Kultura – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 Książki na kwarantannę https://v1ncentify.prohost.pl/post/ksiazki-na-kwarantanne https://v1ncentify.prohost.pl/post/ksiazki-na-kwarantanne#comments Mon, 30 Mar 2020 12:35:04 +0000 https://www.v1ncent.pl/?p=3986 Jak nie zwariować siedząc na tyłku w domu? Przepis jest prosty: mniej telefonu i social mediów, więcej dobrych książek. W dzisiejszym wpisie moje rekomendacje.

Artykuł Książki na kwarantannę pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Jak nie zwariować siedząc na tyłku w domu? Przepis jest prosty: mniej telefonu i social mediów, więcej dobrych książek. W dzisiejszym wpisie moje rekomendacje.

How I found freedom in an unfree world – Harry Browne

Prawdopodobnie najpotężniejsza książka, jaką przeczytałem w zeszłym roku i będę do niej regularnie wracał. Przedstawia racjonalne i konkretne podejście do zarządzania sobą i relacjami w życiu. To pozycja o byciu asertywnym, o zdrowym egoizmie oraz optymalizacji drogi do swoich celów. To nie jest pusta książka motywacyjna, tylko spis konkretnych wniosków spisanych przez kogoś, kto sam żył według wyłożonych w pozycji reguł – i był ze swojego życia bardzo zadowolony.

 

Mój ulubiony cytat: “And when someone accuses you of being selfish, just remember that he’s upset only because you aren’t doing what he selfishly wants you to do.”


Waking up – Sam Harris

Jeśli medytacja wydaje Ci się ciężka lub jeśli uważasz, że za dużo w niej “mistycyzmu”, a za mało konkretów – ta pozycja jest dla Ciebie. To książka napisana przez naukowca (więc bardzo racjonalnego faceta), który jednocześnie poświęcił całe dekady na praktykę medytacji. Autor odziera medytację ze zbędnego ciężaru konotacji religijnych, przedstawia rzetelne badania na potwierdzenie wartości praktyki samej w sobie. To garść technicznych porad: jak przekonać się do medytacji, od czego zacząć, co konkretnie robić, by mieć jak najlepsze wyniki (zwrot z zainwestowanego czasu).  Ta pozycja, w połączeniu z Potęgą Teraźniejszości wystrzeliła jakość mojej medytacji w kosmos, mimo że praktykuję ją codziennie już od prawie dwóch lat.

 

Dodatkowo, polecam aplikację na telefon do medytacji tego samego autora – Waking up with Sam Harris.


Potęga Teraźniejszości – Eckhart Tolle

Moja przygoda z tą książką jest dość zabawna – unikałem jej, jak ognia. Trochę słyszałem o autorze, trochę poczytałem recenzji i doszedłem do wniosku, że jest to pseudo-duchowa pozycja napisana przez szarlatana. Dotarłem jednak do momentu, w którym uderzyłem w mur, jeśli chodzi o dalszy rozwój w praktyce medytacji. Miałem wrażenie, że zaliczam regres – coraz ciężej przychodziło mi skupienie w trakcie sesji i zacząłem traktować ją jak przykry obowiązek. Dodatkowo, szukałem sposobu na bycie bardziej obecnym w trakcie codziennych czynności – nie tylko przez 20 minut dziennie, gdy siadałem do medytacji. Wtedy przypomniałem sobie o Potędze Teraźniejszości i stwierdziłem, że nie zaszkodzi, jeśli dam tej pozycji szansę.

 

Cóż mogę napisać – żałuję, że nie zrobiłem tego wcześniej. Jeśli Sam Harris w Waking Up opisuje medytację od strony racjonalnej i technicznej, tak Potęga Teraźniejszości skupia się na mentalnym nastawieniu i jest drogowskazem emocjonalnym. Uważam, że obie książki powinno się czytać równolegle, bo to dwie strony tej samej monety. Jedna nakieruje Cię na technikalia, o których wcześniej nie myślałeś, a druga otworzy Ci dostęp do emocji, których nigdy w trakcie medytacji nie czułeś.

 

Dzięki tej pozycji, a także ustawieniu sobie odpowiednich nawyków, każdego dnia miewam bardzo jasne momenty “tu i teraz” poza praktyką medytacyjną. Mam też większą kontrolę nad emocjami i potrafię skutecznie wyłączać myśli, jeśli uznam je za zbędne.


Why we sleep? – Matthew Walker

Rewelacyjna pozycja o śnie i jego funkcjach. Napisana przez naukowca, dogłębnie opisuje skomplikowane mechanizmy, jakie zachodzą w naszych mózgach w nocy. Książka obala popularne mity i bezlitośnie  rozprawia się z bzdurami, takimi jak sen polifazowy, czy przekonanie, że możesz spać mniej, niż 8 godzin dziennie i normalnie funkcjonować. Ta pozycja jest też w pewnym sensie przerażająca. Autor zwraca uwagę na wszystkie negatywne konsekwencje chronicznego braku snu, na który cierpimy kolektywnie jako cywilizacja. Z całą pewnością w trakcie czytania zauważysz u siebie wiele nawyków, które negatywnie wpływają na Twoje samopoczucie i jakość snu. Moim zdaniem jest to książka, którą obowiązkowo powinna przeczytać każda osoba, która:

 

  • Ma problemy z zasypianiem.
  • Często wybudza się w nocy.
  • Śpi mniej, niż 8 godzin dziennie.
  • Czasem siada za kółko po 5-6 godzinach snu (co autor w książce porównuje do prowadzenia po alkoholu – popierając swój wywód konkretnymi badaniami).

