Dziennik – VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ https://v1ncentify.prohost.pl O kobietach, życiu i zdrowym do niego podejściu. Mon, 03 Jan 2022 16:05:35 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.0.2 30 https://v1ncentify.prohost.pl/post/30uro https://v1ncentify.prohost.pl/post/30uro#comments Thu, 11 Apr 2019 08:26:40 +0000 https://www.v1ncent.pl/?p=3903 Dziś wybiło mi 30 wiosen. Niespecjalnie czuję, by ten dzień był wyjątkowy (może nie licząc dużej imprezy, którą zaplanowałem), ale na blogu utarło się, że raz na kilka lat, 11 kwietnia wrzucam tekst. Ostatni taki napisałem dwa lata temu, natomiast pierwszy - sześć. Niech tradycji stanie się zadość. 

Artykuł 30 pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Dziś wybiło mi 30 wiosen. Niespecjalnie czuję, by ten dzień był wyjątkowy (może nie licząc dużej imprezy, którą zaplanowałem), ale na blogu utarło się, że raz na kilka lat, 11 kwietnia wrzucam tekst. Ostatni taki napisałem dwa lata temu, natomiast pierwszy – sześć. Niech tradycji stanie się zadość. 

 

Za sekundę zniesiemy z dziewczyną rzeczy do auta, odpalimy pluszowe new retro i pojedziemy w góry, by celebrować ten dzień z najlepszymi ludźmi, jakich poznałem w życiu. Na imprezie będzie 30 osób (przypadek? Tak). Na co dzień unikam alkoholu, ale dziś wieczorem będę pił schłodzony gin z tonikiem i limonką. Jointy palę bardzo rzadko, ale dziś odpalę kilka, wdając się w dyskusje z przyjaciółmi, rozkoszując atmosferą, która powstaje tylko wtedy, gdy wszyscy widzimy się w komplecie. W planach mamy dwie trasy, obie lekkie ze względu na zagrożenie lawinowe. Nam tyle wystarczy. W dzień natura, wieczorem dyskotekowe światła, lasery i wytwornica dymu w dwóch wielkich, wynajętych przez nas apartamentach. Będzie fajnie. W chwilach, gdzie otoczony jesteś przez tylu zajebistych i bliskich ludzi, z podobnym poczuciem humoru i drinkiem w dłoni nie ma opcji, by czuć się źle.

 

Wypiję dziś wieczorem także za Was, za to, że jesteście tutaj ze mną przez tak długi czas. W szczególności będę miał w myślach tych Czytelników, którzy śledzą moje wpisy od początku, czyli od 16 lutego 2013 roku. Ten blog to kawał mojego życia. Mimo, że nie piszę tutaj tyle, co kiedyś i że statystyki odwiedzin na tym cierpią, nie zamierzam przestawać. Ta strona wciąż jest dla mnie bardzo ważna i wciąż kocham pisać. Nie zmieni tego ani mój brak czasu, ani fakt, że ludzie wolą raczej oglądać vlogi, niż czytać. Ostatnie 6 lat było niesamowitą podróżą, którą udokumentowałem na łamach tego bloga. Macie tutaj wszystko, czarno na białym. Od naiwnego chłopca, przez aroganckiego szczeniaka, do faceta, którym jestem dzisiaj. Cieszę się, że przeżywając własne rozterki i dzieląc się osobistymi przemyśleniami, rykoszetem zainspirowałem Was do pełniejszego, bardziej świadomego życia – co potwierdzają setki komentarzy i maili.

 

Chcę Cię inspirować do pełniejszego życia na własnych zasadach. Nie będę Twoim tatą, ale chętnie zostanę przyjacielem, podzielę się wnioskami i zamiast wpuszczać w zarośniętą dżunglę, nakieruję Cię w przerzedzony (ale tylko trochę) maczetą szlak. Na własnym przykładzie pokażę Ci, że można się zmienić, żyć pełniej i zamiast cały czas próbować dogonić szczęście – odnaleźć je w sobie.

 

Misją tego bloga jest wyrwać Cię z apatii i nauczyć chodzić o własnych siłach. Widzieć własnymi oczami i przestać wycierać sobie gębę starymi, oklepanymi prawdami. Chcę dawać Ci dobre emocje, zmuszać do przemyśleń i czasem się z Tobą drażnić.

