cele – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Bezkształtna breja – Poranny Dziennik #1 https://v1ncentify.prohost.pl/post/bezksztaltna-breja-poranny-dziennik-1 https://v1ncentify.prohost.pl/post/bezksztaltna-breja-poranny-dziennik-1#comments Mon, 01 Oct 2018 18:41:56 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=3662 Umysł, przekonania i samopoczucie to taka bezkształtna breja. Wszystko przelewa się w sobie, czasem się gotuje i wchodzi ze sobą w relację.

Artykuł Bezkształtna breja – Poranny Dziennik #1 pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Umysł, przekonania i samopoczucie to taka bezkształtna breja. Wszystko przelewa się w sobie, czasem się gotuje i wchodzi ze sobą w relację.

Jeśli pozostawisz breję samą sobie – co robi większość osób – nie będziesz mieć żadnej kontroli. Chluśnie na ziemię, upierdoli dywan i Twoje nogawki. Zbierając ją gołymi dłońmi tylko się ubabrasz.

Tej brei należy nadać formę. Przelać do naczynia wymuszającego na niej kształt. Naczyniem są nawyki. Dobre nawyki trzymają umysł w ryzach.

Nawyki, środowisko i cele. To, o której wstajesz rano. Jaki masz (i czy w ogóle) poranny rytuał.

Co robisz, gdy budzisz się z breją rozchlapaną po całym łóżku – spisujesz dzień na straty, czy po prostu mechanicznie egzekwujesz rutynę, upychając rozchlapane kawałki z powrotem w naczyniu?

Prysznic, dziennik, medytacja. Ulubiony napój, kawa lub herbata. 10-15 minut rozciągania – wtedy blok pracy. Wartościowa wiedza i zajebiści ludzie, którymi się otaczasz.

Nadchodzi jesień. Czy masz na tyle rozbudowaną silną wolę oraz determinację, by utrzymać błoto, breję w naczyniu – mimo wszystko?


Wpis z porannego dziennika

Artykuł Bezkształtna breja – Poranny Dziennik #1 pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/bezksztaltna-breja-poranny-dziennik-1/feed 2
5 minut dłużej https://v1ncentify.prohost.pl/post/5-minut-dluzej https://v1ncentify.prohost.pl/post/5-minut-dluzej#comments Tue, 07 Aug 2018 12:03:55 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=3597 5 minut. Czasem tylko tyle dzieli Cię od sukcesu. "Tylko tyle" to czasem rzeka nie do przejścia.

Artykuł 5 minut dłużej pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
5 minut. Czasem tylko tyle dzieli Cię od sukcesu. “Tylko tyle” to czasem rzeka nie do przejścia.

 

Najlepsze teksty pisałem po 55 minutach gapienia się w migający kursor. Przy klawiaturze trzymał mnie tylko timer i fakt, że ustaliłem z góry, że będę siedział przez okrągłą godzinę, nawet gdyby miało to oznaczać tylko wysiadywanie hemoroidów. Atakowało mnie poczucie bezsensu, marnowania czasu, nękały myśli, że jestem pusty w środku i nie mam już nic do powiedzenia. Nagle coś we mnie pękało, myśli zlewały się w nieoczekiwany sposób tworząc sznur przyczynowo-skutkowy, odpalający żarówkę. Timer sygnalizował, że godzinę już wysiedziałem – ignorowałem go, rozwalałem tamę i zalewałem pusty ekran ciągiem znaków. Po paru godzinach okazywało się, że właśnie popełniłem jeden z lepszych wpisów na blogu. Jeden z lepszych, rozumiecie? Patrzyłem na taki tekst z wytrzeszczem i myślą “kurwa, skąd to się w ogóle wzięło?” – pamiętając, że wcześniej siedziałem bezproduktywnie, użalając się nad sobą i dobijając myślami, że się wypaliłem i nawet ze spluwą przy skroni nie byłbym w stanie wypluć z siebie ani słowa.

