zajmiemy. Siostro, podaj skalpel i odsuń się proszę. Będzie krwawo.

Szpital wariatów

 

Kobiety to dla mężczyzn temat szczególnie wrażliwy, bo bezpośrednio powiązany z ego. Każdy chciałby być ekspertem i pozycjonować się na kogoś, kto nie ma problemów z płcią przeciwną. Jednocześnie wielu facetów wyrzuca do kosza entuzjazm związany z kobietami gdzieś w okolicach studiów, gdy powoli dociera do nich, że schematy, w których się poruszają są nieefektywne. Że bycie miłym, poprawnym i romantycznym nie działa (a miało działać!). Rośnie seksualna frustracja podszyta dezorientacją – negatywny szlam, który goście kierują na kobiety potwierdzające nieefektywność wpajanych od dziecka schematów zachowań.

Jeśli jakaś dziewczyna uprawia seks bez przejścia “rytuału” kilku randek, jest na celowniku. Jeśli wychodzi z nowopoznanym facetem z klubu, zostaje napiętnowana. Punktem wrzącym zagubienia jest natomiast sytuacja, w której dziewczyna uprawia seks z mężczyzną będącym kompletnym zaprzeczeniem modelu Faceta Idealnego, lansowanego przez popkulturę, mamę, tatę oraz same kobiety. Krzyś (który staje się powoli blogową maskotką – ktoś z Was powinien przygotować jego wizualizację na potrzeby takich wpisów) widzi na własne oczy, że jego wyidealizowana Asia – w której podkochuje się od lat, o której względy się stara zapraszając do kina, naprawiając komputer, robiąc za darmowego taksówkarza o każdej porze dnia i nocy – właśnie całuje się z gościem, który podszedł do niej zaledwie piętnaście minut temu. Krzyś ma blue screena. Jak to, moja Asia? Przecież to czysta Asia, z zasadami, nie jakaś dziwka. Asia by nigdy, przenigdy… może jej coś dosypał?! Ale przecież się uśmiecha, trzeźwo patrzy, dobrze się bawi. Jak to, zaraz! Przecież on nawet nie jest dla niej miły, przecież dotyka ją, jakby byli razem, dlaczego nie strzeliła mu z liścia, nie chlusnęła mu w twarz drinkiem? Dlaczego jest w niego tak wpatrzona i sama ciągnie za rękę do baru?

Wiecie, co dzieje się później?

Asia wychodzi z klubu, ale nie sama. Rozchlapane myśli kapią z rozłupanego łba Krzysia, który nie jest w stanie zracjonalizować tego, co się właśnie stało. Największą tragedią natomiast jest fakt, że pomimo nieefektywnego schematu myślowego, taki facet sam z siebie go nie zmieni, bo brakuje mu dystansu i odpowiednich informacji. Pomimo zbierania feedbacku z zewnątrz potwierdzającego, że świat relacji rządzi się innymi prawami fizyki, Krzyś będzie dalej poruszał się wytartymi ścieżkami, jak szczur w labiryncie, stając się coraz bardziej nieszczęśliwym, zagubionym człowiekiem, z rosnącym przekonaniem, że został oszukany. Zgorzknienie i frustracja zawsze muszą znaleźć ujście, więc w długoterminowej perspektywie gość zacznie nienawidzić kobiet i facetów, którym z nimi wychodzi.

Wreszcie znajdzie swoją racjonalizację: dziewczyny pokroju Asi to dziwki, a goście, którzy mają dużo seksu – smutni kolesie bzykający puste szmaty (bo jak wszyscy wiemy, te mądre różnią się biologicznie od głupich i nie odczuwają pożądania, a pieprzą się tylko w celu prokreacji). 