The Moral Animal

Książka o naszej ludzkiej moralności, w kontekście teorii ewolucji oraz selekcji naturalnej. Skłamałbym, gdybym napisał, że to łatwa pozycja. Jest jednak wyjątkowo satysfakcjonująca dla kogoś, kto poszukuje odpowiedzi na takie pytania, jak: czym są uczucia i skąd się wzięły? Czym są “moralność” oraz “wyrzuty sumienia”? Czy istnieje coś takiego, jak “wolna wola”? Ile “Ciebie” jest w “Tobie” i czy jakiekolwiek decyzje, jakie podejmujesz można określić, jako “autonomiczne”? W jaki sposób, jako ludzie, za pomocą wyrafinowanych metod, realizujemy nasze podstawowe cele zakodowane w genach? Skąd wzięła się monogamia i czy jest dla nas, ludzi, naturalna? Jakie strategie doboru partnerów realizują kobiety, a jakie faceci? Dlaczego? Skąd wzięły się altruistyczne zachowania?

 

Ta książka to cegła, przeczytałem ją w całości, ale wcale nie będzie zbrodnią, jeśli postanowisz przeczytać tylko wybrane fragmenty, które najbardziej Cię interesują – mnie ostatnie 100 stron okropnie nudziło, ale wcale nie zmienia to faktu, że pierwsze 400 wywróciło mózg na lewą stronę 🙂


A Ty? Co czytasz?

Napisz mi w komentarzu, co aktualnie czytasz lub jaka książka zrobiła na Tobie największe wrażenie. Moja lista “do przeczytania” zamiast się kurczyć bez końca się rozciąga, ale chętnie przyjmę każdą liczbę dobrych rekomendacji.

 

Dużo zdrowa,

~V

Artykuł Książki na kwarantannę pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/ksiazki-na-kwarantanne/feed 16
Idziesz do kina się nawpierdalać? https://v1ncentify.prohost.pl/post/idziesz-kina-sie-nawpierdalac https://v1ncentify.prohost.pl/post/idziesz-kina-sie-nawpierdalac#respond Sun, 17 Dec 2017 19:03:28 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=3237 Dawno nie byłem w kinie na dużej premierze, może to dlatego. Po prostu zapomniałem, nie chciałem widzieć, wyrzuciłem do kosza prosto z pamięci podręcznej. Jednak ostatnio, przy okazji The Last Jedi przypomniałem sobie hurtowo.

Artykuł Idziesz do kina się nawpierdalać? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Dawno nie byłem w kinie na dużej premierze, może to dlatego. Po prostu zapomniałem, nie chciałem widzieć, wyrzuciłem do kosza prosto z pamięci podręcznej. Jednak ostatnio, przy okazji The Last Jedi przypomniałem sobie hurtowo.

Ten tekst będzie recenzją – ale nie filmu.

Mlask mlask.

Chrup chrup. Ciamk.

Siorb. Chrup. Mlask.

Jedzenie w kinie.

Serio, po to tam idziecie? Żeby się tam nawpierdalać? Maczać błyszczące paluchy w popcornie, nachosach i popijać dietetyczną colą?

Nie mogliście, kurwa, zjeść w mieszkaniu?

Serio, z dystansu to wygląda jak jakaś choroba. Setka ludzi w kolejce do sali IMAX, więcej niż połowa coś zachłannie pakuje do ust. Tego się nie da nawet nazwać “jedzeniem”, bo w ruchach tych ludzi jest coś kompulsywnego, kompulsywne wpierdalanie, może tak to się powinno nazywać. Mmm przepyszna, tłuściutka, pusta kolacja. Sześcioosobowa rodzinka, każdy coś wdupia, a najwięcej dzieci, z wielkimi kubłami z colą. To oczywiście przypadek, że zarówno rodzice, jak i dzieci mają nadwagę i wyglądają jak średnio udane kluski. Obrzydliwe i upośledzone. Nie można wytrzymać trzech godzin bez żarcia?

Można, tylko po co?

Idę do toalety, mijam tych wszystkich NPCów, jestem w szoku, ale nikt nie zauważa mojej miny – każdy zajęty jedzeniem. Boty, po prostu boty.

Później ci wszyscy “ludzie” siadają w sali i rozlega się jebane chrupanie, ciamkanie i szeleszczenie. Na ekranie jeszcze nie ma loga Star Wars, a ja już się czuję, jakbym przypadkiem wylądował na innej planecie. Przecież gdybym wiedział, że jest stołówka, wziąłbym ze sobą pizzę na wynos.

Po chwili olśnienie. Przecież oni wszyscy są produktem kombajnu marketingowego. Wszystkie billboardy, reklamy w TV. Te zdjęcia nadmiernie podekscytowanej rodzinki/pary w kinie, obładowanej produktami o wysokiej zawartości raka, z przyklejonymi hollywoodzkimi uśmiechami, jakby się chwilę wcześniej nawciągali. Myślałem sobie: do kogo to trafia? Serio ktoś jest tak naiwny, żeby dać sobie wdrukować w łeb, że kino=żarcie?

Rozglądam się po sali i chylę czoła. W moim umyśle boss stojący za tym wszystkim właśnie się uśmiecha, ciągnie buch z cygara i pieści grube futro kota.