 

Najlepsze interakcje z dziewczynami miałem wtedy, gdy po podejściu, poznaniu na ulicy, czy w klubie – zostawałem, mimo rosnącego dyskomfortu. Mimo tego, że rozmowa nam się nie kleiła, że czułem się nieswojo i miałem wrażenie, że robię z siebie debila. Przeczekiwałem najcięższy moment wiedząc, że piłka jest na boisku dopóki ona stoi i wymieniamy słowa. Takie “słabe” podejścia przeradzały się później w niezapomniane historie. Szybką kawę, jeszcze szybsze zauroczenie i wspomnienia, do których dziś mogę się uśmiechać. A mogłem odejść – jak robi to każdego dnia większość facetów. Odciąć złe emocje, uciec.

 

Najwydajniejsze treningi na siłowni robiłem wtedy, gdy po pierwszym ćwiczeniu myślałem: “dobra, to nie twój dzień Vincent. Może daruj sobie?”. Mięśnie miałem z waty, nie czułem w ogóle kopa ani najdrobniejszej motywacji do tego, by przejść do kolenego stanowiska, założyć ciężar i przerzucać żelastwo. Mimo wszystko zaciskałem zęby, odpalałem bardziej agresywną muzykę na Spotify i zatracałem się w ćwiczeniach, realizując plan. Co działo się po 20-30 minutach? Następował wyrzut endorfin, mięśnie się rozbudzały i nie wyrobrażałem sobie nie dokończyć treningu.

 


POPROSZĘ SOK

Ludzie poddają się zbyt szybko. Trafiają na pierwszy opór, ukłucie dyskomfortu i po prostu odpuszczają. Jesteśmy dla siebie zbyt wyrozumiali, obchodzimy się ze sobą jak jajkiem, czy zastawą z porcelany. Kto nauczył nas takiego kalectwa? Pójścia na łatwiznę? Fajne rzeczy w życiu nie są łatwe i bezwysiłkowe.

 

Dlatego ci, którzy idą wydeptaną ścieżką wrzucają na fejsa zdjęcia ze smutnymi cytatami, a nieliczni, zapuszczający się z maczetą w dżunglę dostają od życia sok ze świeżo wyciśniętej rzeczywistości.

 

Źle Ci się siedzi? Dupa boli od krzesła i wkurwia Cię laptop? Wcale nie jest mi przykro. Wybór masz prosty – wstać i przegrać lub zrobić sobie herbatę, zarzucić dobrą muzykę na słuchawki i posiedzieć nad case’m dodatkowe 20-30 minut.

 

Nie wiesz, o czym z nią rozmawiać? Całe ciało krzyczy “uciekajmy stąd ty samobójco”? Dobra, wracaj do rzeczywistości, w której jesteś przeczekującą życie, bierną pizdą. Albo zostań, przecież nie zejdziesz na zawał serca. W najgorszym wypadku poćwiczysz rozmowę i pożegnasz się z nią 5 minut później, w najlepszym – będziesz miał o czym opowiadać dzieciom (może z pominięciem niektórych “detali”).

 

Ciało boli, ciężary ciężkie, może po prostu siłownia nie jest dla Ciebie? Halo, mam newsa – wysiłek fizyczny nie jest DLA NIKOGO. Bo naszym podstawowym programem jest się nie przemęczać i mieć wyjebane w marnotrawienie energii, którą możesz przeznaczyć na walenie konia i gówniane produkcje Netfliksa. Możesz to olać. Możesz zostać. Ja mam to w dupie, ale Ty powinieneś się poważnie zastanowić. Czasem, na wyjątkowo ciężkich treningach, gdy przy ostatnich powtórzeniach miałem ochotę po prostu wszystko pierdolnąć i wrócić do domu, wyobrażałem sobie, że obok stoi mój trener – potężny, napakowany i lśniący murzyn, który drze się na mnie: “CIŚNIESZ, CIŚNIESZ, NIE BĄDŹ FRAJEREM!”.

 

Może śmieszne, może początki choroby psychicznej, ale działa. A jeśli działa, zostaje dodane do arsenału, którym musztruję mózg każdego dnia.