Same dziewczyny nie są tutaj bez winy, bo na każdym kroku utwierdzają mężczyzn w patologicznych schematach, poruszając się bezpiecznie pod społecznym płaszczykiem czystej kobiety, która do seksu potrzebuje związku. Na co dzień prezentują postawę cnotliwej córeczki tatusia, by w nocy pieprzyć się i realizować fantazje z facetami, którzy dostarczają im odpowiednich emocji i dyskrecji. Tak, wiem że lepiej udawać i z tego udawania czerpać profity, niż skazać się na ostracyzm społeczny i łatkę “łatwej dziwki”. Wiem, że bezpieczniej jest założyć, że facet, z którym się spotykasz ma równie średniowieczne przekonania, co 95% mężczyzn, niż przejechać się na szybkim i wyuzdanym seksie z nim. Ja jedynie zwracam uwagę na dokładanie cegiełki do patologicznego modelu relacji. To popieprzony łańcuch kłamstw, w którym każde kolejne ogniwo umacnia zakrzywione postrzeganie rzeczywistości, powodując zagubienie i frustrację u mężczyzn oraz wyrzuty sumienia i wstyd z powodu odczuwania naturalnych instynktów u kobiet. Niektóre z nich akceptują swoją prawdziwą naturę  i po prostu odgrywają bezpieczną szopkę, by nie nadwyrężyć swojej reputacji. Inne z kolei jej nie akceptują, więc każde działanie pod wpływem impulsu muszą sobie racjonalizować i w tę racjonalizację wierzyć. “Było dużo alkoholu… nie planowałam tego…”, “weszłam do niego na szybką herbatę i jakoś tak wyszło…”.

Nie możesz czuć się dobrze, za model myślowy przyjmując taki, który zaprzecza Twoim naturalnym instynktom. Wszyscy jesteśmy ludźmi i wszyscy chcemy seksu, bliskości oraz dowolności w zakresie tego, z kim i w jaki sposób zrealizujemy te potrzeby. Czy w związku, czy poza nim. A teraz mamy patową sytuację, w której facet wstydzi się tego, że jest napalony na dziewczynę i nie chce jej tym urazić, a kobieta z kolei musi udawać urażoną i zgrywać trudno-dostępną, bo albo czuje wyrzuty sumienia z powodu swoich pragnień albo po prostu wie, że musi odegrać kabaret. Brzmi, jak szpital wariatów.

 

Mężczyzna albo zaakceptuje, że kobiety uwielbiają seks i nie dzielą się na te “czyste bez skazy” i “rozpustnice” albo na zawsze pozostanie zdezorientowany i zablokuje sobie dostęp do zdobywania doświadczenia. Ta sama kobieta przy dwóch różnych facetach będzie wyświetlać dwie skrajnie różne osobowości. Dla jednego będzie napaloną “zdzirą” i bzyknie się tej samej nocy lub na pierwszym spotkaniu – tylko dlatego, że zostanie dobrze poprowadzona i zobaczy, że gość jej nie ocenia. Dla drugiego z kolei, wykazującego symptomy zespołu madonny i ladacznicy, będzie czystą cnotką, mówiącą, że “za szybko”, wodzącą za nos, wymarzoną dziewczyną do związku – byle nie wdepnąć w minę i dopasować się do wizji mężczyzny.

To nie jest tak, że “faceci nie rozumieją kobiet”. Faceci nie rozumieją rzeczywistości, w której żyją, a ponieważ znajdują się w pułapce myślowej – nie mogą spojrzeć na nią z dystansu. Mężczyzna albo wyrwie się z “Matrixa” albo do końca życia będzie bardzo nieszczęśliwy, ponosząc porażkę za porażką, popełniając te same błędy w imię przyjętych (fałszywych) założeń co do otaczającego świata. Z tym, że wbrew pozorom wyrwanie się jest ekstremalnie trudne. Po pierwsze, jako ludzie mamy tendencję do fanatycznej obrony swoich przekonań (nawet wtedy, kiedy zostały nam zaszczepione i wcale takie “nasze” nie są), a po drugie społeczeństwo nieustannie bombarduje nas kłamstwami mającymi na celu zakorzenić nas w patologicznym modelu relacji. Po trzecie, porzucenie całego systemu wartości i zmiana modelu wydaje się być przerażająca. Jako ludzie potrzebujemy prostych zasad i dowodu społecznego. Najlepiej, żeby te zasady zostały narzucone z góry (bezpieczeństwo) i były powszechnie przestrzegane (potwierdzenie), w myśl zasady, że miliony much nie mogą się mylić, a jeśli tylko będziemy robić to, co one – nie grozi nam nic złego.