Teraz szybki quiz: gdzie ci ludzie wycierają ręce po popcornie, nachosach i sosie? W fotel, gdzieżby indziej. Siedząc tam po prostu nie mogłem myśleć o nich inaczej, niż o zwierzętach. Po seansie wszędzie na ziemi rozjebany popcorn i okruchy – jak tu nie mieć skojarzenia ze świniami? Popkultura zamieniła ludzi w jebane świnie. W USA 40% populacji ma nadwagę. Przewiduje się, że do 2040 roku CAŁY budżet Stanów będzie iść na leczenie cukrzycy. Ja się wcale nie dziwię i wiem, że Polska wkrótce dogoni swego idola. Reklama mówi bierz leki, idziesz do apteki. Mówi kino=popcorn+cola, leziesz do kasy, jak zombie. To w tym najsmutniejsze, ten dziwny letarg, otępienie na twarzy przeżuwającej kolejny kęs i nieświadomość bycia robionym w kakao. Jak krowy żyjące w ciasnych boxach z okularami VR, przez które po horyzont zielona trawka.

Do kina chodzę się zrelaksować, poczuć fajne emocje i dać się ponieść filmowi. Tylko jak to zrobić, gdy dookoła śmierdzi jedzeniem, słychać chrupanie i mlaskanie? Całe szczęście, że IMAX ma konkretne nagłośnienie i w trakcie seansu aż tak mi to nie przeszkadzało, ale gdyby był to normalny seans chyba bym musiał po prostu wyjść i wrócić w tygodniu, gdy na salach luźniej. Wszyscy do kina idą na film, ale nie wszyscy idą na tym filmie żreć. I jak to teraz pogodzić? Osoby, które jedzą spędzają czas znakomicie. Inni dzielą uwagę między film, a szeleszczenie torby z chrupkami – a zarówno jedni i drudzy za bilet płacili tyle samo.

Chciałoby się napisać: powinni zabronić picia i jedzenia w kinie. Tylko, że byłby to szczyt naiwności. Rezygnować z zabiegu, który podwaja lub nawet potraja dochód z biletu na film? Nie w tym życiu.

Dzisiejsza notka niczego nie zmieni, to oczywiste. Ale spoko, już mi lżej.

 

Artykuł Idziesz do kina się nawpierdalać? pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/idziesz-kina-sie-nawpierdalac/feed 0
Książki, które kocham. Książki, których nienawidzę #2 https://v1ncentify.prohost.pl/post/ksiazki-ktore-kocham-ksiazki-ktorych-nienawidze-2 https://v1ncentify.prohost.pl/post/ksiazki-ktore-kocham-ksiazki-ktorych-nienawidze-2#respond Mon, 09 Oct 2017 19:19:25 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=3112 Przed Wami druga odsłona wpisu, w którym dzielę się książkami, które przeczytałem.

Artykuł Książki, które kocham. Książki, których nienawidzę #2 pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Przed Wami druga odsłona wpisu, w którym dzielę się książkami, które przeczytałem. 

Musicie wiedzieć, że mimo mojej awersji do ebooków, kupiłem sobie Kindla. Zaczęła mnie irytować niedostępność pozycji, które chciałem przeczytać w papierze. Kolejna sprawa – kompletnie przestałem trawić przekłady z angielskiego. Czytając przetłumaczoną powieść cały czas zastanawiałem się, jak dane zdanie/zwrot brzmiał przed tłumaczeniem i czy osoba robiąca za translator oddała w słowach dokładnie te emocje i przekaz, jakie na myśli miał autor.

Od jakiegoś czasu czytam więc książki po angielsku (np. Crucial Conversations, Gra o Tron, Antifragile, Letters To a Young Poet etc.). Nie tylko jestem wreszcie spokojny (bo czytam treść dokładnie w takiej formie, w jakiej zapisał ją autor), ale w dodatku konkretnie szlifuję angielski – same profity.

Poniżej dzisiejsze zestawienie, kolejność dokładnie taka, w jakiej czytałem przedstawione pozycje.

Cylinder Van Troffa, Janusz A. Zajdel

ocena 7/10

 

Trochę nie rozumiem zachwytów nad warsztatem pisarskim Zajdla i nie za narrację cenię sobie Cylinder Van Troffa, a za pomysł na fabułę oraz dwa mocne zwroty akcji, których nie powstydziliby się bracia Nolan. Książka napisana prostym, prostackim wręcz językiem. Momentami miałem wrażenie, że jest to transkrypcja jakiejś sesji RPG, którą mistrz gry opowiadał na częściowym spontanie.

 

Nie będę zdradzać fabuły, jako że jest to najmocniejszy punkt powieści – powiem tylko, że warto. Jeśli lubisz sci-fi oraz momenty, w których autor zmusza Twój mózg do gimnastyki, będziesz zadowolony. Lub zadowolona, ale z mojego doświadczenia wynika, że kobiety średnio przepadają za sci-fi, utożsamiając gatunek z bajeczkami dla dzieci i filmami typu Transformers.

 

Ignorancja przede wszystkim, prawda dziewczynki?