 


Nie chcę tu brzmieć jak wasz tatuś albo nadgorliwy kołcz motywacyjny, ale po prostu wkurwia mnie, że tyle osób na całym świecie wiedzie przeciętne życie wyprane z sukcesów i osiągania celów TYLKO dlatego, że poddaje się od razu, gdy robi się zbyt ciężko. Że nie wytrzymuje dodatkowych 5 minut, które mogą zmienić absolutnie wszystko.

 

Ostatnio w 5 dni zrobiłem 86 kilometrów po górach. Trzeciego lub czwartego dnia miałem kryzys. Mięśnie w nogach paliły, z nieba lał się żar zalewając czoło strugami potu, utykałem i miałem wrażenie, że wypruty jestem z jakiejkolwiek energii – a przed sobą miałem 8 godzin wspinaczki. Gdybym mógł zawrócić, zrobiłbym to – ale nie mogłem. Po 15-20 minutach marszu “rozchodziłem” nogi. Po kolejnej godzinie zapieprzałem jak z motorkiem w dupie, generując energię chyba z powietrza. Mimo wszystko przerażał mnie widok wysokiej góry, na którą maszerowałem, na której ledwo majaczyły mikro sylwetki innych ludzi. Mózg wołał “nie dasz rady”, więc skupiałem się na mniejszych celach. Ten pagórek, te dwa kamienie – pokonam je w ten sposób. W dodatku, schronisko na szczycie wyglądem przypominało klasztor z filmu Batman Begins – do którego wspinał się młody Bruce, zanim został Batmanem. Puściłem sobie więc soundtrack z tego filmu, dokładnie tą samą piosenkę, która leciała podczas scen ze wspinaczką. Po godzinie byłem na szczycie i wcale nie tak zajechany, jak obiecywał mi mój skatowany umysł – co więcej, dzięki wkręcie z Batmanem ten wysiłek był przyjemny i dał mi dużo frajdy.

 

Twoja głowa zrobi wszystko, by pójść na łatwiznę, omamić Cię i zrobić w chuja. Podsunąć Ci łatwiejszą, bezwysiłkową drogę, prostsze rozwiązanie. Twoim zadaniem natomiast jest taki bullshit wykryć i przechytrzyć mózg.

 

Jeszcze 200 metrów.

 

Jeszcze 5 minut.

 

Jeszcze to ćwiczenie.

 

Czasem tylko tyle dzieli Cię od sukcesu. “Tylko tyle” to rzeka nie do przejścia dla większości osób. Bądź inny. Zaciśnij zęby i idź przed siebie. Palące pragnienie ugasisz sokiem ze świeżo wyciśniętej rzeczywistości.

 

Artykuł 5 minut dłużej pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/5-minut-dluzej/feed 6
Kilka rzeczy, których nie rozumiem https://v1ncentify.prohost.pl/post/rzeczy-ktorych-rozumiem https://v1ncentify.prohost.pl/post/rzeczy-ktorych-rozumiem#comments Fri, 08 Jun 2018 13:45:52 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=3476 Im starszy jestem, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że zdrowie jest w życiu absolutnym priorytetem.

Artykuł Kilka rzeczy, których nie rozumiem pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Im starszy jestem, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że zdrowie jest w życiu absolutnym priorytetem.

 

Tym bardziej nie rozumiem ludzi, którzy na codzień wpierdalają gówno, piją fantę, zamiast chodzić na siłkę, biegać, czy ćwiczyć cokolwiek – mają wyjebane. Zupełnie tak, jakby po cichu wylosowali kupon na kolejne ciało, następne życie. Już nie chodzi o to, że robią krzywdę sobie, bo nie dbając o siebie robi się krzywdę bliskim. Zaniedbując zdrowie odpalasz bombę z opóźnionym zapłonem, która rozsadzi rzeczywistość Twoich bliskich za kilkadziesiąt lat (lub szybciej). Nawet jeśli nie wykitujesz przedwcześnie, to staniesz się dla innych ciężarem. Nie myślisz o tym, robiąc z żołądka, płuc, mózgu śmietnik.