 

Czytam ostatnio książkę “UNSCRIPTED: Life, Liberty, and the Pursuit of Entrepreneurship”, której autorem jest MJ DeMarco. Polecam tę książkę gorąco, w szczególności, jeśli jeszcze nie prowadzisz własnego biznesu. Zrobiła ona na mnie ogromne wrażenie, a podejrzewam, że gdyby ktoś podesłał mi ją parę lat temu, zupełnie wywróciłaby moje życie do góry nogami. Z jedną stawianą przez autora tezą jednak się nie zgadzam. MJ pisze tam, że nikogo nie obchodzisz, więc pisanie bloga o sobie pozbawione jest sensu – Czytelnik chce wynieść z wpisu coś, co dotyczy jego sytuacji. Autor książki zapomniał jednak chyba, że wszyscy jesteśmy ludźmi, posiadamy empatię i uczymy się stawiania kroków w świecie poprzez uważną obserwację innych i stosowanie podpatrzonych rozwiązań.

 

Uważam, że jeśli piszesz o sobie szczerze, prześwietlając na łamach bloga swoje emocje, rozterki i przemyślenia, to nie tylko dokumentujesz własną podróż, ale dajesz innym pewien schemat działania, a także przykład, że przez daną sytuację można przejść z podniesioną głową. Historie i myśli spisywane z serca dają także dowód na to, że nie jesteś sam/sama. Widzisz, że ktoś inny również odczuwał podobne emocje, musiał rozwiązać te same problemy. To dodaje otuchy.

 

Inspiracja i umiejętność odnoszenia konkretnych rozwiązań do swojej sytuacji to potężne narzędzia, których nie wolno lekceważyć.


Nie mam ochoty w tym momencie robić jakiegoś wielkiego podsumowania ostatniej dekady, bo jak zapewne wiesz, niewielką wagę przywiązuję do wieku wyrażonego w cyfrach. Nawet w momencie, w którym ktoś przystawiłby mi pistolet do głowy, ciężko by mi było wymienić rzeczy, które na swojej drodze mogłem zrobić lepiej:

 

Błędy, które popełniałem – w ostatecznym rachunku i szerszej perspektywie i tak zawsze wychodziły na plus.

 

Decyzje, z którymi zwlekałem – może i mogłem wcielić je w życie szybciej (np. rzucenie etatu), ale wydaje mi się, że po prostu wcześniej nie byłem na to gotowy – patrząc z dystansu, wszystkie ważne wybory podjąłem w idealnym momencie.

 

Gdybym miał podsumować w tym momencie ostatnie 10 lat, szło by to tak: wszystkie puzzle, nawet te na pozór rzucone przypadkowo, ostatecznie upadły na swoje miejsce – tworząc obraz, który mi się podoba i w którym wiele bym nie zmienił.

 

Czuję, że wspinam się na szczyt, pod kątem zdrowotnym, biznesowym, relacji oraz ogólnego ogarnięcia życiowego.

 

Życie dopiero się zaczęło – pochłonąłem przystawkę i wciąż jestem głodny.

 

Tego głodu właśnie sobie życzę.

 

Bym nie osiadł na laurach i unikał zapuszczania korzeni. Chcę wciąż poszukiwać nowych rozwiązań, chłonąc życie wszystkimi dostępnymi receptorami.

 

Życzę samemu sobie dalszej pracy nad zarządzaniem własnymi emocjami i myślami, by nie projektować na ludzi w najbliższym otoczeniu moich słabości i dawać przykład – pilnować, by relacje z osobami, które kocham były szczere i pełne wyrozumiałości.

 

Zacementowania obecnej ekipy i jak najczęstszych spotkań, bo jeśli fajni ludzie w życiu to skarb, to chyba znalazłem świętego Graala.

 

Najlepszej firmy szkoleniowej na rynku, światowego poziomu produkcji vlogów, czasu na napisanie jeszcze kilku książek, długiej i głęboko satysfakcjonującej drogi do upragnionych kamieni milowych.

 

Usprawniania obecnych schematów i poszukiwania nowych rozwiązań, dzięki którym będę w stanie dostarczać jeszcze więcej wartości za pomocą vlogów, produktów, szkoleń, wpisów, a w efekcie jeszcze głębiej zmieniać życie klientów, widzów i czytelników.

 

Perfekcji w organizowaniu własnego czasu, ustalaniu celów, jeszcze większej kontroli nad wszystkimi sferami codzienności, by wyciskać dostępne dni, miesiące i lata jak świeżą pomarańczę.


Tego życzę sam sobie i za to dziś wypiję, a wznosząc toast pomyślę o tym miejscu, o Was i o wszystkim, co jest naprawdę ważne.

 

Za moje i Wasze zdrowie.

 

100 lat?