Facet musi zaakceptować prawdziwą naturę kobiet, by zdobywać z nimi doświadczenie, wyrobić sobie standardy, mieć porównanie. Ile razy słyszymy Krzysia mówiącego “to moja wybranka” o lasce, na którą jest skazany, bo nie posiada kompetencji, które pozwoliłyby mu poznawać inne kobiety? Jak mawia mój kumpel, wybór z jednego nie jest żadnym wyborem. Potrzebujemy wielu dziewczyn, by nauczyć się, co oznacza asertywność oraz jak pozostać niezależną jednostką w relacji, wzrastać jako mężczyzna – nie stawać się w związku czarną dziurą, która nieustannie wymaga atencji. By dojść do momentu, gdzie wchodzimy w związek nie ze strachu przed samotnością, ale z rzeczywistego WYBORU, przynosząc na podwórko swoje zabawki. Tak, to kobieta, której chcę. Byłem z Agnieszką, Kasią i Mariolą, poznałem rozpiętość osobowości kobiet, przerobiłem szybki seks, zazdrość, odrzucenie, poznałem siebie i poukładałem w głowie. Dzięki temu wiem, że TO jest kobieta, z którą chcę dalej wzrastać, stworzyć coś zajebistego. I rzeczywiście WIEM, bo posiadam doświadczenie. Nie wkręcam sobie, że oto przede mną stoi wyjątkowa laska, podczas gdy na miano wyjątkowej zasługuje w moim słowniku każda, która po zamienieniu dwóch zdań nie zaczyna spierdalać w podskokach.

Podwójne standardy

 

Takiego przekonania nie da się osiągnąć w inny sposób – facet nie będzie w pełni facetem, jeśli nie podejmuje działania. Z drugiej strony, mężczyzn “ogarniętych” w temacie relacji określa się mianem “kobieciarzy”, które niesie wydźwięk równie subtelny, co kop w jaja. Wymaga się od faceta, żeby wiedział co powiedzieć i gdzie zabrać. Jak wydrylować spojrzeniem, by zrobiło się jej gorąco, a w odpowiedniej chwili przemienić się w Rocco Siffredi, zamknąć usta pocałunkiem, pociągnąć za włosy, zsunąć majtki i dać klapsa. Zafundować emocjonalny rollercoaster, a do tego z czasem nie zamienić się w grzecznego misia i nie spiździeć. Facet powinien rozumieć, kiedy trzeba przytulić, a kiedy jednym zdaniem sprowadzić na ziemię. Być tajemniczym, słodkim, czułym i szorstkim draniem, rzeźbionym dłutem w granicie skurwielem, ale też emocjonalnym i czasem miękkim jak topione masełko ptysiem, którego nic, tylko na bułeczce rozsmarować. Musi być wirtuozem nieprzewidywalności, maszynką na żetony do fundowania orgazmów, pocieszycielem z darem telepatii, który nie da sobie wejść na głowę, a jednocześnie będzie żywo wciągał uchem – raz lewym, raz prawym – potoki smętnego pierdolenia. Do tego wszystkiego powinien być prawiczkiem, a wiedzę i doświadczenie wyssać z mlekiem matki. Zjawisko działa identycznie w kontekście oczekiwań przeciętnego faceta względem kobiet.

Ja po stokroć wolę spotykać się z kobietą, która miała dużo doświadczeń seksualnych i w relacjach w ogóle, bo oznacza to, że zna siebie, swoje ciało i oczekiwania. Przy takich dziewczynach nie czuję się jak opiekun dziecka specjalnej troski, który musi przymykać oko na potknięcia i nieporadność, tylko jak FACET. Gdy idę z taką laską po ulicy, ludzi kroję na plasterki laserem z oczu, wyższy jakiś jestem (przy moim wzroście to już przesada, wiem) i generalnie zaczynam rozważać, czy zamiast gum do żucia nie wpakować w mordę paru gwoździ. Tak samo, przy ogarniętym mężczyźnie kobieta może się poczuć prawdziwą KOBIETĄ, a nie testerką wyrobu mężczyznopodobnego.

Tylko właśnie, kobiety o doświadczenie nie muszą walczyć, bo są i mogą być w tym układzie pasywne. Niezależnie od przekonań na temat świata, otaczającej rzeczywistości, ciągle mają w swoim życiu facetów. Podchodzą, zaczepiają, piszą, proponują, się płaszczą. Dzięki temu dziewczyny mogą bez żadnych problemów uczyć się na relacjach siebie i mężczyzn, by dojść do konkluzji, czego tak naprawdę oczekują od partnera i się “wyrobić”, “otrzaskać”. Informacje spływają nieprzerwanym ciągiem, podczas gdy facet musi je sobie wyszarpywać, konfrontując się z lękiem, odrzuceniem, niepewnością i negatywnym feedbackiem otoczenia. Żadna dziewczyna nigdy nie zrozumie, ile poświęcenia, silnej woli i samozaparcia wymaga czasem od faceta wykonanie działania. Laski mówią “no patrzył się, patrzył, ale dlaczego nie podszedł?”.