 

Twoje ciało to Twój jedyny wehikuł, jaki masz. Musi starczyć Ci na całe lata. Jeśli przestaniesz o niego dbać, to po drodze się rozleci i odpadniesz z trasy w połowie drogi. Brak szacunku do własnego ciała można śmiało porównać do sytuacji, w której kapitan kosmicznego statku wyciąga młotek i zaczyna rozpieprzać podzespoły, licząc na to, że nic złego się nie stanie. Na zewnątrz przecież tylko próżnia i zero absolutne. Kapitan ma szalik i ciepły płaszcz, styknie.

 

Albo palenie fajek, jak ja tego kurwa nie rozumiem

 

Pakujesz w ryj coś, co Cię zabija, odpalasz i wdychasz truciznę – dobrowolnie (!). Ja kumam, że to nałóg, sam paliłem szlugi. Tylko moje zdanie takie, że jeśli nie potrafisz sobie z tym poradzić, to oznacza, że coś z Tobą nie tak. Albo krótkowzroczność połączona z głupotą albo rozpieprzona silna wola i lenistwo. Bo gdyby Cię przetransportować w przyszłość do momentu, w którym będziesz zdychać z podziurawionymi płucami, żeby zobaczyć jak kolorowo może to wyglądać w najdrobniejszym detalu, to raczej z pewnością nowa paczka szlugów wylądowałaby w kiblu.

 

Gdyby otworzyć okno przyszłości, zrobić w mózgu przeciąg i sprawić, by konsekwencje decyzji o jaraniu, żarciu gówna i braku ćwiczeń liznęły czarną śliną wyobraźnię, to nagle każdy zmieniłby się w hiperaktywnego pede vege LGBT sportsmena.

 

Najbardziej to pocieszne są jednak laski. Ma taka z 20-24 wiosny i myśli, że fajne ciało otrzymane w pakiecie z genami utrzyma się samo. Mija kilka lat, spotykasz taką na ulicy i zastanawiasz się, czy to przypadkiem nie jakieś monstrum przebrało się za tamtą pannę. Chujowe żarcie + częste imprezy, alko, piguły i nos + brak ćwiczeń + GRAWITACJA = Zuzia była piękna, a teraz jest tylko wyrobem Zuziopodobnym.

 

No sorry, ale jebać poprawność polityczną, nikogo nie jara dupa jak galareta, a jeśli masz wyjebane w to jak wyglądasz to się nie dziw, że ludzie mają wyjebane w Ciebie. To, jak wyglądasz bezpośrednio świadczy o tym, jaką jesteś osobą i jakie masz priorytety. Możesz być tłusty, tłusta i wmawiać sobie najsłodsze z najsłodszych pierdoleń, wgrywać w mózg te wszystkie tęczowe slogany o pięknym wnętrzu, ale biologia szcza na Twoją tęczę, spuszcza się na wnętrze, a fiuta wyciera w firankę. Jesteśmy zwierzętami, choć tak bardzo staramy się UDAWAĆ, że jest inaczej.

 

Pytanie tylko, czy możesz wygrywać w rzeczywistość, bawiąc się, że zasady jej funkcjonowania są zupełnie inne.

 

Przecież to jest kurwa tak głupie, że bolą mi już palce od walenia w klawiaturę

 

Dlaczego tłusta większość ludzi z pokolenia naszych rodziców NIC nie robi? Żadnego roweru, nawet spaceru, już o siłowni nie wspominając? Już pierzyć nasze pokolenie, jedyna dobra rzecz, jaką przyniósł Instagram to moda na bycie fit, która oddziałowuje coraz mocniej i spoko. Ale co z naszymi rodzicami, wujkami, ciotkami? 20 minut rowera dziennie ścina prawdopodobieństwo zawału O POŁOWĘ KURWA. Połowę. I to nie zostało udowodnione jednym badaniem, ale serią niezależnych. Tylko jakoś ten argument do moich rodziców na przykład kompletnie nie trafia, ja już nie potrafię z nimi o tym gadać – może ktoś z Was na ochotnika?

