film – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Czy zagrasz we własnym filmie? https://v1ncentify.prohost.pl/post/czy-zagrasz-we-wlasnym-filmie https://v1ncentify.prohost.pl/post/czy-zagrasz-we-wlasnym-filmie#respond Wed, 14 Jun 2017 15:02:44 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=2913 Życie, które nie jest filmem nudzi. Bycie sobą bez poczucia, że jesteś gwiazdą własnego filmu to przeciętność. Nie o to chodzi.

Artykuł Czy zagrasz we własnym filmie? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Życie, które nie jest filmem nudzi. Bycie sobą bez poczucia, że jesteś gwiazdą własnego filmu to przeciętność. Nie o to chodzi.

Powiem Ci, o co chodzi.

Chodzi o poranek z uśmiechem na ustach, podekscytowaniem na myśl o kolejnym dniu. Prysznic z ulubioną muzyką. Poranne czynności, które Cię napędzają i dopalają jak amfetamina. Praca, która nie męczy, projekty wywołujące ciarki na plecach. Świadomość, że robisz coś ważnego dla Ciebie. Samorealizacja zamiast masturbacji.

Chodzi o ludzi, którzy Cię wspierają, przy których czujesz się swobodnie. Którzy nie tylko potrafią wziąć od Ciebie energię, to akurat potrafi każdy – wessać, zutylizować, nie dać nic w zamian – ale obrócić ją, uzupełnić i Ci oddać. Wtedy każda rozmowa jest jak wyciskanie soku ze świeżych pomarańczy.

Chodzi o to, żeby lubić słowa, które wychodzą z Twoich ust oraz miejsce, z którego wychodzą. Jeśli mówisz z solidnie ugruntowanych korzeni, przekaz potrafi miażdżyć, szczególnie wtedy, gdy go nie cenzurujesz. Po prostu płyniesz. Jesteś jak bohater własnego filmu wygłaszający kluczową kwestię.

Nie chodzi o to, by inni postrzegali Cię, jak postać z filmu. Pieprzyć innych. Chodzi o to, jak się czujesz ze sobą, z akcjami, które podejmujesz, z wyzwaniami, którym wychodzisz naprzeciw. Spraw, by Twoje życie było ekscytujące, żebyś cieszył się z bycia sobą. Doceń własną unikalność i zasoby, które się z nią wiążą.

Przestań szukać sobie autorytetów i odgrywać przy nich role drugoplanowe, czytając gotowe dialogi z kartki. Chodzi o moment, w którym przestajesz się porównywać. Kiedy osiągnięcia i zasoby innych nie sprawiają, że czujesz się gorszy, przytłoczony lub zakłopotany. Kiedy zaczynasz patrzeć w lustro i jeśli już się porównujesz to tylko z tym odbiciem. Notujesz progres, czy nie? Realizujesz swoje założenia, czy odkładasz na później? Inni mogą być inspiracją, materiałem pod benchmarking, ale to Twoja osobista droga jest kompasem i wyznacznikiem tego, czy idziesz do przodu, czy nie. Ty jesteś głównym bohaterem, nikt inny.

Nie jesteśmy wydmuszkami. Nie jesteśmy postaciami z kreskówki. Chcemy bliskości, zrozumienia i akceptacji. Spokoju i szczęścia. Chcemy zagrać we własnym, brutalnie prawdziwym filmie. W którym będziemy mogli być sobą, wyrażać siebie, a siłę czerpać z akcji, które podejmujemy. W którym pozwolimy sobie na fuckupy, lekcje na przyszłość. W którym akceptujemy wyboje na drodze, wiedząc że są nieuniknione.

Chcemy sikać na tornado. Wystąpić w wysokobudżetowym, letnim blockbusterze, w którym nie tylko zagramy bez pomocy kaskaderów, ale do którego przygotujemy scenariusz i najlepsze możliwe kadry. Pragniemy parzyć się i wzruszać, mieć wielkie marzenia i odrapać sobie kolana i knykcie do krwi próbując je zrealizować. Nawet, jeśli nam się nie uda, blizny zostaną przypominając o tym, że przynajmniej spróbowaliśmy. Lepiej być jak John Connor i naiwnie próbować zatrzymać nieuniknioną nuklearną zagładę na chwilę przed godziną zero, niż bezczynnie czekać w schronie jak pizda.

