cierpienie – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Wychodząc naprzeciw burzy https://v1ncentify.prohost.pl/post/wychodzac_naprzeciw_burzy https://v1ncentify.prohost.pl/post/wychodzac_naprzeciw_burzy#respond Wed, 18 Sep 2013 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=68 W przyrodzie wszystko dąży do równowagi. Dlatego, nawet po wielkich zmianach, bardzo szybko przystosowujemy się do nowych warunków. Wpadamy w wir codzienności, życie powszednieje i bardzo łatwo jest stracić z oczu to, co liczy się w nim najbardziej. Właśnie wtedy przychodzi sztorm. Uderza nagle, bez żadnej zapowiedzi, wyrywając nas z apatii i sprawiając, że wracamy do korzeni, stawiając czoła wszystkim demonom, które staraliśmy się skrzętnie zamieść pod łóżko.

Artykuł Wychodząc naprzeciw burzy pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
W przyrodzie wszystko dąży do równowagi. Dlatego, nawet po wielkich zmianach, bardzo szybko przystosowujemy się do nowych warunków. Wpadamy w wir codzienności, życie powszednieje i bardzo łatwo jest stracić z oczu to, co liczy się w nim najbardziej. Właśnie wtedy przychodzi sztorm. Uderza nagle, bez żadnej zapowiedzi, wyrywając nas z apatii i sprawiając, że wracamy do korzeni, stawiając czoła wszystkim demonom, które staraliśmy się skrzętnie zamieść pod łóżko.

Napisałem do TP. Tak, stęskniłem się za nim, za naszą przyjaźnią. Ostatnio rosła we mnie gorycz, gdy uświadomiłem sobie, jak wszystko między nami się koncertowo spieprzyło. Ustawiliśmy się na spotkanie, niedługo ma wyjechać, może na zawsze, dobrze trafiłem. Parę dni później i być może nie zobaczylibyśmy się już nigdy.

Spotkaliśmy się i szliśmy przed siebie, gdy nagle zobaczyliśmy przed sobą X.

Czy to przypadek? Akurat teraz?

Nie, nie uwierzę że to był przypadek, takich przypadków nie ma.

Wzięliśmy go ze sobą, usiedliśmy przy stolikach restauracyjnych w galerii.

Zaczęliśmy rozmawiać. Nie wiem jak to się stało, ale tematy były ciężkie, życiowe, nie była to rozprawka trzech pijanych życiem wariatów, raczej spowiedź staruszków. Rozmawialiśmy o tym, że wszystko minęło. Ekipa się posypała. Tak wiele wspólnych wspomnień. Tu, za tym rogiem robiliśmy pierwsze podejścia, pamiętasz stary? To było trzy lata temu, o właśnie tutaj. Pierwsze, nieudolne próby sklejania życia do kupy. Rozumiesz? Rozumiem. Mam ciarki na plecach.

Zaraz, zaraz. Chłopaki. Skoro wszystkie chwile, które razem przeżyliśmy były tak wspaniałe, wartościowe i niepowtarzalne, to dlaczego wspominanie ich jest tak bolesne? 

Dlaczego wszystko, co było dobre, a już nie jest z czasem tak boli? Na przykład zdjęcie. Zdjęcie z momentu, gdy byłeś szczęśliwy, patrzysz na nie po dziesięciu latach i przygryzasz wargę do krwi. Gdzie uleciało to wszystko, dlaczego wszystko się tak zmieniło, dlaczego nie mogę czuć się przyjemnie, gdy widzę tę fotografię? Dlaczego pojawia się tam zawsze melancholia, maleńki smutek, ukłucie żalu, że tego już nie ma? 

Jaki jest sens robić cokolwiek, jeśli ma to sens jedynie teraz? Jeśli za pięć lat będziesz tylko wspominał? Jeśli za sześćdziesiąt lat będziesz tylko wspominał i nic poza wspomnieniami Ci nie pozostanie?

O co chodzi w tym życiu? Jaki tu jest sens, jest sens w ogóle? Wszyscy, ja TP, X, wszyscy ruszyliśmy jakoś swoją drogą, posypało się. Wszystko się sypie, jak stary most. Biegniemy do przodu przez życie najszybciej jak możemy, a oglądając się za siebie widzimy spadające w otchłań kostki bruku. 

Parę lat temu kręciłem kamerą wszystko. Nie oglądam tych nagrań, bo na samą myśl czuję ból. Uśmiechnąłbym się parę razy, ale byłbym smutny. Na nagraniach zobaczyłbym mojego nieżyjącego już dziadka, zobaczyłbym całą rodzinę w komplecie, jakąś dziwnie beztroską, bezproblemową, zobaczyłbym COŚ, CZEGO JUŻ NIE MAM. Wszystko, co masz w tej chwili za parę lat może być jedynie wspomnieniem, będziesz chciał je dotknąć, uśmiechniesz się na ten powidok, ale ostatecznie złapiesz pustkę, nie będziesz mógł posmakować, dotknąć, powąchać! 

