Życie – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Nie pozwól, by koronawirus zaraził Twój umysł https://v1ncentify.prohost.pl/post/pozwol-by-koronawirus-zarazil-twoj-umysl https://v1ncentify.prohost.pl/post/pozwol-by-koronawirus-zarazil-twoj-umysl#comments Wed, 01 Apr 2020 10:22:55 +0000 https://www.v1ncent.pl/?p=4005 Pandemia w tak wysoce zglobalizowanym świecie to precedens. Tradycyjne media przeżywają swój renesans, skok oglądalności i wyświetleń. Dziennikarze poczuli (Twoją) krew i uwierz mi, mają zamiar spić każdą jej kroplę. Moim zdaniem, w dobie społecznej izolacji prędzej wykończy Cię nie wirus, a mieszanka dopaminy z kortyzolem.

Artykuł Nie pozwól, by koronawirus zaraził Twój umysł pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Pandemia w tak wysoce zglobalizowanym świecie to precedens. Tradycyjne media przeżywają swój renesans, skok oglądalności i wyświetleń. Dziennikarze poczuli (Twoją) krew i uwierz mi, mają zamiar spić każdą jej kroplę. Moim zdaniem, w dobie społecznej izolacji prędzej wykończy Cię nie wirus, a mieszanka dopaminy z kortyzolem.

Od wielu lat nie wchodzę na serwisy informacyjne, nie czytam gazet. W dupie mam politykę i “breaking news”. Wychodzę z założenia, że jeśli coś ważnego się wydarzy, to i tak się o tym dowiem – na przykład od znajomych. W międzyczasie natomiast skupiam się na sobie i rzeczach, które dotykają mnie bezpośrednio.

Dzięki takiemu podejściu mój poziom spokoju wewnętrznego ustabilizował się na bardzo zadowalającym poziomie. Zauważyłem, że gdy pochłaniałem newsy i szokujące nagłówki, cały czas chodziłem albo czymś zaniepokojony albo na coś wkurwiony. Bo taki jest cel serwisów informacyjnych.  Wywołać emocje, utrzymać Twoją uwagę. Sprawić, byś odpalił jeszcze kilka SZOKUJĄCYCH artykułów, zachęcony perfidnie skonstruowanym nagłówkiem – i rozesłał linki swoim znajomym. Wyświetlenia i hajs z reklam muszą się zgadzać. Odpalasz serwis informacyjny i nie wiedzieć kiedy, w żyle masz strzykawkę z dopaminą, a zanim zdążysz spytać, o co chodzi – przyjmujesz w dupę czopka z kortyzolem.

Wychodzisz jak po badaniu u proktologa. Ze sztywnym krokiem, z niepewnością patrząc w przyszłość.

Przy okazji pandemii, sam się na to wszystko nabrałem i po raz kolejny dałem wciągnąć w nieskończony wir pochłaniania newsów. Wróciły dawne objawy – z jednej strony zaniepokojenie, a z drugiej potrzeba pochłonięcia kolejnej informacji. Przestałem filtrować źródła, którymi karmiłem mój mózg. Kilkanaście razy dziennie wchodziłem na serwisy informacyjne i strony typu gdziewirus.pl. Odpalałem linki podsyłane przez kolegów. Żyłem tylko tym tematem. Jak można się domyślić, moje samopoczucie zaliczyło glebę, traciłem czas i nie robiłem nic produktywnego.

Prawie trzy tygodnie temu przeczytałem bardzo rzetelny artykuł, który zresztą podlinkowałem w moim “powitalnym” wpisie po przerwie na blogu. Obszernie omawiał on najbliższą przyszłość na podstawie danych historycznych, badań naukowych i symulacji. Po lekturze tego tekstu się uspokoiłem – okej, w Polsce będziemy mieli kilka lub kilkanaście tysięcy zdiagnozowanych przypadków koronawirusa, później krzywa zacznie się wypłaszczać i powoli wyjdziemy z epidemii (biorąc pod uwagę, że nasz kraj jako jeden z pierwszych w Europie podjął zdecydowane kroki, by spowolnić proces rozprzestrzeniania wirusa). Przyjąłem do wiadomości.

Jakiś czas później jednak, pochłaniając “szokujące” newsy na temat przyrostów zachorowań w Polsce, złapałem się na tym, że czuję niepokój. Pomyślałem sobie: “zaraz, przecież ja wiem, że to musi rozegrać się w ten sposób, więc czego się obawiam? Przecież to nie jest nowa informacja”. Tak, informacja nie była nowa – za to sposób jej przedstawienia zaprojektowany był na poluzowanie zwieraczy odbiorcy.

Przykład: “niepokojąco wysokie wzrosty zachorowań” – dlaczego niepokojące? Przecież wszystkie modele przebiegu pandemii przewidziały, co się wydarzy parę tygodni wcześniej.

Do tego te artykuły, w których opisywane są przypadki, gdzie na koronawirusa zmarły osoby młode i zdrowe. Media tylko czekały na pierwszy taki przypadek, by wycisnąć z niego wszystkie soki.

Ten moment był dla mnie bodźcem do tego, by wyciągnąć wtyczkę.