Fajne rzeczy dzieją się, gdy zaczynasz traktować swoje życie, jak film. Przede wszystkim uświadamiasz sobie, że sequela nie będzie i jeśli ma być epicko, to kurwa teraz albo nigdy. Chodzi o zrobienie takiego show, żebyś nawet będąc pierdolonym grubasem na sali kinowej przestał wpieprzać popcorn i nie był w stanie oderwać wzroku od ekranu, rozumiesz? Przestajesz marnować czas i zastanawiasz, się jak możesz wykorzystać każdą wolną chwilę do tego, by wzrastać, nauczyć się czegoś nowego, popchnąć fabułę na nowe, nieoczekiwane tory.

Po drugie, stawiasz siebie w centrum, tam gdzie od zawsze Twoje miejsce. Zdrowy egoizm. Nie wypinasz się do dymania każdemu, komu wydaje się, że zasługuje na Twoją uwagę, względy, zasoby. Ty jesteś na samej górze. Nie pozwalasz się krzywdzić, nie wartościujesz potrzeb innych wyżej, niż własnych, jeśli miałoby to sprawić, że emocjonalnie na tym stracisz.

Większość ludzi nie gra we własnym filmie, tylko występuje w Klanie. Z góry narzucona fabuła, to samo w każdym odcinku, generalnie kolejny listek tej samej srajtaśmy. Jeśli Ci to pasuje – wszystko jest jak najbardziej w porządku. Jeśli nie – cóż, może czas pomyśleć o czymś z większym rozmachem?

Artykuł Czy zagrasz we własnym filmie? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/czy-zagrasz-we-wlasnym-filmie/feed 0
Rycerz na białym koniu istnieje i ma Cię w dupie https://v1ncentify.prohost.pl/post/rycerz_na_bialym_koniu_istnieje_i_ma_cie_w_dupie https://v1ncentify.prohost.pl/post/rycerz_na_bialym_koniu_istnieje_i_ma_cie_w_dupie#respond Fri, 05 Jun 2015 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=171 Ostatnio wszyscy piszą o tym, że prawdziwi faceci wyginęli. Ze spiździeliśmy, że jesteśmy frajerami i nie potrafimy nawet zrobić sobie kanapek - co dopiero mówić o jakimś sensowym podrywie. Basie, Kasie i Asie (te, których jeszcze nie zablokowałem) zalewają mi fejsa odnośnikami do różnych artykułów wytykających męską niekompetencję, dodając wojownicze podpisy: “No właśnie!”, “Sto procent racji!1”, “Muwi prawde”. Tym samym stwierdzam, że nadszedł czas na chwilę szczerości i naprostowanie kilku kwestii.

Artykuł Rycerz na białym koniu istnieje i ma Cię w dupie pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Ostatnio wszyscy piszą o tym, że prawdziwi faceci wyginęli. Ze spiździeliśmy, że jesteśmy frajerami i nie potrafimy nawet zrobić sobie kanapek – co dopiero mówić o jakimś sensowym podrywie. Basie, Kasie i Asie (te, których jeszcze nie zablokowałem) zalewają mi fejsa odnośnikami do różnych artykułów wytykających męską niekompetencję, dodając wojownicze podpisy: “No właśnie!”, “Sto procent racji!1”, “Muwi prawde”. Tym samym stwierdzam, że nadszedł czas na chwilę szczerości i naprostowanie kilku kwestii.