Artykuł 30 pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/30uro/feed 8
(Nie)zwykły poniedziałek https://v1ncentify.prohost.pl/post/niezwykly-poniedzialek https://v1ncentify.prohost.pl/post/niezwykly-poniedzialek#comments Mon, 08 Apr 2019 10:55:18 +0000 https://www.v1ncent.pl/?p=3888 Wszyscy mamy fioła na punkcie roztrząsania własnej przeszłości, nawet jeśli się do tego nie przyznajemy.

Artykuł (Nie)zwykły poniedziałek pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Wszyscy mamy fioła na punkcie roztrząsania własnej przeszłości, nawet jeśli się do tego nie przyznajemy.

Wpierw chcemy wrócić do dzieciństwa, z nostalgią wspominając wszystkie niesamowite przygody, jakie przeżyliśmy bawiąc się plastikowymi ludzikami, przebierając za Batmana, grając w chowanego. Później tęsknimy za okresem nastoletnim. Pierwsze szczeniackie miłości i rozczarowania, poznawanie siebie, pierwsze używki. Później zaczynamy tęsknić za początkiem lat 20. Pierwsze poważne imprezy, pierwszy seks (wiem, późno zacząłem).

Widzisz tutaj pewną prawidłowość?

Im dalej przesuwamy się na linii życia, tym większa gloryfikacja i tęsknota do kolejnych okresów, które zostawiliśmy za sobą. Tak będzie zawsze. Być może za 10 lat będziesz z taką samą rozczuloną miną wracać myślami do dzisiejszego dnia. Tutaj warto zadać sobie oczywiste pytanie: czy posiadając tę wiedzę, wystarczająco go doceniasz?

Nie jest on wybitnie wyjątkowy, prawda? Być może czytasz ten wpis siedząc przed komputerem w pracy lub na telefonie, przemieszczając się autobusem. Masz jakieś luźne plany na wieczór. Słońce świeci, ale jeszcze nie jest jakoś wybitnie ciepło. Może chce Ci się jeść, może spać, może bzykać.

Nic specjalnego.

Musisz wiedzieć, że kilka lat od teraz mózg zrobi Ci fiku-miku i w retrospekcji odmaluje ten niczym niewyróżniający się poniedziałek jaskrawymi farbami. Przyprawi motylkami w brzuchu i przekręci korbę na imadle, by ścisnąć Ci gardło. Sprawi, że westchniesz i pomyślisz: to był fajny okres w moim życiu.

Ostatnio przyłapałem się na tym, że z zapalonym werteryzmem wzdycham do moich początków w Warszawie – czyli do okresu, w którym kompletnie nie miałem pieniędzy, żyłem z miesiąca na miesiąc, w Biedronce oceniałem zawartość koszyka, dziesięć razy zastanawiając się, czy rzeczywiście potrzebuję tego mięsa, na które wydam aż 8 złotych. Z rozrzewnieniem wspominam kuchnię, po której zapierdalały karaluchy i patelnię z wrzodami (gdy robiłem sobie jajka sadzone, zawsze spływały one na skraj patelni, bo na jej środku wyrastało nieznanego pochodzenia wybrzuszenie). Wracam myślami do mojego pokoju, w którym absolutnie nic nie działało. Krzesła były tylko atrapami, bo zaraz po umieszczeniu na nich swego tyłka lądowało się na ziemi, łóżko było kompletnie zdezelowane – każdej nocy i przy każdym seksie pękała jakaś nowa deska albo kompletnie wylatywało ono z zawiasów.

Rzeczywiście, jest co wspominać.

Prawda jest taka, że za nic na świecie nie chciałbym do tych czasów wrócić. To tylko mózg bawi się moim kosztem. Pozwalam mu podsuwać te obrazy, bo sprawia mi to pewną przyjemność, zachowuję jednak trzeźwy umysł i traktuję lekko.


Wyjątkiem są sytuacje, w których wyświetlane przez mój umysł wspomnienia, po odarciu ich z efektów specjalnych, rzeczywiście wypadają dużo lepiej w zestawieniu z aktualnym okresem w moim życiu. Wtedy zadaję sobie jedno pytanie: czy mam realny wpływ na rzecz/sferę życia, w której zauważam regres? Jeśli odpowiedź jest przecząca, po prostu odpuszczam.

Jeśli jednak mam kontrolę, to przygotowuję plan i wykorzystuję dane wspomnienie jako paliwo do działania.


Wydaje mi się, że w tej całej grze chodzi tylko o to, by mieć na uwadze, że każdego dnia przeżywasz momenty, które teraz wydają Ci się banalne i błahe, ale do których kiedyś zatęsknisz. Dzięki temu zaczniesz przeżywać dni, które wydają się zwykłe ze zwiększoną uważnością, czerpiąc z nich więcej satysfakcji. Wdzięczność to bardzo fajna emocja, a każda czynność, która wyrywa Cię z jazdy na autopilocie i przywraca do bycia w chwili obecnej jest wartościowa.

