autentycznosc – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Gdzie się podziały rozmowy z tamtych lat? https://v1ncentify.prohost.pl/post/sie-podzialy-rozmowy-tamtych https://v1ncentify.prohost.pl/post/sie-podzialy-rozmowy-tamtych#respond Tue, 06 Mar 2018 13:56:04 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=3295 Uwielbiam głębokie rozmowy i do nich tęsknię. Bo ostatnimi czasy nie ma ich w moim życiu zbyt wiele.

Artykuł Gdzie się podziały rozmowy z tamtych lat? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Uwielbiam głębokie rozmowy i do nich tęsknię. Bo ostatnimi czasy nie ma ich w moim życiu zbyt wiele.

 

Pamiętam godziny w towarzystwie świetnych ludzi, gdzie każde kolejne wypowiadane zdanie sprawiało, że cała reszta musiała strząsać z pleców natrętne ciarki. Gdzie schodziliśmy coraz głębiej w omawiane zjawisko, do momentu, w którym ogarniało nas wrażenie, że właśnie odkryliśmy coś całkiem nowego – perspektywę, z jaką jeszcze nikt wcześniej nie patrzył na rzeczywistość. Jak Indiana Jones penetrujący zakazany, ukryty przed wiekami skarbiec. Wszyscy słuchaliśmy się wzajemnie. To nie były pijackie dyskusje polegające na tym, że czekasz, aż Twój rozmówca w końcu się zamknie, by wejść mu w słowo i wyrzucić z siebie słowną biegunkę. Mówię o rozmowach, w których każda kolejna osoba dodawała ważny klocek do układanki, gdzie wszyscy byliśmy skrajnie podekscytowani, ale staraliśmy się nikomu nie wchodzić w słowo i dokładnie analizować to, co dana osoba chciała przekazać.

 

Mam wrażenie, że kiedyś było takich rozmów w moim życiu więcej, myślę, że coś po drodze się spierdoliło.

 

Nie przebywa się ze sobą tak często, jak kiedyś. Zajebiści ludzie rozrzuceni są po całej Polsce, każdy ma coraz więcej obowiązków i odeszła w niepamięć tamta beztroska chęć eksplorowania życia. Spontaniczne zjazdy, wieczory, a czasem całe dni bez rozpraszaczy w postaci filmu, filmików z YouTube. Tylko my, dobre używki i stara, dobra rozmowa. Czasem rozmawiało się do białego rana – i pomimo, że zegarek wskazywał kompletnie abstrakcyjną godzinę, krzycząc, że już 7 i to nie wieczorem – nie potrafiłem sobie wyobrazić, że po takiej petardzie miałbym tak po prostu położyć się i zasnąć.

 

Teraz też by się rozmawiało. Gdyby nie telefony, notyfikacje, wibracje w kieszeni i nowe snapy. Otumanienie, zajęcie pamięci podręcznej wirtualną rzeczywistością.


Chcecie ciekawą wstawkę? Obrazki do wpisów biorę ze strony pexels.com. Chciałem znaleźć jakiś pasujący do dzisiejszego wpisu, wstukałem więc w wyszukiwarkę “talk”. Serwis wypluł mi dziesiątki zdjęć, na większości których widniał albo telefon albo laptop. Nawet, jeśli jakieś przedstawiało dwie rozmawiające osoby bez tych rozpraszaczy, to umieszczone one były w kontekście biznesowym (oficjalny ubiór, notes, uścisk dłoni). Żeby znaleźć jedną fotkę przedstawiającą dwoje ludzi, którzy po prostu ROZMAWIAJĄ ze sobą, musiałem się nieźle naprzewijać.


Zauważam, że dość ciężko jest przebić się przez codzienny letarg. Czasem, gdy próbuję z kimś poruszyć głębsze tematy, ale rozbija się to o płaszczyznę informacyjną (rozmawiamy, ale nie z emocji) albo o sprowadzanie wszystkiego do żartów (wiadomo, najłatwiej).

 

A ja chciałbym, żeby prosto się rozmawiało, często i szczerze, żeby to rozmawianie wnosiło jakąś nową jakość do życia. Żeby wydawało się, że słońce razi po oczach, nawet wtedy, gdy na niebie same chmury. Chciałbym sprawiać, by nawet zwykłe, przewidywalne chwile pozostawiały po sobie posmak wina i ochotę na więcej. Chcę słowa wydawać na to, co się liczy i to w takiej ilości, by zabrakło drobnych na kropki i przecinki. Ludzie powinni poruszać się wzajemnie, naciskać niekomfortowe przyciski i interpretować uwolnione w ten sposób demony. Kategoryzować od najpiękniejszych po nastraszniejsze i układać grzecznie w odpowiednie szufladki, w przewidzianej kolejności, nadawać im sens i szerszy kontekst – odzierając z niepewności i wprowadzając porządek.

 

Właśnie dlatego uwielbiam podróżować. Bo podróżowanie wyrywa Cię z korzeniami z codzienności. Weź ze sobą świetnych ludzi, polećcie gdzieś – droga na skróty do znaczących rozmów. Bo odcięte od rutyny mózgi pracują na podwyższonych obrotach i znów są otwarte na re-interpretację pewnych zjawisk. Znów można komunikować się na głębokim poziomie, wyłuskiwać znaczące wnioski z najmniejszych niuansów.

 

A co zrobić, by mieć tak codziennie?

 

Artykuł Gdzie się podziały rozmowy z tamtych lat? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/sie-podzialy-rozmowy-tamtych/feed 0
Przebrani za siebie samych https://v1ncentify.prohost.pl/post/przebrani_za_siebie_samych https://v1ncentify.prohost.pl/post/przebrani_za_siebie_samych#respond Mon, 21 Apr 2014 00:00:00 +0000 http://dev.v1ncent.pl/?p=102 Etapy ucieczki ze społecznego więzienia.