Przestałem całkowicie wchodzić na serwisy informacyjne. Gdy ktoś w miedzkaniu odpala wiadomości w TV, wychodzę z pokoju. Na gdziewirus.pl wchodzę poglądowo raz na 2-3 dni. I wiesz co?

Absolutnie nic mnie nie ominęło. Nie przegapiłem żadnej naprawdę istotnej informacji, jestem też na bieżąco ze wszystkimi zaleceniami rządu – jednocześnie kompletnie odcięty od toksycznego miksu kortyzolu i dopaminy. Jestem spokojny i produktywny.

Jak to możliwe?

Ważne informacje i tak do Ciebie dotrą tą czy inną drogą. Ktoś inny wyłowi je za Ciebie – nie musisz sam siebie narażać na huśtawki nastrojów i przebodźcowanie. Możesz ten czas poświęcić na to, by czytać dobre książki, ćwiczyć w domu lub uczyć się nowego języka. Spędzać ten czas produktywnie i cieszyć się spokojem wewnętrznym. Uwierz mi, na świecie dzieje się o wiele mniej, niż w Twojej głowie, gdy żyjesz wiadomościami.

Ja nie zachęcam Cię do bycia ignorancką, niedoinformowaną osobą. Zaczerpnij wiedzy z konkretnych źródeł:

Oficjalna strona ministerstwa zdrowia.

Gdzie wirus?

Koronawirus: dlaczego trzeba działać natychmiast

Koronawirus: taniec i młot

A następnie przestań oglądać wiadomości. Sprawdź raz na dwa-trzy dni stronę ministerstwa oraz gdziewirus.pl, by być na bieżąco, ale nie wkładaj głowy do pieca mass mediów.

 

Zapoznaj się też z dwoma zalinkowanymi artykułami, by wiedzieć, jakich wzrostów zachorowań możemy się spodziewać w Polsce – by przestały Cię niepokoić rosnące liczby. Twój stres nie jest potrzebny światu, bo świata nie zmieni. Zatruje tylko Twoje ciało i umysł.

W kraju zdiagnozowanych mamy ponad dwa tysiące osób. Wirus zainfekował jednak miliony Polaków, którym media zrobiły z mózgów strzelający popcorn.

Nie pozwól, by koronawirus zaraził Twój umysł.

Artykuł Nie pozwól, by koronawirus zaraził Twój umysł pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/pozwol-by-koronawirus-zarazil-twoj-umysl/feed 8
Koniec świata nastąpił. Teraz jesteśmy wolni https://v1ncentify.prohost.pl/post/koniec-swiata-nastapil-teraz-jestesmy-wolni https://v1ncentify.prohost.pl/post/koniec-swiata-nastapil-teraz-jestesmy-wolni#comments Mon, 23 Mar 2020 11:46:56 +0000 https://www.v1ncent.pl/?p=3965 Świat jaki znamy padł na kolana i bez żadnego ostrzeżenia przyjął strzał w potylicę. Nasze życia, plany i przyzwyczajenia, rzeczy które braliśmy za pewnik wyparowały, zanim rozgrzana łuska zatańczyła na betonie. Możesz odpuścić lub kurczowo trzymać się osuwającego się ciała i pozwolić, by zabrało Cię ze sobą w przepaść.

Artykuł Koniec świata nastąpił. Teraz jesteśmy wolni pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Świat, jaki znamy padł na kolana i bez żadnego ostrzeżenia przyjął strzał w potylicę. Nasze życia, plany i przyzwyczajenia – rzeczy, które braliśmy za pewnik wyparowały, zanim rozgrzana łuska zatańczyła na betonie. Możesz odpuścić lub kurczowo trzymać się osuwającego się ciała i pozwolić, by zabrało Cię ze sobą w przepaść.

 

Wsiadamy w auto i dosłownie dwie minuty później jesteśmy już za miastem. Niebo jest bezchmurne, pola wokół nieśmiało budzą się do życia. Mkniemy szosą doceniając fakt, że mamy gdzie pojechać. Dojeżdżamy na działkę. Nic tu się nie zmieniło. Świat może i się skończył, ale tu tego nie widać. Nie ma tu ludzi, bo nigdy ich nie było. Sąsiedzi są daleko, wokół zielony teren, dwa stawy, kawałek lasu. Wagon przerobiony na letniskowy domek. Mój bastion, oaza spokoju. Nie myślę o tym, że czas na naszej planecie stanął w miejscu – bo tutaj przecież nie płynął nigdy.

 

Czerwone wino na obrusie, znasz to? Albo nowe spodnie ochlapane wodą z kałuży? Chaos wpełzający w porządek, przypominający o tym, że nic nie jest statyczne, że rzeczywistości nie sposób wymuskać? Uosobieniem tego chaosu tutaj jest konająca sarna. Leży na porośniętych mchem schodach, które prowadzą do stawu. Oddycha szybko, nerwowo badając nas wzrokiem. Umiera, zanim przyjeżdża wezwana przeze mnie pomoc.

 

Rzeczywistość to w moim umyśle nieskończony ciąg metafor. Nie widzę martwej sarny, widzę symbol tego, że w pewnym sensie świat, jaki znamy umarł i nie uciekniemy od tego faktu, choćbyśmy wsiedli w auto i docisnęli pedał gazu.