Dziś mamy poniedziałek. Zastanów się, jak możesz go przeżyć, by wspominanie go za kilka lat w wyjątkowych i magicznych uniesieniach było czymś więcej, niż tylko iluzją.

Artykuł (Nie)zwykły poniedziałek pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/niezwykly-poniedzialek/feed 3
Przetrzyj swoją szybę https://v1ncentify.prohost.pl/post/przetrzyj-swoja-szybe https://v1ncentify.prohost.pl/post/przetrzyj-swoja-szybe#comments Sat, 09 Mar 2019 11:21:42 +0000 https://www.v1ncent.pl/?p=3819 Strach to woda na przedniej szybie, gdy w środku nocy dociskasz pedał gazu na trasie szybkiego ruchu.

Artykuł Przetrzyj swoją szybę pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Strach to woda na przedniej szybie, gdy w środku nocy dociskasz pedał gazu na trasie szybkiego ruchu. Krople rozciągają się w długie linie, zakrzywiając Twoją percepcję. Auta z naprzeciwka oślepiają Cię, nie potrafisz ocenić, czy przypadkiem nie zjeżdżasz na sąsiedni pas.

 

Nie możesz podjąć żadnej rozsądnej decyzji, bo jej definicję przekreśla bazowanie na zniekształconym obrazie rzeczywistości.

 

Nieprzetarta szyba to moment, w którym wchodzisz na wypełnioną po brzegi salę wykładową i zapada cisza. Oni wszyscy przyszli Cię zabić. Patrzą krytycznie i tylko czekają na Twoje potknięcie. Zastanawiasz się, co Ty do cholery tu robisz. Twoje myśli są pewne, że wyjdziesz na błazna, serce wpada w galop, a ręce masz śliskie od potu.

*

To także chwila, w której wchodzisz do klubu i wszystkie dziewczyny na twarzach wypisane mają “spierdalaj”, a każdy gość jest bardziej wyluzowany i bardziej atrakcyjny od Ciebie.

*

To przerażająca świadomość, że właśnie stoisz przed wyborem – chwycić w dłoń szansę (rozpoczęcie własnego biznesu lub wzięcie na siebie projektu, który da Ci awans) i zaryzykować porażkę, czy ominąć ją szerokim łukiem.

 

Przetarcie szyby to krok w ogień

 

Zaczynasz mówić. W gardle masz sucho, nie wiesz, czy przypadkiem nie gadasz głupot i odnosisz wrażenie, że poruszasz się po scenie jak robot. Minuty wloką się jak fabuła ostatnich sezonów The Walking Dead. Pierwsza, druga. Jest coraz lepiej. Łapiesz kontakt z publicznością i w Twoim żołądku rośnie przyjemne ciepło. Kolejne trzy minuty za Tobą. Wciąż jesteś żywy, mówisz płynnie, a dywanowy nalot nie następuje. Czujesz ze strony publiczności akceptację i zaangażowanie – z całą pewnością nikt nie chce Cię tutaj zabić.

*

Decydujesz się na ten krok, wyciągasz dłoń w kierunku mijającej Cię dziewczyny. Zwraca się ku Tobie z konsternacją na twarzy, a Ty wyciskasz z siebie kilka słów, jak płynną czekoladę z tubki. Ona uśmiecha się do Ciebie i seksownie mruży niebieskie oczy.

 

Dosłownie minutę wcześniej, gdy mijałeś ją na parkiecie, Twój mózg wmawiał Ci, że przy jakiejkolwiek próbie interakcji zostaniesz natychmiast spławiony, wgnieciony w ziemię, pobity lub wyrzucony z klubu. Teraz rozmawiasz z dziewczyną, która Ci się podoba i oboje powoli wciągacie się w konwersację. Klub przestaje być wrogim miejscem, czujesz się tu jak u siebie i zastanawiasz się, co działo się z Twoim mózgiem jeszcze kilka minut wcześniej.

*

Postanawiasz zaryzykować, planujesz i dokonujesz powolnej egzekucji. Wchodząc w detale projektu i sprawdzając stan faktyczny, dochodzisz do wniosku, że to wcale nie będzie tak straszne, jak podpowiadały Ci głosy w głowie. Zastanawiasz się, jak głupie byłoby, gdybyś jednak poddał się strachowi i odpuścił tę szansę.

 

Brawo. Właśnie włączyłeś wycieraczki i skreśliłeś z równania strach, dzięki czemu zobaczyłeś klarownie, jak wygląda rzeczywistość. Z zasady, im dłużej pozostajemy w sytuacji powodującej lęk, tym szybciej ten lęk opada.