Nie podszedł, bo czuł lęk, ale ty i tak tego nie zrozumiesz, więc szkoda klawiatury.


Ja mogę sobie tutaj pisać, stukać w klawiaturę i się mądrzyć, ale ostatecznie ani świata, ani wpajanych od dziecka prawd w ten sposób nie zmienię. Nieświadomi faceci w dalszym ciągu będą dziewczynom misiować, popychając je prosto w ramiona tych, którzy rozumieją opisane tutaj mechanizmy. Kobiety będą tkwić w nieszczęśliwych związkach ze średniowiecznymi konserwami, wcielając się w rolę madonny, a potrzeby ladacznicy spełniając na boku. 

Jaki z tego wszystkiego morał, ktoś zapyta? Cóż, zależy od tego, w jakiej bańce się znajdujesz.

Pozwólcie, że w spokoju wrócę do swojej.

Zdjęcie: Fedor Shmidt

Artykuł Seksualny cyrk, czyli dlaczego zachowujemy się jak idioci pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/seksualny-cyrk-czyli-dlaczego-zachowujemy-sie-jak-idioci/feed 0
Na co marnujesz swój czas? https://v1ncentify.prohost.pl/post/na-co-marnujesz-swoj-czas https://v1ncentify.prohost.pl/post/na-co-marnujesz-swoj-czas#respond Fri, 01 Jan 2016 15:03:07 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=791 Nieważne, czy rzeczywiście poświęcamy nasze godziny na produktywne zajęcia, czy po prostu scrollujemy w nieskończoność fejsa - wszyscy uważamy, że nie mamy czasu. Wszyscy chcemy go więcej. W obecnych czasach, przy natłoku bodźców tylko czekających na to, by nas rozproszyć, czas staje się dla nas najważniejszym zasobem, o który toczymy zaciekłą batalię.

I przegrywamy.

Artykuł Na co marnujesz swój czas? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Nieważne, czy rzeczywiście poświęcamy nasze godziny na produktywne zajęcia, czy po prostu scrollujemy w nieskończoność fejsa – wszyscy uważamy, że nie mamy czasu. Wszyscy chcemy go więcej. W obecnych czasach, przy natłoku bodźców tylko czekających na to, by nas rozproszyć, czas staje się dla nas najważniejszym zasobem, o który toczymy zaciekłą batalię.

I przegrywamy.

 

Nie oglądamy telewizji, bo chcemy kontrolować, KIEDY włączymy sobie nasz ulubiony serial. I czy obejrzymy dwa odcinki, czy zarwiemy noc połykając z miejsca cały sezon.

 

Nie czekamy na ulubioną piosenkę w radio, bo możemy ją puścić w dowolnym momencie, nie słuchając przy tym wkurwiającego i “zabawnego inaczej” spikera.

 

To właśnie z tego powodu wygodniejsze od odebrania dzwoniącego telefonu jest napisanie smsa –  to MY kontrolujemy, KIEDY chce nam się poświęcić CZAS drugiej osobie, zamiast oddawać drugiej osobie prawo do gospodarowania nim za nas. Co ja tu mówię o wygodzie, przecież czasem dzwoniący telefon potrafi nas po prostu wytrącić z równowagi, rozdrażnić, wkurzyć.

 

Niby tak bardzo ten czas cenimy, a prawda jest taka, że pozwalamy się z niego przy byle okazji okradać. Co więcej – jesteśmy od tego uzależnieni.

 

Wciskające się wszystkimi kanałami reklamy. Powiadomienia w aplikacjach, wiadomości, smsy i telefony od znajomych. Ciągłe rozproszenie, postępująca degradacja umiejętności skupienia. Badania udowodniają, że nasze mózgi już w tym momencie są zbudowane inaczej, niż mózgi naszych rodziców – wszystko przez uzależnienie od ciągłej stymulacji.