Taka jedna pani w sklepie mówiła

Zabawnie jest obserwować rozwój wypadków i zmianę w nastawieniu ludzi do koronawirusa. Nie powiem, wielką radość odnajduję nawet analizując swoje początkowe mechanizmy wyparcia. To zawsze działa tak samo:

  1. Ignorowanie.
  2. Lekceważenie, robienie sobie jaj. Sprowadzanie na ziemię “panikarzy”. Racjonalizacja.
  3. Moment olśnienia – zrozumienie skali problemu, lekka panika. No dobra, ja też się boję, bo już rozumiem, że jest czego się bać.
  4. Doinformowanie (z rzetelnych źródeł), akceptacja sytuacji i dostosowanie swojej codzienności do problemu.

 

Gdy świat się walił, jechałem autem z Krakowa do Białegostoku, żeby pojawić się na pogrzebie babci. Przerabiałem wtedy etap trzeci. Do rodziców zajechałem dość późno i gdy wszyscy poszli spać, ja zacząłem chłonąć newsy ze wszystkich źródeł, przewidywania ekspertów. Dość powiedzieć, że tej nocy się nie wyspałem. Na pogrzebie starałem się ograniczyć kontakt z rodziną do absolutnego minimum. Piszę o tym dlatego, że następnego dnia przekonałem rodziców, że nie powinni jechać na różaniec za babcię. Ojciec zadzwonił poinformować ciotkę, że z powodu wirusa wolimy zostać w domu. Jej reakcja mnie rozczuliła: “ale czego ty się boisz, taka jedna pani w sklepie mówiła, że ten wirus to tak naprawdę nic takiego”.

 

Żebyś Ty nie musiał, nie musiała edukować się od pani ze sklepu, linkuję rzetelny artykuł (najlepszy, jaki czytałem na temat wirusa), który moim zdaniem powinien przeczytać absolutnie każdy obywatel Polski.


Co dalej?

Wirus przekreślił czerwonym markerem wszystkie nasze plany. Wykpił ambitne, wdrukowane w kalendarz Google wydarzenia. Bezceremonialnie stłukł zabytkowy wazon, spojrzał w oczy i spytał: “co teraz zrobisz?”. Braliśmy nasze ułożone życia za pewnik. Teraz wiemy, że pod każdą podłogą, pod każdym porządkiem wije się stado węży, które tylko czekają na dogodny moment, by przebić iluzję permanencji.

 

Możemy teraz płakać, zamartwiać się, kurczowo trzymać się czegoś, czego już nie ma. Możemy też odpuścić, odwrócić się na pięcie i ruszyć przed siebie. Świat jest martwy, teraz jesteśmy wolni.

 

Długoterminowe skutki pandemii odcisną swoje piętno na kulturze, gospodarce, relacjach międzyludzkich. To kompletne przetasowanie talii. Zanim jednak sytuacja się uspokoi, zanim opadnie kurz bitewny i będziemy mogli ocenić, jak wygląda droga przed nami miną miesiące. Co robić w międzyczasie, gdy wszyscy siedzimy (i powinniśmy siedzieć) w domach?

 

Po pierwsze, zaakceptujmy nowy stan rzeczy. Rozpamiętywanie i płacz z powodu planów, które nie zostaną zrealizowane, nie ma nic wspólnego z byciem efektywnym. Nie ma, koniec – przepadło. Pogódź się z tym i dostosuj do nowych zasad gry.

 

Nie wiem, jak Ty, ja nigdy wcześniej nie miałem tyle czasu na to, by nadrobić zaległości. Wciągam więc kolejne książki z listy. Wróciłem do pisania, mam już przygotowanych kilka wpisów na blog. Pracuję nad biznesem. Siłownie są zamknięte, więc trenuję w domu z wagą swojego ciała, zamówiłem też gumy oporowe – to dla mnie świetna okazja, by do edukować się w zakresie innych niż siłownia sposobów ćwiczeń i utrzymania sylwetki. Wieczorami, ponieważ nigdzie nie muszę iść, z nikim się spotykać, bezkarnie gram w gry. Wreszcie mogę bez wyrzutów sumienia zainstalować 50 modów do Obliviona, między innymi nowy wygląd zbroi dla mojego wierzchowca, lol. Na liście do zrobienia w trakcie kwarantanny mam jeszcze montaż moich starych filmów, które kręciłem z przyjaciółmi dla zabawy, rozpisanie scenariusza pod nowy projekt – generalnie nudzić się nie zamierzam.

 

Tak, brakuje mi ludzi. Tak, chciałbym “wrócić” do tego, co było. Z drugiej strony, nie mogę i nic tego nie zmieni. Staram się więc cieszyć tym, co mam i skupić na tym, co kontroluję.

 

Dajcie znać, czy chcecie, żebym podrzucił rekomendację książek do przeczytania, bo ostatnio każda z pozycji, jakie przerobiłem, na swój sposób roztrzaskała mi głowę – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. 

 

Fun fact: w social mediach wszyscy pięknie piszą o tym, że teraz przemyślimy swoje życia, zrewidujemy priorytety, docenimy ważne osoby. Moim zdaniem nic takiego się nie stanie, z pewnością nie na masową skalę.