 

Nauczyłem się używać swoich “wycieraczek” jakoś  w wieku 21 lat, gdy wyszedłem naprzeciw moim największym lękom i spłonąłem w atmosferze. Dowiedziałem się wtedy wiele o naturze strachu i z powtarzającego się schematu wyciągnąłem prawidłowość.

 

Wyrobiłem w sobie nawyk automatycznego wchodzenia w stresujące sytuacje, by jak najszybciej “przetrzeć szybę”, wykreślić z równania lęk, pozwolić umysłowi na adaptację do nowej sytuacji – dzięki czemu mogłem szybko oceniać je takimi, jakimi były w rzeczywistości – zamiast opierać się na zniekształconej projekcji podszytego lękiem umysłu.

 

Dzięki temu zabiegowi bardzo szybko zauważyłem, że większość sytuacji, od jakich instynktownie w życiu uciekamy tylko wydaje się przerażająca i najczęściej wystarczy jeden krok do przodu, by rozwiać iluzję. Ta świadomość to bardzo fajne narzędzie w walce ze strachem oraz coś, co pomaga wyprzedzać innych o krok.

 

Tam, gdzie inni się wahają, Ty wchodzisz z podniesioną głową nawet nie po to, by wygrać (bo to tylko rodzi dodatkową presję), ale po to, by “przetrzeć szybę”, zobaczyć, jak wygląda rzeczywistość tej konkretnej sytuacji, gdy się w nią po prostu wrzucić, oswoić z lękiem i wykreślić go z równania.

 

Bardzo często okazuje się, że ten przerażający potwór w szafie, to tylko niegroźny, pluszowy miś, ale jeśli szafy nie otworzysz, nigdy się o tym nie przekonasz – a to sprawi, że całe życie będziesz bał się czegoś, co jest tylko projekcją Twojego umysłu (dorosły facet obawiający się pluszowego misia – to nie brzmi zbyt seksownie).

 

Nie miej mu za złe, jego zadaniem jest po prostu chronić Cię przed nowymi, nieprzewidywalnymi sytuacjami. Bądź jednak świadom tego mechanizmu, gdy po raz kolejny na drodze do Twojego celu stanie strach.

 

Nie zapomnij wtedy powiedzieć rzeczywistości: “sprawdzam”.

 

Artykuł Przetrzyj swoją szybę pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/przetrzyj-swoja-szybe/feed 3
No hej https://v1ncentify.prohost.pl/post/no-hej https://v1ncentify.prohost.pl/post/no-hej#comments Thu, 28 Feb 2019 12:42:57 +0000 https://www.v1ncent.pl/?p=3824 Pomyślałem, że powiem Ci, co u mnie słychać.

Artykuł No hej pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
Pomyślałem, że powiem Ci, co u mnie słychać.

 

Od dwóch miesięcy (1 stycznia) kultywuję trzy nowe (stare) nawyki: przed pójściem spać włączam tryb samolotowy i nie dotykam telefonu aż do momentu, gdy rano jestem po wszystkich porannych rutynach. Daje mi to dużo luzu po przebudzeniu. Nie wrzucam się w wir powiadomień, nie muszę z nikim pisać, ani odczytywać maili z pracy. Nie rozpoczynam dnia od przestymulowania mózgu i zastrzyków z kortyzolu. Następnie, po prysznicu i posłaniu łóżka siadam do mojego zeszytu i robię krótką notkę z datą. Opisuję tam aktualne samopoczucie, rozterki, plany na dzień. Następnie medytuję.

 

Kiedyś już prowadziłem poranny dziennik, a medytuję z przerwami od lat. Nigdy jednak wcześniej nie odczuwałem tak namacalnie rezultatów tych dwóch czynności.

 

Po pierwsze dziennik.

 

Świetna sprawa, bo możesz zrzucić tam z głowy wszystko, co Cię trapi, dzięki czemu w resztę dnia ruszasz z czystą głową. Ponadto, dużo lepiej zapamiętujesz dni oraz wydarzenia. Ponieważ wszędzie masz daty, możesz bez problemu sprawdzić, co robiłeś, robiłaś konkretnego dnia miesiąc temu. Jak się czułeś, czułaś. To potężne narzędzie i złapałem się na tym, że często wyciągam mój zeszyt w trakcie dnia i przeglądam notatki. Pozwala to na złapanie dystansu do codzienności, a także rozpoznanie schematów. Na przykład w danym okresie odnotowałem gorsze samopoczucie – cofam się parę wpisów wstecz i widzę, co mniej więcej mogło to spowodować. Takie narzędzie do autoterapii. Polecam.