 

Nie wiem nawet, jak to nazwać. Bo to ani lekkomyślność, ani głupota. Ślepota raczej i zatrważająca ignorancja. Bierze się to pewnie trochę z tego, że w naszych europejskich społeczeństwach model życia starszego człowieka opiera się na „oby do emerytury”, a jak przychodzi emerytura, to czas umierać. Termin przydatności człowieka minął, won na śmietnik.

 

Natomiast badania odnośnie długowieczności jasno wskazują, że społeczności o średniej życia 100+ charakteryzują się głównie innymi uwarunkowaniami kulturowymi. Dla przykładu Azja, gdzie starsi ludzie są szanowani i traktowani jak dobre wino. Gdzie „starość” jest czasem na to, by spędzać całe dnie ze znajomymi oraz rodziną, chillować, jeździć na rowerze i wciąż cieszyć się życiem. Starsze osoby nie są spychane na margines, ale szanowane bardziej niż młode, co tworzy przekonanie w nich samych, że wciąż, pomimo wieku, są potrzebni.

 

W Polsce schemat jest taki, że ludzie w wieku naszych rodziców nie mają za bardzo wyższego celu w życiu, bo zakodowano im głęboko, że najważniejsza jest praca. A co się dzieje, gdy nadchodzi emerytura? Brak celu, jakiejkolwiek zajawki i zjazd w otchłań. Były nawet badania jasno wiążące ze sobą moment przejścia na emeryturę ze śmiercią.

 

To nie czas nas zabija, a styl życia, uwarunkowania kulturowe i przekonania. Czas po prostu mija, proszę się od czasu odpierdolić i wziąć do roboty.

 

Artykuł Kilka rzeczy, których nie rozumiem pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/rzeczy-ktorych-rozumiem/feed 10
Czy zawsze musisz dawać z siebie 100 procent? https://v1ncentify.prohost.pl/post/zawsze-musisz-dawac-100-procent https://v1ncentify.prohost.pl/post/zawsze-musisz-dawac-100-procent#comments Tue, 15 May 2018 12:37:51 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=3403 Mania idealności wlewa się w nas oczami i uszami, zapuszczając korzenie w mózg. Te wszystkie przaśne, motywacyjne historie. Hasła w stylu "musisz zapierdalać", "codziennie dawaj z siebie sto procent". Kołczowie życia, którzy kreują się na bestie produktywności, codziennie, bez żadnych wyjątków trzymając się swoich postanowień - przynajmniej na instagramie i snapie.

Artykuł Czy zawsze musisz dawać z siebie 100 procent? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Mania idealności wlewa się w nas oczami i uszami, zapuszczając korzenie w mózg. Te wszystkie przaśne, motywacyjne historie. Hasła w stylu “musisz zapierdalać”, “codziennie dawaj z siebie sto procent”. Kołczowie życia, którzy kreują się na bestie produktywności, codziennie, bez żadnych wyjątków trzymając się swoich postanowień – przynajmniej na instagramie i snapie.

Później patrzysz na swoje życie. Przypominasz sobie poranek, kiedy kompletnie nic Ci się nie chciało. Odpuszczony trening na siłowni, olana dieta na rzecz pizzy o 3 w nocy i o jedno wino za dużo, mimo że alkoholu miało już nie być. Patrzysz wtedy na te wszystkie powiadomienia, te wszystkie mini-filmiki na tablicy, które piorą Ci mózg. Sugerując się mediami społecznościowymi można szybko dojść do wniosku, że wszyscy dookoła są idealni, tylko nie Ty. Że z Tobą coś nie tak. Każdy tak zapieprza, każdy z tak podkręconą czakrą motywacji, że przy nich wyglądasz jak rozczochrany pajac. I mimo tego, że w głębi duszy ktoś sepleniąc szepcze Ci “jesteś diamentem”, to jakoś coraz mniej w to wierzysz.

Fit laski na insta są tylko i wyłącznie fit. Fit laska nie zrobi Ci fotki, jak wdupia kiełbasę na ognisku, ani jak trzyma zimnego browara zamiast białkowego szejka. Motywacyjny kołcz nie wstawi zdjęcia ze zmiętolonego łóżka, z którego nie jest w stanie wygrzebać się od godziny, ani nie pochwali się, że akurat jest wkurwiony i owszem – czuje wenę – ale tylko do tego, by spuścić wpierdol świadkom Jehowy.