 

Jeśli do tej pory zwykłeś, zwykłaś dryfować w myślach, to będziesz robić to dalej, nie doceniając tego, co masz pod nosem. Jeśli jesteś osobą, która chorobliwie wszystkim się przejmuje, to właśnie zapaliło się zielone światło, możesz robić to bezkarnie.

 

Nic nie bierze się z powietrza, nikt sam z siebie się nie zmienia. Jak pandemia wpłynie na Ciebie, Twoje przemyślenia i podejście do życia zależy tylko od Ciebie.

 

A gdy za rok, dwa lata wszystko względnie wróci do normy, bardzo szybko zapomnimy o wężach pod podłogą. Bo ludzie generalnie mają krótką pamięć i szybko adaptują się do nowych warunków.

 

Nie oznacza to jednak, że węże przestaną czekać na dogodny moment, by o sobie przypomnieć.

Artykuł Koniec świata nastąpił. Teraz jesteśmy wolni pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/koniec-swiata-nastapil-teraz-jestesmy-wolni/feed 10
W obliczu sztormu bądź kapitanem swego okrętu https://v1ncentify.prohost.pl/post/obliczu-sztormu-badz-kapitanem-swego-okretu https://v1ncentify.prohost.pl/post/obliczu-sztormu-badz-kapitanem-swego-okretu#comments Thu, 18 Apr 2019 12:10:55 +0000 https://www.v1ncent.pl/?p=3905 Wykończony po 5 dniach szkolenia, które prowadziłem, wsiadam do auta. Do bagażnika wrzucam torbę, walizkę, laptopa. Siadam w wygodnym fotelu kierowcy i marzę tylko o tym, by już znaleźć się w łóżku. Odpalam muzę, włączam nawigację i wciskam przycisk "START". Nic się nie dzieje. Próbuję ponownie.

Artykuł W obliczu sztormu bądź kapitanem swego okrętu pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Kraków, sobota, 4 w nocy.

 

Wykończony po 5 dniach szkolenia, które prowadziłem, wsiadam do auta. Do bagażnika wrzucam torbę, walizkę, laptopa. Siadam w wygodnym fotelu kierowcy i marzę tylko o tym, by już znaleźć się w łóżku. Odpalam muzę, włączam nawigację i wciskam przycisk “START”. Nic się nie dzieje. Próbuję ponownie.

 

I znowu — gówno.

 

Świetnie. Auto właśnie padło na amen, a ja:

 

1) Jestem w obcym mieście.

 

2) Na dziedzińcu osiedla, do którego wjeżdża się przez tunel — laweta się nie zmieści.

 

3) W poniedziałek mam być w Warszawie, by ogarnąć ostatnie rzeczy przed urodzinami w Zakopanem.

 

Jasne, wkurwiam się. Oczywiście, czuję się bezradny. Te uczucia przytłaczają mnie przez kilka długich minut.

 

W końcu jednak stwierdzam: dziś już nic z tym nie zrobię, więc nie ma sensu o tym myśleć. Teraz muszę dotrzeć do łóżka, położyć się spać, a jutro z rana zadzwonię w kilka miejsc i opracuję plan działania. Zamawiam Ubera i gaszę moim myślom światło.

 

Z rana wykonuję parę telefonów. Wpierw podjeżdża taksówkarz z kablami.

— Panie, a gdzie do chuja, panie. Auto mi usmaży, nie będę nawet próbował się podpinać.

 

No to fajnie. Dzwonię po pomoc drogową. Przyjeżdża gość z porządnym sprzętem — auto, tak czy siak, nie chce odpalić, więc to nie akumulator.

 

Jest niedziela, jutro mam być w Warszawie. Wiem już, że nie będę, więc zamiast karmić emocje takie, jak: zawód, wkurwienie, bezsilność i zamiast biczować się w myślach, sortuję wszystko na chłodno:

 

1) Muszę zmienić plany, na sto procent nie wyrobię się do Warszawy przed urodzinami — poproszę kogoś, by załatwił te rzeczy za mnie.

 

2) Ogarnę sobie awaryjny transport do Zakopca na wypadek, gdyby auto musiało zostać w warsztacie na dłużej.

 

3) Dziś zrobię research dobrych warsztatów w Krakowie, a jutro z samego rana ogarnę wizytę, lawetę i łamigłówkę, w jaki sposób wyciągnąć auto z dziedzińca.

 

4) Gdy już wytypuję warsztat, po prostu odpuszczę i skupię się na czymś innym, bo dziś i tak już nic nie zdziałam — warsztaty w niedzielę są pozamykane.

 

Tylko dzięki tym założeniom jestem w stanie resztę dnia spędzić na luzie i cieszyć się wspólnym wieczorem z moją dziewczyną — nie wylewając na nią moich emocji. Jasne, czasem uciekam w myśli i roztrząsam sytuację. Pozwalam sobie też trochę ponarzekać — jestem tylko człowiekiem.

 

Jednak za każdym razem, gdy łapię się na jednej z tych dwóch rzeczy — staram się na powrót znaleźć tu i teraz oraz skupić się na byciu produktywnym. Odciąć od emocji, pozwolić im się wypalić bez podsycania ognia. 