 

Bonusową zaletą dziennika jest to, że jego prowadzenie spowalnia upływ czasu. Każdy z nas ma czasem wrażenie, że dni przeciekają między palcami, że czas bardzo szybko ucieka. To dlatego, że tych dni nie pamiętamy, zlewają się one w rozmazany potok. Prowadząc poranny dziennik pamiętasz dokładnie, co każdego dnia się działo, masz w głowie klarowną oś czasu. Piszę w zeszycie już od dwóch miesięcy i były to dwa najwolniej “uciekające mi” miesiące od lat. Szczerze mówiąc, gdy przeglądam notatki zaskakuje mnie, ile może się wydarzyć w zaledwie 30 dni – zarówno na poziomie praktycznym, jak i emocjonalnym.

 

Po drugie medytacja.

 

Gdy po raz pierwszy usłyszałem o Headspace popisałem się butnością i ignorancją. Pff, będę instalował apkę do medytowania jak jakiś początkujący? Szkoda czasu.

 

Bzzzt. Błąd.

 

Aplikacja uświadomiła mi, jak wciągająca może być medytacja, gdy dołożymy do niej konkretną ścieżkę. Lektor każdego dnia wprowadza do Twoich sesji nowe elementy, więc po pierwsze nie nudzisz się samą czynnością, a po drugie masz namacalne poczucie progresowania w tej umiejętności. Gość, który szepcze Ci do ucha ma bardzo dużą wiedzę i wprowadza do medytacji techniki, o których nie miałem pojęcia, a które zwielokrotniły moje efekty.

 

Jakie to efekty? Większy spokój wewnętrzny, mniej stresu i lęku, Nawet w nagłych, nieprzyjemnych sytuacjach potrafię wrócić do równowagi dużo szybciej, niż gdy nie medytowałem. Warto zaznaczyć, że te efekty zauważam dopiero teraz, po około 60 dniach codziennej medytacji. Niestety, ten sport wymaga dużej cierpliwości w kontekście gratyfikacji – ale wymiar tej gratyfikacji wynagradza oczekiwanie z nawiązką. Żeby Cię nie zniechęcić dodam tylko, że w momencie, gdy budzisz się z dużym poziomem rozbiegania myśli, stresu czy lęku, nawet jedna sesja z Headspace pomaga te rzeczy obniżyć i zaszczepić w Ciebie nieco spokoju – więc efekt doraźny też występuje.

 

Dumny jestem z tego, że od 1 stycznia odpuściłem medytację tylko 4 razy.

 

Rzym.

 

Gdzieś w międzyczasie wywiało mnie do Rzymu, z którego zrobiłem kilka szybkich notatek – za mało, by poświęcić im cały wpis, wrzucam więc tutaj, by się nie zmarnowały.

 

Opróżniam pęcherz 10 tysięcy stóp nad ziemią. Wracam na miejsce. Światło odbijane przez chmury dźga moje oczy. Stewardessa obok po raz dziesiąty wyjaśnia Rycerzowi Cebuli, że musi umieścić swój bagaż w luku, bo zajmuje miejsce przy wyjściu awaryjnym.

 

Dlaczego jest tak, że zawsze gdy wylatuję z Polski muszę wstydzić się tego, że mówię w tym samym języku, co moi współpasażerowie? Kobieta próbuje być miła, uśmiecha się i po raz nty tłumaczy po angielsku, w czym sprawa. Na to polaczek ślini się, poci, zaraz mu żyłka pęknie.

 

– Yyy, maj beg. Yyy want beg maj hir. Yyy stupied, maj beg. Kurwa, masakra jakaś ty.

 

Każdy, kto poddaje w wątpliwość teorię ewolucji powinien posłuchać tego głąba. Po kilku sekundach jasne stanie się, że jego przodkowie nie tylko bezdyskusyjnie pochodzili od małp, ale w oddzieleniu się od nich musieli mieć lekką obsuwę.

 

Żeby nie zerkać w tym kierunku, zajmuję się czymś kreatywnym i pożytecznym. Zarzucam nową płytę Danger na słuchawki.

 

Ach, właśnie. Lecę do Rzymu. Apartament mam przy samym Watykanie i zaczynam poważnie żałować, że przed lotem nie odświeżyłem sobie “Aniołów i Demonów” Dana Browna.

 

*

Z okna widzę bazylikę świętego Piotra. Szafę po lewej zawalają opasłe tomy, maszyna do szycia, stary projektor i dwie maszyny do pisania. Dokonuję uważnej inspekcji dwóch ostatnich ustrojstw, po raz pierwszy w życiu rozumiejąc cały mechanizm.