 

Spójrzmy na to, jak robi się teraz filmy. Kiedyś królowały statyczne ujęcia (co w dalszym ciągu mnie urzeka, dlatego też bardzo doceniam reżyserów, którzy nie poddają się trendowi), teraz mamy przesadne zbliżenia mające podbić emocje przy dynamicznych scenach, kamerę zawieszoną tuż przed lub za bohaterem. Ujęcia “z ręki”, gdzie obraz trzęsie się niemiłosiernie. Filmy są bardziej zróżnicowane, napakowane zwrotami akcji i mocno kontrastującymi ze sobą sceneriami. Wszystko po to, by dokonać niemożliwego – przykuć na 2 godziny uwagę widza uzależnionego od zmiennych bodźców.

Kiedyś nie do pomyślenia było, by ktoś w kinie pstrykał sobie w telefonie – chyba że oglądało się wybitnie nudny film. Teraz to norma dzięki FOMO (Fear of missing out), czyli wrażeniu, że coś nas omija podczas gdy nie sprawdzamy powiadomień w social mediach.

 


 

Osobiście próbuję nadać więcej sensu mojej prywatnej batalii o czas. Zamiast dodatkowe minuty marnować na sprawdzanie facebooka, przeznaczam je na coś pożytecznego. Staram mniej się stymulować i rozpraszać – ćwiczyć skupienie na jednej tylko czynności. W momencie, gdy piszę te słowa od ponad pół roku nie posiadam na telefonie ani facebookowej apki, ani messengera. Jak na tym wychodzę? Ano na tyle dobrze, by nabrać mocnego przekonania, że nigdy więcej wyżej wymienionych apek nie zainstaluję.

 

Z tej perspektywy jeszcze większą abstrakcją niż wcześniej wydaje mi się posiadanie podobnego gówna na telefonie. Gdy patrzę na znajomych –  którym cały czas coś brzęczy w kieszeni i którzy dosłownie co minutę sprawdzają smartfona – mam wrażenie, że obserwuję konkretną patologię. Z dystansu (autentycznie i bez przesady) przypomina to chorobę. No bo jak inaczej nazwać sytuację, w której idziesz ze znajomymi na obiad… by obserwować jak wszyscy siedzą z pozwieszanymi łbami zawzięcie klikając? Czy takie osoby w ogóle pamiętają, co jadły lub jaki smak miała zjedzona potrawa? Czy można o takich osobach powiedzieć, że rzeczywiście są żywe i tego życia doświadczają? Czy tylko dryfują pomiędzy jednym nic nieznaczącym powiadomieniem, a nic nie znaczącą wiadomością?

 

Teraz pytania do Was. Czy potraficie:

  • obejrzeć film z laptopa/komputera nie sprawdzając telefonu?
  • nie przerywać czytania książki przez wchodzenie na fejsa?
  • umówić się ze znajomym na obiad i w jego trakcie nie wyjąć komórki z kieszeni?

 

Jeśli na powyższe pytania odpowiedzieliście “nie”, to w moim słowniku jesteście chorzy. Jeśli nie widzicie w przedstawionych zachowaniach nic złego, to jesteście chorzy podwójnie. Tak, też czasem klikam bez sensu w smartfonie – najczęściej wtedy, gdy znajduję się w grupie osób, która ciągle to robi. Wtedy jestem zmuszony, bo to jednak ciekawsze od obserwowania ludzi wlepionych w ekran. Staram się tego jednak unikać, bo odinstalowanie Facebooka i Messengera uświadomiło mnie, że nie dzieje się tam NIC, absolutnie NIC WAŻNEGO. Zadałem sobie wtedy jedno pytanie: czy chcę być uzależniony od czegoś, co nie przedstawia żadnej wartości? Odpowiedź była oczywista.

 

Powtórzę to, co już kiedyś pisałem w jednym z wpisów:

Do klepania zamiast mantry: jak ktoś będzie miał do Ciebie ważną sprawę, to wykręci Twój numer. Jak nie wykręci, to sprawa nie była ważna. Jak nie ma Twojego numeru, to nie ma również prawa zabierać Ci prywatnego czasu wcinając się w czynność, którą aktualnie wykonujesz.

 

Najdziwniejsi są ludzie, którzy potrafią zdenerwować się na mnie, bo… wyświetliłem ich wiadomość na fejsie, ale na nią nie odpisałem. Tak jakby fakt zobaczenia wiadomości zobowiązywał mnie do natychmiastowej odpowiedzi. Nie ważne, co robię, mam rzucić wszystko i odpisać, bo druga osoba tego wymaga. Bo druga osoba uzależniona jest od stymulacji, a gdy tej stymulacji nie otrzymuje, zżera ją frustracja.