 

Kolejnego dnia sprawy potoczyły się błyskawicznie — zaklepałem dobry warsztat, laweciarz pomógł mi wypchnąć auto z dziedzińca, a już pod wieczór wiedziałem, że przepaliły się kable od rozrusznika — nie była to poważna usterka.

 

Sytuacja bardzo szybko się rozwiązała, odzyskałem moją dorożkę i na urodziny pojechałem z uśmiechem na ustach. Jestem jednak w stanie wyobrazić sobie, jak to wszystko by wyglądało jeszcze parę lat wcześniej:

 

1) Wkurwiłbym się niemiłosiernie i karmiłbym tę emocję, przez co musiałbym zacząć wypromieniowywać je na zewnątrz — odłamkami oberwaliby moi bliscy.

 

2) Przez kilka dni chodziłbym ze smolistą chmurą nad głową, przejmując się rzeczami, które są poza moją kontrolą — przez co stałbym się zestresowany, asocjalny, nieproduktywny i drażliwy.

 

3) W nieskończoność roztrząsałbym całą sytuację, podsycając mentalność ofiary (dlaczego akurat ja? Dlaczego akurat teraz?), nie mogąc pogodzić się z tym, że przy nieoczekiwanym zwrocie wydarzeń należy skorygować plan i iść dalej, a nie płakać nad tym, że uległ on zmianie.

 

Przykład powyższej historii banalny, ale zadaj sobie pytanie: jak często wkurzasz się, karmisz mentalność ofiary i w nieskończoność biczujesz w myślach, gdy przytrafia Ci się jakaś losowa sytuacja?

  • Dostajesz mandat.
  • Ucieka Ci pociąg.
  • Psuje Ci się auto.
  • Coś krzyżuje starannie dopieszczone plany.

 

Za każdym razem, gdy przytrafi Ci się coś takiego, najlepsze co możesz zrobić (dla siebie i swoich bliskich) to po prostu wyłączyć emocje, wziąć głęboki wdech i przejść w tryb działania.

 

Spytać samego siebie, na chłodno:

 

Na co konkretnie mam tutaj realny wpływ, a co znajduje się poza moją kontrolą?

 

Bardzo często, w obliczu losowych sytuacji marnujemy energię i rozdmuchujemy negatywne emocje, skupiając się na całkowicie nieproduktywnych aspektach danego zdarzenia. Wrzucamy sobie bez końca: dlaczego ja? Teraz muszę zmienić plany. Ja pierdolę. Dlaczego ten pociąg mi uciekł? Mogłem wcześniej wyjść z domu.

 

Tutaj trzeba na chłodno powiedzieć sobie: Okej, nie mam wpływu na to, że pociąg mi uciekł — to jest fakt. Nie zmienię tego w żaden sposób i muszę to zaakceptować.

 

Jakie działania dotyczące rzeczy pod moją kontrolą muszę wykonać, by problem rozwiązać?

 

Teraz powinienem usiąść w kawiarni, otworzyć laptop i kupić kolejny bilet.

 

Które plany muszę zmienić, biorąc pod uwagę obecną sytuację?

 

Muszę też wykonać parę telefonów, by przełożyć umówione spotkania. Czas oczekiwania na następny transport mogę wypełnić, odpisując na zaległe e-maile.


Brzmi jak konkretny plan? Oczywiście, tak wygląda skupianie się na byciu proaktywnym w obliczu nowej sytuacji i elastyczne dopasowanie się do chaosu rzeczywistości.

 

Odpuszczasz to, co poza Twoją kontrolą i robisz wszystko, by obecną sytuację rozwiązać, skupiając się na działaniu.

 

Nasz mózg na ustawieniach fabrycznych wcale nas w tym zadaniu nie wspiera, nic więc dziwnego, że podstawową reakcją na nieobliczalny przebieg zdarzeń są mocne uczucia, takie jak zwód, zdenerwowanie, stres, poczucie winy. Często nie mamy wpływu na inicjalny wyrzut emocji, ale mamy wpływ na to, czy będziemy je podsycać, czy przekierujemy skupienie w produktywne miejsca, takie jak działanie.

 

Karmiąc negatywne emocje, taplając się w nich, jesteś jak rozbitek na otwartym, wzburzonym morzu, którego podtapiają fale. Akceptując nowe warunki i wychodząc im naprzeciw, stajesz się kapitanem okrętu, który zarządza załogą w czasie sztormu. Łapiesz mocno ster i szukasz wyjścia z sytuacji — co sprawia, że zamiast bezradności powoli zaczynasz czuć, że kontrolujesz sytuację, a Twoje działania mogą doprowadzić do jej pomyślnego rozwiązania. Gruntuje to Twoją pewność siebie i ucina marnotrawienie energii.

 

Przestań naiwnie myśleć, że możesz przyjąć jakieś rzeczy za pewnik, że tworząc plan, otrzymujesz immunitet na losowe zdarzenia. Rzeczywistość to chaos w najczystszej formie i nie zmienisz tego, niezależnie od ilości pracy włożonej w tworzenie swojej wizji. Przestań się dziwić, że Twój domek z kart się wali, skoro budujesz go na ruchomych piaskach w trakcie wichury.

 

Zaakceptuj to i zamiast marnować energię na przeciwdziałanie zmianom — naucz się na nie skutecznie i szybko reagować.