 


Lolita, Vladimir Nabokov

Lolita_1955

 

ocena 6/10

 

Lolita jest książką, po którą sięgnąłem chcąc sprawdzić, czy zasłużyła na swoje miejsce w popkulturze. Powiem tak – pierwsza część mnie oczarowała, a konkretniej styl Nabokova. Czytałem polski przekład, który musiał być cholernie dobry. Nie wiem, czy kiedykolwiek miałem przyjemność czytać tak pięknie napisane zdania, inteligentnie igrające z czytelnikiem, najeżone dwuznacznościami i humorem. Momentami po dziesięć razy (nie przesadzam) czytałem dany akapit, nie mogąc nadziwić się, jakie flow (lub dostęp do jakich dragów) sprawia, że człowiek AŻ TAK DOBRZE pisze, ubiera swe myśli w słowa, punktuje nimi jak bagnetem, uwodzi czytelnika i prowadzi za rękę. Nabokov się ze mną bawił, wrzucał dokładnie w te emocje, które chciał przekazać, narzucając mi sposób ich przeżywania. Ta podróż była niesamowita – tym większy czuję smutek, przechodząc do oceny warstwy fabularnej…

 

Książka jest odrażająca. I właściwie tym zdaniem mógłbym zamknąć ten wątek. Historia przedstawia życie pedofila, jego myśli, fantazje, urojenia i skłonności psychopatyczne. O ile pierwsza część powieści działa na zasadzie: “jakie to jest popierdolone… ciekawe, co będzie dalej!”, to im dalej w fabułę, tym gorzej. Dość szybko okazuje się, że Nabokov nie ma do zaproponowania historii ani ciekawej, ani zaskakującej – a jedynie odrażającą, która sprawia, że za każdym razem z coraz większą niechęcią siadałem do konsumowania Lolity. Przyznaję się bez bicia, że nie dałem rady doczytać. Polecam tylko pierwszą połowę i tylko dla zachwycenia się niesamowicie płynną i głęboką narracją.

 


Ze wspomnień cyklisty, Bolesław Prus

Ze_wspomnien_cyklisty

 

ocena 7/10

 

Książka, którą czyta się szybko, lekko, przyjemnie, w dodatku bardzo często z uśmiechem i niekontrolowanym prychaniem. Raz nawet zdarzyło mi się wybuchnąć śmiechem na głos. Historia bardzo prosta, opowiada o życiu Anastazego Fitulskiego, który jest księgowym. Anastazy bardzo wiele czasu spędza w swojej głowie, rozpływając się w wizjach i marzeniach dotyczących kobiet. Facet chce się zakochać, poznać swoją jedyną – bucha niekontrolowanym uczuciem do właściwie każdej dziewczyny, którą spotyka, z miejsca snując dalekosiężne plany, wzbogacając wybrankę serca wyimaginowanymi cechami. Prus pokazuje relacje damsko-męskie z przymrużeniem oka, bawiąc się głównym bohaterem, wpędzając go w coraz to nowe perypetie. 

 

Pozycja bardzo krótka, do połknięcia przy jednym posiedzeniu. Polecam!

 


Letters To a Young Poet, Rainer Maria Rilke

51HtEJ7YDPL

 

ocena 7/10

 

Pozycja zawiera kilka listów, które pisał Rilke do Franza Kappusa. Nie interesuje mnie poezja, natomiast korespondencja przedstawiona w książce wciągnęła mnie, a całość bardzo dobrze się czytało. Nawet sobie zaznaczyłem jeden fragment:

 

“Sex is difficult, true. But difficult things are what we are set to do, almost everything serious is difficult, and everything is serious.”

 

Polecam, można sobie wciągnąć w przerywniku między innymi książkami.

 


Człowiek w poszukiwaniu sensu, Victor E. Frankl

czlowiek_w_poszukiwaniu_sensu_IMAGE1_219027_3

 

ocena 9/10

“Żyj tak, jakbyś żył po raz drugi, i tak, jakbyś za pierwszym razem postąpił równie niewłaściwie, jak zamierzasz postąpić teraz.”

 

Wow. Po prostu wow. Wyznania Victora E. Frankla, psychoterapeuty, który w trakcie II Wojny Światowej trafił do obozu zagłady. Jego doświadczenia pozwoliły mu opracować podstawy logoterapii. Freud uważał, że życiem człowieka rządzi popęd seksualny. Frankl natomiast, że poszukiwanie sensu, które jest najgłębszym popędem, jaki posiada człowiek.

 

Książka nie opiera się na opisywaniu okrucieństwa, jakich doświadczał więzień obozu. Okrucieństwo i zbrodnie są tutaj tłem do przedstawienia procesu, który zmienia psychikę człowieka poddanego ekstremalnym okolicznościom. Autor dokładnie opisuje, co działo się z jego myślami i przekonaniami w ciągu 5 trudnych i długich lat. Zaznacza, co dokładnie trzymało go przy życiu, dlaczego nie załamał się jak wielu innych więźniów i nie skończył na stosie jako kolejny szary worek skóry i kości.

 

Frankl w drugiej części książki dokładnie opisuje też intrygujące założenia logoterapii.

 

“Doktor Frankl, pisarz psychiatra, ma w zwyczaju zadawać jedno pytanie swoim pacjentom cierpiącym z powodu rozmaitych mniejszych i większych dramatów: “Dlaczego nie odbierzesz sobie życia?” W ich odpowiedziach znajduje zwykle wskazówki, którymi kieruje się w dalszej terapii.”

Pozycja do polecenia dla każdego, robi ogromne wrażenie.

 


Wzgórze Psów, Jakub Żulczyk

ocena 6/10

 

Książka napisana tym samym agresywnym, mrocznym językiem, co “Ślepnąc od świateł”. Wciąga i zostaje w głowie. Akcja jednak nie jest już tak dynamiczna, jak w “Ślepnąc…” i po lekturze miałem wrażenie, że spokojnie można byłoby z powieści wyciąć 150-200 stron bez żadnych konsekwencji, a fabuła nie straciłaby przy tym w ogóle na czytelności – a to z całą pewnością nie jest komplement.