 

Odpisuję tylko wtedy, kiedy mam CZAS i uważam, że warto go poświęcić akurat na tą czynność. Sama obecność na fejsie nie zobowiązuje mnie i nigdy nie zobowiązywała do sprawdzania każdego powiadomienia i odpisywania na każdą wiadomość. Czasem specjalnie czekam, aż w odpisywaniu zrobią mi się duże zaległości, by załatwić je wszystkie za jednym razem – zamiast się rozdrabniać i rozpraszać zawsze wtedy, gdy wyskoczy mi powiadomienie. Facebook służy mi, nie na odwrót.

 


 

Stajemy się coraz bardziej nieobecni, odcięci od prawdziwego przeżywania życia. Nasze umiejętności miękkie pikują w dół, relacje są słabsze i mniej prawdziwe – zamieniamy się w chaotycznych, rozproszonych i wiecznie sfrustrowanych zombie szukających satysfakcji w nowszych bodźcach.

Jeśli wyznajecie ten bzdurny zwyczaj wyznaczania sobie przy okazji nowego roku celów i robienia postanowień, to gorąco polecam Wam zastanowić się nad najważniejszą kwestią:

 

Na co marnujesz swój czas i dlaczego wciąż uważasz, że wszystko jest w porządku?

 

Artykuł Na co marnujesz swój czas? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/na-co-marnujesz-swoj-czas/feed 0
Pies nie wie, ile ma lat https://v1ncentify.prohost.pl/post/pies_nie_wieile_ma_lat https://v1ncentify.prohost.pl/post/pies_nie_wieile_ma_lat#respond Wed, 11 Nov 2015 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=193 Wiek jest najbardziej krzywdzącą i przytłaczającą etykietą, jaką narzuciło nam społeczeństwo. 

Artykuł Pies nie wie, ile ma lat pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Wiek jest najbardziej krzywdzącą i przytłaczającą etykietą, jaką narzuciło nam społeczeństwo. 

Powinniśmy posługiwać się nie miarą wieku, a doświadczenia. To, ile masz lat nic znaczy. Możesz być trzydziestoletnim, zagubionym chłopcem w świecie dorosłych. Nie liczy się, ile lat przeżyłeś, tylko jak je przeżyłeś. Ile umiejętności się nauczyłeś, jakie wyciągnąłeś wnioski. Jak dużo doświadczałeś poznając siebie i wyrabiając swoje filtry, przez które patrzysz na rzeczywistość.

Tymczasem, przez całe życie wciska nam się:

“Jesteś na to za stary”.

“Nie uważasz, że w twoim wieku powinieneś mieć jakieś poważniejsze zajęcie?”

“Czas się żenić”

“W twoim wieku trzeba już o dzieciach myśleć”

“Stabilnej pracy szukaj, beztroskie czasy się skończyły”.

“Masz tyle lat, że nie przystoi ci XYZ”

Nic nie trzeba, tylko można. Nie powinno, to ryć sobie psychiki podobnym gównem. Nie przystoi bezkrytycznie żyć oczekiwaniami innych ludzi i nigdy nie dowiedzieć się, czego tak naprawdę chcemy. 

Gdy odbierałem swój dowód osobisty, czyli dowód na to, że jestem “dorosły”, byłem przerażony. Bo ja wcale taki się nie czułem. Miałem wrażenie, że oto wchodzę w szumnie zapowiadaną “dorosłość”, a mentalnie siedzę jeszcze w piaskownicy. Nic nie wiedziałem o życiu, nie miałem na siebie pomysłu i przytłaczało mnie wrażenie, że w jakiś sposób do tej całej układanki nie pasuję. Nie rozumiałem, że “osiemnastka” to jedynie wyświechtana etykieta, nie mająca zbyt wiele wspólnego z autentycznym przystosowaniem do funkcjonowania w społeczeństwie. Nikt nigdy nie nauczył mnie tego, w jaki sposób mam myśleć o sobie. Jak komunikować się z innymi ludźmi. Wyznaczać sobie priorytety i brać odpowiedzialność, twardo iść po swoje. Co w życiu liczy się najbardziej.