 

Artykuł W obliczu sztormu bądź kapitanem swego okrętu pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/obliczu-sztormu-badz-kapitanem-swego-okretu/feed 8
Dług przyszłości https://v1ncentify.prohost.pl/post/dlug-przyszlosci https://v1ncentify.prohost.pl/post/dlug-przyszlosci#comments Fri, 29 Mar 2019 11:09:35 +0000 https://www.v1ncent.pl/?p=3870 Pamiętasz, jak od małego wpajano Ci, że masz pierworodny grzech? Coś, co zostało przypisane w momencie poczęcia - z czym nic nie możesz zrobić? Przestań wierzyć w bajki. Zaoczny wyrok, który zapadł nie dotyczył żadnego grzechu, ale długu, który musisz spłacić w ciągu swojego życia.

Artykuł Dług przyszłości pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Pamiętasz, jak od małego wpajano Ci, że masz pierworodny grzech? Coś, co zostało przypisane w momencie poczęcia – z czym nic nie możesz zrobić? Przestań wierzyć w bajki. Zaoczny wyrok, który zapadł nie dotyczył żadnego grzechu, ale długu, który musisz spłacić w ciągu swojego życia.

Dług

Widzę to tak. Od momentu urodzenia wszyscy jesteśmy zadłużeni względem siebie z przyszłości. Naszym celem jest ten dług odpracować, by na starość nie mieć do siebie żalu, ani pretensji – ewentualnie ten dług zminimalizować, pozostawiając śladowe ilości niezbyt przyjemnych emocji.

Możesz powiedzieć – pieprzę to, żyję tu i teraz. Dobrze, Twój wybór, nic mi do tego. Tylko proszę nie udawaj, że przyszłość Cię nie dotyczy, bo wszyscy nieuchronnie podążamy w jej kierunku. Nie jesteś unikalnym płatkiem śniegu.

Odpracowywanie długu polega na podejmowaniu ryzyka, poszukiwaniu głębokiej satysfakcji i życiu na sto procent, bez kompromisów. Mało ma wspólnego z siedzeniem na dupie, oszukiwaniem samego siebie i zamiataniem pragnień pod dywan.

Uważam, że moim przywilejem jest pewna anomalia. Już tłumaczę, o co chodzi. Ja nie widzę żadnej granicy między teraźniejszością, a przyszłością. Kompletnie nie potrafię przerwać łańcucha przyczynowo-skutkowego, który rozkwita w mojej głowie, gdy staję na rozdrożu. Widzę dalekosiężne konsekwencje każdej mojej decyzji, każdego nawyku i powielanego schematu. Przyznam, że z początku nieco przeszkadzało mi to w codziennym funkcjonowaniu i zapychało pamięć RAM nieskończonymi scenariuszami. Z czasem jednak nauczyłem się z tego korzystać, by podejmować decyzje procentujące w przyszłości.

W ten sposób zacząłem natychmiastową gratyfikację zastępować gratyfikacją oddaloną w czasie, ale o wiele bardziej satysfakcjonującą, budującą mój charakter i pozwalającą egzekwować dalekosiężne projekty.

> To dlatego od lat chodzę na siłownię, nie jem cukru i nie piję alkoholu (pomijając kilka dni w roku).

> Ten sam powód stoi za odcięciem się od marihuany — choć za nic w świecie nie oddałbym dni, których co prawda nie pamiętam, ale wiem, że bawiłem się świetnie, mordując swoje szare komórki. Nie żałuję, ale nigdy więcej nie mógłbym pozwolić sobie na taki ciąg.

> Dlatego rzuciłem pracę na etacie i skupiłem się na budowaniu biznesu, który pozwala mi się realizować na prawdziwie głębokim, kreatywnym poziomie.

> Jest to przyczyna, dla której mocno selekcjonuję osoby, z którymi przebywam, wiedząc, że mam wielką tendencję do modelowania ludzi w moim najbliższym otoczeniu. Chcę, by wpływ na mnie miały pozytywne zachowania, nawyki — co niejako bezwysiłkowo popycha mnie w stronę zamierzonych celów.

> Dlatego rzadko przeglądam memy, mam wyjebane w oglądanie YouTube w celach rozrywkowych (chyba że wieczorem, gdy już cała praca danego dnia jest skończona), a pracuję z włączonym trybem samolotowym i korzystam z narzędzi pomagających organizować czas.

> Popycha mnie to do wchodzenia w niekomfortowe sytuacje, dotyczące sfer, które są dla mnie ważne. Wolę przez krótką chwilę poczuć się źle, by w dłuższej perspektywie na tym zyskać: doświadczenie, satysfakcję, nową umiejętność, zwieńczenie celu.

> Spłacam swój dług także za pomocą medytacji, która pozwala mi ćwiczyć mózg, wyrzucać z niego zbędne gówno oraz osiągać wysoką jakościowo koncentrację niezbędną do głębokiej, wydajnej pracy.

Spłacanie długu to pytanie do odbicia w lustrze: czego prawdopodobnie będę żałował pod koniec życia? Co mógłbym zrobić, by w tym momencie czuć spokój i satysfakcję? A następnie wcielenie odpowiedniego działania JUŻ TERAZ.