RZADZIEJ:

Rycerz na białym koniu istnieje, ale Ty masz go w dupie

Przeciętna kobieta marzy o tym, by poznać odważnego amanta, który uwiedzie ją w filmowym stylu, zaprosi na wino, a później potraktuje jak Mickey Rourke w 9 i pół tygodnia. Później jednak, gdy taka sytuacja ma miejsce następuje konsternacja. Bo przecież to było takie marzenie, a tymczasem teraz wszystko dzieje się na serio. Podszedł na ulicy, przedstawił się. Wcale się nie stresuje, ma ładny uśmiech i wysoką inteligencję emocjonalną. Gdzie jest haczyk? To wszystko jakieś dziwne, pewnie psychol. Z całą pewnością robi tak bardzo często. Bankowo chce mnie tylko zruchać. Uważa, że wyglądam na łatwą. [Wstaw dowolną ilość odklejonego od rzeczywistości bullshitu].

Polewanie nagiego ciała mlekiem z Biedronki i bezwstydne rżnięcie to co innego, niż film. Chodzenie po mieście w trakcie ulewy psuje fryzurę, a bzykanie na brudnych schodach klatki schodowej kłóci się z instynktem samozachowawczym. I co koleżanki powiedzą. Bankowo nie zadzwoni. Wyjdę na dziwkę. Niech się wpierw postara. [Wstaw wiesz co].

Podobno dzisiejsze kobiety to “takie wariatki”. Walną sobie snapa przy rodzinnym obiedzie, najebią się po drodze na Mazowiecką, a później wstawią fotkę z klubowego, upierdolonego kibla – tak, z dzióbkiem i z psiapsiółami, równie zwariowanymi, rzecz jasna. Czasem zrobią jakiemuś facetowi loda, ale przy zgaszonym świetle. Ot i całe ich wariactwo. Niektóre kobiety powinny sobie przemyśleć dokładnie, czego chcą i co zrobią, gdy w końcu dostaną to podane na tacy. Dobrze by było także żeby zadały sobie pytanie, czy rozsądne jest zlewanie wszystkich facetów jak leci z automatu (kluby), nie dając szansy ani sobie ani delikwentowi na to, by się zaprezentować – a później dziwić się i narzekać, że nikogo “normalnego” nie mogą poznać.

ZNACZNIE CZĘŚCIEJ:

Rycerz na białym koniu istnieje, ale ma Cię w dupie

Kobiety, które uważają się za atrakcyjne lubią posiadać wymagania, daje im to poczucie władzy. Szkoda tylko, że często na posiadaniu wymagań lista domniemanych atutów się kończy. Takie laski narzekają, że w dzisiejszych czasach facet to pizda. A może to jest tak, że przyciągają pizdy, bo pewien kaliber facetów nie jest po prostu nimi zainteresowany? Mowa o mężczyznach, którzy coś sobą reprezentują. Rozumieją, że posiadanie wymagań odnośnie innych ludzi jest na miejscu tylko wtedy, gdy wpierw posiada się i egzekwuje wymagania dotyczące samego siebie. W każdym innym wypadku emanuje się podobną aurą, co małe dziewczynki tupiące z niezadowoleniem nogą i domagające się lizaka, kucyka oraz nowego domku dla Barbie. Dlaczego? Bo tak.

“Bo tak” owszem, starcza w większości przypadków. Ta “większość przypadków” to interakcje z przytoczonymi już tutaj “pizdami”, których zgadza się – jest BARDZO dużo. Ale przecież ogarnięci faceci to nie mit. Stanowią mniejszość, to oczywiste. Pewnemu rodzajowi kobiet wydaje się nawet, że nie istnieją, a to głównie z dwóch powodów: albo ci w ogóle do nich nie podchodzą albo olewają po zamienieniu kilku zdań/po seksie.

Jeśli facet olewa Cię po kilku pierwszych zdaniach, to znaczy, że bardzo szybko ocenił Twoją powierzchowność lub/oraz iloraz inteligencji. Istnieją mężczyźni, dla których jędrna dupa i głęboki dekolt to codzienność, więc nie rzucą się na Ciebie jak głodny tygrys na antylopę. Może odstraszyłaś go roszczeniową postawą, aurą księżniczki (w wersji dla ubogich – bo bez wieży) albo po prostu nie jesteś dla niego ani wyzwaniem ani rozrywką.

