myslenie – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Bądź sobą… https://v1ncentify.prohost.pl/post/badz-soba https://v1ncentify.prohost.pl/post/badz-soba#respond Sat, 19 Dec 2015 18:53:54 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=657 ...czyli najbardziej bezużyteczna rada, jakiej można udzielić.

Artykuł Bądź sobą… pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
…czyli najbardziej bezużyteczna rada, jakiej można udzielić. 

 

Trzeba kogoś bardzo nie lubić lub mieć problemy z logicznym myśleniem, by wyskoczyć z takim tekstem. Slogan “bądź sobą”, a wszystko “jakoś” (magicznie) się ułoży najczęściej wpychany jest samotnym facetom i laskom, których nikt nie chce. W tym tekście już pominę problem braku szczerości – poświęcony temu był poprzedni wpis. Tutaj skupimy się na automatycznych, nieprzemyślanych “radach”, jakich udzielamy sobie na co dzień i ich konsekwencjach.

 

Przykład: jako facet nie radzisz sobie w relacjach.

Gdybyś wystarczył do tego, by oczarować sobą kobietę, to miałbyś satysfakcjonujące życie seksualne. Jeśli nie masz, to znaczy, że nie wystarczysz – proste, logiczne i zrozumiałe. Musisz się zmienić, stać się kimś innym i dopiero wtedy “bycie sobą” będzie miało jakiś sens. Naprawdę przeraża mnie, że ludziom trzeba wykładać taką łopatologię.

 

To samo tyczy się np. kobiet, których wszystkie relacje kończą się po seksie/kilku tygodniach. W momencie, w którym da się zauważyć tutaj schemat wypadałoby się zastanowić, co może być przyczyną. Zamiast tego większość lasek wkręca sobie, że trafia na samych “dupków” – w czym podtrzymują je średnio rozgarnięte koleżanki.

 

Warto przemyśleć: Czy możliwe jest uzyskanie nowego wyniku, mając te same zmienne w równaniu?

Lub prościej: czy uderzając głową w mur wystarczająco długo, będziesz w stanie go w końcu przebić?

 

Na wszelkie sposoby unikamy jakichkolwiek zmian oraz opuszczania strefy komfortu. Wybieramy niekończącą się i frustrującą grę w statystykę. “Kiedyś spotkasz kogoś, kto cię doceni”. Okej, może jednej kobiecie na milion spodoba się, że jesteś tak słodko nieśmiały, nieporadny i misiowaty. Tylko po pierwsze nigdy nie będzie to dziewczyna, na wybór której masz realny wpływ, a po drugie – i tak w końcu Cię zostawi i wrócisz do punktu wyjścia. A nawet jeśli nie zostawi, to resztę życia będziesz się bał, że kiedyś to zrobi.

 

Uczeni jesteśmy jakiejś takiej bierności, marazmu. Przyjmowania tego, co nam się przytrafia i zrzucania odpowiedzialności na czynniki zewnętrzne. Na ludzi, pogodę, rodzinę, rząd, predyspozycje. Na to, że “inni też tak mają”. Wmawia się nam, żebyśmy “byli sobą”, a “reszta jakoś się ułoży”*. Mało jest ludzi proaktywnych, którzy mają rzeczywisty wpływ na własne życia. Większość po prostu siedzi na dupach i narzeka, od czasu do czasu wykonując pozorne ruchy. A my staramy się gorączkowo robić to, co oni – czyli nic. W myśl zasady, że miliony much nie mogą się mylić. Nie rozumiemy przy tym, że “większość” może być w błędzie, a powielanie schematów, które się nie sprawdzają niekoniecznie jest najrozsądniejszym wyborem dla Ciebie.

Boimy się robić inaczej – kończymy więc jak wszyscy, jedząc gówno.