Do tych rzeczy musiałem dojść sam – żyjąc (warte podkreślenia – żyjąc, a nie wegetując w określonej roli społecznej). Popełnić błędy, zawieść się na sobie oraz przede wszystkim innych ludziach. Zakochać się do szaleństwa i stoczyć w depresję. Robić rzeczy, które dla innych wydawały się infantylne i bez sensu tylko dlatego, że mocno wierzyłem w ich sens. Dojrzeć do przełomowego wniosku, że nie musimy podążać za narzuconą nam z góry fabułą. Sami piszemy sobie scenariusz i sami wartościujemy poszczególne elementy naszej codzienności.

Postrzeganie siebie przez pryzmat wieku to głupota i generator nieprzyjemnych myśli. O nie, mam 25 lat, muszę wiedzieć już teraz, co chcę robić do końca życia. O w mordę, już 30, rodzina mówi, że “powinienem” się hajtać i mieć stabilną pracę.

To tylko cyfry. Nie daj sobie wmówić, że jest inaczej, bo skończysz pod ołtarzem z osobą, której nie chcesz i kredytem na czterdzieści wiosen. Wujkowie dobra rada nie przeżyją za Ciebie ani jednego dnia, więc daj sobie przyzwolenie na brutalne cenzurowanie uwag dotyczących wieku oraz tego, co robisz. Możesz w wieku 20+, 30+ i 40+ pierdolnąć wszystko i zacząć od nowa. Zawsze możesz zacząć od nowa – pamiętaj. Ścieżka, jaką podążasz to nie więzienie.

Jeśli coś nie sprawia Ci radości, nie miej skrupułów by wyrzucić to do kosza i rozpisać nowy rozdział. W życiu chodzi o to, by czuć się dobrze. Nie daj sobie wdrukować przekonania, że jest inaczej i skazany jesteś na wieczne niezadowolenie oraz robienie rzeczy, od których chce Ci się rzygać.

Niech nie ogranicza Cię bullshit wymyślony przez ludzi. Ograniczać to może Cię jedynie starość. Kiedy rzeczywiście nie będziesz już w stanie FIZYCZNIE podołać pewnym rzeczom. Zanim to jednak nastąpi i dopóki czujesz się dobrze to żadna “trzydziestka” czy “czterdziestka” nie powinna być wymówką do porzucenia pogoni za marzeniami. Odkrywania nowych rzeczy, doświadczania ludzi, miejsc, emocji i przede wszystkim siebie.

Jedyna presja związana z wiekiem, która jest w porządku to ta w kontekście naszej śmiertelności. Warto pamiętać o tym, że kiedyś umrzesz i czas się kurczy. To motywuje do wykorzystywania każdego miesiąca i realizowania wizji. Bardzo przykry, aczkolwiek bardzo potrzebny element, który jak żaden inny popycha do działania.

Jeśli prowadzisz ciekawe życie i starasz się cały czas rozwijać, to czas w pewnym sensie gra na Twoją korzyść. Kiedyś napisałem, że średnio raz na rok uświadamiam sobie, że rok wcześniej byłem kretynem. Im starszy jestem, tym więcej mam wiedzy, doświadczenia. Wyciągam lepsze wnioski i bardziej cementuję fundamenty.

Wiek jest etykietą. Przecież pies nie wie, ile ma lat. Niezależnie od wieku stara się machać ogonem i pogonić kota. Uczmy się od zwierząt. Czas zawsze będzie uciekał. To nie on Cię definiuje.

 

Definiuje Cię to, jak go wykorzystasz.

 


Jesteśmy po poważnej awarii bloga – z tego powodu wciąż możecie doświadczać problemów z czcionkami oraz innymi funkcjonalnościami. 


 

Artykuł Pies nie wie, ile ma lat pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/pies_nie_wieile_ma_lat/feed 0
Twoja łamigłówka https://v1ncentify.prohost.pl/post/twoja_lamiglowka https://v1ncentify.prohost.pl/post/twoja_lamiglowka#respond Sun, 11 Oct 2015 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=189 Nikt poza Tobą nie ma pojęcia, w jaki sposób ją rozwiązać, a mimo to tak często ląduje w dłoniach postronnych osób. 

Artykuł Twoja łamigłówka pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Nikt poza Tobą nie ma pojęcia, w jaki sposób ją rozwiązać, a mimo to zaskakująco często ląduje w dłoniach postronnych osób. 

 

Jesteś Ty, Twoja łamigłówka i Obserwator.