Jeśli facet olewa Cię po seksie, to może oznaczać, że (jedna opcja lub combo):

1. Jesteś słaba w łóżku, “loda robisz tylko w związku”

2. Nie ogoliłaś się (!!!) lub po wspólnej wycieczce z klubu do domu nie domyśliłaś się, że powinnaś poprosić o ręcznik i wziąć prysznic

3. Poza seksem nie masz nic ciekawego do zaoferowania

4. Nie wiesz, kim jest Quentin Tarantino

5. Sprawiasz wrażenie laski, która lubi kontrolować drugą osobę i robić “dramaty”

6. Jesteś przekonana, że “ironia” to taka rzeka w Afryce, a “sarkazm” to bliżej niezidentyfikowane – prawdopodobnie egzotyczne – zwierzę

7. Wstawiasz na fejsa fotki z dzióbkiem, załączając do tego mądre cytaty, pasujące jak pięść do oka i wywołujące niekontrolowany skurcz pośladków

8. Gość chciał cię po prostu przelecieć, ale nie ma dla Ciebie miejsca w rotacji kobiet, z którymi spotyka się regularnie

Pomyślmy logicznie. “Ogarnięty” facet, będzie chciał przebywać z “ogarniętymi” kobietami. I mówimy tu o “przebywaniu”, a nie “jednorazowym bzykaniu”. Taki mężczyzna będzie chciał kobiety wygadanej, z poczuciem humoru, zadbanej, potrafiącej zachować się w każdej społecznej sytuacji – bo sam spełnia wymienione kryteria. Nie bierze swoich wymagań z tzw. “dupy” i postawy roszczeniowej. Chce tylko (albo aż) tego, co sam sobą reprezentuje. Nie robi z seksu wydarzenia rzędu przeprawiania się przez Morze Czerwone, bo już dawno doszedł do wniosku, że to najnormalniejsza rzecz na świecie. Nie będzie inwestował w relację, jeśli widzi, że prognozy są jednostronne, a włożona energia w żaden sposób się nie zwróci. Słowem – będzie miał gdzieś staranie się o “przewartościowany towar”.

Ot i cała filozofia. Identycznie sprawa ma się z “ogarniętymi” kobietami. One istnieją, mimo że kiedyś sam w to nie wierzyłem. Oświecenie przyszło wraz z pokorą i wnioskiem, że po prostu za dużo oczekiwałem od nich, a za mało od samego siebie. Plus zdarzają się niezwykle rzadko – ale się zdarzają. Nie są rusałkami, nie wywołuje się ich przy pomocy pogańskiej magii czy zaklętych run.

Być może kolejnym razem, patrząc uważnie dostrzeżesz w szarym tłumie swego rycerza w połyskującej zbroi i na białym koniu. Zauważysz jak na Ciebie spogląda i zrozumiesz, dlaczego zamiast rzucić Ci się do stóp i podarować polne kwiaty – pokazuje Ci środkowy palec, a następnie odjeżdża. W kierunku zamku z prawdziwego zdarzenia. Ze strzelistą wieżą i księżniczką w środku. 

 

Taką księżniczką, po którą warto się wspinać. 

Artykuł Rycerz na białym koniu istnieje i ma Cię w dupie pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/rycerz_na_bialym_koniu_istnieje_i_ma_cie_w_dupie/feed 0
Wstyd https://v1ncentify.prohost.pl/post/wstyd https://v1ncentify.prohost.pl/post/wstyd#respond Sat, 08 Jun 2013 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=47 Idąc do kina na „Wstyd”, nie miałem pojęcia co to za film. Nie widziałem zwiastunu, znałem tylko tytuł. Gdy w jednej z pierwszych scen zobaczyłem Michaela Fassbendera (“Bękarty wojny”), wiedziałem, że będzie bardzo dobrze. Pomyliłem się. Było dużo, dużo lepiej.

Artykuł Wstyd pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Idąc do kina na „Wstyd”, nie miałem pojęcia co to za film. Nie widziałem zwiastunu, znałem tylko tytuł. Gdy w jednej z pierwszych scen zobaczyłem Michaela Fassbendera (“Bękarty wojny”), wiedziałem, że będzie bardzo dobrze. Pomyliłem się. Było dużo, dużo lepiej.