 

Właśnie zbędne dłużyzny i nutka grafomaństwa zaczęła mi uprzykrzać czytanie, gdy byłem gdzieś w połowie. Pozycja jest też bardzo depresyjna – owszem, poprzednia książka Żulczyka też taka była, ale tam świetnie łączyło się to z tempem, zwrotami akcji i realiami “półświatka”. Tutaj głównym bohaterem jednak nie jest już diler narkotyków, a jednostrzałowy pisarz, zwykły śmiertelnik, którego Żulczyk wykorzystuje do tego, by pokazać jak chujowe i depresyjne potrafi być życie w Polsce. Kredyt, żona, która puszcza się na boku, bo jesteś frajerem, a wszystko okraszone małomiasteczkową mentalnością, wszechobecnym ćpuństwem i pijaństwem – polane soczystymi kurwami, chujami oraz pizdami.

 

Z perspektywy ciężko jest mi Wzgórze Psów polecić. Już chyba lepiej jeszcze raz usiąść do “Ślepnąc od świateł”.

 


Elon Musk, Ashlee Vance

5174GQsw2oL._SX329_BO1,204,203,200_

ocena 9/10

 

To zabawne, że żyjemy w teraźniejszości, w której chodzi, oddycha i tworzy współczesny Da Vinci, a na dobrą sprawę bardzo mało osób w ogóle wie, kim u licha jest Elon Musk. Zabawne, bo dzieci dzisiejszych ignorantów będą się o Musku uczyć w szkołach, jeździć na wycieczki by zrobić sobie sweet fotkę przy jego grobowcu, a przede wszystkim czerpać garściami z procesów, które Elon odpalił, a które trwać i rozwijać się będą długo po tym, gdy go już z nami nie będzie.

 

Moim zdaniem pozycja obowiązkowa dla każdej osoby, która uważa, że chce być na bieżąco ze wszystkim, co dzieje się na świecie. Korzystasz z Paypala, jarasz się fotkami Tesli, a w przyszłości może nawet polecisz sobie na Marsa i podepniesz mózg do AI – to wstyd nie wiedzieć lub nie chcieć dowiedzieć się, kim jest Elon Musk i w jaki sposób był w stanie w 10 lat z niczego stworzyć komercyjną firmę, która wysyła rakiety w kosmos.

 

Książkę czyta się szybko i przyjemnie, pozwala zajrzeć w procesy myślowe Muska. Polecam przy lekturze posiłkować się Google oraz Youtube, by móc obejrzeć sobie wywiady oraz relacje z wydarzeń opisywanych w biografii. To smaczki, które dodatkowo wzbogacają przekaz i sprawiają, że historia staje się bardziej namacalna. Po lekturze masz przekonanie, że poszczęściło Ci się – posiadasz przywilej obserwowania, jak jeden niesamowity człowiek zmienia całą planetę.

 

Musk posiada niezwykły dar egzekucji swoich planów, do tego stopnia, że w momencie publikacji biografii… była ona już nieaktualna.


Solaris, Stanisław Lem

14704-n-a

 

ocena 6/10

 

Nie podobało mi się. Hard sci-fi zrobiło się w tym przypadku too hard. Fabuła z początku ciekawa, później strasznie się rozłazi, przestaje intrygować. Generalnie zawiodłem się i w sumie nie chce mi się dłużej drążyć. Nie polecam;)


Co obecnie czytacie? Co czytaliście i możecie polecić? Ja obecnie wciągam:

  • Crucial Conversations
  • Antifragile
  • Gra o Tron

 

Artykuł Książki, które kocham. Książki, których nienawidzę #2 pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/ksiazki-ktore-kocham-ksiazki-ktorych-nienawidze-2/feed 0
Stwórzmy razem coś seksownego https://v1ncentify.prohost.pl/post/stworzmy-razem-cos-seksownego https://v1ncentify.prohost.pl/post/stworzmy-razem-cos-seksownego#respond Mon, 28 Nov 2016 11:31:50 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=1938 Do tej pory wypuściłem dwa Sex Mixy. Składanki, które odpalasz, by nie martwić się o tło i odpowiedni klimat do spędzania czasu z drugą połówką. Dzisiejszy wpis jest zapowiedzią trzeciej części, którą stworzycie razem ze mną.

Artykuł Stwórzmy razem coś seksownego pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Do tej pory wypuściłem dwa Sex Mixy. Składanki, które odpalasz, by nie martwić się o tło i odpowiedni klimat do spędzania czasu z drugą połówką. Dzisiejszy wpis jest zapowiedzią trzeciej części, którą stworzycie razem ze mną.

 

To także dobry moment, by odświeżyć dwie poprzednie składanki – założę się, że większość nowych czytelników nie ma o nich w ogóle pojęcia. Mixy zaliczyły kilkadziesiąt tysięcy odsłon na YouTube, niestety portal co jakiś czas mi filmy blokuje. Akurat w chwili, gdy piszę te słowa, powinny być dostępne, na wszelki wypadek podaję też linki do Soundcloud:

Vol 1

 

Vol 2


 

Składanki nadają się nie tylko do seksu, ale też po prostu do słuchania – są uniwersalne. Można z nimi pracować, czytać, podróżować, narkotyzować się, nudzić lub zasypiać. Your choice.