 

Internet to tylko wycinek życia. Ten idealny wycinek, który chcesz zaprezentować światu. Bardzo często jest to nawet wycinek, który absolutnie nie istnieje. To tylko scenografia i aktor, ustawieni idealnie tylko po to, by pstryknąć zdjęcie i wywołać w Tobie poczucie, że nie ogarniasz życia i bez przewodnika to się w miejskiej dżungli nie odnajdziesz.

Celem dzisiejszego wpisu nie jest oddanie Ci w ręce wygodnej wymówki pod tytułem “mogę się opierdalać, bo nawet moje autorytety się opierdalają”. Nie.

Celem jest uzmysłowienie Ci, że każdy ma czasem gorszy dzień. I gdy ten gorszy dzień Cię dopadnie nie wolno się biczować i generować sobie negatywnych emocji. Daj sobie przyzwolenie na bycie człowiekiem, bo z całą pewnością ludźmi nie są Twoje autorytety z insta i fejsa. To tylko marketing i tak je traktuj. Jeśli dają Ci fajną motywację i zastrzyk energii to super, wykorzystaj te zasoby. Ale nigdy nie popadaj w skrajność i pamiętaj o tym, że nie są do końca prawdziwe. To tylko obrazki ludzi – nie ludzie.

Masz prawo czuć się gorzej. Czasem idę na siłownię i po prostu nie jestem w stanie dać z siebie 100%, bo nie mam energii. Zmniejszam wtedy ilość serii lub ciężar. Rozumiem siebie i to, że po prostu zdarzają się gorsze dni. Zamiast panikować dostosowuję się ze świadomością, że prawdopodobnie kolejny trening będzie lepszy. Są momenty, gdy siadam przed laptopem i nie jestem w stanie nic napisać przez kilka długich godzin. Akceptuję to i zajmuję się czymś innym (nagradzając się jednocześnie w myślach za to, że spróbowałem). Mam sesje nagrywania vlogów, gdzie stoję przed aparatem i powtarzam po raz dziesiąty ten sam punkt, nie mogąc wbić się we flow. I to nie jest tak, że wcześniej chlałem bądź się nie wyspałem. Po prostu w ten konkretny dzień mózg odmawia posłuszeństwa i ja to rozumiem. Przestaję wtedy wymagać od siebie niemożliwego. Jeśli nie goni mnie deadline, przekładam nagrywanie na kolejny dzień. Jeśli mnie goni to po prostu nagrywam materiał tak dobrze, jak jestem w stanie to zrobić w obecnym stanie i siadam do produkcji. Oczywiście wiem, że nie jest to idealne, że najprawdopodobniej w dowolny inny dzień zrobiłbym to kilka razy lepiej – ale w produktywności nie chodzi o to, by cały czas robić wszystko na 100%, tylko o to, by robić. Nie mówię tutaj o generowaniu chałtury, po prostu najczęściej tam, gdzie wydaje nam się, że daliśmy dupy, odbiorca nie widzi aż tak dużej różnicy. Ostatecznie przecież nie liczy się to, czy realizujemy swoją wizję w najdrobniejszym nanodetalu, tylko czy udało nam się przekazać główny rdzeń.

Proponuję odrzucić presję idealności. To prawda, trzeba trzymać się za mordę, bo w innym wypadku pogrążymy się w lenistwie i bierności. Potrzebujemy konkretnych założeń, listy w todoist, priorytetów – narzędzi, dzięki którym krok po kroku każdego dnia realizujemy swoją wizję. Trzeba jednak pamiętać, że jeśli na przestrzeni miesiąca trzymasz się swoich nawyków i realizujesz postanowienia, ale kilka razy zdarzy Ci się potknąć – nic się nie stało. Mania idealności tworzy przekonanie, że albo potrafisz być superczłowiekiem 24/7 albo nie powinieneś zabierać się osiąganie wyznaczonych celów, bo po prostu się nie nadajesz.