 

 

View this post on Instagram

 

#watykan #rzym #italy #trip #journey

A post shared by @ v1ncent.pl on

Włosi mili, espresso tanie. Podobno jest odgórny nakaz, by każdy Włoch mógł pozwolić sobie na kawę w drodze do pracy. Niestety, wybitna kawa to nie jest, a o speciality w Rzymie ciężko.

 

Muzeum Watykańskie roztrzaskało mi czaszkę, a ochłapy mózgu obryzgały marmurowe posadzki. Mogę powiedzieć z ręką na sercu: nigdy nie byłem w piękniejszym, bardziej przytłaczającym miejscu. Żadne słowa nie oddadzą tego, co tam zobaczyłem, więc powiem krótko. Jeśli wybierasz się do Rzymu, rezerwuj cały dzień tylko na to muzeum. Podziękujesz później.

 

Poza muzeum niesamowite bazyliki. Ale wiecie, ja jestem zboczony na punkcie architektury. Od dziecka rodzice zabierali nas (mnie i braci) na wycieczki, gdzie głównie (oprócz chodzenia po górach) zwiedzaliśmy zabytkowe zamki oraz kościoły.

 

Chociaż w sumie tu nie trzeba być wielkim smakoszem, by docenić rozmach i potęgę twórców tych wszystkich niesamowitych budowli. Wystarczy zdrowa para oczu.

 

 

View this post on Instagram

 

Wchodzisz do losowej bazyliki w Rzymie i masz szczękę na posadzce #rzym #italy #journey #trip #architecture

A post shared by @ v1ncent.pl on

 

Co mnie w Rzymie zawiodło? Jedzenie. Nie pasuje mi dieta oparta na węglowodanach. Dwa razy jadłem lasagne (raz taką z ulicy, raz w dobrej restauracji) i dużo lepszą serwują w Biedronce. Nie zgrywam się. Dorzućmy do tego średniej jakości kanapki sprzedawane na każdej ulicy oraz pizzę – to również smaczniejsze mamy u siebie. Żeby wyrobić sobie konkretną opinię specjalnie udałem się do pizzerii oddalonej od centrum, w której jadają lokalsi. Była dobra, ale dupy nie urwała.

 

U mnie tyle. A co słychać u Ciebie?

 

Artykuł No hej pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/no-hej/feed 10
Linie pęknięć https://v1ncentify.prohost.pl/post/linie-pekniec https://v1ncentify.prohost.pl/post/linie-pekniec#comments Sun, 10 Feb 2019 11:58:04 +0000 https://www.v1ncent.pl/?p=3788 W życiu przegrywasz w momencie, w którym przestajesz kwestionować filtry, przez które patrzysz na rzeczywistość.

Artykuł Linie pęknięć pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
W życiu przegrywasz w momencie, w którym przestajesz kwestionować filtry, przez które patrzysz na rzeczywistość.

Prawdy poszukuj w liniach pęknięć. W najsłabszych miejscach prawd, które przyjąłeś za pewnik. Szukaj tak długo, aż będziesz w stanie rozwalić je na kawałki, ułożyć od nowa, skleić, oszlifować. Wtedy zacznij od początku.

Nie ma czegoś takiego, jak ostatnia, jedyna słuszna iteracja przekonań na temat życia, przyjaźni, miłości i związków, sensu życia. Po prostu nie. Moment, w którym przestajesz kwestionować swoje stanowisko, przyjmować nowe informacje i update’ować system jest chwilą, w której grzęźniesz. Stajesz w miejscu, podczas gdy chaos rzeczywistości ciągle zmienia formę, popychając całą resztę do przodu.

Gdy jesteś młody zdobywasz konkretny światopogląd, po czym bronisz go niczym wilczyca młode. Najgorsze, co można zrobić, to zatrzymać się w tym miejscu. Główny towar, jaki ma do zaoferowania świat, to ludzie, którzy przestali się aktualizować.

Ciężko jest kwestionować własne przekonania i wartości, którymi kierujemy się w życiu w społeczeństwie, które od dziecka wdrukowuje w nas potrzebę bycia idealnym. Dołóżmy do tego nieustanną krytykę ze strony innych ludzi i konieczność wykształcenia w sobie systemów obronnych, trzymania gardy i oddawania ciosów. Nielogiczne w takiej sytuacji wydaje się dodatkowe dokładanie samemu sobie.