 

Vol 3

Długo nosiłem się z zamiarem stworzenia trzeciej części i mam listę, na którą co jakiś czas dopisuję kolejne tracki. Niemniej jednak, tak jak przy tworzeniu Vol 2, chcę żebyście mieli tutaj swój udział. Połowę piosenek wybierzecie Wy. W komentarzach spisujcie własne typy – piosenki, które powinny znaleźć się w mixie. Wyselekcjonuję te moim zdaniem najlepsze. Kawałki muszą być klimatyczne, seksowne, dobre muzycznie i po prostu pasować do konwencji. Będę wdzięczny za każdą propozycję.

 

Za mix zabiorę się jak tylko wrócę do Polski. Premiery można oczekiwać w styczniu 2017.

 


 

Tymczasem właśnie mija mój pierwszy tydzień pobytu na Filipinach. Zanim wytrzeźwieję na tyle, by wrzucić Wam pierwszą relację, możecie mnie śledzić na Instagramie oraz Snapchacie: v1ncent.pl

 

Artykuł Stwórzmy razem coś seksownego pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/stworzmy-razem-cos-seksownego/feed 0
Książki, które kocham. Książki, których nienawidzę https://v1ncentify.prohost.pl/post/ksiazki-ktore-kocham-ksiazki-ktorych-nienawidze https://v1ncentify.prohost.pl/post/ksiazki-ktore-kocham-ksiazki-ktorych-nienawidze#respond Sun, 30 Oct 2016 19:31:46 +0000 http://www.v1ncent.pl/?p=1971 Zanim nie wróciłem do regularnego czytania nie spodziewałem się, że tak trudno o dobrą, wciągającą lekturę napisaną płynnym językiem. Dlatego też postanowiłem co jakiś czas robić zestawienie książek, które ostatnio pochłonąłem. Dzięki temu mogę coś Wam zarekomendować z nadzieją (altruizm nie istnieje), że nie pozostaniecie mi dłużni i podzielicie się swoimi propozycjami w komentarzach. Przed Wami książki, które wciągnęły mnie bez reszty, ale też takie, które zmuszony byłem w tekście zrównać z posadzką.

Artykuł Książki, które kocham. Książki, których nienawidzę pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Zanim nie wróciłem do regularnego czytania nie spodziewałem się, że tak trudno o dobrą, wciągającą lekturę napisaną płynnym językiem. Dlatego też postanowiłem co jakiś czas robić zestawienie książek, które ostatnio pochłonąłem. Dzięki temu mogę coś Wam zarekomendować z nadzieją (altruizm nie istnieje), że nie pozostaniecie mi dłużni i podzielicie się swoimi propozycjami w komentarzach. Przed Wami książki, które wciągnęły mnie bez reszty, ale też takie, które zmuszony byłem w tekście zrównać z posadzką. 

Kolejność książek w zestawieniu odpowiada kolejności, w jakiej je czytałem.

Niezwyciężony, Stanisław Lem

ocena 7/10

 

Moje pierwsze i raczej nie ostatnie spotkanie z legendarnym twórcą hard sci-fi. Biorąc pod uwagę fakt, że jestem zafascynowany futurologią i science fiction w ogóle, to trochę wstyd, że po Lema sięgnąłem dopiero teraz. Solidna i przemyślana opowieść o załodze statku międzyplanetarnego “Niezwyciężony”, który ląduje na odległej planecie, by zbadać przyczyny zerwania kontaktu przez poprzednią ekipę. Zaczyna się z rozmachem godnym hollywoodzkiego blockbustera, po czym zamienia się w niepokojący thriller. Książkę skończyłem w trzy dni. Chłodne opisy technikaliów pozostawiają metaliczny posmak w ustach, a kwieciste opisy scen batalistycznych wciskają w fotel. Powieść posiada również drugie dno i sprawia, że zaczynamy zastanawiać się nad przyszłością całej rasy ludzkiej. Tym bardziej, że żyjemy w najlepszych możliwych czasach w kontekście rozwoju technologicznego i możemy “na żywo” śledzić, jak dzięki ludziom pokroju Elona Muska stajemy się powoli gatunkiem międzyplanetarnym.

 

Mimo wszystko, książki nie poleciłbym każdemu. Jeśli nie jesteś fanem hard sci-fi, raczej nie przebrniesz (dlatego zamiast 8 daję 7 oczek). Dla wszystkich w temacie lektura obowiązkowa.

 


Morfina, Szczepan Twardoch

ocena 9/10

 

Morfina jest książką, która dosłowne rozłupała mi czaszkę. Powieść szalona, wciągająca jak narkotyk. Transowa i prawdziwa do bólu. Oszałamiający, hipnotyzujący styl prowadzenia narracji, jakiego nie widziałem nigdy wcześniej. Majstersztyk warsztatu pisarskiego Twardocha wprawił mnie w osłupienie, zazdrość i uzależnienie. Nigdy wcześniej nie widziałem tak konsekwentnie i starannie realizowanej konwencji na rozpiętości prawie 600 stron.

 

Bohaterem książki jest Konstanty Willemann, żyjący w okupowanej przez Niemców Warszawie. Wcześniej stały bywalec imprez, warszawski playboy rozbijający się szybkimi wozami w towarzystwie pięknych kobiet. Teraz próbuje odnaleźć się w nowej, wojennej rzeczywistości. Czyli dalej ćpa, zdradza żonę i wdaje się w bójki. Ma totalnie w dupie Polskę, walkę o nią oraz konspirację. Nie zgrywa bohatera, bo nim nie jest. Woli dziwkę od żony, morfinę od górnolotnych haseł oraz flaszkę zmrożonej wódki od karabinu. Nie znam drugiej książki, która przedstawiałaby tak ludzką postać, jak Konstanty – ze wszystkimi ułomnościami, paradoksami i najciemniejszymi zakamarkami psychiki, które przecież każdy z nas posiada i które wchodzą w pakiet bycia człowiekiem. Powieść ukazuje stopniową zmianę Willemanna, ale nie tak przewidywalną i ciasteczkową, do jakiej przyzwyczaiły nas mainstreamowe książki i filmy.