 

Obserwator nie będzie widział w Twoich działaniach żadnego sensu. Dla obserwatora to, co robisz i jak się zachowujesz będzie czasem wydawało się chaotyczne, nieokrzesane, a nawet śmieszne, żałosne i absurdalne. Dlatego właśnie otoczenie będzie Cię na siłę wpychać w określone formy – nie bardzo pasujesz do układanki, a coś przecież trzeba z Tobą zrobić.

Tylko, że Obserwator nie przeżyje za Ciebie życia. Obserwator nie zna Twoich motywacji, marzeń i ambicji. Oserwator nie wie, jakie są Twoje priorytety. Co uważasz za ważne, mniej ważne i bezwartościowe. Jaką podążasz ścieżką, co znajduje się na jej końcu i w którym miejscu aktualnie jesteś.

Jeśli najdzie Cię ochota, możesz polecieć do innego kraju tylko po to, by przez kilka godzin czuć zapach kobiety, o której nie możesz zapomnieć. Nawet jeśli dla ludzi wokół będzie się to wydawało pozbawione sensu, przerysowane i głupie.

Kiedy daliśmy sobie wmówić, że wszystko co robimy musi być “racjonalne” i mieścić się w jakichś akceptowalnych przez ludzi granicach?

Kiedy staliśmy się zdalnie sterowanymi marionetkami i zapomnieliśmy o tym, co liczy się w życiu najbardziej?

Ostatecznie chodzi o Twoje szczęście, Twoje spełnienie i to, czego Ty chcesz. Nie pozwól, by ignorancja ludzi podcięła Ci skrzydła. Nie daj sobie wmówić, że inni wiedzą lepiej, co jest dla Ciebie dobre. Nie tłumacz się zbytnio. Najczęściej ludzie nie chcą rozumieć, tylko wyrazić opinię i ocenić. Nie miej im tego za złe, bo wyrażanie opinii i ocenianie to fajny sport, a także narzędzie, za pomocą którego każdy z nas kreuje i wartościuje swoją rzeczywistość.

Ludzie widzą tylko wycinek Ciebie. Nawet ci najbliżsi. Rodzice, rodzeństwo, dziewczyny z którymi sypiasz, znajomi, przyjaciele. Czasem ten wycinek jest większy, czasem mniejszy. Nigdy jednak nie ukazuje całego kontekstu, pełnej perspektywy i wszystkich niuansów. Być może za 40, 70 lat będziemy potrafili czytać sobie w myślach. Wtedy wszystko stanie się prostsze. Będzie można podejść do nieznajomej osoby, złapać za dłoń i przekazać jej wszystko. Rzeczy, których nie da się ubrać w słowa, bo język, nieważne jak rozwinięty, jest upośledzoną, koślawą i wciąż wybitnie prymitywną formą komunikacji. Nie przekazuje prawdziwych uczuć, ich intensywności, hierarchii zdarzeń na mapie naszego życia oraz pełnej genezy wniosków, których bronimy. Uczymy się ludzi przez całe lata i kiedy myślimy, że znamy daną osobę na wylot, nagle robi coś, czego kompletnie nie byliśmy w stanie przewidzieć.

Nigdy nie poznamy nikogo tak dogłębnie, jak możemy poznać siebie. Nikt za nas nie odpowie na poniższe pytania:

Czy kochasz siebie? 

Czy myślisz o sobie wystarczająco dużo? 

Czy ufasz swemu odbiciu w lustrze?

Czy jesteś w stanie sam wyznaczać sobie standardy, czy w dalszym ciągu potrzebujesz do tego autorytetów? 

Jak zachowasz się w sytuacji, w której nikt prócz Ciebie nie będzie wierzył w Twoje pomysły i plan na życie? Gdy na każdym kroku będziesz się potykał o krytykę i Wujków Dobra Rada?

Czy potrafisz postąpić inaczej, niż nakazuje otoczenie oraz tzw. zdrowy rozsądek* tylko dlatego, że wpadłeś na świetny pomysł (w Twoim mniemaniu)?

Dla innych Twoje zachowanie będzie czasem równie niezrozumiałe i zagadkowe, co fizyka kwantowa. Pamiętaj, że poszczególne części puzzli mogą przypominać bezsensowną, niemożliwą do rozwiązania łamigłówkę tak długo, jak długo pasują do siebie z jednej, najważniejszej perspektywy.

Twojej własnej.

* Takie coś, co depcze marzenia jeszcze zanim zaczną na dobre kiełkować.

Artykuł Twoja łamigłówka pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/twoja_lamiglowka/feed 0