 

Bierze się to z dziwnego przekonania, że musimy już na zawsze pozostać tacy, jacy jesteśmy w danym momencie. Że jakakolwiek większa zmiana nie jest możliwa – mamy produkt finalny, z którym już nic nie da się zrobić. Jako kuźnię naszych osobowości traktujemy dzieciństwo i dorastanie, później patrząc na siebie jak na skamielinę nie do ruszenia. Chodzimy tymi samymi ścieżkami, nie doświadczamy nowych rzeczy, otaczamy się podobnymi ludźmi. W końcu stajemy się apatycznymi zombie bez perspektyw.

Gdy trafiamy na przeszkodę lub kolejny zawód – sami lub z pomocą znajomych sprawdzamy, czy maszyna losująca jest pusta. Wtedy następuje zwolnienie blokady, czekamy chwilę i wybieramy slogan najbardziej pasujący do sytuacji.

 

Stoimy naprzeciw Losu, który do nas strzela, na rany postrzałowe naklejając plaster. A wystarczyłoby po prostu zejść z linii ognia. Tylko, że – jak pokazuje doświadczenie – człowiek rzeczywiście jest w stanie znieść każde cierpienie, byle tylko nie musieć się zmieniać. 

 

Najlepszym prezentem, jaki możesz sobie zrobić na tegoroczną Gwiazdkę, to przestać myśleć sloganami i sloganów słuchać. Wreszcie się obudzić i wziąć na własne barki odpowiedzialność za to, jak wygląda Twoje tu i teraz. 

W jaki sposób skutecznie tego dokonać? Tego dowiesz się w kolejnym wpisie. 

 


 

* Najczęściej nie jest tak, że ludzie chcą dla Ciebie źle. Oni po prostu nie wiedzą, co innego mogliby powiedzieć, bo sami biorą tylko to, co daje im los. Nie mają pojęcia, w jaki sposób przebiega zmiana, ani że jest w ogóle możliwa i zależna od nich.

 


 

Ogłoszenie parafialne

 

Blog został odremontowany zgodnie z Waszymi sugestiami, a główne usprawnienia to:

 

  1. Poprawiony czas ładowania – strona śmiga cztery razy szybciej i w końcu przeglądanie jej nie wiąże się z frustracją i rzucaniem przekleństw
  2. Bardziej wyrazista kolorystyka
  3. Opadające menu
  4. Usunięcie filtrów przyciemniających z obrazków na głównej

 

Magikiem tutaj jest programista Show Off, który z kulawego CMS profesjonalnie przerzucił mnie z powrotem na niezastąpionego WordPressa (tęskniłem!).

 

Napiszcie w komentarzach, jak podobają się zmiany. Na dniach jeszcze usunę twittera (i tak z niego nie korzystam).

Btw. działa Wam feed RSS?

 

Artykuł Bądź sobą… pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/badz-soba/feed 0
Gdzie jesteś i dlaczego w swojej głowie? https://v1ncentify.prohost.pl/post/gdzie_jestes_i_dlaczego_w_swojej_glowie https://v1ncentify.prohost.pl/post/gdzie_jestes_i_dlaczego_w_swojej_glowie#respond Wed, 11 Dec 2013 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=83 Nie wiem, czy można nazwać to zjawisko chorobą, ale z całą pewnością coś tu nie gra.

Artykuł Gdzie jesteś i dlaczego w swojej głowie? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Nie wiem, czy można nazwać to zjawisko chorobą, ale z całą pewnością coś tu nie gra.

Kto: cała masa ludzi.

Diagnoza: zauważalny brak skupienia na aktualnie wykonywanej czynności.

Skutek: czerpanie wątpliwej przyjemności i brak satysfakcji.