 

Narracja skupia się na przemyśleniach glównego bohatera, sprzecznych wartościach, kolizji zwierzęcych instynktów z człowieczeństwem. Polecam jak żadną inną książkę. Jeśli nie dla samej treści, to dla odstrzelonego, niesamowitego stylu, w jakim jest napisana. Najlepsza powieść, jaką czytałem w tym roku, a także jedna z najlepszych, jakie miałem przyjemność czytać w ogóle.

 

Przemielony “Twardochem” popełniłem dwa nieco inne niż zazwyczaj teksty na blogu. Pierwszy to raport z mojej podróży do Lwowa, drugi to napisany z potrzeby Spotkajmy się głębiej – wpis pobił rekord odsłon i tym samym został (jak na razie) najlepszym tekstem 2016 roku.

 


Vernon Subutex, Virginie Despentes

2fe5cbd5cb30a7400f4a8afc7b9daa9d_4

ocena 3/10

 

Pół godziny stałem w Empiku, nie wiedząc co sobie kupić. Naiwnie pomyślałem, że z pomocą przyjdzie mi portal lubimyczytac.pl. Niestety, gdy posegregowałem książki po największej popularności, mój telefon zalały jakieś romantyczne czytadła dla kobiet. Schowałem więc go w kieszeń i moje oczy spoczęły na Vernon Subutex. Pamiętałem, że pewien bloger książkę polecał (domyślam się, że był to wpis posmarowany), więc po raz drugi kierowany naiwnością – dokonałem zakupu, którego szczerze żałuję.

 

“Największe wydarzenie literackie 2015 roku we Francji – krzyczy okładka. Po lekturze aż strach spytać, co było najgorszym. Książka o niczym, dla nikogo. Bez fabuły, bohaterzy upchnięci w historię tylko po to, by wywołać pseudokontrowersję swymi myślami, czy wypowiedziami – taki zabieg może spełnił swoje zadanie we Francji lub w przypadku mało wymagającego, pruderyjnego czytelnika. Bo w moim przypadku słowa takie, jak “kutas”, “pedał”, “homoś” czy “brudas w hidżabie” budzą raczej politowanie – widać od razu, że upchnięte na siłę i “kontrowersyjną” modłę. Trzeba kogoś bardzo nie lubić, by polecić tę “książkę”, która wygląda, jakby została napisana przez zbuntowaną licealistkę (swoją drogą uważam, że już w liceum pisałem lepiej, niż pani Despentes).

 

Czułem autentyczny ból przedzierając się przez następne strony i obawę przed zdegradowaniem mego własnego pisania z powodu tego chłamu. Trzeba chyba kogoś mocno nie lubić lub mieć dobrze posmarowane, żeby polecać to “coś” dalej. Pod żadnym pozorem nie wydawać na Vernon Subutex pieniędzy. Kurwa, jak ja nie lubię słabych książek.

 


Shantaram, Gregory David Roberts

14710176137487122-jpg-gallery.big-iext43464787

ocena 5/10

 

Już nigdy więcej nie dam się nabrać na te marketingowe bredzenie. “Światowy bestseller”, srata-tata. Niestety nie byłem w stanie dokończyć lektury Shantaram. Przebrnąłem ledwie przez 60-80 stron i była to męczarnia. Nieciekawy, suchy styl, zbyt długie opisy, brak akcji i suspensu. Być może później się rozkręca, ale od książki wymagam, by przyspawała mnie od razu i to na tyle, bym zabierał ją ze sobą nawet do toalety. Jeśli pierwsze słowa, pierwsze dziesięć stron, pierwszy rozdział nie sprawiają, że staję się akcją pochłonięty, to szkoda mojego czasu. Tak jak nienawidzę tracić czasu na nieciekawe filmy, tak nie toleruję sytuacji, w której książka “nie wchodzi” mi z miejsca.

 

Co prawda ledwie powieść zacząłem, ale to właśnie po tym, jak autor zaczyna poznaje się dobrą książkę i to początek powinien budować motywację czytelnika do brnięcia w nią głębiej. Dla mnie jest to podstawa i dlatego czuję się usprawiedliwiony wystawiając ocenę nie doczytawszy “Shantaram” nawet do połowy. 

 


Ślepnąc od świateł, Jakub Żulczyk

A jak będzie słaba, to was zabiję #żulczyk #ślepnącodświateł #books #reading

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika @v1ncent.pl

ocena 8/10

 

Bardzo mocny i trzymający w napięciu thriller. Opowiada o warszawskim dilerze kokainy, akcja rozgrywa się na przestrzeni zaledwie kilku dni. Z początku bałem się, że główny bohater będzie jednowymiarowy i szybko mi się znudzi. Na szczęście Żulczyk przygotował tutaj miłe zaskoczenie. Zanim jednak przejdziemy do zachwytów…

 