Artykuł Przebrani za siebie samych pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Etapy ucieczki ze społecznego więzienia.

 

Etap I: Zombie

Życie oczekiwaniami innych ludzi. Odgrywanie społecznie akceptowalnej wersji siebie i dostosowywanie się do narzucanych schematów zachowań. Na tym etapie zaczyna i zatrzymuje się większość społeczeństwa. Od dziecka aż po starość żyją udawaną życzliwością do ludzi, których szczerze nienawidzą. Kłaniają się w pas swoim oprawcom i wyładowują frustrację w domu. Pobożnie modlą się w kościele i rzucają soczystymi kurwami za plecami sąsiada. Żyją konwenansami i przed każdym wyjściem z domu przyszywają sobie do twarzy sztuczny uśmiech. Na tym etapie u ludzi leżą fundamenty takie, jak poczucie własnej wartości i pewność siebie.

Cierpią, bo nienawidzą swego życia. Bo chcą żyć inaczej, ale boją się działać. Są jak szczury w labiryncie – mogą poruszać się tylko ścieżkami wyznaczonymi przez opinię innych ludzi, konwenanse i zasady społeczne. Całe życie grają kogoś, kim nie są, gnijąc w środku, prawdziwą twarz pokazując jedynie przy bliskich – tą sfrustrowaną, zgorzkniałą i śmiertelnie zmęczoną noszeniem maski. Wykrzywioną grymasem tęsknoty za życiem. Za tym, by coś poczuć, cokolwiek. By złamać nos szefowi, wykrzyczeć wszystko prosto w twarz sąsiada – wysadzić tamę i pozwolić na to, by skłębione emocje znalazły ujście.

Zazwyczaj dzieje się to zbyt późno lub nigdy.

Etap II: Przebrani za siebie samych

Drugi etap to przystań długonogich, pachnących dziewcząt w szpilkach, z kamiennym wyrazem twarzy. Zagubionych dziewczynek, udających twarde, doświadczone przez życie kobiety. To także miejsce nastroszonych pseudo-facetów, kozaków o nogach z galarety. Odnajdują się tu ludzie, dla których jedynym powietrzem jest walidacja, ich własne odbicie w innych oczach.

Etap ten różni się od pierwszego tylko tym, że tutaj ludzie sami wybierają swoje maski. Nie przyjmują roli, którą daje im społeczeństwo, jest to ich jedyny bunt – wcielają się w taki obraz siebie, jaki im odpowiada. Wciąż jednak jest to więzienie, ciasna klatka. Tyle tylko, że tym razem własna. Wciąż kuleją fundamenty. W dalszym ciągu trzeba udawać. Opinia innych boli. Każda sytuacja, która pokazuje rysy na idealnym obrazie przeraża i wywołuje panikę. Nawet najpiękniejszy, najlepiej zaprojektowany dom zawali się mając słabe fundamenty.

Gdy poznajesz takich ludzi, oni czują się zobowiązani do tego, by Ci zaimponować. Przedstawić swą wspaniałą mistyfikację. Chcą, byś wiedział, kim postanowili być. Żebyś, docenił trud, jaki włożyli w projektowanie samych siebie, w zbudowanie schronu atomowego, bezpiecznego bastionu – na dnie którego leżą zwinięci w kłębek, płacząc jak dzieci.

Kobiety będą Ci opowiadać, jakie są niezależne, zaciągając się przy tym cienkimi papierosami. Ich uszminkowane serca nie potrzebują faceta, a ten tatuaż to łacińskie motto, którego znaczenia i tak nie zrozumiesz. Będą sączyć drinki, strzygąc przy tym długimi rzęsami, wmawiając Ci, że nie będziecie się dziś bzykać. One nie są łatwe, a Ty zawsze chcesz je tylko wyruchać.

Faceci będą się pocić z przerażenia, dla niepoznaki wypinając do przodu klatę. Kiedy będziesz spokojnie pił wodę przy barze oni poczują się zobowiązani do tego, by powiedzieć: „Ależ nie chce mi się podchodzić, jestem strasznie zmęczony po wczoraj i trochę przeziębiony, nie czuję tego dziś. Poza tym nie ma fajnych dziewczyn”.

Ludzie będą przy Tobie uważać na to, co mówią. Ich mózg ocenzuruje myśli, wypluwając tylko zdania zgodne z ich wizerunkiem. Gdy znajdziecie się w sytuacji wymagającej szybkiego działania, oni zawsze poczekają na Twój ruch.

Etap III: Autentyczność

Na ten etap dociera zdecydowanie najmniej osób. Walidacja jest miła, ale nie niezbędna. Śmiejesz się wtedy, kiedy chcesz. Nie udajesz, że się dobrze bawisz, jeśli bawisz się słabo. Mówisz tej wytatuowanej i uszminkowanej lasce, że zachowuje się dziwnie i pytasz, czy sama trafi do drzwi. Nikomu nie udowadniasz nic na siłę bo wiesz, że nie musisz tego robić. Czujesz się świetnie sam ze sobą, uwielbiasz swoje myśli i pomysły. Masz silnie ugruntowane przekonania, znasz własne możliwości i ograniczenia. Kiedyś ktoś mówił Ci, że jesteś beznadziejny i miałeś później spierdolony dzień. Teraz ktoś mówi to samo, a Ty się uśmiechasz, bo dobrze wiesz, że jest inaczej – masz na to cały wachlarz potwierdzeń z własnego życia. I co piękniejsze, wcale nie musisz się z tego spowiadać.

Uśmiech w zupełności wystarczy. 

Artykuł Przebrani za siebie samych pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/przebrani_za_siebie_samych/feed 0