Brandon, główny bohater mieszka w apartamentowcu w centrum Nowego Jorku. Pracuje w dobrej firmie – na brak pieniędzy nie narzeka. Jego magnetyczna aura zniewala kobiety i sprawia, że chętnie lądują z nim w łóżku. Brzmi jak opis idealnego życia? Nie do końca. Brandon jest uzależniony od seksu. Masturbuje się rano pod prysznicem. Później w toalecie w biurze. Gdy wraca do domu idzie do klubu poderwać jakąś kobietę, lub po prostu zamawia prostytutkę. Większość miejsca na jego laptopie zajmują gigabajty ostrego porno, które ogląda w każdej wolnej chwili. Chętnie korzysta także z płatnych kamerek internetowych. Kontakty Brandona z innymi ludźmi są powierzchowne. W przypadku mężczyzn ograniczają się do koleżeńskich rozmów o niczym, kobiety zaś traktuje jak maszyny do seksu.

Jego „poukładane” życie zmienia się diametralnie, gdy do mieszkania wprowadza się jego siostra (zagrana przez Carey Mulligan, kojarzoną z filmu “Drive”). Brandon i Sissy są jak ogień i woda. Główny bohater jest oschły, skryty za swoją maską, panicznie boi się emocjonalnego zaangażowania – gdy sytuacja między nim, a jakąś kobietą stwarza możliwość zbudowania czegoś głębszego, Brandon ucieka, by utonąć w morzu cipek i mechanicznego seksu, który ostatecznie zostawia po sobie jedynie pustkę i coraz większe poczucie osamotnienia. Jego siostra zaś rozpaczliwie potrzebuje uczucia, akceptacji. Zarówno u swego brata, jak i przypadkowych mężczyzn (do których wydzwania po jednorazowym seksie, desperacko licząc na coś więcej). Brandon jest zirytowany obecnością Sissy w swoim życiu. W końcu rozwala mu jego seksualny grafik. Między rodzeństwem wciąż wybuchają spięcia, Brandon odrzuca siostrę w momencie, kiedy ta najbardziej potrzebuje braterskiej miłości i opieki.

Fassbender wypada w roli Brandona fantastycznie. Jego kreacja jest zniewalająca, hipnotyzująca i plasuje go w czołówce najlepszych aktorów Hollywood. Jego zaangażowanie, bezgraniczne poświęcenie postaci zapiera dech w piersiach i sprawia, że seans zamienia się w mocne, angażujące emocjonalnie przeżycie.  Mimo, iż film opowiada o seksualnym nałogu i staczaniu się głównego bohatera na samo dno, seks nie jest przesadnie demonizowany. Sekwencje łóżkowe wykonane są rewelacyjnie i zachwycają świetnymi ujęciami.

Klimat filmu wciąga jak odkurzacz. Oglądając go byłem coraz głębiej wsysany w świat upstrzony kolorowymi rozbłyskami neonów, zapachem kobiet i tajemniczym poczuciem samotności czyhającej za każdym rogiem, w każdym betonowym apartamentowcu. „Wstyd” zawiera całą masę świetnych scen, które głęboko zapadają w pamięć ( Brandon uwodzący wzrokiem kobietę w metrze). Na wzmiankę zasługuje także ścieżka dźwiękowa, która zazwyczaj jest świetnym tłem dla przedstawianych sytuacji, czasami zaś – w szczególnie emocjonujących momentach – wchodzi jak burza na pierwszy plan czyniąc oglądane sceny niezapomnianymi.

Polecam każdemu, by obejrzał trailer „Wstydu”. Nienawidzę zwiastunów, bo w tych czasach pokazują one początek, środek, a na dokładkę także zakończenie filmu. Tym razem jest inaczej, trailer pozwala poczuć specyficzną atmosferę obrazu i zachęca do seansu.

 

Wszystkie elementy „Wstydu” stoją na najwyższym poziomie, genialnie łącząc się w klimatyczną, niezapomnianą całość. To film najwyższych lotów, obowiązkowa pozycja dla fanów konkretnego, ambitnego kina.

Artykuł Wstyd pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/wstyd/feed 0