 

Prowadzi to do zbyt dużej presji, wkurwienia i wypalenia, a przede wszystkim nie ma absolutnie nic wspólnego z rzeczywistością, w której wszyscy się poruszamy.


BEKA Z SERII: MUSIAŁEM

Tragedia fanki Apple. Kupiła wymarzonego MacBooka, chciała przylansować się z równie dżezi workplace jako znana influencerka, ale niestety w Białymstoku nie ma Starbucksa.

Pytanie do widowni. Influencerka nosi czapkę, bo:

a) unika kontaktu wzrokowego z biednymi ludźmi

b) nie chce, by ktoś ją rozpoznał i puścił plotkę, że influencuje z byle Costy

c) czapki są nawet bardziej dżezi od workplace

 

Do wygrania pusty kubek po kawie. Zwycięzca zostanie wyłoniony z komentarzy. 

 

Artykuł Czy zawsze musisz dawać z siebie 100 procent? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/zawsze-musisz-dawac-100-procent/feed 1
Nie słuchaj motywacyjnych bredni, po prostu się poddaj https://v1ncentify.prohost.pl/post/sluchaj-motywacyjnych-bredni-prostu-sie-poddaj https://v1ncentify.prohost.pl/post/sluchaj-motywacyjnych-bredni-prostu-sie-poddaj#respond Wed, 25 Apr 2018 11:58:26 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=3384 Ludzie mówią: nie poddawaj się szybko. Nie odpuszczaj, idź jak taran, walcz o swoje. A ja mówię: poddaj się szybko. Odpuść. Po pierwszym wyboju zjedź na pobocze i odpal szluga. Złóż broń.

Artykuł Nie słuchaj motywacyjnych bredni, po prostu się poddaj pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Ludzie mówią: nie poddawaj się szybko. Nie odpuszczaj, idź jak taran, walcz o swoje. A ja mówię: poddaj się szybko. Odpuść. Po pierwszym wyboju zjedź na pobocze i odpal szluga. Złóż broń.

 

Może zamrugasz oczami, rozdziawisz buzię i spytasz: jak to? Przecież “wszyscy” tak właśnie robią i dlatego nie osiągają swoich celów!

 

Nie. W odpuszczaniu nie ma nic złego. Złe jest to, co zazwyczaj następuje później: użalanie się nad sobą, racjonalizacje, zrzucanie winy na innych. Umywanie rączek.

 

Ja proponuję coś innego

 

Pozwól sobie odczuć emocje, które pojawią się po takiej decyzji. Po tym, jak odpuścisz. Wejdź pod rozpędzony pociąg wyrzutów sumienia. Niech kąsa Cię wstyd, palą policzki. Niech ciężar porażki przygniecie Cię jak kowadło w kreskówce. Nie racjonalizuj sobie, dlaczego nie wyszło. Nie mów, że nie Twoja wina, że było za trudno, że przecież chciałeś, ale widocznie nie było Ci pisane. Odrzuć to gówno i spójrz rzeczywistości w oczy. Weź na siebie odpowiedzialność i przyznaj, że to nie rząd, nie inni ludzie. To tylko Ty i Twoja słabość. Lenistwo, jak potłuczone szkło w butach. Brak organizacji i zdrowych nawyków. Poczuj się słabo, poczuj się jak pizda, którą jesteś. Pozwól, by pojawiła się wściekłość, by targnęły Tobą mdłości. Spraw, by ciężko było Ci spojrzeć w lustro.

 

Weź to wszystko na klatę.

 

Nie traktuj siebie jak jajko, bo nim nie jesteś. Nie obchodź się ze sobą jak z drogocenną porcelaną. Jeśli chcesz czegoś się nauczyć, to pociągnij za obrus, zrzucając drogocenną zastawę na ziemię. Patrz, jak się tłucze, zezuj na dłoń, która trzyma materiał – ta dłoń jest Twoja, zrozum to wreszcie. Podsyć wkurwienie na własną słabość.

 

Gdy już zrozumiesz, co sobie zrobiłeś, jak koncertowo dałeś dupy – zapamiętaj to uczucie. Wyryj je sobie w pamięci, noś jak bliznę, bo przyda Ci się na później.