Po co nam te kobiety? Po co? Ja chcę poznać jedną i się cholernie zakochać.

Ja też.

Ja mam to samo. Nie widzę już w tym żadnego sensu.

Bo przecież sensu nie ma.

A może właśnie jest, w miłości? Tylko jak to z nią jest? Patrzysz wstecz jeszcze jej nie było, patrzysz teraz – jest. Patrzysz w przyszłość, już jej nie ma. Boli.

Życie boli.

Nie ma na tym świecie piękna bez bólu.

Zwycięstwa bez straty.

Wspaniałych chwil bez duszącego żalu.

Dlaczego życie jest tak przyziemne i puste, kiedy nie jesteś zakochany? Pyta kolejny rozmówca, już po całej dyskusji, gdy zdaję mu relację – muszę się podzielić. Kiedyś, w bujanym fotelu będę cholernie żałował każdej samotnej chwili, której nie wykorzystałem inaczej.

Żyjemy na tej planecie nie wiadomo jak, nie wiadomo według jakich reguł, podskakujemy na sznurkach zasad, jak bezwolne kukły. Zasad moralnych, zasad pseudo-własnych, zasad przejętych od społeczeństwa. Żyjemy, ale co znaczy nasze życie, jeśli spojrzeć z perspektywy tej planety? Układu słonecznego? Galaktyki? Wszechświata? Gromad Wszechświatów? Jesteśmy niczym i z całym prawdopodobieństwem nasze życie nie ma najmniejszego sensu.

Kogoś spotkasz, Wasze drogi życia się zejdą – tworzycie wspaniałe chwile. Kogoś nie spotkasz, drogi się nie zejdą – nie masz nic. W pierwszym wypadku żałujesz parę lat później, gdy już to stracisz, w drugim…

Gdy się rozstawaliśmy z chłopakami przed galerią, chciało nam się płakać. Patrzyłem przez łzy na TP, który tarł oko, pewnie coś mu wpadło. X, nigdy nie widziałem, żeby miał taki wyraz twarzy.

X wsiadł w autobus pierwszy. Następnie przyjechał pojazd TP. Przytuliliśmy się.

– Chce mi się ryczeć – powiedział. Poklepałem go po plecach.

– Musimy się jeszcze spotkać przed twoim wyjazdem, koniecznie – rzuciłem, gdy już wskakiwał do środka.

Zmiany, zmiany, zmiany.

Czas = zmiany.

Nieuniknione. Okrutne. Bezlitosne?

Po powrocie do domu dostałem sms od TP:

Tak głębokie rozmowy, jak i otoczka tego wszystkiego jest niepowtarzalna. I teraz jak kurwa pomyślę, że 95% ludzi nie pojmuje tego w taki sposób jak my, to aż straszne jest. Nie wiem, czy w to wierzę, ale to chyba było zaplanowane, że się w życiu spotkamy i wyniesiemy z tego ogromną lekcję (przynajmniej ja). A to, co razem przeżyliśmy jest nasze i nikt nam tego nie zabierze, chociaż mimo wszystko to smutne i aż łzy się cisną… 

Każdy ma swoje demony. Niewygodne, ściskające za gardło myśli, które dopuszczone do głosu zaczynają nas dusić. Wtedy odpychamy je od siebie, chowamy w najskrytszych zakamarkach umysłu, udając że ich nie ma. W swojej naiwności wierzymy, że to takie proste. Że tym razem już nie wrócą. One zawsze wracają. Czekają na odpowiedni moment, by uderzyć ze zdwojoną mocą i będą to robić do czasu, aż nasze oczy zajdą łzawą mgłą, padniemy na kolana i – zrezygnowani, zmęczeni uciekaniem – stawimy im czoła. Dopiero wtedy, kiedy uwolnimy wszystkie nasze lęki – pozwolimy sobie na płacz, wzruszenie i zagubienie – zaczniemy rozumieć, że właśnie tego potrzebowaliśmy. Powrotu do źródła, przeżycia całym sobą wszystkich obaw i negatywnych myśli, by doznać oczyszczenia i pogodzić się z własnym wnętrzem. Otrzymać potężny zastrzyk sił witalnych do dalszej drogi, w którą wyruszymy z podniesioną głową i ogniem w sercu.

 

Tekst ten powstał już jakiś czas temu, rozmowa w nim opisana spowodowała w moim życiu swoisty reset. Reset, który zmusił mnie do gruntownego przedefiniowania mojego tu i teraz, ustawienia priorytetów i określenia, co jest dla mnie istotne. Owocem tych przemyśleń były pełne nadziei wnioski, które przekułem w najpoczytniejszy tekst na blogu. Tekst, który jest manifestacją przeżywania i chłonięcia życia. Tekst, który nie miałby prawa powstać, gdybym w pewien deszczowy dzień nie odezwał się do starego przyjaciela, gdybym nie wyszedł naprzeciw burzy…

Artykuł Wychodząc naprzeciw burzy pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/wychodzac_naprzeciw_burzy/feed 0