Najprostszy przykład? Seks

Bardzo często mężczyźni piszą do mnie, że tuż przed pierwszym seksem z nową dziewczyną lub przed pierwszym seksem w ogóle ich sprzęt zawodzi. Jest romantycznie, seksownie, nagle jednak, w decydującym momencie następuje zwis. Powietrze schodzi. Dlaczego? Bo zamiast z kobietą w łóżku, faceci siedzą w swoich głowach:

1. Czy ją zadowolę?

 

2. Co myśli o moim nagim ciele?

 

3. Ile czasu wytrzymam? Mam nadzieję, że nie dojdę po dwóch minutach!

 

4. Jak jej powiedzieć, że chcę zacząć na pieska?

 

5. Jak otworzyć tę jebaną gumkę?!

Powodzenia, przyda się. Nie da się mieć fajnego seksu w trójkącie z własnym mózgiem. To jest zbędne, to przeszkadza i sprawia, że się spinasz. Wystarczy wyłączyć myślenie, by znacznie poprawić jakość bzykania. Być TU I TERAZ. Poczuć dotyk, smak, zapach. Możesz przekierować swoje skupienie dokładnie tam, gdzie tego chcesz. Przekieruj je na nagą kobietę, którą masz przed sobą. Pozwól sobie poczuć zwierzęcy instynkt, niech kieruje Tobą podniecenie, nie myślenie. Myślenie wyklucza podniecenie, jest murem, tamą. Stopień, w jakim czerpiesz przyjemność z seksu zależy od stopnia, w jakim pozwalasz sobie zatracić się w chwili, która trwa.

To samo dotyczy sytuacji, w której bzykasz i nie możesz dojść. Zamknięty w swojej głowie, szatkującej dane jak kalkulator nigdy nie będziesz miał wytrysku. Co najwyżej rozpierdoli Ci mózg.

Drugi przykład? Koncerty

Jakiś czas temu byłem na koncercie Placebo w Warszawie. Zazwyczaj nie chodzę na masowe koncerty, więc byłem w szoku widząc tylu baranów nagrywających wszystko telefonami. Już pomijam fakt, że zasłaniali mi kapelę (miałem ochotę kogoś udusić), ale założę się, że te osoby czerpały dużo mniej radości z eventu. Ja starałem się czuć każdą piosenkę całym sobą i na moich ulubionych fragmentach dostawałem przyjemnych ciarek. Tłum z telefonami, ipadami i innym gównem w tym czasie zerkał na ekran, żeby sprawdzić, czy wszystko dobrze się nagrywa lub próbował wgrać jakiś kawałek/zdjęcie na facebooka. Kurwa. Zamiast cieszyć się ulubionym zespołem grającym kilkanaście metrów dalej, ludzie wchodzą na fejsa: „Hej! Jestem na koncercie Placebo! Jest super!”. Jak jesteś to BĄDŹ, a nie wykorzystujesz każdą chwilę życia na pokazywanie ludziom w internecie, jaki jesteś fajny. Ogarnij się i słuchaj, patrz, podziwiaj, ciesz się, czuj radość, niech te dźwięki przez Ciebie przepływają, chłoń je całym sobą. Ha. Nie możesz? Wiesz dlaczego? Bo jesteś podpięty do respiratora z napisem WALIDACJA.

W klatce

Internet wychowuje nas (‚programuje’ i ‚upośledza’ to równie trafne słowa) w taki sposób, że uważamy coś za wartościowe tylko wtedy, kiedy możemy się tym podzielić na facebooku i zebrać lajki. Nie potrafimy cieszyć się rzeczą/sytuacją sami ze sobą. Nie potrafimy zrobić czegoś tylko dla siebie by poczuć dzięki temu wewnętrzną przyjemność i zadowolenie. Nasze zadowolenie i przyjemność warunkuje lajk na portalu społecznościowym. Waga przeżytego doświadczenia jest dla nas nieznana do czasu podzielenia się nim w sieci i zobaczenia, ile uzyska polubień. Tylko trzy? Smutek. Pięćdziesiąt? Fuck yeah! To było świetne!