Uwierz mi na słowo, ostatnia rzecz, jakiej chcesz to świadomości, że zmarnowałeś najlepsze lata na przewracanie się z boku na bok w swoim ciasnym gniazdku, podczas gdy życie oferowało Ci miliardy możliwości. Że poddałeś się lękowi, obawie przed opinią innych i konwenansom. Że karmiłeś sam siebie kłamstwami. Przecież to nie jest tak, że możesz oszukiwać siebie na dłuższą metę. Ty wiesz. Wiesz, że wmawiasz sobie głupoty i może na krótką metę dasz tym głupotom wiarę:

“Następnym razem do niej zagadam, zresztą miała taką minę, że i tak by mnie olała”.

“Od następnego tygodnia będę chodził na siłownię regularnie”.

“Niedługo przejdę na dietę”.

“Zmienię pracę/upomnę się o awans/rzucę etat — ale jeszcze nie w tym momencie”.

Nie pociągniesz tak długo, zbyt inteligentny na to jesteś. Znasz siebie, pamiętasz inne sytuacje, w których karmiłeś sam siebie podobną strategią. Możesz w łatwy sposób wyciągnąć z tego schemat i zobaczyć, gdzie tym razem taka narracja Cię zaprowadzi. Prawda?

Z perspektywy czasu nie pamiętasz strachu. Pamiętasz tylko fakty — podjąłem działanie w decydującym momencie, czy stchórzyłem? I z tego, chcesz czy nie, sam siebie w przyszłości rozliczysz.

Uczucia, takie jak: brak satysfakcji, poczucie marnowanego czasu, samotność, lęk; nie znikną same z siebie. Przy powielaniu identycznego działania jak do tej pory, bez korekcji kursu, konkretnej zmiany — będą się tylko pogłębiać.

Patrz szerzej

Postrzegaj swoje nawyki (jak z reguły spędzasz swoje dni, co jesz, jak dbasz o zdrowie, z kim przebywasz, gdzie pracujesz, jak wygląda Twoje życie uczuciowe/seksualne) w perspektywie drogi. Przewiń sobie kilka miesięcy, pięć-dziesięć lat do przodu i zobacz, dokąd Cię ona prowadzi.

Jakie są dalekosiężne konsekwencje obecnego trybu życia?

Czy jest to miejsce, w którym chcesz się znaleźć?

Jeśli nie, to czas strzelić sobie liścia na otrzeźwienie, bo jesteś pociągiem pospiesznym, który zapieprza po torach wprost do tej właśnie stacji — i to w zastraszającym tempie.

Wiem, że z pewnego dystansu dzisiejszy tekst można zaszufladkować jako “typowe motywacyjne biadolenie”. Tylko, jeśli rzeczy, o których piszę są tak oczywiste, to dlaczego większość ludzi zachowuje się dokładnie tak, jakby miała na swoją przyszłość wyjebane? Życie jest jedną wielką imprezą tylko do momentu, w którym – no cóż – przestaje nią być. I wtedy wysiadasz na stacji, którą sam wybrałeś. Gdzie czeka na Ciebie procent z każdej Twojej, choćby najbardziej chybionej inwestycji. Pieniądze lub ich brak, zdrowie, na które zasłużyłeś (fizyczne, jak i psychiczne), zestaw umiejętności, bliscy/samotność i satysfakcja —  lub czarna, ziejąca pustką wyrwa znajdująca się w jej miejscu.

Nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania, ale wiem, że ludzie zdają się nie rozumieć sensu prostych słów “tak młody, jak dziś nie będziesz nigdy”.

Życzę dziś Tobie, byś rozumiał, szanował siebie i nie odkładał niczego na “jutro”. Bo “jutro” w końcu nadejdzie i jeśli będzie za późno, bardzo chętnie Cię ze wszystkiego rozliczy.

Artykuł Dług przyszłości pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/dlug-przyszlosci/feed 4
Przetrzyj swoją szybę https://v1ncentify.prohost.pl/post/przetrzyj-swoja-szybe https://v1ncentify.prohost.pl/post/przetrzyj-swoja-szybe#comments Sat, 09 Mar 2019 11:21:42 +0000 https://www.v1ncent.pl/?p=3819 Strach to woda na przedniej szybie, gdy w środku nocy dociskasz pedał gazu na trasie szybkiego ruchu.

Artykuł Przetrzyj swoją szybę pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Strach to woda na przedniej szybie, gdy w środku nocy dociskasz pedał gazu na trasie szybkiego ruchu. Krople rozciągają się w długie linie, zakrzywiając Twoją percepcję. Auta z naprzeciwka oślepiają Cię, nie potrafisz ocenić, czy przypadkiem nie zjeżdżasz na sąsiedni pas.

 

Nie możesz podjąć żadnej rozsądnej decyzji, bo jej definicję przekreśla bazowanie na zniekształconym obrazie rzeczywistości.

 

Nieprzetarta szyba to moment, w którym wchodzisz na wypełnioną po brzegi salę wykładową i zapada cisza. Oni wszyscy przyszli Cię zabić. Patrzą krytycznie i tylko czekają na Twoje potknięcie. Zastanawiasz się, co Ty do cholery tu robisz. Twoje myśli są pewne, że wyjdziesz na błazna, serce wpada w galop, a ręce masz śliskie od potu.