 

Kolejnym razem, gdy staniesz przed nowym wyzwaniem, gdy zedrzesz sobie kolana, kiedy pojawi się chęć, by odpuścić – zerknij na bliznę, przypomnij sobie, że raz już tak zrobiłeś. Pozwoliłeś sobie na kapitulację. Odśwież to uczucie. Nie było zbyt przyjemne, prawda?

 

Uwierz mi, żaden dupomądry cytat motywacyjny nie działa nawet w połowie tak, jak osobiste doświadczenie.

 

W odpuszczaniu i w chwilach słabości nie ma nic złego. Złe jest niewyciąganie wniosków. W ludzi rzuca się hasłami motywacyjnymi, cytatami wklejonymi na skurwiałe obrazki, karmi się kołczobrednią, jakby miało ich to nauczyć życia. A później dziwi się, że to nie działa, że każdy i tak dalej popełnia te same błędy. Bo gangrena rozwinęła się u samych podstaw. Nie da się nikogo efektywnie zmotywować, by “robił”, bez pokazania “jak poprawnie robić”.

 

Może by tak po prostu uświadomić tym ludziom, że zamiast stosowania uników, powinni doświadczyć wszystkich konsekwencji podjętych decyzji i wyciągnąć z takiej lekcji wnioski?

 

Bo jakim cudem ktoś, kto po prostu z własnej winy poniósł porażkę, a następnie zrzucił za to odpowiedzialność na kogoś innego miałby znaleźć energię, by wedle instrukcji “iść dalej jak taran” i “walczyć o swoje?”. Przecież świat taki niesprawiedliwy i generalnie ciężko jest coś osiągnąć – po co się starać, skoro jestem idealny i wszystko robię dobrze, a iluminaci zawsze podstawiają mi nogę?

 

Nasze społeczeństwo zbudowane jest na unikaniu odpowiedzialności, ludzi wychowuje się tak, by przez socjalizację szli po linii najmniejszego oporu. Później jak mantrę klepiemy:

  • “To przez profesora, dał za trudny egzamin”
  • “Projekt mi nie wypalił, mimo, że się starałem, nie nadaję się do tego”
  • “To nie ma sensu, to za ciężkie”
  • “Może nigdy nikogo sobie nie znajdę, może powinienem być sam”
  • “Dlaczego nikt nie widzi tego, jaki jestem w środku?”
  • “Nie mogę się zmienić, jestem jaki jestem”
  • “Innym jest łatwiej”
  • <wstaw dowolne wymiociny użalającej się nad sobą pizdy>

 

Dlaczego nikt nas nie uczy stawiania czoła konsekwencjom własnych działań? W szczególności zwrotów: “to moja wina, popełniłem błąd i kolejnym razem go uniknę”, “powinienem jeszcze mocniej się starać”, “jeśli to, co robię nie działa, to powinienem zrobić coś inaczej”, “kuleje u mnie organizacja, marnuję dużo czasu”.

 

Może dlatego, że to rzeczywiście trudniejsza droga – wystawić się na negatywne emocje, zamiast po prostu zwalić winę na kogoś innego. Ludzie od zawsze chcą natychmiastowej gratyfikacji i zrobią wszystko, by jak najszybciej poczuć się dobrze. Tylko, że fajne samopoczucie w krótkim czasie najczęściej równa się katastrofie w długiej perspektywie.

 

Na szczęście, ten mechanizm działa też na odwrót. Negatywne emocje i praca dziś, zwrot jutro. Całkiem fair, według mnie.

 

Podsumowując: zjebałeś? To się przyznaj, idź się wkurw, czy wypłacz. Zaciśnij zęby, obiecaj sobie, że kolejnym razem zrobisz lepiej i weź się do roboty.

Aha i odlajkuj te wszystkie fanpejdże z cytatami wyjętymi z koziej dupy.

 

Artykuł Nie słuchaj motywacyjnych bredni, po prostu się poddaj pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/sluchaj-motywacyjnych-bredni-prostu-sie-poddaj/feed 0