W życiu najtrudniejsza jest nauka trzech rzeczy. Pierwsze dwie, to przyjmowanie krytyki i niepatrzenie na innych przez pryzmat własnych oczekiwań. Trzecia, to poddawanie w wątpliwość własnych przekonań – bo to zmusza do eksploracji. Nie chcemy eksplorować, chcemy definitywnych odpowiedzi. Żądamy stabilności i uciekamy od reorganizowania naszej rzeczywistości. To wymaga energii, pracy, zapału. Czasem mamy dobitną świadomość, że nasz pogląd na daną kwestię jest zbyt uproszczony, dwuwymiarowy i po prostu się na to godzimy, nie chcąc zgłębiać króliczej nory lub odkładając jej eksplorację na później.

Zresztą, kto w dzisiejszych czasach ma czas na autorefleksję? Świat zapierdala zbyt szybko. Często nie mamy chwili, by spotkać się na kawę z dobrym znajomym, co dopiero mówić o dialogu z samym sobą?

Moją metodą na stagnację było zawsze poszukiwanie przygody. Wrzucanie się w sytuacje, które mnie stresowały. Włączanie w dyskusje, które zmuszały do artykulacji, a czasem dopiero uzmysławiania własnych przekonań na dany temat. Gwałtowny skręt z autostrady. Nie wiesz, jakie masz zdanie na dany temat, zanim się o to nie pokłócisz, mówią.

Ja mówię, że nie wiesz kim jesteś, dopóki nie roztrzaskasz się w życiu przynajmniej kilkanaście razy i kilkanaście razy nie będziesz zmuszony poskładać od nowa.

Co się dzieje, gdy nie poszukujesz linii pęknięć i nie wzbogacasz swojego światopoglądu, klikasz “później” w wyskakujących okienkach przypominających o aktualizacji? Kończysz, jak 30-40 letni fani zespołów punkowych, którzy wyglądają dokładnie tak samo, jak dwie dekady wcześniej, jeśli pominąć tatusiowy brzuszek i twarz zmęczoną wyrzucaniem kolejnych marzeń do kosza.

Nie śpij, słyszysz?

Daj sobie z liścia, jeśli musisz, ale nie zastygaj w bezruchu. Doświadzaj nowych sytuacji, ryzykuj i podejmuj wyzwania, które Cię przytłaczają i zmuszają do zdobycia nowych kompetencji. Eksploruj rzeczywistość, czytaj dobre książki, chłoń punkt widzenia ludzi mądrzejszych od Ciebie.

Pod żadnym pozorem nie zamykaj oczu, nie mość sobie miejsca w ciepłym gniazdku.

Nie umieraj, proszę.

Staraj się zawsze pozostać przy życiu i nie zapaść w śpiączkę. Nie pozwól, by lód pod Twoimi stopami stał się zbyt gruby i stabilny. Uderz w niego z całej siły, odnajdź pęknięcia i uderz raz jeszcze. Rozwal go na kawałki i pozwól sobie na orzeźwiającą kąpiel.

Jaki jest sens życia? Ten obiektywny, bazujący na instynktach i przetrwaniu nie daje satysfakcjonującej odpowiedzi, dlatego dość łatwo jest dojść do wniosku, że życie nie ma najmniejszego sensu.

Rodzisz się, uczysz chodzić i mówić. Poznajesz ludzi. Każdego dnia przyswajasz pokarm, każdej nocy śpisz. Trochę trenujesz, uprawiasz seks i podążasz narzuconą przez system ścieżką. Wtedy umierasz. Nie ma znaczenia, czego się nauczyłeś, bo żadna wiedza już Ci się nie przyda. Nie ma znaczenia, czego dokonałeś, bo po pierwsze Ciebie już tu nie ma, by się tym cieszyć, a po drugie przy odpowiednio dużej rozpiętości czasu nawet najwybitniejsze z Twoich osiągnięć zostaną zapomniane.

Jesteś jak zapis w pamięci RAM sekundę po odcięciu zasilania. Po prostu znikasz.

Sensem życia jest więc przeżywanie samo w sobie – które daje dużo więcej frajdy przy ciągłej aktualizacji. Przyswajanie nowych informacji, bieżąca wymiana przestarzałych przekonań pomagają stwarzać kolejne iteracje Ciebie. Nadążanie za chaosem rzeczywistości, satysfakcja z osiąganych celów i podnoszenie sobie poprzeczki to wykałaczki, które utrzymują Twoje powieki w pozycji otwartej.

 

Potrzebujesz tych wykałaczek, bo zbyt dużą mamy tendencję do zapadania w sen – a życie ucieka.

 

Nie warto go przegapić.

 

Artykuł Linie pęknięć pochodzi z serwisu VINCENT: DOŚWIADCZANIE ŻYCIA I TWORZENIE WSPOMNIEŃ.

]]>
https://v1ncentify.prohost.pl/post/linie-pekniec/feed 2