*

To także chwila, w której wchodzisz do klubu i wszystkie dziewczyny na twarzach wypisane mają “spierdalaj”, a każdy gość jest bardziej wyluzowany i bardziej atrakcyjny od Ciebie.

*

To przerażająca świadomość, że właśnie stoisz przed wyborem – chwycić w dłoń szansę (rozpoczęcie własnego biznesu lub wzięcie na siebie projektu, który da Ci awans) i zaryzykować porażkę, czy ominąć ją szerokim łukiem.

 

Przetarcie szyby to krok w ogień

 

Zaczynasz mówić. W gardle masz sucho, nie wiesz, czy przypadkiem nie gadasz głupot i odnosisz wrażenie, że poruszasz się po scenie jak robot. Minuty wloką się jak fabuła ostatnich sezonów The Walking Dead. Pierwsza, druga. Jest coraz lepiej. Łapiesz kontakt z publicznością i w Twoim żołądku rośnie przyjemne ciepło. Kolejne trzy minuty za Tobą. Wciąż jesteś żywy, mówisz płynnie, a dywanowy nalot nie następuje. Czujesz ze strony publiczności akceptację i zaangażowanie – z całą pewnością nikt nie chce Cię tutaj zabić.

*

Decydujesz się na ten krok, wyciągasz dłoń w kierunku mijającej Cię dziewczyny. Zwraca się ku Tobie z konsternacją na twarzy, a Ty wyciskasz z siebie kilka słów, jak płynną czekoladę z tubki. Ona uśmiecha się do Ciebie i seksownie mruży niebieskie oczy.

 

Dosłownie minutę wcześniej, gdy mijałeś ją na parkiecie, Twój mózg wmawiał Ci, że przy jakiejkolwiek próbie interakcji zostaniesz natychmiast spławiony, wgnieciony w ziemię, pobity lub wyrzucony z klubu. Teraz rozmawiasz z dziewczyną, która Ci się podoba i oboje powoli wciągacie się w konwersację. Klub przestaje być wrogim miejscem, czujesz się tu jak u siebie i zastanawiasz się, co działo się z Twoim mózgiem jeszcze kilka minut wcześniej.

*

Postanawiasz zaryzykować, planujesz i dokonujesz powolnej egzekucji. Wchodząc w detale projektu i sprawdzając stan faktyczny, dochodzisz do wniosku, że to wcale nie będzie tak straszne, jak podpowiadały Ci głosy w głowie. Zastanawiasz się, jak głupie byłoby, gdybyś jednak poddał się strachowi i odpuścił tę szansę.

 

Brawo. Właśnie włączyłeś wycieraczki i skreśliłeś z równania strach, dzięki czemu zobaczyłeś klarownie, jak wygląda rzeczywistość. Z zasady, im dłużej pozostajemy w sytuacji powodującej lęk, tym szybciej ten lęk opada.

 

Nauczyłem się używać swoich “wycieraczek” jakoś  w wieku 21 lat, gdy wyszedłem naprzeciw moim największym lękom i spłonąłem w atmosferze. Dowiedziałem się wtedy wiele o naturze strachu i z powtarzającego się schematu wyciągnąłem prawidłowość.

 

Wyrobiłem w sobie nawyk automatycznego wchodzenia w stresujące sytuacje, by jak najszybciej “przetrzeć szybę”, wykreślić z równania lęk, pozwolić umysłowi na adaptację do nowej sytuacji – dzięki czemu mogłem szybko oceniać je takimi, jakimi były w rzeczywistości – zamiast opierać się na zniekształconej projekcji podszytego lękiem umysłu.

 

Dzięki temu zabiegowi bardzo szybko zauważyłem, że większość sytuacji, od jakich instynktownie w życiu uciekamy tylko wydaje się przerażająca i najczęściej wystarczy jeden krok do przodu, by rozwiać iluzję. Ta świadomość to bardzo fajne narzędzie w walce ze strachem oraz coś, co pomaga wyprzedzać innych o krok.

 

Tam, gdzie inni się wahają, Ty wchodzisz z podniesioną głową nawet nie po to, by wygrać (bo to tylko rodzi dodatkową presję), ale po to, by “przetrzeć szybę”, zobaczyć, jak wygląda rzeczywistość tej konkretnej sytuacji, gdy się w nią po prostu wrzucić, oswoić z lękiem i wykreślić go z równania.

 

Bardzo często okazuje się, że ten przerażający potwór w szafie, to tylko niegroźny, pluszowy miś, ale jeśli szafy nie otworzysz, nigdy się o tym nie przekonasz – a to sprawi, że całe życie będziesz bał się czegoś, co jest tylko projekcją Twojego umysłu (dorosły facet obawiający się pluszowego misia – to nie brzmi zbyt seksownie).

 

Nie miej mu za złe, jego zadaniem jest po prostu chronić Cię przed nowymi, nieprzewidywalnymi sytuacjami. Bądź jednak świadom tego mechanizmu, gdy po raz kolejny na drodze do Twojego celu stanie strach.

 

Nie zapomnij wtedy powiedzieć rzeczywistości: “sprawdzam”.

 

Artykuł Przetrzyj swoją szybę pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/przetrzyj-swoja-szybe/feed 3