Niestety, wielokrotnie w trakcie lektury miałem wrażenie, że konwencja narracji przerasta autora. Tak jak w “Morfinie” mieliśmy tu doskonały balans i egzekucję zamierzonego efektu z chirurgiczną precyzją, tak u Żulczyka czasem styl się rozjeżdżał jak łapy wilka na lodzie. Autor upodobał sobie bardzo plastyczne, obrazowe metafory, które napędzają całą dynamikę powieści. Czasami jednak tych metafor upychał zbyt dużo, na siłę, plus dorabiał do nich pseudogłębokie przemyślenia w stylu Paulo Coelho. Do minusów można również zaliczyć sny głównego bohatera, które spowalniają akcję tam, gdzie powinna być nieprzerywana i dynamiczna – sprawiają, że narracja traci impet, rytm i zaczyna kuleć. Jak tak teraz się zastanawiam, to można spokojnie te opisy majaków nocnych sobie przewinąć, bo i tak nie wnoszą niczego do fabuły. Z logicznych głupot należy koniecznie napiętnować fakt, że bohater Żulczyka, handlarz kokainy do załatwiania interesów używa… telefonu. Tak, prywatnego telefonu. W rzeczywistości tak “sprytny” diler wpadłby szybciej, niż zacząłby swoją karierę.

 

No, to tyle jeśli chodzi o minusy, które w żaden sposób nie zmieniają faktu, że mamy do czynienia z książką mocną jak sierpowy w ryj. Akcja przez większość czasu jest wartka i przede wszystkim wciąga od samego początku. Fabuła jest ekscytująca, bardzo przemyślana i całkowicie nieprzewidywalna. Wątki rozwijają się spokojnie, by po pewnym czasie zacząć się nawarstwiać, wzajemnie na siebie wpływać, komplikować świat bohatera i tym samym coraz bardziej przyspieszać akcję, która w pewnym momencie zaczyna pruć do przodu jak bolid Formuły 1. Kilka razy dość mocno w trakcie lektury skoczyło mi tętno, co zdarza mi się w trakcie czytania książek… nigdy. Kilkanaście razy również się uśmiechnąłem lub uniosłem brwi w podziwie dla elokwencji autora. Niektóre konstrukcje zdań czy metafory to takie “instant klasyki”, że chciałoby się je gdzieś zapisać. Z bohaterem, jego rozterkami i problemami utożsamiamy się bardzo szybko i razem z nim próbujemy zapanować nad dominem, które rozpieprza wszystko co znane, komfortowe i z pozoru stabilne. Kuźwa, jeśli wracając z klubu o 4 nad ranem zamiast iść spać przez kolejne dwie godziny męczę “Ślepnąc od świateł”, aż w końcu ślepnę od porannego słońca, to książka musi być dobra.

 

“Ślepnąc od świateł” aż się prosi o konkretną ekranizację. Marzy mi się produkcja HBO tak dopieszczona jak dla przykładu “Pakt”. Tak, zdecydowanie chciałbym to zobaczyć. A Wy powinniście zdecydowanie wybrać się do najbliższej księgarni – to książka skrojona dla każdego czytelnika i jestem przekonany, że będziecie się przy niej świetnie bawić.

 


Król, Szczepan Twardoch

ocena 8/10

 

Jeszcze przed premierą książki prawa do ekranizacji wykupił Canal+. I jeśli tylko ktoś to zrobi dobrze, to możemy mieć wreszcie porządną, oryginalną rodzimą produkcję, która do kin przyciągnie tłumy.

 

Akcja powieści rozgrywa się w dwudziestoleciu międzywojennym, a konkretniej w roku 1937. Świat przedstawiony chłoniemy oczami młodego Żyda, Mojżesza Bernsztajna, którego ojciec zostaje zamordowany przez Jakuba Szapiro – żydowskiego boksera i gangstera. Szapiro jest warszawską gwiazdą, prawą ręką Kuma Kaplicy, który w swoich szponach trzyma całą Warszawę. Powieść przedstawia konflikt polsko-żydowski w niebanalny, bardzo obrazowy sposób. Twardoch przygotowując się do pisania powieści przeczytał kilkaset wydań ówczesnych dzienników, by rozpisać akcji odpowiednie tło. Bohaterowie bardzo zgrabnie wtłoczeni zostają w tryby świata, który żyje własnym życiem.

 

Bardzo dobra powieść gangsterska, która jednak rozkręca się zbyt długo i o to mam do Twardocha pretensje. Gdybym wcześniej nie czytał “Morfiny”, “Króla” potraktowałbym podobnie, jak “Szantaram”. Po mocnym początku musimy czekać sto stron, aż akcja się zawiąże i przyspieszy nie pozwalając już się oderwać od zmagań bohaterów.

 

Oprócz typowej narracji, Twardoch dorzuca trochę morfinowych zabiegów, przez co książka nabiera głębi i serwuje czytelnikowi kilka mocnych zwrotów akcji. Czytając “Króla” miałem wrażenie, że oglądam film nagrany przez Scorsese’a.

W pewnym momencie autor bardzo wyraźnie puszcza oczko do czytelników “Morfiny” i pierwszy raz spotkałem się z takim easter-eggiem w świecie książek. Polecam.

 


 

Teraz chyba będę polował na “Dracha”, a następnie przeczytam w końcu “Mistrza i Małgorzatę”. Najbardziej jednak czekam na Wasze rekomendacje i Wasze recenzje książek – również tych, które opisałem we wpisie.

 

PS. Noszę się z zamiarem nagrania filmiku na Instagram, na którym podrę Vernon Subutex, poleję resztki keczupem, benzyną i podpalę. Chcecie?

PS2. Też nie wiem, po co ten keczup.

 

Artykuł Książki, które kocham. Książki, których nienawidzę pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/ksiazki-ktore-kocham-ksiazki-ktorych-nienawidze/feed 0