Zostajemy uzależnieni od obecności z innymi ludźmi w sieci. Nie radzimy sobie z przebywaniem sami ze sobą. Uważamy to za coś złego. Nawet idąc na pieprzony spacer ludzie cały czas sięgają do kieszeni i lampią się w wyświetlacz telefonu, po raz setny w ciągu ostatniej godziny odświeżając fejsa. Nic się nie zmieniło. A to ci niespodzianka. To może wsadź ten zjadacz mózgu z powrotem w kieszeń i weź głęboki oddech? Spójrz na te drzewa? Na układ chmur na niebie? Na psa, który radośnie biega po parku? Poczuj, że jesteś TUTAJ, TERAZ.

Cała reszta

Wracając, do myśli przewodniej wpisu – randki? Jak możesz zbudować z dziewczyną fajne połączenie i świetnie spędzić czas, skoro cały czas myślisz nad tym, co teraz powiedzieć, zrobić, kiedy pocałować, jak podrapać się za uchem, by jej nie urazić? Sytuacja identyczna, jak z seksem. Zamknij się na chwilę, spójrz jej w oczy. Wow, nagle zrobiło się ciekawie. Przypadek? Nie sądzę.

Rozmowa w towarzystwie, grupie znajomych? Wiele osób spina się, by powiedzieć z towarzystwie coś, co wywoła aprobatę, śmiech lub bardzo ludzi zaciekawi. Najlepsze jest to, że kiedy się na to spinasz, efekt jest odwrotny do zamierzonego.

Wystąpienia publiczne? Do tej pory przeżyłem tylko dwa, wystarczająco by wyciągnąć lekcję – jeśli wkręcisz się w to co mówisz, zamiast analizować jak najlepiej wypaść, wygrałeś.

Tylko wyłączając tryb analityczny i skupiając się na tym, co na zewnątrz będziesz mógł w pełni docenić przeżywany moment i czerpać z niego przyjemność. Czyste flow. Jeśli masz z tym trudność ćwicz jak najczęściej bycie obecnym. Dotyk, zapach, wzrok, dźwięki. Doświadczaj wszystkich chwil w pełni. Nie ważne, czy to będzie seks, randka, spacer, koncert, spotkanie ze znajomymi. Gwarantuję Ci, że dzięki temu zniknie część Twoich problemów i częściej będziesz w stanie poczuć prawdziwą satysfakcję i radość z tego, co właśnie przeżywasz.

Suplement: komentarz Paz’a:

Gdyby miało zgasnąć radio przy śniadaniu, gdybyśmy wyłączyli laptop podczas gotowania/jedzenia, gdybyśmy wyłączyli muzykę podczas jazdy samochodem, zgasili telewizor i po prostu usiedli na fotelu albo poszli się przejść na zwykły spacer bez żadnego celu podróży, to wyszłoby nie tylko to, jak bardzo tracimy kontakt z rzeczywistością poprzez ciągłe stymulowanie zmysłów jakimś gównem, ale też to, że nie potrafimy sobie poradzić z własnymi myślami.

Jesteśmy tak przyzwyczajeni do ciągłej stymulacji, że bez niej, nasz mózg sam tą stymulację tworzy i nie potrafimy mieć kompletnie czystego umysłu dłużej niż kilka sekund.

Potem stoimy w kolejce/korku i się wkurwiamy, zatracamy się w myślach, których nie potrafimy kontrolować i zmieniamy swój stan emocjonalny, bo nie potrafimy przestać myśleć o swojej EX albo o jutrzejszym egzaminie. Skup się i weź głęboki wdech, uśmiechnij się, bo właśnie przeżywasz w swoim życiu chwilę, której już nigdy nie odzyskasz – rozejrzyj się wokół siebie i zobacz ile ciekawych rzeczy cię otacza. Jak stoisz w korku odpal muzykę – ale nie po to, żeby zagłuszała twoje myśli, tylko zamknij oczy i poczuj dlaczego ta składanka/płyta zespołu zawitała w twoim odtwarzaczu.

Artykuł Gdzie jesteś i dlaczego w swojej głowie? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/gdzie_jestes_i_dlaczego_w_swojej_glowie/feed 0