góry – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Nigdy więcej nie zjem oscypka https://v1ncentify.prohost.pl/post/nigdy-wiecej-zjem-oscypka https://v1ncentify.prohost.pl/post/nigdy-wiecej-zjem-oscypka#comments Wed, 26 Sep 2018 10:37:00 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=3652 Aktualnie siedzę w łóżku, całkowicie zasmarkany, z zatkanym uchem, a w żołądku od czasu do czasu jeszcze mi się coś przelewa po zatruciu pokarmowym.   Rozumiecie, w góry pojechałem. Było niesamowicie, Tatry jesienią wyglądają cudownie. Cukierkowe, kolorowe jakby pomalował je James Cameron. Z całą pewnością od teraz góry będę odwiedzał głównie o tej porze roku. […]

Artykuł Nigdy więcej nie zjem oscypka pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Aktualnie siedzę w łóżku, całkowicie zasmarkany, z zatkanym uchem, a w żołądku od czasu do czasu jeszcze mi się coś przelewa po zatruciu pokarmowym.

 

Rozumiecie, w góry pojechałem. Było niesamowicie, Tatry jesienią wyglądają cudownie. Cukierkowe, kolorowe jakby pomalował je James Cameron. Z całą pewnością od teraz góry będę odwiedzał głównie o tej porze roku. Będąc w Zakopcu nie mogłem nie przejść się Krupówkami. Ależ ta ulica jest tandetna, tania i żałosna. Chujowe jedzenie, pstrokate, góralskie ozdoby, a ulica zalana falą NPCów z serii 500+. Jakby ktoś się zastanawiał, gdzie podziewa się elektorat PiSu oraz wszystkie Grażyno-Janusze, to odpowiedź brzmi: w Zakopcu, na Krupówkach.

 

Do rzeczy: przechodzimy koło straganu z oscypkami, no jak tu oscypka będąc w górach nie opierdolić? Pytamy babkę, które są dobre. Pani nie wie, bo sama oscypków nie lubi (w tym momencie powinna zapalić się pierwsza lampka ostrzegawcza). Próbujemy z panią żartować, ale pani na żartach się nie zna. Z nudów żartuję więc w stronę wąsatego Wiesława, który stoi za mną i ma wielki dylemat: korbacze, czy tradycyjne? Na mój zgrabny tekst, Wiesław przybiera kamienny wyraz twarzy i unika kontaktu wzrokowego. Widocznie nikt mu nie dopisał więcej linii dialogowych.

 

Dobra, bierzemy te oscypki, pędzlujemy, a resztę dnia spędzamy bardzo przyjemnie w wynajętym apartamencie. O 4 budzi mnie dźwięk jak z horroru. To Michał wymiotuje w toalecie. Przekręcam się na drugi bok, coś uwiera mi w żołądku. Do 7 nie mogę zmrużyć oka, czuję dyskomfort, kręci mi się w głowie. Wychodzę z pokoju, tym razem łazienkę okupuje Rafał, też haftuje. Czujemy się wszyscy jak kto pod kim dołki kopie sam w nie wpada, ale trzeba się wymeldować i jechać do Warszawy. Wszyscy ubrani, ledwo się spakowałem tak dojechała mnie gorączka i nudności. Stoimy już w progu, kierowca pogania, że powinniśmy wyjechać, bo korki. Ja rozumiem, ale potrzebuję czasu. Wbiegam to toalety i zwracam zawartość żołądka.

 

Dedukcją Sherlocka Holmesa dochodzimy do wniosku, że wszystkie osoby, które jadły plugawe oscypki są teraz chore, a nieliczni, którzy sobie tej wątpliwej przyjemności odmówili, czują się świetnie. Żeby te oscypki jeszcze chociaż, kurwa, dobre były…

 

W tak radosnej atmosferze opuszczamy Zakopiec. Jednak najbardziej ekscytujący moment dnia jest jeszcze przed nami. Nie wiem, czy to już za Krakowem, ale nagle nasz kierowca mówi, że źle się czuje, że słabo, że wzrok mu się rozmazuje. Ledwo zjeżdża na pobocze, wybiega z auta, nie zaciągając nawet ręcznego. Hamulec zaciąga Michał, wychodzimy sprawdzić, co się dzieje – nasz kierowca wpierw na kolanach, następnie kładzie się na ziemi, blady jak papier. Kontaktu z nim zero, oczy podkrążone, nie rozumie co się do niego mówi. Bierzemy go z Rafałem za ramiona, zarzucamy sobie i prowadzimy do auta, żeby nie leżał na zimnej glebie, chociaż blady jest jak trup i w dziwnie niepokojący sposób do tych krzaków pasuje. Rozkładamy fotel pasażera z przodu, kładziemy go. Podaję mu wodę, ale nie bardzo ograrnia, co miałby z nią zrobić, wzrok ma błędny, po czole ścieka mu pot. No to ładnie, man down. Rozkminiam w myślach, czy dzwonić na pogotowie, czy może przejąć kółko i sprawdzić najbliższy szpital. Sam okropnie się czuję, Michał obok też cały blady. Na szczęście w końcu nasz kierowca popija wodę z elektrolitami, przyjmuje 4-setkę ibuprofenu i po piętnastu minutach odzyskuje świadomość.

 

Do Warszawy docieramy już bez przygód, ale od tamtej pory minęły 3-4 dni, a ja wciąż czuję się jak nielimitowany internet w Play. Pomyślałem, że się z Wami podzielę moją niedolą, że tylko Wy zrozumiecie. Podrawiam ciepło i ściskam.

 

Morał dzisiejszej historii: jeśli Tatry, to tylko jesienią.

 

Jebać górali i ich oscypki.

 

<rzuca mikrofon>

Artykuł Nigdy więcej nie zjem oscypka pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/nigdy-wiecej-zjem-oscypka/feed 6